4.
Ale bardziej jej było szkoda męża owej pani, Ernesta.
Nie przyjaźniła się z nim aż tak mocno, ale znali się i lubili. Salvatore zawsze wydawał jej się być porządnym facetem, odpowiednim dla jej przyjaciółki. Jednocześnie przeczuwała, że może nie widzi w nim wszystkiego. Że może nie jest otwartą księgą. głupio się przyznać, ale stereotypowo mogła mieć wątpliwości, że to on mógł coś tutaj nabroić. Jakże ją los zaskoczył, ale niezbyt pozytywnie. Erno wciąż był człowiekiem i była praktycznie pewna, że miał jakieś uczucia. Zamierzała to co prawda właśnie sprawdzić, bo wcześniej nie miała nawet okazji. Była zapracowaną kobietą, ale równie mocno stawiała granice między swoją własną prywatnością, a tą dzieloną z innymi. Nie była tym typem, który pięć sekund po informacji stukał do drzwi i żądał pikantnych szczegółów. Dawała ludziom przestrzeń, bo sama jej potrzebowała po pogrzebie własnego męża. A nie każdy potrafił to uszanować.
Na odwiedziny wybrała dzień wolny od pracy, by cały ranek poświęcić na przygotowanie babeczek. Do tego dobrała jeszcze butelkę wina z prywatnej kolekcji, wcześniej należącej do męża. Trochę się z tym wahała, ale uznała, że dałby jej zielone światło w tej kwestii. Jeśli Ernest chciał, mogli pokusić się o jakąś rozmowę od serca. Hayward nie zamierzała go jednak przesadnie przyciskać do muru. Chciała jedynie dowiedzieć się, jak się trzyma.
Z powyższymi dodatkami stawiła się pod drzwiami domu Salvatore'a. Z trudem wcisnęła dzwonek, posługując się kłykciami prawej dłoni, w której trzymała wino. Czekając na gospodarza, zaczęła się w sumie zastanawiać, czy na pewno otworzy jej drzwi. I czy będzie gotowy na jakąkolwiek rozmowę o swojej już wkrótce byłej żonie.
ernest salvatore