34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Zmarszczył brwi słuchają Cherry, bo znowu mówiła do niego w słowach, których nie rozumiał, może powinien pożyczyć od niej tę książkę ABC Ciąży i wtedy chociażby wiedział co to jest ciąża biochemiczna, brzmiało groźnie. Już miał zapytać jej co to znaczy, ale czuł, że jak Cherry się uruchomi to mu zrobi na ten temat wykład, który może trwać wieki, a on miał na dzisiaj inne plany.
- Dziwne... To znaczy, ciekawe, chciałbym to usłyszeć - zdecydowanie bicie takiego malutkiego serca wydawało mu się ciekawe. Aż nie mógł się doczekać, kiedy rzeczywiście pójdą do tego lekarza.
- Wolałbym, żeby było odwrotnie, że wtedy stwierdzisz, że chciałabyś być matką wielu moich dzieci - powiedział to dość poważnie, ale faktycznie bał się tego jak Cherry przez to przejdzie. Bo to może fajnie wygląda z boku, w reklamie pampersów, ale z tego, co już kiedyś mu opowiadała, to nie jest to nic przyjemnego, raczej taki ciężki kawałek chleba.
Zabawne, że ich współpraca i relacja w ogóle zaczęła się od kłótni, od wyzwisk, Cherry kazała mu zrezygnować a teraz... planowali wspólny dom. Stal i energia słoneczna, to co ich połączyło. Z czego powstała ich miłość. Richard na pewno się zdziwi, kiedy się dowie, jeszcze kilka dni temu rozmawiali z nim w gabinecie Cherry i była to dziwna rozmowa, pełna jakiś niedomówień i dziwnych napięć, a teraz... Teraz patrzyli na siebie tak, jak na tej kolacji u Winstona, on i jego żona.
Babka miała dobry gust, matka Galena również, a on chyba odziedziczył go po nich, bo stary Wyatt wcale go nie miał, on lubił kicz, co było widać w niektórych rzeźbach, albo przesadzonych ramach obrazów.
Ten pocałunek był jeszcze lepszy niż na Lanzarote, bo w tamtym były jeszcze wątpliwości, było wahanie, była wizja jej pozorowanego ślubu. Dzisiaj już nic z tego nie zostało, Galen był pewny, że ją kocha, nie zawahałby się ani chwili, no i teraz... mogli się szykować na ich ślub. Piękny, prawdziwy, który przypieczętuje to uczucie, ich miłość.
Muskał wargami gładką skórę na jej szyi, centymetr, po centymetrze, ale kiedy to powiedziała podniósł głowę. Spojrzał jej w oczy. Bo teraz wreszcie to kocham Cię, z jej ust zabrzmiało tak naturalnie jak nigdy wcześniej. Pocałował ją znowu, ale tym razem krótko, bo potem spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- I tak tamta wcale mi się nie podobała - nie podobała mu się bo była na ślub z innym. Chociaż serce zabiło mu szybciej jak zobaczył Cherry w bieli.
- Pokażę Ci coś jeszcze, ale musimy wyjść do ogrodu - powiedział w końcu i jeszcze raz musnął ustami jej wargi, właściwe to mógłby tu z nią zostać, w swoim pokoju, z tymi magicznymi światełkami na suficie, ale miał jeszcze inne plany. Złapał ją pewnie za rękę, splótł ich palce ze sobą i pociągnął ja w kierunku drzwi. A później po schodach i prosto do ogrodu, ale nie na ten bajeczny taras, tylko z boku domu, gdzie znajdowały się metalowe schodki na dach, trochę strome i zardzewiałe, ale stabilne.
- Musisz iść pierwsza, a ja będę Cię ubezpieczał - powiedział jej do ucha, kiedy już ustawił ją przodem do schodków, musnął wargami jej policzek, żeby ją zachęcić.
Na dachu czekała na Cherry kolejna niespodzianka, kolacja. Niewielki stolik otoczony lampionami, które również mieniły się w tym mroku jak gwiazdy. Te które już teraz rozciągały się nad nimi.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Termin pierwszej wizyty zbliżał się coraz bardziej. Wszystko wydawało się być tylko kwestią czasu, kiedy znowu na nowo się zobaczą. Będą w stanie poznać bliżej swojego bąbelka. Wtedy pierwszy raz dojrzeją, by móc nazwać się rodzicami.
Trudno powiedzieć, ale jak mówiłam, nawet mózg mi się zmieni — zaśmiała się. Zdecydowanie zbyt wiele czytała, zwłaszcza kiedy zastanawiała się, co będzie z nią dalej. Czy naprawdę będzie chciała zamienić się w kurę domową? Czy oglądanie tych wszystkich szczęśliwych bobasów faktycznie będzie miało jakiekolwiek przyłożenie do ich dalszego życia? Przymknęła na moment oczy. Czas im wszystko pokaże. Jeszcze tak niedawno wszystkim się denerwowali, a teraz? Mogliby myśleć tylko o tym, co przyniesie im przyszłość.
Im miłość wcale nie przyszła szybko. Poprzedzona była wieloma kłótniami, a wręcz obrzydzeniem. Obelgi, wyzwiska to było wszystko, co dotyczyło ich dwójki. Nienawistne spojrzenia, wymagania co do konkretnego ubioru. Niebieska sukienka. Chyba to ona wraz ze skręceniem żołądka u Richarda wydawała się wszystko odmienić. Dzięki tej współpracy mogli pierwszy raz spojrzeć razem w gwiazdy. Każdy kolejny raz wydawał się być bardziej intensywny, posiadał w sobie więcej tego pierwiastka miłości, od którego z każdym kolejnym dniem nie mogli uciec.
W końcu byli sobie nawzajem przeznaczeni.
