34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

A może Eveline widziała w nich trochę siebie i Richarda z przeszłości? Galen zaczął się nad tym zastanawiać, ale tylko przez moment, tylko jedna taka myśl.
- Na pewno - odpowiedział jakoś oschle na słowa Cherry. Galen miał z kobietami ogromny problem, pojawiały się w jego życiu i znikały szybciej niż zdążył zapamiętać ich imiona. Powoli zaczynało mu to doskwierać, powoli sam miał tylko czarne scenariusze, że nigdy jednak takiej nie spotka.
Zrobił jednak dobrą minę do złej gry ogarniając się w trzech sekundach, uśmiechnął się do Cherry. Można mu zarzucić wiele rzeczy, lista jest pewnie dłuższa niż paragon z biedronki, ale jednego nie można było mu odjąć tego, że Wyatt miał gadane.
Eveline też to zauważyła, a Richard wiedział już o tym dawno.
Kiedy Evie zaczęła opowiadać tę ich historię miłosną, to powieka Galena lekko drgnęła. Zrobiło mu się niedobrze, sam nie wiedział, czy to kolacja, te zbyt szczegółowe opisy Evie, czy to, że z czymś mu się to kojarzyło.
- To piękna historia miłosna - rzucił, ale bez pełnego przekonania - silny mężczyzna, potrzebuje silnej kobiety - dodał zerkając na Cherry, bo liczył, że coś jeszcze powie, ale ona w tym momencie wstała. Galen wbił w nią spojrzenie, w pierwszej chwili nie ruszył się z miejsca, obrócił w palcach szklany kieliszek z wodą, który trzymał, ale w końcu go odłożył i wstał.
- Sprawdzę czy wszystko w porządku - rzucił, a Evie pokiwała głową, Richard też wydał się z tego faktu zadowolony.
Chociaż kroki miał pewne, to Galen zawahał się zanim wyszedł na balkon, ale w końcu stanął za szklanymi drzwiami i omiótł spojrzeniem sylwetkę Cherry. Było ich trochę widać przez okno, wiedział to, bo w przeciwieństwie do reszty towarzystwa, to Wyatt był trzeźwy. Podszedł do niej i oparł jej delikatnie dłoń na talii, tylko delikatne muśnięcie palcami jej pleców, jakby mu zależało.
- Wszystko okej? - zapytał, a gdy zobaczył w jej rękach iqosa, to sięgnął do niego bez zawahania, palce oparł na jej dłoni i po prostu zabrał jej tego elektryka - nie powinnaś palić, bo kompletnie Cię poskłada - rzucił i schował go sobie do kieszeni - daj mi jeszcze pół godziny, chciałem poruszyć z Winstonem jedną kwestię, zapalę z nim cygaro i odwiozę Cię do domu, ok? - powiedział to spokojnym tonem, bardziej tym Galena z kolacji, niż tego z samochodu. Stanął obok niej opierając ręce na szerokiej kamiennej balustradzie.
- Chociaż też mnie zemdliło od tej opowieści - dorzucił i zaciągnął się w płuca zimny, powietrzem, to był całkiem przyjemny wieczór, chłodny, ale gwiazdy na niebo mogły to wynagrodzić - weźmiesz się w garść Marshall? - zerknął na nią z ukosa, a później w okno, przez które widać było ćwierkających sobie jak dwa gołąbeczki Richarda i Eveline.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wolałaby pozostać sama.
Potrzebowała kilku minut, by doprowadzić się do porządku. Wystarczyła fajka, by postawić ją na nowo w stan gotowości. Udawać najlepszy teatrzyk we własnym życiu. Oczy miała jeszcze wilgotne, zeszklone. Mogła udawać silną na prawo i lewo, ale każdy kiedyś zaczyna cierpieć od środka. Wcześniej życie wydawało się jej proste. Na starość będzie starą panią prezes, która pokieruje w odpowiedni sposób pociechami swojego bliźniaka. Albo najmłodsza siostra przejmie cały interes. Tak teraz zaczęła mieć wątpliwości co do wyborów, które sama podejmowała.
Była w lekkim zawieszeniu. Nie zdążyła ustawić odpowiednio systemu obronnego, kiedy wielki prezes wszedł na balkon. Nie odwróciła się od razu w jego stronę. Choć próbowała zapanować nad własnymi emocjami. Mimowolnie zesztywniała, gdy jej dotknął. Dopiero wtedy mógł zobaczyć te szklane, brązowe oczy. Nic nie powiedziała. Na początku nie wiedziała, co powinna, a co mogła. Raz pokaże mu swoją słabszą stronę i do końca będzie jej to wypominał.
