ODPOWIEDZ
35 y/o, 189 cm
Catching bad guys for Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Want to see what I turn into at midnight?
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

#2

Nocne koczowanie pod domem Darcy, a potem praca od rana do wieczora na komisariacie albo w terenie odbijało się nieco na jego koncentracji. Literki na ekranie skakały mu przed oczami jak pchły i kompletnie nie kodował tego, co mówili współpracownicy. Poza tym był po prostu cholernie zmęczony. Wczoraj o mały włos nie zasnął na stojąco przy automacie do kawy, a dziś niepozorne pięć minut drzemki zamieniło się w głośne chrapanie przy biurku na tzw. popielniczkę. Koledzy obudzili go dopiero po tym, jak zdążyli zrobić sobie z nim profesjonalną sesję zdjęciową.
Co prawda, początkowo udało mu się namówić tych, którym wyświadczył kiedyś jakąś przysługę, żeby też obserwowali dom jego byłej, niedoszłej (niepotrzebne skreślić), ale każdy miał swoje życie i problemy i nie mogli wiecznie przesiadywać pod domem Bowman. Zresztą było raczej mało prawdopodobne, żeby ktoś włamał się ponownie w tak krótkim odstępie czasu. Mimo wszystko wolał mieć ją na oku. A czuł się jeszcze lepiej, gdy robił to osobiście.
W końcu wpadł na sprytny plan. Potrzebował zmiennika. Długo zastanawiał się, kogo mógłby poprosić o przysługę, aż wreszcie wybór padł na Milesa. Może i Waits spełniał swoje małe marzenie o byciu kowbojem (bo kto inny trafiałby do departamentu konnego?), ale poza tym był w porządku. Miły, uczynny, zawsze mówił „dzień dobry”. A co najważniejsze, był dobrym kumplem, któremu można było zaufać.
Dobra, Twilight Sparkle, zaczynamy… – powiedział, parkując w niczym niewyróżniającej się uliczce Don Mills.
Czy nazwał Milesa jak jedną z postaci z My Little Pony? O tak. To, że dział śledczych odrobinę nabijał się z departamentu Milesa, nie było żadną tajemnicą. Gorzej mieli tylko ci, którzy patrolowali ulice Toronto na rowerach – bo to już zakrawało na profanację zawodu gliniarza.
Widzisz ten dom? – tu wskazał na okazały budynek po drugiej stronie. – Nikt nie może się do niego zbliżyć. Nawet kurwa spróbować nadepnąć na trawnik, rozumiesz? Bierzesz pierwszą zmianę. Obudź mnie za dwie godziny – rzucił i oparł głowę o zagłówek, zamykając oczy.
Aha – odwrócił się jeszcze raz w jego stronę, jakby mu się coś przypomniało. – I dzięki, stary – dodał.
Czy podkolorował nieco tę całą historię, by namówić Milesa na udział w jego małym „projekcie”? I to jak! Nawciskał mu takich kitów o tajnej misji rodem z MI6, ze przez chwilę aż sam uwierzył, że to będzie zajebista nocka. Zaproponował wszystko co mogło sie Milesowi spodobać. Praca pod przykrywką? Dobre żarcie? Piękne kobiety? Czochranie kucyków?
Cóż. Może i ta niesamowita akcja ograniczała sie jedynie do pilnowania domu Darcy, ale skoczyli po drodze na hamburgery, więc tak jakby punkt z wypasionym żarciem można odhaczyć.