Pewność samych uczuć jej towarzyszyła już od Lanzarote. Wtedy już wiedziała, że nie ma takiej siły, która pozwoliłaby jej nie myśleć o nim. Galen był miłością jej życia. Chociaż na wyspie bała się braku zobowiązań. Ktoś taki jak Galen Wyatt miałby związać się z kobietą na zawsze? Wydawało się jej to najbardziej logiczne. Przecież nie mogłoby być inaczej. Tylko on też się dla niej poświęcił. Ten wymagany ślub przestał nim być, a zamienił się w to na co, czekała każda kobieta. Piękna ceremonia w białej sukience. Nawet nie musieliby świętować wielkiego ślubu, wystarczyliby tylko oni we dwoje z tysiącem gwiazd jako ich świadkami.
Już odchylała dla niego szyję, serce zaczęło bić jej szybciej. To byłaby idealna chwila, a wtedy spojrzał jej w oczy. Nie wiedziała, czy widać było w nich rozgoryczenie, czy rozmarzenie tą piękną chwilą.
Nie? — spytała, robiąc wielkie oczy — myślałam, że wręcz przeciwnie, skoro marzyłeś tylko o jej zdarciu ze mnie — doskonale pamiętała tamto spotkanie. Jak trudno było jej odmówić jego jakiegokolwiek dotyku. Po Lanzarote dalej go pragnęła całą sobą.
No dobrze — westchnęła i dała mu się poprowadzić. Kiedy tak szli, raz na jakiś czas spoglądała na ich wspólnie splecione palce. Idealnie do siebie pasowały. Jakby cały wszechświat i każda galaktyka mówiła im, że byli dla siebie stworzeni.
Schody jednak odrobinę ją przeraziły. Dawno nie chodziła po czymś, co wyglądało tak bardzo niestabilnie. Przełknęła nerwowo ślinę, ale ruszyła wprost na górę.
Sam to wszystko przygotowałeś? — spytała, odwracając głowę. Znała odpowiedź na to pytanie, chociaż bardziej powinna spytać. Czy ty to samodzielnie zaplanowałeś? Chyba ta willa była jego planem zaręczynowym od samego początku. Czuła to w kościach, gdy pokazywał jej coraz to bardziej rozbudowane plany. — i jak mam nie mówić, że Cię kocham, jak robisz takie rzeczy?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Chyba tego Galen bał się najbardziej, tych zmian, może nawet nie jeśli chodzi o ciało Cherry, ale o jej zachowanie, bał się trochę, jak on to przeżyje, no ale obiecał ją wspierać. Zresztą była matką jego dziecka, miała zostać jego żoną, już nie mogło być inaczej. Nawet jak jej się zmieni mózg, to on będzie obok. Chociaż poznał Cherry na tyle, że wiedział, że to może być ciężkie. Już teraz chwytała go za słowa, już teraz stawiała na swoim, a co jeśli to się jeszcze pogłębi?
Zastanawiał się czy każdy przyszły ojciec ma takie wątpliwości. Chyba rzeczywiście znajdzie jakąś szkołę rodzenia, żeby takich poznać i z nimi o tym pogadać, bo z kim niby miał, z Ryanem? John może wiedziałby coś więcej na ten temat, ale coś czuł, że Johnny podobnie jak Lee by go wyśmiał.
Może dlatego to, co ich połączyło było tak silne? Bo przerodziło się z tej niechęci, z nienawiści, z tych słów, które mogły ranić do żywego. One też były silnymi emocjami, może nie do końca dobrymi, odpowiednimi, ale silnymi, tak jak ta miłość, która paliła wszystko po kolei, która wybuchła nagle. Na Lanzarote, w momencie, w którym Wyatt ruszył za nią i zatrzymał ją na tych schodach. Dla niego to chyba był ten przełomowy moment. Chyba wtedy poczuł, że Charity Marshall wcale nie jest taka irytująca, od tamtej chwili łaknął jej towarzystwa. Dlatego zabrał ją na wycieczkę, a to co stało się później było jak lawina, albo jak pożar, który trawił wszystko, który zamieniał niechęć w zupełnie coś innego.
Na jej słowa o sukience wywrócił oczami, jeszcze raz musnął ustami jej szyję, zanim się wyprostowała.
- Wszystko bym z Ciebie zdarł Cherry i tą faktyczną sukienkę, którą wybierzesz na nasz ślub, też - powiedział, a później utkwił niebieskie tęczówki w jej ciemnych oczach - a tamtą sukienkę wybierałaś dla innego. To już wolałbym, żebyś założyła tę niebieską, albo tę białą z Lanzarote, bo one były dla mnie - zdecydowanie tak by wolał, a nie jakąś sukienkę dla narzeczonego geja, chociaż to przecież Galen zapiął ją na niej, wyglądała w niej przepięknie, ale... ona nie była wtedy jego panną młodą.
Kiedy weszli już na dach, a przed nimi rozciągało się to cudowne, rozgwieżdżone niebo, to Galen uśmiechnął się tym swoim pewnym siebie, trochę nonszalanckim uśmiechem.
- Nie do końca, ale sam... wybrałem to miejsce, bo wiedziałem, że będzie Ci się podobać - dokładnie on sam to zaplanował, ale nie ułożyłby tak tych lampionów, nie miałby do tego cierpliwości, pewnie skończyłoby się na dwóch, albo trzech, a było ich naprawdę dużo, taras mienił się tymi światełkami, które też wyglądały jak gwiazdy. Musiał do tego kogoś zatrudnić.
- Ale tylko dla Ciebie, bo jesteś wyjątkowa Cherry - to były fakty, Galen nigdy się tak nie starał dla żadnej innej kobiety. Poprowadził ją do stolika i odsunął jej krzesło. Nie usiadł na przeciwko, tylko sięgnął po butelkę, która stała w wiaderku z lodem.
- Miał być merlot, ale w ostatniej chwili wpadłem na to, że nie powinnaś go pić, więc jest... szampan bezalkoholowy - nie taki dla dzieci, normalny, chociaż słowo normalny w tym kontekście jest nie na miejscu. Nalał do dwóch kieliszków, a później przesunął sobie krzesło, żeby usiąść obok niej, jedną rękę oparł na oparciu jej krzesła, a w drugą chwycił kieliszek.
