27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mogła się wcale nie odzywać, ale jak zwykle najpierw powiedziała, a dopiero potem pomyślała. Nie bez powodu mawiają, że milczenie jest złotem. Chciała się popisać, a teraz pewnie w jego głowie pojawiają się różne scenariusze, w których to ona była niegrzeczną dziewczynką. Chociaż pewnie bardziej sposobałby mu się słowa, że niegrzeczna to ona bywa tylko w łóżku.
- Może kiedyś się dowiesz, Wyatt. - posłała w jego kierunku uśmiech, nawet taki zadziorny.
- Mówisz? To powiedz mi, zwykłej śmiertelniczce czego boi się boisz? Jaką masz słabość? Bo w moich oczach, Ty Galen Wyatt jest facetem bez żadnego strachu czy lęku. - uniosła brew w górę, oczywiście, że wiedziała, że każdy człowiek ma jakąś słabość, nikt nie był idealny, nawet on. Była jednak ciekawa i to cholernie ciekawa, bo skoro ona pokazała mu się trochę z innej strony sama chciałaby go zobaczyć też z innej. Nie jako szefa, nie jako roztrzepanego prezesa czy podrywacza, który codziennie może mieć inną. Chciała go poznać jako faceta, którym jest kiedy przekracza próg swojego wypasionego apartamentu.
Prychnęła cicho na jego słowa kręcąc głową, nawet wywróciła oczami!
- Widzisz? Jeszcze niedawno uznawałeś mnie za mega zorganizowaną pracocholiczkę, a dzisiaj mówisz, że jestem słodka. Jakbym zdradziła ci więcej powiedziałbyś, że jestem urocza, kochana albo głupiutka. Co to za frajda jakbym powiedziała Ci wszystko? A tak to chociaż jeszcze potrafię Cię zaskoczyć, nie jestem przewidywalna jak Candy. - wzruszyła delikatnie ramionami. Chyba między słowami chodziło jej o to aby szybko się nią nie znudził, wiedziała jak traktował kobiety w swoim otoczeniu, przecież sama nie raz i nie dwa musiała im mówić to czego on nie chciał aby nie widzieć ich łez czy paniki. A Meena nie chciała być kolejną, chciała być dla niego pewnego rodzaju wyzwaniem.
- To może zróbmy tak, że dwa piątki w środku miesiąca będę miała wolne? Nie jest to ani środek tygodnia, ani początek czy koniec miesiąca. Tylko wraz z piatkiem do kompletu jest weekend, który i tak powinnam mieć wolny, a np. trafi mi się romantyczny trzydniowy wyjazd to nie chciałabym siedzieć na telefonie i tłumaczyć o co mi chodziło w raporcie, deal? - spojrzała na niego delikatnie unosząc brwii. Pamiętajmy, że ciemnowłosa totalnie wypadła z obiegu więc o romantycznym trzydniowym wyjeździe nie było nawet co mówić, bo za tymi słowami krył się raczej samotny wieczór z winem i książką, której przez swoją pracę i szefa nigdy nie skończy.
- Zamienimy się, ja Ci dam moją czerwoną sukienkę, a Ty mi dasz swoją jedwabną koszulę. Jak będziesz grzeczny to może nawet pozwolę Ci rozpiąć jej zamek. - czy była to propozycja? Możliwe, ale starała się dobrać taki ton aby brzmiało to wszystko jak żart. Bo ona nie widziała sygnałów jakie jej dawał, była na to trochę ślepa bo przecież słyszała czasem jak gadał z tymi wszystkimi dziewczynami, każdej mówił niemalże to samo. Trzeba mu przyznać, że słowami potrafił oczarować kobietę.
Kiedy zabrał dłoń z jej policzka poczuła pewnego rodzaju chłód, gdzieś w głowie usłyszała własne myśli, które niemalże błagały, aby ta dłoń dalej była na jej policzku. Wiedziała jednak, że nie może poprosić o to na głos, na obecny moment wystarczył jej dotyk jego dłoni.
- Prezent, powiedz mi jaki masz dla niego prezent? Nie wymyśliłeś nic głupiego, prawda? - spojrzała na niego z błagającą miną, bo po Galenie spodziewała się naprawdę wszystkiego.
- Smoking spakowałeś? Bo na ten bal wypada chyba ubrać skoming, prawda? Tylko ostrzegam, jeśli będziesz licytować kolację z jakąś kowbojką to wrócisz do Toronto sam. - czy w tym momencie pokazała, że jest odrobinę zazdrosna? A i owszem, przecież dla byle kogo do samolotu by nie wsiadała, tak.
- Prędzej niż czytać te pikantne momenty wolałabym Ci je jednak pokazać, bo zero przyjemności by było z czytania, a tak... - jezu, kobieto ugryź się czasem w język. Poprawiła się na siedzeniu i wolną rękę chwyciła za resztki tego drinka, którego miała i przechyliła szkło dopijając go do końca.
- Braxton wyśle po Nas samochód, z tego co wspominałeś to mamy zatrzymać się u niego, tak? Oznajmiłeś mu, że jestem Twoją asystentką i nie będziemy spać w jednym pokoju? - tak nagle ją olśniło, wolała zapytać teraz bo dalej była tą samą sekretarką, która lubiła mieć zaplanowane wszystko, nie lubiła nispodzianek, szczególnie takich związanych z praca.
Galen L. Wyatt
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen od razu sobie pomyślał, że musi sprawdzić jej teczkę, pewnie mają jej wszystkie dokumenty w biurze, mógłby zresztą zadzwonić w kilka miejsc i podać swoje nazwisko, że sprawdza nowego pracownika, na bardzo ważne stanowisko. Tylko, że Meena nie była nowa, a Galen to w sumie lubił takie niedopowiedzenia, bo rzeczywiście jego wyobraźnia mogła wtedy pracować.
Kiedy zapytała go o jego słabość to Galen na moment się zawiesił. Miał jej powiedzieć, że unika zażyłości, bo boi się odrzucenia, a może, że jest uzależniony od adrenaliny? Bo to właśnie już przepracowali z jego terapeutą, doszli też do wniosku, że Galen Wyatt nie umie mówić o uczuciach. A to już chyba były głębsze uczucia, takie zwierzenia, więc uśmiechnął się tylko delikatnie.
- Boję się klaunów, odczuwam przy nich straszny dyskomfort, więc nigdy nie zapraszaj mnie do cyrku Meena, bo wstanę i wyjdę zanim zacznie się pokaz - powiedział, ale to w sumie była prawda. Może nie było to coś, co go paraliżowało, sprawiało, że oblewa go zimny pot, a włosy na karku stają dęba, ale powodowało to u niego odrzucenie.
Może kiedyś przyjdzie taki dzień, że będzie mógł powiedzieć Meenie też o tych innych rzeczach, jak już omówi te kwestia ze swoim terapeutą.
Uśmiechnął się znowu i znowu strzelił tymi niebieskimi oczami, była urocza, kiedy tak wracała do tej Candy, której Galen już nawet nie pamiętał. Chociaż dźwięk jej imienia przywołał mu przed oczami wizję czerwonego lateksu.
- A czy w byciu słodkim, uroczym i kochanym jest coś złego? Candy nie dostała nawet pół takiego komplementu - właściwie to Galen rzadko prawił takie komplementy, mógł mówić kobiecie, że jest ładna, gorąca, pociągająca, ale słodka... Bycie słodkim chyba była zarezerwowane dla specjalnej kategorii. O punkt wyżej niż Candy.
- W porządku - powiedział od razu, na te wolne piątki, ale później się zastanowił i zapytał - a masz już kandydata na te romantyczne wyjazdy? - skoro jej życie towarzyskie nie istniało, to może nie, ale z drugiej strony, może dlatego się targowała, bo miała? Akurat życie towarzyskie Galena Wyatta zmieniało się jak w kalejdoskopie, miał wrażenie, że nie ma w nim nic stałego. Ciągle coś nowego. Ciągle coś.
