- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Z żoną, nawet nie wypada samego... w końcu oni też zaprosili nas z osobami towarzyszącymi. Dobrze, że to nie wypaliło - jakby Cherry przyszła z narzeczonym gejem, a Galen z jakąś swoją... koleżanką, to mogłoby się zupełnie inaczej potoczyć. Zastanowił się nad tym widokiem Cherry w za dużym dresie, ale wciąż nie był pewny czy ona wtedy wyglądałaby źle. Może zawsze dobrze, w dresie, w worku po ziemniakach, nago, w szczególności, i w każdej sukience, którą dla niego założy.
Na jej kolejne słowa uniósł jedną brew, a potem jeden kącik jego ust podskoczył momentalnie do góry. Nie musiała mu tego dwa razy powtarzać.
- Tutaj Cherry? - zapytał, ale jednak chyba nie tutaj, za dużo lampionów, trochę niebezpiecznie. Bo jak ich zacznie trawić ten ogień pożądania, który miedzy nimi wybucha za każdym razem... to lepiej żeby też nie strawił tej willi, trochę byłoby szkoda. Chociaż, bez ryzyka nie ma zabawy?
U Wyattów nie było domku dla królików, był tylko taki dla ogrodnika gdzieś z tyłu i kiedyś naprawdę mieszkał tam ogrodnik z rodziną, jeszcze za czasów dziadka Galena, później powstał tam składzik. Za to była ta cześć spa i oranżeria i podziemny garaż jak u Batmana, w którym ojciec Galena parkował swoje samochody, Porsche też tam kiedyś stało, ale zdecydowanie nie pasowało do tamtych starych, ekskluzywnych samochodów.
- To już wiem gdzie - powiedział trochę tajemniczo, ale widać było na jego twarzy, że do tej części relaksacyjnej, żeby mogli... się zrelaksować, odpowiednio, razem.
Na kolejne słowa się zamyślił, prawie skrzywił, ale się powstrzymał. Uporządkowany porządek... może być ciężko. Bo u niego w mieszkaniu panował ten porządek, ale wszystko za sprawą Lucity. Nawet te ubrania w szafie układała jakaś dziewczyna, której Galen za to płacił, żeby odbierała mu ubrania z pralni i wieszała je kolorystycznie w jego szafie.
- Cherry… to nie masz od tego ludzi? Żeby pilnowali porządku? - zapytał, bo on miał, bo on myślał, że wszyscy ludzie na podobnych stanowiskach mają, bo jaki prezes miałby czas na segregowanie skarpetek? On nie miał. Miał czas, żeby posiedzieć, napić się whisky, ale nie na skarpety.
- Bardziej chodziło mi o ślub z Tobą, to jest rzecz? Nie użyłbym tego słowa w stosunku do kobiety, którą kocham - chociaż Galen dość przedmiotowo traktował inne kobiety, zważając na to jak je zmieniał, to jednak Cherry należał się szacunek. Jednak Cherry miała u niego zupełnie inne względy. Podniósł jej dłoń do góry i złożył na niej delikatny pocałunek, kiedy powiedziała, że też go chce, ale później znowu posłał jej ten zaczepny uśmiech.
- Na tym stole? - zapytał, ale wtedy na pewno narobili by tutaj bałaganu i jak by to przeżyła jej pedantyczna natura? Galena chaotyczna byłaby zachwycona, rozbitymi kryształowymi kieliszkami i zastawą, która pewnie kosztowała krocie. Miłość płonie, a zostają gruz i zgliszcza.
Kiedy ją prowadził do tej części spa przez ogród, to rzeczywiście myślał już tylko o tych koronkach, które kupiła dla niego.
- Jestem ciekawy, czy trafiłaś w mój gust - szepnął jej po drodze do ucha, ale prawda jest taka, że jakie by nie były, to na pewno trafiła, bo dla niego Cherry wyglądała dobrze we wszystkim, a w koronkach to już musiał być poziom Bo-gi-ni - trzy? - zapytał unosząc jedną brew. Ale ostatnio Galen miał trochę inne rzeczy na głowie, trochę więcej myślał o tej akcji z kontenerami, niż o tym, że w ich erotycznym kalendarzyku nie otworzyli trzech okienek. A jednak teraz to myślał już tylko o jednym.
- Nadrobimy to... - powiedział i pocałował ją wprowadzając do tego zaszklonego budynku, gdzie był basen, jacuzzi i w ogóle taka strefa wypoczynku, oczywiście z barkiem i wygodnymi meblami, sufit był składany, więc w słoneczny dzień można było łapać promienie słońca, ale dzisiaj przez oszklony dach i tak było widać gwieździste niebo. Galen zaprowadził Cherry do jakiegoś odtwarzacza muzyki, trochę oldskulowego, ale widać, że drogiego.
