27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Et tu m'as sauvée de l'ennui, c'est sûr
Et j'ai fondu sous tes yeux d'azur
Tu es spectaculairement beau
Et je suis prisonnier de ta peau
outfit


Wysunął rękę spod kołdry, chcąc przy tym zlokalizować źródło irytującego odgłosu powiadomienia z telefonu, który przed snem położył na szafce nocnej. Krótkie spojrzenie na zdecydowanie zbyt rozjaśniony ekran oprzytomniło go na tyle, by skojarzył podstawowe fakty. Nim jednak odsłuchał pierwszą wiadomość głosową, potrzebował chwilę. Ostatnie dni był zbyt pochłonięty treningami, z tyłu głowy cały czas jednak wracał myślami do kłótni, po której był jedynie trzask drzwi i głucha cisza, która towarzyszyła mu podczas wieczorów.
Każde słowo w wiadomościach odsłuchiwał tak, jakby już gdzieś je słyszał. Był do nich w pewien sposób przyzwyczajony, chociaż bolały zdecydowanie mniej niż za pierwszym razem. Chciał się nimi nie przejmować, zapomnieć o nich podczas podróży do kuchni, a jednak odtwarzał je raz po raz, zbyt mocno tęskniąc za głosem, który towarzyszył każdemu ze zdań. Szklanka wody, odrobina ciszy przerywanej jedynie szumem wiatru za oknem wcale nie koiły jego nerwów. Ciągle spoglądał na wygaszony ekran telefonu, jakby wręcz chciał usłyszeć kolejne zarzuty skierowane w swoją stronę. Pośród własnych czterech ścian nie musiał udawać spokoju, nie musiał kontrolować oddechu i nie musiał ukrywać emocji, które wręcz zalewały jego twarz. Był gotowy jednak wrócić do łóżka, przyjąć te wszystkie wydarzenia jako pijacki wybryk, nic więcej. Znów – był do tego przyzwyczajony, żył w tej iluzorycznej bańce, że to, co działo się pomiędzy nim a czarnowłosym było całkowicie normalne.
Drogę do łóżka przerwało mu kolejne powiadomienie, którego, chociaż bardzo chciał, nie potrafił zignorować. Odsłuchał wiadomość dwukrotnie, zanim zdecydował o tym, by samemu się nagrać. Kierowało nim coś więcej niż obawa przed tym, że Bowie faktycznie spełni swoją groźbę. Zdecydowanie zbyt długo milczeli, by tym razem zignorować tego typu ostrzeżenie. I owszem, był świadomy, że ponownie jest na jego skinięcie, że ponownie jest gotów rzucić wszystko i pojechać tylko po to, by chociaż na chwilę zobaczyć jego oczy.

Te piętnaście minut, które wskazał we wiadomości zdecydowanie przekroczył. Nigdy nie potrafił oszacować, ile czasu zajmie mu podróż, a już na pewno do klubu w zupełnie innej dzielnicy. Ubrany w nieco lepszy strój niż jedynie dresowe spodnie i sportową bluzę, skierował się do garażu. Bił się z myślami, co zrobić, kiedy już faktycznie tam trafi. Co zrobić nie tyle ze sobą, co z zapewne pijanym i naćpanym chłopakiem. Drogę pokonał zdecydowanie szybciej niż zakładał, często też nieco przekraczając prędkość na odcinkach, które zdawały się być rzadziej patrolowane przez policje.
Klub, do którego trafił, nie był mu obcy. Zdarzało mu się tutaj pojawić, nie zawsze z własnej, nieprzymuszonej woli. Dzisiaj jednak nie potrafił się odnaleźć w gąszczu korytarzy, kanap i migoczących świateł. Wzrokiem wodził za twarzami, które nie tylko były mu kompletnie obce, ale w tym momencie w żadnym stopniu nie zdawały się w ogóle atrakcyjne. Odbijał się od ramion ludzi, szukając znanej mu twarzy, przepraszając za każdym razem, kiedy tylko naruszał czyjąś przestrzeń osobistą. Były to jednak puste słowa, wręcz wyrzucane mechanicznie, kiedy tylko czuł jakiekolwiek zetknięcie ze swoim ramieniem. Półmrok oświetlany jedynie marnym, nieco przytłumionym światłem nie wspomagał jego wzroku, który pomimo bycia dość dobrym, nie potrafił przyzwyczaić się do panujących warunków w Emptiness. Nawet to, że w końcu namierzył interesującą go osobę, wcale go nie uspokajało. Nie musiał wiedzieć, kim była ta dziewczyna. Wystarczyło mu, że siedziała zdecydowanie za blisko. Pewnie by to przełknął, pewnie by to zignorował, gdyby nie to, że w tym wszystkim, najwidoczniej jej umizgi podobały się Bowiemu.
