34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- dwa -



W Emptiness było prawie pusto, bo to był środek tygodnia, z głośników leciała jakaś muzyka latynoska i tylko kilka par tańczyło na parkiecie głęboko zaglądając sobie w oczy. Tak jakby jutra miało nie być, a oni tutaj przyszli tylko po to. Bo tak pewnie było, Emptiness miało całą listę swoich stałych gości. I ona nie była jednym z nich.
Przy barze było równie pusto, dwóch facetów piło piwo rozmawiając głośno. Nikt nie zwracał na siebie uwagi, oprócz niej.
W tej cholernie seksownej, krótkiej sukience, z nogami do samego sufitu i wysoko upiętymi włosami wyglądała jakby przyszła się tutaj zabawić. Ale dzisiaj? Z kim?
To chyba nie był Twój dzień Cherry.
Madox szedł przez klub i właściwie od razu miał iść na górę, miał sporo rzeczy do załatwienia, środek tygodnia mógł być spokojny tutaj, ale poza salą z parkietem dużo się działo. Jego spojrzenie padło jednak na bar, poznał ją od razu. Wszędzie rozpoznałby ten tyłek, który wypięła opierając się o ladę. Przez chwilę walczył ze sobą, czy do niej podejść, w końcu na koniec ich burzliwej znajomości dała mu jasno do zrozumienia, że już nie chce go widzieć na oczy. On zresztą jej też. To było pożegnanie pełne... szkieł, kiedy Cherry rzuciła w niego talerzem, ale też wielu gorzkich słów, które jednak wypowiadane po hiszpańsku brzmiały nieco lepiej. Ale dotykały może nawet mocniej? Hiszpański miał w sobie coś takiego, że wchodził pod skórę, dotykał do żywego. Tak jak Charity Marshall.
Stanął obok niej przy ladzie, od razu uderzył go w nozdrza mocny zapach jej perfum, wymieszany z wonią alkoholu, czyli to nie był pierwszy drink słodkiej Cherry. Oparł łokieć o bar i odwrócił się w jej kierunku.
- Nie wierzę, Charity Marshall w Emptiness, czym sobie zasłużyliśmy na ten zaszczyt, takie księżniczki chyba bawią się w zgoła innych lokalach - mruknął i przywołał do siebie barmankę skinieniem głowy. Spojrzał w dół na kolorowego drinka, którego piła Cherry.
- Cuba Libre, dwa razy, na moim rumie - rzucił do dziewczyny za barem, a później odwrócił się opierając o ladę plecami, żeby zerknąć na parkiet, a kątem oka wciąż na profil Marshall - co Ty kurwa pijesz Cherry? Będziesz po tym rzygała tęczą - wywrócił oczami. A Madox trochę znał się na drinkach, najbardziej zdradliwe były te kolorowe, chociaż rum z Medellín też mógł być. Charity mogła coś o tym wiedzieć.

Cherry Marshall
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Madox A. Noriega

Wcale nie chciała pojawić się w tym klubie.
Nie wybierała go od ich rozstania. W głowie dalej słyszała minę ojca, gdy opowiadała mu o Madoxie. Pełna pogardy twarz, wypominająca każdy tatuaż, prowadzenie nędznego klubu, czy bycie zwykłym kryminalistom. Tamta Cherry nie była w stanie tego znieść. Bała się ciszy, ale jeszcze bardziej nienawidziła krzyków pełnych nienawiści. Dźwięków przewracanych mebli, hiszpańskich przekleństw, tłuczonego szkła.
Jednak znalazła się tu.
Jedna z jej przyjaciółek stwierdziła, że to idealne miejsce na imprezę. Idealne faktycznie było. Wystarczyły dwa drinki, a Cindy już szła w stronę toalety z jakimś obślizgłym typem. Charity nigdy nie oceniała. Chociaż robienie tego w publicznej toalecie zakrawało o zbrodnię. W takich chwilach powtarzała sobie. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Wolała pozostać samotna przy barze, pijąc sex on the beach. Brakowało jej tylko narzeczonego. Z przymkniętymi oczami sączyła drinka, a słysząc jego ust, przeszły dreszcze po ciele prezeski.
