34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- Nie wygląda - mruknął tylko, kiedy Pilar powiedziała, że Nick pieprzy się nieźle. Nie to, żeby w ogóle jakoś go to obchodziło szczególnie, chociaż... posłał za Pilar jakieś takie przeciągłe spojrzenie, kiedy skierowała się do zaplecza. Ale po jego minie ciężko było stwierdzić, co siedzi mu w głowie, może zastanawiał się a jak pieprzy się Stewart, a może dlaczego akurat z Nickiem poszła do łóżka?
Nie było mu jednak dane długo o tym myśleć, bo po tej krótkiej rozmowie przy barze, z butelką rumu poszedł za nią.
Wbił spojrzenie w Pilar, no tak, w zasadzie to nie wiedziała, że trupa znalazła Ruby, więc chyba należały jej się jakieś wyjaśnienie. Najpierw jednak pociągnął jeszcze łyk z butelki, zdecydowanie potrzebował alkoholu, a to, że ona też potrzebowała wydało mu się jakieś proste, jasne. Oddał jej butelkę i pokiwał głową.
- Ruby, moja barmanka, dziewczyna ma osiemnaście lat, pracuje tu na lewo, od razu zadzwoniła na alarmowy - rzucił z pewną nutą zawodu w głosie, bo rzeczywiście Ruby go zawiodła, ale była młoda, czego on mógł się po niej spodziewać? No tego na przykład, żeby przyszła do niego. Kurwa. Poświęca się, wkłada im te zasady do głowy, a gówniara dzwoni na psy, bo prawie potknęła się o trupa.
- Ważne jest, żeby nie rozpowiadała nikomu co tutaj widziała, bo oficjalnie nic się tutaj dzisiaj nie działo - spojrzał na nią z ukosa - a jak ją do tego przekonasz, to już droga wolna, możesz ją nawet zakłóć i sprać, ale powiedz jej też, że wyleci - może jak to dobrze rozegra to Pilar by to załatwiła za niego? Madox to jednak chyba bardziej od tego sprzątania zwłok, to nie lubił wywalać ludzi, bo oni mu wtedy nagle opowiadali swoje smutne historie życia, a Noriega to coś wiedział o takich smutnych historiach.
Kiedy zapytała, czy ona ma mu mówić jak pozbywać się trupów, to zerknął na zwłoki. Były różne sposoby, od zakopania ciała w lesie, po jakieś betonowe buciki, albo zgniatarkę na wysypisku. Może powinien rzucić kostką?
Spojrzenie jednak przeniósł na Pilar, na jej ciemne oczy, które wpatrywały się w jego twarz.
- Czyli Twój trup na mojej głowie Stewart? Wisisz mi za to kolejną przysługę - w zasadzie to nie był tylko jej trup, był ich, w jego klubie, ale to Pilar puściła w ruch jakąś serię niefortunnych wydarzeń, które zaowocowały tym martwym elegancikiem na zapleczu Emptiness, no i nie da się ukryć, że Madox też odegrał tutaj pewien epizod, kiedy zaczął o niego wypytywać.
Kiedy Pilar oglądała tą wizytówkę, to Madox przyglądał się woreczkowi z białym proszkiem. Ona sobie czytała nazwę hotelu, a on w tym czasie dotknął językiem czubka palca i zamoczył go w tym niby koksie. Wtarł go w dziąsło.
- To nie jest koks - rzucił, gdzieś między jej pytaniem czy ma coś jeszcze, i czy telefon, pokręcił głową, a kiedy wyciągnęła w jego stronę butelkę, to od razu ją wziął i wypił łyka, przepłukał usta i splunął koło tego trupa. Pięknie. Ale w zasadzie podłogę i tak już była upierdolona. Madox wiedział jak smakuje koks, wiedział jak drętwieje po nim szczęka, na sto procent nie była to kokaina.
- Wyczyścili mu kieszenie, a ta wizytówka i samarka były w wewnętrznej kieszeni, w takiej... trochę ukrytej - stwierdził, ale akurat Noriega wiedział gdzie się wszywa takie kieszenie i co się w nich nosi. Prochy. Ważne numery zresztą może też, chociaż te najsensowniej nosić jest w głowie. Dobrze, że Marco jednak tego nie praktykował, bo w głowie to on miał wielką dziurę, było przez nią widać podłogę.
- A może ja chcę Cię upić? - zapytał jeszcze i trochę się do niej przysunął na tym stole, ale w zasadzie to i tak już siedzieli blisko siebie. No i to chyba nie był najlepszy moment na jakiś... flirt? Z trupem na podłodze?
Chociaż... zważając na to, że oni oboje byli trochę popierdoleni, to chyba im to wcale nie przeszkadzało.
Ani jemu, ani jej.
Bo kiedy Pilar powiedziała, że to jest ten dzień, kiedy przyjmie jego zaproszenie do siebie na górę, kiedy odwróciła się w jego kierunku, to jego spojrzenie zatrzymało się na jej ustach, które znajdowały się bardzo blisko tych jego.
- Trochę inaczej to sobie wyobrażałem - wyszeptał, tak, że rzeczywiście jego ciepły oddech muskał jej wargi. Jeszcze przez chwilę siedział na tym stoliku ze wzrokiem zawieszonym na jej rozchylonych ustach, ale w końcu zsunął się ze stolika i odstawił na niego prawie pustą flaszkę po rumie.
- No to chodź, załatwimy Ruby, a później trupa - obejrzał się jeszcze na nią zatrzymując się przy drzwiach. Przepuścił ją przez nie przodem, a później po metalowych schodach na górę, prosto do jego biura, gdzie siedziała Ruby i dwóch jego ochroniarzy.
Ruby zwinęła się na fotelu w kłębek i wciąż łkała, a kiedy Madox to zobaczył, to zatrzymał się w miejscu i puścił przodem Pilar. Sam stanął z gorylami coś im tłumacząc po hiszpańsku, dość cicho, ale Pilar mogła usłyszeć takie słowa jak zwłoki, wysypisko śmieci, samochód Marco...
Kurwa samochód Marco.
Czemu dopiero teraz go oświeciło?
Powiedział do ochroniarzy, żeby zaczekali i już miał iść do Pilar, ale ona pochylała się wtedy nad Ruby, a kiedy Madox za nią stanął, to tamta schowała twarz w dłoniach.
- Ale on mnie zwolni - załkała i chlipnęła głośno - a ja mam na utrzymaniu rodzinę, potrzebuję tej pracy, mam siostrę i braci... - znowu pociągnęła nosem. A Madox odchylił do tyłu głowę, no właśnie kurwa, zaczyna się, smutna opowieść życia. Jak zwykle, kiedy chciał kogoś zwolnić, to nagle wszyscy mają rodziny i dzieci, ale do pracy w klubie z taką zajebistą "nieposzlakowaną" opinią są pierwsi.
- Muszę Ci coś powiedzieć Pilar... - zaczął Madox i dotknął delikatnie jej pleców, samymi opuszkami palców, jakby w zasadzie nie wiadomo co chciał jej powiedzieć.
Ale Ruby nie dawała za wygraną.
- Ja nie chce umierać, jestem za młoda! - krzyknęła dramatycznie.
- Co kurwa? - wyrwało się Madoxowi.
Ta Ruby to chyba rzeczywiście była jakaś odklejona, a miał ją kiedyś za taką porządną dziewczynę.
- Pojebało Cię do reszty Ruby? Przecież nikt tutaj... - zaczął, ale wtedy Ruby się jakoś tak poderwała.
- Ale on mnie widział... - zawyła chowając twarz w fartuszku, w który wycierała łzy i chyba nawet smarkała w niego nos.
- Kto? - warknął Noriega, no bo w jednym momencie zalała go krew. Kto ją kurwa widział. I najważniejsze pytanie dlaczego ona nie powiedziała tego wcześniej? Znowu miał ochotę ją uderzyć, aż zacisnął mocno dłoń w pięść i ją podniósł i już prawie strzelił ją w łeb.
Może gdyby nie stała między nim, a Ruby, Pilar, to by to zrobił. Na pewno by to zrobił, ale jednak Ruby teraz wpatrywała się tymi wielkimi, błyszczącymi od łez oczami w Stewart, a nie w Madoxa, jakby to z nią chciała rozmawiać.
Noriega obiecał sobie tylko, że jak ona robi ich w chuja i zmyśla, to będzie dzisiaj spała w jednym grobie z Marco, bo on już nie miał dzisiaj do niej nerwów.

Pilar Stewart
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

— Po chuj zatrudniasz tak młode dziewczyny? — spytała praktycznie od razu po jego słowach. Osiemnastolatka w klubie, w którym ucztowały gankusy, koks sypał się gramami, a w co drugiej loży dziewczyny łasiły się do bogaczy, robiąc im dobrze pod stołem? No kurwa niesamowite miejsce na pierwszą w życiu robotę, nie ma co. Chociaż z drugiej strony po takim czymś, chyba już nic cię nie zegnie. No chyba, że znajdziesz trupa na zapleczu, wtedy to już możesz nigdy nie chcieć pójść do pracy w życiu. Przyjrzała mu się przez moment. — Zawsze myślałam, że otaczasz się sprawdzonymi ludźmi — czy to było okazanie pewnego rodzaju zawodu? Cóż, może. Chociaż jeśli wbiła mu tym delikatną szpilę w ego, to dobrze. Może na przyszłość pomyśli dwa razy, zanim zatrudni tak młode (prawie jeszcze dziecko) u siebie w klubie. Od takich gówniarzy nie było co oczekiwać lojalności czy profesjonalizmu, kiedy nawet nie zaznały jeszcze życia. A Madox chyba na moment trochę o tym zapomniał. Pilar tylko mogła sobie wyobrażać, że Ruby musiała być śliczna, skoro Noriega na to poszedł.
Skinęła głową, kiedy tłumaczył jej, o czym powinna porozmawiać z barmanką. Tak jakby Pilar tego nie wiedziała. Chociaż na ten moment, żeby powiedziała jej również, że wylatuje, to Stewart akurat popatrzyła na niego z rozbawieniem.