- Tu też mamy deal, myślę, że do twarzy Ci będzie w mojej koszuli - i znowu sobie to wyobraził, a przecież już to podkreślił, że wcale nie powinien. Nie powinien z nią flirtować, a robił to cały czas. Właściwie to Galen po prostu taki był, tak rozmawiał z kobietami, ale jednak nie wszystkimi, jednak dla niektórych miał bardziej wyświechtane komplementy, a były też takie którym nie musiał ich prawić wcale. Tylko te już mu się piekielnie znudziły.
Wciąż nie puścił jej ręki, a nawet od czasu do czasu musnął wierzch jej dłoni kciukiem. Kiedy zapytała go o ten prezent to się uśmiechnął.
- W ogóle nie masz do mnie zaufania Evans... - pokręcił głową, ale z uśmiechem - Crown Royal XR, ten syrop klonowy, o którym wspomniałaś i kanadyjski scyzoryk z grawerem - powiedział w końcu - myślę, że z tej whisky będzie zadowolony, edycja kolekcjonerska, musiałem ją sprowadzić na specjalne zamówienie, wygląda jak złoto, ja bym był zachwycony - powiedział i trochę się rozmarzył, bo oprócz pięknych kobiet to Galen Wyatt uwielbiał też drogą whisky. Przy okazji tych swoich rozmyślań to tak sobie gładził rękę Meeny.
- A myślisz, że będzie taka licytacja? Może ja się dam wylicytować jakiejś fajnej kowbojce? - zapytał, ale zaraz pokręcił głową - nie smoking, garnitur, to podobno będzie mniej oficjalne przyjęcie, a Ty jaką sukienkę wzięłaś Meena? Tę czerwoną? - Galen marzył o tej czerwonej, ale o tym wiedziała. Znowu się uśmiechnął na jej słowa. Słodka? Gorąca? Urzekająca?
Tylko wcale miał tak o niej nie myśleć, może też powinien zamówić sobie drinka? Zerknął na jej rękę, a właściwie to na swoją, której palce splótł z jej przy tej rozmowie. Jakoś tak bezwiednie.
- Już wynająłem samochód, nie lubię jeździć z szoferem - powiedział, na lotnisku czekał już na nich duży suv, nie sportowy wózek w stylu Galena, a raczej coś takiego, co nadawało się na teksańskie drogi i robiło tam wrażenie - nie... Nie pytał o to, a mnie to jakoś wypadło z głowy - powiedział trochę zbyt spokojnie, bo prawda jest taka, że powiedział. Nie chciał, żeby czuła się niezręcznie, to w końcu był wyjazd służbowy, a ona była rzeczywiście jego sekretarką. Co z tego, że trzymał ją cały czas za rękę?
- Najwyżej oddzielimy się poduszką - zażartował sobie patrząc w jej twarz. No przecież mógł ją troszkę po prowokować, jeszcze odrobinę. A może nie mógł? Wcale nie powinien.
- Chcesz wiedzieć co kupiłem dla jego żony? - bo wcale nie kupił zestawu koronkowej bielizny, chociaż był w sklepie z taką ekskluzywną i oglądała taki jeden komplet, ale nie z myślą o żonie Braxtona i finalnie go nie kupił, nie był jeszcze pewny, czy by pasował.

Meena Evans
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przez sytuację w jakiej się znajdowała było odrobinę rozjokarzona, dlatego nawet nie dostrzegła tego, że kompan jej podróży zawiesił się na kilka chwil. Gdyby była w biurze czy na ziemi na pewno by zobaczyła, ale cóż..
Słysząc wzmiankę o klaunach delikatnie zmarszczyła brwii, milczała przetważając to co powiedział. Czy uwierzyła mu w to co powiedział? Oczywiście, że tak, bo wbrew wszystkiemu cholernie mu ufała. Od początku pracy dla niego przekonana była, że Galen był szczery chociaż na takiego nie wyglądał. Naiwniara z niej straszna, ale co zrobić.
- Cyrk to czasem jest przed Twoim gabinetem kiedy pojawia się kolejna niewiasta, której muszę grzecznie powiedzieć, że była to jednorazowa przygoda. Widziałeś kiedyś jakąś bez makijażu? To dopiero straszydło, szczególnie jak się rozpłynie od łez. - jej ton był rozbawiony, chociaż dobrze wiedziała, że nie powinien taki być. Cała ta sytuacja była dla niej trochę abstrakcyjna, ale cóż.
Gdyby dotarło do niej, że to co jej powiedział jest wymyślonym na szybko pretekstem to byłoby jej trochę przykro, nawet bardziej niż trochę. Bo jakby nie patrzeć spędzają ze sobą dość dużo czasu, są też w jakiś dziwny sposób blisko ze sobą, a ona chciałaby wiedzieć o nim wszystko, nie tylko jaka jest jego ulubiona restauracja. Chciałaby aby pewnego dnia oboje byli ze sobą szczerzy.
Czy było coś złego w tych komplementach? Nie, tylko za bardzo może jej się to sposobać i co wtedy.
- Oczywiście, że nie, tylko jak będziesz mi tak mówił to się przyzwyczaje. - o i powiedziała dokładnie to samo co pomyślała kilka sekund wcześniej. Powoli zrzucała z siebie jakiś ochraniacz, który kazał jej trzymać język za zębami, to, że czuła się przy jego boku dobrze to było wiadomo, ale teraz jawnie i głośno mówiła do niego bardziej jak do kolesia, z którym może iść na potencjalną randkę, a nie jak do szefa.
Zaskoczenie na jej twarzy było cholernie wielkie, spodziewała się bardziej negocjacji jak na biznesmena przystało, a tutaj proszę.
- Aktualnie? Nie, chociaż niedawno taki jeden obiecywał mi szampana w jacuzzi, więc jak spełni obietnicę to będę potrzebowała wolnego. Pytałam na zapas, tak. Cieszę się, że mamy to już ugadane, mamy spisać aneks na kawałku chusteczki czy będziesz pamiętał? - zapytała spoglądając na jego twarz. Wypominała mu tą obietnicę? Nie, nie miała nic złego na myśli, po prostu...tak jej się nawinęło na język. Bardziej zależało jej na tym aby nie zapomniał, że te wolne jej dał, bo jeśli faktycznie kiedyś trafi jej się taka albo podobna sytuacja (czyt. romantyczny wyjazd) to wolałaby mieć to wolne niż chodzić i się prosić.
- No to jesteśmy dogadani. - przytaknęła, nie ciągnęła dalej tematu bo już i tak wszystko szło w dość niebezpieczną stronę, a drink, który wypiła i wysokość na której była sprawiały, że ogarnięta Evans robiła się zdecydowanie bardziej śmiała.
- Ufaj, a kontroluj, nie znasz tego powiedzenia? - zapytała szybko unosząc brew w górę, ale machnęła ręką tym samym dajac mu znać, że wcale nie musi odpowiadać na jej słowa. Słuchała go uważnie i kiwała głową z uznaniem, z resztą czego się spodziewała. Jeśli chodzi o wybór alkoholu to nie było chyba nikogo lepszego od niego.
- Powiem Ci, że mega mi zaimponowałeś. Szczególnie z tym scyzorykiem, na to bym totalnie nie wpadła. Jesteś nie tylko przystojną buzią, prezesie. - po raz kolejny mógł usłyszeć w jej głosie dumę, tak jak tamtego dnia kiedy udało mu się podpisać kontrakt z amerykaniami. Łatwo jej przychodziło chwalenie ludzi, wyniosła to z domu bo rodzice chwalili ją za każdy sukces, nie ważne czy był mały czy duży.
Czuła opuszki jego palca kiedy gładził tą jej dłoń, przyjemne ciepło rozlewało się po jej ciele, ale nic nie mówiła, chłonęła każdą sekundę jego dotyku, który teraz nie był dla niej aż taki niezręczny, bardziej czuła, że to normalne, że tak było zawsze.
