ODPOWIEDZ
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- jeden -


Gallery 1313 to było specyficzne miejsce, białe surowe ściany, często jednak przystrojone instalacjami tak szalonymi, że mógłby ich pozazdrościć niejeden raveowy festiwal. Dzisiaj też było tu kolorowo, na środku stał krwistoczerwony kibel za złotą spłuczką i królewskim berłem. Pod sufitem wisiały pterodaktyle z papieru toaletowego. Ściany pokryte były obrazami, których tematyka w bliższym, lub dalszym kontekście nawiązywała do korzystania z toalety. Zdjęcia kobiet robiących makijaż, facetów ze spuszczonymi gaciami na tronie i ogromny obraz, który przedstawiał, właściwie trudno określić co. Goście zostali uraczenie musującym, tanim szampanem podanym w wysokich kieliszkach ozdobionych złotą obwódką, żeby nawiązywały do tego królewskiego posiedzenia. A jako deser serwowali czekoladowe ciasteczka w różnych dziwnych kształtach.

Ludzie przychodzili tu głównie się rozerwać, zobaczyć coś nie typowego, chociaż niektórzy uważali, że po prostu kontemplowali tu sztukę. Sam Bo był zadowolony z całej tej prezentacji, wszystko ze sobą grało, nawet jeśli niektóre rzeczy wyglądały... gównianie.
Garść jego znajomych, którzy nie znali się zapewne na sztuce, ale lubili tego taniego szampana, a zwłaszcza, gdy był za darmo robiła mu sztuczny tłum. Stanął z nimi i chwilę porozmawiał, wtedy mu ją przedstawili, właściwie przedstawili mu kilka osób, a że dodali do tego, że to właściciel galerii, to trochę nastroszył piórka i nie zapamiętał jej imienia.


Pech, bo teraz, kiedy większość jego znajomych już się porozchodziła, ona stała na przeciwko ściany ze zdjęciami, na których różnej urody kobiety, młodsze, starsze, i tak stare, że mogły mieć ze sto lat, nakładały sobie makijaż.
Bo stanął obok niej z dwoma kieliszkami tego chamskiego sikacza. Nie był najsmaczniejszy i był po nim ogromny kac, ale te bąbelki zawsze upijały na wesoło, i, o zgrozo, robiły to wyjątkowo szybko.
- Jedno z tych zdjęć jest moje, ale specjalnie ich nie podpisałem, trafiła tylko jedna osoba, podejmujesz wyzwanie? - zapytał zerkając na nią z boku. Podał jej jeden kieliszek, zmrużył oczy zastanawiając się jak ona miała na imię. Jeśli sobie nie przypomni, to strawi go to od środka.
Leja?
Nie to chyba nie to uniwersum.


