- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiniepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiniepostaćautor
Charity Marshall którą znał była naprawdę zadowolona, gdy z uniesioną głową szła przez swoją firmę, gdy walczyła o kolejne kontrakty i zakładała spódniczkę ledwo zakrywająca tyłek tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę wszystkich, wtedy była sobą. Dzisiaj tak nie do końca.
- Taka szczęśliwa, że przyszłaś się do klubu upić z przyjaciółką? - znowu wywrócił oczami - to szczęście to jest ten spokój, czy kolejny drink Cherry? Sama siebie oszukujesz - nie wyglądała na szczęśliwą, raczej na zgaszoną, przybitą, jakby rzeczywiście przyszła tu się zabawiać, szukać szczęścia.
W Emptiness nikt nie szuka przecież spokoju.
Te dwie rzeczy nie szły ze sobą w parze, zdecydowanie nie. Głośny klub i stoicyzm.
Kiedy go odepchnęła to zrobił do tyłu krok, ale wcale nie zabrał ręki, skrzywił się tylko delikatnie.
- Przecież tego chciałaś Cherry, iść ze mną na górę i się pieprzyć i poczuć się przez chwilę jak prawdziwa kobieta, piękna, gorąca, po to tutaj przyszłaś - przesunął się tak, że jego kolano znalazło się między jej nogami, nie odsunął się nawet na milimetr, kiedy to mówiła, że jest jego, nie Madoxa, Galena Wyatta. Wywrócił znowu oczami odchylając głowę nieco do tyłu.
- Tylko ciekawe Cherry, czy on jest tak Twój, jak Ty jego? Nie ciekawi Cię to? - jeszcze raz spojrzał jej w oczy, jeszcze raz pochylił nad jej ramieniem, żeby złapać w płuca zapach perfum, a później zabrał rękę i się odsunął.
Oparł się jeszcze obok niej o ladę, sięgnął po tego swojego drinka i wypił go do końca. Zerknął na zegarek, pewnie nie tak drogi jak Galena Wyatta, ale wciąż taki z wyższej półki.
- Późno się zrobiło, grzeczne dziewczynki już powinny wracać do domu Cherry, do swojego księcia z bajki, bo pewnie taki jest, co? - zerknął na nią z ukosa, a później odepchnął się od lady, już miał iść na górę, ale zatrzymał się może dwa kroki od niej i odwrócił - niegrzeczne mogą jeszcze trochę się pobawić, jak Twoja koleżanka, znasz drogę Cherry - puścił do niej oczko, a później to ruszył w kierunku tych metalowych schodów na górę prowadzących do jego gabinetu, z którego miał widok na cały klub.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Cherry zmieniła się. Te półtora miesiąca było najbardziej intensywnym czasem w jej życiu. Bywały momenty, w których tęskniła za sobą. Tą silną kobietą, która wygrywa kłótnię z każdym mężczyzną. Chodzi w wielkich szpilkach z błyskiem w oku. Tak, brakowało jej samej siebie. Tej kobiety, która kokietuje innych, ale zawsze trzyma się na odpowiednią odległość. Tylko pierdolony Galen Wyatt wszystko zmienił. Chciała móc być z nim szczęśliwa. Kłócić się o pierdoły. Najmniejsze, ale nigdy w takim stopniu, w jakim robiła to z Madoxem.
— A czy do klubu nie chodzi się po to? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi. Dla niej wyjścia z przyjaciółką pierdolącą się w toalecie, było normalne. Tylko w standardowych warunkach odpisywałaby właśnie na maile firmowe, a teraz? Siedziała obok swojego byłego, którego miała ochotę znienawidzić całą sobą. — szukasz dziury w całym Madox. Dziś mogę szukać szczęścia w drinku, ale to nie oznacza, że nie wolę spokoju z Koko — wszyscy szukali. Noriega nie był jedynym. Matka Galena, Elliott, a nawet momentami ona sama. Chciała czuć się szczęśliwa, ale ta cała sytuacja zaczynała ją przytłaczać.
— Wiesz co Madox, problem w tym, że przy Tobie nigdy nie poczułam się kobietą i nie mogłam się odsłonić, bo cały czas walczyliśmy — było intensywnie, gorąco, ale nigdy nie była w stanie mu się całkowicie oddać. Zdradzał jej zaufanie. Wykorzystywał jej słowa, wyzywał, a gdy nadchodziła odpowiednia chwila, wybuchał. Tak jak teraz. Wpatrywała się w niego intensywnym wzrokiem, tym pełnym obrzydzenia. Może gdyby... była bardziej pijana.
Tylko on znowu grał.
— Ciekawi — ostatni raz wbiła w niego wzrok — ale nie sprzedam się za informacje — wypuściła powietrze z płuc, kiedy tylko się odsunął — nie w ten sposób — skoro zasiał w niej wątpliwości, to... będzie musiała skonfrontować je z Galenem. Na pewno nie zachowa się w ten sposób co on. Nie odda mu się, miał za małego, by móc ją w ogóle zadowolić.
— Jest, żebyś kurwa wiedział, że jest — mruknęła, stojąc jeszcze w miejscu — do zobaczenia Madox — nie miała zamiaru czekać na Cindy. Niech się rucha, ile wlezie. Prędzej ona zwymiotuje na samą myśl, że znowu zobaczy Noriega. Wolała wyjść, ochłonąć, zbyt dużo myśli krążyło po jej głowie.
z/t x 2