- No skoro to licytacja na szczytny cel? Bogacze chyba licytują siebie nawzajem, nie? Nie wiem nigdy na takiej nie byłam. - wzruszyła delikatnie ramionami, nigdy nie nadawała się do tych lepszych sfer, nigdy nie rozumiała świata bogatych ludzi.
- Czemu nie, niech licytuje, wolny kraj. - machnęła wolną ręką, nie chciała wspominać o tym, że jakby co to sama weźmie w niej udział bo zaraz wyjdzie na jakąś zazdrośnicę, a przecież Galen nie był jej, w sensie nie w taki sposób jakby chciała..znaczy nie chciała, sama już się zgubiłam.
- Nie, nie wzięłam tej czerwonej nawet o niej nie pomyślałam jak mam być szczera, wzięłam czarną, długą z jakimś dekoltem także znów będę odstawać. Albo pójdę w dresach, co myślisz? - bo ona serio myślała, że to będzie jakieś mega elegancje przyjęcie, mogła wcześniej zapytać Galena jak ta impreza ma wyglądać, znów wszyscy będą się na nią gapić, jak zwykle.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? A jak nawigacja wyprowadzi Nas w pole? Jedziemy na ranczo, tam może nie być zasięgu. Nie wypada się spóżnić, a tym bardziej zgubić w obcym stanie. - nie panikowała, po prostu jak zwykle starała się przewidzieć milion scenariuszy, nie lubiła się spóżniać, nie lubiła kiedy ktoś na nią czekał.
Westchnęła cicho i plecami wygodniej oparła się o oparcie fotela, który po czasie wydawał się całkiem wygody. Nawet przez chwilę zapomniała, że leciała samolotem, kompletnie nie było tego czuć, a okno, które przed startem zasłonił mężczyzna pomogło.
- Najwyżej będziesz spał na podłodze. - rzuciła posyłając mu słodki uśmiech, aż w jej policzkach pojawiły się dwa słodkie dołeczki.
- No, zaskocz mnie, na co genialnego wpadłeś? Jeśli serio na tą bieliznę to ja wracam do Toronto. - patrzyła na jego profil z niecierpliwością i pewniego rodzaju obawą wymalowaną na twarzy. Nie panikowała, najwyżej po drodze kupią jakieś wino i kwiaty, niby tandeta, ale zawsze jest to prezent z tych bezpiecznych.
Galen L. Wyatt
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen w zasadzie był szczery, czasem tylko koloryzował... zatajał pewne fakty, albo ogólnie o nich nie wspominał, ale to z klaunami, to była szcze-ra prawda. Aż ciarki mu przeszły po plecach, jak o tym pomyślał. Ciarki przeszły mu też po plecach na to co później powiedziała Meena, czasami obserwował z biura te jej przeprawy, a tylko udawał, że pracuje, szklana ściana to z jednej strony błogosławieństwo, bo można mieć na wszystko oko, a z drugiej przekleństwo. Może powinien tam wstawić lustro weneckie, żeby on mógł patrzeć, a inni nie widzieli co robi.
- Mówiłem, że musimy na dole zainstalować jakiś bilbord i tam napisać, Galen Wyatt nie dzwoni, w celu umówienia spotkania proszę dzwonić do działu PR, a nie zawracać głowę sekretarce - wyrecytował, jakby rzeczywiście to powtarzał, ale Galen wymyślił to w tej chwili, mógł sobie z tego żartować, ale na spotkaniach zarządu był raczej poważny. Właściwie w firmie jedyną osobą, z którą żartował była Meena, a no i Cal od niszczarki. Ale jednak jego sekretarka miała u niego specjalne względy, jak przejrzy na oczy, to się może okazać, że za specjalne.
- To wtedy wyrobimy Ci taką tabliczkę na biurko - słodka Meena, chociaż nie... bo mogłoby to za bardzo niektórych rozochocić, pewnie taki Chris od razu zaprosiłby Cię na randkę - tak, Galen pamiętał jak Chris gapił się na Meenę, a ża czasem miał podobnie, gdy zastanawiał się nad tym, czy zmieniła fryzurę, to już są szczegóły. On myślał, że nikt tego nie widzi. Że jako prezes to jest jakby niewidzialny, a właśnie był na świeczniku.
- Szampan w jacuzzi, brzmi jak weekend z wolnym poniedziałkiem - uśmiechnął się, no bo jednak trochę mu ulżyło, że Meena nie ma z kim wyjeżdżać na te szalone weekendy, oprócz niego oczywiście. Wskazał palcem na swoją skroń.
- Wszystko jest tutaj, wolne weekendy, urlop, podwyżka... Jak tak dalej pójdzie Evans to wynegocjujesz swoje własne biuro i prywatny ekspres do kawy - pokręcił głową z uśmiechem. Wyatt doceniał to co robiła dla niego Meena, bo robiła to perfekcyjnie, więc nawet jeśli by poprosiła o ten ekspres, to na pewno zgodziłby się bez gadania.
Przez chwilę naprawdę wyobrażał sobie ją w swojej koszuli, ale w końcu skarcił się za to w myślach. Nie powinien, w ogóle nie powinien już myśleć o tej sukience, o Meenie w kategoriach innych niż służbowych, bo czuł, że się na tym przejedzie, już pewnie niedługo.
Nie znał tego powiedzenia, ale może to dlatego, że Galen właściwie mało komu ufał, oprócz jej oczywiście. Ale do niej miał takie zaufanie, że nigdy nie musiał nic sprawdzać. On lubił być na wszystko przygotowany, lubił szukać informacji, a później zaskoczyć. Ale Meeny nie sprawdzał, wolał, żeby sama go kiedyś zaskoczyła.
Oczywiście, kiedy powiedziała, że jej zaimponował, to Galen się uśmiechnął, jakoś tak szerzej. W zasadzie w swoim rodzinnym domu rzadko kiedy był doceniany, poza domem też, bardzo wysoko postawili mu poprzeczkę i kiedy on minimalnie był ponad nią, to nie robiło to jakiegoś wrażenia, bo przecież powinien i tak być jeszcze lepszy.
- Rękojeść z drewna klonowego, myślę, że mu się spodoba - dodał, chociaż może powinien jej podziękować za pochwałę, ale jakoś dziękowanie i Galen Wyatt rzadko szły ze sobą w parze. Nie zwracał większej uwagi na to, że trzyma ją za rękę, ale trzymał, no i wtedy gdy go pochwaliła, to nawet pogłaskał ją kciukiem po wierzchu dłoni, bo było mu miło. Roześmiał się głośniej na jej kolejne słowa i nawet tak przysunął, żeby spojrzeć jej w twarz, unieść jedną brew.
- Tak to sobie wyobrażasz Evans? Bogacze, w karnawałowych maskach i zakazana licytacja, a później erotyczny maraton ze swoim zakupem? - znowu parsknął śmiechem, bo Meena go czasem rozbrajała, chociaż właściwie to on do tej licytacji dodał kilka punktów - też na takiej nigdy nie byłem, ale jeśli masz takie fantazje, to może moglibyśmy taką zrobić jak wrócimy z Teksasu? - spojrzał na nią przechylając na bok głowę - z tego co się dowiedziałem to, na tej licytacji u Braxtonów pod młotek idą dzieła sztuki, nie jakieś unikaty, raczej takie perełki, które mogą się spodobać, ale nie znaczą za wiele w świecie sztuki. W zeszłym roku za największą kwotę poszła diamentowa kolia, Braxton kupił ją dla swojej żony, w tym roku zamierzał się z nim licytować - powiedział już nieco poważniej. Bo oczywiście musiał to sprawdzić, tylko teraz sobie pomyślał, że nie sprawdził, czy pod przykrywką tej licytacji to naprawdę nie kryje się jakaś zabawa z licytowaniem sobie partnerów, bo Meena jednak zadziałała na jego wyobraźnię.
Na jego wyobraźnię zadziałała też ta czarna sukienka z dekoltem, jeśli miała w sobie chociaż odrobinę tego, co ta czerwona, to ona na pewno będzie się wyróżniać, ale raczej urodą.