Lilah Alexandre
27 y/o, 169 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie była specjalistką od sztuki, nie znała się na sztuce. Nic jednak nie przeszkadzało, żeby chętnie ją podziwiać. Praktycznie w każdym zakątku świata, który udało jej się zobaczyć – zawsze starała się zobaczyć coś. Raz rozumiała to bardziej, raz mniej, ale potrafiła docenić ładne rzeczy. No właśnie… ładne. Miała problem ze sztuką współczesną, bo ta chyba już dawno przestała się skupiać na tym, co ładne, a zaczęła na tym, co miało szokować. No i chyba właśnie dlatego odrobinę kręciła nosem, gdy znajomi próbowali ją tego wieczoru wyciągnąć do jednej z tych nowoczesnych galerii w mieście. Brakowało jej jednak towarzystwa i rozrywki, więc ostatecznie pogodziła się z myślą, że niewiele będzie rozumiała.
Skupi się na darmowych drinkach.
Alkohol faktycznie wchodził gładko i dość szybko uderzał do głowy. Faktycznie też niewiele rozumiała ze sztuki, którą mieli tu okazję dzisiaj podziwiać, ale na szczęście ugryzła się w język, gdy przedstawiono jej właściciela tego miejsca. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że przyszło jej to łatwo. Ale w ogólnym rozrachunku bawiła się zaskakująco dobrze i wcale nie chciała tak wcześnie wracać do domu. Może to był jet lag, a może zwyczajnie nie lubiła tyle czasu spędzać samotnie w domu. Dlatego stała przed ścianą ze zdjęciami i przyglądała się im starając się znaleźć coś, co zrozumie… co jakoś pojmie.
Drgnęła śmiesznie, gdy okazało się, że nie jest już sama. Spojrzała na mężczyznę, zmierzyła go krótko spojrzeniem i uśmiechnęła się pod nosem, odbierając od niego kieliszek. Bo mógł być to i chamski sikacz, ale był zaskakująco smaczny i spełniał swoją rolę.
- Ale… jest twoje, bo ty je robiłeś, czy ty jesteś jedną z tych kobiet? Bo wiesz to podstawowe pytanie. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu i trochę mocniej skupiła swoją uwagę na mężczyźnie, starając się zauważyć coś, cokolwiek, co mogłoby jej ułatwić zadanie. I wróciła spojrzeniem do zdjęć, mrużąc lekko oczy i przyglądając im się jeszcze uważniej… jakby któreś z nich miało do niej właśnie przemówić. Chociaż może bardziej mówiły bąbelki? Cokolwiek to jednak było pomogło jej podjąć decyzję i ostatecznie wskazała jedno ze zdjęć – To po lewej u góry? – spojrzała na chłopaka – I właściwie jeszcze zanim wskazałam na swój typ powinnam zapytać jaka jest nagroda za prawidłową odpowiedź? No i jak cię zweryfikuję? Muszę ci uwierzyć na słowo… nie znam cię, żeby wierzyć na słowo. Więc tak czy siak jesteś na wygranej pozycji… niesprawiedliwe. – nie wyglądała jednak na oburzoną tym faktem, a raczej rozbawioną i chyba nie zamierzała się obrażać, odwracać na pięcie i wychodzić, gdyby tylko teraz przegrała. Z zaciekawieniem przyglądała się mężczyźnie.


Bo W. Larue
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Powiedzmy sobie szczerze, większość towarzystwa była tu dla darmowych drinków. Albo dlatego, żeby spotkać się gdzieś z przyjaciółmi, pośmiać nad tym złotym tronem i popokazywać sobie palcami te dziwaczne, nowoczesne dzieła. Bo jednak to nie przeszkadzało, sztuka miała budzić emocje i je budziła, więc wychodzi na to, że tak, czy siak wygrywał, a jego wernisaż może i nie był porównywalny z wystawą z Luwru, ale spełnił swoją funkcję.

Swoją funkcję spełnił też szampan sprawiając, że niektórym świat wirował wolniej, niektórym szybciej, a dla innych się zatrzymywał. Bo zatrzymał się przy zdjęciach, które naprawdę wyglądały artystycznie, odpowiedni światło, odpowiedni cień, nagość i intymność, ale w proporcjach zachowanych tak, że nie szokowały, przyciągały spojrzenie i kusiły tajemnicą, naprawdę mogły się podobać.
- Robiłem je, bo do tego na którym zdjęciu pozuję, to się nie przyznam - puścił do niej oczko. Oprócz tej intymnej sesji, były tu jeszcze inne serie zdjęć, niektóre ciut bardziej wulgarne, inne kompletnie niezrozumiałe. Bo spojrzał na dziewczynę, a później na te zdjęcia, przez moment na to, które zrobił. A był to czarno-biały portret w ziarnie jego babci, która w jedwabnym szlafroku z wyhaftowanymi żurawiami nakładała na policzki róż wielkim pędzlem. Jego babcia kiedyś była piękną kobietą, muzą Andy'ego Warhola, teraz była po prostu staruszką, ale wciąż lubiła dobrze wyglądać, nawet mimo siatki zmarszczek przecinającej jej twarz.
- Nie, to nie ten... - wskazała jakąś młodą dziewczynę, która malowała sobie rzęsy. Bo z powodzeniem mógł zrobić takie zdjęcie, ale dla niego za dużo światła, za mało tajemnicy, nie to co półmrok i żurawie.
- Jeszcze jedna szansa? - zapytał upijając łyk szampana. Ohydny, a pyszny zarazem, jak oni to robili?
- Pod spodem jest zapisane nazwisko autora, muszę wiedzieć komu później zwrócić te dzieła, więc weryfikacja jest prosta - powiedział, ale musiał chwilę zastanowić się nad nagrodą - a w nagrodę, nie wiem, zapraszam na kolację, drinka, kolejną wystawę, albo proponuję darmową sesję, jeśli oczywiście stwierdzisz, że mam do tego oko - uśmiechnął się zerkając na nią - możesz sobie wybrać, jeśli trafisz - opróżnił do końca swój kieliszek, a później wyciągnął do niej rękę - poczekaj, chyba nas sobie przedstawili... Lilah, prawda? - nagle go oświeciło, przypomniało mu się. Bo miał pamięć do imion i do twarzy. Od razu też wyobrażał sobie jakby ta twarz wyglądała na zdjęciu, gdyby wisiała gdzieś w jego galerii podpisana z tyłu Bo Larue - Lilah.
- Bo Larue - przypomniał się, jeśli to jej wcześniej umknęło.