Potrzebowałam tych neonów, by móc na nowo zabłysnąć, Madox — odparła bez większego zastanowienia, mierząc go wzrokiem. Noga na nowo zaczęła jej latać. Dlaczego dalej widok Noriego wzbudzał w niej takie emocje?
Przynajmniej coś będzie kolorowe w moim życiu — wymruczała Charity, kapitulując finalnie. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Przymknęła swoje oczy, zastanawiając się... Wcale długo nie musiała myśleć. Obróciła się w jego stronę. Łokieć oparła o blacie, a na dłoni swoją głowę. W jej oczach pojawiła się delikatna iskra. Miała pytanie, które mogłaby mu zadać — ładnie wyglądam, Madox? — nic jej tak nie budowało, jak komplementy. Potrzebowała ich. Na jej ustach wymalował się prowokacyjny uśmiech. Przyszedł, a nie musiał. Ona za to czekała, aż Cindy skończy się pierdolić — ubrałam się tak, by przypomnieć sobie, że jestem kobietą — by móc zapomnieć o byciu pierdolonym nieudacznikiem. W ubraniach mogła ukryć własne wątpliwości, które skrywało jej serce. Wbiła w niego mocne spojrzenie — i tak nikt do mnie nie podejdzie z takim cudeńkiem. Chyba że... duch dawnych czasów — odpowiedziała, unosząc dłoń do góry. Świecił na jej palcu pierścionek rodowy Wyatt'ów. Włożyła sobie niesforny kosmyk włosów za ucho. Przestała rozumieć, co właściwie robiła w tym momencie. Bawiła ją interakcja z Madoxem, z nikim nie była ona na tyle toksyczna niż z nim. Nawet z Galenem zgadzała się częściej.
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Popatrzył na nią z boku, Cherry się w ogóle nie zmieniała, chociaż nie, zrobiła coś z włosami, ale Madox w ogóle nie mógł rozszyfrować co. Nie zwracał na takie rzeczy jakiejś większej uwagi. A Cherry lubiła eksperymenty. Zawsze.
- Niemożliwe, za mało blichtru, w idealnym życiu Charity Marshall? - pokręcił głową, jakby rzeczywiście w to nie wierzył. Ale przecież doskonale znał to jej idealne życie, tak idealne, że taki Madox Noriega był w nim zwykłym kryminalistą i prowadził nędzny klub. Na te kolory w życiu, które dodawała sobie drinkiem, wątpliwej jakości zresztą, nie powiedział nic. Bo to też wiedział, że jej życie było po prostu stonowane... A barwy pojawiły się w nim tylko wraz z nim i wraz z nim też zniknęły. Dużo czerwieni i gorących uczuć, ale też dużo jakiegoś takiego toksycznego zielonego, który wylewał się na każdym kroku, z ich obojga. To nie było zdrowe, oboje o tym wiedzieli. Nie zdrowe też było picie tutaj razem drinka, jak gdyby nigdy nic i patrzenie sobie w oczy.
Kiedy zapytała czy ładnie wygląda, to zmierzył ją spojrzeniem, powoli mrużąc powieki, od wysokich szpilek, w górę, po nogach, które przy tej krótkiej spódniczce zdawały się nie mieć końca, spojrzał na jej sukienkę, jakby rzeczywiście ją oceniał. Robił to i musiał przyznać, że kurewsko ładnie. Jak zwykle zresztą.
- Asquerosamente... agradable - obrzydliwie... ładnie, powiedział zatrzymując czarne tęczówki na jej twarzy - przypomnieć sobie? Czyli zapomniałaś o tym? Twój facet słabo Cię pierdoli Cherry? - zapytał przechylając głowę na bok. A kiedy podniosła dłoń pokazując mu pierścionek to pokręcił głową i zacmokał.
- Ja bym się tutaj tym tak nie chwalił... Jeszcze Ci rękę upierdolą jakieś ćpuny, skarbie, bo to chyba drogi gips - uśmiechnął się do niej jakoś krzywo, ale... w zasadzie to też nawet go to bawiło. Kiedy barmanka postawiła przed nimi dwie szklanki z Cuba Libre na bazie rumu z Medellín, to od razu jedną podsunął Cherry pod nos.
