35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Zaprosiła do swojej jaskini brata.
Miał to być normalny rodzinny wieczór. Zjedzenie zamówionej kolacji z ich ulubionej włoskiej knajpy, a następnie wypicie wina, przy jakimś kiepskim melodramacie. Tak wyglądały ich wspólne wieczory. Byli pracoholikami. Oboje. Jedne wibracje i już pędziliby prosto w stronę pracy. Dla Ward wydawało się to najbardziej logiczne ze wszystkiego.
W końcu to praca.
Musieli odebrać, skoro ktoś potrzebował ich pomocy. Nikt za nią nie prowadzi sekcji, a nikt za niego nie uratuje życia. Byli najlepsi w swoich fachach. Nie dało się tego przed nikim ukryć.
Jednak oboje mieli problemy z wyrażaniem emocji.
Cynthia przyjęła brata w swoim domu. Napisała, że potrzebuje z nim porozmawiać. O zgrozo, ona, Cynthia Ward potrzebowała z kimś podzielić się myślami. Patrząc po domu, dalej widziała Lawrence. Na ciele dalej wyczuwała jego dotyk. Zaczynała za nim tęsknić. Jednak podjęta przez nią decyzja wydawała się być ostateczna. Ktoś musiał się o tym dowiedzieć, a jej brat wydawał się być najbardziej kompetentną osobą.
Zamówiła dla nich pad thai. Rozmawiali o pogodzie, pracy. Nie powiedziała, co dokładnie kryło się za tym spotkaniem. Potrzebowała jedzenia w żołądku, połączonego z nutą wina. Zdążyła wypić dwa kieliszki wina, by znieczulić się przed trudną wymianą zdań. Bała się, że zostanie to źle odebrane, że brat nie będzie w stanie jej zrozumieć.
Bo jej lodowate serce w końcu zaczynało powoli topnieć, a tamtego szczeniaka chciała uratować. Przed nią samą musiała go chronić.
— Wyatt — powiedziała zmartwionym tonem, nawiązując kontakt wzrokowy z bratem — nie wiem, co robić — nawet sama rozmowa na ten temat wydawała się dla niej trudna. Tylko młodsza nie potrafiła wypowiedzieć słów. Miała wiele rzeczy do powiedzenia, a żadna z nich nie była na tyle celna, by ją powiedzieć. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkowań własne myśli. Coś w końcu musiała powiedzieć.
— Chyba zakochałam się w moim rezydencie — powiedziała finalnie, wbijając swoje chłodne, ale tym razem bezbronne spojrzenie w brata. Chciała poznać jego reakcję, zanim opowie, do czego doszło między nimi.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

- siedem -


W zasadzie to Wyatt się ucieszył, kiedy Cynthia do niego napisała, dawno się nie wiedzieli, a jego siostra była jedyną osobą, z którą mógł szczerze porozmawiać. Której mógł powiedzieć coś więcej, niż kłamstwo, które wciskał każdemu z krzywym uśmiechem - jest w porządku. Chociaż czuł w kościach, że skoro Cynthia pisze, że potrzebuje z nim porozmawiać, to coś jest na rzeczy. Znał swoją siostrę i wiedział, że ona też nie lubi się uzewnętrzniać, a potrzeba rozmowy była czymś takim, nawet z nim.