- Puść coś, a ja zrobię nam drinka, a później, to już przejdziemy do tej części z koronkami - jeszcze musnął wargami jej policzek, kiedy zostawiał ją przy odtwarzaczu, a później poszedł do imponującego barku. Nalał sobie whisky, a dla Cherry znalazł coś bezalkoholowego, z bąbelkami w lekko różowym odcieniu.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Myślisz, że wtedy byś się mną nie zainteresował? — spytała, unosząc jedną brew. Spoglądała na niego badawczym wzrokiem. Co działo się w głowie Galena Wyatta tamtego wieczoru i na Lanzarote? — właściwie... mógłbyś mi opowiedzieć, co się stało tutaj? Dalej mam pewne dziury — na wyspie przyznał jedynie, że jej nie wykorzystał. To było dla niej wystarczające. Pamiętała, że oglądali wspólnie gwiazdy, jak ją obejmował. Już wtedy mógłby ją pocałować. Tak przynajmniej się jej wydawało. Tylko co dokładnie siedziało mu w głowie? Mógł ją upokorzyć, spacyfikować, a nie zrobił tego. Poczekał, aż ona sama będzie go chciała.
W tym samym miejscu się jej zaręczył.
— Kiedyś musimy zaliczyć jakiś stolik, co? — spytała niewinnym tonem. Mogłaby wyglądać jakby nad głową miała aureolę, a z jej głowy wyrastają różki. Tak właśnie działał na nią Galen. Zresztą lubiła go prowokować. Piękny widok, oni wśród lampionów, choć faktycznie nie chciałaby, żeby rezydencja jego rodziny spłonęła. Byłby to zły początek ich relacji. Chociaż niedługo... oni też będą jej rodziną. Szybko pokręciła głową. Wolała myśleć o tym stoliku, na Lanzarote odwlekli go w czasie.
Uniosła kąciki ust. Poszłaby razem z nim i na koniec świata, i jeszcze dalej. W ich głowie już pojawiały się mało grzeczne, a wręcz grzeszne myśli. Tylko czy można było się im dziwić? Zaręczyli się. Miała piękny, rodowy pierścień na swoim palcu. Nic piękniejszego od losu nie mogła dostać. Ten mężczyzna siedzący na przeciwko niej, był spełnieniem jej wszystkich marzeń.
— Mam, ale dużo rzeczy robię sama... — odpowiedziała, marszcząc nos — a czemu pytasz? — spojrzała na niego tym pełnym podejrzeń spojrzeniem. Miała sprzątaczki, które przychodziły raz w tygodniu. Codzienny porządek był jej rutyną, którą lubiła kultywować. Uporządkowanie zmywarki. Poukładanie kubków, wrzucenie ubrań do kosza na pranie. Nawet płyny do prania sama wybierała, by mieć pewność, że pachną idealnie.
Uniosła kąciki ust. Jak mogła go nie kochać? Nawet jak miała mu coś do zarzucenia, tak łatwo, prosto potrafił z tego wyjść. Serce biło jej mocniej, kiedy tylko był przy niej. W jej oczach dało się zobaczyć piękne rozbłyski prawdziwych płomieni miłości. Byłaby mu w stanie oddać wszystko, a na pewno rękę.
— A wolałbyś na innym? — spytała nieśmiało, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho. Dla niego w niektórych chwilach była w stanie porzucić swój pedantyzm. Powiesić koszule, dopiero kiedy będzie już spełniona, zadowolona. Kiedy czuła smak jego ust, cały świat przestawał istnieć. Była tylko ona i on. Dla niej było to wystarczające.
— Myślisz, że nie znam twojego gustu? — spytała, mierząc go wzrokiem. Nie spodziewała się zaręczyn, ale odrabiania zmarnowanego czasu już tak. Każda mała komórka jej ciała potrzebowała mieć go przy sobie. Mogłaby utonąć w jego ramionach. Zamknąć oczy i nie zastanawiać się nad tym, co będzie dalej, w jaki sposób skończą. Spłoną? Mogliby nie zauważyć pożaru, gdy ich usta się na nowo połączą.
— Na to liczę, kochanie — odparła z cwanym uśmieszkiem. Z jej głowy mogłyby wyrosnąć delikatne rogi. Miała odrobinę kosmate myśli. Nie ukrywała tego. Za to kiwnęła, ruszając w stronę maszyny. Wybrała jakąś składankę hitów 2010-2020. Co ona tu robiła? Nie wiedziała. Nie miała zamiaru też dociekać, bo miała dużo lepsze rzeczy do zrobienia.
— Na co ochotę ma mój narzeczony? — spytała, gdy wrócił do niej... z czymś, co miało przypominać drinka. Upiła łyka, przedłużając chwilę — basen? jacuzzi? Tylko stroju nie wzięłam... Co teraz?
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Nic, byłaś pijana, pokazałem Ci gwiazdy, trochę o nich opowiedziałem i odwiozłem do domu. Tak nie robią typowe dupki, co? - wiedział, że ona już go nie ma za dupka, ale miała, za ten najgorszy rodzaj, a on był nim tylko... Wtedy w swoim gabinecie, bo później już nie do końca. Później już nie zachowywał się typowo dla siebie, jakby Charity Marshall od początku była jakaś wyjątkowa. Może była?
- Na pewno, stłuc bajecznie drogie kieliszki i rozlać drogie wino... Tylko Lucita by mnie zabiła, gdyby musiała tu wchodzić, żeby to posprzątać - bo Lucita zawsze skarżyła się, że kręci jej się w głowie jak myje okna w apartamencie, a myła je od środka, nie to, że Galen kazał jej wychodzić na zewnątrz, do tego raz na jakiś czas zatrudniał ludzi. On zresztą do wszystkiego zatrudniał ludzi, w firmie miał nawet gościa, który wkładał za niego dokumenty do niszczarki. Spojrzał na Cherry unosząc jedną brew, kiedy ona powiedziała, że dużo rzeczy robi sama. Z jednej strony był zachwycony, że jego przyszła żona nie we wszystkim wyręcza się służbą, z drugiej... co jeśli on teraz też będzie musiał na przykład układać te ubrania po wyjęciu ich z suszarki?