- Za nas? Cherry - chyba powinni wznieść za to toast, za to, że się zgodziła, że się zdecydowali, na wspólne życie. We trójkę.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Jak szczerą nienawiścią kiedyś pałała do Galena, tak teraz utwierdzała się w miłości do niego. Ich uczucia względem siebie zawsze były skrajne. Ciepło najgorętszej pustyni, lub chłód bieguna południowego. Tam, gdzie mieszkały pingwiny, a ludzie praktycznie nie żyli. Ich uczucia były skomplikowane, cały czas się zmieniały. Jedyne czego potrzebowała do oparcia jego ramion, by móc poczuć się bezpiecznie. Czas przestawał grać jakąkolwiek rolę, kiedy się spotykali. Co prawda czekała ich wiele. Rozmowa z jej rodzicami. Poród. Pierwsze wizyty u ginekologa. Planowanie ślubu. Czas grał na ich korzyść. Mogli dotrzeć do siebie nawzajem. Zbudować trwały i silny związek. Wspólne, złączone siły ich we dwójkę byłyby w stanie zniszczyć wszystko na swojej drodze.
Nawet worek do ziemniaków? — spytała, uśmiechając się chytrze. Go to z pewnością, by z niej ściągnął — skąd wiesz, że były dla Ciebie? — prowokację dało usłyszeć się w jej głosie. Szybko wolała rozwiać jakiekolwiek wątpliwości. Mężczyzna musiał mieć w sobie coś wyjątkowego, by ubrała się dla niego — biała tak, ale niebieska dla Richarda, by pokazać mu, że możemy ze sobą współpracować — powiedziała zgodnie z prawdą. Choć mógłby się tego wypierać, była na to gotowa, by móc coraz bardziej się przed nim obnażyć — mam częściej ubierać kolor niebieski? — spytała finalnie, patrząc mu prosto w oczy, jakby miała w nich znaleźć odpowiedź to pytanie. Tamta sukienka miała w sobie coś magicznego. Nie ubrała jej dla niego, ale teraz gdy byli narzeczeństwem, chciała móc podkreślać to na każdym kroku.
I miałeś rację — była oczarowana tym miejscem. Gwiazdami na niebie, ale też tymi stworzonymi przez lampiony. Galen wiedział, co się jej podobało, co robiło na niej wrażenie. Do niewielu rzeczy miała taką słabość, jak właśnie to gwiazd. Ścisnęła mocniej jego rękę, próbując uwierzyć, że to wszystko było prawdziwe, szczere — jest tu magicznie, kochanie — wyszeptała, próbując zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Bała się wyciągnąć telefon, ale finalnie zrobiła to. Musieli mieć pamiątki do rodzinnego albumu. Ich dziecko kiedyś będzie go oglądało z otwartą buzią, mówiąc to tu, moi rodzice się zaręczyli. W tym domu wśród tych gwiazd. Bez zastanowienia chwyciła Galena i uniosła dłoń, na której znajdował się pierścionek.
Teraz już mogli naprawdę usiąść przy stole.
A ty mnie naprawdę uszczęśliwiasz — ciepłe słowa same rzucały się jej na język — zrobiłeś już wywiad u mojego brata? — dopytała, wkładając sobie jeden z niesfornych kosmyków włosów za ucho — rozmawiałam z nim o nas... Cieszy się, ale uważa, że to wszystko za szybko — mówiła spokojnym tonem, bo była w stanie to zrozumieć. Zdążyła ich umówić na wspólną kolację, w trakcie której będą w stanie poznać się bliżej — pewnie da Ci wykład dotyczący nieranienia jego siostry — zaśmiała się uroczo. Galen już tak wiele razy zdążył ją zranić, a ona trwała przy jego boku. Nie uciekała. Nawet wtedy na Lanzarote chciała dać mu zasmakować wolności, tej której ona sama była pozbawiona.
O wszystkim pomyślałeś — rzuciła, uśmiechając się na widok butelki. Jak wiele by dała, by móc skosztować jeszcze raz odrobiny wina. Jak będzie wyglądał jej następny festiwal na Lanzarote bez trunku? Aż dostała nieprzyjemnych dreszczy — możesz się napić normalnego alkoholu... mogłabym nas odwieźć do... naszego domu — zaproponowała Charity niczym prawdziwa, troskliwa narzeczona. Co prawda dziwnie pije się samemu, ale oni mieli co świętować. Ich dziecko, zaręczyny oraz wspólną przyszłość.
Za nas Galen i za naszą rodzinę — odparła, stukając kieliszkami. Upiła kilka łyków i odłożyła szkło na stół. Brakowało procentów, ale ona w takim stanie nie mogła przecież pić — może to zabrzmi okropnie, ale... powiedz mi, o czym zadecydowałeś tamtej nocy, jak zostawiłeś mnie na schodach? — znowu wróciła myślami do Lanzarote. Do tamtej nieprzespanej nocy, czy wtedy zadecydował, że chce ją zdobyć? — dalej się nie dowiedziałam, a brak wiedzy doprowadza mnie to szału — uniosła do góry oba kąciki ust i wbiła w niego swoje spojrzenie. Musiała dowiedzieć się jeszcze tej jednej rzeczy. Przy tamtej spowiedzi szczerości odrobinę jej tego zabrakło.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

To było podejście Galena, jeśli kochać... to na sto procent, jeśli nienawidzić to też. Nie było półśrodków, nie było powolnego budowania relacji, przekształcania jej, tylko to było jak grom z jasnego nieba, jak cios. Stał na przeciwko Charity Marshall, którą szczerze nienawidził, by w jednej chwili spojrzeć na nią zupełnie inaczej. Później już wszystko potoczyło się szybko. Jak to u Wyatta, intensywnie, z pasją i ogniem, który roztopił cały lód.
