32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

016
Chirurg, który ją zszywał, desperacko próbował podtrzymać z nią konwersację; zadawał niezliczone pytania o atak terrorystyczny, o którym przed chwilą usłyszał w wiadomościach, ewidentnie zachwycony, że ktoś, kto w tym wszystkim uczestniczył, wylądował na jego stole operacyjnym.
Helena nie była zachwycona. Chciała tylko szybko załatwić sprawę i poprosić o wypis. Okazało się jednak, że sprawa nie była aż taka prosta, bo odłamek szkła uszkodził nerkę.
Pani się nie martwi, to... no, w miarę drobny uraz, jak na sytuację. I tak miała pani szczęście, przeżyła pani wybuch bomby! Zaszyjemy i sama się zregeneruje. Potrzymamy panią chwilę na obserwacji.

Zobaczymy, miała ochotę powiedzieć.
Zabieg bolał jak skurwysyn, bo ze względu na wstrząśnienie mózgu, mogli podać jej tylko paracetamol. Ta część była przyjemniejsza, niż rozmowa z lekarzem.

Potem zabrali ją jeszcze na inne badania, by wykluczyć krwawienie lub obrzęk mózgu. Helena zapamiętuje te dane, kiwa głową, gdy lekarze tłumaczą jej, co robią. Podąża za ich komentarzami praktycznie bezwolnie, a w myślach analizuje swoje otoczenie.
Ma wrażenie, że wszędzie może czaić się na nią kolejna zasadzka Holdena. Tę czy tamtą maszynę na pewno można zhakować. Mógłby zmienić wyniki badań w systemie, żeby podali jej złe leki. Albo wysadzić oddział, to też możliwe. Czy w ogóle wie, że przeżyła atak?
Pociesza ją tylko myśl, że sama próbowała w ostatnim czasie włamać się do systemu tego szpitala – miał bardzo dobre zabezpieczenia. Przynajmniej zdalnie. Gdyby Holden pojawił się tu we własnej osobie, z pewnością by sobie poradził.

Jest nadal pełna napięcia, gdy wiozą ją na salę. Jest też zmęczona i śpiąca, ale ma zakaz zasypiania. Po drodze przygląda się wszystkim mijanym osobom; jakby mogła z daleka poznać, które z nich mogłoby być cwanym zamachowcem.
Widzi go w nich wszystkich.

A na sali – oczywiście – dostaje miejsce tuż obok Teddy Darling. Napięcie wzrasta. Helena słyszy w myślach wysoki pisk – taki sam, jak tuż przed wybuchem. I wraca do niej ta pierdolona melodia na pianino. Gdy pielęgniarka opuszcza pokój, Helena przez chwilę zastanawia się, czy zaciągnąć kotarę oddzielającą ich łóżka, czy nie. Niezręczna cisza, która zapada, jest absolutnie nieznośna. Nie trwa jednak przesadnie długo, bo Peregrine wypala nagle: — Jak się masz? — Jeden mięsień mimiczny drga w krótkim spazmie zażenowania. — Mam na myśli... ech, kurwa. Długo tu będziesz? — potyka się o słowa; chce po prostu dowiedzieć się, czy Teddy nie ma poważniejszych urazów. Była w zbyt dużym szoku, gdy jej stan oceniali w karetce ratownicy, bo w jej głowie odbijało się tylko w nieskończoność:
nawet nie wiem, co ci powiedzieć.

