- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Nie musisz przepraszać — mówi ze wzruszeniem ramion, które ostrożnie splata na piersi; jakby próbowała obronić się przed tym, co tkwi w jej własnej głowie. Może i słusznie, bo zanim zdąża naprawdę o tym pomysleć albo zaplanować, co powie, jej usta po prostu się poruszają: — Naprawdę tak myślisz? — pyta, i natychmiast gwałtownie nabiera powietrza. Krzywi się z bólu, ale i z obawy. — Albo wiesz co? Może nie odpowiadaj — wycofuje się natychmiast, starając się, żeby jej ton brzmiał nonszalancko. Jej starania kończą się jednak absolutnym fiaskiem, bo głos drży, a szybkie spojrzenie rzucone w stronę Teddy wyraża więcej, niż Helena by chciała. Automatycznie zaciska mocniej ramiona; nawet tępy ból w klatce piersiowej nie jest w stanie skłonić jej do rozluźnienia obronnego uścisku. Wręcz przeciwnie - otrzeźwia ją, utrzymuje w rzeczywistości, a do tego jeszcze maskuje drżenie dłoni.
Ostatecznie Peregrine woli nie wiedzieć, co Darling w tym momencie o niej myśli. Wytrzymałaby jej niechęć, gniew, nawet rozczarowanie — ale jeśli może oszczędzić sobie bezpośredniego potwierdzenia tego, co przecież sama widziała, dlaczego miałaby chcieć o tym słuchać? Z drugiej strony natomiast sytuacja jest dużo bardziej złożona i przerażająca.
Bo Holden gdzieś tam jest, i będzie próbował dotrzeć do Heleny. Będzie szukał jej słabości. I jeśli te poszukiwania będą skutecznie — to znajdzie Teddy.
Peregrine nie mogła pozwolić na to, by istniała choćby szansa, że znów przyniesie do życia Darling destrukcję i chaos. Lepiej usunąć się z jej życia, zanim sprawy pójdą za daleko.
Dlatego woli wyobrażać sobie, że Darling żywi do niej niechęć, gniew i rozczarowanie. To i tak znajomy teren; z tym sobie poradzi.
Szuka w myślach tematu-dywersji. Chcę powiedzieć coś, cokolwiek, co mogłoby odwrócić uwagę Darling od bezmyślnego pytania, od rozdarcia wypisanego na twarzy Peregrine i od chaosu, który co prawda zdołała opanować w obecności drużyny Teddy — ale niewiele wystarczy, by wszystko znowu wezbrało. Bo już wzbiera — im bardziej Helena próbuje znaleźć coś innego, czego mogłaby się złapać, tym bardziej tobie w swoich myślach.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Naprawdę tak myślisz?
W pierwszej chwili miała nieodpartą ochotę wybuchnąć śmiechem. Gorzkim i pustym. W drugiej poczuła, jak coś jej się napina tuż pod mostkiem i dziwnie piecze, jakby ktoś wsadził tam rozgrzany gwóźdź. Tak naprawdę nie wiedziała, co Peregrine miała na myśli. I wkurzało ją to, bo Darling zawsze wolała walenie pięścią w stół i mówienie prosto z mostu. A tu dostała tylko pytanie, które mogła przypasować do każdej ze swoich wcześniejszych wypowiedzi. A potem Helena dodała jeszcze może nie odpowiadaj, jakby to Teddy miała w dłoni detonator, którym mogła rozwalić tę ich całą… Cokolwiek między nimi było.
Zacisnęła palce na prześcieradle, bo znów odniosła wrażenie, że inaczej wyciągnie ręce do Peregrine, żeby ją potrząsnąć. Albo przyciągnąć. Wszystko jedno, byle przestała mówić takim głosem, który skrywał wyrzuty sumienia.
— Myślę… — zaczęła, ale gardło miała suche jak popiół. Nie, nie da rady. Te słowa nie przejdą. Nie teraz, nie kiedy brzmią tak cholernie poważnie. — Myślę, że pierdolisz, Peregrine — tak było bezpieczniejsze. Niby żart, niby fuknięcie, niby nic. Chociaż wcale nie brzmiało jak nic. — Myślę, że gdybym mogła cofnąć czas, to leżałabym teraz w czarnym worku — dodała i nawet nie musiała wymawiać jego imienia. Gdyby nie RJ, nie byłoby jej teraz tutaj. — Myślę, że... — kontynuowała, choć głos jej się trochę rwał, ale próbowała utrzymać go na pozornym poziomie obojętności. — Myślę, że jestem wkurwiona. Jak diabli — przekręciła głowę na bok i spojrzała na Helenę, która właśnie skazywała sama siebie. Teddy wzięła powolny oddech. Bolały ją płuca. Od krzyku, od kurzu, od wszystkiego. — Myślę, że to nie była twoja wina.
Dostrzegła w Helenie to subtelne drgnięcie. Ktoś inny mógłby nie zauważyć, ale Darling zauważyła. Teddy zamknęła na moment oczy i zacisnęła powieki tak mocno, że aż pojawiają się pod nimi iskry. W pamięci pulsował jeszcze huk, jeszcze czuła zapach dymu zmieszany z krwią i spaloną elektroniką, jeszcze widziała mundur kolegi, który już nigdy nie wróci do remizy.
helena peregrine

 
				