-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
- ¿Por que? - zapytał tylko. Powinien brać jeszcze zastrzyki, do których też pielęgniarka nie mogła go już zmusić; teraz zresztą też nie widział sensu brania tego całego cholerstwa - Dlaczego chcesz, żebym to brał? Po co? Dlaczego przyjechałeś? I skoro przyjechałeś - dlaczego wyszedłeś z krzykiem? O co ci chodzi, Palermo?
Opuścił dłoń z tabletkami - chudą i kościstą, drżącą i ledwie trzymającą te pastylki.
- Nie przestałem tego brać licząc na to, że przyjedziesz i mi to wciśniesz - ja już nie chcę się tym szprycować, bo to i tak nic nie da. I tak zdechnę, tylko z tym gównem potrwałoby to dłużej.
Zmęczył się wypowiadaniem tylu słów i było to po nim widać, bo dostał lekkiej zadyszki, zwłaszcza, że mówił teraz trochę głośniej, niż na początku, a serce znów zaczynało mu bić szybciej. Teraz on zaczynał się złościć, bo podejrzewał, jak to może się zaraz znów skończyć: Alvaro znowu zacznie wrzeszczeć, zacznie się wściekać, że Tiago ma to wziąć i koniec, że po to właśnie przyjechał, a w ogóle, to kocha de la Sernę, kochał go całe życie, a ten teraz go odtrąca. Drugiej takiej kłótni w tak krótkim czasie nie chciał znosić - to by było za dużo - ale tego właśnie się spodziewał, więc jego reakcją obronną był atak. Sam zaczął się nakręcać, szykując się do obrony przed kolejną serią krzyków. Odłożył tabletki na stolik i nieporadnie poprawił się w fotelu, zmieniając nieco pozycję. Wkurzało go, że nie może się nawet bronić, że jest tak bardzo bezsilny w tym momencie, że nawet nie może sam wyjść i trzasnąć drzwiami. Być może by tego nie zrobił, gdyby rzeczywiście miał na to siłę - może nie przyszłoby mu to do głowy - ale w tym momencie miał ochotę po prostu stąd uciec, choć nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie byłaby ucieczka, a nie cokolwiek innego. Nie okazanie swojego zdania i swojej stanowczości. Rejterada.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Wróć. Nie będzie teraz o tym rozmyślał, nie będzie wspominał, nie będzie sobie wmawiał rzeczy, które nigdy nie miały prawa się wydarzyć.
— Perdón por aquel arranque de ira. - dodał po chwili, nadal spokojnym tonem, choć minimalnie drżącym. Nie był jednak w stanie kompletnie odciąć się od swoich uczuć, bo był za bardzo uczuciowym dzieciakiem, od zawsze zresztą, ale może to i lepiej. Nie chciałby stać się kompletnie pozbawionym uczuć i empatii gnojem, za jakiego niejeden ich współpracownik uważał Kocura. On sam nigdy tak o nim nie myślał, ale też inna sprawa, że jego Santiago nigdy nie traktował jak wszystkich innych. On zawsze miał... cieplejsze miejsce w jego sercu.
— Últimamente… he sentido demasiadas emociones fuertes, por eso pasó todo esto. No debí gritar ni reprocharte nada. Pero no todos los días uno se convierte en padre primero, y luego se entera de que tu amigo fallecido, en realidad, sigue vivo. - uśmiechnął się niepewnie, patrząc teraz na spoczywające na stoliku tabletki. Bał się spojrzeć znów na Santiago, bał się, że znów owładną go zbyt silne emocje, z którymi nie będzie w stanie sobie poradzić. Żałował, że wyznał mu wreszcie swoją miłość, bo od tamtego momentu wszystko się posypało. Nie powinien tego robić, nie wiedział co strzeliło mu do głowy i naprawdę żałował tej krótkiej, zbyt intymnej chwili słabości, na którą sobie pozwolił.
— Algún día todos morimos, el gato negro. Nunca fuiste de los que se quedan quietos esperando a que la muerte llegue. ¿Qué te ha pasado, Santiago? Siempre eras... intrépido. Imbatible. ¿Qué ha cambiado?
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
Prychnął cicho słysząc, że nigdy nie czekał bezczynnie na śmierć.
- Przeżyłem - fuknął, patrząc w inną stronę i czując, że zaraz wybuchnie. Odetchnął na tyle głęboko, na ile jego osłabione ciało mu pozwalało i przymknął oczy, starając się uspokoić falę emocji, która go teraz zalewała: frustrację z powodu własnej bezsilności, złość o to, że przeżył i nie udało mu się umrzeć na własnych zasadach, wtedy, kiedy planował; rozpacz i przerażenie. Bo bał się śmierci, choć przed tymi, którzy o niej wiedzieli, odgrywał kogoś, kto się tym w ogóle nie przejmuje i kto koniec traktuje jak kolejną wielką przygodę. Coś ciekawego, interesującego, nie wartego przejmowania się. A w każdym razie jako coś, przed czym należy się wyszaleć, ile tylko się da.