teddy darling
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

012.
Po przyjęciu na ostry dyżur, najpierw zabierali jej hełm i kurtkę. Potem kazali usiąść na metalowym krześle w sterylnym pomieszczeniu, które jest za jasne i za zimne. Lekarz prowadzący mówił coś do pielęgniarki, a ona notowała. Zadawali pytania, na które Teddy nie do końca potrafiła odpowiedzieć. I dopiero wtedy zauważyła, że z rękawa munduru wystawał kawałek szkła.
Znieczulenie miejscowe — odezwała się pielęgniarka, ale Teddy tylko pokręciła głową.
Nie trzeba — wymamrotała, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Może dlatego, że chciała coś czuć. Cokolwiek.
Kiedy lekarz w końcu uniósł odłamek, trzymając go między narzędziami, Teddy patrzyła, jak błyszczy w świetle lampy — trochę jak mały kawałek dowodu, że to wszystko naprawdę się wydarzyło.
Gotowa na kilka szwów?
Skinęła głową.
Igła wchodziła w skórę, a on tłumaczył coś o czyszczeniu rany, o ryzyku zakażenia, o tym, że powinna odpocząć. Jak już skończył, ramię paliło od środka, jakby szkło wciąż tam tkwiło.
Potem musieli zająć się jej głową. W tym fizycznym sensie.
Krwawienie z obu uszu — padło w trakcie dalszej diagnozy. — Możliwy uraz błony bębenkowej, albo barotrauma. Trzeba zrobić tomografię, badanie słuchu, sprawdzić ciśnienie śródczaszkowe.
Słowa odbijały się od niej jak od ściany.
Kiedy wjechali z nią na wózku do sali diagnostycznej, Darling przymknęła oczy. Na chwilę wrócił ten sam dźwięk, który towarzyszył jej pod gruzem — wibrujące i nieludzkie iiiii, jak metal przecierany o szkło.
Lekarz nakazał, żeby się nie ruszała. Zawiesili nad nią plastikową obręcz tomografu, po czym wsunęli do środka. Gdy badanie dobiegło końca, lekarz w asyście pielęgniarki pomógł jej przybrać pozycję siedzącą.
Zawroty głowy?
Czasami.
Szumy uszne?
Cały czas.
Cokolwiek z widzeniem?
Nie wiem. Wszystko się rozmazuje.
Lekarz zapisał coś w karcie, zlecił audiometrii i zalecił obserwację. Stwierdził też, że miała dużo szczęścia, bo w takich przypadkach słuch mógł wracać dopiero stopniowo, ale bywało też, że nie wracał wcale.
Teddy kiwała na wszystko głową, ale nie zarejestrowała połowy słów. Myślała o RJ-u, o chłopakach. I o Helenie. Ale głównie o tym, jak wszystkie się dzisiaj koncertowo spierdoliło.
Jakoś nie zdziwiła się, że na sali dołączyła do niej Peregrine. Nie były jedynymi rannymi w tym wybuchu, a w szpitalu pewnie zaczynało powoli brakować miejsc.
Jak się masz?
Nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego wlepiła wzrok w sufit i powiodła oczami po nierównych plamach światła odbijających się od metalowych listew. Serce zabiło jej w skroniach — to ten rytm, który powracał zawsze wtedy, gdy próbowała nie myśleć o tym, co się wydarzyło. W końcu odwróciła głowę i spojrzała na sąsiednie łóżko. Z tej odległości i z tej perspektywy Helena wyglądała jak ktoś, kogo Teddy już znała, ale tylko trochę.
Nie wiem — odparła, wzruszając lekko ramionami. — Dzwoni mi w czaszce — stwierdziła, zresztą zgodnie z prawdą. Cholerny small talk. Oczywiście, przecież to, kurwa, takie wygodne. — Pewnie do jutra. Może dzień dłużej. Muszą zrobić jeszcze jakieś dodatkowe badania — wyjaśniła pokrótce, zamierzając na tym poprzestać, ale ta głupia troska o Pergerine okazuje się silniejsza. — A ty? Co mówią lekarze?

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Przez chwilę jest już przekonana, że Teddy po prostu jej nie odpowie. Że nadal nie wie, co jej powiedzieć i być może już nigdy nie wypowie do niej ani słowa. Helena nie byłaby zaskoczona; nie liczyła na to, że ta znajomość jeszcze dokądkolwiek zabrnie. I dobrze; nie powinna mieć nadziei. Nadzieja sprawiała, że Peregrine zapominała o trzymaniu gardy i chronieniu swoich słabych punktów. Stara się nie myśleć o tym, że na zawsze pozostanie w oczach Darling osobą, która doprowadziła do śmierci człowieka będącego dla niej jak rodzina. I nikim innym. Przypomina sobie wtedy natychmiast miękki i ciepły wyraz oczu Teddy, gdy ta spoglądała na nią w swoim lofcie i czułe pocałunki, które składała na jej szyi. I czuje się, jakby wraz z kawałkiem szkła chirurg wydobył z jej trzewi coś jeszcze; coś ważnego.
Przymierza się już do tego, by jednak zasunąć kurtynę, ale wtedy strażaczka w końcu odwraca się w jej stronę i otwiera usta. Helena przyłapuje się na tym, że przestaje oddychać, a jak ramiona się napinają. Zerka tylko pobieżnie w stronę Darling; nie ma odwagi na dłuższe spojrzenie.