Chcesz żebym wykonała za ciebie brudną robotę? — przewróciła oczami. Oczywiście. Madox był i d e a l n y jeśli chodziło o dawanie kobietom komplementów, filtrowanie i sprawianie, ze czuły się jak jedyne takie na całym, zasranym świecie. Natomiast gdy w grę wchodziło wyjebanie kogoś, to robił się problem? Spojrzała na tą jedną ładną buzie. I kurwa sama uległa. — Niech ci będzie. Pilar, starszy specjalista działu HR załatwi sprawę — machnęła ręką. Bo skoro trzeba było sprawę załatwić, to załatwi. Wolała już bawić się w zwalnianie nieletnich niż chowanie trupa. Przy tym przynajmniej się aż tak nie ubrudzi i przede wszystkim nie będzie ryzykować utratą odznaki. A w ostatnim czasie naprawdę kusiła los, robiąc wszystko za plecami policji. Chwilami nawet sama czuła się jak podwójny agent.
Przyglądała mu się uważnie, kiedy testował ten biały proszek i wsadził go do ust. Nawet skrzywiła się delikatnie, bo sama w życiu by nie wzięła czegoś niesprawdzonego. Chociaż Pilar z narkotyków jedyne co praktykowała, to palenie zielska. Głownie tych skonfiskowanych przez policję. Zawsze były składane w jedno pomieszczenie na komendzie, które zainteresowani potem mogli sobie odwiedzić. Były tam też cięższe towary, ale do tych Stewart to akurat nigdy nie ciągnęło. Za bardzo była uzależniona od posiadania kontroli nad swoim ciałem i umysłem, by aż tak się oddać w ręce proszków i tabletek. Ale Madox jak widać nie miał z tym żadnego problemu.
Jak to nie koks, to co? — zainteresowała się, bo w sumie trochę było to imponujące, że smarnał go sobie po dziąśle i już umiał określić co miał w ustach. I WCALE nie rozproszyło to Pilar na moment od sprawy, którą mieli doprowadzić do końca.
Tak samo jak WCALE nie ruszył ją ten komentarz o upiciu jej rumem, na który przechyliła delikatnie głowę i spojrzała w jego ciemne oczy.
Do tego potrzebowałbyś o wiele więcej niż ta jedna butelka — spuściła na moment wzrok na szkło, które trzymał w dłoniach, jednak zaraz potem powróciła do brązowego spojrzenia. Trochę w kolorze tego Whisky, które tak lubił pijać. — Albo chociaż zaserwować mi szklaneczkę Santa Muerte. Tamta ostatnia zadziała całkiem nieźle — przysunęła się jeszcze bliżej, próbując ignorować jego intensywne perfumy i ciepły oddech, który osadzał się na jej czole i policzku. — Szkoda, że cię to ominęło — wydęła usta, spoglądając na te jego, tym samym pozostawiając miejsce na odrobinę fantazji i przy okazji wypominając mu to, jak podczas ostatniego spotkania zostawił ją samą na parkiecie. Nie miała o to żalu, ale przecież nie szkodziło zalawirować wokół tematu. Bo faktycznie ten autorski drink zwalił ją z nóg. I MOŻE trochę tęskniła za towarzystwem Madoxa przez resztę wieczoru. Ale tego akurat mu nie powie.
I może trochę też zawiodła się, kiedy w końcu się odsunął i odstawił na stół prawie pustą butelkę rumu. Była w niej tak marna końcówka, dosłownie na jednego łyka, że Pilar nie mogła na to patrzeć. Zeskoczyła ze stołu i wyzerowała alkohol. Nie będzie się przecież marnować. Dopiero potem ruszyła za Madoxem na górę.
W biurze okazało się być całkiem tłocznie. Dwójka goryli stała porozstawianych po pomieszczeniu, a kiedy tylko zobaczyli Noriegę spięli się, prostując prawie na baczność. Pilar jedynie przewróciła oczami i już szukała wzrokiem Ruby. I chociaż nie była widoczna na pierwszy rzut oka, kiedy tak skulona chowała się na fotelu przy biurku, jej szloch bardzo łatwo zdradził położenie. Stewart podeszła do niej powolnym krokiem, ostrożnie, jakby nie wiedziała, czego się spodziewać.
Ruby? — uśmiechnęła się delikatnie, zwracając na siebie uwagę, by dziewczyna mogła na nią spojrzeć. I kiedy jej zapłakana buzia w końcu odsłoniła się spomiędzy spomiędzy dłoni, Pilar aż złapała więcej powietrza. Ja pierdole. Przecież to było jeszcze jakieś dziecko. Cały ten mocny makijaż, który miała na sobie, teraz znajdował się na jej policzkach, ujawniając dziecięce rysy i wielkie, przerażone oczy. Już wcześniej widziała podobne spojrzenie u Marie w Quebec. Tylko tamta akurat naprawdę miała czego się bać. A ta tutaj ewidentnie przesadzała, szczególnie z tymi niepotrzebnymi krzykami. Ale niestety, tak to było, jak się zatrudniało nieletnie. Jeszcze Madox coś tam od niej chciał. Czuła jego palce na ramieniu, ale wtedy Ruby znowu zaczęła krzyczeć.
Hej, Ruby — dotknęła jej mokrej od wycierania łez dłoni. — Nic ci się nie stanie. Jesteś bezpieczna, okej? — próbowała jakoś ją uspokoić, bo jeśli liczyli na przeprowadzenie z nią jakiejkolwiek rozmowy, pierwsze musiała przestać się wydzierać i tak panikować, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry.
Tylko, że to nic nie dawało. Bo ona wciąż mówiła o umieraniu, Madox wiecznie jej odpowiadał, chociaż to Pilar miała mówić. I nawet próbowała go uderzyć w kolano, ale oczywiście nie trafiła, bo się ruszył w ostatniej chwili. W pokoju panował istny chaos. I wtedy Ruby krzyknęła te ostatnie słowa o tym, że ktoś ją widział. Pilar wbiła w nią spojrzenie.
Dobra — myślała jeszcze chwilę, a potem wstała, wciąż patrząc na dziewczynę. — Wszyscy wypierdalać — przeniosła wzrok na ochroniarzy. Nawet. Kurwa. Nie. Drgnęli. Oczywiście kurwa, że nie. Przecież nie ona tutaj była od wydawania poleceń. Odwróciła się wiec w kierunku Madoxa. — Każ im wyjść, proszę — rzuciła już grzeczniej. — Chcesz, żebym z nią pogadała? No to oni muszą zniknąć. Ewidentnie się ich boi. Ciebie zresztą też — żeby pracować potrzebowała do tego odpowiednie warunki. Widziała zawahanie w jego oczach, no ale musiał jej zaufać, jeśli chciał tutaj cokolwiek osiągnąć. I chyba w środku doskonale zdawał sobie z tego sprawę. — Madox, proszę — a przecież ona bardzo rzadko o coś prosiła. Chociaż w tym wypadku to akurat kurwa prosiła głownie w JEGO IMIENIU, bo przecież to leżało w jego interesie, żeby dowiedzieć się, co siedziało w głowie tej dziewczyny.
Kiedy w końcu wszyscy wyszli z biura (bo zgroza się zgodziła), Pilar odwróciła się do Ruby. Ponownie przykucnęła przy niej i zajrzała w jej niebieskie oczy. Przedstawiła się z imienia, intencjonalnie omijając nazwisko, a następnie pokazała jej swoją odznakę, by zdobyć nieco zaufania. Dziewczyna wciąż łkała i Stewart zajęło naprawdę dobre dziesięć minut, żeby w końcu skłonić ją do gadania. Oprócz tego, że nasłuchała się o długach i ciężkiej sytuacji w rodzinie, to Ruby opowiedziała również o tym, jak znalazła trupa i wszystkie szczegóły z tym związane, wliczając w to tego kogoś, kogo tak bardzo wcześniej się bała. A potem Pilar wyjaśniła jej DELIKATNIE dlaczego praca w takim miejscu jak Emptiness tylko przyciągnie na nią i jej rodzinę jeszcze więcej kłopotów, dlatego najlepiej będzie jeśli sama złoży wypowiedzenie. Ruby oczywiście powiedziała, że za bardzo się boi reakcji szefa, na co Stewart w takim razie zapewniła, że sam ją zwolni. Tak jakby wcale już i tak to się nie stało. Ale przecież ona nie musiała o tym wiedzieć. I proszę, wszyscy zadowoleni. Pilar Stewart starsza HRówna od wypierdalania ludzi.
Potem już tylko podała Ruby paczkę chusteczek, by mogła nieco ogarnąć twarz, podczas gdy Pilar sprawdziła kilka rzeczy na telefonie, zanim zaprosiła osiłków z powrotem do środka. Zanim jednak Madox wszedł za nimi, Stewart ściągnęła go na bok, łapiąc za przedramię i nastawiając twarz tuż przy jego twarzy.
Załatwione. Nie piśnie słowa i wie, że już tu nie pracuje — zaczęła, przysuwając się do jego ucha. — Ale powiedziała, że jeden z tych twoich gachów podobno był wcześniej na zapleczu, zanim ona tam weszła. I się mijali. Wtedy ją widział. Mówiła też coś o jakimś tatuażu lwa. Nie jestem w stanie powiedzieć czy kłamie, bo faktycznie wydaje się przerażona — zacisnęła palce nieco mocniej na jego skórze. — Ale sprawdziłam ją w bazie. Jest jedynaczką, wcale nie ma rodzeństwa do nakarmienia.

Madox A. Noriega
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- A po chuj tu przychodzą i błagają, żeby je zatrudnić? - odparował jej słowa od razu. Przecież nie wrzucał ogłoszenie o pracę i nie pisał w nim, szukam niepełnoletnich barmanek, a jednak zdarzały się też takie jak Ruby, które same tutaj przychodziły, płakały i prosiły i opowiadały o tej swojej głodującej rodzinie. A Madox może i miał gorące serce, ale czasem też po prostu dobre.
Na te kolejne słowa nieco się skrzywił, szpileczka wbita prosto w serduszko. Ale prawda jest taka, że zawsze otaczał się sprawdzonymi ludźmi i większości po prostu ufał, najgorzej było jednak z tymi barmankami, tancerkami i kelnerkami, te zmieniały się wyjątkowo często i Madox nie mógł ich tak dobrze sprawdzić, jak na przykład swoich ochroniarzy.
- Skoro już będziesz z nią rozmawiała, to przecież możesz dodać to jedno zdanie, a na pewno będzie jej bardziej miło, niż gdyby miała usłyszeć od mnie, że ma wypierdalać - spojrzał na nią z jakimś takim przyjemnym uśmiechem, takim w stylu, ładnie proszę. Wyćwiczonym do perfekcji.
- Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć Pilar - nawet puścił do niej oczko. Co prawda Madox miał tutaj w klubie jeszcze kilka takich osób, na których mógł polegać, chociaż... dzisiaj trochę w to zwątpił. Ale jakby Stewart się nie zgodziła to pewnie namawiałby do tego Maddie, ale nie tak ładnie jak Pilar, Maddie by po prostu kazał to zrobić.
Na to pytanie, co to jest jeśli nie koks, wzruszył ramionami.
- Nie wiem, nie jestem chodzącym laboratorium - stwierdził i dał jej tę samarkę - możesz to sobie sprawdzić... - mógł mieć jakiś typ po gorzkim smaku, ale nie chciał strzelać w ciemno. Na pewno nie miało żadnego działania, czyli nie wchłaniało się przez śluzówkę, bo nic nie poczuł.
Za to Pilar działała na niego zdecydowanie lepiej niż ten lipny narkotyk.
- W Emptiness wszystkiego mamy pod dostatkiem Pilar, rumu też - tylko chyba nie dobrych barmanów, zresztą dzisiaj w jego klubie te braki wyszły mu bokiem. A jednak rumu mieli sporo, cała skrzynka i nawet jeszcze kilka tych butelek z Medellín.
- Czyli Ci smakowało? - zapytał unosząc jedną brew, chociaż jak tak wypiła tę szklankę w kilku łykach, to mógł się tego spodziewać. Nie odsunął się, tylko wciąż patrzył na te jej gorące usta, z bardzo bliska. Dopiero, kiedy powiedziała, że szkoda, że go to ominęło, to oblizał swoje wargi, a później zszedł z tego stolika.
- Też żałuję - rzucił tylko, ale jakimś dziwnym tonem, jakby nastrój nagle prysł w jednej chwili. Chociaż prawda jest taka, że żałował, ale widział później na kamerach, że bawiła się bez niego całkiem dobrze.
Madox stał z tyłu, kiedy Pilar próbowała rozmawiać z Ruby…
A właściwie to nie stał, tylko cały czas się im wpierdalał do rozmowy, więc nic w tym dziwnego, że się... zdenerwowała.
Kiedy kazała im wypierdalać, to Madox oczywiście chciał z nią dyskutować. Ale kiedy padło to słowo proszę, to się poddał, jakby to było jakieś słowo klucz. Albo jakby Pilar miała jakiś taki klucz i potrafiła mu w jednej chwili wyperswadować to, żeby porozmawiał jeszcze z Ruby.
Skinął tylko na tych swoich goryli głową i we trójkę wyszli z gabinetu. Stali oczywiście przy barierce obok wejścia, we trzech, trzech karków opartych o barierkę ze wzrokiem utkwionym w parkiecie. Chociaż sam Madox nie był aż tak wielki jak jego ochroniarze, dobrze zbudowany, a jednak... Gregorij i Travis byli wyżsi, chłopy po dwa metry jak nic.
Kiedy Pilar w końcu pozwoliła im wrócić, to cała trójka weszła do biura. Ochroniarze stanęli gdzieś obok Ruby, a Madox przy drzwiach z Pilar, słuchał jej dokładnie, ale jego spojrzenie padło na dziewczynę. Na ten tatuaż lwa przeniósł jednak wzrok na Pilar, przechylił na bok głowę, a później odchylił delikatnie koszulę, żeby jej pokazać tego lwa na swojej piersi, ale tylko, żeby ona to widziała.
- Nie kojarzę tu innego lwa - mruknął jej do ucha. Nie wiedział czy to ma w ogóle jakieś znaczenie, w co ta Ruby grała. Zerknął jeszcze na Grigorija i Travisa, żadnych tatuaży, ładni, czyści chłopcy, nie to co sam Madox.
- A pamiętasz co Ci mówiłem na dole? - zapytał i spojrzał jej w oczy. Ruby błagała, żeby ją tutaj zatrudnił. Pracowała od niedawna. Jakby jakieś kropki zaczęły się tutaj łączyć. Ruby mogła znać szyfr do sejfu, przychodziła tutaj czasem... Wyjątkowo często jak na barmankę, z wyjątkowymi bzdurami, a Madox był... dość nieostrożny.
Wyminął Pilar i posłał spojrzenie swoim ochroniarzom.
- Gregorij, Travis, kod zielony - powiedział tylko, a oni od razu ewakuowali się z biura. Madox za to podszedł do fotela, na którym siedziała Ruby i chociaż ona się wciąż kuliła i wciąż zawodziła, to wbił w nią spojrzenie. Kto normalny może tyle buczeć? Zwłaszcza, że on nigdy jej nic złego nie zrobił. Jeszcze.
Posadził tyłek na podłokietniku jej fotela i spojrzał w dół na dziewczynę, spięła się, zdecydowanie bardziej niż powinna. Chociaż przecież się go bała. Podniósł dłoń, tak jakby chciał ją w końcu uderzyć, ale zamiast tego złapał ją mocno za włosy i szarpnął, tak, że spadła z tego fotela. Oczywiście Ruby zaczęła się wydzierać, zaczęła błagać i płakać, ale Madox był niewzruszony. No przecież obiecywał sobie, że jak ich będzie okłamywać, to jej rozpierdoli łeb i chyba nawet zamierzał to zrobić.
Chociaż nie. Zamierzał zrobić coś troszeczkę innego.
Przyciągnął ją za te ładne, gęste, czarne jak smoła włosy do biurka, tam gdzie miał ten swój sejf.
- Jaki jest kod Ruby? - warknął wciąż ściskając ją mocno za włosy, a ona wciąż płakała i mówiła, że nie wie. Ale Madox czuł, że kurwa wiedziała. Że nie tylko znała kod, ale cały czas dzisiaj kręciła. Kto podejrzewałby małą, biedną Ruby? Na pewno nie on.
Pociągnął ją i oparł jej śliczną główkę o rant swojego biurka, a miał ładne biurko, z metalowymi wykończeniami, robione na zamówienie.
- Jaki jest kurwa kod Ruby? - zapytał znowu, a ona znowu załkała. Szarpnął ją tak, że teraz chłodny metalowy kant wbijał jej się prosto w puls. Widział na jej czole tę niebieską żyłkę, to miejsce, które wystarczy nacisnąć.
- Ostatni raz pytam, jaki jest kod i lepiej mnie nie wkurwiaj... - pochylił się nad nią i jeszcze mocniej docisnął jej delikatną główkę do tego biurka. Nie miała z nim szans.
Ruby zawyła, ale... w końcu pękła. W końcu na jednym wydechu wyrecytowała kod do jego sejfu. Poprawny. Zgadzała się każda jebana cyfra.
Madox znowu ją szarpnął ale tym razem odciągnął ją od biurka, tylko rzucił na podłogę. Ruby zwinęła się w kłębek, wyglądała jak kłębek nieszczęść, drobna, zapłakana i chyba już wiedziała, że... martwa.
Tylko, że teraz skoro już wiedzieli, że to ona, to nie można było od tak się jej pozbyć.
Madox westchnął ciężko, skrzyżował ręce na piersi, jedną uniósł żeby dotknąć swoich pulsów. Miej tu człowieku dobre serce, to potem skończysz... tak właśnie jak on. Z jakąś małą dziwką na podłodze, która chciała go wrobić w morderstwo.

Pilar Stewart
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie znała Ruby. Nic o niej nie wiedziała. Gdyby to było normalne przesłuchanie na komendzie, zapewne mogłaby się do niego przygotować. Dowiedziałaby się kim była, gdzie mieszkała, z kim spotykała, co robili jej rodzice, jaką miała sytuację finansową oraz czy była wcześniej za cokolwiek karana. Nie wspominając nawet o tym, że podczas prawdziwego przesłuchania miałaby o wiele więcej czasu na wybadanie jej zachowań i potencjalnych kłamstw. A tak to? Marne dziesięć minut sam na sam w biurze Madoxa, podczas gdy on i jego goryle stali zaraz za drzwiami. Chociaż i tak była z siebie zadowolona. Wyciągneła z Ruby tyle ile mogła. Tyle ile dziewczyna była jej w stanie powiedzieć. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Bo kiedy Madox pokazał jej ten swój tatuaż lwa, Pilar otworzyła szeroko oczy i aż sama przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej, muskając delikatnie cieplą skórę. Kurwa. Czyżby Ruby chciała go wrobić? Czy naprawdę chciała, by Pilar pomyślała, ze to Madox stał za tym trupem? Tylko dlaczego powiedziałaby też, że widziała ochroniarzy? Skąd wiedziała o tatuaży i dlaczego w ogóle miałaby wiedzieć o nim Pilar, skoro jeszcze nie przyszło jej oglądać Noriego bez koszulki. Nic tu się kurwa już nie trzymało kupy.
Tylko zanim Pilar zdążyła cokolwiek powiedzieć, jakkolwiek zareagować, on już ogłaszał jakiś kod zielony, którego ona jak zwykle nie znała, zupełnie jak specjałów lokalu i co który robił z gośćmi. Kurwa, a myślałby człowiek, że przebywał w Emptiness wystarczająco często, by wiedzieć wystarczająco. No jak widać wcale nie.
Goryle ulotniły się z pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi, a Stewart wciąż patrzyła to na Ruby to na Madoxa, zastanawiając się, do jakich wniosków doszedł i co zamierzał teraz zrobić. I chociaż w jej głowie widniało wiele potencjalnych rozwiązać, tak żaden z nich nie obejmował SZARPANIA Ruby za włosy w kolejnej sekundzie.
Madox! — aż krzyknęła na ten widok. Nie żeby się go bała, ale bardziej tego, co miał zamiar zrobić barmance i to jeszcze kurwa na oczach Pilar. Oczach, które tego wieczoru i tak już widziały z a d u ż o jak na pierdoloną śledczą w policji.
Tylko on wcale jej nie słuchał. Krzyczał ciągle o tym kodzie, podczas gdy Ruby krzyczała by ją puścił. Chociaż krzyczała to złe słowo, ona się wydzierała. Jakby naprawdę czuła, że zaraz straci życie. Zachowywała się jak zwierze zaciągnięte w zaułek, któremu jedyną opcją na ratunek został atak. I faktycznie, dziewczyna próbowała się rzucać i wić, ale nic to nie dawało przy silnym uścisku Madoxa. Trzymał ją za wszystkie taktyczne miejsca i nawet gdyby Ruby była nieco lepiej przeszkolona w samoobronie, ciężko byłoby się jej uwolnić.