Teraz nie chciał jednak wybuchać, nie chciał irytować Alvaro - a zdawał sobie sprawę, że na pewno zdenerwuje młodego (zawsze go tak nazywał w myślach), jeśli będzie dalej do niego mówił po angielsku. Wstrzymał więc na chwilę oddech, żeby emocje w nim nieco opadły, po czym otworzył oczy, ale nie spojrzał na Salvatierrę.
- ¿Así que ahora eres padre? - zapytał po chwili, przywołując na twarz uśmiech i kierując znów twarz w stronę przyjaciela - No sabía que te gustaban las mujeres. ¿Eres feliz con ella?
Mimo, że nie był homofobem, to jednak w jego głowie dużo rzeczy działało schematami: skoro Alvaro został ojcem, to przecież nie z mężczyzną, do tego potrzebna była kobieta, prawda?
Znów poprawił się na fotelu, opierając się łokciem na podłokietniku i sprawiając wrażenie, że najchętniej by stąd uciekł. Bolała go ta rozmowa, bolała go obecność Palermo - tym bardziej jeśli okazywało się teraz, że jest ojcem. Powinien, do cholery, być przy swoim dziecku, a nie z podstarzałym złodziejem, który do niczego się nie nadawał i tylko sprawiał mu ból. Który nie chciał już żyć, więc nie warto było poświęcać na niego czasu. Który nawet nie powinien mu zabierać ani sekundy więcej.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Trochę mu ulżyło, gdy mężczyzna przeszedł na hiszpański; to był jego naturalny język i mimo że mówił po angielsku (z argentyńskim akcentem, to prawda, bo nigdy nie był w stanie się go pozbyć) to jednak swobodniej się czuł mówiąc po hiszpańsku, więcej był w stanie wyrazić i... no, w ogóle nie wyobrażał sobie, żeby nagle mieli zacząć do siebie mówić po angielsku, tak zupełnie od czapy, po trzydziestu latach?
Spojrzał na niego zaskoczony, gdy Kocur nagle przywołał na twarz uśmiech i zaczął pytać o kobietę. Pokręcił głową, prychnął krótko i podrapał się po karku, jakby trochę zmieszany.
— ¿De dónde sacaste la idea de que hay alguna mujer? Sí, es cierto, tengo un hijo, pero no estoy en una relación con ninguna mujer. - wywrócił oczami. — Tengo una amiga con la que pasé una noche. La añoranza por un amigo, el alcohol y las lágrimas nunca son una buena mezcla, pero... bueno, gracias a eso lo tengo a él. - uśmiechnął się, ciepło i szczerze, po czym wyjął telefon z kieszeni i po chwili poszukiwań w galerii znalazł zdjęcie siebie trzymającego w ramionach słodkie, śpiące i prześliczne zawiniątko. — Nació hace nada. Míralo... es perfecto. Su nombre es Tiago.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
- No sé, yo daba por hecho que si tenías un hijo, debía ser tuyo con alguna mujer. Así que... supuse que tenías alguna - wzruszył ramionami, znów wiercąc się na fotelu. Koc już chwilę temu opadł z jego ramion, odsłaniając wychudzone ciało, okryte rozchełstaną koszulą od piżamy, spod której wystawały żebra i kościsty mostek. Alvaro nie raz widywał Santiago bez koszulki, więc miał porównanie z tym, jak de la Serna wyglądał kiedyś: obecnie sprawiał wrażenie uciekiniera z jakiegoś obozu. Odmawianie przyjmowania leków, osłabienie i głodówka dały mu się we znaki - Entonces, no es tu novia, solo una amiga. Lo entiendo. ¿Pero eres feliz con ella?
Te pytania zadawał szczerze - naprawdę chciał szczęścia Palermo, chciał usłyszeć, że jest mu dobrze w życiu i że je sobie ułożył. Być może nie tak, jak by tego pragnął - bo już od kilku lat był świadomy miłości chłopaka do siebie - ale przynajmniej może ma część tego, czego by chciał. Może nawet całkiem sporą część. Póki się dziś nie spotkali, nie raz wyobrażał go sobie w ramionach jakiegoś mężczyzny, wtulonego w niego i choć te wyobrażenia sprawiały mu ból, to jednocześnie dawały jakąś ulgę - myślał wtedy, że łatwiej by mu było odejść, gdyby wiedział, że Alvaro znalazł miłość i szczęście.