Kiwa głową na jej słowa. Zagryza lekko wargę i wzrusza ramionami, wpatrując się w cienkie pęknięcie farby na przeciwległej ścianie.
Podobnie. Chcą obserwować, czy nic się nie schrzani z nerką. Wspominali coś o dwóch dniach, ale nie wiem, czy tyle tu wysiedzę. — Od początku planowała wypisać się, gdy tylko zrobią jej wszystkie badania. Musiała jeszcze odebrać swój samochód spod banku, co mogło wiele ją kosztować, więc chciała szybko zerwać plaster. I chciała wrócić do siebie, do znajomej przestrzeni. Nie czuła się tu bezpiecznie.
Z drugiej strony — była tu Teddy. I chociaż Peregrine chciała również zejść jej z oczu i nie dodawać soli do rany, sprawiać jej dyskomfortu swoją obecnością. Z drugiej strony — Holden wie, kim jest strażaczka. Twoja strażaczka, tak ją nazwał, a ona nie wyprowadziła go z błędu. A skoro sądził, że Helenie na niej zależy, to i ją mógł wziąć na celownik.

Gdy tylko Helena o tym myśli, zaciska mocno zęby. Czuje uderzenie chłodu, a jej kończyny stają się ciężkie. Przez chwilę kręci jej się w głowie. Oddycha ciężko i przełyka ślinę.
Jakie badania? — pyta bezmyślnie. Nie planowała wtrącać się w prywatne sprawy Darling; nigdy nie była najlepsza w trzymaniu języka za zębami, ale uraz głowy chyba eskalował to zjawisko.

teddy darling
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyła na nią tym zmęczonym, trochę niepewnym spojrzeniem, które nie było przesiąknięte nienawiścią, ale też nie przypomina niczego, co ciepłe. Nie potrafiła spojrzeć bezpośrednio w te oczy, które dotychczas przyprawiały ją o zawroty głowy, ale jednocześnie nie umiała odwrócić wzroku. Bo nawet w tym wszystkim, w szpitalnym świetle, w szumie aparatów i monitorów, wciąż jej ciało szukało obecności Peregrine. I Teddy była trochę na siebie zła, że właśnie po tym wszystkim dalej chciała, żeby jej dotknęła.
Nieporadnie poprawiła sobie poduszkę pod plecami, klnąc cicho pod nosem, bo przewód od kroplówki zakręcił jej się wokół przedramienia. Nie chciała mówić. Nie chciała myśleć. Ale Helena dalej pytała i coś w tym głosie — równie zmęczonym, ochrypłym, zbyt ludzkim — sprawiło, że Draling nie potrafiła się zamknąć.
Wszystkie możliwe — odpowiedziała, oblizując językiem spierzchnięte usta. — CT, MRI, audiogram i jakaś otoskopia. Czymkolwiek to jest. I jeszcze coś z błędnikiem. Ciągle pytają, czy dzwoni mi w głowie — wzruszyła ramieniem, które zaraz zaprotestowało ostrym bólem. — Dzwoni. Tylko już trochę ciszej — wyjaśniła tak, jak potrafiła. Słyszała wszystko, a mimo to świat dalej wydawał się nierzeczywisty.
Odwróciła głowę, wpatrując się w metalową ramę szpitalnego łóżka, w pomięte prześcieradło, w cienką kreskę światła na podłodze. I wtedy coś do niej dotarło — RJ uratował jej życie. Myśl ta sprawiła, że Teddy oblała fala gniewu i żalu. Gniewu, że RJ miał szansę wyjść stamtąd żywy. Żalu, że to ona tutaj siedziała, a nie on. I mimo tego całego bólu, czuła też wdzięczność, tak ogromną, że aż przytłaczającą.
I znów spoglądając na Helenę, wezbrała w niej fala sprzecznych emocji. Serce obijało się o żebra w pulsującym wkurwieniu. Chciałaby krzyknąć, powiedzieć wszystko, co miała na języku: że przecież mogła przewidzieć wybuch i że jej decyzje naraziły ludzi na śmierć. A jednak im dłużej na nią patrzyła, tym szybciej ta wściekłość gasła.
Bo wbrew pozorom Darling wiedziała, że to nie jest łatwe. Sama nie byłaby w stanie w pełni sprostać temu, co Peregrine musiała teraz przeżywać. Dlatego nie mogła się na nią wkurwiać. Nie naprawdę.
Co z tą nerką? — zapytała, tłumiąc głęboko w środku każdą emocję. Przede wszystkim te negatywne, bo nie chciała jej dokładać. To nie było w porządku.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