Kurwa, co ty wyprawisz? — podeszłą bliżej, żeby go szturchnąć, ale zatrzymała się w ostatniej chwili widząc jego mordercze spojrzenie. Pilar nie była głupia, dobrze wiedziała, że gdyby by mu teraz przerwała, pewnie odwinął się i na nią i dostałaby rykoszetem. Dlatego zamiast tego obeszła biurko z boku i stanęła tak, żeby mieć go przed sobą, a pomiędzy nimi była wyjąca Ruby. — Mów do mnie, Noriega, co jest?! — jedyne co chciała się do niego dowiedzieć, to co siedziało w jego głowie. Przecież byli w tym razem i w związku z tym powinni pracować jak jeden organizm. A przynajmniej w teorii. Bo w praktyce, Madox właśnie miażdżył jej głowę. A kiedy wydawało się, że Ruby naprawdę nic nie wie, przy ostatnim pchnięciu faktycznie wyśpiewała jakiś ciąg cyfr. Pilar tylko uniosła spojrzenie w górę i widziała po jego oczach, że był to dobry kod.
Bo w oczach Madoxa zapłonęła prawdziwa furia. Chyba nigdy wcześniej go takiego nie widziała. Nawet wtedy na dole, gdy kłócili się nad trupem Marco nie miał w oczach takich kurwików chętnych mordu jak w tamtej chwili. I Pilar wcale nie zajęło długo, by domyślić się, co Noriega chce z nią zrobić.
Madox — Ruby wciąż krzyczała. Błagała go, żeby ją puścił, że to nie tak, jak myśli, ale on jakby już wcale jej nie słuchał. Zresztą co się mu dziwić, skoro właśnie się dowiedział, że został oszukany i jeszcze prawie wrobiony w morderstwo. — Madox, puść ją — tylko nie ważne jak źle by nie było, Pilar nie mogła pozwolić na to, żeby ją zabił. Nie na jej oczach, nigdy. Jednak on wcale nie słuchał, wciąż przyciskając jej głowę do biurka z taka siłą, że twarz Ruby robiła się już sina. — Kurwa, MADOX! — krzyknęła już o wiele głośniej niż dwa razy wcześniej i już nie dbając o te rykoszety i inne konsekwencje podeszła do niego i szarpnęła go za fraki. W porównaniu do Ruby, Pilar umiała się bić i dobrze wiedziała, w których miejscach złapać, by człowiek poczuł momentalny ból. Dlatego bez wahania wcisnęła mu palce w dół łokciowy, a dokładniej w miejsce, w którym przechodzi nerw pośrodkowy. Odpowiednie uciśniecie powoduje momentalny, nagły ból i drętwienie przedramienia. Wykorzystała więc moment, w którym syknął i zwolnił uścisk i pchnęła go na ścianę.
Hej! — znowu krzyknęła, przyciskając własne ciało do jego, chociaż pewnie na dłuższą metę i tak nie miała z nim szans. Miała pewnie marne kilka sekund. — Hej, patrz na mnie — wbiła w niego spojrzenie, próbując przytrzymać jego brodę w dłoni i zmusić by i on na nią spojrzał. Może i nie była dla niego kimś specjalnym, ale ufali sobie chyba na tyle, żeby chociaż w jej oczach odnalazł trochę opamiętania. — Nie będzie tu dzisiaj kolejnego trupa, rozumiesz? Są inne sposoby na zdobywanie informacji. Tylko przysporzysz sobie kłopotów. Chcesz tu mieć prawdziwe psy, po tym jak jej starzy zgłoszą zaginiecie? — mówiła tylko i wyłącznie do niego. W dupie miała co w tym czasie robiła Ruby. Daleko i tak by nie wyszła, bo przecież pewnie za drzwiami były goryle Madoxa. Wszystko po kolei, pierwsze musiała trochę uspokoić tą chęć mordu w jego oczach, a dopiero potem mogła zwrócić się do barmanki. A może jednak zdrajczyni?
Bo kiedy Pilar w końcu się do niej odwróciła, zauważyła, że dziewczyna przesunęła się jedynie kilka centymetrów pod ścianę. Nogi zawinęła pod samą brodę a twarz schowała w kolanach, oddychając nierówno. Jak chyba każdy w tym pieprzonym pomieszczeniu, tylko każdy z innego powodu. Ona bo się bała, Madox bo właśnie był gotowy kogoś zabić, a Pilar bo włożyła w siebie naprawdę wiele, by przytrzymać go przy tej ścianie.
Ruby — gdy się do niej zwracała, jej głos już wcale nie był tak delikatny i miły jak na początku, a bardziej szorstki i stanowczy. Barmanka wciąż chowała twarz, więc Pilar wystawiła buta przed siebie i bez ostrzeżenia podcięła jej nogi, tak by kolana opadły na podłogę. — Patrz na mnie jak do ciebie mówię — a kiedy w końcu posłuchała, Stewart mogła kontynuować. — Jeśli zaraz nie powiesz nam skąd nasz pieprzony kod do sejfu, będziemy mieć duży problem. Bo ten tam przy ścianie, jeszcze twój szef, jak sama widzisz, nie ręczy ze siebie, więc lepiej gadaj dziewczyno, bo źle się to dla ciebie skończy — postawiła jej sprawę jasno: albo będzie gadać i coś z tym zrobią, albo pozwoli Madoxowi się do niej dobrać. I chyba zdawało się to działać na jej wyobraźnie, Ruby aż cała się zatrzęsła i na nowo zaniosła panicznym płaczem. — No chyba, że podobało cię jak miażdżył twoją głowę tam przy sto—
Dobrze, dobrze, kurwa, powiem — przerwała jej w pół słowa, wyrywając sobie włosy z głowy. Cała się trzęsła. I Pilar pomyślała sobie, że kurwa nie było opcji, że tak niestabilna emocjonalnie dziewczyna mogła kogokolwiek zabić. No nie było szans.
No to, kurwa, mów — już nawet Stewart traciła cierpliwość, a akurat w tej sytuacji, to przecież ona była ta z najbardziej racjonalnym myśleniem i nerwami ze stali. — Zabiłaś tego faceta?
NIE!! W ŻYCIU.
No to kto?!
Oni…
Jacy oni?
No.. przyszli tu trzy dni temu, kiedy byłam na zmianie. Akurat byłam wyrzucić śmieci na zewnątrz, kiedy jeden z nich przystawił mi pistolet do głowy. Podali mi dzień i dokładną godzinę i powiedzieli mi, że mam… że mam jakoś zdobyć broń szefa i zanieść ją na zaplecze dokładnie o tamtej porze. A potem… a potem zadzwonić na policje. I ja, ja przepraszam, ale tak się bałam. NIe wiedziałam, co mam zrobić. I nie miałam pojęcia, ze tam na tym zapleczu to będzie naprawdę ktoś nie żył. Bo jak przyszłam to ten pan.. ten trup już leżał postrzelony. A ja tylko rzuciłam obok broń i zadzwoniłam, tak jak mi kazali i…. I potem wiadomo, co się stało. I japierdole, ja naprawdę nie chce umierać. Przepraszam. Błagam. Zrobie wszystko.

Madox A. Noriega
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

W zasadzie to ten tatuaż lwa czasem było widać spod jakieś koszulki, ale kiedy Ruby przyszła tu do pracy, to był już raczej sezon na koszule, nie widziała go. Ktoś jej kazał o nim powiedzieć policji, o tatuażu lwa. Ktoś jej kazał właśnie wrobić Madoxa, może któregoś z jego ochroniarzy, ale głównie szefa. Na pewno w policyjnych aktach opisana była każda jego dziara, każdy znak szczególny, żeby nie mógł tak łatwo w razie czego uciekać. A on cały był jak chodzący znak szczególny, z tymi swoimi tatuażami.
Chociaż kiedy już szarpał Ruby za kudły, to cały był po prostu wkurwiony, może nie na tyle, żeby jej ten łeb rozwalić... Chociaż te jej krzyki wcale nie pomagały, tylko jeszcze bardziej go irytowały, tylko chciał kazać jej się zamknąć, ale z drugiej strony chciał ten szyfr do sejfu, żeby w końcu go powiedziała, przyznała się.
Nawet nie spojrzał na Pilar, gdy krzyknęła jego imię, bo akurat Ruby chciała mu się wyrwać, więc zacisnął mocno palce na jej barku, tak, że czuł pod nimi każdą jej kość, tak, że wbijał je mocno w jasną, delikatną skórę. Odciągnął jej głowę na bok, a potem walnął nią w to biurko, aż zadrżało, wcale nie lekko i Ruby to poczuła. Znowu zawyła.
Kiedy Stewart zapytała co wyprawia to pokręcił głową i posłał jej takie spojrzenie, które mówiło jasno, nie wpierdalaj się do tego. Bo może i trup był ich wspólną sprawą, ale już zdrajca w jego klubie, i to taki, który przychodził do jego gabinetu i uśmiechał się słodko, to była tylko jego sprawa.
- Co jest?! - powtórzył po Pilar przez zaciśnięte zęby - niech ta mała dziwka powie co jest... Kod do sejfu Ruby, albo wywiozę Cię dzisiaj z tego klubu razem z tamtym trupem - syknął pochylając się nad nią, a te palce wbił jeszcze mocniej w jej ciało, twarz przyciskając też chyba już odrobinę za mocno, do tego biurka.
Ale zadziałało, bo kiedy Ruby zaczęło robić się słabo, kiedy rzeczywiście zaczęła się bać o własne życie, to wyśpiewała kod do sejfu.
Oczywiście, że ten dobry. Na Madoxa podziałało to jak czerwona płachta na byka, bo teraz to rzeczywiście chciał jej ten łeb rozwalić, o to biurko, albo o ziemię, pomóc sobie eleganckim butem. Nie puścił jej nawet kiedy Pilar kazała mu to zrobić, tylko jeszcze raz ją pociągnął i uderzył jej delikatną główką o to biurko, aż na skroni na pojawiła się stróżka krwi. Tylko, że to wcale go nie powstrzymało, wręcz przeciwnie, bo już jego druga ręką przesunęła się na gardło dziewczyny, już odnalazł pod palcami jej tętnicę, tylko wtedy Pilar zareagowała. Chciał ją odepchnąć, ale szarpiąca się Ruby wcale nie pomagała, a gdy już wbiła mu te palce w załomek ręki, to ta momentalnie zdrętwiała, poczuł tylko jak przechodzi przez nią prąd i puścił gardło dziewczyny.
