29 y/o
For good luck!
170 cm
stewardessa w air canada
Awatar użytkownika
All I want for Christmas is you, and you, and maybe you too.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pokręciła lekko głową na boki, nie zamierzając wykorzystywać jego pomocy.
A przynajmniej nie bardziej, niż zrobiła to w momencie, w którym niezapowiedziana zwaliła mu się na głowę. Przez kilka dni siedziała przecież w jego domu i nie zraziła się nawet tym, że Madoxa bynajmniej tu nie było. Powinna była prawdopodobnie zastanowić się nad tym, czy przypadkiem nie zmienił miejsca zamieszkania, przez co ona włamała się do kogoś zupełnie obcego, ale choć taka myśl przez moment przemknęła przez jej umysł, ostatecznie przecież całkiem dobrze znała jego rzeczy.
Wypatrzyła nawet, że zachował jeszcze kilka tych, które w przeszłości kupiła mu ona.
Nie metaxę? — tym razem to ona uniosła jedną brew ku górze. Prawdę powiedziawszy sama w ogóle nie znała się na alkoholach, przynajmniej nie tych bardziej wyrafinowanych. Pijała głównie tequilę, albo kolorowe drinki. Szkocka z lodem też nie była dla niej.
Wykrzywiła usta w pełnym niewinności grymasie, a później tylko lekko wzruszyła ramionami. No co miała powiedzieć? Przecież to nie tak, że celowo wsadziła rękaw jego szlafroka do świeczki. W przeszłości może by tak zrobiła, ale tylko pod warunkiem, że wcześniej to Madox porządnie by ją zdenerwował. Bywała przecież temperamentna, a kiedy ranił ją, wychodziła z założenia, że powinien cierpieć równie mocno.
Może była trochę mściwa?
To teraz dajemy sobie prezenty? — jeszcze przed chwilą wściekał się przecież, że w ogóle tutaj była. Nie bez powodu jednak nie potraktowała tego poważnie. Była bowiem pewna, że Madox i tak nie byłby w stanie jej stąd wyrzucić. Wiele można mu było zarzucić, jednak Debbie uważała, że akurat ona znała go także od tej d o b r e j strony. I jeśli to oznaczało, że miała kupić mu szlafrok, niech będzie. — Jeśli to znaczy, że ubierzemy też choinkę, to może dostaniesz coś więcej — bo dzięki temu miałaby gwarancję, że nie musi w najbliższym czasie szukać mieszkania, a przecież to byłoby jej przeogromnie na rękę.
Choinka jednak zdałaby się na nic, kiedy nie było prądu. Teraz jedynym ratunkiem rzeczywiście wydawały się te świeczki, tylko najpierw trzeba było je przynieść. A Debbie odechciało się to robić, kiedy poczuła, jak ją uszczypnął. Pisnęła wtedy cicho i lekko szturchnęła go w ramię. Albo raczej w to, co wydawało jej się, że ramieniem było.
No na wannie, a gdzie miałyby być? — zapytała, bo miała wrażenie, że on sam pytał ją o największą oczywistość świata. — I nie wiesz nawet ile tracisz. Zgaszone światło, świeczki, lampka wina i trochę musującej soli… Nic nie relaksuje bardziej — no może poza taką kąpielą we dwoje, ale to przecież dla nich nie były już te czasy.
Kiedy coś huknęło, sama zerwała się na równe nogi. Nie było to dobre posunięcie, bo i ona przyłożyła nogą w kawowy stolik, co zwieńczone zostało siarczystym przekleństwem. — Co to było? — zapytała, delikatnie pocierając nogę. Podczas zderzenia telefon upadł jej pod kanapę, więc musiała schylić się i dosłownie tam po niego zanurkować.
Wyciągnęła go jednak i ostrożnie ruszyła w stronę Madoxa. — Ja tego nie sprzątam — zarządziła od razu. Z jej talentem sama pewnie by się pokłuła, choć wnosząc po tym, gdzie kaktus się znajdował, Noriega chyba i tak połamał mu już wszystkie kolce. — Weź ty się może lepiej nie ruszaj, a ja te świeczki przyniosę. Chyba go zabiłeś całkiem — wskazała palcem to, co wcześniej było rośliną, a teraz skończyło raczej marnie.
Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, tylko poszła po te świeczki i wróciła z nimi chwilę później, zmierzając od razu w stronę stołu. — Masz tu gdzieś zapalniczkę? — bo swoją, oczywiście, musiała gdzieś zapodziać.
Wszechświat chyba nie bardzo ich dzisiaj lubił.