- Bo ja, na dużo rzeczy nie mam czasu i wolę to komuś zlecić, żeby mieć więcej czasu na inne rzeczy, dla Ciebie na przykład. Może Ty też powinnaś więcej rzeczy zlecać? - zapytał, no bo przecież jej się nie przyzna, że on do jakiegokolwiek sprzątania ma dwie lewe ręce i tego szczerze nienawidzi. On nawet łóżka nigdy nie ściela, zostawia rozkopane i sprząta je Lucita. Jeden plus, że brudne ubrania wrzuca do kubła na pranie, ale produkuje ich wyjątkowo dużo, bo on nie może iść dwa razy w tej samej koszuli, czy garniturze, w ogóle nie włoży żadnego ubrania dwa razy, tyle w nim z pedantycznej natury.
- Wolałbym w jacuzzi - no bo jednak jak Galen sobie tak o tym myślał, o tej strefie relaksu, to już się napalił na jacuzzi, ale to nie znaczy, że kiedyś jej nie weźmie na stole, bo teraz jak już w ogóle obudzili taką fantazję tymi rozmowami, to będzie musiał prędzej, czy później ją spełnić. Spojrzał na ten stolik, ale był trochę mało stabilny, na osiemdziesiąt dwa procent wylądowaliby na ziemi w tym lampionach. Stolik odpadał.
- Znasz go doskonale, za dobrze, czasem mnie to przeraża, jak jakaś kobieta może aż tak bardzo mi się podobać i tak bardzo mnie kręcić i tak bardzo trafiać w mój gust - spojrzał jej w oczy, bo tak właśnie było, Charity Marshall zawróciła mu kompletnie w głowie. A teraz jeszcze założyła specjalnie dla niego koronki. Może jednak ten stół to wytrzyma? Oparł na nim rękę, ale w końcu jednak zeszli na dół. A Galen całą drogą tam zastanawiał się, gdzie w tym domu był odpowiedni stół. Ten w jadalni dziewiętnastowieczny, może jakaś arystokracja też się na nim zabawiała.
Wyatt też zdecydowanie na to liczył, chociaż w tej chwili jakaś mała wątpliwość pojawiła się w jego głowie. Wrócił do niej z tymi drinkami, podał jej ten ładny kieliszek, a sam wypił łyk whisky.
- Cherry... - zaczął, a potem się zawiesił - ale dobrze się czujesz? Bo wiesz, żeby to nie było - myślał przez chwilę - żebyś znowu nie miała jakiś bólów, możemy poczekać aż sprawdzimy u lekarza, czy wszystko jest okej - wtedy się kłócili, to podobno było na tle nerwowym, ale Wyatt chyba wolał dmuchać na zimne. Chociaż kiedy patrzył na tę sukienkę Cherry to tak bardzo chciał ją z niej zdjąć. Wypił całą szklankę whisky, żeby odgonić od siebie te myśli.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Naprawdę? — spytała, otwierając szeroko usta — nie przeszkadzało Ci to w pocałowaniu mnie na Lanzarote — zaśmiała się, patrząc mu prosto w oczy. Przecież dopiero później przyznała mu się do wszystkiego. Wcześniej już jednak panowało między nimi dziwne napięcie. Odkąd tylko wspólnie oglądali gwiazdy. Może to właśnie ich połączyło? Nawet kiedy on był w burdelu, patrzyła w nocne niebo... licząc, że on też na nie patrzy. Przy nim dusza romantyczki finalnie wyszła na wierzch. Wcześniej nie marzyła o miłości, liczyła się dla niej jedyna praca. A teraz? Nie wyobrażała sobie życia bez Galena u swojego boku.
— Zdecydowanie tak nie robią dupki — potwierdziła, ale chciała pociągnąć jeszcze ten temat — ale ja nic wtedy nie zrobiłam? Miałam wrażenie, że byłam już w twoich ramionach — stwierdziła, wpatrując się w jego oczy. Już wtedy mogłaby mu się oddać. Pamiętała jego dłonie na własnych biodrach. Już wtedy chciała się w nich zatracić. Przymknąć oczy i nie myśleć o nikim innym. Był dla niej jak ten potwór, który miał połknąć biedną, piękną kobietę.
— Masz z nią naprawdę aż tak dobry kontakt? — dopytała Cherry — to twoje kochanki musiały doprowadzać ją do szału — co innego gdy była jedna stała. Przynajmniej tak sądziła Charity. Może w tym wszystkim Lucita była osobą, która dbała o Galena? Zastanawiało ją to dość mocno. W jaki sposób funkcjonował bez niej? Czy zachowywał się równie dobrze jak przy niej? Na ile był samodzielny, a na ile biedna kobieta wykonywała wszystkie rzeczy za niego. Kiedyś przyjdzie się jej dowiedzieć.