- Dla mnie możesz iść nawet... - to słowo już miał na języku - nago, ale na szczęście go nie powiedział - w dresie, wyglądasz w nim całkiem słodko - znowu powiedział, że słodko, jak tak dalej pójdzie, to zanim dolecą to pojawi się Hello Kitty i zacznie ich obsypywać brokatem. Ale Meena wyglądała w swoim dresie dobrze, jak taka miła, zwykła dziewczyna, podobało mu się to.
- A jak duży jest ten dekolt? - zapytał, ale nawet nie zaczekał na odpowiedź - czarny to klasyka, będziemy do siebie pasować - stwierdził w końcu, on też postawił na czerń, nie na smoking, ale dobrze skrojony garnitur, też dość elegancki. Westchnął i znowu wywrócił oczami.
- Ta kobieta, w ogóle nie ma do mnie zaufania, wysiadam - pokręcił głową z uśmiechem - sprawdziłem mapy, ustawiłem wszystko w telefonie, zresztą już raz byłem w Teksasie, nie konkretnie u Braxtona, ale pokazali mi przelotem jego ranczo, naprawę jest na czym oko zawiesić - kiedy się uśmiechnęła i w jej policzkach pojawiły się te słodkie dołeczki, to Galen nie mógł oderwać od niej wzroku. Słodka, no po prostu była słodka. I piękna, nawet w tym dresie.
- Oglądałem taki zestaw koronkowej bielizny, ale nie z myślą o żonie Braxtona - zaczął zerkając na nią z ukosa - dla niej jest bransoletka z Ametystem. Wiem, że ona lubi biżuterię, więc ściągnąłem z Ontario piękny kamień i kazałem go oprawić - wiedział, że Meena znowu będzie pod wrażeniem. Chciał zaimponować Braxtonowi i jego żonie, ale trochę też swojej sekretarce, nawet na rękę mu to było, że wcale nie zapytała o prezent, bo mógł wybrać sam i teraz się jaj chwalić, jakby odkrył właśnie Amerykę.

Meena Evans
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Obawiam się, że jeśli w jego biurze pojawiłoby się takie lustro weneckie to cholera wie co by się działo za zamkniętymi drzwiami. I nie chodzi już tutaj o jego kolejną nową koleżankę, a bardziej chyba o nich samych. Istnieje szansa, że takie ułatwienie sprawiłoby, że całkowicie stracili by hamulce bo wtedy nikt by ich nie widział. Skoro kiedy są sami rozmawiają ze sobą tak, a nie inaczej to co by było gdyby nikt nie mógł widzieć? Wtedy w firmie plotki żyłby własnym życiem.
- Niby nie głupi pomysł, ale nie pasuje to do poważnej firmy. Kolejny klient pomyślałby, że to jakaś agencja matrymonialna albo, że prowadzisz własny burdel. A na alfonsa nie wyglądasz. W jednym się zgadzam, trzeba wymyślić coś aby Twoje...towarzyszki nie pojawiały się w biurze. - tutaj akurat to była prawda, średnio raz w tygodniu z dwie takie babki przychodzą, a Meena jako dobra sekretarka zajmuje się nimi aby prezes mógł zajmować się swoimi interesami. Może w ramach nauczki dla Galena powinna każdą taką wpuszczać i pozwolić aby poradził sobie sam? Kiedyś czara goryczy się przeleje i serio będzie ich wpuszczac, a co tam. Naważył sobie piwa to niech sam je wypije.
No, pytanie kiedy przejrzy na oczy, oby tylko za późno nie było bo ona lubi obudzić się z ręką w nocniku.
Zaśmiała się cicho na jego słowa, rozbawił ją naprawde.
- Serio? Jesteś zazdrosny o Chrisa, naprawdę? Przecież on jest taki pocieszny! - uśmiechnęła się bo serio lubiła tego gościa, ale jako kolegę, ale nie musiała mówić tego głośno, zdecydowała się jednak trochę zabawić, bo i tak mieli czas.
- Kilka razy już mnie zapraszał, może faktycznie powinnam się zdecydować? Co myślisz? Może to jest ten ktoś na kogo czekałam? - zapytała unosząc brwii w górę i spojrzała przelotnie na swojego szefa. Oczywiście, że Chrisa nie brała pod uwagę jako kandydata do życia, szczególnie wspólnego, trochę sierotka z niego była, a Evans podejrzewała, że jakby na niego rykła to zrobiłby wszystko, a ona potrzebowała wyzwania w swoim życiu, potrzebowała faceta z własnym zdaniem, a nie potulnego dziecka.
- O to myślenie mi się podoba. Długi weekend, wolne od piątku do poniedziałku, świetnie, pod warunkiem, że poniedziałek zakończy się dobrym śniadaniem to idę w ciemno. - poruszała zabawie brwiami żartując sobie z tego, przynajmniej w połowie.
- Oho, świetny pomysł, myślisz, że moi koledzy z pracy kupią to, że jestem mistrzem negocjacji i wynegocjowałam to bez pójscia z Tobą do łóżka? Znów byśmy byli na językach całej firmy. - jej ton był...dziwny, trochę niezadowolony, a trochę nawet i rozbawiony. Galen zarządzał wielką firmą, w której pracowało sporo ludzi, a wiadomo, że w takich miejscach ludzie uwielbiają plotkować. Meena już się do tego przyzwyczaiła, jeszcze kiedyś nawet bawiła się w prostowanie plotek, ale teraz miała to w nosie. Bo jak ktoś jest zazdrosny czy znudzony to pieprzy głupoty.
- Spodoba mu się na pewno, facet wygląda na kogoś kto ma gust, więc będzie szczęśliwy, a jak szczęśliwy kontrahent to szczęśliwy szef, a jak szczęśliwy szef to i sekreterka szczęśliwa. - była tego pewna, bez dwóch zdań, chociaż ciekawa była jak wygląda ten scyzoryk, Evans zakładała, że tani nie był, ale jednego czego się nauczyła to, że jak coś jest drogie to niekoniecznie ładne. Tak jak obraz, który kiedyś widziała, wygląda jakby ktoś kichnął na płótno, a ludzie placą za to gruby hajs. Bogacze bywali dziwni.
- Prawie, tylko bez erotycznej zabawy ze swoim jak to powiedziałeś "zakupem", bardziej chodziło mi o jakieś kolacje, wizyta w biurze polityka, przelot helikopterem czy wieczór na jachcie. - wywróciła oczami, a jego kolejne słowa sprawiły, że Meena zatrzymała swoje spojrzenie na jego twarzy.
- Nie jest to wcale zły pomysł, mogłabym nawet wystawić siebie, bo skoro na jakiś szczytny cel? Może jakiś bogacz będzie chciał zapłacić za przyjemną kolację w świetnym towarzystwie! - autentycznie mogłaby się na takiej licytacji wystawić, ale zaraz jednak ją olśniło.
- Chociaż nie, cofam swoje słowa, nie wytrzymałabym jakby wylicytował mnie jakiś stary obleśny typ. - skrzywiła się, ludzie byli dziwni, bogacze mieli dziwne fetysze, a i bała się, że do domu już by nie wróciła. I nie ważne jaki hajs by za nią zaproponowali. Nie zgodziłaby się. No chyba, że kupiec byłby przystojny, to jakaś szansa na znalezienie miłości. Boże, ona to jednak głupia jest.
- Ja nie wiem skąd te kobiety biorą takich facetów. - westchnęła bo ona serio tego nie rozumiała, miała wrażenie, że cały "dobry towar" jakby był to już dawno przepadł, a jej zostali jacyś niezdecydowani albo jacyś sami debile. Cóż...moze powinna rozejrzeć się za jakimś starszym? To też był jakiś plan.
Jego pytanie o dekolt sukienki sprawił, że na twarzy Meeny pojawił się zadziorny uśmiech, a oczy zabłysnęły tym jednym specjalnym blaskiem, który zwiastował same kłopoty.
