34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W ciągu całego swojego życia nie popełnił wiele błędów, w końcu szedł ścieżką, która była wręcz dla niego stworzona i zaplanowana. Przez te wszystkie lata, w których pracował jako prokurator wielokrotnie spotkał się ze słowami, że nie przyszłoby mu to tak prosto, gdyby nie znany i dziany ojciec. Nie potrafił zaprzeczyć tym słowom, bo nie wiedział chyba do końca jaka była prawda - z jednej strony był na tyle skromny, że wstyd było mu mówić o wielkich umiejętnościach, z drugiej strony szybkie awanse i sprawy, które dostawał musiały być spowodowane znajomościami, które stary Lennox posiadał. Nawet i jeśli rzadko się mylił, to te potknięcia, które mu się przydarzyły rozpamiętywał bardzo długo.
Największym był związek z Cynthią.
Nie bał się tego mówić na głos (to tylko tak pięknie i poetycko napisać można, bo w gruncie rzeczy nikomu nigdy nie mówił, że był kiedykolwiek zaręczony), ale nigdy w życiu nie powinien poznawać tej kobiety, mówić jej kocham cię i się oświadczać. Odbierał to jako osobistą porażkę, po której jedynie upewnił się, że miłość po prostu nie istnieje. Nigdy w życiu nie chciał nikogo krzywdzić swoją osobą i bardzo żałował, że nie wysiadł z ich płonącej tratwy szybciej.
A powinien.
Bo poznali się za szybko, zbyt prędko przeszli wszystkie etapy, nie poznali się do końca tak jak powinni. A później, gdy zauważył, że coś nie gra to było za późno, bo jak ty sobie to wyobrażasz synu, by zostawiać kobietę, której się oświadczyłeś? Z każdym dniem próbował się przygotowywać do tej najważniejszej rozmowy w ich życiu, ale co chwilę coś mu przeszkadzało, jak nie jego strach, to jej diagnoza.
Ale musiał spoglądać jej w twarz, minimalnie dwa razy w tygodniu, gdy przychodził po protokół z sekcji zwłok czy inny materiał dowodowy medyczno-sądowy. Albo, tak jak teraz gdy chciał omówić najbliższą rozprawę, w której Cynthia Ward będzie powołana jako biegły, do której miał wiele pytań.
Nigdy się jej nie zapowiadał, bo nawet nie miał jej numeru telefonu. Usunął ją tak prędko, jak tylko zmienił się ich stan cywilny. Doskonale wiedział gdzie stacjonuje, bo w pracy była zawsze, nie znał chyba innej tak zapracowanej osoby jak ich dwoje. Udał się w okolice Uniwersytetu, a bardziej w stronę Zakładu Medycyny Sądowej, który odwiedzał i tak za często. Przedstawił się na wejściu i został od razu pokierowany do prosektorium zamiast do gabinetu, który powinna zajmować, bo akurat pani Ward zajmuje się denatem.
Toteż wszedł do sali sekcyjnej, ubrany w fartuch ochronny z czepkiem na głowie, a maseczkę ściągnął niemalże od razu. I tak miał zamiar stać w przedsionku, nie chciał wchodzić głęboko. Nie brzydziło go to, jako prokurator często widział gorsze rzeczy i jeszcze częściej asystował przy krojeniu. Po prostu miał nadzieję, że długo czekać nie będzie musiał.
Cześć, ja ze sprawą — rzucił na wejściu i wyjrzał do środka, trzymając się ręką o futrynę, próbując zlokalizować wzrokiem kobietę. — Jutro jest rozprawa.


Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cassian Lennox

Godzina 16:00, rozpoczęcie sekcji zwłok denata.
Cynthia ubrana w specjalistyczne ubranie. Uśmiechnięta nad zwłokami. Ten dzień miał być dla niej łaskawy. Żadnych bzdurnych rezydentów, którzy zakłócaliby spokój. Tylko ona i zwłoki. Więcej w jej bezsensownym życiu nie potrzebowała do szczęścia. Błogosławiona cisza, o którą tak bardzo pragnęła finalnie nastała. Żadnej niepotrzebnej muzyki, żadnych rozpraszaczy. Czy ten dzień mógłby skończyć się lepiej?
Jedynie jutrzejsza rozprawa doprowadzała ją do szału. Wewnętrznie czuła obrzydzenie do prokuratora prowadzącego całą sprawę. Nic dziwnego. Dupek rzucił ją w trakcie farmakoterapii. Ze wszystkich relacji, która miała, ta z nim, wydawała się najgorsza, której doświadczyła. Gdy tylko go wiedziała, momentalnie zastygała w dziwnym przeświadczeniu, że na nic nie zasługuje. Równie dobrze mogłaby się powiesić. Wtedy nawet leki przestawały na nią działać.