- Nawet worek ziemniaków, w nim też wyglądałabyś pociągająco - uśmiechnął się, chociaż przez myśl mu przeszło o co chodzi z tymi workami ziemniaków. Zastanowił się nawet czy to go kręci. Worek ziemniaków? Na kolejne słowa wywrócił oczami.
- No tak... ten błękit zdecydowanie pasował do oczu Richarda - Galen nawet nie wiedział jakie Richard ma oczy, wiedział, że Eve ma zielone, a widział ją tylko raz, a ich inwestora trochę więcej, ale na pewno nie były niebieskie tak jak Wyatta.
- W każdym kolorze wyglądasz dobrze Cherry - powiedział. Czy Galen lubił niebieskie akcenty? Oczywiście. Zwłaszcza u pięknej kobiety, bo wtedy one zawsze przypominały jej o jego oczach. A Wyatt lubił zapadać w pamięć.
Kiedy pochwaliła jego wybór miejsca, a właściwie tego wystroju, to się uśmiechnął. Wiedział, że podobają jej się gwiazdy, widział to w jej oczach już wtedy, gdy przywiózł tu ją po raz pierwszy, gdy opowiadał jej o tych konstelacjach. O Cygnusie, symbolu piękna, miłości i... wierności. Który teraz wygrawerowany był w środku pierścionka zaręczynowego Cherry.
- Cieszę się, że Ci się podoba - uśmiechnął się znowu. Na zdjęcie trochę przewrócił oczami, bo jednak Galen ich nie lubił, nie miał dobrych zdjęć, albo te sztuczne pozowane z rodzinnych albumów, albo te skandaliczne z kolorowej prasy. A jednak pozwolił Cherry uwiecznić tę chwilę, ważną, może jedną z najważniejszych w życiu?
- Jeszcze nie poznałem Twojego brata... Może najpierw jakaś kolacja? Mógłbym ich gdzieś zaprosić? - spojrzał na nią unosząc jedną brew, ale wtedy ona powiedziała, że już to zrobiła, więc kiwnął głową. Trochę się obawiał tego spotkania, właśnie tego, że jej bracia będą mu mówić jakim jest skarbem. Była nim, tylko, że Wyatt nie taki świecidełka porzucał bez słowa. A jej braciom mogło to po prostu gdzieś mignąć, nagłówek Galen Wyatt rozstaje się z kolejną modelkom. Tylko, że Cherry nie była jedną z nich, a Galen Wyatt już nie był tym samym Galenem Wyattem. Zanim jednak ludzie się o tym przekonają na pewno minie trochę czasu, zwłaszcza, że teraz jeszcze wisiało nad nim to widmo handlu ludźmi...
- Nie chciałbym Cię już ranić Cherry - powiedział patrząc jej w oczy. Obiecał sobie, że będzie się starał, dla niej, dla dziecka. Galen zmieniał się, czasami miał wątpliwości, bo to były duże zmiany, ale kiedy patrzył w oczy Cherry, to one mijały.
- Wystarczy mi to - podniósł kieliszek z szampanem. Galen lubił whisky, ale chyba nawet nie pił jej dlatego, że to był alkohol, po prostu lubił jej smak. Alkohol był dobry, od czasu, do czasu, ale nie konieczny. Teraz pewnie nawet będzie musiał go nieco bardziej ograniczyć. Na to wspomnienie o ich domu znowu kącik jego ust uniósł się ku górze, dobrze to brzmiało, ich dom, ich dziecko, ich wspólna przyszłość.
- Za naszą rodzinę - powtórzył po niej i upił łyka z kieliszka, nie przepadał za szampanem ogólnie, chociaż ten był bajecznie drogi, nawet jak na to, że był bez procentów. Na jej pytanie o to co zdecydował na schodach uśmiechnął się znowu, z tą swoja typową pewnością siebie, z tą iskrą w spojrzeniu.
- Że będziesz moja - powiedział po prostu. Bo to był rzeczywiście ten moment, w którym Galen Wyatt postanowił o nią zawalczyć, w którym coś w nim pękło, w którym Cherry go do siebie przekonała. Wydała mu się... interesująca.
- Nie zauważyłaś tego, tej zmiany? - zapytał opierając się o oparcie krzesła - bo ten dzień na Lanzarote był dla mnie naprawdę wyjątkowy. Musimy to powtórzyć Cherry - spojrzał na nią z ukosa. Tylko może tym razem inny kierunek? Mogli sobie na to pozwolić... jak już Galen będzie mógł opuszczać miasto.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

No tak, nawet w worku do ziemniaków. Chociaż znała podejście Galena. Mogłaby nic nie ubierać i byłby zadowolony, o ile nie musieliby wyjść do ludzi. Ciekawiło ją, czy zdawał sobie sprawę z jak wiele przytyków, będzie musiał przetrawić.
Łącznie z jej ubiorem.
Pod twoje oczy, ale żeby widział, jak ładnie wyglądamy — prychnęła Cherry, kręcąc głową. Tamta sukienka nie była przecież przeznaczona dla Galena. Chociaż może odrobinę była. Chciała mu połechtać ego, by zaczął się jej słuchać i... właściwie to wyszło idealnie, patrząc na miejsce, w którym obecnie się znajdowali — jeny Galen, pytam, bo chcę Ci się jeszcze bardziej po-do-bać — widziała w jego oczach, że już mu się podoba. Tylko chciała bardziej? Albo chciała móc spełnić jego życzenia? Zdecydowanie tak. On przygotował dla nich fantastyczny wieczór, a on w prostszy sposób chciała mu się odwdzięczyć. Ubrać się tak, że szczęki nie podniesie z podłogi. Tak by jedyne o czym myślał, to jak ściągnąć z niej tkaninę. Dla Charity to była całkowita zmiana światopoglądu.
Kiedyś ubierała się dla samej siebie, a teraz dla narzeczonego.
