Madox też lubił się wyróżniać, rzucać w oczy za sprawą tych swoich kolorowych koszul, zresztą jego tatuaże też były dość charakterystyczne. Może nawet oni z Mel stanowiliby całkiem udaną parę, on kolorowy, rzucający się w oczy, ona seksowna, przyciągająca spojrzenia. A jednak zamiast tego została jego prawnikiem, za co Madox był jej wdzięczny, bo gdyby nie ona, to już pewnie dawno siedziałby za kratami. Nie tylko Nick Dalton go tutaj nie lubił, chociaż ten akurat był na niego wyjątkowo cięty.
Kiedy Melanie zapytała, co się wydarzyło pod jego nieobecność, to Madox opadł na moment plecami na oparcie, odchylił do tyłu głowę, tak, że tatuaże na szyi były jeszcze lepiej widoczne, od czego miał zacząć? Jego nieobecność w klubie zawsze przynosiła więcej szkód niż zysków, chociaż tym razem on wciąż jeszcze szacował straty, wciąż jeszcze zastanawiał się, czy po tym całym Medellin był jednak na plus, czy na minus?
Wyjaśnił jej po krótce o co chodziło, powiedział o tym chłopaku, a jednak kiedy Mel mu przerwała, to się zamknął, to te czarne oczy zatrzymały się na jej twarzy. A kiedy to powiedziała, że
musi zacząć używać koszulek, to aż strzelił oczami w sufit, to przecież nie po to są te wszystkie tatuaże, żeby je chować. Już nawet miał coś powiedzieć, otworzył usta, ale na jej kolejne słowa parsknął śmiechem, pokręcił głową.
-
A co to są wafelki Mel? - uniósł jedną brew -
a to porównanie do dziwki łapiącej za jaja... Bardzo obrazowe - aż jej musiał pokazać zadziornie czubek języka. Bo Mel go szczerze bawiła i potrafiła go takimi tekstami nieźle zbić z tropu, a przecież Madox lubił jakieś dwuznaczności. Więc kiedy go tak złapała za kolano, to on też chwycił za jedną nogę jej krzesełka i trochę ją przyciągnął do siebie. A jednak kiedy zapytała o Nicka Dalton, to znowu strzelił oczami, znowu się oparł o oparcie.
-
Myślę, że on tak leczy kompleksy, wiesz, szukając sobie jakiejś ofiary - spojrzał jej głęboko w oczy, a później w kierunku tego lustra weneckiego, jeśli Nick to słyszał, to nawet dobrze, a jeśli nie, no cóż, innym razem.
Zamyślił się z jej kolejnymi słowami, Mel była bezpośrednia, ale to bardzo dobrze, pewnie dlatego tak się dogadywała z Noriegą, bo on też sobie cenił szczerość.
-
To samo myślę Mel, że mogą się jebać, bo chłopak mnie nie rozpozna - wzruszył ramionami -
załatwisz to bebé? To okazanie i żeby mi dali spokój? - znowu te jego ciemne tęczówki odnalazły jej piękne, brązowe oczy, a opuszkami palców musnął delikatnie jej kolano. Wiedział, że Mel mu to załatwi, ale Madox lubił się jej przymilać, on w ogóle lubił flirt i to z niego wychodziło jakoś tak naturalnie.
Kiedy znowu zapytała o tego Dalton, opadł plecami na oparcie krzesła, a łokieć oparł na stoliku, rozsiadł się nonszalancko zarzucając nogę na nogę.
-
Można tak powiedzieć, a przynajmniej on tak myśli - i znowu zerknął w to lustro weneckie -
ale taki tępak nigdy by się nie spotykał z taką laską - no gdzie taki Nick Dalton do Pilar? -
To tak jakby się z Tobą umówił Mel, trochę nie ten poziom do takiej chica caliente -
gorącej dziewczyny, takie były fakty, że Nick Dalton ze swoimi randkami w filharmonii to mógł się schować.
Tylko, że on zamiast się chować, to teraz pokazywał jaki jest ważny i zanim oni zdążyli jeszcze porozmawiać, to Nick wszedł do sali i oznajmił, że czas im się skończył, a potem posłał Madoxowi jakieś mordercze spojrzenie, bo może ich podsłuchiwał? A może o to krzesło, które Noriega mu zabrał?
Nieważne, bo Madox i tak się nawet nie poruszył, siedział sobie nadal rozwalony na tym krześle jakby był u siebie. A zanim Nick zaczął znowu straszyć, że go wsadzą to pewnie zareagowała Melanie z tym okazaniem, a że Dalton mógł sobie kozaczyć, ale jednak jego nijaki charakter nie miał porównania do jej ognistego temperamentu, to pewnie chciał, czy nie, musieli to okazanie zrobić.
A potem już poszło z górki, gnojek nie rozpoznał Madoxa, nie mieli na niego żadnych dowodów, więc musieli go puścić, a Nick Dalton mógł sobie wsadzić gdzieś te czterdzieści osiem godzin, którymi mu tak groził.
Kiedy w końcu wyszli przed komisariat, to Madox jeszcze zatrzymał Mel, no bo przecież musiał jej ładnie podziękować. Przelew też jej pewnie puści, chociaż bez jakiegoś ekstra napiwku, bo jednak go na takie ekstra to nie stać, na takie przeciętne jakieś bardziej.
-
Mel masz u mnie kolację, zabiorę Cię do jakiejś fajnej knajpki - powiedział i puścił do niej oczko. Niestety Madox nie gotował, więc na taką własnoręcznie robioną nie mógł jej zaprosić.
-
Napisz mi jak będziesz miała wolny wieczór, to się dostosuję i wymyślę nam coś fajnego - bo jednak Madox tych wieczorów wolnych miał wyjątkowo mało, większość spędzał po prostu w klubie, ale może jakby wyskoczył na kilka godzin, to świat by się jednak nie zawalił, chociaż kto to wie...
Podszedł jeszcze, żeby musnąć ją ustami w policzek, nachylić się do jej ucha i rzucić tym swoim hiszpańskim.
-
Eres confiable, gracias -
jesteś niezawodna, dzięki, jego ciepły oddech omiótł jej policzek zanim się odsunął. A później to już Madox sobie poszedł, bo chyba oboje nie mieli na to dzisiaj czasu, a on to na pewno nie miał. Nie dzisiaj.
Przepraszam, że tak to kończę, ale teraz będę miała taki słaby czas na posty przez ten okres świąteczno-noworoczny, chcę sobie zostawić po jednym wątku, żeby to ogarnąć, mam nadzieję jednak, że po nowym roku sobie jeszcze zagramy!
A nie chcę tak zostawiać rozgrzebanego na dwa tygodnie wątku, bo potem ciężko się do takich gier wraca.
Przepraszam i lovki!
/
koniec (chyba, że chcesz coś odpisać, to wal do mnie na pw)
Melanie Campbell