To jednak była krótka, ulotna chwila w trakcie całej jej pracy. Dzisiaj mogła poznać tajemnicę mężczyzny. Wiek około 40-letni. Wzrost 178 cm, waga 80 kg. Zwłoki wydawały się być wydęte. Spędziły znaczy okres czasu w zbiorniku wodnym. Gdy tak widziała swoich denatów, postanowiła jedno. Nigdy nie wejdzie do żadnego z kanadyjskich jezior. Od dzieciaka nienawidziła ich. Głęboka woda powodowała u niej stany lękowe. Szybsze bicie serca. Oddechy, które wydawały się przyśpieszać niemal na samą myśl. W końcu mogła skończyć w ten sam sposób. Zatonąć i zostać zapomnianą przez ludzi, którzy otaczali ją na co dzień. Na niewielu ludzi mogła liczyć. Na bohatera, własnego brata, też już przestała. Kolejny człowiek zniszczony przez bezsensowną miłość. Czy miała ona jakikolwiek sens? Wszyscy cierpieli. W medycynie istnieje coś takiego jak syndrom złamanego serca. Nie ma on medycznych podstaw, tylko czyste psychiczne. Powstaje przez utracenie drugiej połówki. Zarówno ona, jak i jej brat, nigdy nie pogodzili się z utratą najbliższych. Serce nie było już tak wydajne jak wcześniej. Biło, jakby miało zaraz się zatrzymać. Czas pozwalał na jego regenerację, ale ona nigdy nie następowała. Nie u Cynthii.
Denat ubrany był w koszule, jeansy oraz treki. Na twarzy miał charakterystyczną bliznę, a lewa ręka była cała wytatuowana. Skóra blada. Sine zabarwienia powstały na twarzy, opuszkach palców oraz ustach. Na twarzy w nosie widoczna była piana o jasnoróżowym odcieniu. Na kończynach górnych i dolnych skóra została zmacerowana. Najwyraźniej na dłoniach i stopach. Spojówki przekrwione z drobnymi wybroczynami. Wstępny część raportu miała już napisaną. Wzięła głęboki oddech, mogła rozpocząć otwieranie klatki piersiowej.
Wtedy usłyszała go. Mimowolnie spięła się. Jedno z większych źródeł jej nieszczęścia przyszedł przerwać jej ciszę. Wyprostowała się, odsuwając na bok przyrządy chirurgiczne. Całą sobą chciała uciec z sytuacji, w której została postawiona. Uniosła do góry głowę, wewnętrznie spięta. Liczyła, że przyszedł pośpieszać ją o raport z sekcji.
— Dzień dobry panie prokuratorze Lennox — oficjalnie. Nie pozwoliłaby sobie na brak profesjonalizmu. Mogłaby rzucać w niego przedmiotami, krzyczeć, a zamiast tego wybrała spokój. Wzięła z powrotem narządy chirurgiczne, otwierając denata. — nie musisz mi o tym przypominać, panie prokuratorze. Doskonale pamiętam mój grafik — nie miała sił, by powiedzieć coś więcej. Miała nadzieję, że po tym wyjdzie. Nie była biegłą, którą przysięgli uwielbiali. Była rzeczowa, skupiała się na niepodważalnych faktach, a żaden z adwokatów nie mógł wytknąć jej wad w przeprowadzonych przez nią sekcjach.
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W jego mniemaniu wszystko było zrobione tak jak należy; nie zostawił jej w trakcie choroby, a wtedy, gdy już wyzdrowiała. Przynajmniej w stanie remisji, więc nie miał nic sobie do zarzucenia. Im dłużej tkwiliby w tej relacji, tym bardziej obydwoje byliby niezadowoleni. Popełnił błąd klękając przed nią i wsuwając na jej palec serdeczny pierścionek. Czuł się jak zamknięty w klatce - wtedy chyba zrozumiał, że może kogoś kochać, ale nie nadaje się do tak poważnych związków.
Czy kochał Cynthię dalej? Oczywiście, że tak. Robiło mu się milej, gdy ją widział, nawet i jeśli tak bardzo ją skrzywdził. Czuł wielkie przywiązanie, bo o przyzwyczajeniu nie było co mówić, dawno przeszło.
Chciał, aby była szczęśliwa, a jej szczęście było uzależnione od jego nieistnienia, gdyby tylko mógł, to usunąłby się całkowicie z jej życia. Ale takich możliwości nie miał, i tak starał się jak najrzadziej przychodzić, ale ich praca była bardzo ze sobą powiązana. Nawet i jeśli istniało mnóstwo prokuratorów i drugie tyle lekarzy medycyny sądowej to i tak jakoś na siebie trafiali.