— Nie — odpowiedziała krótko, zwięźle. Własne przemyślenia postanowiła zakopać głęboko własnej głowy, bez większego zastanowienia się. Uniosła delikatnie wzrok, by móc spojrzeć na niego badawczym tonem. W tej chwili nie musiała przed nim udawać, pewnie dlatego jej głowa spadła na jego ramię. — nie ubrudziłabym twojego auta, nawet jeśli kupiłabym Ci nowe — mruknęła pod nosem. Może normalnie zaczęłaby się wykłócać, ale nie miała siły na udawanie. Nawet na dziwne komentarze w kierunku Galena. Wolała, by ich rozmowa nie zmąciła jej myśli. Doskonale wiedziała, czego chce i z czego zrezygnuje dla przejęcia firmy. Nie znalazłaby miłości życia przed przejęciem firmy od rodzeństwa. Musiała zaryzykować. Inaczej utraciłaby wszystko, co kochała najmocniej.
— Dobrze, niech będzie, ale poprosisz o wodę dla mnie? — dopytała, zatrzymując w nim spojrzenie. Jeśli wcześniej nie widział, to teraz mógł dojrzeć. Rzadko kto widział ją w takiej wersji. Charity Marshall nie płakała. Pięła się do przodu. Na emocje pozwalała sobie dopiero w zaciszu domowym, gdzie nikt nie zwróci na niej uwagi.
Ta opowieść była niemożliwa. Jak w tak okrutnym świecie znaleźć osobę, której można powierzyć własne serce?
— Tak, ale mogę przez chwilę popatrzyć w gwiazdy? — spytała, obracając się tyłem do barierki. Ułożyła na niej swoje ręce i spojrzała ku górze. Stali zbyt blisko siebie. Nawet ona to wyczuwała. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować myśli. Nawet gwiazdy w Toronto były widoczne. Stał się jakiś cud nad Wisłą.
— Myślisz, że rozmawiają teraz o nas? — spytała, nie odwracając głowy od nieba. Mogła być bogatą panienką, ale uwielbiała, gdy ojciec zabierał ją na prywatne wyspy kumpli. Tam doświadczała natury. Jej pijany mózg mógł skupić się tylko w ciszy.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen wolałby siedzieć u siebie w apartamencie, niekoniecznie sam, ale skoro już byli razem na tej kolacji...
Spojrzał jej w oczy, i może właśnie dlatego, że widział w nich ten dziwny błysk, nie ten, który miała wcześniej, pełen determinacji, tylko jakiegoś smutku, to odezwał się do niej łagodniej. Eveline trafiła w jakiś jej czuły punkt tą swoją opowieścią? Typowy Galen Wyatt chciałby go odkryć, znaleźć słaby punkt i wbić w niego szpilkę. Ale chyba nie dzisiaj.
- Yhym... - mruknął tylko, kiedy powiedziała, że nie jest okej. Powinien zapytać dlaczego? A może powiedzieć, że będzie dobrze? Albo, że taka piękna i silna kobieta nie powinna pokazywać swoich słabości. Nie przed nim, przed nimi wszystkimi. Ale to wciąż była Charity Marshall, nawet jeśli w tej jednej chwili było mu jej trochę szkoda. Nie poruszył się, gdy oparła mu głowę na ramieniu.
- Nie byłabyś pierwszą ślicznotką, która ubrudziła mi auto - rzucił z jakimś takim przekąsem, ale dość miękko, bardziej w żartach niż z jakimś wyrzutem. Trochę go ciekawiło skąd ta zmiana o sto osiemdziesiąt stopni, co musiało nią aż tak wzruszyć, ale postanowił nie drążyć. Innym razem.
- Tak - odpowiedział krótko, kiedy zapytała o wodę, już nawet miał po nią iść, ale trochę go zamurowało, że taka kobieta w jednej chwili potrafiła się tak złamać. Za dużo alkoholu zdecydowanie, no i ta opowiastka Eveline, jakby do czegoś piła. Gdy zapytała o gwiazdy, to Galen skinął głową, w mieście wcale nie było ich widać, ale na uboczach, z willach niebo potrafiło wyglądać cudownie. W domu Wyattów też był na nie doskonały widok, z bardzo podobnego tarasu.
