-
marry christmas, you filthy animal!
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona / jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Raczej nie można w tym przypadku mówić o zakochaniu, a przynajmniej Riley za nic w świecie nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, a tym bardziej przyznać tego na głos - ale z pewnością była to głęboka fascynacja, która miała swe początki w naturalnej rywalizacji. Ta jednak nie wynikała tylko i wyłącznie z wrodzonej zawziętości i ambicji, z wewnętrzną koniecznością bycia lepszą, ale także z tego, że ich otoczenie również zestawiało je ze sobą - być może dlatego, że kobiet w ich zawodzie była naprawdę nieliczna grupa.
Nie była zła na Jetta, było jej najzwyczajniej w świecie głupio. Jednak, jako ktoś kto nie tak dawno przeżył śmierć najbliższych jej osób, potrafiła zrozumieć jego zachowanie. Nie próbowała mu odpysknąć i dopiec, co chyba w jej przypadku byłoby najbardziej normalną reakcją. Nie dociekała już nawet co tak naprawdę było powodem jego wypowiedzi - czy fakt, że nadal bardzo mocno przeżywał stratę kumpla, a teraz ktoś miał „zająć” jego miejsce i uzupełnić braki w personelu, czy może to, że góra zadecydowała, by przysłać im do kolekcji kolejną kobietę. Skoro jednak Darling za niego ręczyła, to nie mógł być takim szowinistą - według niej był dobrym gościem, a Riley chciała mocno wierzyć w te słowa. Skinęła tylko lekko głową w odpowiedzi.
— Dojazd tutaj jest na pewno łatwiejszy i szybszy niż na obrzeża Scarborough. Już jakiś czas nie mieszkam w rodzinnym domu, tylko na East End, a dokładniej Greektown. — wyjaśniła, nie wdając się za bardzo w szczegóły. Dom, który przepisała na nią matka stał pusty, więc teoretycznie mogłaby się tam przenieść, jednak nie mogła się na to zdobyć - podobnie jak na to, by go w końcu sprzedać — To miła okolica, co prawda trochę hałaśliwa, ale można się przyzwyczaić. Kupiłam niewielkie mieszkanie w kamienicy.
Nadal czuła się trochę spięta - tak jakby zupełnie zapomniała jak powinna się w towarzystwie Darling zachowywać i o czym z nią rozmawiać. Nie wynikało to jednak z nieśmiałości, bo to nie ten typ człowieka. Chyba po prostu działała ostrożnie. Pilnowała się - poczynając od zbyt długiego kontaktu wzrokowego, przez uśmiechy i kończąc na tematach, których zdecydowanie nie powinna poruszać. Drażnił ją small talk o niczym - o pogodzie, planach na weekend, czy o nadchodzących świętach. Poza tym nigdy nie była w tym dobra, chyba że miała wybitnie dobry humor… albo była pijana. Starała się jednak jak mogła, by podtrzymać rozmowę. Jej odpowiedzi nie były krótkie i rzeczowe, jak w przypadku rozmów z innymi współpracownikami. Bądź co bądź, Teddy była jej bliższa. Na pewno kiedyś, była. Teraz miały sporo do nadrobienia i Davis nawet nie wiedziała od czego zacząć i jak w ogóle ugryźć całą tą sytuację. Miała tylko nadzieję, że strażaczka nie dostrzega jej zdenerwowania —A tobie jak podoba się w Downtown? Nie planujesz przeprowadzki gdzieś w okolice remizy?
teddy darling
-
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
A jednak jej myśli wielokrotnie błądziły w niebezpiecznych rejonach. Zastanawiała się, jak smakują jej usta. Czy są ciepłe i miękkie? Czy pocałunek byłby delikatny, czy raczej zachłanny? Każda nieoczekiwana bliskość wywoływała niekontrolowany skurcz w podbrzuszu, przyspieszała oddech i zmuszała Teddy do walki z własną wyobraźnią. Pragnienie istniało, ale zawsze tłumiła je zdrowym rozsądkiem. Mimo to Darling nie zrobiła nic, co mogłoby naruszyć strefę komfortu Riley. Czasami żałowała — szczególnie w bezsenne noce — że jednak nie spróbowała, że nie pozwoliła sobie na ryzyko. Jednak potem uświadamiała sobie, że za tym ryzykiem najprawdopodobniej czekałoby ją jedynie rozczarowanie.
— Jett mieszka na Greektown — powiedziała, kiedy Davis streściła jej historię swojej przeprowadzki. — Kto wie, może okaże się, że jesteście sąsiadami? Zaprzyjaźnicie się, a później, zanim się obejrzysz, zaprosi cię na randkę. Wróżę wam naprawdę świetlną przyszłość — zażartowała, choć w zasadzie tworzyliby ładną parę. Oczywiście w mniemaniu Teddy, która tkwiła w przekonaniu, że Davis gustowała w facetach.