No i… czasem ją celowo wybierał, wiedząc, że jest w stanie uratować jego rozprawę. Bo do siebie cholernie pasowali, z tą całą rzeczowością, pewnością siebie i nieustępliwością. Była najlepsza w tym co robi, zupełnie tak jak on.
Uniósł głowę lekko do góry, słysząc jej oficjalną gadkę. Zawsze taka była, nawet i jeśli on schodził z tonu, nawet i jeśli jako jedyna na świecie mogła mówić do niego po imieniu, bo tak pięknie i dźwięcznie brzmiało, gdy było wypowiadane przez nią, to od pory rozstania się wolała jego nazwisko. Nie przeszkadzało mu to aż tak, mimo że za każdym razem czuł ukłucie w sercu.
Nie bez powodu jednak dał jej tę wolność.
Dzień dobry — poprawił się i puścił futrynę. Zrobił krok w głąb, nawet i jeśli słyszał nieprzyjemny dźwięk narzędzi i metalu. Mogła robić tę sekcję nawet przy nim. Chyba chciał na nią popatrzeć. — Chciałbym o tym porozmawiać. Żebyś znała pytania, które będę chciał ci jutro zadać. — Wszedł do środka, wciąż zachowując bezpieczną odległość między nimi. Nie, żeby się obawiał, że zaraz zacznie w niego rzucać tymi ostrymi narzędziami. Po prostu nie chciał zakłócać jej pracy, bo obecnością pewnie robił to wystarczająco dobrze. — Chcesz teraz czy za pięć minut?


Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cassian Lennox

Zrobił wszystko źle.
Od zerwania codziennie budziła się z płaczem. Uczuciem beznadziei i rozpaczy. W głowie padało u niej tylko jedno pytanie: czy był z nią tak długo, tylko po to by przetrwać z nią chorobę? Od tamtego czasu przestała wierzyć w miłość. Ona nie istniała. Skoro ktoś odwrócił się od niej w najgorszym okresie życia, udając miłość. Nie musiał jej tego mówić. Cynthia od dziecka rozpatrywała tylko pesymistyczne scenariusze. Nie potrafiła uciec od nich. Kiedy tylko zaczynała się zastanawiać, w jej głowie panowało piekło.
Stąd nienawidziła jego odwiedzin. Znienawidziłaby go jeszcze bardziej, gdyby doszło do niej, że była celowo wybierana. Gdy tylko jej oczy wpatrywały się w mężczyznę, widziała w nim swoją dawną miłość. Po czasie doszła do jej zakłamania. Pewnie... pewnie dalej darzyła go uczuciem. Bywały momenty, w których potrzebowała się przytulić. Jak wtedy po śmierci żony jej brata. Chciała i potrzebowała mieć kogoś przy sobie, a ich drogi się rozeszły. Kiedy tamtego dnia zobaczyła go w prosektorium, marzyła o tym, by móc się na nowo do niego przytulić, by ktoś dał jej siłę do dalszego życia. Tylko nigdy to nie nastąpiło. Cynthia nigdy nie pokazywała słabości. Własne uczucia dusiła w sobie, leżąc na łóżku i próbując doszukać się sensu życia. Skoro ona nie miała szczęścia, to chociaż jej brat mógłby je mieć, prawda?
Chciała móc w to wierzyć.
A jednak teraz musiała się mierzyć z obecnością Cassiana. Mogło minąć sporo czasu, a ona dalej nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Najgorsze były te chwile, w których wpatrywali się w nich dodatkowo rezydenci. Spoglądali na nich, jak dzieci w trakcie gry w głupiego jasia. Cała szopka tylko bardziej się rozdmuchiwała. Ward chciała tylko w spokoju pracować. Nic nie potrzebowała.
— A będą różniły się od tych, które zadawałeś mi wcześniej? — spytała, wykonując dezynfekcję skóry pacjenta. Już miała rozpocząć pierwsze cięcie, ale powstrzymała się na moment, by spojrzeć na Lennoxa. Coś jej tu śmierdziało, niekoniecznie był to sam denat — zróbmy to teraz. Pozwolisz, że będę dalej wykonywała sekcję — stwierdziła krótko, po czym rozpoczęła pierwsze nacięcie w kształcie litery "y". Cieszyła się, że w trakcie tego spotkania miała kompana przy sobie. W razie czego smród całej rozmowy zrzuci na niego.
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dla niego miłość też nie istniała.
Książkowo miłość definiuje się jako silne, trwałe uczucie przywiązania, bliskości i życzliwości wobec innej osoby, obejmujące zarówno wymiar emocjonalny, jak i często fizyczny czy duchowy. W ujęciu psychologicznym jest to złożony stan, który łączy intymność, namiętność i zaangażowanie. Bywa opisywana bywa jako najgłębsza więź między ludźmi, nadająca sens ich relacjom i działaniom. Więc w takim razie czym było to, co czuł do Cynthii, jeżeli nie wyobrażał ich sobie stających na ślubnym kobiercu?