- Pilar! - syknął i tylko jeszcze szarpnął tą Ruby za włosy, żeby wylądowała na podłodze, a później już walnął plecami o ścianę, aż stęknięcie wyrwało mu się z płuc, ale wciąż był wściekły i szarpnął się nawet pomimo oporu, które dawało przyciśnięte do niego ciało Pilar. Mógł ją odsunąć, odepchnąć, bo chociaż wiedział, że nie jest tak delikatna i bezbronna jak Ruby, to miał od niej więcej siły, nawet zacisnął palce na ramieniu Stewart dość mocno, mocniej niż może faktycznie chciał. Teraz wystarczyło ją odciągnąć w bok, zdążyłby złapać Ruby i rozwalić jej głowę, ale Pilar nie dałaby za wygraną. Musieliby się szarpać.
Patrzył na Ruby, a w jego oczach naprawdę widać było to, że chciał ją po prostu zatłuc. Dopiero kiedy Pilar zaczęła go ciągnąć za brodę, to zwrócił na nią wzrok, utkwił spojrzenie w jej oczach.
- Mam to w dupie - mruknął, ale przecież wiedział, że Pilar miała rację. Wszyscy dookoła doskonale wiedzieli gdzie pracuje Ruby, zwaliłoby mu się tutaj stado... psów. A tego rzeczywiście nie potrzebował. Zresztą taki był cel tej dziewczyny, ściągnąć tutaj policję.
W końcu zabrał palce z jej ramienia, oparł się o ścianę oddychając ciężko. Nie był jeszcze do końca przekonany, chociaż wiedział jedno, nie pozwoli, żeby plan Ruby… czy kogoś tam, kto ją tutaj przysłał, się powiódł. Ten ktoś kurwa musiał go doskonale znać. Jeśli go nie zgarną przez Ruby, to kolejna szansa jest taka, że go zgarną w momencie, w którym ją zatłucze. Zatłukłby, gdyby nie Pilar.
Patrzył w plecy Stewart, kiedy odwróciła się do Ruby, chyba wyświadczyła mu dzisiejszego wieczora już drugą przysługę. Wyświadczyła ją też Ruby.
Zerknął na dziewczynę, kiedy w końcu powiedziała, że powie. Może nawet lepiej jakby im coś powiedziała, niż jakby leżała teraz w kałuży swojej krwi, chociaż Noriega miał jeszcze co do tego dość mieszane uczucia. Skrzyżował ręce na piersi i zrobił krok do przodu, ale wciąż gdzieś za plecami Pilar, wciąż w bezpiecznej odległości od rozhisteryzowanej Ruby, bo czuł, że jak ona nie zacznie gadać, to znowu może w nim coś pęknąć. W tej chwili był tak wściekły, że wystarczyła iskra, dosłownie.
- Jacy kurwa oni, kto to był? Znasz ich, przychodzą tutaj? - wysyczał przez zęby, ale Ruby kręciła głową, że nie. Madox znowu zrobił krok do przodu, tak, że znowu znalazł się tuż za Pilar, tuż za jej plecami.
Ruby się wzdrygnęła.
- Jeden z nich miał na imię Arthur... - rzuciła w końcu zasłaniając głowę rękami.
- Skąd wiesz, że Arthur? - zapytał Noriega, bo jakoś wątpił, żeby jej się przedstawili.
- Podsłuchałam jak rozmawiali - powiedziała w końcu zrezygnowana, już chyba się poddała.
Madoxowi nic to nie mówiło, znał kilku Arthurów i jakoś z żadnym nie miał aż tak bardzo na pieńku, żeby chciał go wrobić w morderstwo...
- I dlaczego kurwa nie przyszłaś z tym do mnie? - zapytał i teraz to już wyminął Pilar, żeby stanąć z nią ramię w ramię, żeby z góry spojrzeć na Ruby.
- Bałam się! - krzyknęła w odpowiedzi.
- No to kurwa bój się dalej, bo teraz to Cię zajebią za to, że nie wykonałaś zadania, a tutaj nie będziesz miała ochrony - bo jakby uczciwie przyszła do szefa, to mogłaby na to liczyć, na jakiś zupełnie inny przebieg wydarzeń. Może Marco by wciąż żył?
- Proszę... - załkała Ruby i położyła się na tej wątpliwie czystej podłodze błagając na kolanach - proszę ja nie chcę umierać...
Madox w zasadzie miał to głęboko w dupie, ale wtedy uświadomił sobie jeszcze jedną ważną rzecz... Marco ktoś jednak musiał zabić, bo sam nie wszedł na zaplecze i sam się nie postrzelił, a skoro nie zrobiła tego Ruby.
- Kto jeszcze z nimi rozmawiał? - zapytał.
- Maddie - odpowiedziała od razu. Ale Noriega znowu zrobił krok w jej kierunku.
- Zapierdole Cię! - chciał znowu do niej sięgnąć, ale Pilar go złapała, a Ruby krzyknęła.
- Tak mi kazali powiedzieć... Travis z nimi rozmawiał, Travis… Nie Maddie - Madox się skrzywił, bo Travis to też był jego zaufany człowiek, chociaż nie tak jak Maddie i nie tak jak Griegorij, z którym chodzili razem na boks.

Pilar Stewart
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Była gotowa się z nim szarpać. Kurwa, ona był gotowa nawet iść z nim na gołe pięści i zapewne przegrać, byleby tylko nie zapierdolił tej dziewczyny. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Z takim mordem w oczach i brakiem opanowania. Bo przecież Madox był chodzącym spokojem, przynajmniej z zewnątrz, idealnie trzymając wszelkie emocje w środku. Cóż, jak widać, każdy miał swoje granice, a te jego właśnie były przekraczane przez drobną, durną Ruby, która w końcu wydawała się zacząć z nimi współpracować. Chociaż współpracować to może za duże słowo, bo trzeba było z niej wszystko wyciągać.
Byli już blisko bardzo blisko uzyskania informacji, kto stał za tym morderstwem. Oczywiście biorąc pod uwagę, że tym razem mówiła prawdę. Pilar wciąż stała nad nią, z rękami skrzyżowanymi na piersi i twarzą, z którą lepiej było nie zadzierać. A kiedy padło to imię, które ciągnęło się za nią jak smród po gaciach, to nagle i ona miała ochotę w coś przypierdolić.
Nie no kurwa, niemożliwe — tak się wkurwiła, że aż musiała odejść na bok i to rozchodzić. Bo ona akurat w przeciwieństwie do Madoxa nie znała wielu Arthurów. Znała jednego, ale za to kurwa jakiego. Przetarła twarz dłonią, czując, jak narastają w niej same skrajne emocje.
Zapomniała tylko, że oddalając się od Ruby, wystawia ją na gniew Madoxa. I kurwa nie minęło kilka sekund, dwa kolejne zdania, a on już krzyczał, że ją zapierdoli. I całe szczęście, że Pilar nie była za daleko, bo w ostatniej chwili złapała go za fraki i przytrzymała. A potem stanęła przed nim i popchnęła go tym razem na biurko.
Uspokój się, kurwa — ryknęła mu prosto w twarz, bo już ją autentycznie zaczął wkurwiać. Wszystko już ją wkurwiało, a pomimo to starała się zachować chłodną głowę, chyba jako jedyna z całego tego pierdolonego cyrku. — Jak tak bardzo chcesz się wyżyć, to możesz mi przyjebać — rzuciła zaraz przy jego twarzy, napierając na niego ciałem. Wcale nie chciała, żeby ją uderzył, ale liczyła, że to go trochę uspokoi. Może było to trochę życzenie ściętej głowy, ale przecież musiała spróbować, tak? Ruby robiła z nich idiotów, a to zaś doprowadzało Madoxa do szału. Ją zresztą też. Bo przecież ile razy można było tej idiotce w coś wierzyć, a zaraz potem przekonywać się, że ich kłamała. Jak tak dalej pójdzie, wymieni cały personal Noriegi z nim włącznie i każdy będzie kurwa odpowiedzialny za trupa na zapleczu.
Daj mi swój telefon — rzuciła w końcu. Swój miała jebnięty gdzieś w kąt razem z torebką, której pasek poszedł w momencie, gdy ciskała Madoxem o ścianę. Mogłaby po niego pójść i użyć, ale przecież nie było kurwa nawet takiej opcji, żeby go puściła i pozwoliła mu na nowo rzucić się na Ruby. Bo w końcu ją faktycznie zajebie. A potem będzie żałować. — No szybciej — ponagliła go. Jeszcze trochę i była gotowa przejrzeć mu te cholerne gacie i osobiście go sobie wyciągnąć. Całe szczęście sam to zrobił, a kiedy tylko palce Pilar znalazły się na ekranie, wystukała w przeglądarkę Northex Industries. Weszła na ich oficjalną stronę internetową, a potem na zakładkę zarząd. Nim w końcu odsunęła się od Madoxa, spojrzała mu jeszcze głęboko w oczy, a dopiero potem podeszła do Ruby.
Przestań kurwa ryczeć i popatrz na mnie — rzuciła ostro, szturchając ją czubkiem buta. Jeszcze delikatnie. Normalnie Pilar nie była taka oschła jeśli chodzi o kobiece łzy, ale kurwa ta tutaj, to już zdecydowanie nagięła nawet jej świętą cierpliwość. — To on?! Arthur?! — wystawiła w jej stronę telefon ze zdjęciem, umieszczając go praktycznie na nosie Ruby.
TAK!! — aż się wyprostowała, spoglądając na wyświetlacz, a w Pilar tak się zagotowało, że teraz to ona chciała ją rozszarpać. I może właśnie dlatego nachyliła się w dół i złapała ją za fraki. Była lepsza niż Madox, bo przynajmniej oszczędziła jej włosy. Za to wcale sobie nie szczędziła siły, kiedy przycisnęła ją do drewnianej komody.