Naprawdę starała się brzmieć i zachowywać normalnie. Dla niej to też nie była codzienna sytuacja. Po powrocie do pracy nie spodziewała się, że zastanie w remizie kogoś nowego i że ten ktoś okaże się kimś, kogo kiedyś znała. No właśnie, kiedyś. Teraz nie wiedziała, jaka była Riley, minęło przecież tyle lat... Czy dalej lubiła układać puzzle, kiedy się stresowała? Czy wciąż zdarzało jej się mamrotać przez sen? Czy granie na gitarze nadal sprawiało jej przyjemność?
— A co? Chcesz się do mnie wprowadzić? — zażartowała, dopijając energetyka. — Wbrew pozorom dojazd z centrum wcale nie jest taki najgorszy — machnęła ręką, zgniotła puszkę i wrzuciła ją do odpowiedniego kosza na śmieci. To ona goniła chłopaków z segregacją odpadów. — Jak nie pada, to najczęściej przyjeżdżam motocyklem. Wtedy udaje mi się ominąć wszystkie korki. Kierowcy osobówek mnie za to nienawidzą — wyjaśniła, poprawiając sobie klamrę od szelek. — Czyli przeprowadziła się z obrzeży ze względu na łatwiejszą komunikację? A może był jeszcze jakiś inny powód? — zapytała, chociaż to była trochę okrężna droga, żeby wybadać, czy Riley z kimś się spotyka. Nie mogła przecież zapytać ją to wprost, to byłoby kompletnie nietaktowe.
riley davis
-
marry christmas, you filthy animal!
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona / jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
W każdej długotrwałej relacji, nie działała raczej pochopnie, pod wpływem chwili i emocji. Starała się, by każdy ruch, każde słowo, były przemyślane. Tego dnia jednak stało się coś, czego nie zdołała przewidzieć. Nie była przygotowana na obecność Darling. Jej widok, nagła bliskość i wizja tego, że miały od teraz razem pracować - to wszystko wybiło ją z rytmu i typowego dla niej spokoju, który inni mogli odbierać nawet jako chłód. Była zmuszona analizować sytuację i myśleć nad każdym krokiem, czy wypowiedzią, na bieżąco. A to było coś nieznanego - coś, co niosło za sobą niepewność.
Czy żałowała swojej decyzji i tego, że zdecydowała się zniknąć z jej życia bez słowa? Ciężko stwierdzić. Pewnie zapytana o to wprost, odpowiedziałaby, że nie. To działanie miało wtedy dla niej sens. Teraz nadal rozumiała dlaczego to zrobiła - chroniła w ten sposób je obie.
Na kolejne wspomnienie o Donovanie, uniosła brwi, biorąc przy tym łyk kawy. Na szczęście się nie zachłysnęła, ale było blisko. Sąsiedzi? Przyjaźń? Randka? Z każdą kolejną sugestią, oczy Riley rozszerzały się coraz bardziej, aż w końcu parsknęła lekko i pokręciła głową.
— Nie jest w moim typie — zaznaczyła od razu i przyglądając się kobiecie, przechyliła lekko głowę — Czyżbym wyczuwała zazdrość, Darling? A może to was coś łączy, co? — nie, nie wyczuwała w jej głosie kompletnie nic prócz rozbawienia. Zwykły blef, jednak nie mogła sobie odmówić tego, by się z nią trochę podroczyć - jak za dawnych czasów. Starała się być miła, starała się angażować w rozmowę. Przez chwilę nawet poczuła, że może być między nimi normalnie, bez żadnej niezręczności. Dopóki oczywiście nie zrobi niczego głupiego.
— A przyjmiesz mnie z dwójką psów? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, znów unosząc brew i zaraz sprostowała — Lubię mieszkać sama. Nie wiem czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do dzielenia z kimś przestrzeni.
Słuchała przez chwilę, dopijając kawę bez pośpiechu. Słowa Teddy od razu wywołały w jej umyśle obraz strażaczki i tego jak seksownie musiała wyglądać na motocyklu. Nadal lekko zamyślona, powróciła wzrokiem do twarzy towarzyszki, uświadamiając sobie, że ta właśnie zadała jej pytanie.
— Przeprowadziłam się tu jeszcze zanim mnie do was przeniesiono. Zawsze chciałam mieć coś swojego i nie jestem jedną z tych osób, które zniosłyby mieszkanie z rodzicami do trzydziestki — mówiła szczerze, choć teraz wiedziała, że gdyby potrafiła wcześniej przewidzieć jak mało czasu zostało jej matce, być może nie podjęłaby decyzji o wyprowadzce z domu. Ta myśl sprawiła, że nagle spoważniała, a jej oczy zaszkliły się lekko. Nie chcąc, by Theodora cokolwiek zauważyła, odwróciła się szybko w stronę zlewu. Dopiła resztkę kawy i od razu umyła po sobie kubek. Kilka głębokich wdechów. — Już chyba na nas pora.
teddy darling