- Skoro chcesz dzisiaj poczuć ducha dawnych czasów, to zacznij od drinka - zaakcentował to słowo poczuć i puścił do niej oczko, a później przysunął się do niej bliżej, tak, żeby jego łokieć stykał się z tym jej - to kto jest tym szczęściarzem Cherry? - zapytał jakby go to interesowało, chociaż tak naprawdę nie szczególnie. Może trochę... bo jednak Madox lubił wiedzieć. Wszystko.

Cherry Marshall
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Madox A. Noriega

Ostatnio jest więcej zniszczeń niż blichtru i elegancji — powiedziała ciężkim tonem, przymykając oczy. Dziecko wydawała się być jedynie kropką na i jej nieszczęścia. Odkąd wróciła z Lanzarote, miała wrażenie, że ciągnęło się za nią pasmo nieszczęść. Ucieczki, powroty, aresztowanie, ciąża i brak ciąży. Dla dwójki osób było tego stanowczo za dużo. Stąd korzystała, ile mogła, by uwolnić się od natrętnych myśli. Wystarczyło wyjść z domu, posłuchać innych ludzi, przez moment skupić się na czymś innym niż jej praca, niż samotność tkwiąca w jej apartamencie. Ucieknięcie w miejsce, które kojarzyło się jej jak najgorszy koszmar, pomieszany z czymś w rodzaju ulgi, wydawało się odpowiednie.
Uśmiechnęła się szerzej, słysząc komplement. Zawiesiła wzrok na jego oczach. Widziała, jak na nią patrzył, a ona odwzajemniała to spojrzenie. Tęskniła za nim i za lekkością życia z nim. Kochała Galena, ale duchy przeszłości zaprzątały jej głowę. Skrzywiła się, słysząc słabe pierdolenie. To mogłaby powiedzieć o Madoxie, Wyatt oferował jej wszystko, czego potrzebowała.
Dziecko straciłam, Madox — powiedziała chłodnym tonem, wypijając resztę kolorowego drinka. Przynajmniej wymiociny będą kolorowe — zamknęłam się w czterech ścianach, a podobno gdy nie pije się samemu, to nie alkoholizm — uniosła kąciki ust. W Emptiness czuła się bezpiecznie, komfortowo. Mogły tańczyć tutaj ćpuny, ale włos nie spadłby jej z głowy — co o tym myślisz? — zagadnęła, spoglądając w stronę toalet. Cholerna Cindy musiała pierdolić się akurat w takim momencie. Choć Cherry chciała wstać, to coś kazało jej wstać.
Jak wszystko co mam na sobie. Mógłbyś kupić za to pewnie jakieś tanie mieszkanie — prychnęła, kręcąc głową — a księżniczki muszą wyglądać na odpowiednim poziomie — coś za wiele osób nazywało ją w ten sposób. Gdzie książę na białym rumaku? Pewnie w swoim biurze, od którego nie odrywał oczu od spotkań, maili, telefonów. Miał mieć dla niej czas, ale rozumiała go. Będąc w jego sytuacji, zamknęłaby się na cztery spusty.
Dobrze. Dziś nie będę się z Tobą kłócić — przysunęła do siebie szkło. Rum. Stęskniła się za nim. Na wzmiankę o szczęściarzu instynktownie uniosła głowę, by spojrzeć Madoxowi w oczy — Galen Wyatt — upiła łyk. Ten alkohol smakował inaczej. Trochę jak dom, którego dawno nie miała. Przymknęła na moment oczy, zastanawiają się, co dokładnie powinna zrobić i w jaki sposób się zachować. Czuła się, jakby cofnęła się w czasie, a jednak z gracją przyznawała, nie będę twoja Madox.
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- Zawsze było więcej zniszczeń bebé - wywrócił oczami, bo tak to wyglądało. Cherry rozjebała mu najpierw auto, potem łóżko, a na koniec w ogóle całą porcelanę, która przywiózł z Kolumbii i głowę... mózg. To ostatnie najbardziej, bo jak teraz stał na przeciwko niej, to ciężko mu było stwierdzić, czy jest na tyle gorąca, że go do niej ciągnie, czy na tyle stuknięta, żeby od niej uciekać? Chyba oba, tylko, że Madox miał jakąś chora słabość do loca chica. Masochista, czy coś?