Był po dwunastogodzinnym dyżurze, ale wziął prysznic jeszcze w szpitalu i nawet nie zaglądając do swojego domu, pojechał od razu do niej. Po drodze kupił butelkę wina, jej ulubione, dla niego odrobinę zbyt cierpkie, ale czuł, że dzisiaj Cynthia może potrzebować go bardziej od niego.
Rozmowa szła im gładko, ale właściwie była dość płytka, taka, jaką prowadzisz z kimś z grzeczności, pogoda, praca, Wyatt wspomniał coś o małej Sophie, może, że miał ją zabrać w ostatni weekend, ale nie wyszło, nie wspomniał jednak, że miał z tego powodu przesłuchanie z opieki socjalnej. Nie wspomniał też, że z jej ciotką ma taki problem, że nawet zaproponował jej, że strzeli sobie w łeb, dla świętego spokoju.
Wyatt słuchał swojej młodszej siostry i czekał, aż powie mu to, co ją gryzło. Wiedział, że powie, wiedział, że nie od razu. W odpowiednim momencie, ale miał czas. Pad thai był wyśmienity, wino lepsze niż sobie wyobrażał, zresztą naprawdę rzadko miał okazję jeść z kimś wspólny posiłek, więc to miła odmiana.
Kiedy Cynthia wreszcie to powiedziała, że nie wie co robić, to Wyatt upił jeszcze łyk ze swojego kieliszka.
- Powiedz mi o co chodzi, to coś wymyślimy - powiedział spokojnie, bo chociaż ich relacja ze zewnątrz mogła wyglądać dość oschle, to jednak zawsze mogli na siebie liczyć. Wtedy kiedy Rose miała wypadek i wtedy kiedy rzucił ją Cassian. Zawiesił wzrok na twarzy swojej siostry, a to co powiedziała później sprawiło tylko, że ściągnął usta w wąską linię. Nie oceniał jej, sam Wyatt też ostatnio wypił drinka z rezydentką, więc kompletnie nie miał do tego prawa. Mógł ją nawet zrozumieć.
- Czyli nie jesteś pewna? - zapytał tylko, ale zaraz dodał - Cinnie przecież masz do tego prawo, zakochać się, zasługujesz na to jak nikt inny - bo Wyatt lubił stawiać sprawy jasno, nie kręcić, nie owijać w bawełnę, po prostu stwierdzać fakty. Może nieodpowiednie było to, że w rezydencie, ale on lata temu zakochał się w córce swojego pacjenta, serce nie sługa. Akurat to rozumiał doskonale, chociaż najczęściej starał się kierować zdrowym rozsądkiem. Tak jak jego siostra.


Cynthia A. Ward
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

Ciężko oddychała, była zdenerwowana.
Pierwszy raz po Cynthii Ward po tylu latach dało zobaczyć się emocje. Brew delikatnie jej drgała. Wewnętrznie czuła, jakby miała wybuchnąć. Czuła, że zostanie oceniona. Nawet jeżeli siedział przed nią starszy brat, za którym skoczyłaby do płonącego domu. Jednak coś ją drażniło w żołądku. Jakby od środka coś ją łaskotało. Miała ochotę zwymiotować tego pad thai'a. Mogła sama wypić połowę wina i powiedzieć przed jedzeniem.
Wypuściła powietrze, dopiero gdy jej odpowiedział. Nie oceniał jej, wydawał się rozumieć, ale dla niej była to miłość zakazana. Granica, której nie powinna w żaden sposób przekraczać. Zresztą... już go straciła. Słyszał, że wziął urlop, ktoś jej coś bąknął o przenosinach, a ją wewnętrznie skręcało. Jakby całe życie przeczołgało, jak nic innego.
— Chyba go też straciłam — powiedziała krótko, nawiązując z bratem dłuższe spojrzenie. Drżącą ręką wzięła kieliszek wina. Potrzebowała więcej procentów, by opowiedzieć mu o wszystkim, co działo się w jej głowie. Nie znała odpowiednich słów, które mogłaby użyć. Wszystkie, które przychodziły jej do głowy, wydawały się totalnie nie na miejscu.
Finalnie westchnęła ciężko.
— Byliśmy na imprezie uczelnianej, zatańczyliśmy i skończyliśmy u mnie w mieszkaniu — w skrócie prawdziwa historia miłosna Lawa i Cynthii w jednym zdaniu. Czekała na reakcję brata, próbując przygotować się do kolejnych rewelacji. Wszystkie słowa, które miała wydawały się dla niej kompletnie nieadekwatne.
— Odrzuciłam go w pracy. Przyszedł, pocałował mnie i pożegnał — Cynthia nie była w stanie nikogo przyjąć do swojego serca, a im dłużej analizowała tamtą scenę, tym bardziej chciała go zatrzymać — płakałam, ale... Boję się tej relacji, Wyatt — rzuciła finalnie drżącym głosem, totalnie do nim nie podobnym. Nie chciała go dopuścić, by mógł rozkwitnąć. Zdobyć karierę. Był jej radosnym promyczkiem w prosektorium, a teraz nawet tam zaczęła czuć się obco.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

