ODPOWIEDZ
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- jedenaście -




Przecież on wiedział, że zostawienie klubu na trzy dni pod okiem Maddie to zły pomysł, czuł to, a jednak to zrobił. A jednak nie odbierał od niej telefonu i dopiero, kiedy wylądował w Toronto to wszystkiego się dowiedział. A może jakby zareagował wcześniej, to to wszystko by się tak nie potoczyło, nie rozwinęło, aż do tego jego wezwania na komisariat. Przecież on umiał się dogadać z policją, miał swoje wtyki.
Ale z Nickiem Daltonem by się chyba nie dogadał.
Dlatego napisał do Mel, bo bał się, że tutaj dojdzie do jakiś rękoczynów. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że Madox od tego powrotu z Medellin chodził naprawdę wściekły, i tu mógł wystarczyć jakiś jeden gest, jeden ruch, żeby on stracił to swoje całe wyuczone opanowanie i zachowywał się jak wściekły doberman, gotowy zabić.
Liczył skrycie, że Campbell uda się nad nim zapanować. Chociaż czy ktokolwiek to w ogóle potrafił? Ale może ona przynajmniej nie pozwoli im się pozabijać? Byłoby miło.
Z Madoxem miło, jakiś oksymoron. Tak samo jak to, że on miał się stawić na przesłuchaniu o wyznaczonej godzinie. Noriega nie był punktualny, on wiecznie się spóźniał, żył w biegu. I dzisiaj też w takim biegu wpadł do kawiarni przy komisariacie, żeby kupić w niej kawę i bajgla, którego zapakowali mu w papierowa torbę. Wszedł na komisariat z kubkiem w jednej ręce, telefonem w drugiej, i tą papierową torbą w zębach. Nawijał coś szybko po hiszpańsku do słuchawki i dopiero kiedy stanął przed nim Nick Dalton, który od razu powiedział, że się spóźnił i mogli by go za to zamknąć na 24h, Noriega skończył rozmowę. Chyba Nick był w bojowym nastroju, czyli Madox raczej nie powinien wchodzić w swój konfrontacyjny, bo to na pewno by się skończyło rozlewem krwi.
A tego nie chcieli.
Wszedł powoli do tego pokoju przesłuchań i od razu skierował się do tego niewygodnego krzesełka przy metalowym stoliku, na który odstawił papierowy kubek z kawą i bajgla. Zupełnie jakby nie był tu po raz pierwszy, bo nie był. Skrzyżował ręce na piersi, tak, że te jego tatuaże były jeszcze bardziej widoczne, ale kiedy Nick zaczął o nie pytać, kiedy zaczął zadawać różne pytania, to Madox rzucił tylko.
- Nie będę nic mówił bez mojego prawnika - no cóż, chyba nie chciał współpracować. Ale to tylko jeszcze gorzej nakręcało Nicka, który wyszedł z sali, żeby sprawdzić, czy na miejsce dotarł już adwokat Noriegi. Madox sam miał nadzieję, że Mel zaraz się pojawi, zerknął na złoty zegarek na nadgarstku, miał nadzieję załatwić to szybko, bo musiał wracać do klubu, tylko on sam nie za bardzo wiedział jak rozmawiać z tym całym Nickiem. Liczył skrycie, że wystarczą piękne oczy Melanie, żeby jednak ta rozmowa przebiegła... przyjemniej.