Albo przestaniesz kurwa kłamać, albo to ja rozpierdolę ci tą ładna buzie — fuknęła prosto w jej twarz, przy okazji przekręcając telefon w stronę Madoxa i pokazując mu zdjęcie ze strony zarządu. Zdjęcie prezesa. A nie jego dyrektora logistycznego. A Galenowi akurat dużo brakowało do wyglądania jak Seeley. Ruby ewidentnie robiła wszystko, żeby pozostać bezstronną i jakoś wyjść z tego obronną ręką. Była gotowa przytaknąć na wszystko, co Pilar i Madox podłożyliby by jej pod twarz, byleby w końcu dali jej spokój. Tylko takie coś akurat wcale ich nie urabiało. Bo Stewart potrzebowała mieć stu procentową pewność, że ten Arthur o którym się wygadała, był tym, który ostatnio przez Madoxa miał wielkie rewolucje. Koniec z oskarżaniem na ślepo.
Znowu weszła na stronę Northexu, tym razem przescrollowała do zdjęcia grupowego. Tyle godzin spędziła na tej stronie, że pamiętała już praktycznie na pamięć co gdzie było. Ruby drgnęła, próbując skorzystać z chwili nieuwagi Pilar, jednak ta bardzo szybko napięła na nowo mięśnie i przycisnęła przedramię jeszcze mocniej do jej szyi.
Nawet nie waż się ruszyć — syknęła, a potem pokazała jej to nieszczęsne zdjęcie grupowe na którym był Galen w towarzystwie wszystkich dyrektorów i leadów zespołów. — Jak odpowiesz źle, to osobiście ukręcę ci kark. A on poprawi — gestem głowy machnęła w stronę Madoxa. I chociaż Ruby wciąż płakała i cała się trzęsła, ponownie spojrzała na wyświetlacz i przejechała wzrokiem po wszystkich twarzach. W pewnym momencie zatrzymała się na jednej z twarzy i uniosła przerażone spojrzenie na Pilar. — Który? — przecedziła przez zęby.
T-t-ten — palec Ruby trząsł się mocniej niż słabo ścięta galaretka, kiedy w końcu przysunęła paznokieć do twarzy Seeleya. Pilar chociaż wkurwiona, opuściła ramiona, bo przynajmniej w końcu coś się zgadzało. W końcu przestała kurwa kłamać. A skoro była ich trójka…
Jednym z nich był Seeley — spojrzała w końcu na Madoxa, bo może nie znał jego imienia, ale to już na pewno musiał pamiętać i połączyć kropki. — Jakie jest prawdopodobieństwo, że Sandoval i Laine to pozostali dwaj? — wymieniła nazwiska facetów, których pokazał jej Madox i których miała na swojej liście związanej z kontenerami. No to przynajmniej było już wiadomo, kto zorganizował zabicie Marco. Tylko wciąż pozostawało pytanie kto im pomógł i co oni kurwa mieli zrobić teraz z tą nieszczęsną Ruby?

Madox A. Noriega
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Oczywiście że Madox nie wiedział co jest niemożliwe, bo nie wiedział, że Seeley ma na imię Arthur, dla niego mógł równie dobrze mieć na imię Zasraniec, bo Arthur to takie dość klasyczne imię, nie pasowało mu jakoś do niego. Wbił tylko spojrzenie w Pilar jakby czekał na jakieś wyjaśnienia, jakieś oświecenie, bo najwidoczniej ona już do czegoś doszła, a on się wciąż zastanawiał czy Travis go zdradził, czy Ruby popierdoliło doszczętnie. Może to jakiś szok spowodowany tym szarpaniem? Ale przecież z tą dziewczyną nie dało się inaczej rozmawiać, jak nie krzyczała, to się chowała, to rzucała oskarżeniami na oślep, przecież jakby Maddie się dowiedziała, że wskazała ją, to by ją chyba szybciej zatłukła niż Noriega.
On już nie mógł jej sięgnąć, bo znowu szarpała go Pilar, pokręcił tylko głową i podniósł rękę, jakby rzeczywiście chciał ją uderzyć, ale oczywiście, że tego nie zrobił, szarpnął się tylko, żeby go puściła i oparł się o to biurko, na które go popchnęła.
- Kiedyś to zrobię Pilar - mruknął, ale nie wiadomo co musiałoby się stać, żeby ją uderzył. Raczej by jej nie uderzył, ale też... nigdy nie mów nigdy. Dwa dni temu też wcale nie myślał o tym, że dzisiaj będzie chciał zakatrupić Ruby. Dwa dni temu nawet przez myśl mu przeszło, że mógłby z nią wypić drinka.
Spojrzał w twarz Pilar, kiedy kazała mu dać telefon, no i w pierwszej chwili rzeczywiście po niego nie sięgnął.
- Po chuj Ci mój telefon? - warknął przez zaciśnięte zęby, ale raczej nie po to, żeby wzywać policję. Kiedy go pospieszyła, to w końcu sięgnął do kieszeni i zacisnął palce na telefonie, tym ładnym nowym, kompletnie nie zniszczonym, na którym oglądała memy, ale z którego w sumie rzadko dzwonił, bo Madox miał dwa telefony, ale ten drugi odbierał zawsze. Dał jej ten telefon i odblokował odciskiem palca, a kiedy coś na nim wpisywała, to oczywiście opuścił głowę, żeby zobaczyć co. Northex Industries? Czyli Arthur pracował w Northexie? Jakby jakieś kropki zaczęły mu się nagle łączyć, gnida z Northexu, na pewno nie był to Galen Wyatt, to mógł być tylko ten obsraniec.
Podniósł głowę, żeby zawiesić wzrok na jej oczach, jakby szukał w nich jakichś odpowiedzi, ale ich tam kurwa nie było. Było za to coś takiego, że w jednej chwili poczuł, że teraz Pilar tutaj przejmuje pałeczkę. Spojrzał na Ruby krzyżując ręce na piersi, nie ruszył się od tego biurka, nawet lepiej usadził na nim tyłek.
Patrzył na Stewart, kiedy szarpnęła Ruby, kiedy tak ją przycisnęła do tej komody, aż jeden kącik jego ust uniósł się delikatnie ku górze, chociaż chyba wcale to dobrze o nim nie świadczyło. Ale Ruby się należało, powinna jeszcze dać jej w twarz, tak na oprzytomnienie. Kiedy pokazywała Ruby telefon, nie widział co na nim jest, zaraz jednak dowiedział się, że ta mała szmata znowu kłamała, bo Pilar pokazała mu zdjęcie Galena Wyatta, to nawet Madox wiedział jak wygląda. Połowa Toronto pewnie wiedziała, bo ostatnio sieć obiegły jego ładne zdjęcia w związku z tą aferą z kontenerami, chociaż Wyatt musiał nieźle posmarować prasie i tylko jeden brukowiec pokazał go w kajdankach.
Czyli co Travisa też wrabiała? Najprawdopodobniej, szefa, Maddie i teraz Travisa. Madox nawet nie ruszył się z miejsca, kiedy Ruby próbowała się wyrwać, bo Pilar zareagowała bezbłędnie. Znowu się uśmiechnął. Jakby jej teraz ukręciła ten łeb, to chyba by się w niej zakochał.
To się jednak nie stało, bo Ruby w końcu znowu wskazała dobrą odpowiedź.
- No i co Ruby, nie możemy tak rozmawiać? - zapytał zerkając zza Pilar na dziewczynę, a kiedy Stewart powiedziała, że to Seeley, to chyba już to wiedział, domyślał się. Dopiero teraz jednak skrzywił się jakoś tak i odchylił głowę do tyłu. Pozostawało pytanie dlaczego Seeley się na niego uwziął?
- No to kurwa świetnie, myślisz, że to przez te osrane gacie, czy przez to, że pytałem o Marco? - zapytał unosząc jedną brew i wbijając wzrok w Pilar. Ale kiedy powiedziała o tej pozostałej dwójce, to się zamyślił, przejechał dłonią po twarzy. Todd Sandoval na pewno chętnie by go wjebał w takie bagno, w końcu kiedyś dali sobie po mordach, a Todda jeszcze pobili ochroniarze Madoxa, ale Tony Laine, jakoś nie pasował mu do tego obrazka, mieli całkiem dobre układy. Tony rozprowadzał w klubie te swoje prochy, a Madox udawał, że o niczym nie wie.
- Zapytajmy o to Tony'ego - stwierdził i poderwał się z tego biurka, stanął obok Pilar, żeby znowu odszukać spojrzeniem jej ciemnych oczu - to znaczy, ja go o to zapytam - dodał zaraz, bo jednak przy niej Laine na pewno nic by nie powiedział. Ale z drugiej strony ciekawe czy takiego Madoxa nie odstrzeli od razu, zanim cokolwiek mu powie. Musiał to jakoś dobrze zorganizować. Podniósł dłoń żeby rozetrzeć pulsy zastanawiając się gdzie ma ustawić to spotkanie z Lainem. Czy będzie chciał przyjść do klubu? A może już wcale nie są kolegami? Może wkroczyli właśnie na jakąś wojenną ścieżkę? Z drugiej strony Laine nie lubił się narażać, sprzedawał te swoje prochy i dobrze sobie z tego żył, to mu wystarczało, nie miał nigdy jakiś wygórowanych oczekiwań. Co się zmieniło?
- Musisz mi tylko powiedzieć co taki Laine może zyskać, gdy zacznie sypać... Bo może da się go urobić - powiedział te słowa znowu przysuwając twarz do jej policzka, prosto do jej ucha, żeby jednak ta mała podsłuchiwaczka ich nie słyszała. Jeszcze przez chwilę nie odsunął się, tylko pozwolił sobie zachłysnąć się zapachem jej perfum, jej ciała, które teraz miało ten przyjemny zapach adrenaliny, która wciąż buzowała w żyłach. Jego płytki, ciepły oddech zawisł na jej szyi, na ten dłuższy niż powinien, moment.
W końcu jednak się odwrócił i pochylił w kierunku Ruby mrużąc oczy.
- Ale co z nią zrobimy? - zapytał, chociaż bardziej to siebie niż Pilar, no bo jednak byli w jego klubie i co by się nie działo, on tutaj był osobą decyzyjną. Ale w zasadzie to nie miał pojęcia, nie chcieli jej zabić, ale puszczenie jej wolno też może nie było najlepszym pomysłem. Zresztą kiedy Madox tak na nią patrzył, to miał wrażenie, że ona jest już martwa, nawet nie dlatego, że leżała taka biedna na tej podłodze, tylko dlatego, że po prostu ją odstrzelą za to, że nie wykonała zadania. Chociaż... je wykonała, nawet za dobrze.