— Ale ja lubię sprzątać, to mnie odstresuje, kochanie — powiedziała miękkim tonem, po czym zdała sobie sprawę, dlaczego oto pytał — boisz się, że zginiesz przez mój pedantyzm? Pomyśl sobie, że gdy uprawiałam seks z innymi, byłam w stanie zbierać za nimi ubrania. Z tobą jest inaczej, prawda? — zaśmiała się uroczo, wpatrując się w jego oczy. Była nim zauroczona. Kochała go. Był dla niej inny niż normalny facet. Nie czuła przy nim tak silnej potrzeby, by kontrolować całe otoczenie. Ba, to on kierował nią. Była to dosyć dziwna zależność, w którą chciała przepaść, kiedy tylko go widziała. Mało komu dawała się zdominować, a przy nim może... mogłaby nawet na co dzień?
— To niech będzie jacuzzi — odparła, kiwając głową. Skoro tak bardzo chciał jej tego narzeczony, to jaką ona byłaby kobietą, żeby mu tego odmówić? Mogłaby mu się oddać wszędzie. Chociaż gdy tak myślała... porsche też było dla niej interesujące. Wróciła do niego wzrokiem i uśmiechnęła się niewinnie.
— No to teraz pytanie — zaczęła, wpatrując się w niego — co miałabym zrobić, by zadowolić mojego narzeczonego? — spytała, zagryzając swoją dolną wargę. Zaczęła zastanawiać się, co mogłaby zrobić, by go zadowolić. Co nie co już wiedziała o jego preferencjach. Może faktycznie kiedyś przyjdzie w stroju sekretarki do jego biura? Była w stanie ubrać dla niego te ubrania bez gustu, byle móc go zadowolić. Wydawało się to dla niej całkowicie naturalne. Oddawanie przy nim wydawało się dla niej takie naturalne. Nie liczyła się jej przyjemność a jego.
— Galen — powiedziała poważnym tonem, marszcząc brwi — twój penis nawet nie dochodzi do macicy, daj spokój. Nie masz, co się martwić. Nie będę czekała za lekarzem, poza tym... nie wiesz, że seks odstresowuje? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi wysoko. Uśmiechnęła się niewinnie i chwyciła go za rękę. Nie wyobrażałaby sobie, żeby ciąża ją ograniczała. Chwyciła go mocno za rękę, a w oczach była niema prośba. Niektórych rzeczy nawet dziecko nie mogło zmienić, a ona... potrzebowała czuć jego bliskość.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Zastanowił się nad tym czy rzeczywiście trzymał ją wtedy w ramionach, pozwolił jej na jakąś bliskość, pozwolił też sobie. Czy ona to sprowokowała?
- Byłaś, ale tylko dlatego, że miałaś na sobie tę sukienkę pod kolor moich oczów i trochę nie mogłem Ci się oprzeć - on też utkwił wzrok w jej oczach. Mało brakowało, a wtedy rzeczywiście wykorzystałby sytuację, rzeczywiście by się jej nie oparł.
Uśmiechnął się kiedy zapytała o Lucitę, tak szczerze, bo naprawdę miał z nią dobry kontakt, może nawet lepszy niż z matką, z którą ostatnio rozmawiał... miesiąc temu? Dwa?
- Tak, Lucita jest świetna, pracuje u mnie od kiedy kupiłem ten apartament, na pewno też ją polubisz, już jej o Tobie opowiadałem - trzy godziny, kiedy Lucia myła okna, a Galen stał nad nią i się radził, co ma zrobić po tym Lanzarote. Lucia przeklinała po hiszpańsku, że nie chce znać szczegółów, a Galen również po hiszpańsku się z nią nimi dzielił. No może nie tymi najgorętszymi, ale tymi z wycieczki na przykład i z kolacji. Tych innych kochanek nie skomentował, ale taka była prawda, że doprowadzały jego gosposię do białej gorączki, bo po jakiejś intensywnej randce musiała sprzątać wszystko. Oczywiście dostawała za to świetne napiwki, ale i tak lubiła sobie ponarzekać. Zwłaszcza mówiąc, pan Galen mógłby znaleźć ładna, mądra kobieta i taka co sprząta.
No i teraz właśnie taką znalazł.
- Nie zbierasz ubrań - stwierdził odkrywczo i zastanowił się nad tym, jak w ogóle można zbierać ubrania podczas seksu? Spojrzał na Cherry, bo trochę mu się zrobiło miło, że nie zbiera tych ubrań, ale trochę też nie mógł sobie tego wyobrazić, to co kazała jakiemuś facetowi czekać, aż pozbiera jego ciuchy i ułoży je w kostkę na krześle? Dobrze, że tego z nim nie robił, bo przecież on nie potrafiłby czekać.
Już sobie wyobrażał, że robią to w jacuzzi, a później na stole, na Porsche też mogło by być. W końcu mieli do nadrobienia trzy razy. Na jej pytanie oblizał wargi, bardzo lubił, kiedy to pytanie padało z jej ust, bo zwiastowało naprawdę przyjemne doznania. Jak to, kiedy klęknęła przed nim w swoim apartamencie, ale chyba dzisiaj Galen chciał po prostu ściągać z niej te koronki, a potem ją poczuć, całą.
- Narzeczony, ładnie to brzmi - stwierdził, ale właśnie wtedy uświadomił sobie, że jako odpowiedzialny narzeczony, to powinien ją najpierw o to zapytać. Czy wszystko na pewno będzie dobrze.
Na słowa Cherry on też zmarszczył brwi.