Miles W. Waits
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- sześć -




Czy Miles tęsknił za swoim koniem, kiedy siedział na posterunku i przeżuwał jabłko, które sobie kupił po drodze do nowej (chwilowej) komendy? Oczywiście, bo nawet kupiła dwa jabłka, jedno dla swojego czterokopytnego przyjaciela, którego zamierzał odwiedzić po zmianie. Bo Miles był koniarą, może nie taką, która używa kija od miotły udając, że jest na zawodach, ale jednak konie go uspokajały, a tutaj na komisariacie nikt nie wydawał się spokojny, wszyscy tylko przerzucali się tymi dokumentami, sprawami, wyzwaniami. Aż w pewnym momencie zgłupiał i zastanawiał się z kim on właściwie prowadzi to śledztwo Wyatta i trupów w kontenerach. No tak, z Pilar. Tylko, że Pilar akurat nie było w robocie, Waits doskonale wiedział, gdzie ona jest i krył ją przed komendantem. Najpierw powiedział, że jest w dokach, a później, że dostała biegunki, bo w dokach zjadła jakieś stare frytki z rybą. Wszystko pięknie się kleiło, a komendant nie chciał rozmawiać o rozwolnieniu ich wspólnej koleżanki.
Kiedy Blaine zaproponował mu akcję w terenie zgodził się od razu, właściwie nawet nie musiał go niczym przekupywać, bo Miles chciał się stąd wyrwać, a przede wszystkim chciał się zająć czymś, żeby nie myśleć co też wyprawia jego partnerka w śledztwie.
Burgery po drodze kupiły go dodatkowo, teraz to Miles pewnie poszedłby za Harvettem na koniec świata, albo jeszcze dalej! Od pączków Waits wolał właśnie burgerki.
- Twilight Co? - zapytał unosząc jedną brew, wiedza Milesa na temat kucyków kończyła się... Właściwie nie miał jej wcale, nawet pewnie nie wiedział, że te małe koniki to są jakieś kucyki Pony, jaki jest koń każdy widzi, koń to koń.
Wbił spojrzenie niebieskich tęczówek w ten dom.
- To tam mieszka ten świadek? - bo Miles sobie trochę dołożył i z tej całej akcji to w jego głowie wyszło ochranianie własną piersią jakiegoś świadka koronnego, czy coś w ten deseń. A na pewno jakaś bardzo ważna misja, a nie stalkowanie byłej.
- A ten samochód na podjeździe? - zapytał, bo jeśli nie był tego? Tej? Świadka, to trochę przeszkadzał - czyj to jest w ogóle dom? - zapytał jeszcze zerkając na kumpla, ale włączył już stoper na zegarku, żeby leciał mu już czas. Nagle słowo świadek zaczęło mu być niewystarczające, po prostu... ciekawość wzięła górę.
- No i w ogóle, co to za sprawa? - pod przykrywką, z dobrym żarciem i pięknymi kobietami - no i kogo my tutaj udajemy? - może i Miles był trochę naiwny, ale w tej chwili potrzebował informacji. W końcu, żeby wykonać zadanie, czyli w tym przypadku obserwację, to musiał cokolwiek wiedzieć, a nie siedź i patrz.