Był na tyle niedojrzały i wszystko było uwarunkowane strachem, że zostanie zamknięty w niewidzialnej klatce? Czy po prostu myślał przyszłościowo, wiedząc, że jeżeli jego kariera się rozwinie w szybkim tempie, to nie będzie miał dla niej czasu?
Nigdy nie rozmawiali na inne tematy niż praca. Może to było jego błędem, ale nawet gdy pierwszy raz się zobaczyli w prosektorium, nie zapytał jej jak się czuje ani co u niej. Może był największym kutasem na świecie, ale jego życie toczyło się dalej, a on żył w swojej bańce, a raczej betonowym murze, który nie pozwalał na jakąkolwiek wrażliwość.
Dopiero, po takim czasie, Charlotte zaczęła go kruszyć.
Przypadkowa kobieta, nie jego prawie była żona.
Ciekawe czy od niej też ucieknie tak sprawnie.
Być może będą — odpowiedział sprawnie i oparł się o szafkę, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Nie odwrócił wzroku ani na sekundę, chwilę analizował leżące zwłoki, później kobietę. Nie pamiętał z jakimi pytaniami zapoznawał ją wcześniej, jego pamięć nie sięgała tak daleko. Rozmawiał z wieloma lekarzami medycyny sądowej, równie dobrze w jej przypadku mógł wcześniej ominąć coś istotnego.
Bez problemu — mruknął i poprawił swój fartuch. Gdyby bał się rozcinania martwego ciała to umówiłby się z nią w normalnym miejscu, ale w gruncie rzeczy było mu to całkowicie obojętne. Wiedział, że jego koledzy po fachu z taką łatwością do tego nie podchodzili. Nie rozumiał, nie było się czego bać. — Proszę podać swoje imię, nazwisko, specjalizację i miejsce pracy — przerwał na chwilę, wbijając w nią swoje spojrzenie. Poczekał na odpowiedź zanim kontynuował: — Czy brała Pani udział w sekcji zwłok w tej sprawie? Jakie czynności zostały przeprowadzone podczas tej sekcji? Jakie obrażenia zewnętrzne stwierdzono na ciele zmarłego? Czy obrażenia te mogły powstać w wyniku działania osób trzecich? Czy można określić, które obrażenia były zadane za życia, a które ewentualnie po śmierci? — Nawet i jeśli zasypał ją dużą ilością pytań to doskonale wiedział, że problemem dla niej nie będą, bo odpowiadała na nie za każdym razem, gdy przychodziła do sądu. Było to pewnie na tyle naturalne, że wahania mogła odpowiedzieć na większość z nich, nawet jeśli w rękach miała skalpel i rozcinała człowieka.
Miał jeszcze w zanadrzu osiemnaście, wszystkie chciał z nią przećwiczyć, dowiedzieć się czy na pewno będzie odpowiadała tak, jak powinna. Sprawa była jedną z najważniejszych, wiele zależało od przesłuchania biegłego.
Ale nagle coś strzeliło mu do łba. Zamiast pytać się o obrażenia typowe dla obrony własnej, z jego ust wyszło coś zupełnie innego. Nie zawahał się ani sekundy, zanim powiedział:
Jak się czujesz, Cynthia?


Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cassian Lennox

Przez mur zbudowany własnoręcznie przez Cynthię prawdopodobnie nikt się już nie przebije. Bała się dopuszczać do siebie kogokolwiek. Związek z Cassianem był dla niej idealny. Nic nie było w stanie poruszyć jej rutyny. Ona wtedy kończyła studia medyczne, mało kiedy wywlekając wzrok spod książek medycznych. Sama diagnoza wydawała się być dla niej straszna, ale miała osobę, na którą mogła liczyć. Bardzo przeliczyła się, gdy okazało się inaczej. Czuła się oszukiwana w najgorszym czasie życia. Mógł przy niej być, a jedyne na co czekał to odpowiedni moment na odejście od niej. Prawdopodobnie nigdy nie była to miłość, a bardziej przyjaźń. Skoro byli tak bardzo do siebie podobni, czuli się komfortowo. W ich związku nic nie sprawiało trudności. Odnajdywali się przy sobie wręcz naturalnie. Tak jak człowiek oddychał powietrzem, oni tkwili w związku, który mógł nie mieć żadnej racji bytu. Czy jej to przeszkadzało? Po czasie zdecydowanie. Zwłaszcza gdy postanowił nawiedzać ją w prosektorium. Zaczynała czuć się obco we własnej skórze.