W pewnym momencie musi bardzo mocno koncentrować się na tym, żeby nie spojrzeć w jej stronę. Walczy ze sobą, bo z jednej strony, gdy Teddy wymienia te wszystkie zlecone badania, Helena marszczy brwi i ma ochotę się jej przyjrzeć – tak jakby była w stanie ocenić, czy na pewno wszystko z nią w porządku. Musi powtarzać sobie, że na pewno jest pod dobrą opieką – bo wciąż obawia się na nią patrzeć. Obawia się tego, co może zobaczyć w jej twarzy, w jej spojrzeniu. Bo przecież to, że z nią rozmawia, jeszcze niczego nie dowodzi. Dlatego Peregrine przygląda się siatce drobnych nacięć na swoich ramionach z taką intensywnością, jakby próbowała przyłapać krew na krzepnięciu.
Ale powiedzieli ci chociaż, co podejrzewają? Albo czy to może mieć jakieś długotrwałe skutki? — jej głos jest lekko zduszony zmartwieniem, chociaż próbuje mówić neutralnym tonem. I wciąż na nią nie spogląda – teraz zaczyna pocierać plaster, który przytrzymuje wenflon przy jej dłoni.

Może byłoby łatwiej, gdyby nigdy nie zaczęła tej rozmowy. Zawsze mogła sprawdzić jej historię leczenia, włamując się do szpitalnego systemu, gdyby zaczęła szaleć ze zmartwienia. Teddy nie musiałaby zmuszać się do uprzejmości; Helena nie musiałaby znosić coraz mocniejszych uderzeń serca, które odzywa się za każdym razem, gdy Darling brnie dalej w konwersację. Gdy pyta o nerkę, Helena w końcu patrzy w jej stronę.
Widzi wewnętrzny konflikt w jej spojrzeniu. Tętno znowu przyspiesza, i chociaż Peregrine uporczywie trzyma się myśli, że na nic nie liczy, tęskni do tamtego wieczora, który teraz wydaje się odleglejszy niż sen. Tęskni za jej uściskiem i jej uśmiechem. I karci się za to w myślach, bo przecież ten konflikt może dotyczyć wszystkiego, a wracanie do tego krótkiego momentu, który ze sobą miały, jest zupełnie bezproduktywne, jeśli nie szkodliwe.
Zaciska wargi, ostrożnie nabierając powietrza.
Mam na niej dwa szwy — mówi po krótkiej pauzie. — Chcą też doglądać wstrząśnienia mózgu.

Chce powiedzieć coś jeszcze – ale zapomina o tym, gdy nagle słyszy wibrację swojego telefonu na stoliku nocnym.
Podskakuje, obracając się ze zgrozą w stronę ekranu; nie powinna nawet na niego patrzeć, ale mimowolnie wyciąga po niego drżącą dłoń. Jej pierwszą myślą jest Holden. Bo przecież może je podsłuchiwać, chcieć dorzucić swoje trzy grosze do ich rozmowy albo po prostu triumfować swoje zwycięstwo.

Ale to nie on. To Tony coś do niej pisze. Gdy tylko odczytuje jego imię, opada na poduszkę i zamyka na chwilę oczy. Zapomniała, co miała zamiar poweidzieć.