- Nie dochodzi do czego? - zapytał, chociaż doskonale ją słyszał i rzeczywiście jakieś neurony w mózgu się połączyły, dziecko było w macicy, a on będzie... Nie chciał sobie tego wyobrażać, ale sobie wyobraził.
Usiadł na wysokim barowym stołku. Cherry umiała jednym słowem rozbudzić jego wyobraźnie tak, że miał ochotę ją wziąć na stole, ale też tak, że zastanawiał się czy ten penis naprawdę nie dochodzi do macicy.
Potarł ręką czoło, przesunął do siebie szklankę z whisky, ale była pusta. Podniósł jej rękę, żeby musnąć jej palce wargami, nie no musiał się jeszcze napić, żeby odgonić od siebie te dziwne myśli.
- A nalejesz mi jeszcze whisky skarbie? - chyba pierwszy raz tak do niej ładnie powiedział - będziesz dzisiaj prowadzić Porsche - to chyba było więcej niż wyznanie miłości. Charity Marshall, czy będziesz prowadzić Porsche? Ulubioną zabaweczkę Galena.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Czyli dobrze, że jestem zbyt dumna na zabieranie osób towarzyszących, kiedy załatwiam biznes? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi do góry — co byś zrobił teraz? Pozwoliłbyś mi pojechać z innym prezesem na kolację? — dopytała. Podobno nie pozwoliłby pojechać jej porsche z królem dupków. Tak się zarzekał przy kolacji. Ciekawe, na ile zmieniło się jego postrzeganie oraz reguły. Teraz Charity była szczęśliwa. Nie liczyły się dla niej inne osoby. Mogłaby pojechać z kimś innym autem i tak myślałaby o Galenie. Matematyka kobiet była niezwykle prosta, kiedy kogoś kochały. Może nawet nie ubrałaby tak prowokujących ubrań jak wtedy. Na pewno nie miałaby żadnej sukienki pod kolor oczu innego prezesa.
— Mam ją ubrać jeszcze raz? — spytała, spoglądając mu głęboko w oczy. Lubiła ją, była nawet ładna. Dla niego mogłaby ją ubrać jeszcze raz. By mógł tym razem ją zdjąć, zajrzeć pod to rozcięcie, czy rozpiąć jej zamek z tyłu. Łechtanie ego Galena zaczęło przychodzić jej niezwykle naturalnie. Tak jakby inne rzeczy poza nim przestały w jakiś konkretny sposób się liczyć. Przymknęła przez moment oczy, zastanawiając się, co by się zadziało... gdyby miał na sobie koronę króla dupków. Na pewno ich wspólna bajka nie skończyłaby się w ten sposób.
— Dobrze, może pracować też u nas — a właściwie u niej, jakoś to przeżyje — ale mam konkretne przyzwyczajenia Galen, będzie musiała się ich nauczyć — proste rozłożenie kubków, konkretne ułożenie chemii w każdym miejscu w domu, a nawet rozstawianie naczyń. Wszystko zdaniem Charity musiało żyć w pełnej harmonii. Aż zaczęła się zastanawiać, czy jego pokojówka będzie w stanie wytrzymać jej wymagania. Wcześniej miała Wyatt'a, któremu niezbyt zależało na idealnym porządku, a ona? Była wymagająca. Teraz miała zaprosić w swoje progi prawdziwego króla chaosu. To nie mogłoby się skończyć dobrze. Przynajmniej jej zdaniem nie było takiego prawo, przez które doszłoby do tego. Chociaż może i ona ją polubi?
Kiwnęła głową. Zdecydowanie nie zbierała. Miała wręcz wrażenie, że kiedy Galen zaczynał ją dotykać, mózg się jej wyłączał. Przestawała impulsywnie kontrolować sytuację. Traciła ją wraz z każdym jego delikatnym muśnięciem. Ubrania mogłyby latać, znaleźć się gdzieś daleko. Wcale jej to nie obchodziło, że później będzie musiała je posprzątać. Spokojnie będą mogły poczekać do ranka, kiedy będzie odpowiednia okazja, by móc je zebrać. Prosta, wręcz prozaiczna sprawa.
Zaśmiała się uroczo. Przepięknie to brzmiało. Co dopiero kiedy będzie mogła mówić mąż. Będzie krzyczała to głośno, każdej napotkanej osobie. Będzie jego szczęśliwą małżonką. Powie o tym sekretarce, pani od kserokopiarki, a także każdej chociażby krótko napotkanej osobie. Każdej po kolei z tym pięknym uśmiechem na twarzy.
— Zostaliśmy narzeczeństwem. Możemy się cieszyć tym, co przyniesie jutro skarbie — powiedziała to miękkim tonem, unosząc oba kąciki ust do góry. Albo cieszyć się tym, co przyniesie dzisiejszy wieczór, kiedy mogli w końcu cieszyć się sobą nawzajem. Bez żadnego widma wizyty w burdelu.
— No... jest tylko w pochwie. Daj spokój, znam tę minę — odparła, zakładając rękę na rękę — przyszedł moment, w którym brzydzi Cię kobiece ciało i cykasz się, jak mały chłopiec, że twój penis mógłby dotknąć dziecko. Dziewięć miesięcy nie będziesz tego unikał — mruknęła, kręcąc na niego głową. Chociaż miała wrażenie, że pogorszy jeszcze całą sprawę. Westchnęła cicho. Naprawdę zachowywał się w ten sposób? Ten Galen to jednak... był wrażliwą osobą.