Melanie Campbell
zgrozo
stania w miejscu
35 y/o
CHRISTMASSY
165 cm
adwokat / prawnik w sądzie i po za nim
Awatar użytkownika
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Melanie liczyła się z tym, że nie które znajomości szybciej się skończą niż zaczną, a nie które z kolei będą nastawione tylko na jedno - korzyści. Czy miała coś z tego, że pomagała czasem znajomym? Nie do końca, o ile liczymy dozgonną wdzięczność i coś dobrego zamiast solidnej wypłaty. Nie wszyscy jednak chcieli ją aż tak nabić w butelkę, co nawet ją pozytywnie zaskoczyło. Madox wydawał się być prosty w obsłudze i cholernie szczery w tym co chciał. Miała dobrze w pamięci to, że no cóż - sprawił jej pewną przyjemność i sam w sobie był gorącym kąskiem. Równało się to jednak z jego diabelskim temperamentem i łatwością do wpadania w problemy, a może on sam nim był? Nie wnikała, ale pewnie sama kiedyś na stoliczku mu odłożyła swoją wizytówkę, tuż po tym jak uzgodnili, że więcej nie będą się już miziać. W teorii Campbell była wolna, ale jeśli miała kiedyś w przyszłości zostać jego prawniczką na dłuższy czas to pasowało uciąć tego typu relacje, nawet kosztem miłego czasu, bo jednak wspominała z wypiekami na twarzy pewne... chwile.
Tego dnia nie planowała dodatkowych aktywności, wręcz miał to być jej dzień wolny od pracy, poświęcony bardziej na szukaniu lokum pod własną kancelarię, spinanie pewnych pozwoleń i różnych spraw w tym kierunku. SMS od latynosa nic dobrego nie zwiastował, tym bardzie jeśli w grę wchodziło spotkanie się na komendzie. W zasadzie nie chciało jej się znów tam gościć, co prawda gliniarz z którym ją kiedyś coś łączyło, ruszył na podbój FBI czy innej jednostki, ale wciąż niesmak pozostawał. A przy tym po prostu prawników, a policjantów łączyła pewnego rodzaj zgryzota, co powodowało, że często skakali sobie do gardeł i vice wersa. Ona jednak zawsze więcej myślała, robiąc i trudząc się jak najmniej, a co działa na faceta, na nawet największego twardziela? Nieco bardziej kusy, opinający strój. Jej mini była odpowiednio gustowna, ale przy tym dodawała jej atutów, jej długie nogi szpilki uzupełniały outfit. Więc to był jeden z tych jej atutów na dziś. Spieszyła się dosyć mocno, więc przemierzyła odpowiednio szybko korytarz, rzucając tylko nazwiskiem swojego klienta. Zmrużyła oczy widząc policjanta, a więc per kutasa Daltona. Cóż.. jakiś atut w głowie miała, a i pamiętna była co do jego nieczystych zagrań, ale to czy je się przydadzą miało się okazać później. - Ekheem.. mam nadzieję, że nie napastowałeś mojego klienta, Nick. Potrzebujemy dziesięciu minut oddechu od Twojej facjaty.. - przyznała, przechodząc dosyć bliskiego policjanta, wręcz ocierając się o niego jak te marzenia, które miał w głowie jeśli chodziło o swoją karierę. Prychnęła na niego i pchnęła drzwi wchodząc do środka pomieszczenia, gdzie już siedział jej ulubiony latynos z okolic. Uraczyła go drobny buziakiem w policzek na przywitanie, nim nie usiadła zarzucając swoją drogą torebusie na blat, gdzieś z boku. Nie położy przecież na tej ujebanej podłodze, to proste. - Buenos dias, loco.. A może powinnam zacząć, co tym razem się stało, że się zjebało? - zapytała zalotnie nieco, ale wciąż z tym swoim błyskiem suczy w oku. Niedbale zarzuciła trochę na nogę, zagladając do kubka i papierowej torebki, licząc że się okazał gustem i dobrym smakiem. Liczyła na coś lepszego niż psiarskie jedzenie, ale on to chyba doskonale znał z autopsji. Aż tak głodna nie była, ale przygotowała sobie odwiniątko, aby w czasie słuchania Madoxa, przełknąć coś na szybko.

Madox A. Noriega
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Według Madoxa to Melanie doskonale wiedziała, co działa na facetów, zresztą on już zdążył to zauważyć dawno temu, a teraz, kiedy weszła do tej sali przesłuchań, w tej swojej mini, w której te jej długie nogi sięgały do nieba, to Noriega mógł to tylko powtórzyć. Malenie umiała sprawić, że wyobraźnia działała i ta Nicka Daltona może nawet też, bo w momencie, w którym ona tak się przepychała między nim, a drzwiami, to zerknął na dół, na tę jej króciutką spódniczkę. Ale tylko na moment.