Na te jej słowa o stracie dziecka jedna jego brew skoczyła momentalnie do góry. Charity Marshall i dziecko? Jakoś mu to do siebie nie pasowało. Zupełnie, już prędzej mu pasował ten alkoholizm.
- Jak się chla do porzygu przez kilka dni z rzedu, to jest alkoholizm skarbie, a Ty który dzień z rzędu już zapijasz smutki? - jak na jego oko, specjalisty w temacie kaca, to co najmniej trzeci, ale mogła i dłużej, bo Cherry jednak umiała się odpowiednio odpierdolić. Jakby Madox jej trochę nie znał, to pomyślałby, że dopiero wypiła dwa drinki i stąd ten błysk w oku i rozchylone wargi, kiedy na niego patrzyła. No i jakby jej nie znał, to mogłaby go tym kupić.
- Księżniczki właśnie tańczą na parkiecie w The Shop, Cherry - stwierdził, a potem bez jakiegoś zawahania sięgnął do niej, żeby zacisnąć palce na jej podbródku i odwrócić ją w kierunku parkietu, zabrał rękę jeszcze muskając kciukiem linię jej żuchwy, a potem pochylił się jej do ucha, tak że jego ciepły oddech najpierw omiótł jej szyję -w Emptiness bawią się chicas calientes i dlatego tu przyszłaś - gorące dziewczyny - to słowo wypowiedział prawie muskając ustami płatek jej ucha. Rzeczywiście parkiet w Emptiness płonął, chociaż przecież było na nim zaledwie kilka par, ale ich ciała splecione w rytmie muzyki latynoskiej działały na wyobraźnię.
Kiedy stanęły przed nimi drinki, to Madox od razu wypił prawie połowę, są takie dni, że kawa po kolumbijsku nie wystarczy i dziś był jeden z nich, od jakiegoś czasu, właściwie te dni były codziennością. A to wszystko przez...
- Co kurwa? - wyrwało mu się, kiedy powiedziała o tym Galenie Wyattcie - co wy kurwa wszystkie macie do tego Galena Wyatta? - wywrócił oczami i zacisnął mocniej palce na drinku. Ostatnio to nazwisko w jego klubie padało zdecydowanie zbyt często. Nie znał gościa, a tak jakby znał go doskonale.

Cherry Marshall
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Madox A. Noriega

Tamte z Tobą były ekscytujące — odparła miękkim tonem, wracając do ich wspólnych kłótni, które zawsze kończyły się w ten sam sposób. Łóżku. Miejsce pełne uniesień, głośnych westchnięć, a wcześniej odgłos kłótni, przewalanych mebli, tłuczonego szkła. Tak jakby byli dla dwoma płomieniami, które grały ze sobą o dominację. Kto wygra? Przy nim obawiała się być zdominowaną. Co by z niej zostało, gdyby ktoś tak prosty by to zrobił? Przestałaby być Charity Marshall — tamte zgliszcza mi się podobały — dodała finalnie, spoglądając badawczo na jego twarz. Niszczyli siebie nawzajem. W trakcie zbyt głośnych kłótni, wyzwisk. To wtedy Elliott musiał ją zbierać. Układać na nowo, by mogła stać się silniejsza. Wtedy obiecała sobie jedno, nigdy nie będzie pod władzą mężczyzny. Szkoda, że złamała swoją obietnicę.
Pierwszy Madox — bo miała dwudniową przerwę od alkoholizowania się — żal Ci się mnie zrobiło, że jeszcze siedzisz przy mnie... a może się stęskniłeś? — spytała, a jej wzrok utkwił w nim. Naprawdę tak niewiele ją cenił? Potrafiła zrobić sobie przerwę, gdy była ona konieczna. Dla niej była czymś namacalnym. Zamiast siedzieć w apartamencie w samotności, próbowała spędzać czas z innymi. Dzisiaj faktycznie była po dwóch drinkach. Próbowała się ogarnąć. Zaczęła powoli otwierać laptopa i odpisywać inwestorom. Choć były też takie dni jak ten, gdy wychodziła ze znajomymi, by móc zapomnieć. Cieszyć się, wpatrując się w ciemne oczy Madoxa. Zupełnie inne niż te Galena.