Wyatt był spokojny, on zawsze był spokojny, te jego niebieskie tęczówki tylko śledziły każdy ruch jego siostry, ale nie patrzył na nią srogo, raczej tak pokrzepiająco, wyrozumiale. On nigdy jej nie oceniał, zresztą nauczył się w szpitalu nie oceniania ludzi pochopnie. Owszem musiał czasem dokonać osądu, wydać wyrok, ale nigdy nie robił tego bezpodstawnie. Słuchał jej, a jego twarz wcale się nie zmieniła, chociaż, gdy powiedziała, że go straciła, to na moment zmarszczył brwi. Ale tylko na jedną krótką chwilę. Później sięgnął po butelkę i dolał jej wina, wiedział, że go potrzebowała, nie miał nic przeciwko temu. Była dorosła. Chociaż dla niego wciąż była jego małą siostrzyczką. Na to co powiedziała to Wyatt od razu przypomniał sobie Serenę, też poznał ją na imprezie uczelnianej, dobrze, że nie wylądowali u niego w mieszkaniu. Chociaż po Cynthii też by się tego nie spodziewał, a jednak powiedział spokojnie.
- Przecież jesteście dorośli, nie zrobiliście nic złego - stwierdził, chociaż może powinien ją za to zbesztać, uczelnia nie zapatrywała się najlepiej na romanse ze studentami, szpital zresztą też nie, ale Wyatt nie potrafił. Zamyślił się na jej kolejne słowa. Wyatt tylko raz w życiu był naprawdę zakochany, w swojej zmarłej żonie i wiedział, że nawet jeśli by ją pożegnał, to i tak by do niej wrócił. Nigdy by się nie poddał.
- Jeśli on kocha to wróci Cinnie, tylko Ty musisz się zastanowić, czy tego chcesz, bo wiesz, serce jest łatwo złamać, a gorzej jest je poskładać - Wyatt coś o tym wiedział, bo był lekarzem, a tak naprawdę, to z Rose też mieli swoje wzloty i upadki. Ich małżeństwo nie było idealne, ale finalnie mógł stwierdzić, że kochał ją najbardziej na świecie, mimo tego, że się kłócili, ze czasem padały trudne słowa, ona wypominała mu, że za dużo pracuje, on jej, że go nie rozumie. Wstał i podszedł do swojej siostry, żeby ją objąć ramieniem i przytulić do siebie. Oparł brodę o czubek jej głowy.
- Ale wiesz Cinnie, czasem strach jest dobry, bo nas motywuje, pamiętasz jak ja się bałem zanim oświadczyłem się Rose, byłem pewny, że mnie nie przyjmie, a było zupełnie inaczej, ale gdyby nie ten strach to ja bym wcale nie wyciągnął tego pierścionka - westchnął i potargał jej włosy - tutaj też na pewno wszystko się ułoży, jeśli podejmiesz decyzję. Przecież on może zmienić specjalizację, albo prowadzącego, są wyjścia z tej sytuacji - mówił spokojnie, rzeczowo. Szukał rozwiązań, jak to on. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych, trzeba było tylko odpowiednio do niektórych rzeczy podejść.