Blaine Harvett
35 y/o, 189 cm
Catching bad guys for Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Want to see what I turn into at midnight?
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Sparkle – powtórzył, po czym pokręcił głową – Nie ważne. – Machnął ręką.
Przecież nie będzie mu tłumaczył tego dzieła kinematografii o przyjaźni kucyków. Nie żeby oglądał… Czasami tylko zerknął, kiedy akurat młodsza siostra miała władzę nad pilotem. Ekhm.
Jaki świa…? A, no tak, tak… – rzucił, nie wyprowadzając Milesa z błędu.
Nawet lepiej, że ułożył sobie jakąś historyjkę ze świadkiem koronnym. Harvett przecież nie mógł mu powiedzieć, że obserwują dom jego ex, której nazwisko nie raz przewijało się w policyjnych kartotekach. Dodatkowo wdowy po TYM Danielu (piszę TYM, bo chłop nie ma jeszcze nazwiska. Umarł i się nie doczekał. Smutek), grubej rybie półświatka, na którego policja polowała od lat, aż wreszcie ktoś ich wyręczył i go kropnął. I nie, nie był to Blaine. Niestety.
Tak czy inaczej, można się domyślić, że znajomość z Bowman nie jest informacją, którą rzucał na prawo i lewo. Kontakty z nią to przecież konflikt interesów, który mógłby przekreślić jego karierę w policji. Stąd też ściśle tajna misja.
Ponownie oparł wygodnie głowę, zamknął oczy i… Miles zapytał go o samochód.
Nosz k… Blaine westchnął, słysząc, jak Waits zaktywował się niczym Sherlock Holmes i zaczął go bombardować pytaniami. Wiedział, że musi mu coś dać. W przeciwnym razie wcale nie zmruży oka.
Darcy Bowman? – powiedział w zamyśleniu, bo chyba wpadł na genialne rozwiązanie. Odchrząknął pospiesznie. – Darcy Bowman – rzucił już pewnym siebie tonem.
Nie wiedział, czy Miles o niej w ogóle słyszał, ale stwierdził, że kłamanie w tej kwestii ma dość krótkie nogi. Wrzucenie adresu w policyjną bazę danych mogło bardzo szybko zweryfikować podane przez niego nazwisko. Zresztą Miles był dobrym kumplem, więc nie miał zamiaru robić z niego idioty. Jeszcze bardziej niż dotychczas.
Po śmierci męża przejęła klub The Fifth. Ten sam, do którego nie możemy się dobrać. Nie masz pojęcia, jakie szczury zaczęły wyłazić na powierzchnię, żeby tylko go odkupić i poszerzyć wpływy… Mam zamiar parę z nich wyłapać. Ale żeby doszło do transakcji, nasza przynęta – wskazał podbródkiem dom Darcy – musi do niej dożyć, a już dostała kilka pogróżek od… potencjalnych kupców – wyjaśnił, dając mu tyle, ile mógł. Ani słowa o prywatnych powiązaniach i tym, że miał w dupie gangsterów i ten cały klub, a liczyło się tylko bezpieczeństwo Darcy. Chociaż gdyby faktycznie jakiś szczur napatoczyłby mu się pod nogi, z ogromną satysfakcją by go rozdeptał.
A kogo udajemy? – rozejrzał się po wnętrzu czarnego Chevroleta Caprice, którego "pożyczył" z policyjnego parkingu. Odholowano go już miesiąc temu, a właściciel nadal się nie zgłosił, więc raczej tej nocy również nie był mu potrzebny. Zresztą szkoda, żeby taka legenda gniła na parkingu. Zastój to śmierć dla samochodu.
Nie wiem, kurwa, raczej nie wyglądamy jakbyśmy przywieźli pizzę – przyznał i zanim Miles zdążył wyśmiać jego rozumienie pracy „pod przykrywką”, dodał: – I nie mówiłem, że mój plan nie ma dziur! Po prostu siedzimy cicho, udajemy, że nas tu nie ma. I obserwujemy. – Rzucił, po czym sam zamknął oczy, ale cholera… coś nie mógł spać. Powiercił się trochę na miejscu, po czym westchnął i chwycił kierownice. Miał ochotę na jakąś gumę do żucia, czy innego miętusa. Niewiele myśląc nachylił się do schowka przy siedzeniu pasażera i zaczął macać jego wnętrze. Natrafił na jakiś pakunek. Wyciągnął go marszcząc brwi.
- Zaraz mnie popierdoli... - mruknął gapiąc się na dwukilogramową paczkę... kokainy? Japp, to zdecydowanie kokaina. Na dodatek cała w odciskach palców Harvetta.


Miles W. Waits
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Trochę go ciekawiło co to jest ten Sparkle coś tam, brzmiało podejrzanie, jak ksywka jakiejś prostytutki, albo postać z bajki dla czterolatków, ciężko stwierdzić, ale kiedy Blaine machnął ręką to postanowił nie ciągnąc tematu. Uniósł jedną brew na to pytanie o świadka, może i Miles był naiwniakiem, ale nie był głupi. No dobra, trochę był, ale miewał przebłyski intelektu właśnie niczym Sherlock Holmes, albo Inspektor Clouseau, bardziej ten drugi.
Pozwolił Harvettowi zamknąć na dziesięć sekund oczy, bo był dobrym kolegą, zanim znowu się odezwał.
- Darcy Bowman? - powtórzył po nim, są takie nazwiska, które po prostu w Toronto są dość znane i Bowman było jednym z nich. Miles musiałby żyć pod kamieniem, żeby o niej nie słyszał. A od rozwodu żył tylko w jakiejś zapyziałej kamieniczce, więc nie jest tak źle.
Podrapał się po karku.
- No i myślisz, że ta Bowman to nie ma swojego za uszami, jak ona jest byłą żoną TEGO Daniela, jak mu tam? Nieważne - zapytał, ale na to nazwisko machnął ręką, już samo imię Danielll jest jakieś śliskie, bo Miles to trochę tak postrzegał świat, że jak ktoś miał powiązania z półświatkiem, to pewnie w tym siedział i wrzucał ich do jednego worka. Więc Darcy Bowman wdowa po Danielu równie dobrze mogła grać poszkodowaną, a tak naprawdę robić interesy z półświatkiem pod przykrywką swojego klubu? No mogła przecież.
- Co to za pogróżki? - Waits był nieustępliwy. No ale skoro już tu siedzieli i robili obserwacje, to może trochę powinien na ten temat wiedzieć, czy to bardziej pogróżki w stylu, poprzebijam ci opony, czy znajdziesz głowę swojego konia w łóżku, od razu wiadomo na co zwracać uwagę, na kogoś z nożem, czy na kogoś z głową konia.
- W latach osiemdziesiątych psy jeździły takimi wozami - stwierdził Miles, bo miał w domu jeszcze taki zabawkowy samochód policyjny, właśnie tego Cheviego - albo alfonsi - tym czarnym, to pewnie ci drudzy, w ogóle tapicerka była jakaś brudna, a kanapa z tyłu wyglądała jakby ktoś tam umarł. No ale Miles już nie chciał zrzędzić. Wbił spojrzenie w szybę obserwując auto na podjeździe, ale kiedy Blaine się tak nad nim pochylił to odchylił się do tyłu.
- Stary, trzeba było mówić to bym ci podał... - wbił wzrok w ten pakunek - koks? - momentalnie jego obie brwi uniosły się ku górze. Wystarczyłaby kawa. Ale dwa kilo? To ile oni mieli tutaj siedzieć?
- Co chcesz z tym zrobić? - może głupie pytanie, heh, ale w sumie opcji było dużo, no i Waits sobie pomyślał, że Blaine musiał to tutaj wziąć w jakimś celu, bo przecież nie wpadł na to, że to przypadkowe auto i przypadkowa paczka z kokainą.