- Taki, że będziesz zbierał szczękę z podłogi. - zachichotała wesoło, a potem kiwnęła głową.
- Czasem wyprzedzam Twoje myśli albo znam Cię lepiej niż Ty sam siebie, a może mam po prostu szczęście? Wiedziałam, że zdecydujesz się na czarny, będziemy prezentować się jak idealna para. Wszyscy będą na Nas patrzeć. - czy za dużo sobie pozwalała mówić o nich jako o parze? Owszem, ale nie przejmowała się tym, pewnie i tak ludzie będą pewnie myśleć, że są razem. Bo jaki normalny prezes zabiera na taki wyjazd sekretarkę.
- Nie marudź, dobrze wiesz, że muszę wiedzieć wszystko, nie pomyślałam, że jesteś aż tak przygotowany, zazwyczaj to ja się tym zajmuje, a nie Ty. - więc powinien zrozumieć jej obawy, halo! Skoro sam Wyatt twierdził, że jest na czym oko zawiesić to Meena wyobrażała sobie to ranczo jako wielki drewiany dom, z dużymi oknami, pięknymi widokami i dźwiękiem końskich kopyt.
- Ciekawe o kim myślałeś patrząc na ten komplet. - wtrąciła delikatnie oburzona, bo w jej głowie pojawiła się myśl, że wyobrażał sobie w tym Candy, która chyba nawet nie wie co to bielizna. Bo jej lateksowa sukienka zdradzała, że ostatnio tej części garderoby na sobie nie miała.
- Jeśli masz gust do biżuterii taki sam jak do alkoholu to jestem spokojna i mogę umierać. - uniosła jedną rękę w górę w celu poddania się, nie miała zamiaru się już czepiać, naprawdę mogła odetchnąć z ulgą.
Znów poruszyła się na fotelu, usiadła wygodniej i swoją głowę oparła o ramię Galena, a ich splecione w uściusku dlonie oparła o jego kolano. Nie zastanawiała się nad tym co robi, była wysoko w niebie więc zasady panowały tutaj zupełnie inne niż na ziemi. Dookoła ludzie zajęci byli sobą, kompletnie nie zwracali na nich uwagi. Czuła się komfortowo, nawet bardzo dlatego milczała, nie potrzebowała słów, po prostu czerpała z jego ciepła i bliskości, czerpała z jakiego spokoju. W tym momencie był jak najlepszt środek na uspokojenie, czymś co łagodziło stres. Nabrała powietrza w płuca wdychając całkowicie zapach jego perfum, który przyjemnie ją otulał. Oddałaby wszystko aby ten moment nie był jedynym.
Galen L. Wyatt
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

To jest fakt, Galen musiałby wzywać Meenę na dywanik z otwartymi drzwiami, żeby o nich nie plotkowali, gdyby założył to lustro weneckie w gabinecie. Chociaż... on w ogóle nie wiedział o tych plotkach, czuł się bez-kar-ny. Ciekawe jak jeszcze długo to potrwa.
- Może po prostu rozstawimy w holu testy na inteligencję, niektóre odpadną już tam? - uniósł jedną brew. Wyatt zdawał sobie sprawę, że te które przychodziły do biura nie były zbyt bystre, cóż, takie też mu się zdarzały, ale coraz rzadziej, może Candy była ostatnia? No dobra, później jeszcze Mindy, czy tam Mandy z baru. Ale na tym koniec.
Zamrugał dwa razy, kiedy powiedziała, że jest zazdrosny o Chrisa. Galen Wyatt zazdrosny? Do tego o Chrisa?
Uniósł jedną brew.
- Co to znaczy, że jest pocieszny? - zapytał, bo jak o facecie można powiedzieć, że jest pocieszny? Jakby o nim ktoś tak powiedział, to chyba zrobiło by mu się słabo. Ale może Chris to była inna kategoria? Tylko, żeby nie taka sama jak słodka.
- Na Chrisa? - znowu się zdziwił, ściągnął usta w wąską linię. Nawet sobie to wyobraził, Meenę i Chrisa na jakiejś randce, może na hot dogach z budy koło Northexu?
- Nie Twoja liga Evans - powiedział spokojnie i zakończył temat. Galen to jednak nie lubił konkurencji, chociaż... może lubił, ale jeśli to był ktoś na jego poziomie, a Chrisa mógł zwolnić w dwie sekundy i sprawić, że z pociesznego zamieniłby się w smutnego. To też nie była jego liga.
- Może nawet czymś lepszym niż dobre śniadanie? Śniadania to już trochę przeżytek, najpierw z rana trochę aktywności, a później lunch - powiedział zerkając na nią. Właściwe Galen rzadko jadł śniadania, bo rzeczywiście nie miał na nie czasu, ale może z Meeną by mógł? To co powiedziała później sprawiło, że jakoś tak nerwowo przełknął ślinę. Galen nie jest głupi, nigdy nie był, a jednak w tej jednej kwestii udawał, że tak jest, że wcale nie gadają o nim, że kręci z sekretarką, a może jednak gadali?
- Gadają o nas w firmie? - zapytał, trochę bardziej chłodno niż wcześniej. Nie chciał, nie mógł, sobie na takie rzeczy pozwolić. Ale przecież sobie pozwalał cały czas siedząc z Meena w gabinecie, stojąc przy jaj biurku, zabierając ją na każde spotkanie, na służbowe kolacje i służbowe wyjazdy. Zamknął na moment oczy, mocniej ścisnął jej dłoń, niby to były takie żarty, ale czasem to wystarczy, żeby otworzyć komuś oczy.
A kiedy Galen je otworzył, to spojrzał na Meenę.
- Kto i co mówi? - zapytał dość poważnym tonem, bo jednak to mu teraz nie da spokoju. Przecież Wyatt zdawał sobie sprawę, że o nim rozmawiają, był prezesem, to było nieuniknione, ale że o nich? O tym, że miał słabość do swojej sekretarki?
Miał. Ale Galen nie umiał po prostu dopuścić do siebie myśli, że ma jakieś słabości, że ludzie o tym rozmawiają, a jeszcze do tego ta jego słabość siedzi teraz przed nim i patrzy mu w oczy, gdyby nie obiecał jej, że nie puści jej dłoni, to by wstał i musiał to rozchodzić.
Sięgnął po wodę, żeby napić się kilka łyków.
- Tak... - rzucił tylko sztywno, bo się zastanawiał teraz czy już każdy w firmie wie, że ta zależność działała też w drugą stronę, że jak Meena była szczęśliwa, to on też był? Może nawet taki Chris już to wie? Będzie musiał o to zapytać Cala jak wrócą.
Dopiero kolejne słowa Meeny sprawiły, że trochę wrócił do niej myślami, zostawiając Northex gdzieś na ziemi, ale przecież jak wróci to musi to wszystko sprawdzić. Co gadają i kto, a jak się okaże, że za dużo to polecą głowy.
- Przecież nie chciałaś latać ze mną helikopterem - rzucił, a później delikatnie się uśmiechnął, ale delikatnie, bo on znał takiego bogacza co mógłby zapłacić za wieczór z nią małą fortunę - w tej czerwonej sukience na pewno podbiłabyś stawkę - na tego obleśnego typa, aż trochę parsknął - no przecież to miał być szczytny cel Evans - drażnił się z nią, lubił to, te ich dwuznaczne rozmowy. Ale później westchnął ciężko, bo może nie powinien.
- Może z Teksasu? Może też jakiegoś poznasz? - zapytał tak odnośnie tych facetów, z jakimś takim przekąsem, bo o to właśnie tu na przeciwko niej siedzi taki facet, ale no tak... to jest jej szef. Oblizał wargi na wspomnienie o tym dekolcie, chyba powietrze w samochodzie było suche.