Będzie musiała mu się dopytać o całą charakterystykę pierścionka. Była tak zaaferowana wszystkim dookoła, że zupełnie zapomniała mu się przyjrzeć. Ten grawer na pewno przeoczyła. Podobnie jak meteoryt. Tylko w takiej chwili nie liczyła się biżuteria, a jej mężczyzna. Wolała zapamiętać każdą chwilę tego magicznego wieczoru niż doszukiwać się szczegółów w pierścionku. Chociaż i na to przyjdzie odpowiedni moment.
Teraz Galen będzie musiał przyzwyczaić się do zdjęć. Cherry miała zamiar umówić ich na sesję brzuszkową. Skoro w sukience ślubnej będzie pewnie wyglądała jak wieloryb. Jakieś pamiątki z tego okresu piękne musieli przecież mieć. Już niedługo Charity stworzy album życia płodowego ich dziedzica, by za kilkanaście lat mogli razem go oglądać i wspominać ten... pierwszy miesiąc razem.
Jej bracia dalej byli jej braćmi. Wkurzyłaby się na nich, gdyby przy niej powiedzieli te słowa dotyczące zranienia. Charity dalej uważała się za silną, niezależną kobietę. Nie miała co prawda kota, ale posiadanie pięknego pudla, było jej zdaniem wystarczające. Cyrus, czy Corey pewnie coś krótko skomentują. Finalnie wspólna kolacja będzie musiała zaistnieć. Skoro narzeczony gej poszedł w odstawkę, a teraz miała takiego, którego naprawdę darzyła uczuciami.
Galen, ale mnie zranisz, a ja Ciebie. To naturalne w związkach — powiedziała spokojnym tonem, chwytając go mocno za rękę. Nie raz będą się kłócili, a potem godzili. Tak wyglądało normalne, szare życie. Gdy przychodziła szara codzienność, a Galen będzie rozwalał swoje ubrania po apartamencie. Pedantyzm Marshall finalnie weźmie górę.
Uśmiechnęła się, upijając bezalkoholowego szampana. Jednej rzeczy w nim brakowało. Był to alkohol. Westchnęła cicho. Teraz dziewięć miesięcy bez odpowiedniego smakowania. Gdyby wcześniej o tym wiedziała, upiłaby się w jakimś ekskluzywnym klubie, by dostawać prawdziwej awersji na samo wspomnienie alkoholu.
Naprawdę? — spytała, otwierając szerzej buzię. Tamtej nocy nie była w stanie myśleć. Wspominała tylko tamten pocałunek, do głowy trafiały jej same wątpliwości. Nie była w stanie normalnie funkcjonować bez Galena. Kiedy go zobaczyła na śniadaniu, wiele się zmieniło. Tamten jeden dzień sprawił, że zaczęli myśleć o sobie na poważnie.
Zauważyłam — mruknęła bardziej pod nosem. Wtedy przestał zachowywać się jak dupek, nie skakali już sobie tak bardzo do gardeł. Potrafili się zgodzić, pokazać najgłębsze tajemnice, które skrywali. Przymknęła przez moment oczy — wiesz ja poważnie mówiłam o wyjeździe na Alaskę. Chciałabym Ciebie móc tam zabrać i pokazać tańczące światła na niebie — uniosła delikatnie kąciki ust. Wcześniej odmówił jej tego wyjazdu, lub w ogóle nie brał go pod uwagę. Sama bała się go proponować. Jeszcze by uciekł.
Pamiętasz, jak wtedy mówiłam... że nie weźmiesz ze mną ślubu? — spytała, patrząc mu prosto w oczy — myślałam, że dostaniemy więcej czasu, by móc dojrzeć do tej decyzji. Za to ty wtedy uciekłeś — ją to wtedy zabolało. Ten jeden dzień wystarczył, by mogli się związać. Już wtedy na tym balkonie oddała mu całe swoje serce.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Jak do siebie pasujemy? - zapytał, może Richard to wiedział już wcześniej od nich, że oni jednak do siebie pasowali, dopełniali się jak stalowe konstrukcje i energia słoneczna, jak inwestycje, które razem mogli wznosić na nowy poziom. Po prostu w jakiś taki naturalny sposób uzupełniali swoje braki. W tym chyba była prawdziwa siła, żeby razem tworzyć spójną, mocną całość? Na jej kolejne słowa zmarszczył brwi i westchnął ciężko.
- A teraz za mało mi się podobasz? - zapytał przysuwając się do niej bliżej - żadna inna kobieta mi się tak nie podobała jak Ty, Cherry - coś w tym było, że Galen lubił podrywać kobiety. Lubił otaczać się pięknymi niewiastami, ale bardzo szybko go nudziły. Czasami dawał im szansę na drugą randkę i to było na tyle. A Cherry, z nią wcale nie chciał się rozstawać. Potrafiła go nakręcić w kilka minut, tak, że zastanawiał się jak z niej ściągnąć każdą jedną tkaninę. A teraz zastanawiał się czy pod tą sukienką ma bieliznę. Mogła jej nie mieć, nie widział odznaczających się pod materiałem linii.
Jeśli Wyatt polubi przez nią zdjęcia, to będzie to jakiś wielki postęp i święto narodowe. Ale... Skoro on nagle zmieniał swoje całe dotychczasowe życie, wszystkie przyzwyczajenia, żeby jej się podporządkować, żeby z nią stworzyć związek, rodzinę, to może nawet i polubi te sesje? Może nawet jako stary dziadek będzie z nią chętnie oglądał te wszystkie zdjęcia.
Kiedy powiedziała, że i tak ją zrani, bo to naturalne w związkach, to przełknął ślinę.
- Nie znam się na tym za bardzo Cherry - powiedział kompletnie szczerze drapiąc się po karku. Galen Wyatt nie był dobry w związki, a jedyny który jako tak zbudował, doprowadził do tego, że prawie się przez niego zabił, więc... chyba naprawdę nie był w tym temacie ekspertem. Antyeskpertem może nawet? A jednak dla Charity chciałby się tego nauczyć, spróbować tych nowych rzeczy, chociaż już trochę spróbowali, tego kłócenia się, a później godzenia. Już znał jakiś tego przedsmak. Zdecydowanie wolał godzenie.