Zerknął na nią kątem oka, już stali tak blisko siebie, w jego biurze, ale wtedy atmosfera była zgoła inna niż teraz. A Wyatt nie do końca potrafił określić dlaczego, chociaż... wciąż nie wierzył, że stoi przed nim ta sama Charity Marshall, która z tą pewnością siebie wsiadała do jego auta.
- Na pewno, ale Richard wydaje się być zadowolony, czyli zadanie wykonane - rzucił, ale też nie obejrzał się do tyłu - zaraz wrócimy do normalności - miał taką nadzieję. Nadzieję, że ona też się pozbiera. Bo chociaż jej wcale nie lubił, to jakoś źle mu się na nią patrzyło. Wyciągnął rękę i chciał jej znowu dotknąć, ale przecież poczuł jak wcześniej się spięła, zupełnie nie tak jak wtedy gdy dotknął jej pleców przy stole, zaniechał i wsunął dłoń do kieszeni.
- Przyniosę Ci wodę - rzucił i na chwilę zniknął za szklanymi drzwiami. Zajęło mu to kilka minut, bo Galen wyjaśnił sytuację, przeprosił gospodarzy, poprosił o wodę dla Cherry i wrócił do niej. W ręce miał plastikową butelkę z wodą, podał jej ją, a później wyciągnął ramię w jej kierunku.
- Chodź, pożegnałem ich od ciebie, mogę cię odwieźć - czyli Galen Wyatt odmówił sobie nawet cygaro z Winstonem... I zrobił to dla Charity Marshall, ciekawe.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Przyjęła do siebie dość dobrze jego mruknięcie. Mogła przez moment skupić się na tym, co ruszyło się w jej głowie. Była pedantką. Po niektórych mężczyznach jeszcze w trakcie gry wstępnej uwielbiała składać ubrania, by wylądowały na konkretnym miejscu. Nikt nie był w stanie zrozumieć dlaczego. Uwielbiała porządek, a opowieść Evie spowodowała chaos, którego nie planowała. Swój mózg porównywała do mężczyzn. Miała w nich osobne szufladki, a te związane z dziećmi i szczęśliwym związkiem dawno wyrzuciła...
Może nie powinna?
— Wiesz... — zaczęła dosyć lekko, próbując wrócić do swojego starego rezonu — jakbyś nie miał tylu lasek dookoła siebie i co chwilę o nich nie wspominał, to może bym Cię polubiła. Mnie by męczyło sypianie z facetem i późniejszy brak kontaktu — spojrzała na niego badawczym wzrokiem, zastanawiając się, czy zrozumiał jej słowa. Przecież wiedziała. Tylko nawet teraz została przyrównana do innych ślicznotek, a Cherry nie była jak inne kobiety. Miała w sobie coś więcej do zaoferowania. Teraz chciała mu pokazać jedno. Nie była jedną z tych wielu dziewczyn, które znał. Była inna. Jednak samo wspomnienie innych powodowało u niej mimowolny odruch wymiotny.
Uniosła kąciki ust, czekając aż zniknie na moment. Naprawdę była tak słaba? Tak wiotka, że jedyne o czym myślała to szklanka wody i gwiazdy. Gdy tak stała, wydawało się, że coś błysnęło.
— Patrz, spadająca gwiazda! — rzuciła, pokazując mu kierunek ręki. Tamtego wieczoru był własnie na nie sezon — pomyśl o życzeniu, może się spełni — dodała, unosząc kąciki ust. Mogła być dziewczyną z bogatego domu, a gwiazdy zawsze robiły na niej wrażenie. Wpatrywała się w nie z delikatnie otwartymi ustami, chłonąc całe otoczenie. W tych błyskach na niebie było coś, co nawet u niej powodowało topnienie serca.
Jak była mniejsza marzyła o takiej randce.
Kocyk, pole i perseidy na niebie.
— Chyba wolałabym tu zostać i patrzeć — wymamrotała, unosząc głowę ku górze — dobrze — głowę schyliła, dopiero gdy Wyatt wrócił. Uniosła nieznaczenie kąciki do góry i westchnęła. Wydawał się zachowywać inaczej. A może to ona za dużo wypiła?
— Dziękuję — odpowiedziała, upijając kilka mniejszych łyków — a nie możemy jeszcze popatrzeć na niebo? U mnie takiego nie ma — bo miała własną willę przy centrum, żeby zawsze być blisko. Pijana przypominała trochę rozczulone dziecko.