Nie ukrywał nigdy, że towarzystwo, w jakim obraca się Vance go drażniło. To był niejednokrotny powód do kłótni, być może nawet i jeden z wielu powodów kilkudniowej ciszy, podczas której Jay potrafił układać już sobie w głowie na nowo swoje życie. A mimo to wracał, tak jak dzisiaj. Wystarczyło jedno małe gwizdnięcie Bowiego, a ten wracał do niego pomimo wcześniejszych kłótni. Dzielącą ich odległość pokonał dość szybko, siłą wciskając się na siedzenie obok niego, wyprzedzając w tym jakąś dziewczynę, która właśnie wracała z kolejnymi drinkiami. Posłał jej tylko ponure (na tyle na ile potrafił) spojrzenie, by zaraz szturchnąć lekko ramieniem swojego chłopaka, chcąc najwidoczniej zwrócić jego uwagę. Nawet nie próbował ukrywać irytacji, jaka już od dawna malowała się na jego twarzy. Dłonią powędrował prosto na udo Bowiego, chcąc widocznie zatrzymać go przed jakimkolwiek gwałtownym ruchem, być może było w tym coś więcej, potrzeba bliskości, utwierdzenia się, że czarnowłosy jest prawdziwy i nic złego mu się nie stało. A może po prostu chciał coś komuś przekazać, niekoniecznie czarnowłosemu.
— Podsiadłem cię? — te słowa skierował jedynie w kierunku dziewczyny, która trzymała kieliszki z kolorowym napojem. Nie silił się na uśmiech, nie musiał zgrywać miłego przed kimś, kogo w ogóle nie znał. — Trudno, znajdziesz sobie nowe miejsce — teraz liczyło się coś zupełnie innego, coś, co usilnie zajmowało mu wszelkie myśli. Odwrócił twarz w kierunku Vance’a, przelotnie oceniając, w jakim jest stanie. Nie dziwiała go rozpięta od góry koszula, nie dziwił go błędny, zamglony od alkoholu wzrok. Mimo tej całej złości, która dalej w nim istniała, dalej się o niego martwił. — Chodź, będziemy się już zbierać, podrzucę cię do domu — powiedział na tyle głośno, by zagłuszyć klubową muzykę, a jednocześnie siląc się na uśmiech, w którym więcej było widać irytacji, niż jakiegokolwiek pozytywnego uczucia. Ostatni raz spojrzał na dziewczynę, która siedziała po lewej stronie Bowiego, powstrzymując się od niezbyt miłego komentarza. Wstał z miejsca, wyciągając przy tym chłopaka z kanapy. Liczył, że ten zrozumie aluzję i ruszy przodem, by przy lekkiej asekuracji trafić do samochodu, w którym zapewne odbędą kolejną rozmowę. Niekoniecznie przyjemną.

Bowie Vance
Ostatnio zmieniony ndz lip 27, 2025 11:10 am przez jayden baudet, łącznie zmieniany 1 raz.
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

'Cause you stay in my head where rent is free
When you call my name, it hits differently
Yeah, I want you so bad in all the worst ways
outfit

  Pochylił się nad stołem, zamglonym spojrzeniem odnalazł zwinięty w rulon banknot i sięgnął po niego z zadziwiającą, jak na ten stan, zręcznością, chwytając go smukłymi palcami. Uniósł brew, przyglądając się przez chwilę usypanej i skrupulatnie poprowadzonej po lusterku kresce. Ktoś z boku go zachęcił, a on tylko uśmiechnął się wesoło i w końcu wciągnął proszek z cichym pomrukiem zadowolenia, resztkę kokainy wcierając opuszkiem palca w dziąsła. Mlasnął z zadowoleniem, odchylając się powoli i uderzając plecami o skórzane obicie kanapy, wzrok kierując ku górze.
  Zapomniał o wysłanych przed kwadransem wiadomościach, bo nagle znowu był na haju, zamiast pełznąć żałośnie po dnie niespełnionych oczekiwań. Lubił ten klub właśnie za to, za strefy vip, w których był dostęp do wszystkiego, na co miało się ochotę. Na swój sposób panowała dyskrecja, w końcu to ekskluzywne miejsce, gdzie schodzili się majętniejsi i bardziej znani w różnych kręgach mieszkańcy miasta i okolic, a raczej nikt nie chciał po dobrej imprezie zobaczyć swojej twarzy na jakimś portalu plotkarskim, niezależnie czy w temacie narkotyków, pijaństwa, zdrady, czy przygodnego seksu.
  一 Cass, widziałeś to? 一 zawołał i zsunął się z kanapy na podłogę, śmiejąc się głośno, wyciągniętym przed siebie palcem wskazującym, pokazując na Maeve, która właśnie potknęła się o kucającego przy schodkach Oriona i upadając zawiesiła się na jego szyi, co w rezultacie zakończyło się tak, że oboje wylądowali na podłodze, a biedny chłopak właśnie dostawał za to wpierdol.