- Nie mogę się doczekać - no i znowu to powiedział i znowu sobie wyobraził, może nawet zbyt wiele. Uśmiechnął się kiedy powiedziała, że go zna, znała, jak nikt inny, pasowało mu to, ale nie pasowało to, że wszyscy będą na nich patrzeć, a później o nich gadać? Galen zaczął się zastanawiać w którym momencie sprawił, że to tak się potoczyło. Nie chodziło o przekroczenie granicy, a raczej o to, że pozwolił sobie na to, żeby wszyscy o tym wiedzieli.
- To ważne, musiałem się przygotować - powiedział, chociaż znowu go dotknęły jej słowa, jakoś tak dziwnie, zazwyczaj ona się tym zajmuje, bo była mu niezastąpiona. Tylko czy tak wygląda każda relacja sekretarki z jej prezesem?
Galena ewidentnie coś gniotło w środku. Dużo pytań, które mu się nasuwały. Żadnych odpowiedzi.
- O Tobie - rzucił odruchowo, bo był rozkojarzony. Ale zaraz odchrząknął.
- Po prostu wiem w czym kobiety wyglądają dobrze - powiedział i to się miało już chyba dotyczyć tej biżuterii, a może wciąż tych koronek? Galen sam już nie wiedział.
Nie wiedział też, czy ta jej głowa na jego ramieniu to coś odpowiedniego, tak jak to, że trzymał ją za rękę. A jednak jej na to pozwolił. Pozwalał też sobie. Ale w głowie miał teraz bardzo różne myśli.

Najpierw samolotem szarpnęło, mogli to poczuć, a później usłyszeli komunikat: Prosimy o zajęcie miejsc i zapięcie pasów bezpieczeństwa.

Meena Evans
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Nie uważasz, że łatwiej by było spotykać się z kobietami, które mają do zaoferowanie coś więcej niż długie nogi i sztuczne cycki? - lubiła odpowiadać pytaniem na pytanie, w swojej odpowiedzi chciała mu też wytknąć jego fatalny gust do kobiet. Bo co z tego, że buzię mają ładne, długie nogi do nieba, ale jak zaczynają mówić to wszyscy uczeni za głowę się łapią, a człowiek automatycznie cofa się w rozwoju. Niech spotyka się z bibliotekarką, najlepiej taka nie za ładną, o. Dobry plan!
- No taki słodki, trochę ciapowaty, denerwujący się rozmową z kobietą, no taki typowy pocieszny facet. - rzekła tak jakby nigdy nic, tak właśnie postrzegała swojego kolegę z pracy. Ale nie drażyła dalej tematu, bo nie było sensu rozmawiania o pociesznym chłopcu. Każdy głupi wiedział, że Chris nie jest w typie żadnej kobiety, Meena nawet podejrzewała, że jej znajomy bardziej woli facetów, ale głośno tą myślą nie podzieliła się z nikim.
- Pytanie czy ten mój potencjalny towarzysz znajdzie siłę na poranną aktywnośc fizyczną po jakże ciężkiej i pracowitej nocy. - westchnęła cicho wzruszając delikatnie ramionami. Po latach posuchy to ona jakiegoś maratończyka potrzebuje, a nie kogoś na pół gwizdka.
Chciała coś dodać, ale nastrój do żartów gdzieś zniknął, zamiast tego powietrze wokoło ich siedzeń zrobiło się tak jakby gęste. Jego ton sprawił, że ciemnowłosa delikatnie zmarszczyła brwii, spojrzała na jego twarz, która się zmieniła, była taka...niecodzienna, poważniejsza. Przez chwilę nawet nie wiedziała co miała powiedzieć. Zaskoczona była, że kompletnie nic nie wiedział, że żadne słuchy do niego nie doszły, ale czemu się dziwiła? Ludzie lubili gadać, ale nigdy nie powiedzą obiekcie plotek tego w twarz, przynajmniej nie jemu bo bali się o swoje posady.
- Tak, ale chyba nie ma sensu się tym przejmować. Dobrze wiesz, że jak człowiek czegoś nie wie to dopowie, a oni zamiast pracować to zajmują się głupotami. - jej głos był delikatny, czuła się jakby stąpała po cienkiej tafli zamarzniętego jeziora, jeden zły ruch i wpadnie do lodowatej wody bez możliwości ratunku.
- Nie wiem, nie chodzę od osoby do osoby i nie pytam. Tyle ich co pogadają. - wzruszyła delikatnie ramionami, nie chciała wymieniać nikogo z imienia i nazwiska, z resztą miała lepsze zajęcia niż szukanie źródła plotek.
I nagle coś ją uderzyło, pewna myśl: czy jemu przeszkadza to, że w jego własnej firmie obrabiali mu dupę czy przeszkadzało mu to, że wszyscy podejrzewają go o romans z własną sekretarką? Co było dla niego bardziej uwłaczające? Brak jakiegokolwiek poszanowania ze strony pracowników czy to, że ktoś miał pomyśleć, że mógł mieć coś wspólnego z nią. Gdyby nie jego słowa i powrót do bardziej przyjemnego tematu najpewniej w głowie tą sytuację rozkładałaby na czynniki pierwsze tak jak to miała w zwyczaju.
- I dalej się tego trzymam, i to nie chodzi o to, że z Tobą nie polecę. Z nikim, nawet jeśli ktoś zapłaci za mnie na takiej aukcji miliony, nie i tyle. - tutaj akurat była stanowcza, samolot był jeszcze wielki i była szansa, że w razie co zatrzyma się na drzewie, a helikopter to jak zabawkowy, nie byłoby co zbierać.
- Podejrzewam, że od czasu kolacji biznesowej ta sukienka śni Ci się po nocach, pytanie tylko czy na mnie czy na wieszaku. - to bylo jedno z tych niebezpiecznych pytań, na które nie wiedziała czy chce znać odpowiedź.
- Bardziej gustuje w lokalnych facetach, a nie kowbojach, nie umiem jeździć konno. - i to powinno być dla niego wystarczająca odpowiedź, taka delikatna informacja, że WOLI KOGOŚ INNEGO, kogoś kogo zna i kogoś kto siedzi na wyciągnięcie ręki, dosłownie.
- Ja również, będzie...ciekawie. - i cholera jedna wie czy chodziło jej bardziej o samą imprezę czy może o tą jej sukienkę i dekolt, który sięga niemalże do pępka prezentując jej najlepsze walory.
W dalszym ciągu nie mogła wyzbyć się wrażenia, że coś było nie tak, jego ton i aura, którą otaczał zmieniła się i była zła sama na siebie, że palnęła ten tekst o plotkowaniu. Mogła trzymać język za zębami i tyle, ale naprawdę nie wiedziała, że nic nie wiedział.
- Cieszę się. - odparła krótko na jego słowa, a na te o bieliźnie to już nie odpowiedziała bo w głowie miała same głupie słowa, a denerwować go w jakiś sposób nie chciała. Podejrzewała, że w głowie analizował i przewijał slajdy szukając kogoś kto miał śmiałość powiedziec coś na jego temat za jego własnymi plecami.
Opierała głowę o jego ramię, w dalszym ciągu trzymała jego dłoń i naprawdę starała się wyluzować, przez głowę nawet przeleciała jej myśl, że może faktycznie nie potrzebnie panikowała na temat samolotów i nie są wcale takie złe.
Niestety jak zwykle coś się musiało wywalić i los stwierdził, że teraz zafunduje jej niezły horror.
Szarpnięcie, które poczuła sprawiło, że jej ciało spięło się niesamowicie. Gwałtownie podniosła głowę z ramienia Galena tym samym wyrywając swoją dłoń z tej jego i wlepiła w niego swoje spojrzenie, które z każdą sekundą robiło się coraz bardziej przerażone wraz ze słowami komunikatu.
- Kurwa, żartowałam z tym, że mogę teraz umierać. - po prostu wypluła z siebie słowa, które były zbyt małoeleganckie, ale nie było to teraz ważne. Drżacymi dłońmi chwyciła za pas i próbowała go zapiąć, co z tego, że było to dziecinnie proste, ona sobie nie radziła. Nawet nie chciała zaczynać i wspominać o tym, że miała rację co do zmienności pogody i warunków. Czasem warto jej słuchać.