— Być może to latają krowy na niebie — mruknęła cicho pod nosem. Pytania prokuratorów zawsze brzmiały dla niej tak samo. Miała udowodnić we własnym zeznaniu, że człowiek umarł przez osoby trzecie, opowiedzieć o okrucieństwie, które spotkało denata. Nic zaskakującego w tym nie było. Westchnęła cicho. Skoro chciał się nad nią pastwić proszę bardzo.
— Cynthia Alyson Ward, lekarz sądowy pracujący w zakładzie medycyny sądowej przy Uniwersytecie Toronto — regułka praktycznie wyuczona. Bez chwili zastanowienia podała numer swojej licencji, by następnie przejść do cięcia pacjenta. Rozcinała mu skórę pewnym ruchem, by rozpocząć usuwanie wszystkich tkanek miękkich. Byle mieć jak najlepszy dostęp do każdego narządu, który tkwił w pacjencie — byłam osobą przeprowadzają sekcję zwłok. Wpierw spisałam podstawową dokumentację na temat denata, następnie przeprowadziłam oględziny powierzchni ciała. Finalnie otworzyłam pacjenta, by przeprowadzić szczegółowe badania wewnętrzne. Pobrałam też materiały do toksykologii i histopatologii — tu na moment się zatrzymała, opisując pierwszy widok, który zastała. Obrzmiałe płuca w wyniku zatonięcia wyglądały niemalże tak dobrze, jak w podręczniku do medycyny sądowej. Typowy widok, którego spodziewała się od samego początku — W zakresie obrażeń zewnętrznych stwierdziłam m.in. otarcia naskórka, sińce, rany kłute. Charakter tych obrażeń wskazuje, że mogły one powstać w wyniku działania osób trzecich, gdyż nie są typowe dla samoistnych urazów czy upadku. — zaraz wzięła ze sobą piłę, pozbywając się mostka oraz żeber. Teraz miała idealną okazję do obserwacji każdego z narządów. Widok idealny, ale też typowy. Widocznie sprawa była aż nadto prosta — Na podstawie cech morfologicznych ran można wskazać, które z obrażeń zostały zadane za życia. Część obrażeń, które nie wykazują cech krwawienia ani reakcji obronnych organizmu, mogła powstać już po śmierci, np. w wyniku przemieszczenia ciała lub działania czynników środowiskowych — dopiero wtedy odłożyła piłę i zanotowała w swoim notesie kolejne obserwacje. Wpierw rozpoczęła oględziny serca, płuc oraz najważniejszych dużych naczyń dookoła nich.
— Kurwa — mruknęła pod nosem, gdy zadał to niezręczne pytanie. Miała wrażenie, że za mocno nacięła skalpelem jedną z tkanek. Będzie musiała to odnotować. Odłożyła ostrze gdzieś z boku, spoglądając na Lennoxa niezrozumiałym wzrokiem — w co ty do cholery grasz? Po ilu latach zadajesz to pytanie? — nigdy nie rozmawiali o swoich uczuciach względem siebie, nawet o zwykłym samopoczuciu. Co go napadło? Czyżby Charlotte Kovalski weszła w duszę Cassiana i wymieszała mu moralne bebechy? — to pytanie prywatne, czy do sądu? — spytała chłodnym tonem. Jeśli to pierwsze, to nie miała zamiaru na nie odpowiadać. Zamilknie na wieki.
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Gdyby nie Charlotte to też tak by myślał. Nie sądził, że kiedykolwiek zbliży się do kobiety, raczej obstawiał, że do końca życia będzie kawalerem. W końcu u Lennoxów było tyle osób, które mogły przedłużyć ród, że on nie był potrzebny. Jego istnienie opierało się na pracy, nie potrzebował niczego innego, dopóki czuł satysfakcję. Teraz w jego głowie większość myśli zajmowała przypadkowa obrończyni, którą spotkał na papierosie. Nie znali się długo a zawróciła jego światem, stawiając go do góry nogami. Trochę siebie przez to nienawidził, próbował ją tyle razy wyrzucić, unikać a ostatecznie coś go nieustannie do niej ciągnęło. Powoli w tym przepadał.
Może jako przyjaciele byliby fenomenalni, ale swoją ignorancją całkowicie zaprzepaścił szansę na normalną relację z Cynthią. Dla niego wtedy to była najprostsza rzecz na świecie - skoro się rozstali to nie mogli mieć ze sobą kontaktu. Nie bez powodu zablokował ją w praktycznie każdym miejscu. Ostatecznie mógł dać sobie z tym spokój, bo dogadywaliby się świetnie, w końcu tyle lat spędzili w związku, który bardziej wyglądał jak przyjaźń. Może też, gdyby normalnie z nią rozmawiał to nie musieliby się rozstawać w takim stylu, a Ward nie byłaby skrzywdzona. Pewnie z czasem by mu wybaczyła, teraz nie było na to żadnej szansy.