Nie musisz mnie tak dotykać Madox — mruknęła, wpatrując się w parkiet. Kiedyś miałaby do niego słabość. Do tego dotyku, muśnięcia jej żuchwy, jego oddechu na jej skórze. Przełknęła nerwowo ślinę, czując go zdecydowanie zbyt blisko — jak chcesz mnie zabrać na parkiet, to wystarczy poprosić — skwitowała krótko, wracając spojrzeniem do jego twarzy. Kiedyś może pozwoliłaby sobie na dotknięcie go. Ta bliskość jej wystarczała, by móc się z nim nie pokłócić. Ewentualnie by znaleźć się na parkiecie. Może sama by go tam pociągnęła, gdyby nie jego kolejne słowa.
Co to znaczy... wszystkie? — spytała, wbijając w niego twardy wzrok. Ten który nie znosił sprzeciwu, ten którym zaczynała każdą możliwą kłótnię. Czuła, jakby właśnie jakaś żyłka jej pękła, bo... czy on miał inną? — powiedz mi wszystko — powiedziała krótko Charity, spoglądając badawczo na Madoxa. Teraz już nie wiedziała, kogo tak naprawdę chciała rozszarpać. Choć Galen byłby zdecydowanie pierwszy.
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- Nie wiem, dużo było po nich sprzątania Cherry - mruknął, ale się uśmiechnął. Miał bardzo mieszane uczucia do ich relacji, z jednej strony na wskroś ekscytująca i przyjemna, z drugiej toksyczna do porzygu, męczyła go. A i tak go do siebie ciągnęła. Teraz też go przyciągała, chociaż na zapleczu czekało go jeszcze trochę roboty. To zamiast się zmyć pił z nią drinka, patrzył jej w oczy i w myslach ściągał z niej tę sukienkę.
Trochę nie chciało mu się wierzyć, że to jej pierwszy dzień picia, ale nie zamierzał się z nią o to kłócić, nie jego sprawa, nie był jej ojcem, facetem, ani nawet przyjacielem. Duchem przeszłości, to chyba rzeczywiście najtrafniej opisywało ich relację.
- Żal? Charity Marshall, którą znałem była jebnięta, ale nigdy żałosna, nie zmieniaj tego skarbie - znowu na nią zerknął z ukosa. Sam nie wiedział czy się za nią stęsknił, z jednej strony przywoływała jakieś wspomnienia, niektóre nawet miłe, z drugiej kiedy się rozstali z tym hukiem w tle, to potem pewnie oboje odetchnęli pełną piersią.
- Tęskniłem - stwierdził w końcu, mógł powiedzieć, że nie, ale by kłamał, a ją jakoś najrzadziej kłamał. Bolesna prawda prosto w oczy, taka była ich relacja, jakby... lubili się ranić?
- Chciałem Cię zabrać na górę - mruknął w odpowiedzi na jej słowa o parkiecie, chociaż zatańczyć też by z nią mógł, kiedyś to robili, wychodziło im to nieźle. Spojrzenie utkwił w jej oczach, jakby czekał na reakcję, ale kiedy zapytała o te wszystkie, to wywrócił oczami i zrobił krok w tył.
Ups, że też Madox nie umie trzymać języka za zębami, jaki z niego nieostrożny informator...
- Może coś tam wiem słodka Cherry - zaczął z jakimś takim uśmieszkiem. Teraz jak rybka połknęła haczyk, to troszkę się z nią pobawi. Jak kot, który schwytał myszkę, póki jej nie zamęczy.
- Ale przecież informacje kosztują... - znowu się do niej przesunął i podniósł swojego drinka. Był ciekawy ile gotowa będzie zapłacić Charity Marshall, żeby wyciągnąć od niego jakieś informacje na temat swojego narzeczonego. A przecież nie miał nic szczególnego... a może miał? Pilar mu się tak ładnie ze wszystkiego wyspowiadała. Ciekawe czy w ogóle wiedziała o narzeczonej Wyatta, słodkiej Cherry.
Kobiety.
Galen Wyatt chyba mu za to nie podziękuje.