Westchnął ciężko, może jakoś tak jakby jej pożałował, kucnął obok Ruby i oparł jej dłoń na ramieniu, wzdrygnęła się, szarpnęła i chciała odsunąć.
- Ciii, ciii bebé - zabrał rękę, ale nie wstał, utkwił wzrok w Ruby - pójdziesz wolno, ale jeśli jeszcze cokolwiek odjebiesz, to Cię znajdę i tym razem będę sam... - rzucił nie spuszczając z niej wzroku, ale po chwili wstał. Stanął nad nią.
- Jest też druga opcja, chyba trochę bardziej dla Ciebie korzystna dziecinko - Ruby zadarła głowę, żeby na niego spojrzeć. Może i była oszustką, była roztrzepana i nie panowała nad emocjami, ale nie była głupia. Dobrze to wszystko zaplanowała, gdyby nie Pilar to mogła go pogrążyć. Chociaż to w zasadzie nie był do końca jej plan, ale jednak z tym szyfrem sama go rozpracowała.
- Będziesz pracować dla mnie, ale tym razem popełnij tylko jeden malutki błąd, a nie będzie wybaczenia. Wybieraj - chyba był zbyt łaskawy, ale prawda jest taka, że wolał mieć w załodze taką Ruby, po której już wiedział czego się spodziewać, niż kolejną małolatę, która będzie chciała go odjebać. Chociaż obiecał już sobie, że żadnych więcej osiemnastek.
Ruby usiadła na tej podłodze i chwilę myślała, kalkulowała te jego słowa. Wyjdzie stąd to od razu ją zabiją, tamci, dla których sprzedała szefa, a jak zostanie...
- Nie zabiją mnie? - zapytała.
Madox wzruszył ramionami.
- Nie w klubie - powiedział tylko, tak naprawdę to miał to gdzieś, ale jednak w Emptiness nie chciał więcej trupów, nawet Ruby.
- A jak wyjdę?
- Pewnie tak, ale mam to w dupie.
- Nie wyjdę.
- No to kurwa zapierdalaj za bar i mnie nie wkurwiaj.
Pozbierała się dość szybko, ale wyglądała źle.
- Ogarnij się, żebyś nie straszyła klientów - rzucił za nią, a Ruby poleciała do drzwi ściskając w rękach ten swój czerwony fartuszek i wycierając nim twarz.

Pilar Stewart
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ta obietnica Madoxa, że jeszcze kiedyś to zrobi, że jeszcze ją uderzy, jakoś zaszyła się pod skórą i zadrapała nieprzyjemnie. Jak jakaś gówniana wysypka, która pojawiła się nagle, doskwiera i nie chce zejść. Aż tak chciał ją jebnąć, że musiał zapewnić, że to w końcu dojdzie do skutku? Cóż, może nie będzie już nie będzie mieć ku temu okazji. Bo kiedy tak z agresją przyciskała Ruby do komody i rozmawiała o Arthurze Seeleyu nie trudno było dość do wniosków, że jeśli to naprawdę on, był to sygnał ostrzegawczy dla ich obojga, że te ich dwa światy chyba za bardzo zaczęły się ze sobą zacierać. Bo skoro Seeley już mordował w Emptiness, to tylko znaczyło, że albo miał dobre wtyki i to kurewsko dobre, albo ta sprawa z kontenerami musiała być jakoś połączona z półświatkiem, wewnątrz którego pracował Madox. A to już komplikowało sprawy. To oznaczało, że nie powinni pokazywać się razem w klubie, a najlepiej to ograniczyć kontakt. I może faktycznie, ostatnio nieco za bardzo to lekceważyli. A Pilar nie mogła przecież dopuścić do tego, żeby Seeley dowiedział się kim była tak naprawdę Anita w jego domu, bo mógłby się czegoś domyślić. A chyba nie był aż takim głupcem, za jakiego miała go z początku Stewart. Bo akurat głupiec nie ogarnąłby sprawy z Marco z taką łatwością, no chyba że był tylko pionkiem w tej grze i ktoś postawiony o wiele wyżej w świecie przestępczości chciał, żeby Madox przestał węszyć.
Zdecydowanie o Marco — bo przecież nikt nie zabijałby typa i nie próbował wrobić w to szefa klubu tylko dlatego, że po jednym z drinków u niego na lokalu człowiek dostał sraczki. No bez, kurwa, przesady. — Myślę, że trzeba to traktować jako znak, żebyś przestał węszyć — odwróciła lekko głowę i znowu okazując się być nieco za blisko, spojrzała mu w oczy. Czuła przecież, że podszedł tuż obok, ale jednak złudnie myślała, że trzymał się swojej przestrzeni osobistej. Oczywiście, że nie. A ten jego charakterystyczny zapach perfum od razu wdarł się do jej nosa, drażniąc przyjemnie. — A Laina sam musisz zadowolić. Nie wiem, odpal mu jakiś dotykowy procent albo załatw kilku dodatkowych klientów, takich z górnej półki, żeby był zadowolony. Ja nawet gdybym mogła coś zadziałać na komendzie, to nie powinnam. Przecież nie chcemy, żeby myśleli, że zadajesz się z psami — to ostatnie powiedziała już z twarzą praktycznie przy jego uchu, co jakiś czas otulając jego skórę mocniejszym powiewem powietrza, bo oddech wciąż miała nierówny. Poza tym, jakby na to nie spojrzeć Ruby wciąż była w pomieszczeniu, a oczywistym było, że nie można jej było ufać.
W sumie Pilar była ciekawa, co zrobi z nią Madox. Gdyby to ona była na jego miejscu, pewnie wysłałaby ją do innego kraju, najlepiej z notatką w paszporcie tej pani już podziękujemy, prosimy wypierdalać i nie wracać, żeby przypadkiem kiedyś nie chciał się tu znowu pojawić. Odsunęła się nieznacznie i zrobiła mu miejsce, by porozmawiał z Ruby. Nie chciała się wtrącać. Na ty etapie to już nie było jej miejsce, by mieć chociażby cokolwiek do powiedzenia. Chociaż gdy Noriega oznajmił, że może wracać na dół, do gości, to jednak Stewart uniosła brew wysoko w górę w szczerym zdziwieniu. I nawet pokiwała głową z niedowierzaniem na to, jak wielkim głupcem był Madox.
Ruby oczywiście spodobał się ten pomysł, bo nawet szybko podniosła się z podłogi i zaczęła wycierać zapłakaną twarz. I JAKOŚ KURWA UMIAŁA NAGLE PRZESTAĆ WYĆ. Pieprzona aktoreczka. Tyle razy ich dzisiaj okłamała, że zasługiwała na o wiele więcej wrażeń niż marne poobijanie się o kant stołu i plecami o komodę. A jednak została wypuszczona. Pilar wycofała się do biurka i usiadła na nim. Ale tak bardziej po lewej stronie, bo prawa była ujebana krwią barmanki. Krzesło zaś całe obsmarkane od jej płaczu. Kurwa. Aż nie miał gdzie człowiek tyłka posadzić po wymagającej akcji, wszystko było tak upierdolone.
Jej oddech wciąż był nierówny, chociaż przez ten krótki moment, gdy Robi wybiegała w podskokach, zdążył się nieco uspokoić. Spojrzała na Madoxa w momencie, gdy drzwi do biura trzasnęły z hukiem.
Jesteś idiotą, wiesz o tym? — zagadała w końcu, przyglądając się jego poszarpanej koszuli z logiem Emptiness. Chyba kolejny łaszek do wyjebania tego wieczoru. — Laska kłamie jak z nut, a ty chcesz ją tutaj zostawić — tylko głupiec by tak zrobił, no albo spragniony wrażeń gangus, któremu było wiecznie mało. A to już bardziej pasowało do Madoxa. — No chyba że aż tak desperacko szukasz powodów, żebym mogła znowu uratować ci dupę — stwierdziła, spoglądając mu w oczy. Może trochę zbyt wyzywająco, biorąc pod uwagę to wszystko, co miało miejsce tej nocy. No tylko że oni nie byli normalni. Oboje byli pierdolnięci i nieprzewidywalni, wiecznie szukając zastrzyków adrenaliny. I chociaż Pilar doskonale zdawała sobie sprawę, że przecież ten trup to była jednak jej wina w głównej mierze, to wcale nie przeszkadzało jej by rzucić tego typu zaczepkę. Bo w końcu gdyby nie ona, to Noriega rozszarpałby Ruby na strzępy. A takto proszę. Nawet nowej barmanki nie musi szukać.

Madox A. Noriega
34 y/o, 184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

Może ta cała sprawa z kontenerami to była bardziej skomplikowana niż by im się wydawało. Wszyscy sobie myśleli, że ktoś chce wrobić Galena Wyatta, a tak naprawdę ktoś kręcił tutaj interesy, które dotyczyły nie tylko Northex, ale i Emptiness, a co za tym idzie... półświatka.
Za dużo mend było w to zamieszane, żeby tak to ignorować.
Chociaż Madox myślał, że to nie jego sprawa, to trochę zrobiła się jego, wraz z tym pojawieniem się trupa Marco w jego klubie, wraz z tym, że ktoś chciał go wrobić. Najpierw Galena, teraz Madoxa, ktoś tutaj bardzo się na nich uwziął (witam, pozdrawiam).
- Ja myślę... - zaczął, chociaż Noriega jak myślał, to zawsze wychodziły z tego niestworzone historie, ale czasem, one się potem działy, więc chyba nie do końca takie niestworzone - że teraz to już jest trochę za późno, żebym przestał węszyć, bo co kurwa, mam usiąść na tym krześle i czekać aż mnie odstrzelą? Zobacz jak łatwo im poszło z Marco - może z Madoxem byłoby trochę trudniej, bo miał tych swoich ochroniarzy, no i był trochę sprytniejszy od Marco, ale jednak... Kiedy do klubu wpadliby mu uzbrojeni kryminaliści, to nie miałby większych szans.
Tak jak nie było w ogóle żadnych szans, żeby Madox trzymał się swojej przestrzeni osobistej. Przestrzeń osobista? Co to w ogóle znaczy?