Tęskniłem za tymi tekstami — rzucił pod nosem i wywrócił oczami. Zawsze taka była, a on sam nie pamiętał, kiedy normalnie rozmawiali. Wszystko co ich łączyło to praca i widywanie się albo tutaj, w prosektorium, albo na sali rozpraw. On nie biegł nigdy za nią, gdy był koniec przewodu sądowego, a ona nigdy nie czekała.
Chyba trochę nawet za nią tęsknił.
Kiwał głową raz po raz, słuchając tego co mówi. Fakt, nie było tutaj chyba żadnych pytań, o których ona pojęcia nie miała, ale chciał upewnić się, że w jej głosie nie będzie zawahania. Potrzebował wygranej w tej sprawie, bo trafił mu się trudny przeciwnik, a sprawa była na skalę krajową. Obserwował z jaką lekkością odpowiada, jednocześnie rozcinając ciało i pozbywając się niepotrzebnych elementów.
Odpowiedz — powiedział twardo wbijając w nią swój wzrok. Oczywiście, że na sali rozpraw go nie usłyszy. Nie wiedział co go podkusiło, ale musiał. Nie potrafił wytłumaczyć nawet samemu sobie, dlaczego je wypowiedział.
Może po prostu chciał skomplikować sobie życie jeszcze bardziej? I żyć w jakimś dziwnym, niezrozumiałym trójkącie miłosnym z Charlotte i Cynthią?
Czy stwierdzono obrażenia typowe dla obrony własnej, jakieś rany na ramionach, dłoniach? — kontynuował gładko i uniósł ręce, zakładając je sobie na karku, próbując się rozciągnąć. — Proszę powiedzieć, jaka była bezpośrednia przyczyna śmierci? Wspomniała pani, że obrażenia nie wskazują na wykrwawienie, w takim razie jaki był mechanizm śmierci? Obrażenia same w sobie były śmiertelne? Czy mogłaby pani wskazać, z dotychczasową wiedzą, jakie było narzędzie, które spowodowało obrażenia?
Nawet jeśli zapierał się rękami i nogami to wiadomym było, że nie istniał już ten najgrubszy mur, który sobie wytworzył. Gdyby ktokolwiek chciał zwykłym nożem, najbardziej tępym, mógłby przedrzeć się przez jego osłonę.


Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cassian Lennox

Ona nie wychodziła do ludzi. Nie lubiła spędzać z nimi czasu. Miała ledwie dwie przyjaciółki, z którymi utrzymywała w miarę stały kontakt. Poza nimi i pracą życie dla niej nie istniało. Nie miała swojej Lotty, by ktoś mógł przebijać mur. Wolała związać koniec z końcem, zakupić sobie kota, tak żyć. Wybudowanie granic wokół samego siebie, przychodziło jej z dziecinną łatwością. Tak jakby ktoś nagle rzucił na nią czar. Większość facetów z góry skreślała. Przestała wierzyć w ich dobre intencje. Podobnie miała z Cassianem. Doskonale wykonywała swoją robotę, a jego pobyt w prosektorium brała pod znęcanie się nad nią. Mógłby wysłać jej pytania mailem, równie dobrze by się przygotowała.
— Hamuj się — skwitowała oschle Cynthia — na własne życzenie nie ma Ciebie w moim życiu — rozpoczęła się prawdziwa walka między nimi. Mógłby powiedzieć jej coś miłego, a ona odebrałaby jako atak. Mógł mruczeć pod nosem, a jej w tym czasie serce krwawiło. Prawda była taka, że nigdy się z niego nie wyleczyła. Poszła na terapię, przyjmowała leki, mimo to widok Cassiana dalej ją bolał. Chciałaby móc się od niego uwolnić. Przestać się zadręczać przeszłością, ale łatwiej było się zabunkrować i zajmować się ludźmi, którzy i tak nic nie powiedzą.
— Po co? — powtórzyła bez żadnego wahania ostrym tonem. Sama wbiła w niego ostre spojrzenie, wręcz wwierciła się w niego. Gdyby istniały lasery w oczach, Cynthia właśnie celowałaby swoimi. Zdawała sobie sprawę, że to rozstanie nie tylko dla niej było trudne. Minęło cholernie dużo czasu. Skończyła rezydenturę, a następnie ukończyła specjalny kurs z patologii sądowej. Wszystko by znaleźć się na odpowiednim losu. Gdyby wcześniej zdawała sobie sprawę, jak często będzie musiała rozmawiać z Lennoxem, zmieniłaby specjalizację. Już kobiety w ciąży bywały mniej upierdliwe od niego. Nagle wielka zmiana, nagle zainteresowanie.
Tęskniła za nim. Bywały momenty, w których brakowało jej wspólnego czytania książek, oglądania filmów dokumentalnych, czy gotowania. Ten czas przeminął. Chciała móc w spokoju egzystować bez niego. Nawet jeśli czasami marzyła o powrocie w jego ciepłe ramiona.