Madox za to pozwolił sobie na nieco bardziej przeciągłe spojrzenie, prześlizgując się wzrokiem od jej szpilek, po całej sylwetce, żeby w końcu utkwić te ciemne tęczówki w jej twarzy.
- Hermosa como siempre - jak zwykle piękna, rzucił na powitanie, a potem nawet zerwał się z krzesła, żeby przywitać się z nią tym muśnięciem w policzek. Podsunął jej to swoje krzesło, żeby usiadła, a sam sięgnął po to, na którym jeszcze przed chwilą siedział Nick, kiedy go maglował o ten tatuaż. Ale Madox się tym wcale nie przejął, Dalton znajdzie sobie nowe krzesło, albo może siedzieć na podłodze, tam gdzie jego miejsce. Przysunął się za to blisko Mel, tak, że z powodzeniem mogła poczuć, jego mocny, dziki zapach perfum, on ten jej też czuł, zwłaszcza kiedy pochylił głowę w jej kierunku, żeby zaraz jej wszystko wyjaśnić.
Po hiszpańsku, bo Dalton na pewno nie rozumiał hiszpańskiego, a z Mel mógł rozmawiać w tym języku z powodzeniem.
- Nie było mnie trzy dni, to się stało... - zaczął i podsunął jej powoli kubek z kawą i tego bajgla, takiego jak lubiła. Bo Madox miał dobrą pamięć do szczegółów. Musiał mieć.
- I w tym czasie złapali mi jakiegoś gnoja z prochami w klubie - wyjaśnił, ale to przecież był dopiero początek - a gówniarz stwierdził, że narkotyki kazał mu sprzedawać facet z tatuażem lwa - spojrzał na nią i uniósł jedną brew, w niemym pytaniu. Ciekawe czy Mel pamiętała ten jego tatuaż na klacie? Na pewno pamiętała.
Bo on pamiętał każdy jej pieprzyk.
- A ja nie widziałem szczeniaka nigdy na oczy, zresztą wiesz, że nie pozwoliłbym jakiemuś smarkaczowi sprzedawać u mnie prochów. Ktoś mnie wrabia... - to ostatnie zdanie powiedział powoli, tak, że jego ciepły oddech osiadł na jej szyi, kiedy znowu pochylał się w jej kierunku. Zerknął odruchowo w kierunku weneckiego lustra, za którym pewnie stał Nick Dalton.
- Tylko ten kutas Dalton w to nie wierzy i dopytuje mnie cały czas o tego lwa... - aż wywrócił tymi ciemnymi oczami, a potem odchylił się do tyłu opadając plecami na oparcie krzesła. Zastukał palcami w metalowy blat.
- Co o tym myślisz Mel? - zapytał zaraz, bo Madox to wiedział jedno, że powinni go pokazać temu smarkaczowi, który na pewno go nie pozna, ale Nick Dalton chyba miał co do tego inne plany. Zwłaszcza, że już dwa... Nie, trzy razy, zagroził Madoxowi, że go przymknie, bo jego miejsce jest za kratami. I chociaż Noriega chciał mu grzecznie odpowiedzieć, żeby się nie zesrał, to ugryzł się w język. Liczył jednak na to, że obędzie się bez zatrzymania... Chociaż kto wie co odwali takiemu Nickowi Daltonowi? On tylko chyba wyglądał tak niewinnie.