- Tak. A wiesz, że jak sobie coś postanowię, to nie odpuszczę - chociaż może jeszcze tego nie wiedziała? Ale z drugiej strony Wyatt był zacięty, jako prezes, a jako mężczyzna chyba jeszcze bardziej. Zdobyłby ją i tak, nie przebierając w środkach. Jeśli ta wycieczka, by nie wystarczyła, to próbowałby dalej, na inne sposoby, do skutku. Może niszcząc ten jej wymarzony ślub z narzeczonym gejem?
- Ty wtedy jeszcze tego nie poczułaś? - zapytał palce opierając na kryształowym kieliszku, którego nóżką się bawił przyglądając się jej. Wiedział, że nie. Ale to pytanie to była taka malutka zaczepka z jego strony.
Kiedy powiedziała o tej Alasce, to się zamyślił, w tym momencie nie mógł sobie na to pozwolić, trwało śledztwo, miał zakaz opuszczania miasta.
- Kiedyś się tam wybierzemy - powiedział w końcu i znowu się do niej zbliżył - i pokażesz mi tańczące światła, ale... - zastanowił się przez chwilę - tam jest chyba zimno, ile warstw ubrania będę musiał z Ciebie zdjąć Cherry? - zapytał patrząc jej zaczepnie w oczu, muskając jej plecy ręką, która wsparta była na oparciu jej krzesła - to chyba znaczy, że Cię trochę zaskoczyłem tym ślubem? - w sumie pewnie zaskoczył nim znacznie więcej osób, Ryana na przykład. Sam też był jeszcze na takim etapie, że wiedział, że tego chce, był pewny, ale nie do końca wierzył, że to robi. Jak podczas skoku na bungee, albo ze spadochronu, wiesz, że chcesz to zrobić najbardziej na świecie, ale czujesz to dopiero w momencie, kiedy tego doświadczasz. Może z tym ślubem też tak będzie?
- Jesteś głodna? - zapytał w końcu, bo mu się przypomniało, że Lucita przygotowała im jakąś kolację, Galen jej powiedział, że poda ją Cherry na dachu, pod rozgwieżdżonym niebem, a Lucia na to - panicz Galen musi kochać Cherry. Kochał i lubił ją rozpieszczać, wstał i przesunął do nich taki stolik, na którym były te przysmaki przygotowane przez Lucię, jakaś sałatka pewnie, mini kanapeczki, przekąski i desery, bo jednak Galen jeszcze nie do końca wiedział, co Cherry lubi. Sushi, ale nie chciał, żeby to jej zaszkodziło.
- Nie wiem na co masz ochotę, ale wszystko zrobiła Lucita, więc na pewno jest smaczne i domowe - wyjaśnił. Bo jednak Lucia przy nim to się nauczyła gotować, Galen to sobie czasem wymyślał takie rzeczy, że Lucita z powodzeniem mogłaby zostać kucharką w jakiejś dobrej restauracji, tylko, że chyba nawet tam by tak dobrze nie zarabiała jak u Wyatta.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Cóż, Evie szybciej to wiedziała niż my, ale tak, pasujemy do siebie jako partnerzy biznesowi. Oto chodziło wtedy, chociaż nie wiem, jak powiesz Richardowi o nas — zaśmiała się cicho pod nosem. Pamiętała jeszcze tamtą kolację, przy której zrobiło się jej słabo. Uciekła praktycznie z niej, za bardzo się nie zastanawiając. To wtedy gdy siedziała przy Galenie, zdała sobie sprawę, jak bardzo pragnęła miłości. Może jeszcze nie jego, a jednak on otoczył ją wtedy opieką, pokazał jej gwiazdy.
A nie mogłabym jeszcze bardziej? Ledwo ubiorę niebieską sukienkę, a ty już będziesz ją ze mnie ściągał — uśmiechała się prowokująco. Mogłaby go teraz skosztować. Własnego narzeczonego. Czy ten seks będzie lepszy niż ten na Lanzarote? Zdecydowanie. Czuła to już w swoim wnętrzu — a mi żaden mężczyzna, ale nie rozbieraj mnie wzrokiem — odparła, czując na sobie jego wzrok — chyba że to już ostatni przystanek w rezydencji Wyatt'ów. Ubrałam dziś dla Ciebie ko-ron-ki — bo stęskniła się za nim, kiedy był w tym burdelu. Chciała o niego zapytać, ale szczerze się bała. Wolała mu zaufać i poczekać. Kiedyś przy innym wieczorze, by nie psuć nastroju. Wczorajszy dzień cały czas się przewracała, licząc dni i sekundy do jego przyjazdu. Wypatrywała go z okien apartamentu. Patrzyła w telefon, licząc na nową wiadomość. Nawet zastanawiała się, czy nie wysłać mu jakiegoś nudesa... Tylko skoro był oskarżony, to wolała nie ryzykować, że jakiś napakowany grizli będzie oglądał ją na komisariacie. Chociaż pod tą sukienką odznaczała się więcej niż niejedna linia. Założyła dziś bieliznę, tylko po to by móc wydłużyć ich grę wstępną. Chociaż nie powinna im przeszkadzać.
Nauczymy się wspólnie siebie nawzajem — miała spokojny ton, a oczy zabłysnęły jej. Wpatrywała się w Galena z czystym zaciekawieniem w oczach — na przykład denerwuje się szybko, gdy rzeczy nie leżą na swoim miejscu. Jestem pedantką — co oznaczało, że nienawidziła bałaganu. Jakakolwiek praca przy źle ustawionych rzeczach na biurku powodowała u niej już ból głowy. Co dopiero ubrania na podłodze, kiedy Galen je ściągał, nie przeszkadzały jej. Tylko przy przeprowadzce będzie musiał na nią uważać. Kłótni o kubek źle postawiony w zmywarce.
Tego Galen Wyatt mógłby nie przeżyć.