— Naleję — odparła, idąc w stronę barku, by móc nalać mu alkohol — skoro tak mi ufasz — uniosła oba kąciki ust. Była świetnym kierowcą, a przede wszystkim szybkim. Uniosła oba kąciki ust do góry. To dopiero będzie za-ba-wa. Już czuła to w swoich kościach. Będzie musiała go odrobinę przestraszyć. Chociaż to zdarzy się później, teraz przyniosła mu z powrotem szklankę z alkoholem.
— Kochanie, mam duży problem — powiedziała, robiąc przy tym wielkie oczy i wzdychając ciężko. Obróciła się do niego plecami — sukienka mnie uwiera, mógłbyś ją rozpiąć?
Nie wierzyła w magiczną moc zapominania po alkoholu. Takie poważne kwestie musiała wziąć w swoje ręce.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- To zależy z jakim - bo z takim, który ma opinię jak Galen Wyatt, to niekoniecznie. Z takim jak jego dyrektor logistyczny, na pewno nie, ale z takim Richardem już tak. Ale to tylko dlatego, że Galen widział jak Winston patrzy na swoją żonę. Tak jak on teraz patrzył na Cherry.
- Mogłabyś, podobała mi się - zrobiła na nim wtedy wrażenia, bo Wyatt miał słabość do takich sukienek, które nieco odkrywały, ale też dużo zakrywały pozwalając działać wyobraźni. A jeszcze to dopasowanie do jego oczu, przecież on też wtedy ubrał stalowy garnitur specjalnie dla niej.
- Cieszę się. Na pewno się wszystkiego nauczy, u mnie też... nie miała łatwo - nie ze względu na to, że wszystko musiało być ułożone pod linijkę, chociaż często było, bardziej dlatego, że Galen naprawdę czasami zostawiał po sobie taki bałagan, jakby przez apartament przeszedł huragan. Najgorsze było wino na kaszmirowym dywanie, albo pościel i poduszki z kanapy, które musiała zbierać nawet z łazienki i wszędzie odciski palców, nie tylko palców zresztą. Lucita po weekendzie zazwyczaj bardzo narzekała, ale ostatnio nawet pochwaliła Galena, że jest czysto i była w szoku. No i wtedy zaczął jej opowiadać o Cherry, wszystko. Lucia była dla niego trochę jak przybrana, meksykańska babcia, chociaż była w wieku jego matki, ale niektóre teksty miała jak babcia, kiedy na przykład przypominała mu rano, żeby zjadł śniadanie. A przecież Galen nie jadał śniadań, ale czasem zrobił przyjemność swojej gosposi i je jadł.
Tylko, że rano Cherry też nie zebrała tych ubrań, bo w pierwszej kolejności zrobiła Galenowi jajecznicę... to chyba musiała być prawdziwa miłość.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - w sumie wszystko było na jakiejś takiej dobrej drodze, zaręczyli się, to teraz tylko przygotowania do ślubu, a później poczekać, aż na świat przyjdzie ich dziecko, później stworzyć mu ten dom pełen miłości. Jeszcze, żeby tylko Galenowi udało się oczyścić z zarzutów, to na pewno wszystko będzie dobrze. Musiało być.
Tak, to była zdecydowanie ta mina, kiedy Wyatt wyobraża sobie za dużo, zbyt obrazowo i trawił te wszystkie słowa Cherry, jak penis w pochwie, który wcale nie dotyka dziecka. Westchnął ciężko.
- Nie brzydzi mnie, nigdy Twoje ciało nie będzie mnie brzydzić Cherry, ale może o takich rzeczach moglibyśmy porozmawiać na przykład na szkole rodzenia? - i tylko tam, bo przy kolacji, czy śniadaniu też wolałby nie poruszać takich tematów. Zawiesił spojrzenie na Cherry, kiedy poszła nalać mu whisky. Ufał jej, ale oddanie kluczyków do Porsche to było coś takiego, jakby zaprosił ją do biura i posadził w swoim fotelu, no takich rzeczy się nie robi. Bo jego fotel prezesa jest tylko jego, i jego Porsche też, chociaż może po ślubie będzie też trochę Cherry. Raczej nie musieli podpisywać jakiejś intercyzy, bo w zasadzie ich majątki mogły wyglądać podobnie. Od razu napił się tego whisky, i trochę mu to pomogło pozbyć się tych dziwnych myśli. Uniósł jedną brew, kiedy powiedziała o tym problemie, ale widział w jej spojrzeniu, że coś kombinowała. No tak. Sukienka ją uwiera.
- Cherry... - zaczął i wywrócił tymi niebieskimi ślepiami, ale zaraz uśmiechnął się zadziornie i wstał. Podszedł do niej i przejechał palcami po jej udach w górę, żeby delikatnie podwinąć do góry materiał krótkiej sukienki.
- Jesteś niemożliwa - bo była, wystarczyło tylko jedno jej spojrzenie, żeby go skusić. Powoli musnął palcami naga skórę na jej karku i zgarnął z niego włosy, żeby przełożyć je do przodu przez ramię. Pochylił się muskając wargami bok jej szyi, żeby wciągnąć w płuca zapach jej intensywnych, kobiecych perfum. Odpiął guzik na górze, a potem powoli zjechał suwakiem w dół, włożył palce pod cienki materiał, żeby przejechać nimi po linii kręgosłupa, żeby zahaczyć o te koronki, które ubrała dla niego.