  Bowie śmiejąc się ruszył na czworaka, ciągnąc za sobą rozwiązane trampki, w stronę bijącej się dwójki przyjaciół, żeby ich rozdzielić, ale był tak rozbawiony i zrobiony, że nie miał siły nic z nimi zrobić, więc usiadł obok i trzymał się za brzuch, zerkając przelotnie na Cassa, który swoją drogą również parsknął śmiechem.
  一 Pomóż mi, kurwa 一 jęknął muzyk, wyciągając do niego dłoń. Chwilę później zahaczył o parkiet, ale w takim stanie taniec nie wychodził mu najlepiej, nawet jeżeli pozbierana już z podłogi Maeve próbowała asekurować go, obejmując chłopaka w pasie. Po chwili opadli więc z powrotem na kanapę, a rozgrzany i ledwo przytomny Bowie przekręcił się i wsunął dłoń między dziewczęce nogi, a Mae, również pijana, chociaż w trochę lepszym stanie, oparła się o niego, prawie włażąc mu na kolana.
  一 Spódniczka ci się podwinęła, poczekaj… Oh, Jaaay 一 mruczał do dziewczyny, ale odwrócił się na szturchnięcie i wbił nieprzytomne spojrzenie w Jaydena. Rozpoznał go i uśmiechnął się szeroko, nawet nie zwracając uwagi na Suzie, która przyniosła im drinki. W końcu była zdecydowanie mniej interesująca, niż jego niezadowolony przystojniak, zaciskający silną dłoń na jego udzie. Przekręcił się, wyraźnie zadowolony, pakując się Baudetowi na kolana okrakiem, jedną z dłoni układając na jego ramieniu, palcami drugiej przytrzymując jego brodę, aby obsypać jego twarz serią czułych pocałunków.
  Całkowicie zapomniał o ich kłótni i swojej groźbie, którą nagrał i wysłał mu w środku nocy, zapewne budząc go z głębokiego snu. Nie przejmował się ani jego nastrojem, ani tym, że prawdopodobnie ma nazajutrz (dziś?) trening i pewnie będzie bardzo niewypoczęty, również nie tym, że właśnie na jego oczach prawie włożył koleżance rękę w majtki. Nie miał bladego pojęcia co robił i w jakiej rzeczywistości aktualnie żył.
  一 Witaj, kocie 一 wymruczał gdzieś w międzyczasie, chociaż w zasadzie sam zachowywał się teraz jak kociak. 一 Co tu robisz, kochanie? 一 zapytał, nie rejestrując nawet jego wymiany zdań z Suz. Oderwał usta od jego szyi i zrobił smutną minę, kiedy chłopak oznajmił, że zabiera go do domu, co oznaczało koniec imprezy. Zepchnięty i podniesiony do pionu, zachwiał się zaskoczony i uderzył kolanami o kant kanapy, przez co przeleciał nad nim i z głuchym stęknięciem wylądował na podłodze na kolanach. Podparł się dłońmi i dźwignął trochę, zerkając za siebie na sportowca.
  一 Zwariowałeś? 一 zapytał, jakby to było wina Jaya, ale zaraz parsknął śmiechem i podszedł na czworaka do Suzie, która na szczęście zdążyła odłożyć drinki, bo Bowie niezbyt delikatnie złapał ją za biodra i podciągnął się, plącząc o własne długie nogi, przez co uwiesił się na jej drobnej sylwetce, dalej rozbawiony próbując utrzymać równowagę. Suzanne zachwiała się, ale też roześmiała i nieporadnie próbowała podciągnąć go trochę do pionu, ale ewidentnie nie miała do tego odpowiedniej siły.

jayden baudet
Ostatnio zmieniony ndz lip 27, 2025 9:07 am przez Bowie Vance, łącznie zmieniany 1 raz.
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Nie umknęły jego uwadze czyny Bowiego względem jednej z dziewczyn. Nie próbował go usprawiedliwiać, doskonale wiedział, do czego ten był zdolny po alkoholu, a tego typu zagrywki, tak jak w przypadku słów, bardziej irytowały, niż bolały. Swoją niemą dezaprobatę wyrażał jedynie spojrzeniem, którym obrzucał każdego członka tej małej imprezy, celnie omijając jednak wzrok ciemnowłosego. Może gdyby byli sami, gdyby nie patrzyły na niego zamglone alkoholem oczy znajomych Bowiego, odwzajemniłby każdą z czułości. Mimowolnie jednak przeniósł dłoń na jego biodro, tłumacząc się w myślach, że to wszystko po to, aby chłopak przypadkiem nie poleciał na podłogę. To jedno kłamstwo pozostało jednak niewypowiedziane, ku uciesze Jaydena. 