Cynthia A. Ward
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

— Powiedz to komisji dyscyplinarnej — patrzyła na brata, jakby wygłaszał największą czarną magię na świecie. Byli dorośli, a ona była jego przełożonym. Prowadziła jego ewaluację, uczyła go krok po kroku. Nie mogła pozwolić na zniszczenie im obu karier, a także własnej renomy. Kto miałby wtedy zeznawać? Kto zniszczyłby nie jedno, a dwa istnienia? Tylko jedną głupią decyzją. Tak to był jeszcze jednorazowy błąd, który dało się naprawić. — ja i Lawrence mielibyśmy wtedy spore problemy — komisja nie zrozumie. Oboje jesteście dorośli. Życie nie było aż tak łatwe. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego odsunął się od niej w pracy.
Jednak lubiła, gdy przerywał ciszę.
Gdy przynosił jej kubek z poranną kawą.
Gdy patrzył na nią z iskrami w oczach.
— Jakie kocha? — jęknęła. Coś w niej się złamało. Od prawie dziesięciu lat nie darzyła nikogo uczuciem, nawet większą sympatią. Czuła się dobrze we własnym samotnym sosie, wychodząc raz na kilka miesięcy do brata — mieliśmy jedną noc, krzyczał, że mu zależy na mnie, a ja go tak po prostu odtrąciłam — nic więcej się między nimi nie zadziało. Później wyszedł i zniknął z jej życia. Odwróciła swój wzrok, próbując zebrać myśli. Im dłużej zastanawiała sie nad nimi, tym bardziej dochodziła do wniosku, że nie miała nic mądrego do powiedzenia.
— Ale jak to będzie wyglądało? Jak inni na mnie spojrzą? — zadrżała w uścisku brata. Pochyliła się nieznacznie. Pierwszy raz od dawna mogła podzielić się z kimś głośno wątpliwościami. Wszystko przez tego przerośniętego blondyna o niebieskich oczach — albo jak będą patrzeć na niego? — spytała, gdy zmierzwił jej włosy. Spotykanie się z prowadzącym nie należało do najbardziej chodliwych tematów. Najbliżsi znajomi odsunęliby się od niego... — nie mogę zniszczyć mu życia — jęknęła finalnie, czując jak łzy spływają po jej policzkach. Zawsze chłodna i racjonalna, dzisiaj pękła pod wpływem młodego mężczyzny. Tego którego tak niedawno całował ją na pożegnanie. To był jedynie jednorazowy błąd. Bała się uwierzyć, że to ziarno sympatii, którym zaczęła go darzyć, było czymś innym.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

Wyatt wiedział, że Cynthia miała rację, ale on od jakiegoś czasu podejmował już bezsensowne walki z wiatrakami stawiając się dyrektorowi szpitala, może też kiedyś za to wyleci, albo doczeka się komisji?
- Ale to Twoje życie Cinnie, nic do niego nie mają osoby trzecie - wiedział, że mają, nawet kiedyś bardzo się tym przejmował, co powiedzą ludzie, ale teraz... Teraz zaczynał mieć to w dupie, za dużo na tym stracił. Zależało mu na szpitalu, ale bardziej to był sposób ucieczki od codziennych trudności, niż kariera jego marzeń, a przecież został ordynatorem, czyli był już na szczycie.
- Zawsze są jakieś problemy, sama o tym wiesz - akurat oni mieli ich oboje wystarczająco wiele, jak nie te związane z pracą, to z życiem osobistym, jakby ktoś, o zgrozo (i Caro), uwziął się na tę dwójkę - ale każde też można jakoś rozwiązać - akurat Wyatt był typem człowieka, który gdy miał dylemat, to nie poddawał się, a szukał rozwiązania, w szpitalu, w życiu, w ogóle. Poddawał się tylko w jednej kwestii, związanej z siostrą jego zmarłej żony.
- To kocha, czy nie kocha? - Wyatt uniósł jedną brew. Uczucia były dla niego skomplikowane. Ale kiedy już były, to nie było półśrodków, tylko tak, albo nie. Żadne może.
- A Ty co czujesz? Tylko mi nie mów, że nic, bo jakby tak było, to byśmy o tym nie rozmawiali - wziął ją trochę pod włos. Jakby ten chłopak dla niej nic nie znaczył, to by mu nie powiedziała, proste.
- To zależy. A jak teraz patrzą? Przejmujesz się tym? - czuł, że nie. Wyatt też się nigdy nie przejmował zdaniem innych, walczył o swoje jak lew. Tylko, że właśnie... Ona była smoczycą i postrachem studentów, ulubienicą dziekana, bo nie sprawiała problemów. A on był lwem, dobrym nauczycielem, za to z dyrektorem wiecznie darł koty i walczył o swoje.
- Koledzy na pewno będą pod wrażeniem - uśmiechnął się lekko, żeby dodać jej trochę otuchy - daj spokój Cinnie, czasy się zmieniają, takie rzeczy już nie niszczą ludziom życia. Teraz skandal goni skandal, a ten wasz nawet nie musi wyjść na jaw, jeśli oboje o to zadbacie - kiedy się rozpłakała to westchnął ciężko i przytulił ją bardziej gładząc po plecach - nie myśl tylko cały czas o innych, pomyśl o sobie - łatwo było mu to mówić, kiedy Wyatt nigdy nie myślał o sobie, nawet teraz siedział u siostry po dwunastogodzinnym dyżurze, później miał jechać po Sophie, bo jej to obiecał, a później wracał do szpitala, bo znowu miał przeprawę z dyrektorem.