Bo wcale dużo nie potrzebowała do szczęścia.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wywrócił oczami na jej słowa.
Czy przejmował się tym, że go nie lubiła? Nie szczególnie. Czy rzeczywiście miał tyle lasek? Może... A czy gdyby zaliczył Cherry, to później zerwałby z nią kontakt?
Nie powinien się w ogóle nad tym zastanawiać, a jednak sama go do tego prowokowała. Do tych dziwnych myśli.
Starał się trzymać fason, ale widok takiej innej Charity Marshall zbijał go stropu. Wolałby, żeby znowu mu pyskowała, łatwiej wtedy było ją nienawidzić.
Kiedy wrócił do niej to akurat w momencie, kiedy ta gwiazda spłonęła na niebie. Wkroczyła w atmosferę ziemi i po prostu się zapaliła, a Galen też teraz wkraczał w jakąś atmosferę Charity Marshall, tylko, żeby nie skończył jak ta gwiazda.
- Nie mam życzeń, wszystkie od razu spełniam - rzucił stając obok niej, znowu jakoś tak blisko, może zbyt?
Patrzył na nią z ukosa, na niebo odbijające się w jej oczach.
- A Ty jakie masz życzenie Cherry? - chyba pierwszy raz użył zdrobnienia jej imienia. Jakoś dziwnie brzmiało w jego ustach. Dziwnie mu smakowało na języku.
Nic nie powiedział, kiedy oznajmiła, że woli tu zostać i patrzeć w gwiazdy. Galen lubił nocne niebo, robiło na nim wrażenie, myśli wtedy płynęły jakoś wolniej, a czasem nawet po prostu układały się na właściwe tory. Teraz jednak wcale nie mógł ich poukładać. Miał odstawić Charity Marshall do domu, tyle.
Spojrzał na nią jeszcze raz, a później chwycił ją za rękę, żeby pociągnąć ją za sobą.
- To chodź... Coś ci pokażę - rzucił i pociągnął ją w dół schodów, dość powoli, a zresztą i tak trzymał ją za rękę dość mocno, bo ją ubezpieczał. Otworzył jej drzwi auta, zamknął za nią a później wyjechał z podjazdu.
Wcale nie zawiózł jej do domu.
A to miało być takie proste.

Kiedy parkował na podjeździe willi Wyattów to ryk silnika przerwał totalną ciszę. Dookoła było ciemno i cicho. Willa jego rodziców była daleko za miastem, na uboczu, otoczona hektarami zielonych terenów. Stąd gwiazdy było widać tak, że można nawet było dostrzec drogą mleczną. Galen otworzył Charity drzwi, podał jej rękę.
- Tylko się na zakochaj w tym widoku... - kiedy wysiadła to oparł się o samochód, nawet w jego ciemnej, błyszczącej karoserii odbijało się niebo, tak samo jak w jej ciemnych oczach.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Pijana Cherry miała różne poziomy. W pierwszym robiła się bardziej kłótliwa, w drugim wychodziła z niej seksi kocica, a w trakcie trzeciego którego przeżywała, zostawała smutną Cherry. Taką, którą trzeba było po ojojać, by wróciła do dawnego rytmu. W melancholijny nastrój wprowadziła ją przede wszystkim opowieść Evie. Miłość. O niej mogłaby pomarzyć w swoich największych snach. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować, choć trochę własne myśli.
— To trochę smutne — powiedziała, wracając wzrokiem do jego oczu. Nie mówiła z przekąsem, bardziej ze współczuciem. Sama długo żyła marzeniem, a i tak wszyscy mówili, że jej ciężka praca się nie liczyła. Wszyscy patrzyli wyłącznie na jej cycki i dupę. Bardzo była zła na tego typu słowa. Oferowała coś znaczenie więcej poza ładnym ciałem — ja długo marzyłam o rodzinnej firmie — rzuciła, spoglądając badawczym wzrokiem na Galena. Co miała powiedzieć? Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować myśli. Nawet teraz jej brat pewnie miał jakiś problem. Znowu będzie chciał przejąć firmę, a ona będzie musiała trwać w tym dziwnym rozrachunku.