Lilah Alexandre
27 y/o, 169 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Uśmiechnęła się, gdy stwierdził, że nie przyznałby się do zdjęcia, na którym pozował. Żałowała! Z jakiegoś powodu to właśnie wzbudziło jej zainteresowanie, ciekawość i chęć poznania go bliżej. Także tego jak wychodził na zdjęciach. Te, na które teraz patrzyła były… interesujące. Bo to też nie tak, że nic jej się tutaj nie podobało. Ona się po prostu na tym wszystkim nie znała i nie czuła się kompetentna, żeby wyrażać swoją opinię na ich temat. Bo tak… Lily mogła mieć niewyparzony język, mogła mówić za dużo, mogła paplać bez sensu, ale jednocześnie nie była burakiem, nie była głupia i naprawdę nie wyrażała głośno opinii na tematy, w których się nie znała. Została na to zbyt dobrze wychowana… nawet jeśli na to nie wyglądało.
Upiła kolejny łyk alkoholu i przez chwilę przenosiła wzrok z mężczyzny na zdjęcia i z powrotem. Żałowała, że nie trafiła za pierwszym razem, bo kto nie lubił mieć racji, prawda? Ale nie zamierzała się tak łatwo poddawać. Tym bardziej, że uważnie go przy tym obserwowała i jego reakcja na sugestię, że mógł być autorem akurat tego zdjęcia, które wskazała… mogła być jakaś podpowiedzią.
- To strasznie duży wybór… kolacja, drink, wystawa, sesja… – powtórzyła za nim wspinając się na palce, żeby lepiej przyjrzeć się pozostałym fotografiom, starając się dostrzec te subtelne różnice i szukać jakiejkolwiek wskazówki – Każda z tych opcji zakłada, że chcesz się ze mną jeszcze raz spotkać, chociaż mnie nie znasz, Bo. – uśmiechnęła się pod nosem. Faktycznie ich sobie przedstawili, faktycznie zapamiętała, że był właścicielem tego miejsca i że miał imię, z którym nigdy wcześniej się nie spotkała. A poznała całe mnóstwo ludzi! – Jednocześnie zostawiasz to losowi, że trafię, zamiast po prostu mnie zaprosić. – wytknęła przekornie, raczej żartobliwie i nie przestając się do niego uśmiechać i jednocześnie na niego zerkać – No i jednocześnie pozostawiasz mi wybór… żebym z automatu nie odrzuciła zaproszenia na coś, co może mi się wydać zbyt zobowiązujące. – kontynuowała, dalej zupełnie bezproblemowo i pół żartem, pół serio. Wreszcie też przestała się kręcić przy zdjęciach i wskazała odpowiednią fotografię. Tym razem prawidłową – Kącik ust drgnął ci, gdy wybrałam najmłodszą, obiektywnie najbardziej atrakcyjną dziewczynę… jakby to było oczywiste, stereotypowe i głupie. Więc mam nadzieję, że teraz trafiłam. No i to piękne zdjęcie, więc jeśli miałbyś mi jakieś zrobić… chcę coś równie ładnego



