ODPOWIEDZ
24 y/o
For good luck!
182 cm
zawodzę rodzinę, serwuję kawę w Sam James Coffee Bar
Awatar użytkownika
goodnight, sleep tight, don't let the dead bite. wrap a rope around your head and watch you as you take flight
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiw sumie obojętnie, może być ona/ich
typ narracji3 osoba
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jak nie król popu w lodówce, czekający na swoje odmrożenie niczym Walt Disney w kriokomorze, to dziura w szafce, jakby ta była ze styropianu zrobiona, jak w tej pożalcie-się-bogowie Ameryce i ich kartonowym królestwie. Nie pytał, jak Indie to zrobiła. Nie miał zamiaru się irytować. Zdarzało się, wypadki chodziły po ludziach; może potrzebowała się wyżyć, albo upadła; no nie jej wina, tak czy siak. Był na tyle wyrozumiały, że mógł zrzucić to na jakieś feng shui, retrogradację Merkurego, czy inne dzikie węże; mniej wyrozumiali byli klienci, którzy nie rozumieli działania godzin szczytu i tego, że nie da się przyspieszyć wydawania zamówień, jeżeli w pracy brakuje rąk. Chyba dlatego nie zdecydował się na nadgodziny, mimo że tak dobrze wyglądały dla jego portfela, ale był już po prostu zmęczony. Chciał wrócić do domu, naprawić zepsutą szafkę i rozwalić się na kanapie z jakimś serialem, zanim pójdzie jeszcze na siłownię. Bo by się przydało, karnet swoje kosztował, a sam Marlow już trochę sobie treningów odpuścił, decydując się na takie, które mógł sobie w domu wykonać. Plusy? Mniej śmierdział. Minusy? Poczucie braku spełnienia jak w chwili, kiedy faktycznie czuł ten dodatkowy przypływ energii i satysfakcji po powrocie z siłowni. I ciężarów nie miał na tyle ciężkich, ale czego to nie robiła większa ilość powtórzeń.
Wróciłem — pewnie słyszała, jak zamknął drzwi, a torba uderzyła o ziemię tak, jakby nie wiadomo co w niej było. Westchnął, zdjął i odwiesił kurtkę i skopał ze stóp buty; torbę bez większego zastanowienia przerzucił pod drzwi swojego pokoju i od razu przeszedł do kuchni, żeby spojrzeć na szkodę. Dziura jak dziura, nie było co drążyć tematu, tylko tak to napraw, żeby czynszojad się nie zorientował, że to z twojej winy, a jeszcze był ci wdzięczny, bo oto drzwi wymieniłeś. Czy to było mieszkanie z ikei? Nie to wysokolotne, a patrząc na to, jak ta dziura wyglądała, to pewnie taniakea. — Co tutaj się wydarzyło? — tak jeszcze dla pewności spojrzał po dziewczynie, żeby dopiero zaraz przyklęknąć i popatrzeć na wymiar szkody. Cała deska byłaby do wymienienia… a gdzie on teraz jeszcze taką deskę dostanie? Może brązową, to co, będą ją teraz malowali? Cholera, nie był przecież żadnym stolarzem… — Zamykałaś wszędzie okna? Mówili, że taka śnieżyca będzie, że nam może prądu zabraknąć — jeszcze tylko tego im brakowało. Chociaż żarówka nad nimi już migotała, ale to chyba o niczym nie świadczyło. Może tylko będzie musiał ją wymienić?… Byleby im tylko bezpieczniki zaraz nie poszły…

Indie Caldwell
opos
czytanie w myślach i kierowanie postacią; metagaming (jak na przykład używanie wiedzy gracza, nie postaci); AI w każdej formie; bardzo szczegółowe opisy wymuszeń na tle seksualnym, jak i bardzo szczegółowe opisy samych zbliżeń
23 y/o
For good luck!
171 cm
wyprowadza psy i opierdala się za kasą w fox theatre
Awatar użytkownika
⋆❆₊⁺ merry christmas, i could care less ⁺₊❆⋆
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/on, i don't mind
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