— By oglądać z Tobą gwiazdy — powiedziała miękkim tonem, obserwując go bacznie. Powoli przestawała przeszkadzać jej jego bliskość. Zdążyła się do niej przyzwyczaić na tyle, że nie powodowała u niej odruchów wymiotnych. Uśmiechnęła się delikatnie, lekko zmieszana. Cherry. W końcu nie nazwał jej pełnym imieniem, co powodowało u niej białą gorączkę. Tylko nie miała zamiaru mu tego powiedzieć głośno.
— No... dobrze — rzuciła ciut niepewnym tonem, dając się prowadzić. Znów wsiadła do jego porsche. Tym razem czując się inaczej, jakby przez moment zawiesili wojnę. Jakby oboje machali do siebie białymi flagami. Coś było w tych gwiazdach.

Przysypiała połowę drogi. Momentami zaczynając coś mruczeć, gdy za bardzo przysnęła. Mimowolnie zregenerowała się w trakcie, na tyle by móc dać przewrotny komentarz.
— Którym? — spytała z delikatną nutą pewności siebie. Jeden to Galen, a drugi to niebo. Otworzyła delikatnie buzię, gdy ujrzała rozbłyszczone niebo pełne małych diamencików — gdzie jesteśmy i czemu tu jest tak pięknie? — zamiast patrzeć na niego uniosła swoją głowę. Tylko te szpilki zaczęły ją bardziej drażnić. Ściągnęła je ze swoich stóp, idąc w stronę prezesa.
— Chyba się jednak nie dziwię tym ślicznotkom — stwierdziła, bo były momenty tak magiczne, że nie była w stanie się im opierać — znasz się na gwiazdach? — dopytała, zadzierając głowę, by móc zobaczyć też gwiazdy w jego oczach. Ona znała pas Oriona, duży, mały wóz. Na tym by się kończyło.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

I czym Galen sobie zasłużył, że miał dzisiaj poznać te wszystkie poziomy? Mógł wcale nie mówić, że będzie piła za niego, bo teraz czuł się odrobinę winny. Czuł się też odrobinę dziwnie, wolał chyba tę jej kłótliwą wersję, łatwiej mu wtedy było myśleć o niej, jak o swoim wrogu, jak o kobiecie, z którą miał walczyć o inwestorów.
Dobrze, że on dzisiejszej nocy nie pił, bo w zasadzie przechodził wtedy przez bardzo podobne etapy.
- Nie wydaje mi się, marzenia są po to, żeby je spełniać Charity - powiedział pewny swego. Galen miał marzenia, ale prędzej, czy później wszystkie spełniał. Oddział w Teksasie, w Tokio. Teraz marzył mu się prywatny samolot, ale to też raczej kwestia czasu.
- Przecież jesteś prezesem - bo Galen nie zdawał sobie sprawy, że ta sytuacja odnośnie rządzenia w jej firmie nie była do końca jasna. Może coś słyszał o jej bracie, ale póki Marshall sygnowała ważne dokumenty swoim nazwiskiem, to jakoś za bardzo nie zagłębiał się w temat. Rządzi ten kto podpisuje kontrakty - według niego.
Kiedy to powiedziała, że marzy, żeby oglądać z nim gwiazdy, to Galen stwierdził, że przecież może spełnić to jej jedno małe marzenie. Mógłby.
Dziwne, bo nawet przez chwilę się nie zawahał wioząc ją do posiadłości Wyattów, a była to pewnego rodzaju świątynia, żadnej kobiety tu nie zaprosił. Nie licząc Marcie, która pojawiła się tu niespodziewanie.
Jego apartament to było pierwsze miejsce, gdzie kierował się z nowopoznanymi dziewczynami. A Charity Marshall zabrał do willi. Oszalał.

Nie odpowiedział, pozostawiając między nimi to małe niedopowiedzenie. Kiedy wysiadła to patrzył na nią opierając się o auto, widział to niebo, z tego punktu widzenia, setki razy. Tylko, że nigdy nie widział na jego tle takiej kobiety...
- Można powiedzieć że to moje dziedzictwo - powiedział z jakąś taką dumą w głosie, bo rzeczywiście z tego miejsca był niesamowicie dumny. Tworzone już przez jego dziadków, dopieszczone przez jego rodziców, kiedyś on to dostanie, albo Yvonne, ale z nią by się nie kłócił. Mogliby zamieszkać tutaj razem, jadać śniadania w tych ogrodach, w których się bawili jako dzieci.
