W końcu po wielu przymiarkach, zmianach i na szczęście powstrzymanej kłótni między fryzjerką a makijażystką, była gotowa. Co prawda zdecydowanie bardziej wolałaby zostać w domu i zakopać się pod kołdrą, ale niestety nie miała tego przywileju, przynajmniej nie dzisiaj. W trakcie jazdy samochodem na miejsce zastanawiała się, jak źle będzie (a może tym razem będzie całkiem w porządku?). Nie wszystkie tego typu imprezy, na których przebywała, okazywały się ostatecznie takie okropne, na niektórych z nich bawiła się całkiem dobrze. Wątpiła jednak, aby tak się stało tym razem, skoro od samego początku jej humor i nastawienie nie były szczególnie pozytywne. Miała tylko nadzieję, że nie będzie to zbyt widoczne w trakcie przyjęcia.
Niestety nie było jej dane nawet godnie rozpocząć tego wieczoru, ponieważ zanim jeszcze zdążyła wejść do pomieszczenia, w którym miało odbyć się przyjęcie, ktoś na nią wpadł. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale i tak Lucille rzuciła w stronę tej osoby pełne nienawiści spojrzenie, a osobą tą okazała się być Guinevere, bo któż by inny. Wtedy złość na jej twarzy jeszcze bardziej się pogłębiła, ale nic nie powiedziała, bo nie byłoby to w dobrym guście. Poza tym Neve na pewno wyczytała wszystko, czego potrzebowała z jej spojrzenia.
— Cześć — powiedziała tak uprzejmie, jak tylko była w stanie w tym momencie. — Buty dają w kość od samego początku? — zapytała niby niewinnie, ale obie wiedziały, że wcale tak nie było, przynajmniej nie do końca. Z jednej strony cieszyła się, że rozumieją się bez słów w niektórych chwilach, bo dzięki temu mogła jej powiedzieć, co naprawdę myśli, ale z drugiej trochę ją to martwiła, bo taki rodzaj więzi był chyba zarezerwowany dla przyjaciół, a nie dla wrogów, prawda?
guinevere alcott