- Czasami udaje, że się zadaje - wzruszył ramionami. Tylko... że on się zadawał i udawał, że się zadaje, a potem udawał, że się nie zadaje. Ciężko to było ogarnąć, nikt tak naprawdę nie wiedział po której Madox jest stronie. Pijał drinki z psami, a potem wciągał koks z największymi gnidami z półświatka. Jakoś się z tym wcale nie krył, a kiedy ktoś potrzebował informacji, to on już wiedział z kim gadać.
Nikt do końca mu nie ufał, gliniarze mieli go za zdrajcę, a półświatek go testował. Może to też był jakiś test?
Zamyślił się nad tym i zawiesił twarz koło ucha Pilar, ale później jednak musiał zejść na ziemię i zająć się Ruby.
Mógł ją odesłać, może nawet powinien, ale Madox miał jakieś takie dziwne przeczucie, że ona tutaj odegra jeszcze jakąś rolę, tylko jeszcze nie wiedział do końca jaką.
Odwrócił się do Pilar, kiedy nazwała go idiotą. Ale w zasadzie jego twarz nie zdradzała nic, zero jakichkolwiek emocji.
- Wolę już mieć na pokładzie tę małą szmatę wiedząc, że nie mogę jej ufać, niż jakąś nową, która będzie chciała tym razem zajebać mnie z własnej broni, Pilar w ogóle nie znasz się na prowadzeniu lokalu... - mruknął i pokręcił głową. Madox może i się znał, ale on też dużo rzeczy robił po prostu na czuja, często kierował się intuicją, która rzadko go zawodziła. Właśnie ta intuicja kazała mu też zadzwonić do niej, a przecież mógł do każdego innego gliny. Zabrakło by mu palców w obu rękach, gdyby chciał policzyć wszystkich, którzy wisieli mu jakieś przysługi.
Poprawił trochę tą koszulę, która rzeczywiście wyglądała tragicznie, bo nawet rozpruła mu się gdzieś na boku, najwidoczniej Madox kupuje swoim pracownikom chujowe koszule, albo Pilar go tak szarpała za te fraki, że porwała. Obejrzał się nawet przez ramię na to rozprucie na boku, a później zrobił krok w jej kierunku, żeby z bliska spojrzeć w jej ciemne oczy.
- W sumie lubię jak ratujesz mi dupę, a jak jeszcze zszyjesz mi koszulę, to będę się zastanawiał czy nie zaprosić Cię na prawdziwą randkę - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, a potem jeszcze oparł rękę o biurko pochylając się w jej kierunku, tak, że znowu dzieliły ich te centymetry...
Nie odsunął się od razu, tylko sięgnął ręką do jej policzka, z którego zgarnął za ucho jakiś niesforny kosmyk włosów.
- Jednak myślę... - zaczął, znowu myślenie Madoxa, i znowu krok w tył - że powinniśmy trochę bardziej uważać - no bo jednak już ostatnio sobie trochę pozwolili tańcząc na parkiecie, może i było sporo innych ludzi, ale jednak ktoś, kto obserwował ją, albo Madoxa, na pewno to zauważył, ich w jednej loży, a dzisiaj może ją idącą do niego na górę. Noriega rzucał się w oczy, ale starał się być ostrożny, powinien być ostrożniejszy. Może wpuszczać ją do lokalu tylnym wejściem? Albo... w ogóle jej nie wpuszczać. Ta maszyna już ruszyła, już na pewno zaczęli ich obserwować.
- Jak pogadam z Lainem to dam Ci znać, jeśli powie coś ciekawego - stwierdził, a później zerknął na zegarek, na którym miał jakąś małą ryskę, pewnie od tego jak walnął głową Ruby o to biurko. Przejechał po niej palcem i się skrzywił. Taki ładny, drogi zegarek, było mu go szkoda, bardziej od Marco i zdecydowanie bardziej od obitej twarzy Ruby.
Dochodziła czwarta, czyli powinni już wypraszać ostatnich gości i zamykać klub. Muzyka też była już cichsza, nie dudniła w ścianach, miała w sobie jakąś taką senność, jakiś spokój, jakby w ogóle dzisiaj nie wydarzyło się tutaj nic strasznego. A jeszcze przecież jedna straszna rzecz była przed Madoxem, chociaż... za bardzo go to nie ruszało. Już bardziej ruszało go to, że znowu musiał zostawić Pilar, w jakimś takim momencie, kiedy zupełnie miał się zmienić klimat ich spotkania. No i trochę może też to, że przez najbliższe dni, może tygodnie będą się musieli unikać i pewnie kontaktować przez kogoś, kto trochę mniej rzucał się w oczy niż oni. Teraz będzie musiał sobie przemyśleć tę sprawę, w która chciał ją wmieszać za dwa tygodnie, właściwie za tydzień pewnie już teraz. Każdy odpowiedzialny człowiek by zrezygnował... Tylko, że Madox Noriega nigdy nie był odpowiedzialny. Bardziej impulsywny, zaproszenie jej było impulsem, może kolejnym będzie wiadomość, żeby się szykowała?
Podszedł do szafy, która stała gdzieś w rogu za biurkiem i otworzył ją, miał tam trochę różnych ciuszków, bo jednak takie wypadki jak dzisiaj, zdarzały mu się wyjątkowo często. Zajrzał do środka, ale najpierw rozpiął guziki koszuli, żeby zsunąć ją z umięśnionych i ozdobionych tymi różnymi tatuażami ramion.
- Wracaj do domu Pilar, odpocznij... - powiedział jakimś takim spokojnym tonem odwracając się w jej kierunku, ale przecież Madox doskonale wiedział, że po takiej akcji odpoczynek to ostatnie na co człowiek czeka. Adrenalina wciąż jeszcze nie uleciała całkowicie z organizmu, ciężko będzie zamknąć oczy, chyba, że...
- Weź sobie na dobranoc butelkę rumu, może Ci się przyśnię - dodał i nawet puścił do niej oczko, a potem sięgnął do szafy po jakąś czarną koszulkę i wciągnął ją przez głowę. No tak... łobuz kocha najbardziej, chyba dostał ją od Maddie w jakimś prezencie gwiazdkowym, albo urodzinowym.
- A ja idę posprzątać - dodał i ruszył do drzwi, stanął przy nich otwierając je przed nią.

Pilar Stewart
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Faktycznie nie miała pojęcia o prowadzeniu biznesu. I chyba o swojej własnej pracy też nie za bardzo, skoro w ostatnim czasie tak mocno odpierdalała. Wszystko co robiła, każdą decyzja, działa się za plecami policji. Nie mówiąc już o rzeczach, które podchodziły pod faktyczny paragraf jak chociażby podłożenie NIELEGALNEGO podsłuchu w domu Seeleya. Przecież na takie rzeczy trzeba było mieć papier od prokuratury, a on nawet nie był oficjalnym podejrzanym. Za samo to przewinienie mogła zapłacić odznaką. A gdyby tak dołożyć do tego jeszcze ukrywanie trupa i odwołanie policji, co zaś podchodziło pod współudział w morderstwie, mogła nawet trafić za kraty. I co? To wszystko w imię czego? Bo jeszcze ten podsłuch to dla większego dobra, jakim było ocalenie kolejnych kobiet ale Marco? Na pierdolone ładne oczy Madoxa? No bo jak inaczej to wyjaśnić? Trochę traciła głowę, a na to nie mogła sobie pozwolić. Musieli ograniczyć te spotkania do absolutnego minimum.
Tylko czemu kiedy oparł dłonie tuż przy jej udach i nachylił się nieznacznie, Pilar znowu się nie odsunęła? Trwała tak na tym stole, jeszcze bezczelnie czekając aż w końcu wciśnie się biodrem między jej nogi.
A kto powiedział, że w ogóle bym się zgodziła? — zaśmiała się, zaciskając dłonie mocniej na brzegu biurka i wbijając spojrzenie w ciemne oczy. W sumie mogłaby mu zszyć tą koszulę, w tym akurat miała całkiem dobrą wprawę, ale randka? Tego zdecydowanie powinni unikać. I dobrze, że chociaż w tej kwestii się zgadzali. — Zdecydowanie bardziej uważać — skinęła głową, chociaż ciało jakoś bardziej nachyliła w jego stronę. Może to jednak ten rum z wcześniej albo adrenalina, która tak żywo przepływała właśnie w jej żyłach? Tylko Madox jedynie zrzucił jej kosmyk z twarzy za ucho i znowu się odsunął.
Zignorowała nieprzyjemny chłód i oparła głowę o ścianę, podczas gdy on przebierał się tuż obok. Kątem oka zerknęła na jego nagą klatkę. Wiedziała, że miał dużo tatuaży, ale nie sądziła, że aż tyle. Ciekawe czy sam umiałby je zliczyć..
Na polecenie, żeby szła już do domu, zjechała niechętnie po biurku i stanęła na równe nogi. Zgarnęła torebkę z ziemi, mrucząc coś pod nosem na ten rozjebany pasek. Jak widać nie tylko Madox miał problemy z garderobą po tych ekscesach. A Pilar zajebiście ją lubiła. Była na tyle pojemna, żeby zmieścić tam nawet broń, ale w tym samym czasie wystarczająco figlarna, żeby można się było w niej tłuc. No cóż, może uda się ją jeszcze uratować. Złapała ją jakoś pod pachę i podeszła do Madoxa.
A to może faktycznie sobie wezmę — butelka rumu na noc? No chyba faktycznie mogła zadziałać lepiej niż meliska czy inne ziółka. Ale z tymi snami to już nie była taka pewna, chociaż… — Może chociaż tam się zobaczymy — prychnęła, wwiercając spojrzenie w jego ciemne oczy. — Bo na żywo to chyba nie prędko — bo skoro nikt nie mógł ich widzieć razem, to nie było nawet takiej opcji, żeby Pilar w najbliższym czasie pojawiła się w Emptiness. Dla ich obojga taki układ był po prostu najbardziej korzystny. — A szkoda — rzuciła jeszcze na odchodne, posyłając mu ostatnie spojrzenie tego wieczoru nim wyszła z klubu. Butelkę też wzięła przy okazji. I faktycznie wypiła. Ale czy sny miała tak dobre jak przewidywał zamysł?
koniec
Madox A. Noriega
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”