- ¿Conozco a esa amiga de ti? - zapytał, kiedy Palermo grzebał w telefonie w poszukiwaniu zdjęcia. Po chwili jednak zaniemówił, a gardło mu się ścisnęło, ponownie pozbawiając go tchu, kiedy usłyszał, jak mały ma na imię. Spojrzał na zdjęcie, próbując ukryć jakoś wzruszenie i ból, który przeszył jego serce na dźwięk tego imienia. Cholera, Salvatierra nazwał syna po nim!
Zupełnie, jakby Santiago był tego warty. Teraz poczuł się niesłusznie wyróżniony i pomyślał o sobie jak o ostatnim śmieciu. Miał ochotę zapytać, dlaczego Alvaro dał małemu imię po nim, ale wiedział, jaka będzie odpowiedź: przez miłość. Rozumiał to, ale czuł się jej niegodny.
- Es perfecto - wykrztusił tylko zduszonym głosem.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
— ¿Si soy feliz con ella...? Sí, supongo que sí. Nos entendemos bien, tanto con el pequeño como... bueno, en general. Le debo mucho; me sacó del pozo cuando estaba realmente mal y cuando... — uznał jednak, że nie będzie wspominał o tym, że chciał ze sobą skończyć. Wzruszył więc lekko ramionami i uśmiechnął się delikatnie. — Todos dicen que esto se irá al carajo pronto, que ahora que el niño ya está en casa solo vamos a discutir y a terminar odiándonos, pero por ahora no parece que vaya a pasar.
Zerknął na ciało przyjaciela, gdy to się odsłoniło - faktycznie, widział dużą zmianę w porównaniu z tym, jak go zapamiętał; teraz był wychudzony i od razu skojarzył mu się z jakimś ocaleńcem z katastrofy, którego znajdowano czasem na morzu po wielu miesiącach tułaczki po bezkresnych wodach. Nie chciał jednak przyglądać mu się zbyt długo, bo wiedział z jakimi myślami u Santiago może się to wiązać. Nie chciał mu dokładać, naprawdę. Im dłużej z nim przebywał, tym bardziej się uspokajał i tym więcej do niego docierało, tym więcej rozumiał, więc chęci walki i dogryzania sobie nawzajem kompletnie z niego wyparowały. Zresztą, gdy zaczęli rozmawiać o małym Tiago, to nawet ciężko byłoby mu znów się irytować; dzieciak naprawdę go uspokajał, działał na niego wręcz kojąco, podobnie jak sama Sandy zresztą.
— Ojalá pronto te recuperes y puedas conocerlo. Merece conocer al hombre que hizo que su padre sea quien es ahora. - pochylił się w jego stronę, kładąc dłoń na jego nadgarstku i zaciskając na nim lekko palce. Poczuł przyspieszony puls Santiago, ale spodziewał się tego, bo widział jak wielkie wrażenie zrobiła na nim informacja o tym, że młody dostał imię właśnie po nim. Tym dotykiem chciał mu też chyba przekazać, że nawet jeśli się wścieka i jeśli czasem nie umie się zachować, jak typowy Palermo zresztą, to wciąż go kocha, wciąż go szanuje i wciąż chce tu być dla niego. Miał nadzieję, że Santiago pozwoli mu zostać, mimo jego wcześniejszego wybuchu.
— ¿Tomarás las medicinas? Hazlo por mí... o por él. Y después me dices qué quieres cenar.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Entonces - me alegro - powiedział lekko drżącym głosem - Me alegro que estas feliz y tenias un hijo.
Chwilę później jednak znów usłyszał coś, co zwaliło go z nóg: wyznanie, że uczynił Alvaro tym, kim jest dzisiaj. Teoretycznie to było oczywiste: wyciągnął go z ulicy, dał mu dach nad głową i edukację, ale... znów poczuł, że nie zasługuje na takie słowa i uznanie. Uważał, że niewiele dobrego zrobił w porównaniu do tego, ile bólu mu sprawił przez lata.
Pociągnął nosem i otarł go wierzchem dłoni nerwowo, stawiając nagie stopy na podłodze.
- Alvaro, no voy a recuperar - powiedział cicho - ¿Puedes ayudarme? - wyciągnął rękę w jego stronę, patrząc na niego kątem oka jak zbity pies - Tengo que ir al baño.
To było dla niego poniżające, koszmarne - sam fakt, że nie mógł tego zrobić sam, był każdorazową torturą, ale kiedy pomagała mu pielęgniarka, mógł to jeszcze jakoś znieść. Najgorsze było to, że teraz musiał poprosić o pomoc Alvaro. Tak, mógł wezwać tę dziewczynę, ale to z kolei byłoby przyjęte przez Salvatierrę jako afront, a doprawdy teraz nie chciał się z nim kłócić, nie chciał robić mu przykrości - skoro już mężczyzna pojawił się w jego domu i chciał z nim rozmawiać, to Santiago też chciał po prostu porozmawiać. Nie rozstawać się w gniewie.