Cherry Marshall
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Madox A. Noriega

Wywróciła teatralnie oczyma, tak jakby to on sprzątał. Przy pewnym poziomie bałaganu, Cherry zamawiała firmę sprzątającą. Gdy była z Madoxem z jedną z nich, była w stałym kontakcie.. Jeden telefon i dodatkowa gotówka leciała dla nich jak prezenty w trakcie gwiazdki. Momentami tęskniła za Noriega. Wydawało się jej to naturalne, naprawdę darzyła go uczuciem, ale wtedy... bała się sprzeciwić się ojcu.
Ta Cherry — pokazała mu na siebie palcem — nie ma siły na bycie jebniętą i walkę. Chciałabym zaznać spokojnego życia — wymruczała Marshall. Miała już kompletnie dosyć każdego, kto chociażby przez krótką chwilę ją otaczał. Serce ją bolało, gdy widziała smutnego Galena. Albo gdy wracała wspomnieniami do momentu, w którym był on zamknięty w areszcie. Wtedy miała ochotę na walkę, ale odkąd straciła dziecko... dziecko niechciane. Cherry nigdy nie chciała ciąży, pieluch, ani tym bardziej niemowlęcia, a przebywanie z Wyatt'em zmieniało ją.
Może nawet na lepszą?
Dlatego nie miała siły na walkę, jeśli nie chodziło o ich związek... nie miała siły walczyć o samą siebie, o normalność do której musiałaby wrócić.
Już nie myślała o Madoxie. Tak przynajmniej sądziła, ale odkąd Cindy siedziała w tej toalecie, a nawet teraz zmieniła zdanie. Na jej twarzy wymalowało się zadowolenie, uniosła oba kąciki ust. Też za nim tęskniła. Mogli się cały czas kłócić, ale te dobre, krótkie momenty, były magnetycznie silne.
To zabierz — powiedziała finalnie, choć czuła, że nie powinna. Po co miała wchodzić z nim na górę? Po co pić z nim rum? Zawsze to kończyło się w ten sam sposób. Tylko teraz miała mężczyznę, na którym jej zależało jak na nikim innym.
Teraz to się wzburzyła. Właśnie tego może potrzebowała... znalezienia wroga? Wszystkie o nim mówiły. Nie wiedziała, kto się za tym krył, ale musiała się dowiedziec.
Madox, weź nie rób ze mnie idiotki — powiedziała twardym głosem — co chcesz za te informacje? Dla niektórych ludzi, jestem w stanie się bardzo poświęcić — i nawet nie szukała żadnych wymówek. Wszystko w granicy rozsądku. Wzbudził w niej zainteresowanie, a to było coś, co było jej największą słabością.
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Madox czasem sprzątał, bo on żadnej pracy się nie bał, a nawet pobrudzić rączek, zdarzało się, że łapał za mopa, albo mył szklanki, albo ścierał z posadzki krew. Trzeba sobie jakoś radzić, prawda?
Na te jej słowa o spokojnym życiu strzelił oczami i aż westchnął.
- Charity bebé spokojne życie jest nudne, po co to komu? - zapytał i przysunął się znowu do niej, tak, że ich biodra się zetknęły, kiedy stali przy ladzie opierając się o nią, a później sięgnął ręką do jej piersi, a tak właściwie to nie piersi, a serca - jeszcze kiedy masz takie corazon caliente - gorące serce - to po co Ci spokój? - on zupełnie tego nie rozumiał. Spokój kojarzył mu się z jakimś staniem w miejscu, z czymś nudnym, czymś nie rozwijającym zupełnie. Ale Madox takie właśnie miał corazon caliente, on nie lubił spokoju. Właściwie nawet nigdy go nie doświadczał, ale tez nie łaknął go wcale. Nie wyobrażał sobie jakiegoś miłego, spokojnego życia. Z nikim, ani z nią, ani z żadną inną.
Ten jej uśmiech też przywoływał jakieś wspomnienia, może te lepsze, te kiedy się nie kłócili, potrafili porozmawiać, ale na pewno nie te spokojne, bo tych nie uświadczysz z Madoxem. Jego życie po prostu nie było spokojne, nie miało takiego pierwiastka, zawieszone gdzieś miedzy półświatkiem, a informacjami, które dostarczał policji. Ciągła gra...
I teraz też chciał pograć z Cherry w taką grę.