Cynthia A. Ward
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

— Jak nic nie mają do powiedzenia? — miauknęła i wypiła kolejny kieliszek wina na raz. Potrzebowała alkoholu, bo jej chłodna fasada zaczynała się coraz szybciej rozbijać na małe kawałki. Przy niewielu osobach, nawet po alkoholu, była w stanie sobie na to pozwolić. Ściągnęła usta w delikatną kreskę, biorąc głęboki oddech — przecież oni mogą zniszczyć mu życie, mi też — dla niej praca była najważniejsza. Wyatt doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nigdy nie zastanawiała się, co zostałoby, gdyby jeszcze to straciła.
— Ale nie takie, które mogłyby zaważyć na karierze... Wiem, że to debilne, ale nie wyobrażam sobie nic innego robić — przemawiał przez nią rodzinny pracoholizm. Nie wybaczyłaby sobie, ani jemu, jeśli którekolwiek z nich miałoby popsute kariery. Była silną kobietą, która doskonale wiedziała, czego potrzebowała od życia. Jednym z tych wyznaczników była kariera. On był młody. Nie wiedział jeszcze jak bardzo żałowałby jej straty.
Choć w marzeniach sennych Cynthia widziała Lawa, jak zostaje w domu i zajmuje się dziećmi, było to nie do pomyślenia.
— Wyatt, ja z nim tylko pracowałam, spędziłam najbardziej gorącą noc życia — bo praktycznie całą uprawiali seks — a gdy on chciał o mnie walczyć, to dałam mu kosza. Gdzie tu miejsce na miłość? To za duże słowo — nie dało się ukryć, że chciała uciąć tę relację, póki była jeszcze powierzchowna. Byle nie bolało tak mocno. Tylko dawno nie poczuła nic względem drugiej osoby. Po nocach śniły się jej usta oraz to jak je kosztuje. — nie wiem... Brakuje mi go — nie znała, jak dotąd własnych uczuć. Jedynie Chciała znów go zobaczyć. Zaprzątał jej głowę i na samą myśl tych smutnych oczu chciała płakać.
Chciała oszczędzić mu chłód, póki jeszcze mogła.
— Nie, bo robię swoje — głos jej zadrżał dopiero pod sam koniec — ale robię wszystko zgodnie z wytycznymi. Teraz to się zmieni... albo nie... — bo nawet nie miała, jak nawiązać z nim kontakt. Pociągnęła nosem, czując jakby zaraz miała się rozpłakać. Wpaść w szloch. Finalnie nie była w stanie go zatrzymać. Popsuła własną szansę na miłość dla kariery. Osbourne'a już nie spotka we własnym życiu. Już się od niej odciął, albo... albo będą zachowywali się, jakby nic się nie stało.
— To nie jest zabawne — wyburczała przez dłonie, w których schowana była jej twarz. Próbowała uspokoić własny oddech, ale tylko płakała. Tak jakby nie miało być jutra — skandal może wyrzucić mnie z pracy — przypomniała mu, bo choć lamentowała nad własnym losem, to nie potrafiła wybrać. Kariera, czy miłość. Praca nigdy jej nie rzuci, za to Osbourne już mógł — a ty to potrafisz zrobić? Mam się ukrywać?
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