A później to już odwrócił ją do siebie przodem jednym szybkim ruchem, dłoń opał na jej karku, ale przejechał nią niżej po szyi, na ramię, żeby zsunąć z niego materiał sukienki, palcami przesunął po nagiej skórze na ramieniu i chwycił ją za nie, żeby przyciągnąć ją do siebie, drugą ręką złapał ją za tyłek i wpił się w jej pełne usta. Łapczywie, jakby to miał być rzeczywiście taki pierwszy pocałunek, który był przypieczętowaniem ich zaręczyn.
Szarpnął w dół za materiał sukienki, żeby osunęła się po jej gładkim ciele na ziemię. Oderwał się od jej ust na moment, żeby odsunąć się od niej, żeby spojrzeniem prześlizgnąć się po newralgicznych punktach na jej ciele, które teraz skrywały tylko te seksowne koronki. Oblizał wargi.
- Sto procent w moim guście - powiedział patrząc jej w oczy, a później zdjął marynarkę i rzucił ją na krzesło, niechlujnie, ale chyba Cherry jej teraz nie posprząta, na pewno nie, nie będzie miała okazji, bo Galen znowu do niej podszedł rozpinając jeszcze mankiety w eleganckiej koszuli. Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze.
- Powiedziałaś, że musimy nadrobić trzy Cherry? - zapytał wzrok spuszczając na jej koronkowy stanik.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— A jednak konkurencyjnym prezesem. Myślisz, że byłbyś w stanie wytrwać, jakbym siedziała z innym prezesem od stali? — zagadnęła, unosząc jedną z brwi do góry. Ciekawiło ją, czy byłby w stanie przełknąć własną dumę. Co prawda nie obawiała się facetów, ani mierzenia się z nimi. Tylko przy Galenie niczego się nie bała. Nie powinna mieć strachu, był idealnym mężczyzną, ale... ona chciała być niezależna, chodzić na takie spotkania sama. Czy będzie miał jej to za złe? — co to znaczy? Nie ufasz mi, że sobie poradzę? Czy nie ufasz innym mężczyznom? — dopytała. Ciekawiło ją, co miał w głowie, wypowiadając takie słowa. Miała się obawiać ludzi z branży? Nie raz sobie radziła z gorszymi ludźmi od Galena Wyatt'a.
— Na specjalne życzenia narzeczonego zrobię wszystko — odpowiedziała, zawieszając na nim długo wzrok. Pamiętała tamten jego garnitur. Mogliby pójść w tym ubrani na ślub, ale... był za mało odświętny. Za to jakaś uroczysta kolacja zostałaby nazwana jako idealną.
— No domyślam się, że z tymi blatami i szybami nie miała łatwo — westchnęła głośniej. Będzie wypominała mu wszystkie panienki. Za każdym razem jeszcze raz. Dopóki się jej to nie znudzi. Chociaż na co dzień o nich nie myślała, wystarczyła jedna myśl. Choć pragnęła, by się zatrzymać, nie myśleć o tym, co się działo w jego mieszkaniu... to momentami wracała do nich. Wtedy zastanawiała się, czy naprawdę była dla niego wystarczająca? Ona będzie mu wierna, pytanie czy on dla niej?
Zdecydowanie czekały na nich same dobre rzeczy. Galen obroni swoje dobre imię, a oni finalnie będą najszczęśliwszą parą w całym Toronto. Co mogłoby im przeszkodzić? Pewnie handel ludźmi, problemy z ich charakterami. Albo było jak w piekle, albo jak w najpiękniejszym niebie. Nic pomiędzy. Albo gorąc, albo lód lodowców. Chociaż na razie nie zapowiadało się, że mogłoby coś pójść nie tak. Może gdyby wiedziała o tej kolacji z Pilar? Albo znała szczegóły wyjazdu do burdelu, mogłoby się to skończyć w ten sposób, a na razie byli najszczęśliwszymi ludźmi.
— Dobrze, to szkoła rodzenia, lub rozmowy u ginekologa. Przygotuj sobie do niego listę pytań — zarządziła Cherry. Galen z pewnością będzie miał ich więcej. Skoro znajdą się u specjalisty, będzie mógł rozwiać jego wszystkie wątpliwości. Może wtedy nie będzie mówiła słów, które powodują u niego dosyć sporą konsternację. Widziała to w jego oczach, jego zachowania. Zachowywał się inaczej niż standardowo. Jakby nagle cała ta iskra, którą próbowała z niego wykrzesać, znikała, jak za odjęciem magicznej różdżki.
— No słucham? Mocno odznacza się na mojej skórze.... Ile mogę chodzić ubrana? — spytała z wyrzutem, patrząc na niego utęsknionym spojrzeniem. Widziała to wywrócenie oczami, ale na jej twarzy malował się ten zadziorny uśmiech. Wręcz błagający, żeby dotknął ją jeszcze raz. Stęskniła się za jego dłońmi, a przecież... był jej narzeczonym. Powinien rozumieć jej każdą najmniejszą potrzebę. Przymknęła oczy, czując na sobie jego dotyk. Już serce zabiło jej mocniej. Tak długo na to czekała.