- To chodź - powiedział i już miał ją załapać za rękę i poprowadzić po tych metalowych schodach na górę, prosto do jego biura, ale na jej kolejne słowa tylko strzelił znowu oczami. Wypuścił powietrze z płuc i tym razem to chwycił ją za łokieć, tak, żeby oprzeć ją plecami o bar, a sam stanął przed nią.
- Cherry, no to pokaż mi jak bardzo jesteś w stanie się poświęcić dla Galena Wyatta - mruknął pochylając się nad nią, jedna jego ręką wylądowała na barze po jej jednej stronie, druga po drugiej. Cherry już nie miała chyba ucieczki.
Pochylił głowę nad jej szyją, żeby wciągnąć w płuca znajomy, mocny zapach jej perfum.
- Ciebie chcę Cherry, wyraziłem się dość jasno? - podniósł spojrzenie na jej oczy, a później na jej lekko rozchylone wargi. Nawet nie zaczekał na jakąś odpowiedź, tylko wpił się w jej pełne usta, mocno, stanowczo, tak, jak całował ją kiedyś. Dawno temu.

Cherry Marshall
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Madox A. Noriega

Ja lubię — ale właściwie dopiero odkrywała ten cały spokój. Próbowała go skosztować z Galenem. Odkrywała go na nowo przy nim. On, ona, ich dom na przedmieściach. Koko biegająca wraz z Leo po ogrodzie. Prosta, krótka wizja, którą chciała skosztować, spróbować każdego kęska — bo spokój może dać mi finalnie szczęście — stwierdziła finalnie, wbijając w niego wzrok. Znała jego podejście do życia, jego zachowanie, jego życie. Kiedyś Charity chciała tego samego. Skoku adrenaliny, gdy inwestor składał podpis pod umową, a teraz? Marzyła się jej rodzina, bajeczny ślub — wiem, że tego nie zrozumiesz, ale... czułam się szczęśliwa, pierwszy raz od dawna — kiedyś w ten sposób myślała o pracy. Zostaniu prezesem. Tylko pojawił się w jej świecie ten cholerny król dupków. Życie z Eliottem byłoby spokojniejsze, bardziej stonowane. Za to nigdy nie odkryłaby własnego marzenia. O szczęśliwej rodzinie, dziecku i tym domku z ogródkiem. Już zaczęła szukać odpowiedniej działki dla nich, by byli blisko firm, a jednak w zaciszu, by po pogodzeniu się mogli oglądać gwiazdy i prawdę o nich mówić dziecku.
Życie z Madoxem było skomplikowane. Rozdzielił się, dopiero ojciec Charity stawiając wymagania. Pogodziła się z tym, może nawet dalej coś ją ciągnęło w jego stronę. Może gdyby nie spotkała Galena, na nowo mogłaby się z nim połączyć. Coś głębszego.
Jednak te dwa drinki ją trafiły. Nawet nie zauważyła, kiedy Madox ją obracał.
Madox... — tyle zdążyła powiedzieć, zanim jego bliskość ją zamroczyła. Zapach znajomych perfum, jego bliskość to wszystko ją przytłaczało. Stęskniła się za nią. Może na moment by się zapomniała. Tylko nie spodziewała się tego pocałunku. Nie tak szybko, nie gdy była jeszcze trzeźwa. Odepchnęła go od siebie. Może by uciekła, gdyby tylko mogła. Jakby jej całe ciało zareagowało, strajkowało całą sobą, że chciało jedynego mężczyznę. Galena Wyatta. To go potrzebowała, a nie Madoxa.
Nie — powiedziała słabym głosem, który jeszcze odrobinę się wahał. Madox był, stał przy niej i chciał dać jej odrobinę bliskości. Tej, której tak bardzo teraz łaknęła, a ona i tak upierdliwie myślała jedynie o Galenie — jestem jego Madox, zrozum to — twardy ton, surowe spojrzenie, jakby miała właśnie rozpocząć kłótnie — jego, nie twoja. Nie chcę informacji w ten sposób — nie odda mu siebie dla informacji. Może wyłoży kawę na ławę Galenowi, powie o wszystkim o całym wieczorze. Jak Cindy poszła się pierdolić po wybraniu klubu, jak spotkała byłego, jak starała się wygrać z potrzeba bliskości...
Bo kurwa naprawdę go kochała i nie wyobrażała sobie innego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”