Chciał mu odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że o mało co nie przeszedł zawału, kiedy ten zagroził, że sobie coś zrobi. Zamiast tego – dalej walcząc spojrzeniem z Maeve, która zdawała się nie rozumieć, o co chodziło Baudetowi – rzucił nieco cichszym, łagodniejszym głosem, pozbawionym jakiejkolwiek złości, która dalej jednak iskrzyła w jego spojrzeniu. 一 Stęskniłem się, nie widać? 一 wysilił się na delikatny uśmiech, na krótki moment pozwalając sobie zerknąć na oczy Vance’a. Nawet w takiej sytuacji, gdy powinien odejść, zostawić go samego sobie, nie potrafił przyznać, że to właśnie błękitne spojrzenie trzymało go przy tym człowieku od ponad dwóch lat. W końcu jednak zdecydował się przerwać czułości, dla dobra ich dwóch i pewnie ku niezadowoleniu Vance'a. 
Na pytanie chłopaka jedynie westchnął cicho, zaraz jednak podejmując tę nierówną w szansach rozmowę. 一 Jedynie na twoim punkcie, skarbie. Dasz radę wstać sam? 一 widząc nieudolne próby ze strony Bowiego chwilę walczył z tym, czy mu pomóc. W przeciwieństwie do całego towarzystwa, jako jedyny stał z dość ponurą miną, tylko dlatego, że zamiast spać i regenerować się przed kolejnym treningiem, musiał teraz oglądać efekt działania alkoholu oraz nieznanego mu narkotyku. W końcu przykucnął obok chłopaka, aby skrócić te męki, którym był poddawany. Znów wysilił się na uśmiech, tracąc powoli resztki cierpliwości do głośnych imprezowiczów. Trzymając w pasie Bowiego i nawet nie myśląc go puścić, wstał, by zaraz tylko złapać równowagę z dodatkowym obciążeniem. Nie sądził, że chłopak skończy aż tak źle, zaraz jednak reflektując się, że przynajmniej kontaktuje. Rozejrzał się jeszcze dookoła, upewniając się, że żadne telefon, żaden portfel, ani tym bardziej inna cenna rzecz należąca do czarnowłosego, nie leżała na ziemi czy stoliku. 
Wspierając chłopaka i trzymając go blisko siebie, wierzył w pomyślność całej misji: wyjść z klubu, władować go do samochodu, odwieźć do domu i zostawić w łóżku. Misternie ułożony plan w głowie nie miał wad – w końcu zadanie to powinno być wyjątkowo łatwe, zwłaszcza z osobą, która ledwo trzymała się na własnych nogach i nie miała siły na to, aby oponować. Jay był naiwny, zwłaszcza jak chodziło o sprawy z alkoholowymi przygodami Bowiego. Po tylu latach powinien doskonale wiedzieć, że nigdy nie będzie łatwo, zwłaszcza, jak zabierać się go będzie ze środka imprezy (chociaż w ocenie Baudeta towarzystwo wytrzymałoby jeszcze co najwyżej godzinę). 
Chodź, przeniesiemy tę imprezę w bardziej… ustronne miejsce. Tylko we dwóch 一 mówiąc to jedynie pochylił się w kierunku ucha Bowiego próbując być jak najbardziej wiarygodnym w swoim kłamstwie. Miał jedynie szczerą nadzieję, że alkohol ułatwi mu działanie i czarnowłosy zacznie w końcu współpracować. Kiedy skończył swój szept, lekko przygryzł płatek ucha Vance’a, chcąc – jak znów sam siebie okłamywał – jedynie zdobyć jego pełnię uwagi. Potrzeba bliskości, niekoniecznie z losową, a tą konkretną osobą, była zbyt silna. Myśli, wspomnienia z ostatniej kłótni wracały ze zdwojoną siłą, kiedy tylko Bowie znajdował się obok, kiedy Jay wyczuwał zapach jego perfum, a pod opuszkami palców czuł ciepło jego skóry. Próbował je ignorować, ale jednak uczucia, którymi darzył chłopaka, były zbyt silne, aby je stłumić. Wiedział jednak, że rozmowa na temat tego, ile w ostatniej kłótni było prawd, musi zaczekać. Nie sądził jednak, że był to dopiero początek Odysei, która oboje odbędą tej nocy, a pierwszym z wyzwań miało być opuszczenie klubu.

Nim wyszli z Emptiness minęło kilka minut, podczas których nie tylko zboczyli na parkiet (pomimo licznych próśb Jay’a, aby tego nie robić), prawie wpadli na kogoś niosącego drinki, to jeszcze o mały włos nie zgubili telefonu należącego do sportowca, który wysunął się z kieszeni, kiedy ten wchodził po schodach. Będąc już przed samochodem maska opanowania opadła, a na twarzy szatyna pojawiły się pierwsze oznaki irytacji, widoczne nawet dla kogoś tak pijanego jak Vance. Otworzył drzwi od strony pasażera, pozwalając jednak drugiemu chłopakowi na to, aby sam wsiadł do środka. 一 Putain, Bowie. Mógłbyś zacząć współpracować, bo nie zamierzam do świtu walczyć z twoimi humorkami, zwłaszcza, jak jesteś najebany.

Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Dalej zdawał się nie zwracać absolutnie żadnej uwagi na to, że Jayden był wściekły. Może faktycznie nie dostrzegał tego przez mgłę stworzoną z alkoholi i narkotyków, przesłaniających jego umysł, a może po prostu nie chciał tego widzieć, chociaż gdzieś pod skórą musiał to czuć. W końcu zdążył poznać go naprawdę dobrze i nauczył się rozróżniać jego nastroje, nawet te dobrze zakamuflowane.
   Chłopak był przepięknym człowiekiem i był jego, czego nie wahał się wykorzystywać, nawet po pijaku. A może szczególnie wtedy? Wtedy puszczały jakiekolwiek hamulce, które w jego przypadku na co dzień i tak specjalnie go nie hamowały. Uśmiechnął się uroczo na jego słowa, śledząc jego twarz oczami, których źrenice wyraźnie się zwęziły. Zamruczał cicho w odpowiedzi, gładząc kciukiem jego brodę, ustami naznaczając kolejne fragmenty jego twarzy, chociaż nie zdążył musnąć jego warg, nawet jeżeli bardzo go to kusiło.
   Zerknął na niego półprzytomnie, kiedy przytrzymywał się jeszcze Maeve i przygryzł wargę, bo Jay zdecydowanie wiedział już co powiedzieć, żeby przyjemnie połechtać jego ego. Zaciskał dłonie na drobnym, kobiecym ciele, a i tak prawie całą uwagę poświęcał brunetowi.
   一 Wiem 一 odpowiedział mało skromnie, co w połączeniu z jego śmiechem brzmiało jednak mało poważnie. 一 Co? Ja nie dam? Potrzymaj mi… 一 zaczął, chcąc przyjąć wyzwanie, nawet jeżeli tak naprawdę nie potrafił się z ziemi podnieść. Oderwał jednak jedną z dłoni od dziewczyny, żeby wyciągnąć ją po drinka, bo nagle przypomniał sobie, że przecież miał już 一 znowu 一 co pić. Próbował jeszcze sięgnąć, kiedy Jay już go trzymał, ale nagle jego uwagę od drinka oderwały kolejne słowa, które ten do niego wypowiedział. Przekręcił się do niego i przytrzymał jego koszuli, mrużąc oczy, kiedy poczuł przyjemne ugryzienie. Westchnął rozkosznie, ulegając mu całkowicie i pozwalając się prowadzić. Uwielbiał kuszące obietnice i drobne pieszczoty, a kto inny, jak nie jego chłopak, wiedział co z nim robić i w jaki sposób.
   Mimo wszystko wyciągnięcie go z klubu nie było wcale takie proste, bo pijany szybko zapominał co się działo i impulsywnie robił to, co akurat przyszło mu do głowy. Wyprowadzony z loży, zaciągnął chłopaka, mimo protestów, na parkiet, chociaż zamiast normalnie tańczyć, to po prostu zarzucił mu ręce na szyję i naparł na niego ciałem, wciskając nos w pachnące świeżością kosmyki jego włosów. Uwielbiał jego zapach, zarówno perfumy, jak i szampon albo po prostu zapach jego skóry.
   一 Obejmij mnie, Jay 一 szepnął, chociaż właściwie nie pozostawiał mu wyboru, bo ledwo stał na nogach. Jego imię zawsze wypowiadał z charakterystycznym pomrukiem, który zamieniał zwykłe stwierdzenie lub zawołanie w słowo wypowiedziane z ekscytacją i pewnego rodzaju oddaniem. Czasami brzmiało wyjątkowo rozkosznie, prawie jak zaproszenie do czegoś więcej, szczególnie podczas zbliżeń, ale wtedy Bowie generalnie był bardzo głośny i podjarany właściwie wszystkim. Tym razem kontaktował jeszcze na tyle, żeby ograniczyć się do pomruków, podgryzania jego szyi i złapania go za tyłek, zaciskając na pośladkach szczupłe palce.
   Na schodach znowu o mało co się nie przewrócił, kiedy pochylili się, aby Jayden mógł sięgnąć po swój telefon. Parsknął śmiechem, zahaczając trampkiem o schodek, a raz nawet potykając się o własne sznurówki, których dalej nie zawiązał. Uwiesił się wtedy mocniej na ciele Jaya i o mało co nie runęli obaj do tyłu. Padła kolejna salwa śmiechu, jakby nic z tego absolutnie mu nie przeszkadzało.