Blaine Harvett
35 y/o, 189 cm
Catching bad guys for Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Want to see what I turn into at midnight?
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Ona akurat jest czysta – odpowiedział szybko, choć może zabrzmiało to dziwnie, skoro była właścicielką szemranego interesu.
Blaine jednak wierzył w nią bezgranicznie. Ba! Dałby sobie nawet odciąć za nią rękę! I możliwe, że prędzej czy później skończy jako inwalida bez kończyny. Cóż, był głupi, ślepy i… zakochany? Pozostało jedynie mieć nadzieję, że dziewczyna naprawdę nie jest w nic uwikłana i nie wykorzystuje Harvetta.
Na pytanie o pogróżki zacisnął zęby, aż rozbolała go szczęka. Tak naprawdę niewiele wiedział. Darcy nie chciała mu zdradzać szczegółów, jakby myślała, że sama sobie ze wszystkim poradzi. Wiedział tylko o włamaniu, bo wtedy w panice do niego zadzwoniła.
Standard. Włamanie, podpalenie, otrucie kota… – podkoloryzował, choć nie miał pojęcia, czy Darcy kiedykolwiek miała kota, po czym spojrzał na ciemny dom. Zastanawiał się, czy była w środku.

Całkiem możliwe, że auto należało wcześniej do alfonsa. Brudna tapicerka? Ba, nawet podsufitka miała jakieś dziwne żółte plamy. Blaine nie robił przecież rekonesansu, kiedy pożyczał furę z policyjnego parkingu. Z zewnątrz wyglądała świetnie. Zresztą prawdopodobnie nikt nie wpadł na pomysł, by sprawdzić to auto, skoro praktycznie na samym wierzchu leżały narkotyki, i to o wartości kilkunastu tysięcy dolarów. Nic dziwnego też, że właściciel nie zgłosił się po odbiór samochodu.
Blaine poczuł, jak w gardle robi mu się sucho. Znowu wdepnął i siedział po szyję w jakimś narkotykowym gównie. A przecież to nie jego wydział! Łypnął na Milesa, który zapytał, co chce z tym robić. Pewnie myślał, że to część planu. Ale w jakim posranym scenariuszu potrzebne by im było dwa kilo czystej kokainy?
Eeee… – wydusił Blaine, zawieszając wzrok na podejrzanym pakunku. – Staraj się niczego nie dotykać… – powiedział powoli, odkładając narkotyki na swoje miejsce i zatrzasnął schowek, jakby dzięki temu mógł pozbyć się problemu.
Potarł kark, spojrzał na Milesa i westchnął ciężko.
Chyba skontaminowaliśmy miejsce przestępstwa – dodał i rozejrzał się z obrzydzeniem po samochodzie. Celowo użył liczby mnogiej, bo Harvett lubił się dzielić – zwłaszcza odpowiedzialnością. Poza tym w razie czego szef będzie miał do opieprzenia dwóch, nie jednego, a w kupie zawsze raźniej!