Madox A. Noriega
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

W zasadzie to już niech będzie ta metaxa, bo co innego mogła mu przywieźć z Grecji? Pocztówkę? Z tego to Madox pewnie by się nie ucieszył, to już wolał alkohol, kiedyś go wypije, albo postawi w klubie, że niby sam jest taki światowy.
A nie był, on właściwie tak dawno nie był na urlopie, nie licząc tego wypadu do Kolumbii, że nie pamiętał jak to jest, ale jeśli tak intensywnie, jak te trzy dni, to z następnym mógł poczekać znowu jakiś rok, albo chociaż pół.
Na ten jej niewinny uśmieszek, to Madox aż wywrócił oczami, za dobrze go znał, jeszcze jakby Debbie była taka niewinna, to może by uwierzył, ale nie była. Bo on akurat z tej gorszej strony też ją troszeczkę poznał, z tej mściwej.
- Ty dajesz mnie, a ja Ciebie nocuję - powiedział i wytknął jej czubek języka, bo to chyba przecież dobry układ. Nie będzie od niej brał pieniędzy, ale prezenty może, w różnej postaci, alkohol, szlafroczek, coś pysznego, i może...
Zmrużył oczy zastanawiając się nad tym, ale zaraz otworzył je szeroko, kiedy powiedziała o tej choince i aż opadł plecami na oparcie.
- W tym mieszkaniu nigdy nie było choinki, ja nie mam nawet jednej ozdoby, więc to raczej odpada Debbie - taka była prawda, że Madox choinkę stawiał w klubie, i to mu wystarczyło, a w mieszkaniu może i miałby na to miejsce, ale nawet mu się nie chciało. Poza tym on święta i tak spędzał w Emptiness, bo tam cały czas ktoś był, a tutaj siedziałby sam z psem, jak ten Grinch, bez sensu. No i trzeba też wspomnieć, że on wcale nie lubił świąt, rzeczywiście miał w sobie coś z Grincha.
- Szybki prysznic i spanko, myślę, że to zrelaksuje mnie bardziej, no chyba, że w tej wannie umyłabyś mi plecki, to mogę się jeszcze zastanowić - musiał ją jeszcze zaczepić, no po prostu musiał, ale sam też sobie zdawał sprawę, że jednak na pewno nic z tego. Trochę szkoda, ale z drugiej strony to jemu na prawdę marzyło się już to spanie.
Chociaż po tym uderzeniu prosto w piszczel, to jednak się trochę rozbudził, bardzo nawet, a potem jeszcze wlazł w tego kaktusa i wbił sobie z stopę kilka kolców. Cudownie.
Skoczył na jednej nodze i znowu się zatoczył na jakiś stolik, ale utrzymał równowagę.
- Rano to posprzątam - no tak, co prawda Madox to wcale nie bał się sprzątania, czasem w klubie latał z mopem, ale akurat to też ich łączyło, i on też by się pewnie teraz po ciemku jeszcze gorzej pokłuł, rano pewnie też to zrobi, ale jednak przynajmniej będzie coś widział, bo teraz to nie widział nic, zwłaszcza jak Debbie mu w pewnej chwili zaświeciła latarką prosto w oczy, skrzywił się i zasłonił.
- No nie ruszam się... Przestawiłaś ten kwietnik i to dlatego - chociaż może sam go przestawił jak się pakował? To możliwe, bo on wtedy tutaj trochę rzeczy porozrzucał, poprzestawiał, bo oczywiście robił to w ostatniej chwili, więc wrzucał do walizki wszystko jak leci. A i tak wrócił prawie z pustą, bo większość swoich koszul tam po prostu zniszczył. Chociaż nie, teraz miał u siebie w walizce porwaną, czerwoną sukienkę... Tylko po co mu ona?
Kiedy Debbie zapytała o zapalniczkę, to sięgnął do kieszeni spodni, ale oczywiście, że jej tam nie miał. Przymknął na moment powieki, żeby się zastanowić.
- A zobacz pod stolikiem - powinna tam być razem z na wpół niedopalonym blantem, jeśli Debbie nie znalazła go już wcześniej. To był taki mały zestaw na sytuację awaryjną, a teraz taka chyba nawet była?
Skacząc na jednej nodze Madox dostał się do kanapy i na szczęście nic po drodze nie wywalił, ale jak już usiadł, to założył nogę na nogę, bo musiał sobie obejrzeć stopę i wyjąć z niej dwa kolce.
- Amigo mío, tuviste una vida muy buena aquí - mój przyjacielu, a miałeś tu takie dobre życie, rzucił jeszcze zerkając na tego rozgniecionego kaktusa. Ale potem jego ciemne tęczówki odszukały sylwetki Debbie w tym półmroku - no i co? - zapytał odnośnie tej zapalniczki, ale dałby sobie rękę uciąć, że tam ją właśnie zostawił, więc McDowell pewnie ją znalazła, a potem może nawet zjedli tę prowizoryczną kolację przy świecach, a Madox to może nawet wziął przy nich kąpiel, bo prądu, to im nie włączyli do rana.
Ale to nic, bo Noriega to zaraz po prostu padł jak mucha na tej kanapie i nawet nie kłócił się z Debbie o łóżko, nie dzisiaj, może następnym razem. Dzisiaj był na to jednak zbyt zmęczony.

Debbie McDowell
Spoiler
Przepraszam, że tak to kończę, ale teraz będę miała taki słaby czas na posty przez ten okres świąteczno-noworoczny, chcę sobie zostawić po jednym wątku, żeby to ogarnąć, mam nadzieję jednak, że po nowym roku sobie jeszcze zagramy!
A nie chcę tak zostawiać rozgrzebanego na dwa tygodnie wątku, bo potem ciężko się do takich gier wraca.
Przepraszam i lovki! :christmaslof:
/koniec (chyba, że chcesz coś odpisać, to wal do mnie na pw)
zgrozo
stania w miejscu
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”