07
Na swój dzień wolny od pracy w kinie Indie zaplanowane miała tylko dwie rzeczy: odespanie wczorajszego wyjścia (do domu przybiła jakoś krótko po drugiej, o własnych siłach i względnie cicho, więc bardzo jak na nią elegancko) oraz próbne spotkanie z nowym psem, potencjalnym klientem. Wallace, bo właśnie tak wabił się dwuletni berneńczyk, miał zostać z Caldwell na raptem dwie godziny, więc nie była to specjalnie wymagająca robota. Większość tego czasu spędzili w pozycji horyzontalnej, rozjebani na niepościelonym łóżku Indie jak greccy Bogowie na Olimpie, słowem — pełen zen, a ten utopijny stan opuścili dopiero na ostatnie pół godziny przed powrotem właścicieli. I ewidentnie był to czas wykorzystany do swojego pełnego potencjału, skoro zostawił po sobie trwały ślad: dziurę na wylot w jednej z kuchennych szafek.
O, siema, wykurwiście — powitała Charliego tonem tak entuzjastycznym i beztroskim, że sama na chwilę prawie aż zapomniała o tej całej nieszczęsnej dziurze. Dziurze, która — tak dla przypomnienia — znajdowała się jakieś trzydzieści centymetrów od jej twarzy, bo Marlow zastał ją w kuckach, przycupniętą pod dziurawą szafką i z bliska przyglądającą się szkodom. — A jakoś tak wyszło — odparła z lekkim wzruszeniem ramion, a choć brzmiało to trochę tak, jakby próbowała to pytanie zbyć, nie miało to absolutnie nic wspólnego z miganiem się od odpowiedzi. Po prostu dokładnie tak działało to w głowie Indie. Jakoś tak wychodziło: ona funkcjonowała zupełnie normalnie, a te wszystkie niepoważne, absurdalne czy "dziwnie pechowe" rzeczy... no, tak jakoś jej się przytrafiały, same z siebie. Na szczęście w porę zreflektowała się, że chyba nie na taką odpowiedź liczył Charlie i aż z tych kucków wstała, żeby zdać mu trochę porządniejszy raport taktyczny. — Pamiętasz jak Ci mówiłam, że rano na kilka godzin będzie pies? Nowy klient na próbę, bo chcą go ze mną w przyszłym tygodniu na kilka dni zostawić? Ten maltańczyk? — spytała, opierając się o blat i zerkając to na Charliego, to na dziurę. Bo chyba mu mówiła? Prawie pewna była, że to akurat tak. — No to właśnie okazało się, że cośtam chyba nie doczytałam, bo to nie był maltańczyk, tylko berneńczyk. I wiesz, Charlie, mi to lotto, czy ten pies waży cztery kilo czy czterdzieści, wyjebane jaja przecież, myślę — i co, żaden problem, ale jednak trochę problem jak się ma dziesięć metrów kwadratowych sypialni, więc sobie wyszliśmy się pobawić w korytarzu, no i... — odwróciła się z powrotem w stronę szafki i wskazała na nią teatralnie, po czym dokończyła: — no i o. Jak skubany wziął rozpęd na tych kafelkach to już był koniec. To jak w letnim ogumieniu hamować na tym mrozie, szansy bez, nie było chuja że się uda. — Gdyby zdarzało jej się czasem najpierw myśleć, a potem robić, prawdopodobnie wpadłaby na to, że korytarz to może też nie było idealne miejsce na podobne aktywności, ale tak jak zawsze, na tę wspaniałą myśl Indie czas znalazła dopiero po fakcie.
Ta, pozamykałam — potwierdziła, przytakując krótko. — Tylko to w salonie nadal jest trochę nieszczelne, tak gdybyś się zastanawiał dlaczego jest zaklejone taśmą izolacyjną. — Nie było to może najbardziej eleganckie ani estetyczne rozwiązanie, ale zgłoszona do spółdzielni ponad miesiąc temu usterka do dziś nie doczekała się obiecanej wizyty fachowca, więc... — Ale prądu zabraknąć? Aż tak źle?

Charlie Marlow
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
leo
mam alergię na chat gpt i ai w jakiejkolwiek innej postaci, poza tym wszystko cacy
ODPOWIEDZ

Wróć do „#24”