Im dłużej Madox o tym myślał, tym bardziej mu się to podobało, mógłby gdzieś w klubie urządzić sobie taką salkę do ćwiczeń przecież. Albo jeszcze lepiej, urządzić tutaj jakiś podziemny Fight Club, to by dopiero było, aż mu się te ciemne oczy zaświeciły na takie myśli. Co prawda to chyba nie było legalne, ale Noriega się tym wcale nie przejmował, kiedy on zresztą przejmował się tym, czy coś jest legalne, czy nie?
Nigdy.
Tak jak Eric chyba nigdy nie ogranie kobiet, chociaż Madox zaraz go walnął w ramię, pewnie mocniej niż powinien.
-
Młody jesteś, jeszcze życie przed Tobą - stwierdził, a na te kciuki to nawet się uśmiechnął, ale może nawet nie dlatego, że Eric tak je za niego trzymał, tylko on sobie pomyślał o Pilar, że z nią to mu się to przyda, powodzenia, i nawet może te kciuki, bo ona była naprawdę
loca chica.
I dopiero na ziemię sprowadziły go kolejne słowa chłopaka, że zapamięta, wziął od niego telefon i wsunął go do kieszeni spodni, skinął głową.
-
Różnie, bo ja znowu często pracuje na nocki - wzruszył ramionami, bo jak on miał w klubie pracować? Najczęściej siedział do ostatniego klienta, a rano ogarniał już dostawy, czy inne rzeczy. Cały dzień tutaj siedział.
-
Ale może uda mi się wyskoczyć wieczorem - bo z drugiej strony, przecież ten klub powinien jakoś funkcjonować bez niego. Powinien, ale ostatnio to tyle rzeczy go tutaj zawodziło, że to aż strach.
Straszne też było, że ktoś naprawdę wymyślił symulator żula, jakby ktoś chciał być żulem w ogóle, aż Madox otworzył na moment usta, kiedy tak słuchał Erica, co się w takim symulatorze robi.
-
A jakby żul grał w symulator żula, to wtedy jak jakiś matrix, nie? - zastanowił się na głos, ale później już rozmawiali o symulatorze srania i Madox aż strzelił oczami -
teraz to najgorsze gówno się sprzeda - rzucił tak odnośnie tego srania.
Kiedy Eric stwierdził, że prawidłowo, że rum pali ogniem, to Madox się uśmiechnął, bo on przecież się z tym zgadzał w stu procentach, musi palić, żeby było dobre. Chociaż niektórzy gustują przecież w łagodnych alkoholach, no ale nie on. Tak samo jeśli chodzi o tego antywirusa, to Madox wcale go nie instalował, może on po prostu lubił ryzyko? Bez antywirusa, bez zabezpieczenia?
Przyglądał się jak Stones sprawnie mu tam coś instaluje i klika, tylko, że Noriega to na pewno nic nie zapamięta i za kilka dni znowu będzie to samo, chociaż... obiecał sobie, że postara się już jednak bardziej o to zadbać, a jak nie to znowu będzie musiał dzwonić po Erica, ale teraz przynajmniej miał już numer.
Oczywiście, że Madox jak dostał kompa, to od razu wszedł na jakąś kolumbijską stronkę z memami, żeby sprawdzić czy działa, działało i nie zaatakowały go te reklamy z gołymi babami, więc chyba rzeczywiście Stones naprawił, aż klepnął go w ramię.
-
O, dzięki młody, to ile się należy? - zapytał od razu i jeszcze sobie coś tam poklikał na maila wszedł,
madox.pritiboi@hotmail.com, czy coś w ten deseń.
Potem już wszystko potoczyło się szybciutko, bo Madox nawet się nie zastanawiał, tylko wypadł z tego klubu, żeby sprawdzić czy to jednak nie żul ukradł ten portfel. A kiedy go szarpał to się okazało, że tak i Noriega naprawdę przez chwilę chciał temu żulowi nakopać, ale nagle rzucił się na niego Eric. I z jednej strony to Madoxowi szczęka opadła do podłogi, bo jednak Stones pokazał, że ma jaja, ale z drugiej to go zaskoczył i w pewnym momencie, to Noriega odciągnął Erica, bo on by w tej złości jeszcze tego żula zabił!
No może nie, ale jednak Madox go odsunął, żeby sobie rączek nie pobrudził i sam też sobie nie chciał brudzić, tylko się jeszcze na odchodne zamachnął i kopnął menela w dupę, odgrażając się.
-
Jeszcze raz cię tu kurwa zobaczę, to zabiję! - pogroził mu pięścią, a potem jeszcze raz się wyrwał do przodu, żeby go kopnąć, kiedy żul już się podnosił, ale jakby ktoś pytał (Pilar na przykład), to Madox go nie bił, tylko życie mu uratował, temu menelowi.
Kiedy już facet uciekł zostawiając na miejscu swoje puszki i kartony, to Madox się skrzywił.
-
Ja jebię, ktoś to musi posprzątać - rzucił, ale na pewno nie będzie tego robił on, bo jednak miał od tego ludzi, tylko jeszcze zanim poszedł po kogoś, to stanął w miejscu i spojrzał na te portfele, pozbierał je do siebie i dał Ericowi -
chyba musisz to zanieść na policję młody, bo mnie tam nie lubią za bardzo... - stwierdził, ale taka była prawda, że na komisariacie za Madoxem wcale nie przepadali, chociaż miał tam swój prywatny stołeczek. Wolał się jednak nie wychylać.
-
Jak coś to pytaj o taką policjantkę Stewart, ona ci pomoże, tylko nie mów, że się znamy - jeszcze poklepał Erica po ramieniu na pokrzepienie, żeby dać mu zastrzyk energii do działania -
bo ja muszę to ogarnać, rozumiesz? - głową wskazał na ten syf, który zostawił po sobie żul -
ale się zdzwonimy, jak coś, na trening - dodał jeszcze, a potem to już szedł do klubu machając Ericowi na pożegnanie. Chociaż pewnie pod nosem to przeklinał, że takie menele siedzą pod jego klubem, będzie musiał tutaj postawić jakiś karków, żeby ich wyganiali.
Eric Stones
Przepraszam, że tak to kończę, ale teraz będę miała taki słaby czas na posty przez ten okres świąteczno-noworoczny, chcę sobie zostawić po jednym wątku, żeby to ogarnąć, mam nadzieję jednak, że po nowym roku sobie jeszcze zagramy!
A nie chcę tak zostawiać rozgrzebanego na dwa tygodnie wątku, bo potem ciężko się do takich gier wraca.
Przepraszam i lovki!
/
koniec (chyba, że chcesz coś odpisać, to wal do mnie na pw)