- Ludzie zawsze będą gadać. Jak zrobisz coś źle, wytkną ci to, a jak dobrze, to i tak powiedzą, że mogłaś to zrobić, lepiej, albo inaczej... - wzruszył ramionami, ciężko było niektórym dogodzić, sprawić, żeby nie mieli cię na językach, Wyatt o tym wiedział i już nie próbował. Żył według siebie, czasem zbierał pochwały, jak ten awans, ale częściej jednak bury, tylko za co? Za to, że się starał na przykład.
Rozumiał ją, bo on też nie wyobrażał sobie robić nic innego, chociaż...
- Cinnie w końcu dojdziesz do ściany i wtedy się przekonasz, że praca nie jest w życiu najważniejsza - bo on doszedł i to nawet już dwa razy w swoim życiu. Raz przed wypadkiem Rose, kiedy chciał rzucić szpital dla swojej rodziny. Drugi raz teraz, kiedy Daisy na każdym kroku wypominała mu jak złym jest ojcem, bo ciągle pracuje.
- Czyli to był tylko seks? - Wyatt zmarszczył brwi, w zasadzie dla niego seks nie musiał iść w parze z miłością, szedł, bo jednak Rose była miłością jego życia, ale mógł sobie wyobrazić, że tak nie jest. A jednak to co jego siostra powiedziała dalej zinterpretował już nieco inaczej.
- Myślę, że jednak wpadłaś po uszy, a jeśli ten chłopak czuje podobnie, to jednak to jest miłość... Serce ci bije szybciej gdy o nim mówisz - tym razem to Wyatt stwierdził fakt, czuł jej przyspieszone bicie serca, kiedy ją przytulał. Przecież wiedział jakie opinie ma jego siostra, niektórzy studenci krążyli między Uniwersytetem, a Szpitalem, bo wciąż szukali odpowiedniej specjalizacji. Rozmawiał z nimi i nie raz słyszał, Cynthia Ward to pana siostra, tonem, które nie dawało temu wiary.
- Nie musi, Ty rób swoje, a on niech wybierze... U mnie na oddziale zawsze brakuje rąk do pracy - stwierdził spokojnie, za dużo niezdecydowanych studentów widział Wyatt. Zresztą sam na początku swojej drogi zawodowej zmieniał specjalizację dwa razy, najpierw pediatria, później neurochirurgia, a na koniec chirurgia urazowa i posada na Oddziale Ratunkowym.
- Możesz też wylecieć przez jakiś błahy błąd, ostatnio byłem przy zwolnieniu lekarza za to, że wyniósł z oddziału jedną fiolkę leków, jedną, od razu go wywalili, ale to dlatego, że przyłapała go pielęgniarka i od razu poszła do dyrektora - zostawił ją na moment, ale tylko, po to, żeby z szafki wziąć rolkę papierowych ręczników i urwać jej od razu dwa. Przysunął sobie krzesło i usiadł na przeciwko niej, a później oparł jej ręce na kolanach.
- Ja już chyba jestem na to za stary Cinnie, teraz muszę myśleć o Sophie, ale Ty możesz o sobie. Powinnaś o sobie. zasługujesz na to, żeby jakiś facet o ciebie zawalczył, nawet jeśli miałabyś na początku to ukrywać - powiedział patrząc jej prosto w twarz - a teraz już nie płacz, bo jesteś twarda, mądra, piękna, tylko sama w to uwierz, a będzie dobrze - na koniec poklepał ją po udzie.

Cynthia A. Ward
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
35 y/o, 170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Wyatt J. Ward

— Niby masz rację, ale nie do końca to czuję — stwierdziła Cynthia, zawieszając wzrok na bracie. Łatwo mogło się mówić o tym, by nie przejmować się czyjąś opinią. Sama zbyt wiele się nad tym nie zastanawiała. Przyjmowała rzeczy takimi, jakim one były. Jednak wolała trzymać się reguł. Po coś zostały one skonstruowane.
— Łatwo Ci mówić, sam ją wybrałeś — zabrzmiała lekko gorzkim tonem. Tylko dla niej ta ściana wydawała się być jeszcze niewidzialna. Nie miała ona dla niej zbyt wielkiego sensu. W końcu praca jak dotąd była całym jej życiem. Gdyby nie ona nie spotkałaby tych smutnych oczu Osbourne'a, nie mogłaby nic mu zdradzić, a teraz? Mogła atakować brata, ale coś wewnątrz niej kazało mu przyznać rację.
— Nie wiem. Czy to źle, że chciałabym go jeszcze raz? Nawet by po prostu mnie przytulił — wyznała z ciężkim sercem. Choć miała wiele zarzutów, to nie była w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Był to dobry seks. Taki, który zapamięta do końca swojego życia. Wspominany jako najlepsza noc życia. Nawet Cassian nie wydawał się być przez moment tak dobry jak on. Później te smutne oczy, które wydawały się ją łamać. Zakazany owoc aż tak bardzo jej smakował.
— Mógłbyś nie wczuwać się w rytm mojego serca jak mnie przytulasz? — spytała z przekąsem, lekko zirytowana, ale westchnęła ciężko — dawno nikt się o mnie nie starał — już nie wiedziała, z czego dokładnie wynikała ta zażyłość między nimi. Znała go od dawna. Kieliszek wina i drink spowodowały, że się przed nim otworzyła. Dodatkowo te antydepresanty. Tamtego wieczoru jutra mogło nie być.
— Może robić, ale boję się, że już go nie spotkam, Wyatt — w tych własnych słowach tkwiło się zagubienie, którego nie była w stanie pojąć. Westchnęła cicho, jakby próbując zakończyć ten temat. Widocznie musiała zdać się na los. Tylko on byłby w stanie zatrzymać ją w jakimkolwiek rodzaju trzeźwości, by nie oszalała.
Przytaknęła głowa. Zapamieta.
Pielęgniarki najgorsze szmaty.
— Lepiej powiedz, co u Sophie i co u Ciebie — powiedziała finalnie, zawieszając na nim wzrok. Nie wiedziała tylko, co dokładnie powinna by mu powiedzieć. Nabrała odrobiny powietrza do płuc i uniosła kąciki swoich ust. Stęskniła się za małą.
42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