Galen L. Wyatt
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- To jest słowo klucz Meena, łatwo, łatwiej? Łatwe? - w zasadzie Galen nie lubił łatwych kobiet, chociaż... Czasem lubił, czasem nie chciało mu się starać i potem lądował w łóżku z taką Candy, czy tam Mindy. A później się zastanawiał po co? Chyba te kwestie też będzie musiał poruszyć na terapii.
- I to jest... To jest w ogóle zaleta? Bycie takim? - nie mógł się nadziwić jak facet może być słodki, ciapowaty, denerwować się rozmową z kobietami i do tego być jeszcze... pociesznym? Może jeszcze wyrywał na to takie dziewczyny jak Meena? Które też były słodkie, ale chyba nie w kategorii pocieszne, bo ona zdawała się wcale nie denerwować przy rozmowie z nim, to mu się w niej bardzo podobało.
- Głupi by był, gdyby nie znalazł - bo Wyatt by znalazł, a na koniec jeszcze poszedł pobiegać, ale postanowił to jednak zachować dla siebie. Trzeba mu jednak przyznać, że po prostu miał wprawę, no i tu nie chodzi o same kobiety, bo Galen lubił po prostu być w ruchu. Aż dziwne, że w tym samolocie siedział tak spokojnie, w firmie zawsze znalazł jakiś pretekst, żeby chociażby przejść się po gabinecie.
Westchnął ciężko na jej słowa, zmarszczył brwi i przez moment wyglądał dość srogo.
- Czyli szykują się zwolnienia - jeśli będzie trzeba to nawet zatrudni prawnika, który najdzie na to jakieś paragrafy, żeby Galen był kryty. Po prostu on nigdy nie słuchał w swojej firmie plotek, one nigdy do niego nie docierały, bo kto niby miałby z nim plotkować? Zarząd? Tam wszyscy wchodzili mu w dupę. A właściwie z ludźmi niższymi rangą rzadko kiedy rozmawiał, nie licząc jej... No i Cala od niszczarki.
- Ze mną nikt nie gada. Boją się mnie, ale nie boją się o mnie plotkować - stwierdził kręcąc głową, bo to było dla niego dziwne, irracjonalne, ale może każdy prezes musiał się z tym liczyć?
Może on też powinien, zwłaszcza, że jakoś specjalnie nigdy z tą relacją się nie ukrywał.
- To zostaje jacht - rzucił i nawet odrobinę się uśmiechnął, może nie tak szczerze jak wcześniej, bo jednak wciąż się zastanawiał nad tymi plotkami. Ale czy one mogły zepsuć mu ten wyjazd?
Oby nie.
- Jeszcze jej nie widziałem na wieszaku - stwierdził, a później pomyślał sobie, że najlepiej to by wyglądała na podłodze jego apartamentu, ale zanim to powiedział to zdążył ugryźć się w język. Kiedy Meena stwierdziła, że bardziej gustuje w lokalnych facetach, to Galen się zamyślił, ale nie nad tymi lokalnymi facetami, tylko nad jazdą konną.
- Mogłabyś się nauczyć, dobrze byś wyglądała... na koniu - Galen umiał jeździć konno, może nie po mistrzowsku, ale jego matka musiała o to zadbać. Żeby jej złote dziecko potrafiło wszystko. Trenowała ich oboje z Yvonne jak te pokazowe małpki, Galena nawet bardziej, bo mniej się stawiał.
Chociaż minę to miał taką, że nie wiadomo, czy wyobraża sobie Meenę jako amazonkę na koniu, czy coś zgoła innego.
Tylko się uśmiechnął na to stwierdzenie, że będzie ciekawie. Było już w samolocie, a co dopiero jak wylądują.
Tylko, że właśnie Meena znała go doskonale, i świetnie czytała z jego oczu, że tak, o tym właśnie myślał, kto, co, mówi o nim, i o niej.
Wyatt robił interesy z różnymi ludźmi i czuł w kościach, że prędzej, czy później ktoś wywlecze to na wierzch.
To mogła być spokojna podróż, naprawdę, Galen nawet trochę już odgonił te różne myśli, może zaczął je układać w głowie, tak jak radził mu zawsze teapeuta, ale wtedy poczuli to szarpnięcie. Zapaliły się lampki, że powinni zapiąć pasy.
- Spokojnie - najpierw powiedział do Meeny, a później sięgnął po jej pas, zapiął go dość szybko, a później swój. W zasadzie dla kogoś, kto lata tyle co on, turbulencje to nie było jakieś wielkie halo. Po prostu się zdarzały, jak deszcz na autostradzie. Chociaż słyszał gdzieś w tle głosy paniki i stewardessy próbujące je uspokoić.
Samolotem zaczęło trząść, jakby nagle z tych wygodnych foteli przenieśli się na rolercoaster, chociaż nie, to jeszcze za dużo powiedziane, na tanie fotele z masażem, które się odpaliły i trzepały. Za oknem usłyszeli trzask, czyli chyba to jednak burza.
- Nic się nie dzieje, to zaraz przejdzie Meena - powiedział spokojnie. A później chwycił jej obie dłonie. Mógł sprawdzić tę pogodę, chociaż podejrzewał, że pilota to też zaskoczyło. Kolejny trzask gdzieś z drugiej strony samolotu i pisk. Galen wiedział, że panika jest nawet gorsza od tej całej burzy. Jakby lecieli prywatnym samolotem, to nie miałby kto siać zamętu, jednak będzie się musiał naprawdę nad tym zastanowić.

Meena Evans
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Bardziej chodziło mi o kobiety, które nie prześladują facetów w pracy i rozumieją co znaczy słowo: nie. - doprecyzowała, bo ona na przykład nie była taką łatwą kobietą, nie wystarczył szybki samochód i droga kolacja aby wskoczyła facetowi do łóżka, a nwet jeśli takie coś miałoby miejsce to najpewniej jako jednorazowy numerek. Po takim numerku nie nachodziłaby gościa w pracy i odwalała teatr, a takie koleżanki Galena to robiły. Dlatego Meena była drażliwa na tym punkcie, zamiast skupiać się na pracy ogarniała jego życie uczuciowe.
- Dla niektórych kobiet owszem, lubią kiedy są całym światem dla faceta i kiedy taki facet wpatrzony jest jak w obrazek. Jeśli chodzi o mnie to ja zdecydowanie wolę facetów bardziej męskich. - wytłumaczyła, a i nawet wtrąciła swoje trzy grosze. Chris był uroczy i słodki, kobieta, z którą spędzi resztę życia będzie szczęściarą, serio bo facet to idealny mąż. Evans jednak lubiła facetów z charakterem, trochę szalonych i nieprzewidywalnych, takich, z którymi można pożartować, podogryzać sobie i ewentualnie pokłócić tylko po to aby przyjemnie się pogodzić np w sypialnii.
- Nie rozumiem dlaczego jesteś zdziwiony, jesteś szefem, z Tobą nikt o plotkach nie będzie rozmawiał. - mruknęła delikatnie wzruszając ramionami, bo taka była niestety prawda. Bo jak on to sobie wyobrażał? Że taki Chris złapie go przy ekspresie z kawą albo w windzie i rzuci tekst typu "Słyszałem plotki, że sypia szef ze swoją sekretarką" no jakby to wyglądało. Żaden normalny człowiek nie chce narażać się swojemu szefowi, bo ponoć ciężko jest w tych czasach znaleźć normalną pracę.
Na same słowa o jachcie uśmiechnęła się delikatnie, w głowie już pojawiła jej się scena bezkresnego morza, dwa kieliszki z szampanem i oni razem w objęciach na tle zachodzącego słońca...wróć, nie, nie przesadzajmy. Wiadomo, że nie zmarnowaliby takiej okazji i na przytulaniu się nie skończyło.