Miles W. Waits
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Miles ściągnął brwi, bo sobie wyobrażał jak czysta może być żona jakiegoś tam Daniela grubej ryby półświatka, ale postanowił nie drążyć tematu. Blaine jakoś dziwnie to powiedział, więc mu uwierzył. Tak jak w ogóle wierzył mu w każde jedno słowo, łykał wszystko jak pelikan, bo Waits to był jednak naiwny.
- Kota? - zapytał, bo włamanie to jeszcze mógł zrozumieć, jakieś podpalenie też, ale otrucie kota? To już musiał zrobić jakiś zwyrodnialec, albo psychol. Aż nagle jakoś bardziej intensywnie zerknął na ten budynek, bo co jeśli ten DEGENERAT gdzieś się tam czai?

Miles pociągnął nosem, nie dość że auto było zasyfione, to w powietrzu unosił się zapach jakiś środków, jakby domestosa, którym ktoś bardzo intensywnie starał się wytrzeć krew z tylnej kanapy. Z marnym skutkiem, teraz miała kolor... sraczki?
Waits obejrzał się tylko przez ramię, ale w końcu spojrzenie wbił w kumpla i w te narkotyki. Było tak dużo opcji, że Miles nie wiedział od czego zacząć. Może chciał je podrzucić Darcy? Albo temu gościowi od zabijania kotów? Albo może chciał je wymienić na jakieś informacje... Tylko było ich za dużo. Mogli też je gdzieś ukryć, albo odpakować, albo sprzedać.
Nie no, Miles nie wiedział co Blaine chce z nimi zrobić, dlatego zapytał.
Na słowa przyjaciela otworzył usta. Zajebiście. Szkoda tylko, że jak tutaj wsiadł to wymacał wszystko dookoła, radio, lusterka, brudną deskę rozdzielczą i każdą jedna wajchę do ustalania wysokości i głębokości siedzenia, bo się tutaj po prostu nie mieścił.
- Skonta... co? - bo Miles to jednak nie znał takich mądrych słów, a jak ktoś go znał, to wiedział, że lepiej mu powiedzieć, że zanieczyścili. Waits był poczciwy, ale nie za inteligentny.
Rozejrzał się po samochodzie, i wtedy do niego dotarło, że to nie jest SAMOCHÓD BLAINE'A... Brawo geniuszu.
- Kurwa stary, skąd Ty wziąłeś to auto? - zapytał wbijając wzrok w kumpla - co tutaj w ogóle się wydarzyło? - zapytał, ale tego to chyba nie wiedział nikt.
Oni sobie tutaj gadu, gadu o tym skontaminowaniu miejsca zbrodni, a w tym czasie... do samochodu Darcy zaczęła się skradać jakaś zakapturzona postać. Tylko, że Miles to teraz wcale nie patrzył w okno, tylko na Harvetta.