Bo W. Larue
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

W zasadzie czy w Gallery 1313 trzeba było się znać na sztuce?
Jest to kwestia sporna, bo sam jej właściciel nie znał się na niej książkowo, czy podręcznikowo, uważał bowiem, że najważniejsze w sztuce jest to, żeby była prawdziwa. Budziła emocje. Różne, czasem skrajne. Wernisaże tutaj też były różne, od delikatnych akwareli na białych ścianach w akompaniamencie muzyki klasycznej, po heavy metalowe brzmienie i zdjęcia ludzkich zwłok. Dzisiejsza wystawa była czymś pomiędzy. Kiczem pomieszanym z prawdziwą sztuką, z aktami, które można było nazwać prawdziwymi dziełami. Bo był z nich najbardziej dumny. Z tego zdjęcia, na którym pozował też, na szczęście nie było tam widać jego twarzy.

Kiedy spojrzysz na Bo, to jakoś tak odruchowo myślisz sobie, że on przecież lubi fotografować młode, piękne kobiety, widać to w jego spojrzeniu, w tej pewności siebie, a jednak... Można się pomylić, dlatego Larue pozwolił jej wybierać po raz drugi.
- Ale możemy się poznać, prawda? Teraz tylko Ty wybierasz od której strony, w jakim tempie i w jakich okolicznościach, czy to nie uczciwa propozycja? - zapytał, kiedy zaczęła, w sumie była całkiem ładna, no i fakt, że teraz wpatrywała się w te zdjęcia, a nie wywracała oczami mówiąc, że to nudne, nieciekawe, że sesje są dla modelek, przemawiał na jej korzyść. W zasadzie Bo nie był jakimś podrywaczem, to nie tak, że zostawał do końca na swoich wernisażach, żeby podrywać podpite już miłośniczki sztuki, ale to dzisiaj jakoś tak wyszło, samo z siebie. Może przeznaczenie? A może naprawdę chciałby zrobić jej jakieś zdjęcia?
- Bo wiesz, lubię kiedy to jest loteria, jakiś łut szczęścia, dar od Losu, a jakbym od razu zapytał czy się ze mną umówisz, nie byłoby to jakieś nudne? Takie nie na miejscu? - zapytał zerkając na nią z boku. Oj dobrze kombinowała, ale on też. Chciał to ugryźć w nietypowy sposób. Napił się jeszcze tego ruskiego szampana, zastanawiał się czy trafi, nie był pewny, bo zdjęć było kilka, a to z babcią dość nietypowe.
Ale jednak tym razem obstawiła prawidłowo, a Bo się uśmiechnął.
- Zaimponowałaś mi, większość ludzi, którzy trochę mnie znają, ale nie kojarzą mojej babki później obstawiało te dwie... - wskazał młodsze dziewczyny, piękne, charakterystyczne, ale nie tak ciekawe jak seniorka - to teraz wybierz nagrodę, chociaż jeśli ja też miałbym zgadywać, to wydaje mi się, że już wybrałaś - znowu się do niej uśmiechnął. Oczyma wyobraźni już widział te zdjęcia. Może i Bo nie był fotografem zawodowym, ale miał oko.
- Chociaż... Jeszcze jedna propozycja, możesz jeszcze wybrać taką opcję, że powiem Ci, na którym zdjęciu robię za modela, ale wtedy nici z kolacji, drinka, albo sesji - w sumie to wpadło mu to do głowy w tej chwili. Był ciekawy, czy górę weźmie jej chęć poznania, czy jednak... Postawi na kolejne spotkanie?