- Bo Ty po prostu lubisz... grać według reguł, ale to dobrze, tylko nie zawsze się da kochanie - za dobrze znał swoją siostrę, żeby tego nie wiedzieć, już jako mała dziewczynka krzyczała na niego, że nie może oszukiwać w planszówki. To po prostu była taka mocno zakorzeniona w niej cecha, dlatego rozumiał, że jest jej trudno.
Westchnął ciężko, miała go. Wybrał pracę, zawsze wybierał. Nie, wtedy naprawdę chciał ją rzucić dla Rose, miał w teczce wypowiedzenie, a wtedy zdarzył się ten wypadek i wszystko pokrzyżowało.
- I nawet nie wiesz ile razy żałowałem - nie tłumaczył się, bo to już nie miało sensu, tylko Rose wiedziała, że chciał wtedy zrezygnować z Oddziału Ratunkowego, zresztą sama go od tego odwodziła. Chociaż żałował do tej pory, że nie zrobił tego wcześniej, może tej nocy kiedy wyszła z domu by się nie pokłócili?
- Według mnie dobrze, każdy... kogoś potrzebuje - czasem nawet tylko tego przytulenia. Wyatt też łapał się na tym, że czasami potrzebował chociażby tego przytulenia, dobrze, że miał Sophie, była jego promyczkiem nadziei.
- Robię to już odruchowo... Puls ci podskoczył - rzucił, no bo rzeczywiście tak było. Kiedy był mężem Rose to też odruchowo liczył uderzenia jej serca, gdy leżała obok, a teraz w swoim pustym domu, mógł liczyć tylko swoje, i liczyć też na to, że w końcu zwolnią tak, że nie będzie się musiał już męczyć.
- Dlatego tak na to zasługujesz Cinnie - powiedział, bo naprawdę uważał, że jego siostra po tym całym Cassianie zasługuje na coś lepszego. Na jej kolejne słowa wzruszył ramionami.
- Myślę, że jak masz go spotkać, to spotkasz - może i Wyatt nie wierzył w przeznaczenie, czy zrządzenia losu, ale wierzył w ludzi. W to, że jeśli coś do siebie czują, to prędzej, czy później staną na przeciwko siebie, z własnego wyboru.
- Tęsknię za nią. Ostatnio obiecałem jej wspólny weekend, ale spadła z drabinki na placu zabaw, a jak zabrałem ją do szpitala, to jakaś pielęgniarka nasłała na mnie opiekę socjalną - powiedział jakoś tak spokojnie, ale w sumie smutno.
Jednak pielęgniarki najgorsze szmaty.
- Musiałem ją odstawić do Daisy - to zawsze się tak kończyło Sophie u Daisy, a Wyatt besztany przez cały świat, że jest najgorszym na świecie ojcem, norma. Powinien się przyzwyczaić.

Cynthia A. Ward
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
ODPOWIEDZ

Wróć do „#22”