Wstrzymała oddech, gdy przekładał jej włosy. Czuła, jak z każdą sekundą serce zaczyna bić jej coraz mocniej. Skupiała się na jego dotyku, na jego wargach. Oficjalnie i głośno mogła mówić, krzyczeć, że należy do niego. Był jej mężczyzną, miłością jej życia, tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co ona dokładnie potrzebowała.
Zdążyła cicho jęknąć, zanim połączył ich usta. Teraz już nie zastanawiała się, co będzie dalej. Smak whiskey na jego wargach smakował jeszcze lepiej niż wcześniej. Serce biło jej mocno, głośniej, jakby próbowało uciec wprost do jego rąk. Jakby nie był już dupkiem, a złodziejem, który wykradł je. Nie wiedziała poza nim całego świata. Przeciągała ich pocałunek, ile tylko mogła. Na koniec przegryzając jego dolną wargę.
Nagle poczuła chłód, ciepło sukienki zniknęło, a ona wpatrywała się w niego z rumianymi policzkami. Widziała jego spojrzenie. Kątem oka też zobaczyła też tę marynarkę i... poszła specjalnie w jej kierunku, po czym głośno się zaśmiała. Nie, nie miała zamiaru sprzątać. Za to szybko wróciła do niego, by rozpinać mu koszulę. Przeszkadzała jej.
— Mhm, trzy razy — odparła, rozpinając ostatni guzik jego koszuli. Szybkim ruchem zsunęła koszulę, pozostawiając ją na podłodze i na nowo złączyła ich usta. Jakby nie widzieli się pół roku.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Wszystko? - wzrok wbił w jej oczy, bo teraz to już chyba myślał o innych rzeczach niż ta niebieska sukienka, chociaż... podobała mu się. Cherry też mu się podobała.
- Ech, apartamenty zdecydowanie mają mało praktyczne blaty i szyby, może w naszym domu będą lepsze? - takie na przykład, na których nie widać tak odcisków palców, chociaż okna to jednak musiały być duże, żeby wpadało przez nie dużo światła. Najwyżej Lucita będzie je codziennie wycierać, gdy Galen junior zacznie chodzić i odbijać na szybach swoje rączki.
Zamyślił się kiedy Cherry powiedziała, żeby przygotował sobie listę pytań do ginekologa, w zasadzie to był dobry pomysł, bo trochę ich miał, a po każdej rozmowie z nią coraz więcej, na pewno zrobi taka listę, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Co jest bezpieczne, a co nie.
- A ty też robisz listę? - zapytał, bo może ich pytania będą się pokrywały? Nie no, prawda jest taka, że nie za bardzo wiedział o co może zapytać, a może co już nie wypada. Ale najwyżej wpisze to w google lista pytań do ginekologa dla przyszłego ojca, przecież nie jest jedyny. Na pewno wielu mężczyzn ma podobne przemyślenia.
Westchnął ciężko, bo zdecydowanie za długo już chodziła ubrana, i zdecydowanie ta sukienka krzyczała, że powinien ją z niej zdjąć.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— No, a jakby miał wyglądać? No dobrze — odparła, marszcząc brwi. Aż cisnęło się jej na usta drugi król dupków, ale Galen już nim nie był. Chciała powbijać w niego szpileczki zazdrości. Może wtedy dowie się dokładnie, co się z nią działo, kiedy on przebywał w burdelu. Za to ona chciała pójść jedynie na kolację służbową — co z nim nie tak? — spytała, marszcząc brwi. Spoglądała na niego badawczo, próbując odgadnąć, co dokładnie siedziało mu w głowie. Co było nie tak z jego dyrektorem? Od razu pomyślała o kontenerach. Miał w swoim gnieździe taką żmiję? Jej wzrok zamienił się bardziej we wyraz troski.
— Dla Ciebie wszystko — odpowiedziała bez zawahania, unosząc kąciki ust. Naprawdę była w stanie zrobić dla niego wiele. Gdyby nie to jak ją potraktował, może byłaby już dawno po przerwaniu ciąży. Wcześniej jej nie chciała, ba nawet nie mogła o niej myśleć. Mimowolnie robiło się jej niedobrze na samą myśl.
— Możesz mi w tym przypadku zaufać, nasz dom będzie i d e a l n y — blaty drewniane, piękne, duże okna przysłonięte zasłonami, by mieli odrobinę prywatności. Oczami wyobraźni widziała kominek, w którym będzie palił w chłodniejsze wieczory. Choinkę, którą postawią, by świętować pierwszą gwiazdkę. Stukot małych stópek biegnących po schodach. Jeszcze tak niedawno nie wyobrażałaby sobie tego. Widziała Galena, jego głos oraz wspólne uściski z Koko i ich dziedzicem.
— Ja już mam zrobioną, kochanie — zaśmiała się. Cicho, krótko. Odkąd tylko okres zaczął się jej spóźniać, była przygotowana. Ze sporą ilością pytań dotyczących pytań, życia codziennego. Bała się pić kawę, jeść surowe jedzenie, ba nie wiedziała nawet, jakie ćwiczenia były dla niej nieodpowiednie. Było tak wiele kwestii, których nie potrafiła zrozumieć. Bycie odpowiedzialnym za drugiego człowieka przerażało ją. Ten projekt w jej głowie musiał wyjść. Urodzenie zdrowego dziecka. To była jej misja. Może chwyciłaby się za brzuch i myślała o tym, co będzie dalej, ale...
Były lepsze rzeczy do zrobienia.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description