Na szczęście wrócił do pytań sądowych. Te była w stanie znieść na tyle, że wróciła do zwłok. Sprawdziła, czy w skrzelach i tchawicy znajdowały się ciała obce, czy wyglądały niestandardowo.
— Tak, stwierdziłam obrażenia typowe dla obrony własnej. — nikt nie byłby ich w stanie samodzielnie zadać. Wzięła głęboki oddech, przypominając sobie tamtą sekcję. Była piekielnie trudna. Widok ją zmroził — Na dłoniach i przedramionach widoczne są liczne nacięcia i otarcia, w tym kilka głębokich ran ciętych, świadczących o próbach chwytania ostrza. Na ramionach obecne są siniaki, sugerujące szarpaninę. — żałowała tej kobiety. Musiała mieć okropne życie. Ciekawe, zawsze to partner rani je najbardziej. Tak samo było w jej przypadku — Bezpośrednia przyczyna zgonu? — uniosła lekko podbródek, by spojrzeć na Lennoxa. Wolała nie mówić tego na głos. Morderstwa wykonane przez mężów budziły w niej największy strach — Rana kłuta w lewej części klatki piersiowej, która uszkodziła lewe płuco oraz serce. Do śmierci doszło na skutek masywnego krwotoku wewnętrznego. Mechanizm śmierci jest jasny. Szybka utrata krwi i niewydolność krążeniowo–oddechowa — zrobiła na dłuższy moment pauzę. Im bardziej przypominała sobie sytuację, tym bardziej przypominała sobie, dlaczego ludzie nie pracowali w jej zawodzie — Narzędzie? — przez moment zabrzmiała jeszcze chłodniej niż wcześniej — Charakter ran wskazuje na nóż kuchenny z ostrzem o długości około piętnastu centymetrów, stosunkowo wąski, zadawany wielokrotnie z dużą siłą. Napastnik musiał mieć wiedzę, inaczej z taką precyzją, by jej nie zaatakował. — wiedział co zrobić, by zniknęła z tego świata. To właśnie wskazywała ta rana. To nie była przypadkowa kłótnia kochanków.
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Cassian nie miał przyjaciółek, nawet przyjaciół nie miał. Miał swoją Lottę, która przebijała się przez mur, chociaż wpierw chyba nie był świadom tego, że przyciągnie go do największego przeciwieństwa jakie tylko istniało. W teorii właśnie powinien bardziej pasować do skrytej introwertyczki, którą była Ward, ale życie postanowiło spłatać mu największego psikusa w życiu.
Cóż.
Gdyby kiedykolwiek powiedziała mu w twarz, że go nienawidzi i ma się tutaj nie pojawiać, albo gdyby próbowała rzucić w niego którymś z narzędzi do sekcji to odebrałby to dosłownie. Nigdy tego nie zrobiła. Rozmawiali tak jak zawsze, dlatego nie czuł problemu w tym, że tutaj przychodził - jego wrażliwość była na poziomie niskim, o ile nie znikomym, chyba nie myślał o tym, że może robić jej sieczkę z mózgu i krzywdzić jednocześnie. Po prostu myślał, że tak ich relacja już będzie wyglądać do końca życia. Teraz zrobił krok w przód, o wiele za późno, ale winną całej tej sytuacji była Kovalski, bo zniszczyła tego zimnego skurwiela.
Oby tylko nie stał się miękką kluchą, bo wtedy zostanie mu jedynie sznur.
Ale co? Co ma small talk i zapytanie się “jak się masz” do bycia w twoim życiu? — zapytał jakby to było najnormalniejsze pytanie na świecie. Nie rozumiał, że mógł zrobić jej jakikolwiek problem. Uznał, że w końcu, po tylu latach może z nią porozmawiać jak ludzie. Rany już dawno powinny się zabliźnić, a oni mogli mieć relacje neutralne. On ją postrzegał bardziej jako koleżankę z pracy niżeli byłą kobietę, przed którą miał deklarować wierność aż po grób. To nie było takie trudne, przynajmniej z jego perspektywy.
Chciał wiedzieć czy jest całkowicie zdrowa, czy może choroba znów się do niej przyczepiła. Chciał jej pomóc, bo chyba w końcu powinien, tyle lat nie interesował się nią, a trudności na pewno jakieś miała. Nie był jej całkowicie obcym człowiekiem, do kurwy nędzy.
Bo mnie to interesuje.
Zgubił się chyba sam w sobie. W pewnym sensie dalej była dla niego obojętna, to co było pomiędzy nimi, było lata temu. Ale znali się, mieli jakąś wspólną przeszłość, nawet jeśli tragiczną… to wciąż. Z drugiej strony mógł skłamać, że ma to w dupie, zakończyć wątek i kontynuować rzucanie pytaniami.