teddy darling
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Chciała, żeby Helena wreszcie na nią spojrzała. Chciała, żeby jej oczy zatrzymały się na jej twarzy, choćby na sekundę. Każda chwila, w której Peregrine patrzyła gdzie indziej, w którąkolwiek stronę, sprawiała, że Teddy czuła dziwne ukłucie w klatce piersiowej związane z rozczarowaniem i lękiem, które z czasem przekształcało się w irytację i bezsilność? Dlaczego nie patrzyła? Próbowała odgadnąć powód — może obawiała się, że jej wzrok pokaże za dużo, że zdradzi wszystko, co Darling i tak już wyczuła? Ale im dłużej Helena unikała kontaktu wzrokowego, tym silniejsze stawało się pragnienie, żeby wreszcie złamała tę barierę i żeby nie było już między nimi tego przerażającego dystansu.
Chcą upewnić się, czy nie doszło do perforacji błony bębenkowej i uszkodzenia ucha wewnętrznego — odparła spokojnie, choć trochę niepokoiła ją myśl, że mogłaby to mieć jakieś przykre następstwa. Nie wiedziała, czy z niedosłuchem byłaby w stanie dalej pracować w straży. — Powiedzieli, że to tymczasowa utrata słuchu, które może potrwać do kilku dni i właśnie objawia się tym cholernym dzwonieniem. Podobno TTS może całkowicie się cofnąć, ale przy cięższym urazie może przekształcić się w stały uraz. Ale chyba nie może być aż tak źle, skoro jednak słyszę? — dodała, jednak w jej głos wdarła się niepewność.
I wtedy Helena wreszcie odwróciła twarz. Nie gwałtownie, nie w ruchu pełnym dramatyzmu — po prostu powoli, jakby obawiała się, że jedno spojrzenie mogłoby zmienić wszystko. I Teddy poczuła, jak w środku coś w niej trzaska i jak łamie się ten mur, który próbowała wybudować od chwili, gdy znalazły się w tej sali. Ale wraz z tym spojrzeniem pojawił się strach, ból, było też echo wybuchu, echo słów RJ-a, echo wszystkiego, co się wydarzyło, ale nagle to przestało wydawać się aż tak przytłaczające.
W takim razie dobrze, że chcą przytrzymać cię na obserwacji — stwierdziła ochrypłym głosem, bo od tych jej oczu aż zaschło jej w gardle. — Musisz przynajmniej postarać się wysiedzieć tutaj te dwa dni. Albo i więcej, jak zajdzie taka potrzeba. Mogę poprosić o zmianę sali — zasugerowała, bo właściwie nie miała pojęcia, czy Helena chciała dzielić z nią przestrzeń, skoro nawet zwykłe patrzenie sprawiało jej tyle trudności.
Telefon w dłoni Peregrine przypomniał jej, że przecież powinna zawiadomić najbliższych o tym, co się wydarzyło. Ale chyba nie była na o gotowa. Rodzice zawsze drżeli za strachu, że kiedyś przytrafi jej się coś podobnego. Już niejednokrotnie trafiała do szpitala z jakimiś urazami, ale nigdy nie było to aż tak poważne.
W porządku? — zagadnęła, gdy Helena opadła na poduszkę. — Brat? — podparła się na łokciach, znów szarpiąc się z tym pieprzonym przewodem od kroplówki.
Chciała coś jeszcze dodać, może zapytać, czy Tony już wie, co się wydarzyło, ale w sali rozległo się krótkie pukanie, drzwi się uchyliły, a w progu stanął Blaze, a za nim wyłonił się Jett. Ten pierwszy miał opatrunek na zszytym policzku, a ręka drugiego była unieruchomiona w temblaku.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Jeśli słuch wrócił tak szybko po zdarzeniu, to jestem przekonana, że wszystko wróci do normy — mówi pospiesznie, gdy okazuje się, że jej dociekliwość wywołała nerwowość u Teddy. I cóż... może nie wszystko wróci do normy. Pewne rzeczy nigdy nie będą takie same. I w życiu Teddy, i Heleny, która już chyba do końca życia będzie nosić w sobie odpowiedzialność za śmierć RJ'a. Popełniła wiele błędów, ale żaden z nich nie był tak kosztowny. Nie da się zadośćuczynić czegoś takiego. Łapała się uporczywie myśli, że złapie Holdena, ale to nie przywróci życia młodego strażaka. Ktoś dzisiaj stracił syna, być może brata, męża i na pewno przyjaciela. I to jej wina.

Myśli o tym, patrząc w oczy Teddy. Dla niej to wszystko staje się mniej przytłaczające, a dla Heleny – coraz bardziej. Wszystko się w niej miesza. Pragnienie jej dotyku i ucieczki, dystansu i wybaczenia. Wina, zmęczenie, tęsknota i rwący ból w ranie i stłuczonych żebrach, gdy Peregrine bierze głęboki oddech. Znów kręci jej się w głowie od intensywności wewnętrznego chaosu, który zdaje się rozrywać ją na pół.
Nie wygłupiaj się — mamrocze Helena, gdy Darling mówi o zmianie sali. Nie chciała, żeby zniknęła – a jednocześnie świadomość, że jest tak blisko, ale nie wystarczająco blisko paliła żywym ogniem. Ale Peregrine prędzej poszłaby na piechotę do domu, niż poprosiła ją, żeby się wyniosła. Zwilża językiem zaschnięte wargi. — Nie wiem, czy wytrzymam tu tak długo, ale przyjaźnię się z bardzo dobrą lekarką. W razie czego mnie obejrzyalbo zaciągnie za uszy na badania. To, czy zostanie, rozstrzygnie się najprawdopodobniej w ciągu nocy. I chociaż Teddy i ten krater po eksplozji, który Peregrine wciąż czuła między nimi, był sporym czynnikiem, tak naprawdę chciała zwolnić się, żeby pracować. Szukać Holdena. Znaleźć go jak najszybciej.