- Zależy od konia. - odparła krótko i jej wcale nie chodziło o takiego żywego konia, łatwo było to rozpoznać bo jej ton również to sugerował. Chociaż na takim prawdziwym też nie jeździła i z wielką chęcią by spróbowała. Ogólnie mało rzeczy w życiu robiła, takich szalonych przede wszystkim, tego trochę Galenowi zazdrościła, jako dziecko najpewniej miał cały kalendarz zapchany różnymi atrakcjami.
Jak to bywało w jej życiu, kiedy wszystko w pewnym momencie zaczęło układać się dobrze nagle z sekundy na sekundę coś musiało się zjebać i w tym wypadku tym czymś była burza z piorunami, w którą najpewniej wlecieli.
- Jestem spokojna, nie widać, oaza spokoju, jestem jak liść na tafli. - gadała i z każdym kolejnym słowem głos łamał się jej coraz bardziej. Panika, którą czuła przed oderwaniem samolotu od ziemi wróciła, ze zdwojoną siłą. Kiedy ciemnowłosy zapinał jej pas nawet nie zaprotestowała, podskoczyła na fotelu słysząc za oknem dźwięk, który utwierdził ją w tym, że za oknem naprawdę rozgrywa się wielka burza.
Czuła jak gardło jej się zaciska, a oddech stał się nierówny i dość płytki, na dźwięk jego słów podniosła swoje spojrzenie na niego, widziała go dość niewyraźnie i dopiero po chwili do niej dotarło, że w jej oczach powoli zbierały się słone łzy. Dźwięki, które do nich dochodziły wcale jej nie pomagały, ale bała się rozejrzeć dookoła dlatego skupiła swój wzrok na jego twarzy, oczach, a swoje dłonie zacisnęła na tych jego jaby w tym momencie to był jedyny ratunek na jaki mogła liczyć.
- Będzie dobrze. - powtórzyła jego słowa już całkowicie złamanym i drzącym głosem, dłonie jej drżały, tak samo jak jedna z nóg, nad którą kompletnie nie miała kontroli.
Odkryła przed nim swój lęk, odkryła przed nim swój strach i panikę jaką czuła w tym momencie, była jak przerażona mała dziewczynka. Wiedziała jednak, że przy nim nie musiała udawać twardej, chociaż w sytuacji byli naprawdę chujowej czuła się w jego towarzystwie bezpieczna, tak po prostu.
Galen L. Wyatt
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

No i może dlatego Galen miał do niej taką słabość? Bo Meena nie była łatwa, bo nie była tak jak te jego koleżanki, które nie rozumiały słowa nie, chociaż tutaj słowo koleżanki było nawet zbyt mocne, raczej epizody, niewiele znaczące epizody.
- To jeśli facet jest męski, to nie może być zapatrzony w żadną kobietę? - zapytał unosząc jedną brew. W zasadzie Galen wiedział o co jej chodzi, ale po prostu lubił ciągnąć ją za język, potrzebował jeszcze trochę informacji o tym, co znaczy męski, a właściwie to może jakich facetów Meena lubi. Trochę już na ten temat wiedział, a przynajmniej mu się tak wydawało. Nie lubiła takich jak Chris, płotek. Ją interesowało coś więcej, towar z górnej półki, można powiedzieć. Na przykład z takiej prezesowskiej.
- No a to nie powinno właśnie być tak, że jako pierwszy powinienem wiedzieć, co się dzieje w mojej firmie, nawet jeśli chodzi o plotki? - zapytał i to dość poważnie. Według Galena to właśnie tak powinno wyglądać, może jakby miał jakiegoś dodatkowego człowieka, takiego od plotek, jak Cal od niszczarki. Taki... donosiciel, który by go o wszystkim informował. Ciekawe czy mógł zrobić casting na takie stanowisko? Już otworzył usta, żeby zapytać o to Meenę, ale uświadomił sobie, że ona ma całkowitą rację, że nawet taki donosiciel, któremu płaciłby za to, żeby zbierał dla niego informacje, to mógłby się bać podzielić z nim niektórymi plotkami. A już takimi z tą śliczną brunetką w roli głównej.
Westchnął ciężko.
- Dobrze chociaż, że Ty się mnie nie boisz - powiedział odwracając się w jej kierunku. Ale przecież to właśnie było w ich relacji kluczowe, Meena nie bała się mu powiedzieć prawdy prosto w oczy, nie ważne czy dotyczyła plotek w firmie, jego kolejnych epizodycznych znajomości, czy służbowych spotkań. Wystarczyło, że powiedziała słowo, to ważne spotkanie, przygotuj się, a on to robił. Nikt nigdy w biurze nie powiedział mu co ma zrobić, a ona to robiła, nie bała się. Kupowała go tym w całości.
Uśmiechnął się na te słowa, że to zależy od konia, bo wyobraźnia Galena naprawdę już działała. A była bujna, zwłaszcza, gdy chodziło o piękne kobiety, to wtedy Wyatt mógłby o tym napisać całą książkę. Ciekawe czy wylądowałaby na półce obok Greya, może jednak niżej...
A może to oni trochę przesadzili i to były właśnie fajerwerki? Burze się zdarzały, na ziemi i w powietrzu, Wyatt nie miał z tym problemu, chociaż to trochę inne uczucie, gdy słyszysz ten grzmot, jakby był tuż obok, bo właściwie to był. Grzmoty i pioruny. Może nawet gdyby nie byli w tym samolocie mogłoby to wyglądać ładnie, burze miały w sobie coś magicznego, z jednej strony niebezpieczne i przerażające, z drugiej te wyładowania elektryczne i błyski robiły wrażenie.
- Dobrze Ci idzie - powiedział spokojnie, gdy mówiła o tym liściu na tafli. Chociaż widział po niej, że jeśli rzeczywiście jest liściem, to chyba takim który nerwowo tańczy na wodzie. Spojrzał w jej oczy, a kiedy zobaczył, że napływają do nich łzy, to naprawdę zrobiło mu się jej szkoda. Strach to było takie uczucie, z którym Wyatt rzadko miał do czynienia, on lubił adrenalinę, nawet skok ze spadochronu, czy nurkowanie z rekinami nie działało na niego tak, że się bał. Wręcz przeciwnie jako jakaś siła napędowa.
Kiedy powtórzyła jego słowa, to tylko pokiwał głową, Galen to wiedział, że będzie dobrze, bo piloci wiedzieli jak zachować się w takiej sytuacji, ale strach w oczach Meeny sprawiał, że czuł się trochę nieswojo. Nie przez turbulencje, raczej przez to, że chciał jej jakoś pomóc, a nie do końca wiedział jak, nie miał na to wpływu. Puścił jedną jej dłoń, żeby sięgnąć ręką do jej policzka, pogłaskać ją po nim kciukiem delikatnie, pokrzepiająco.
Objął ją ramieniem i przytulił do siebie, jedną ręką wciąż trzymał jej dłoń, ale drugą, którą ją obejmował, głaskał ją delikatnie po włosach.
- Wrócimy samochodem, jak tylko zresztą będziesz chciała, przepraszam, że Cię na to namówiłem, to moja wina - powiedział jej do ucha, bo Galen naprawdę nie lubił takich sytuacji, na które nie miał wpływu. I chociaż sam się nie bał, to wierzył, że to może być dla niej traumatyczne. Samolotem jeszcze trochę potrzęsło, ale wkrótce wylecieli z burzy, a lot się wyrównał. Stewardessa podała nawet komunikat, że mogą rozpiąć pasy, ale Wyatt zamiast to zrobić, to po prostu gładził włosy Meeny, czekał, aż się uspokoi, dopiero, gdy podeszła do nich kobieta w mundurku i zapytała czy czegoś potrzebują, to Galen rzucił.
- Szkocka, podwójna - tylko nie dla niego, a raczej dla Meeny, bo kolorowe drinki mogły być za słabe. A szkocka to było najlepsze lekarstwo, Wyatt coś o tym wiedział.

Meena Evans
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”