Ale sam nie wiedział czego tak naprawdę chce.
Chyba powinien mieć ją gdzieś.
Już nawet nie słuchał jej odpowiedzi, wiedział, że na pewno mówi z sensem. W sumie całe jej pojawienie się w sądzie, na rozprawie było jedynie formalnością, ale chciał zakończyć tę sprawę z przytupem. Dokładne wyjaśnienia obrażeń ofiary właśnie tym było. Niszczyło całkowicie słowa obrońcy o tym, że mężczyźnie jest naprawdę przykro i że wszystko było przypadkiem. Takich ran nie dało się zadać jednym, nieuważnym machnięciem nożem, podczas kłótni kochanków.
Nie zadał żadnego pytania więcej, chociaż miał jeszcze kilka w zanadrzu. Po prostu na nią patrzył, bez tego swojego wrednego uśmieszku, bez tego błysku w oku. Spoglądał na nią, na jej twarz, ręce, analizując całą sytuację. Nie chciał wchodzić z nią w dalszą dyskusję, jutro się zobaczą, musiała być w pełni sił i chęci. Zdecydował, że poczeka aż Cynthia znów zacznie pracować i grzebać we flakach, aby obrócić się na pięcie i wyjść z pomieszczenia.
Nic tu po nim.


Cynthia A. Ward
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Cassian Lennox

Nigdy by mu nie powiedziała. Rzadko kiedy dzieliła się w ogóle uczuciami. Nikomu. Ewentualnie terapeucie, gdy jeszcze do niego chodziła. Chociaż i on musiał wyduszać z niej każde słowo. Nie dziwiła się Cassianowi. Sama siebie by zostawiła. Nienawidziła samej siebie. Czuła się jak magnez, który przyciąga same nieszczęścia. Komu brat wykonuje RKO na dzieciaka? Kto studiuje medycynę i nie idzie na rezydenturę z powodu nowotworu? Kogo narzeczony zostawia w trakcie remisji? Najchętniej wyszłaby ze swojej skóry, została kimś mniej widocznym. Żabą, albo może rybą? Na pewno dobrze odwzorowałaby żmiję.
— Dawno temu zrezygnowałeś z takich pytań — pierwszy raz postanowiła spojrzeć mu w oczy. Dawno nie widziała tych niebieskich tęczówek. Kiedyś wariowała na ich punkcie. Mogliby milczeć całymi godzinami, a ona wpatrywałaby się w te oczy, szukając w nich sensu życia. Nie potrzebowała więcej do szczęścia. Potem nastąpiła długa cisza i rozmowa wyłącznie na tematy zawodowe. Odpowiadało jej to. Nie musiała zastanawiać się, co dokładnie czuje wobec niego. Teraz wszystkie emocje wychodziły z niej na prawo i lewo. Jakby ktoś rozcinał ją od środka — co się zmieniło? Znalazłeś dupę i szukasz błogosławieństwa? — sama nie rozumiała, dlaczego to powiedziała. Cała rozmowa strzeliła ją z bicza. Pragnęła już po prostu stąd uciec. Stał na jej terenie i postanowił ją upokorzyć. Po co była ta cała rozmowa. Odłożyła z siłą narzędzia chirurgiczne, zaczynając chodzić w jedną, i w drugą stronę. Musiała coś zrobić z energią, która rozrywała ją od środka. Bała się tego, co mogło się zadziać, co mogłaby powiedzieć.
Wcześniej broniła swojej twierdzy jak na smoczycę przystało. Brakiem słów. Nawet najmniejszego ruchu kącikiem ust, a teraz spowodował u niej wylew emocji. Miała mieć już je przepracowane. Poukładane. Liczyła się z jego chłodem. Tak długo wypracowywali zdrowy styl współpracy, a on postanowił rozbić ją w drobny pył. Minęły już lata, a ona była dalej tak samo wrażliwa. Tak samo raniła ją ta kwestia.
— Nic się nie zmieniło — rzuciła finalnie, odwracając się do niego plecami. Nie będzie w takim stanie przeprowadzać sekcji zwłok. Nie oto jej chodziło, chciała móc zwyczajnie pójść dalej, nie zastanawiając się nad niczym konkretnym. Przejść obojętnie, ale nie była w stanie. Te pytania zbiły ją z tropu, sprawiły, że pierwszy raz odsłoniła się — nawet jakby było coś ważnego, to bym Ci nie powiedziała — wymruczała pod nosem, odwracając się na pięcie. Chciała znaleźć w nim odpowiedź. Skąd się to wzięło? Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Zdjęła swój cały fartuch i odłożyła na bok. Musiała wytrzeć swoje oczy, zanim na nowo pojawią się w nich łzy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Toronto”