Odkłada telefon na stolik tak ostrożnie, jakby był conajmniej ładunkiem wybuchowym. Kiwa głową, jednocześnie odpowiadając na oba pytania, chociaż nie wygląda, jakby było w porządku. Nie chce jednak wspominać o zamachowcu – Teddy powinna odpoczywać, a nie się stresować. Nie chce też przyznawać, jak bardzo zszargane są jej nerwy, ani że nie może wyrzucić z głowy melodii z krótkofalówki. Bo jeśli zacznie o tym mówić, pewnie zupełnie się rozsypie.

I wtedy na salę wchodzą Donovan i Young. Spojrzenie tego pierwszego natychmiast wwierca się w nią z intensywną niechęcią, a Helena czuje ciężar na dnie żołądka. Ten drugi spogląda na nią pobieżnie, przede wszystkim poświęcając uwagę Teddy. Zanim jednak zdąża coś powiedzieć, Jett mówi przez zaciśnięte zęby:
Czemu ona musi tutaj być?
Gdy podchodzi do łóżka Darling, obserwuje ją conajmniej, jakby miała zaraz wyciągnąć broń i zacząć strzelać do wszystkich obecnych. W myślach Peregrine obija się ironiczny komentarz, ale nie jest dzisiaj w formie – a poza tym całkowicie rozumie powody niechęci Donovana.
Jett... — Young wzdycha, bo ten bez ceregieli zasuwa kotarę dzielącą łóżka. Helena siedzi zupełnie oniemiała.
Jak się trzymasz, Darling? — pełen zmartwienia głos Donovana jest tylko odrobinę stłumiony. Young chyba posłał mu jakieś znaczące spojrzenie, bo zaraz dodaje, już zupełnie innym tonem i bardzo teatralnym szeptem: — To jej wina, że doszło do eksplozji. Nie chcę na nią patrzeć.
To nie ona podłożyła bombę.
Ja tam się z nim zgadzam — wtrąca się Peregrine, trochę jakby chciała przypomnieć, że wciąż tu jest i wszystko słyszy.
Teddy? — Blaze zapewne patrzy teraz w jej stronę, czekając na jej werdykt.