Melanie Campbell
zgrozo
stania w miejscu
35 y/o
CHRISTMASSY
165 cm
adwokat / prawnik w sądzie i po za nim
Awatar użytkownika
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Jako pani prawnik lubiła postawić na mocne ale też szykowne kreację, bo jednak ten ubiór był ważnym elementem jej zawodu i dużo uzupełniał do samej osobowości czy charyzmy. Powiedzieć, że nie płaciła srogich kwot za dobrej marki ciuchy czy szpilki to jakby nie powiedzieć, że kobiety to lubią. Miała w tym jakiś cel i czasami już na starcie to pomagało samo w sobie, faceci się oglądali i miękli pod wpływem jej uroku, a kobiety? Te najczęściej się krzywiły i zapewne zazdrości jej ciała, pieniążków na koncie i dobrego smaku, jeśli chodzi o znajomość mody.
Uśmiechnęła się szeroko na jego powitanie i wiadomo połechtał jej ego tymi słowami mocno, na tyle aby zarzuciła jeszcze bardziej włosami i trzepotała rzęsami jak rasowa kokieterka. Co jak co ale jednak lubiła tego Madoxa i sam w sobie był elektryzujący, nieprzewidywalny i rzec jasna seksowny, a jak! Lubiła jak te wszystkie hiszpańskie słowa brzmiały w jego ustach, ona co nieco się wybijała z tym, ale daleko jej było do tego jak on się tym wszystkim posługiwał. Zaciągnęła się mocno jego zapachem, nieco zachłysnęła jego bliskością, więc trudno jej było rozpakować i skupić się na jedzeniu, co najwyżej zmoczyła wargi w kawie, próbując czy jest godna jej podniebienia.
- Oj amigo... Co znowu za problemy się przypałętały jak Cię nie ma? - spytała, ale dała mu pole do wyjaśnień, niech się biedny tłumaczy co i jak. Ona poczęstowała się jedzeniem, nawet jej posmakowało po pierwszym gryzie, chyba trafił z sosem, który był w środku i takie tam. No ogólnie dzieliła swoją uwagę pomiędzy niego a kolejny kęs. Oczywiście nawet jedząc musiała założyć nogę na nogę i ogólnie roztaczać swoją aurę zajebistości. - Kochany.. - uniosła rękę, aby mu przerwać bo rzecz jasna pamiętała tego lwa! No przecież co jak co ale z jego klatką piersiową zdążyła się zapoznać swego czasu... mocno. - Musisz zacząć używać koszulek i nie świecić swoimi wafelkami i... tatuażami. To szczegóły za które Cię łapią jak dziwka za jaja. - prychnęła, z rozbawieniem, łapiąc go ale za... kolano! Nie była tego typu panią lekkich obyczajów, wręcz bardzo trudno było się dobrać do jej majtek i cóż, mógł dzierżyć ten zaszczyt, że jemu się udało ale to tam mniejsza z tym. Poczekała aż skończy i da jej przestrzeń do przemyślenia i kalkulacji tego co źle zrobili gliniarze i gdzie był pogrzebany szczegół.
- Na wstępie.. chciałabym zapytać co zrobiłeś jemu, że się tak uwziął, co? - no jasne, że jako jego prawniczka to chyba mogła pytać o wiele i jeszcze więcej. Co jak co, ale u niej jego prywaty były chronione jak u księdza w konfesjonale. Jak by nie patrzeć wiązała ją tajemnica i cóż, skoro był jej klientem to mogła go chronić piersią jak lwica swoje dziecie. To tak analogicznie do tatuażu.
- Mi cariño... po pierwsze to oni są w dupie, a nie Ty. Skoro to nie jest oficjalne oskarżenie, tylko jakaś gadka szmatka to zaraz możemy stąd wyjść i tyle. Dla mnie to śmierdzi i fakt jest taki, że najlepiej niech zrobią okazanie i sprowadzą dzieciaka. Zgodziłbyś się na tom aby próbował Cię poznać po twarzy? W teorii musi znać twarz, jeśli zna taki szczegół jak tatuaż, bo jednak sorry, ale nie podejrzewałabym Cię o kontakty z... facetami. Nie oburzaj się tylko, ale tak to widzę. Niech Cię postawią obok czterech innych, jak coś będzie kręcił to dla mnie sprawa zamknięta. Zna tatuaż ale twarzy nie? To ściema i bubel, mogą się walić. - rzuciła tak na szybko swoim spostrzeżeniem, ale to też dużo zależało od niego. Jeden dobry uczynek dla tych patałachów, a jak będą chcieli więcej to niech się udławią. Ani ona ani Madox nie musieli tutaj być i równie dobrze mogą zaraz wyjść i pokazać środkowy palec tej kurwie, Daltonowi.