Intencjonalnie zignorował pytanie, czy weźmie leki. Nie chciał tego robić, ale zaczynał się powoli łamać - przynajmniej na czas, kiedy Alvaro tu będzie i będzie o to prosił.
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Nie chciał jednak drążyć, bo prawdę mówiąc chyba pogodził się już dawno z faktem, że nigdy nie będzie w związku z tym jedynym, z którym chciałby być. Próbował relacji z innymi facetami, zwykle starszymi od niego przynajmniej o kilka lat (po prostu wolał starszych), ale zawsze coś się w końcu pieprzyło - podobnie jak u Kocura i u jego wszystkich żon i partnerek. Może po prostu im obu nie była przeznaczona miłość? Może gdzieś zostało zaplanowane, że powinni być razem, więc z nikim innym nie byli w stanie ułożyć sobie życia? Nie, to głupie i infantylne, a przecież obiecał sobie, że teraz jest ojcem, dorosłym facetem, skończył czterdziestkę i nie może być nadal infantylnym dzieciakiem.
— Me expresé mal, lo siento. Quise decir que... cuando te sientas un poco mejor. - podniósł się z krzesła pospiesznie i podał mu rękę, pomagając mu wstać z fotela. Odruchowo objął go ręką w okolicy pasa, nie chcąc, żeby Santiago poczuł się niestabilnie; jeśli zachwiałby się przy nim, stracił równowagę, to wywołałoby to w nim na pewno kolejną falę złości, znów by krzyczał i znów stałby się ironiczny. Znów by go odtrącał.
— No hay problema, en serio. Pide lo que necesites, no te me cortes. Si nos conocemos de toda la vida. - pomógł mu utrzymać się na nogach, zarzucił sobie jego rękę za szyję i zaprowadził go do łazienki, nie wyglądając przy tym, jakby miał z tym jakikolwiek problem. Bo nie miał, serio. Cieszył się, że Santiago mimo oporów poprosił o pomoc właśnie jego i że mógł teraz przy nim być, po prostu.
Santiago de la Serna
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjiczas narracjipostaćautor
Uwiesił się jego ramienia, opierając cały ciężar ciała na nim, idąc z opuszczoną głową i zaciśniętymi zębami, wyobrażając sobie, że znika z tego świata. Po prostu znika, bez żadnej głupiej śmierci, bez niczego takiego - po prostu przestaje istnieć. Jakby nigdy go nie było. Znów łzy zaczęły napływać do jego oczu, ale za wszelką cenę starał się je powstrzymać i wiedział, że jeśli się teraz odezwie, to nie wytrzyma - dlatego szedł w milczeniu, czując się upokorzony, jak chyba nigdy dotąd.
Droga do łazienki trwała wieczność. Krok za krokiem - podłoga parzyła jak rozżarzone węgle piekielne. Każdy krok był kolejnym krokiem wgłąb tego piekła, był narastającym upokorzeniem, koszmarem, torturą. A kiedy wreszcie dotarli na miejsce, Tiago - znacznie lżejszy, niż wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni, co Alvaro z pewnością też odczuł - usiadł nieporadnie na klozecie i ukrył twarz w dłoniach, opierając łokcie o kolana.
- Gracias, Alvaro - wymamrotał - Puedo encargarme de los pantalones, pero... ¿puedes quedarte en la puerta? ¿Para ayudarme a volver más tarde?
Kurwa, dlaczego życie musiało się tak potoczyć? Dlaczego nie mogłem po prostu zdechnąć w tym pierdolonym tunelu?
Alvaro Salvatierra
-
I wrapped it up and sent it,
With a note saying "I love you" - I meant it.
Now I know, what a fool I've been,
But if you kissed me now I know you'd fool me again.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimieszanetyp narracji3 osobaczas narracjiPrzeszłypostaćautor
— Claro, no te preocupes, te espero afuera. Grita cuando hayas terminado. - uśmiechnął się do niego łagodnie i wyszedł z łazienki, żeby dać mu czas i przestrzeń; nie zamierzał dosłownie nad nim stać jak kat nad grzeszną duszą, bo przecież tylko by go to stresowało, więc rozejrzał się nieco nieporadnie po sypialni brata, po czym usiadł na brzegu łóżka, wytężając słuch, z zaciśniętymi na kolanach palcami obu dłoni. Chciał usłyszeć ewentualne dźwięki świadczące o tym, że mężczyzna spróbuje np. wrócić sam do pokoju, potknie się i przewróci po drodze; to byłoby tak bardzo w jego stylu, że aż teraz pożałował, że w ogóle wyszedł. Nie wrócił jednak do środka, a przynajmniej nie póki Santiago go nie wołał.
Santiago de la Serna