Blaine Harvett
35 y/o, 189 cm
Catching bad guys for Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Want to see what I turn into at midnight?
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Blaine spojrzał na niego z ukosa.
No przecież nie konia — odparował, jakby żałował, że w ogóle zaczął ten temat.
Całe szczęście, że wymyślił sobie tylko otrucie biednego kota, a nie konia. Bo gdyby Miles usłyszał o jakimkolwiek martwym rumaku, to jeszcze zamieniłby się w jakiegoś mściciela pokroju Johna Wicka. Zresztą, Darcy i koń? Jeszcze mniej prawdopodobne niż Darcy i kot. Choć, z drugiej strony, wyścigowy champion pasowałby do niej jak ulał. To przecież hobby w sam raz dla tych, co mają więcej pieniędzy niż rozsądku.
Dobra, teraz mieli jednak większy problem niż wymyślone otrucia kotów — skażone miejsce przestępstwa.
Na pytanie Milesa Blaine już nie powtórzył tego trudnego słowa. Sam fakt, że za pierwszym razem udało mu się je wypowiedzieć bez potknięcia, uważał za sukces lingwistyczny, którego wolał ponownie nie testować.
Nic się nie przejmuj. Wszystkim się zajmę! — rzucił z przekonaniem, choć nie miał jeszcze kompletnie żadnego planu awaryjnego. Mimo to próbował załagodzić sytuację, co w zasadzie nie było trudne, bo Miles już chyba kompletnie przez Harvetta zdurniał.
Kiedy Waits wreszcie skapował, że to nie jest auto, którym kolega zazwyczaj bujał się po Toronto, Blaine uniósł oczy ku niebu i skrzywił się widząc brudną podsufitkę.
Pożyczyłem… — wymamrotał. — ... zpolicyjnegoparkingu — wydukał na jednym wdechu, gapiąc się na swoje paznokcie. Potem powoli podniósł głowę i napotkał spojrzenie swojego partnera.
Nie patrz tak na mnie. Skąd miałem wiedzieć, że to auto jakiegoś alfonsa? Nie udawaj, że ty nigdy… — urwał, patrząc na jego anielskie lico. Oczywiście, że nigdy nie buchnął odholowanego auta. Miles był na to zbyt poczciwy, a jego czyste sumienie pewnie błyszczało bardziej niż odznaka. Blaine znał co najmniej jeszcze trzech innych policjantów, którzy robili to regularnie. Nazywało się to: zabezpieczenie tymczasowe w celach operacyjnych.
Nie myślałeś czasami o zmianie branży? Nie wiem… na jakąś przedszkolankę? — powiedział Blaine. Waits był po prostu za dobry na gliniarza.
Tymczasem faktycznie pod domem Darcy ktoś się kręcił. Wysoki typ w ciemnej kurtce, z kapturem naciągniętym na głowę i dłońmi głęboko w kieszeniach. Z pozoru wyglądał jak zwykły przechodzień, ale zbyt często zerkał na ich samochód. I stanowczo za długo przy nim stał.
Czy Blaine go zauważył? Oczywiście, że nie. Był zbyt zajęty rozmyślaniem, w jakich zawodach sprawdziłby się Miles.
Logopeda raczej nie… — mruknął do siebie. — O! Wiem! Treser delfinów! Z twoją cierpliwością to ty byś tego delfina nawet rachunku prawdopodobieństwa nauczył. - uśmiechnął się głupkowato.
I wtem rozległo się głośne "Tsssss...". Coś jakby otwarta butelka coli albo... schodzące powietrze z opon.
Głupi uśmieszek natychmiast zniknął z jego twarzy.

Miles W. Waits
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Miles zmarszczył brwi, całe szczęście, że nie konia, bo przecież konie to takie wspaniałe zwierzęta, zresztą zabicie konia to już jest poważna zbrodnia, wszyscy to wiedzą. Wszyscy, którzy oglądali Ojca Chrzestnego, czyli na przykład Miles Waits. Oglądał go co roku od jakiś dwudziestu lat. Teraz też pewnie sobie odświeży po takiej akcji.
Na słowa Blaine'a, żeby się niczym nie przejmował ściągnął usta w wąską linię. Już sobie wyobrażał, jak on to załatwi, tak, że we dwóch będą siedzieć na dywaniku u komendanta i tłumaczyć się dlaczego tutaj wszędzie są ich odciski palców. A potem będą musieli jeszcze kurwa znaleźć tego alfonsa, bez odcisków i bez niczego, bo jak nie znajdą, to komendant ich delikatnie mówiąc wywali na zbite ryje.
- Ja pierdole, stary - jęknął, kiedy usłyszał skąd jego kumpel pożyczył to auto. Wiadomo, że parkingi policyjne są pełne i szkoda, że te auta tam stoją i się marnują, ale nawet poczciwy Miles wiedział, że jak się coś stamtąd bierze, to jakieś Porsche, bo ono pewnie zostało odholowane za złamanie kilku zakazów prędkości, parkowanie na miejscu dla inwalidów, albo coś takiego. A to wyglądało jak burdel na kółkach. Wbił spojrzenie w Harvetta.
- Nie no to auto wygląda, jakby jeździł nim ksiądz, albo kurwa przedszkolanka... - stwierdził. Nie wiem dlaczego ci dwaj panowie uważali przedszkolanki za jakieś święte. Przecież to trzeba mieć dopiero charakter, żeby zapanować nad bandą rozwrzeszczanych dzieciaków. Uniósł jedną brew, kiedy tak Blaine zaczął mu wymieniać w jakim zawodzie mógłby się odnaleźć. Przedszkolanka brzmiała strasznie, Miles miał problem z upilnowaniem dwojga dzieci swojej siostry, a co dopiero gdyby była ich cała banda. Rozwrzeszczane, małe potworki.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy do ich uszu dotarło to Tssss… Odruchowo Waits spojrzał na samochód.
- No i masz, chodź delfinie, nauczymy gościa rachunku prawdopodobieństwa - rzucił i wysiadł z auta, a potem nawet nie czekając na swojego partnera ruszył w kierunku zakapturzonej postaci - stój policja! - krzyknął, ale gość zerwał się do ucieczki. Miles chciał ślizgiem przeskoczyć przez auto po masce, bo wtedy by było raz, że jak w policyjnym filmowym pościgu, a dwa no mógłby złapać tego przebijacza opon, bo on stał po drugiej stronie samochodu, ale... nie zauważył, że za autem jest taki mały, biały płotek i zamiast wylądować na trawce, to zahaczył o niego nogą i walnął jak długi na trawnik Darcy i pewnie sobie zbił ten głupi ryj, cóż. Najlepszym się zdarza. Zanim się pozbierał, to zajęło mu chwilkę, więc może Blaine ruszył w pościg, oby!