Galen nie ruszył się z miejsca kiedy Cherry ruszyła w jego kierunku, chociaż rozsądek podpowiadał mu, że powinien.
Przez chwilę patrzył jej w oczy, ale później stanął za jej plecami, jedną rękę oparł jej w talii, żeby odpowiedni ją ustawić, a później nachylił policzek do jej ucha i wskazał jej gwiazdozbiór nad ich głowami.
- Łabędź, czyli Cygnus, zwany też Krzyżem Północnym, w mitologii greckiej Zeus przyjął postać łabędzia, by uwieść Ledę, ten gwiazdozbiór symbolizuje piękno, oddanie i wieczne loty ku miłości - powiedział jej prosto do ucha, prawie szeptem. Galen właściwie nie znał się na gwiazdach, tyle co opowiadała mu matka, gdy był jeszcze dzieckiem, a że w pewnym sensie miała duszę romantyczki, to mógł teraz zaskoczyć Charity.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

— Są. — powiedziała krótko jeszcze wpatrzona w te gwiazdy u Richarda. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować swoje myśli — ale jeśli coś jest zbyt łatwe do schwytania, to nie jest marzeniem — miała spokojny ton. Jej jedynym marzeniem było zostanie panią prezes i poświęciła mu się w całości. Nie widziała poza tą jedną kwestią świata. Serce biło jej spokojnym tonem, a ona miała przymknięte oczy, jakby nic innego poza bożym światem nie miało jakiegokolwiek znaczenia. Może nawet tak było?
— Znajdź coś, czego nie możesz zdobyć od razu — rzuciła mu, kiedy jeszcze wsiadali do auta — wtedy zobaczysz, jaka jest satysfakcja, gdy to się spełni — dodała, przymykając oczy. Ona przestawała czuć zadowolenie z firmy. Miała postawiony warunek. Nie mogła sama nią kierować, a serce bolało ją na samą myśl, że... okłamuje cały boży świat.

Pokręciła głową. Oczywiście, że jej nie powie. Za to gwiazdy były zdecydowanie lepszym widokiem. Albo nie. Nawet ten Wyatt stojący przy aucie wyglądał dobrze w tym stalowym garniturze. Mogłaby zakochać się w tym widoku. Miał w sobie coś, co powodowało szybszy rytm jej serca.
— To tu dorastałeś? — dopytała badawczym tonem — nie spodziewałam się takiego miejsca — przyznała całkiem szczerze, jakby była to najbardziej oczywista sprawa na świecie. To miejsce wyglądało jak wycięte z jakiegoś katalogu. Sama w takich pomieszkiwała, ale tutaj... wyczuwała dziwną nostalgie, której nie była w stanie jednoznacznie wytłumaczyć. Jakby całe jej serce mówiło, że nie zapraszał tu każdej. Naprawdę chciała w to głęboko wierzyć, bo cała otoczka dookoła nich wydawała się inna. Jakby totalnie nie na miejscu.
Lekko zadrżała, gdy stanął tuż za nią. Czuła dziwne skurcze żołądka, pewnie miała zaraz zwymiotować, chociaż przez myśl jej przeszło, że to są motylki w brzuchu. Długo nie zastanawiała się, tylko powędrowała za wskazaniem Galena. Łabędź, co? Delikatnie odwróciła twarz, tak że ich nosy delikatnie się dotknęły.
— Galen jeszcze pomyślę, że chcesz mnie poderwać — zaśmiała się krótko pod nosem, a w jej oczach pojawił się błysk — opowiedz mi więcej... — powiedziała lekko błagalnym tonem. Cherry nikt nie prosiła, nie błagała, dostawała za każdym razem to, czego chciała. Tylko w tym dziwnym miejscu przestała już rozumieć.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Może coś w tym było, w tym co powiedziała Cherry, marzenia Galena zawsze były proste, chociaż czasami trzeba było się bardziej postarać, ale jednak to nie było nic czego nie mógłby zdobyć, co stanowiłoby dla niego wyzwanie. Kolejna filia jego firmy, marzenia, które spełniał jedno po drugim. Teraz Europa, prędzej, czy później to się stanie. Prywatny samolot, co to za marzenie...
Może Galen Wyatt jednak wcale nie miał marzeń?
Może miał już wszystko?
A może po prostu bał się marzyć?