Wiesz, że nikt na ślubach nie pyta się o sprzeciw? Tak wygląda to tylko w filmach — powiedziała całkiem szczerym głosem. Nawet odrobinę połechtał jej ego. Jednak musiała mieć w sobie coś interesującego, że się na nią zdecydował. Uniosła delikatnie kąciki swoich ust. Aż zaczęła się zastanawiać, jak daleko byłby w stanie się posunąć.
Choć patrząc na to, że się jej oświadczył, to daleko.
Nie, ja przy wulkanach — odpowiedziała, lustrując go wzrokiem. Wtedy gdy dał jej swoje silne ramię, kiedy mogła się ukryć przed całym światem. Trzymając go mocno. Pierwszy raz serce zabiło jej mocniej dla niego. Trzymali się mocno za rękę i mogła mu wtedy zaufać.
Tylko na tym Ci zależy? Dużo będę miała warstw, a może i więcej — parsknęła, kręcąc głową. Oglądanie gwiazd z Galenem będzie przechodziło na wyższy poziom trudności. Może powinna zacząć chodzić w golfach? Nie, zdecydowanie nie. Musiała mieć na sobie coś stylowego, a nie wyglądać jak stara babcia. — tak. Powiedziałam też to, bo nie chciałam, żebyś się poświęcał — zmarszczyła brwi i zaczęła się zastanawiać, czy... nie robił tego w tej chwili? Czy naprawdę chciał się jej oświadczyć? Nie powinna w niego wątpić, a jednak te myśli pojawiały się w jej głowie.
Coś bym zjadła — stwierdziła, przenosząc wzrok na stolik obok. Wstała i nałożyła sobie sałatkę oraz jakieś przekąski. Zasadniczo Charity nie miała jakiegoś podniebienia bogatych ludzi. Nie przepadała za daniami bezcukrowymi, czy bezglutenowymi. Człowiek potrzebował gluten do szczęścia, a naleśniki z nutellą były najsmaczniejszą rzeczą, którą człowiek wymyślił.
Smakowała tak samo dobrze, jak usta Galena.
Jest dobre — odpowiedziała, wkładając sobie kanapkę do buzi. Chwilę tak mieliła jedzenie w buzi, po czym spojrzała na niego jeszcze raz — to mamy jeszcze jakieś punkty wycieczki?
Bo ona już jeden miała w głowie.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Myślisz, że bardzo się zdziwi? - zapytał myśląc o Richardzie, wydawało mu się, że tak, no bo może oni do siebie pasowali jako partnerzy biznesowi, wizualnie, a nawet może na tej kolacji u niego, to była jakaś przesłanka, że Wyatt chciałby się umówić z Cherry, ale... No właśnie, Richie nie był głupi i wiedział jaki jest Galen, a Charity przecież pokazywała mu pierścionek zaręczynowy. A teraz pokaże mu kolejny, nowy. Od Galena Wyatta.
- Myślę, że musimy zaprosić go na kolację, wiesz taką oficjalną, żeby mu to wyjaśnić - stwierdził, bo to był ich dobry inwestor, chyba mu się to należało, teraz przez najbliższe kilka lat będą razem prowadzić interesy. Na jej kolejne słowa nabrał powietrze do płuc, a później je wypuścił ze świstem, ale się uśmiechnął.
- No ale to dlatego, że mi się podobasz. Jakbyś się ubrała brzydko, to może wtedy bym jej nie ściągał? - chociaż Cherry musiałaby założyć chyba ten worek na ziemniaki żeby wyglądać brzydko. A może i w worku wyglądałaby dobrze? Na jej kolejne słowa wywrócił tymi niebieskimi ślepiami, ale finalnie odwrócił spojrzenie, utkwił je w kryształowym kieliszku od szampana.
- Rozbieraj, nie rozbieraj, ach Cherry - westchnął, ale na te koronki, to znowu na nią spojrzał. Koronki były nawet lepsze niż brak bielizny. Jednak Charity Marshall to się znała na kuszeniu.
- A co jeszcze byś chciała zobaczyć? Chciałem Ci pokazać ogród, ale nie wiem czy nie jest za zimno... - no i czy teraz to nie będzie cały czas myślał tylko o tych koronkach, a nie spacerowaniu po ogrodzie. Zresztą co oni zobaczą w nocy? Chociaż ogród Wyattów był naprawdę zjawiskowy, fontanna, staw, altanka i kwiaty, tylko, że teraz był trochę zarośnięty. Może najpierw Galen powinien zatrudnić ogrodnika i doprowadzić go do porządku?
- Możemy też zobaczyć cześć spa - a tam był basen, jacuzzi i pewnie prywatny masażysta, ale dzisiaj miał wolne. Ogólnie odkąd rodzice Galena się wynieśli, to obsługa była na urlopie.
Kiedy powiedziała to, że nauczą się siebie nawzajem to się uśmiechnął, bo chciałby się nauczyć Cherry, tego co lubi, czego nie, co ją zachwyca, a co odpycha. Ale ten pedantyzm go trochę przerażał.
- Ja lubię... uporządkowany chaos, u mnie nic nie ma swojego miejsca Cherry - no taka była prawda, na jego biurku było wszystko, notatki, raporty, bilanse, wszystko wymieszane i wtedy mu się najlepiej pracowało. Szczerze zastanowił się nad tym, czy nie zabrać ze sobą Lucity, żeby po nim sprzątała. I tak nie mógł jej zostawić po tylu latach na lodzie przecież.
Uniósł jedną brew, gdy powiedziała o tych ślubach.
- Jak to? To ja bym i tak zgłosił sprzeciw - tylko pewnie nie wiedziałby w którym momencie, ale to po prostu jakby go natchnęło, że teraz musi to powiedzieć, to by powiedział.