teddy darling
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jej myśli wirowały między złością a czułością, między gniewem na Helenę za to, co wydarzyło się dzisiaj i wdzięcznością za tamtą noc i tamten poranek. I chyba też za to, że gdyby nie udało jej się rozbroić innych bomb, to zginęliby wszyscy, nie tylko RJ. Chciała jej to wszystko powiedzieć, ale nie potrafiła. Jeszcze nie teraz.
Dlatego obserwowała ją w milczeniu, kiwając co jakiś czas głową i próbując rozszyfrować każdy drobny gest. Zauważyła, jak ramiona Peregrine napinają się przy każdym oddechu i mimo że starała się wyglądać na opanowaną, Teddy wiedziała, że to tylko pozory. A gdy w końcu zdecydowała się przemówić, musiała zatrzymać to na później ze względu na nieoczekiwane pojawienie się kolegów z jednostki. A może wcale nie takie nieoczekiwane, bo przecież Darling spodziewała się, że prędzej czy później przyjdą ją sprawdzić.
Jett nie pierdolił się w tańcu już od samego wejścia. Błyskawicznie naskoczył na Helenę, a Teddy poczuła, że żołądek związuje jej się na supeł, a krew zaczyna pulsować w skroniach. Wkurwione spojrzenie, które wbijał w Peregrine działało na nią jak płachta na byka.
Hej! — jej palec ostrzegawczo wystrzelił w kierunku Donovana. — To nie jej wina — zaznaczyła pewnie. — Doskonale wiecie, że gdyby nie Helena, eksplodowałby nie tylko ten jeden ładunek w recepcji.
Tak, ale gdyby...
Już dosyć, Jett — poprosiła, ale on wyglądał na wystarczająco zdeterminowanego, żeby wykłócać się dalej. Otworzył usta, chcąc kontynuować, ale Darling nie dała mu dojść do słowa. — Nawet nie zaczynaj.
Ja tam się z nim zgadzam.
Och, ty też się zamknij! — tym razem to ona zgromiła Peregrine spojrzeniem. — Twoje obwinianie się za wszystko i tak niczego nie zmieni. Pracujemy w zawodzie wysokiego ryzyka i takie sytuacje ciągle się zdarzają. No co? — dostrzegając wyraz twarzy Younga, rozłożyła bezradnie ręce. — Ilu ludzi straciliśmy w przeciągu czterech lat, Blaze? Siedmiu? Ośmiu? RJ jest dziewiąty i na pewno nie ostatni.
Teddy... — Young westchnął ciężko. Chciał jej przerwać, ale ona była już zbyt nakręcona.
Przestań mi przerywać! — podniosła głos, podrywając się na łóżku tak gwałtownie, że prawie wyszarpała sobie wenflon z żyły. — Nie, nie! — wykrzyknęła, całkowicie tracąc kontrolę. — Nie będziecie tu stać i decydować, kogo to była wina! — jej palce zacisnęły się w pięści na prześcieradle, a ciało aż drżało od wściekłości. — To i takie przywróci mu życia!
Donovan i Young wymienili spojrzenia. Ten pierwszy nawet podszedł bliżej, żeby ją jakoś uspokoić, ale jej gniew rozsadzał granice kontroli i stawał się nie do powstrzymania. Oddech miała szarpany, a oczy płonęły wściekłością.
Już dobrze, Teddy— spróbował łagodnie Blaze, ale w jego tonie było coś, co Darling odebrała jako wyrzut. Coś w rodzaju nie rób scen. A to tylko wzburzyło w niej jeszcze większą złość, która spowodowała zawroty głowy, napięcie mięśni i łzy, które wciskały się pod powieki.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Patrzy jak oniemiała na Teddy, gdy ta zaczyna bronić ją przed Donovanem. Czuje ścisk w piersi, który dla odmiany nie ma nic wspólnego z jej urazami, bo jej oddech staje się płytki i urywany. Widzi w Teddy rosnącą wściekłość. Ma mieszane uczucia do jej argumentów – bo przecież jeszcze kilka godzin wcześniej widziała w jej spojrzeniu, że czuje inaczej. Nawet tuż przed chwilą, wciąż widziała cień tego gniewu, kiedy Darling na nią patrzyła. To nie było coś, co można z czymkolwiek pomylić.
Jej zaciekłość sprawia jednak, że jej oczy przez chwilę lśnią od łez – mruga jednak zaciekle i zdusza w sobie tę falę emocji, bo nie ma takiej opcji, by dała im upust w towarzystwie Donovana i Younga. Na chwilę zupełnie odbiera jej mowę – zwłaszcza gdy Darling mówi do niej, żeby się zamknęła. Przez chwilę wodzi tylko spojrzeniem od osoby do osoby. A potem coś w tonie, jakim mówi Young, trochę ją zjeża.

Pojebało cię? Co niby jest dobrze? — rzuca bezmyślnie, przywołując na siebie jego zszokowane spojrzenie spod wysoko uniesionych brwi.
Oboje z Donovanem próbują uspokajać Darling, ale ona nie ma zamiaru. Czuje dziwną ulgę z powodu tego, że strażaczka wreszcie dała upust emocjom, które zalegały w niej od wybuchu. A poza tym doskonale wie, że żadne uspokój się ani jest okej zwyczajnie nie działa, gdy człowiek czuje tak bezsilną, obezwładniającą złość, jaką widziała buzującą w spojrzeniu Teddy. Miała dobre powody, żeby się wściekać, nawet jeśli jeszcze niedawno to na nią była wściekła i Peregrine jest skonfundowana tą nagłą zmianą. Ale to nie to zaprząta teraz jej głowę. — No co tak na mnie patrzysz? — pyta Blaze'a, który chyba jest zbyt zaskoczony, by odpowiednio szybko jej odpowiedzieć. — Reakcja Darling jest jak najbardziej adekwatna do sytuacji. To był chujowy dzień i jestem pewna, że wszyscy tutaj jesteśmy wkurwieni. Zginął wasz przyjaciel, a wy próbujecie jej powiedzieć, że ma siedzieć spokojnie? — Sama próbuje się nie nakręcać, ale udziela jej się odrobinę nastrój Teddy. Sądziła, że to Young jest tym rozsądnym, ale teraz łypie na niego spode łba, wkurwiona, że próbuje przegadać strażaczkę, uspokoić ją i zneutralizować, zamiast zwyczajnie wysłuchać.