   一 Moje sznurówki, czekaj… o boże 一 mruczał, próbując się pochylić, jakby chciał teraz zawiązać trampki na środku schodów, chociaż miał do tego przez pół wieczora duże więcej dogodnych momentów. Podparł się o schodek przed nim dłonią i tak trwał chwilę, zanim Baudet znowu go nie zgarnął i nie wyprowadził w końcu, jakimś cudem, z klubu.
   Na świeżym powietrzu znowu zapomniał o butach, bo zainteresowała go zmiana scenerii i rozejrzał się, marszcząc lekko brwi. Dopiero przy aucie, oparł się o boczne drzwi i gdyby Jayden nie otworzył ich przed nim, to pewnie wylądowałby zaraz na tyłku, ciągnąć go za sobą. Nie wsiadł na miejsce pasażera jak normalny człowiek, tylko zwalił się na nie bokiem, głową lądując na fotelu kierowcy, a nogi poleciały za nim i zawisły gdzieś jeszcze za drzwiami, co skwitował rozbawionym parsknięciem.
   一 Jakimi humorkami, kotku? 一 zapytał, absolutnie nieświadomy o co mu znowu chodzi. 一 Nie możesz chociaż raz być normalny? 一 zapytał lekkim tonem, jakby to właśnie on teraz wydziwiał, a nie Vance. Podparł się dłonią i wycofał powoli, próbując trafić pośladkami w fotel pasażera, chociaż ostatecznie przysiadł na nim na swoich piętach, klęcząc gdzieś na środku, gubiąc się trochę w tym, gdzie jest przód auta, a gdzie tył.

jayden baudet
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Cierpliwość Jaydena wisiała na włosku, a każdy moment, w którym Bowie postępował nie po myśli, sprawiał, że ten miał ochotę zostawić go na pastwę przekornego losu. Nabyte doświadczenie, a także stosunek do ciemnowłosego nie pozwalały mu jednak na odejście choćby na krok, nie w sytuacji, gdy coś mogło mu się stać, albo co gorsza, ktoś mógł mu coś zrobić. Ten scenariusz chyba najbardziej godził w zazdrość szatyna, bo nawet najmniejszy kontakt fizyczny, który przekraczał pewne granice, sprawiał, że Jay był gotowy walczyć jak dzikie zwierzę. Nie tylko o Bowiego, ale także o jego uwagę, zupełnie tak, jakby to krótkie spojrzenie błękitnych oczu mogło ukoić burzę, która rodziła się w głowie łucznika.
Obejmował go, nie tylko, kiedy ten legł na niego całym ciałem, ale również wtedy, kiedy musiał go prowadzić. Robił to instynktownie, chociaż prośba (polecenie?), które wydobyło się z ust ciemnowłosego, niemalże natychmiast spowodowało, że Jay umocnił swój uścisk. Tłumaczył się ratowaniem tego drugiego przed upadkiem, mimo że wcale nie upadał. Chociaż próbował zaprzeczyć, to niesamowicie zależało mu na Bowiem. Dzielne znosił więc wszystkie te chwile, kiedy oboje skakali sobie do gardeł, by zaraz pogodzić się i uznać to wszystko za „głupotę”. I chociaż tym razem miało być inaczej, z każdą minutą, kiedy trzymał przy sobie Vance’a, utwierdzał się w tym, że to, co robi, jest właściwe.

Widząc jego nieporadne ruchy w samochodzie (które de facto aktywowały niejedne, całkiem miłe, wspomnienia), znów chciał mu ruszyć z pomocą. Wiedział jednak, że traktowanie tego drugiego jak dziecka, mogło skończyć się tragicznie, albo w najlepszym wypadku kilkunastominutową pogonią. Wolał zaoszczędzić ten czas i spożytkować go na sen, z którego i tak został już ograbiony. Westchnął ciężko, rozmasowując policzki, jakby chciał się przez ten ruch pozbyć grymasu niezadowolenia, który od dobrych kilku minut gościł na jego twarzy.
Normalny? Nikt normalny by nie zarwał nocki, aby szukać cię po klubach i zadbać o to, byś spał we własnym łóżku, a nie nad kiblem. Mógłbyś czasem docenić to, jak o ciebie dbam 一 burknął, od razu karcąc się w głowie za ton wypowiedzi. Mimo wszystko to, w jakim stanie widywał ostatnio Bowiego (a właściwie za każdym razem, kiedy ogłaszali wszem i wobec swoje rozstanie) działało na niego jak płachta na byka. Pewnie znowu będzie gadać jak do ściany, pewnie znowu będzie tak samo jak było, ale… Jay był człowiekiem wielkiej wiary i wierzył, że kiedyś uda mu się jakoś wpłynąć na swojego chłopaka.