- Przyznaj się, przeleciałeś mu laskę? - wróciła tak do tematu, chichocząc trochę przy kolejnym kęsie, ale finalnie pewnie się trochę uspokoiła, choćby dla powagi sprawy. Nie chciała go irytować i drażnić mocno, skoro już i tak miał nerwy przez tą policję, która siedziała mu teraz na dupie, była jak wrzód na niej.


Madox A. Noriega
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Madox też lubił się wyróżniać, rzucać w oczy za sprawą tych swoich kolorowych koszul, zresztą jego tatuaże też były dość charakterystyczne. Może nawet oni z Mel stanowiliby całkiem udaną parę, on kolorowy, rzucający się w oczy, ona seksowna, przyciągająca spojrzenia. A jednak zamiast tego została jego prawnikiem, za co Madox był jej wdzięczny, bo gdyby nie ona, to już pewnie dawno siedziałby za kratami. Nie tylko Nick Dalton go tutaj nie lubił, chociaż ten akurat był na niego wyjątkowo cięty.
Kiedy Melanie zapytała, co się wydarzyło pod jego nieobecność, to Madox opadł na moment plecami na oparcie, odchylił do tyłu głowę, tak, że tatuaże na szyi były jeszcze lepiej widoczne, od czego miał zacząć? Jego nieobecność w klubie zawsze przynosiła więcej szkód niż zysków, chociaż tym razem on wciąż jeszcze szacował straty, wciąż jeszcze zastanawiał się, czy po tym całym Medellin był jednak na plus, czy na minus?
Wyjaśnił jej po krótce o co chodziło, powiedział o tym chłopaku, a jednak kiedy Mel mu przerwała, to się zamknął, to te czarne oczy zatrzymały się na jej twarzy. A kiedy to powiedziała, że musi zacząć używać koszulek, to aż strzelił oczami w sufit, to przecież nie po to są te wszystkie tatuaże, żeby je chować. Już nawet miał coś powiedzieć, otworzył usta, ale na jej kolejne słowa parsknął śmiechem, pokręcił głową.
- A co to są wafelki Mel? - uniósł jedną brew - a to porównanie do dziwki łapiącej za jaja... Bardzo obrazowe - aż jej musiał pokazać zadziornie czubek języka. Bo Mel go szczerze bawiła i potrafiła go takimi tekstami nieźle zbić z tropu, a przecież Madox lubił jakieś dwuznaczności. Więc kiedy go tak złapała za kolano, to on też chwycił za jedną nogę jej krzesełka i trochę ją przyciągnął do siebie. A jednak kiedy zapytała o Nicka Dalton, to znowu strzelił oczami, znowu się oparł o oparcie.
- Myślę, że on tak leczy kompleksy, wiesz, szukając sobie jakiejś ofiary - spojrzał jej głęboko w oczy, a później w kierunku tego lustra weneckiego, jeśli Nick to słyszał, to nawet dobrze, a jeśli nie, no cóż, innym razem.
Zamyślił się z jej kolejnymi słowami, Mel była bezpośrednia, ale to bardzo dobrze, pewnie dlatego tak się dogadywała z Noriegą, bo on też sobie cenił szczerość.
- To samo myślę Mel, że mogą się jebać, bo chłopak mnie nie rozpozna - wzruszył ramionami - załatwisz to bebé? To okazanie i żeby mi dali spokój? - znowu te jego ciemne tęczówki odnalazły jej piękne, brązowe oczy, a opuszkami palców musnął delikatnie jej kolano. Wiedział, że Mel mu to załatwi, ale Madox lubił się jej przymilać, on w ogóle lubił flirt i to z niego wychodziło jakoś tak naturalnie.