Lilah Alexandre
27 y/o, 169 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaśmiała się lekko i swobodnie, bo właściwie miał rację. Każda z proponowanych jej opcji zakładała kolejne spotkanie, gdy tak naprawdę się nie znali, ale jednocześnie każda z nich zakładała, że mogą się poznać. Właściwie mogą zacząć już teraz i właściwie Lily zerkając w stronę Bo dochodziła do wniosku, że właściwie dlaczego nie, prawda? Może to wypity szampan, może bąbelki uderzały jej do głowy, a może po prostu ta krótka interakcja wystarczyła jej, żeby uznać mężczyznę za interesującego. Wartego poznania. Chociaż nie oszukujmy się też… Lilah nie była szczególnie wymagająca. Zwłaszcza po alkoholu.
- Pytanie ludzi, czy się z nimi umówią jest nudne? Nie na miejscu? Moooże… może byłby takie, gdyby obok stał mój facet, albo na ciebie czekała dziewczyna w domu. To może faktycznie byłoby nie na miejscu, ale poza tym? Nie widzę przeciwskazań. – uśmiechnęła się pod nosem, ale znowu skupiła na moment wzrok na zdjęciach, żeby dobrze trafić. Naprawdę chciała trafić! Kto nie lubił mieć racji, prawda? A poza tym uznała to za formę tego poznawania się, o którym przecież cały czas mówili.
Trafiła.
Uśmiechnęła się z satysfakcją i aż się wyprostowała, mało brakowało, żeby dygnęła w ramach podziękowania za męskie uznanie.
- To nie sprawiedliwe Bo. – skwitowała, gdy podbił stawkę, a ona krótko się nad nią zastanowiła. Oczywiście, że była ciekawa zdjęcia, na którym robił za modela… ale jednocześnie kusiło ją kolejne spotkanie. Nie wiedziała dlaczego. Czy miała jakąś dziwną słabość do artystów? Jak nie filmy albo taniec to zdjęcia? Swoją drogą to całkiem zabawne biorąc pod uwagę, że ona sama nie miała w sobie za grosz duszy artystki i mogła tylko i wyłącznie podziwiać. Amatorsko. Bardzo amatorsko.
- Ale możemy iść na kompromis… i pokażesz mi to zdjęcie przy następnej okazji. Przy tym następnym spotkaniu. Jeśli do niego nie dojdzie twój talent do pozowania zostanie owiany tajemnicą… a jeśli do niego dojdzie będziemy mieli o czym rozmawiać. Na przykład, które z nas lepiej wychodzi na zdjęciach. – zażartowała, bo heh… modelka też z niej żadna, więc jedyną szansę stanowił dobry fotograf. Wpatrywała się w niego uważnie, ciekawa czy na to pójdzie i jednocześnie upiła łyk tego idealnie paskudnego i uderzającego do głowy szampana.



Bo W. Larue
31 y/o, 191 cm
właściciel i gościu od wszystkiego w Gallery 1313
Awatar użytkownika
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Można uznać, że trafiła kosa na kamień, bo Bo nie to, że nie miał jakiś wymagań, ale za to mógł poznać każdego, dla niego każdy był interesujący, po prostu ludzie tacy byli, ze swoimi życiami, swoimi charakterami, tym co skrywali za przeróżnymi maskami. To było fascynujące, poznawać nowych ludzi, sprawdzać czy to pierwsze wrażenie, które robili jest błędne, czy może właśnie takie, jak sobie założył. Chociaż Larue nie oceniał nikogo z góry. Pierwsza myśl, która mu wpadła, gdy spojrzał na Lilę, to to, że jest ładna. Ale piękno to pojęcie względne i on o tym wiedział doskonale. Teraz, żeby stwierdzić, czy rzeczywiście coś w tym jest, to musiałby poznać ją trochę bliżej.
- Często masz tak, że stoisz sobie... na przykład w galerii sztuki, podchodzi do Ciebie właściciel, z kieliszkiem szampana, i pyta czy się z nim umówisz? - zapytał jakoś tak tajemniczo i może to by była właściwie scena jak z jakiegoś filmu, gdyby właścicielem nie był Larue, no i nie przyniósł jej taniego ruskiego sikacza - bo ja w zasadzie rzadko to robię - dodał jeszcze zerkając na nią kątem oka. To nie tak, że nie przychodziły tutaj ładne dziewczyny, czasami przychodziły takie, że jak stanęłyby obok Venus z Milo, to tamta mogłaby się zamknąć w swojej muszli. Ale Bo po prostu nie był typem podrywacza, typem gościa, który będzie wyrywał panienki na tekst, hej mała jestem tutaj właścicielem, zrobię ci z tyłka... wernisaż?
Po prostu Lilah miała w spojrzeniu jakąś taką nutkę tajemnicy... a poza tym, powiedzmy sobie szczerze, na pewno pięknie wyszłaby na zdjęciach. Mogłyby potem nawet wisieć w tej galerii.
Zwrócił się w jej kierunku, kiedy powiedziała, że to niesprawiedliwe, jeden kącik jego ust uniósł się ku górze.
- Życie jest niesprawiedliwe - rzucił ten banał i westchnął ciężko, jakby na potwierdzenie swoich słów, a potem wbił w nią zainteresowane spojrzenie, był ciekawy co wybierze - kompromis - powtórzył po niej i się zastanowił - okej, to tak, ja biorę to zdjęcie i aparat, Ty wybierasz miejsce i rodzaj sesji, najlepiej mi wychodzą sensualne, ale nie namawiam... - powiedział, ale w zasadzie to nawet nie miał być podryw, bo taka była prawda - a później porównamy zdjęcia - może i Bo nie był fotografem na miarę Vogue, ale robił dobre zdjęcia. Zajrzał do swojego kieliszka, ale w zasadzie był już pusty, więc odstawił go gdzieś na stolik.