Otwarcie bagażnika było ryzykowną misją, bał się, że w tym momencie Bowie wyskoczy niczym strzała i poleci prosto do klubu dalej się bawić. Zabranie butelki wody ze zgrzewki było więc misją niczym z taniego filmu akcji, pozbawioną jedynie laserów i złoczyńcy z kotem. Wrócił do siedzenia pasażera, wciskając się nad czarnowłosym, aby przełożyć butelkę do cup holdera, a tym samym ograniczyć mu ewentualne miejsce do ucieczki. I zapewne by się od razu wycofał, ale skoro już i tak mógł chociaż trochę czasu spędzić z Bowiem, postanowił nieco przedłużyć jego podróż do mieszkania. Wcale nie dbał teraz o tapicerkę w swoim samochodzie. Wcale.
Siedź na miejscu, bo nie chcę dostać mandatu, jasne? 一 spojrzał mu prosto w oczy, tak, jakby tłumaczył przy tym najbardziej nikczemny plan. 一 Zero nóg na górze, zero przeszkadzania mi w trakcie jazdy, zero otwierania okna i tym bardziej zero rzygania. I zanim powiesz, że jestem nudziarzem, jak spełnisz moją prośbę, to wniosę cię do mieszkania, jasne? 一 spytał, cały czas utrzymując z Bowiem kontakt wzrokowy, licząc, że to jakkolwiek spowoduje, że te informacje dotrą do jego świadomości.
Odsunął się od drugiego chłopaka, zamykając za sobą drzwi. Usiadł za kierownicą i zapiął pas, by zaraz wyjechać na ulicę. Potrafił dobrze jeździć samochodem, zwłaszcza nocą, kiedy żaden niedzielny kierowca nie planował mu zajeżdżać drogi. Owszem, pewnie nie raz nieco za mocno nacisnął pedał gazu, ale nie zamierzał pokonywać drogi zbyt długo. Zwłaszcza z pijanym Bowiem, który mógłby wpaść na najbardziej idiotyczny pomysł w swoim życiu, a Jay i tak by mu to wybaczył.
To co, już ci przeszły te humorki sprzed tygo… 一 nie dokończył pytania, które chodziło mu po głowie od ich ostatniej kłótni, bo właśnie dostrzegł co ten drugi wyprawia. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, nie chcąc przy tym jednak przerywać jazdy, zwłaszcza, że byli stosunkowo blisko apartamentowca, w którym mieszkał Vacne. 一 Putain, Bowie! Co ja ci mówiłem! Ty w ogóle słuchasz, co się do ciebie mówi, czy masz mnie w dupie?

Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Niesamowicie podobało mu się, że Jayden nie odstępuje go na krok. Potrzebował atencji, którą ten mu dawał, potrzebował jego uwagi, silnych dłoni i zaborczych spojrzeń i sam nie był bierny, dawał mu za to bardzo dużo, generalnie dużo lepiej wyrażając swoje uczucia poprzez bliskość, niż słowa i deklaracje. Nie potrafił mówić wprost o swoich emocjach i potrzebach, działając raczej instynktownie poprzez czyny. Pewnie dlatego miał sporo problemów z ludźmi, którzy jego dotykalskość odbierali często jako coś więcej, nawet jeżeli akurat czegoś więcej wcale nie chciał. Po pijaku bywał co prawda często napalony, ale kiedy jeszcze w ogóle kontaktował i nie był z Jayem w jakiejś tymczasowej separacji, to tylko on był obiektem jego westchnień, a nawet kiedy nie byli akurat razem, to i tak myślał tylko o nim i im dłużej trwała ich relacja, tym łapał się na tym, że flirty i czułości z innymi wcale nie były już takie fajne. Bo ci inni nie mówili jak Jay, nie pachnęli jak on, nie mieli jego uśmiechu i jego spojrzenia.
   Mimo wszystko potrafił się czasami jeszcze zwyczajnie oszukiwać.
   Przekręcił się trochę, obejmując ramieniem oparcie fotela pasażera i posłał Jayowi pytające spojrzenie, wydymając lekko zaróżowione, pokryte piegami policzki. Zmarszczył też brwi, bo czy mężczyzna właśnie mu próbował coś wypomnieć? I to tak zupełnie bez powodu?
   一 Oczywiście, że tak. Wiele osób by tak zrobiło, wiesz? 一 rzucił i na chwilę obraził się, co zadziałało na tyle, że nagle potrafił usiąść jak człowiek na tyłku, nogi opuszczając na podłogę. Założył ręce na klatce piersiowej i nawet nie pomyślał, żeby wyskoczyć z auta, kiedy Jay poszedł po wodę. Nawet zamilkł na chwilę, ale kiedy chłopak wrócił i pochylił się nad nim, odkładając butelkę, drastycznie zmniejszając dystans między nimi, rozchmurzył się, trochę zapominając o ich wcześniejszej wymianie uprzejmości i zbliżył twarz do jego twarzy, nawiązując kontakt wzrokowy (nawet jeżeli trochę spojrzenie mu uciekało, błądząc po całej twarzy, po jego nosie i poruszających się wargach).