Zmrużył powieki, kiedy powiedziała, że przy wulkanach, w sumie wtedy też się przed nim odsłoniła, pokazała swoją słabość. Wydała mu się taka bezbronna, a on chciał wtedy być jej tarczą. Tak, to był dobry moment
- Pytam tylko dlatego, żeby... było Ci ciepło - powiedział i starał się jej posłać troskliwy uśmiech, może nawet odrobinę mu wyszedł? Chociaż miał też w sobie nutę zadziorności. Zastanowił się, czy on teraz się poświęcał? Miał takie myśli, że może to przez ten jej pozorowany ślub, albo przez dziecko, on stawia cały swój świat do góry nogami. Ale te myśli przechodziły wraz ze spojrzeniem w jej oczy. Był tego pewny, tego, że jej chciał. Jako swojej żony.
- Pewne rzeczy warte są poświęceń... - zaczął znowu niebieskie tęczówki zawieszając na jej pięknych oczach, w których odbijały się i gwiazdy, i lampiony - ale nie czuję, żeby to było poświęcenie, po prostu tego chcę Cherry - powiedział to już trzymając ją za rękę. Chciał, żeby miała pewność co do niego, co do jego gestów.
Właściwie to może były jakieś meksykańskie przekąski, bo Lucia była z Meksyku, ale też tak ładnie podane, bo jednak czuwał nad tym Galen.
Też zjadł kilka kanapeczek i sałatkę, bo jednak Lucita się postarała, nawet popił tym bezalkoholowym szampanem, trochę pożałował, że nie wziął też alkoholowego, ale na dole w barku na pewno takie były.
Na jej pytanie uniósł brew z zadziornym uśmiechem.
- To co, strefa spa? Masaż gorącą czekoladą? Tylko najpierw musiałbym zdjąć te koronki, żeby się nie pobrudziły... - stwierdził i wstał od stolika, żeby znowu podać rękę Cherry i sprowadzić ją na dół. Musi tu kogoś później wysłać, żeby pogasił te lampiony, bo jakby tak willa Wyattów zajęła się ogniem to byłoby szkoda.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Myślę, że on tak, ale jego żona wcale — powiedziała spokojnym tonem, wpatrując się w Galena — Evie próbowała nas swatać cały wieczór — a jeśli on tego nie widział, to musiał dodać sobie dodatkowe szkła do okularów. Dla niej było to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Te wszelkie wspominki dotyczące odbijania narzeczonego, teksty, że ładnie ze sobą wyglądali. Cherry znała te tricki. Eveline zobaczyła w nich coś, zanim sami do zobaczyli.
W końcu byli dla siebie stworzeni.
Ale tylko z żoną — zaśmiała się pod nosem, unosząc wzrok na Galena. Polubiła Evie. Teraz będą mogły rozmawiać o... no właśnie, dzieciach, planach ślubnych. Będzie miała komu opisywać ich historię. Tego, w jaki sposób odnaleźli drogę do siebie.
Spokojnie, kiedyś zobaczysz mnie w za dużych dresach — prychnęła pod nosem, unosząc oba kąciki ust ku górze. Już niedługo, kiedy zaczną się ciążowe mdłości, będzie musiał trzymać jej włosy. Finalnie zobaczy prawdziwą słabość Cherry. Jej własne ciało będzie strajkowało. Wtedy on będzie trzymał ją za rękę.
Nie rozbieraj mnie wzrokiem, bo czekam na twoje ręce, Galen — odpowiedziała, podnosząc na niego wzrok. Ile razy mogłaby mu to sygnalizować? Od trzech dni ich uczucia wydawały się stabilne, a ona? Starała się jeszcze bardziej. Zakupiła nową bieliznę, by móc go codziennie zaskakiwać. Pieniądze się nie liczyły. Zresztą musiała znaleźć jego ulubiony rodzaj kobiecej bielizny. Chciała, by cały czas patrzył na nią tak samo intensywnym spojrzeniem jak wtedy na Lanzarote.
Nie znam twojego domu, pójdę tam, gdzie mnie zaprowadzisz — dodatkowo bogacze mieli przedziwne fantazje. Niektórzy mieli dom dla królika (sic!), bo sami mieli alergię, albo posiadali własną hodowlę koni, czy mieli lotnisko w ogrodzie i założony trawnik w lesie. Bogacze byli dziwni. Sama Cherry zdawała sobie z tego sprawę. Mogliby pójść nawet do piwnicy. Ważne, że byli we dwoje, sami.
To musisz nauczyć się uporządkowanego porządku — powiedziała poważnym tonem, unosząc na niego wzrok. Wszystko miała swoje reguły. Sama sprzątała w domu. Lubiła to. Choć spodziewała się, że gosposia Galena zawita też u niej. Będzie mogła się poświęcić, jeśli będzie ukrywała przed nią ślady jego nieuwagi. Nawet zmywarka powinna być odpowiednio zapakowana.
Zaśmiała się. By było jej ciepło. Jasne. Cherry już za długo go znała, by w to uwierzyć.
Rzeczy? Chciałeś powiedzieć ludzi — musiała go poprawić, inaczej nie byłaby sobą. Charity Marshall nigdy nie będzie własnością mężczyzny. Była w stanie oddać mu ciało, umysł, ale były słowa, które ją drażniły — ja też Ciebie chcę, kochanie — odpowiedziała już słodkim głosem, trzepocząc rzęsami. Trzymali się za ręce. Pod nimi niebo, nad nimi niebo. Nie mogło być lepszej atmosfery niż teraz. Nawet wśród tych lampionów... mógłby ją tak po prostu wziąć. Aż się bardziej zarumieniła, kiedy dotarło do niej, że... to będzie ich pierwszy raz jako narzeczonych.
Wszędzie, Galen — odparła, unosząc oba kąciki ust. Ściskała go mocno za jego rękę — bylebyś mógł zobaczyć te koronki, kupiłam je dla Ciebie, kochanie — gdy zeszli ze schodów, zatrzymała go na moment z lekko prowokującym uśmiechem — nie wiem, czy wiesz... ale jesteśmy o trzy do tyłu — czy mu to wyliczała? Oczywiście, że tak. Zostawił ją na jeden dzień, a ona cały czas o nim myślała.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”