Blaine Harvett
35 y/o, 189 cm
Catching bad guys for Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Want to see what I turn into at midnight?
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Nie no, zabijanie wszystkich zwierząt to zbrodnia! Oprócz pająków — one akurat są paskudne… Blaine na pewno też będzie potrzebował czegoś na odprężenie po tej akcji. Film to nawet niezły pomysł. Ale wybierze coś spokojniejszego. Może coś przyrodniczego o koalach albo "Uwolnić orkę", skoro już poruszyliśmy temat delfinów.
Auto, w którym jechali, mogło wyglądać jak burdel na kółkach, ale miało swój klimat. Miles sam powiedział, że przypomina samochód alfonsów albo gliniarzy, czyli było idealne na ich nocną misję. Przewrócił teatralnie oczami, słysząc, że drezyna zdecydowanie nie należała do księdza albo przedszkolanki. A może akurat to ksiądz woził kokainę? Kto wie, co oni tam ładują do tych kadzideł, że cały kościół śpiewa.
Szlag… — powiedział, wysiadając z auta i trzaskając drzwiami.
Mógł iść o zakład, że te opony kosztowały więcej niż jego miesięczna wypłata. Miał jedno zadanie, a zamiast pilnować podjazdu Darcy, dał się wkręcić w gadki o alfonsach i delfinach. Spojrzał na typka w kapturze, który oczywiście na hasło „Stój, policja” zerwał się do biegu, jakby ugryzła go tarantula. To tak, apropos, dlaczego pająki są paskudne.
Instynkt gliniarza kopnął Blaine’a natychmiast i ruszył za uciekinierem. Zerknął przez ramię na Milesa, który wślizgiem przejechał po masce samochodu, wycierając dupskiem kurz — z jak już ustalili, auta księdza Alfonsa. Wyglądało to nawet spektakularnie. A potem Waits wyrżnął orła na trawnik, co wyglądało jeszcze lepiej, ale Harvett nie miał czasu bić mu brawa. Był trochę zajęty, bo zamiast odjaniepawlać jakieś akrobacje, faktycznie próbował złapać przestępcę!
Biegnie przez ogrody! Zajedź mu drogę z drugiej strony! — krzyknął i przyspieszył bieg.
Oponowy sabotażysta był szybki, a Blaine czuł, jak hamburgery, na które wcześniej wybrał się z Milesem, zaczynają się przewracać w żołądku, jakby ktoś włączył program wirowania. Mimo to nie odpuszczał! Biegł przez chaszcze, plując, gdy jakieś liście chlastały go po twarzy, przeskakiwał przez płoty, uciekał przed owczarkami niemieckimi i w ostatnim momencie omijał baseny.
Uciekinier był w zasięgu jego wzroku, ale na tyle daleko, że Blaine nie mógł go zatrzymać. Wreszcie wybiegli z prywatnych posesji na drogę. Harvett miał nadzieję, że Waits go usłyszał i lada moment wyłoni się zza zakrętu w ich drezynie.

Miles W. Waits
ODPOWIEDZ

Wróć do „#9”