Żadne z nich nie wie, co ma jej odpowiedzieć. Blaze patrzy na Helenę, jakby próbował ją rozgryźć; Jett zwiesza głowę jak winny pies. Peregrine natomiast patrzy na Darling; w jej spojrzeniu kumulują się wszystkie te wciąż niewypowiedziane emocje; teoretycznie zduszone obecnością osób trzecich, ale jednak wciąż palące w gardło, dzwoniące w uszach, ściśnięte napiętymi mięśniami. I wciąż musi sobie powtarzać, po słowach Teddy z jeszcze większą siłą, że na nic nie liczy. Nie powinna.

teddy darling
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
30 y/o, 167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaciskała pięści tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Czuła, jak wszystko, co do tej pory trzymała w sobie, wreszcie zaczyna się rozlewać. I wszystko to było lepkie i gorące, jak dym po wybuchu, który zaległ w płucach. Jakim w ogóle prawem przyleźli tutaj i mówili jej, co powinna, a czego nie?
Kurwa, naprawdę? — prychnęła pogardliwie, znów podrywając się na łóżku tak gwałtownie, że aż zapiszczało jej w uszach. — Macie czelność mi mówić, żebym się uspokoiła? — głos jej się łamał, ale nie od słabości, tylko od gniewu, który Teddy już ledwo w sobie mieściła. — Zginął człowiek, rozumiecie to w ogóle? — spojrzała najpierw na Donovana, a potem na Younga, chcąc znaleźć w ich twarzy odrobinę zrozumienia, ale jedyne, co dostrzegła to uniki, uspokajające gesty i jakieś pierdolone próby kontroli sytuacji, zamiast pozwolić jej po prostu czuć to, co właśnie czuła.
Nie chcę waszego "będzie dobrze". Bo, kurwa, nic nie jest dobrze — urwała, bo w głowie uśmiechał się do niej RJ, a tak wyraźne wspomnienie jego twarzy było jak rozdarcie rany na nowo. Darling wzięła ostry wdech. — Więc nie, nie będę siedzieć spokojnie i nie będę udawać, że to normalne — oznajmiła dobitni, a Jett westchnął cicho, spuszczając nos na kwitnę.
Kątem oka zerknęła na Peregrine i przypadkowo wyłapała jej spojrzenie, które doprowadzało ją do szału, bo Helena wygląda, jakby rozumiała. A Teddy nie chciała jej zrozumienia. Nie chciała, żeby ktokolwiek nawet próbował ją zrozumieć.
Teddy, nikt nie mówi, że masz się nie wściekać — odzywa się w końcu Blaze, podnosząc ręce jak w geście kapitulacji. — Ale nie ma sensu się przerzucać, kto bardziej cierpi — po tych słowach Darling parsknęła pod nosem, zła, że nawet teraz próbował ją utemperować.
Jett podniósł głowę, nie do końca wiedząc, czy wolno mu się odezwać. W jego spojrzeniu nie było protekcjonalności, tylko autentyczne zmęczenie. I smutek. Choler, przecież oni też stracili przyjaciela. Może nie powinna być dla nich taka surowa?
Pójdziemy już — stwierdził, kładąc rękę na ramieniu Blaze'a. — Daj znać, gdybyś czegoś potrzebowała, Teds — posłał jej słaby uśmiech i pociągnął za klamkę. Poczekał, aż Young wyjdzie przodem, po czym spojrzał przez ramię na Helenę. Wyglądał tak, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, nawet rozchylił usta, ale ostatecznie zrezygnował i po prostu wzruszył ramionami i zatrzasnął za sobą drzwi.
Znów zostały same. Lampka nad łóżkiem Peregrine brzęczała cicho, równo z jednostajnym pikaniem aparatury przy łóżku Darling, która fuknęła i opadła bezsilnie na poduszkę, krzyżując ręce na piersiach i znów zaplątując się w przewód od kroplówki. Była zła, ale teraz już nawet nie wiedziała, na kogo. Najbardziej chyba na siebie, że dała się ponieść emocjom.
Wybacz, że musiałaś być świadkiem tego wszystkiego — mruknęła do Heleny, wykonując bliżej nieokreślony gest ręką, jakby chciała pokazać, czym właściwie było to wszystko. Dalej czuła w środku te drgania, trochę jak po uderzeniu, ale nie fizycznym, a takim wewnętrznym, od którego serce biło nierówno, a mięśnie nie potrafiły się rozluźnić. Nie powinna tak reagować. Wiedziała przecież, że ich też to bolało. Po prostu każde z nich przeżywało to po swojemu.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym i jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”