Lilah Alexandre
27 y/o, 169 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaśmiała się, a jeśli jej reakcja nie była wystarczająco wymowna to jeszcze pokręciła lekko głową. Bo zdecydowanie nie działo się to często. Bo nie bywała aż tak często w galeriach sztuki. Bo szampan nie był jej pierwszym wyborem jeśli chodziło o alkohol – nawet jeśli ten wchodził wyjątkowo dobrze. No i dlatego, że nie znała wielu właścicieli galerii sztuki. Ba! Bo był prawdopodobnie pierwszym, którego poznała. I pierwszym, który poniekąd pytał, czy by się z nim umówiła. Może nie wprost, ale jednak – W takim razie powinieneś to zmienić, bo wychodzi ci całkiem nieźle. – podrywanie dziewczyn na „hej, jestem właścicielem tego miejsca, mogę ci zrobić zdjęcie!”. Ona w końcu dała się przekonać… i nie to, żeby to było jakieś szalenie trudne. Może powinna być bardziej niedostępna, trudniejsza do zdobycia… być większym wyzwaniem! Bo póki co wyzwaniem to było tylko i wyłącznie wytrwać w jakiejś relacji, a nie w nią wejść.
- Czyli nie namawiasz, ale jeśli ma mi się to podobać to powinnam wybrać taką bramkę? No niech będzie. To podobno artysta rządzi i jeśli w tym czujesz się najlepiej… niech więc tak będzie. Ale musisz wiedzieć, że nigdy tego nie robiłam. Znaczy… – zawahała się i przez moment się nad czymś zastanawiała. Czy udział w filmie byłego niedoszłego dał jej jakieś doświadczenie? Przed kamerą może… ale jednak dynamika ich relacji była też zupełnie inna, więc trochę trudno było to porównywać. Albo raczej nie dało się tego porównać – Nie, jednak nie. Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Miejsce jednak musisz wybrać ty. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo nadal uważała, że to artysta musi wiedzieć takie rzeczy! Gdzie, co i jak… - Bo gdzie do tej pory zrobiłeś najładniejsze zdjęcia? Jeśli o mnie chodzi… może to być nawet miejsce na drugim końcu świata! – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, ale mówiła samą prawdę! Jaki problem był się gdzieś przetransportować? Żaden. Ale równie dobrze mogła to być hala garażowa w podejrzanej dzielnicy Toronto. Bez ryzyka nie ma zabawy. A ona wypiła wystarczająco dużo szampana, żeby zgodzić się na najdziwniejsze pomysły. Chyba...

Bo W. Larue
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gallery 1313”