Kiedy znowu zapytała o tego Dalton, opadł plecami na oparcie krzesła, a łokieć oparł na stoliku, rozsiadł się nonszalancko zarzucając nogę na nogę.
- Można tak powiedzieć, a przynajmniej on tak myśli - i znowu zerknął w to lustro weneckie - ale taki tępak nigdy by się nie spotykał z taką laską - no gdzie taki Nick Dalton do Pilar? - To tak jakby się z Tobą umówił Mel, trochę nie ten poziom do takiej chica caliente - gorącej dziewczyny, takie były fakty, że Nick Dalton ze swoimi randkami w filharmonii to mógł się schować.
Tylko, że on zamiast się chować, to teraz pokazywał jaki jest ważny i zanim oni zdążyli jeszcze porozmawiać, to Nick wszedł do sali i oznajmił, że czas im się skończył, a potem posłał Madoxowi jakieś mordercze spojrzenie, bo może ich podsłuchiwał? A może o to krzesło, które Noriega mu zabrał?
Nieważne, bo Madox i tak się nawet nie poruszył, siedział sobie nadal rozwalony na tym krześle jakby był u siebie. A zanim Nick zaczął znowu straszyć, że go wsadzą to pewnie zareagowała Melanie z tym okazaniem, a że Dalton mógł sobie kozaczyć, ale jednak jego nijaki charakter nie miał porównania do jej ognistego temperamentu, to pewnie chciał, czy nie, musieli to okazanie zrobić.
A potem już poszło z górki, gnojek nie rozpoznał Madoxa, nie mieli na niego żadnych dowodów, więc musieli go puścić, a Nick Dalton mógł sobie wsadzić gdzieś te czterdzieści osiem godzin, którymi mu tak groził.
Kiedy w końcu wyszli przed komisariat, to Madox jeszcze zatrzymał Mel, no bo przecież musiał jej ładnie podziękować. Przelew też jej pewnie puści, chociaż bez jakiegoś ekstra napiwku, bo jednak go na takie ekstra to nie stać, na takie przeciętne jakieś bardziej.
- Mel masz u mnie kolację, zabiorę Cię do jakiejś fajnej knajpki - powiedział i puścił do niej oczko. Niestety Madox nie gotował, więc na taką własnoręcznie robioną nie mógł jej zaprosić.
- Napisz mi jak będziesz miała wolny wieczór, to się dostosuję i wymyślę nam coś fajnego - bo jednak Madox tych wieczorów wolnych miał wyjątkowo mało, większość spędzał po prostu w klubie, ale może jakby wyskoczył na kilka godzin, to świat by się jednak nie zawalił, chociaż kto to wie...
Podszedł jeszcze, żeby musnąć ją ustami w policzek, nachylić się do jej ucha i rzucić tym swoim hiszpańskim.
- Eres confiable, gracias - jesteś niezawodna, dzięki, jego ciepły oddech omiótł jej policzek zanim się odsunął. A później to już Madox sobie poszedł, bo chyba oboje nie mieli na to dzisiaj czasu, a on to na pewno nie miał. Nie dzisiaj.
Spoiler
Przepraszam, że tak to kończę, ale teraz będę miała taki słaby czas na posty przez ten okres świąteczno-noworoczny, chcę sobie zostawić po jednym wątku, żeby to ogarnąć, mam nadzieję jednak, że po nowym roku sobie jeszcze zagramy!
A nie chcę tak zostawiać rozgrzebanego na dwa tygodnie wątku, bo potem ciężko się do takich gier wraca.
Przepraszam i lovki! :christmaslof:
/koniec (chyba, że chcesz coś odpisać, to wal do mnie na pw)

Melanie Campbell
zgrozo
stania w miejscu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Police Service Headquarters”