- A czego się spodziewałaś? - zapytał, bo w zasadzie był ciekaw, co sobie myślała Charity Marshall, kiedy siedziała u niego w samochodzie, że zawiezie ją do swojego apartamentu? Z niego raczej nie było widać gwiazd. A może do hotelu za miastem? Piękne niebo, ale hotel to już był ostateczność. Tak to się zazwyczaj kończyło, nigdy tutaj, nigdy w posiadłości Wyattów. Bo to tutaj dorastał, tutaj stał się tym, kim jest teraz. Kiedyś to miejsce tętniło życiem, na podjeździe świeciły się latarnie, w oknach widać było ruch, dzisiaj było ciemno. Od wyprowadzki rodziców Galen naprawdę rzadko tu zaglądał, bo w zasadzie zapomniał, jak doskonale widać stąd niebo. Przypomniało mu się jak patrzyli z Yvonne w gwiazdy przez lunetę. Jak matka opowiadała im o konstelacjach, o Cygnusie. To były dobre czasy. Takie... spokojne.
Może kiedyś wrócą? W końcu Yvonne też wróciła do miasta.
To miejsce budziło w nim dużo wspomnień. Nie tylko tych dobrych. Ale tych, które go ukształtowały.
Kiedy Cherry się odwróciła i ich nosy się zetknęły, to Galen delikatnie się odsunął, chociaż zapach jej perfum, ciepło jej ciała drażniły jego zmysły, ale przecież...
- W życiu Marshall - odpowiedział na ten jej tekst o podrywaniu. No właśnie, to wciąż była Charity Marshall, nawet mimo tego, że teraz spojrzał na nią ciut inaczej. Może gdyby to był ktokolwiek inny, to posadziłby ją na masce tego samochodu i całował przy tych gwiazdach, aż brakłoby jej tchu, ale to była ona.
Znowu wskazał jej niebo, ale tym razem już nie przysuwając się do niej tak blisko.
- Tam jest Andromeda - kobieta idealna, piękno i poświęcenie, przykuta do skały jako ofiara dla morskiego potwora. Wyobrażasz to sobie Marshall? - zerknął tylko na nią kątem oka, a później odsunął się i znowu zadarł głowę, żeby spojrzeć w niebo.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

— Myślałam, że zabierzesz mnie nad jezioro. Gdzieś w głębi lasu, gdzie nie słychać żadnych odgłosów. Plaża to chyba moje ulubione miejsce. Szum wody uwielbiam tak samo jak gwiazdy — powiedziała zgodnie z prawdą. Nie weszłaby z Galenem do hotelu, a tym bardziej do jego apartamentu. Westchnęła cicho i dodała zaraz — wiesz, chyba jesteśmy wrogami, a zabrałeś mnie do ważnego miejsca — stwierdziła finalnie, chociaż mogła źle interpretować sytuację. Dlatego w jego oczach szukała czegoś w rodzaju potwierdzenia. Chciała mieć pewność, co do całej sytuacji, która rozgrywała się właśnie przed nią.
On i ona, a z nimi przepiękne gwiazdy błyszczące na niebie.
— Przestraszyłeś się mnie? — spytała dość krótko, czując jak szybko serce zaczyna jej bić. Uniosła ku górze oba kąciki w ust. Nie budowały w niej pewności siebie, bardziej coś w rodzaju zabawy. Przez alkohol nie była w stanie zrozumieć, co tak właściwie robiła teraz z Galenem. Brakowało jej jego dotyku na talii. Prowokowała go przez procenty, które szumiały w jej głowie. Może mogłaby zostać jedną z jego wielu? Tak Nie. Teraz nie myślała na ten temat racjonalnie. Chciała jedynie patrzeć w te gwiazdy lśniące na niebie. Gdyby nie one, nie spojrzałaby na niego oczami rozmarzonymi. Jutro znowu wrócą do nienawidzenia siebie nawzajem.
— Nie, ale nie dziwi mnie, że z pięknej kobiety ktoś zrobił ofiarę. My zawsze musimy coś poświęcać — powiedziała lekko zdołowanym tonem. Znów przypomniała sobie historie miłości Eveline i Richarda. Zaczęła bawić się pierścieniem na swojej dłoni. Uwierał ją dość mocno, marzyła by móc go zdjąć — są bardziej makabryczne gwiazdy, lub bardziej miłosne? — spytała, próbując wrócić do poprzedniej chwili. Palcami bawiąc się przy pierścieniu. Nie mogła go zdjąć, choć chciała. Był cięższy niż wcześniej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”