   一 Nie jesteś nudziarzem. Właściwie to seksowne, kiedy jesteś taki władczy 一 wymruczał, w międzyczasie dając jakimś cudem radę rozpiąć kilka guzików jego koszuli po omacku. Trącił też jego nos swoim, w czułym geście, uśmiechając się lekko, zadowolony, że skupia na sobie całą jego uwagę. Nie do końca skupiał się na znaczeniu tych wszystkich poleceń, bo na jego przesłonięty mgłą umysł, było ich zdecydowanie zbyt dużo. Zapamiętał za to coś o wniesieniu go do jego mieszkania, co mu się nawet spodobało, więc przez chwilę siedział grzecznie, chociaż nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby na przykład zapiąć pas.
   W pewnym momencie wyciągnął jednak telefon i zaczął powoli szukać apki muzycznej, mrużąc oczy i trochę gubiąc się w ikonach na ekranie. W końcu odnalazł odpowiednią playlistę, podłączył urządzenie do odtwarzacza w aucie i z głośników popłynęły dźwięki UNSTOPPABLE od Red Leather, co zmieniło trochę jego energię, a dokładniej po prostu mu jej dodało, więc jego palec powędrował na przycisk opuszczający szybę.
   Nie słyszał uwagi o humorkach sprzed tygodnia, co może było i lepszą opcją, bo to by mogło odpalić go w niezbyt przyjemny sposób. Kiedy jednak Jay do niego mówił, on już wystawiał głowę przez okno i podnosił się, żeby wysunąć z auta cały tułów i przy dźwiękach muzyki unieść dłonie i odchylić głowę, bo chciał polatać, a to było do latania bardzo zbliżone.
   Poczuł szarpnięcie i stęknął, kiedy Jay, jedną ręką dalej trzymając kierownicę, wciągnął go mało delikatnie, ale za to szybko, do środka, mówiąc coś o tym, że Bowie ma go w dupie. Nie wyczuł poważnego wyrzutu, więc zastanowił się nad tym chwilę i wzruszył ramionami.
   一 W zasadzie czasami mam i bardzo to lubię 一 przyznał, zerknął na niego kątem oka i parsknął śmiechem, szczerząc zaraz białe zęby w szerokim uśmiechu. Zauważył, że ten się dąsa, więc przekręcił się i przysunął do niego, gdzieś tam w międzyczasie zsuwając z nóg luźne trampki (sznurówki dalej były rozwiązane) i zakładając stopy na deskę rozdzielczą, opierając je aż o szybę. Tak rozwalony sięgnął ustami do szyi chłopaka, żeby znowu móc go wycałować. Na tym się nie skończyło, bo bez jakiejkolwiek refleksji wpakował mu dłoń za koszulę, żeby palcami przesunąć po klatce piersiowej i niżej po brzuchu, gładząc jego ciepłą skórę ciekawskimi opuszkami.
   Na szczęście dojeżdżali właśnie pod budynek, w którym mieszkał Vance, bo rozpraszanie kierowcy podczas jazdy nie było zbyt mądrym pomysłem, ale pijany Bowie jakoś specjalnie się tym nie przejmował, jak w sumie wszystkim. Podobnie jak tym, że kiedy już zaparkowali, to zanim wypadł z auta bez żadnej refleksji, mógłby na przykład założyć buty. Żółte skarpetki w kwiaty rumianku dotknęły jezdni, a on wpakował się na ulicę, nawet nie kłopocząc się, żeby się rozejrzeć. Ruch drogowy nie był tak duży, jak w dzień, ale i tak jakieś auto przemknęło tuż obok niego, na szczęście niezbyt szybko, ale zdążył zachwiać się i zakołysać, bo minęło go dosłownie o milimetry. Wyraz jego twarzy wskazywał na zaskoczenie i może jakiś niewielki cień strachu pojawił się w jego przepitych oczach, kiedy jakby instynktownie wyciągnął rękę do Baudeta i to jeszcze zanim na niego spojrzał.

jayden baudet
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Długo zajęło, nim Jay zrozumiał wszystkie zasady, jakie panowały w tej dziwnej relacji. Na początku irytowały go te różnice, które rzekomo miały świadczyć o przyszłej trwałości ich związku. Nigdy nie mówił, że są z Bowiem zgodni co do wszystkiego, właściwie ich odmienne charaktery, języki miłości, styl ubioru, czy nawet sposób na spędzanie wolnego czasu były zgoła odmienne. A mimo to trwał w tej relacji dzielnie, dawał z siebie wszystko nawet wtedy, gdy w oczach jego znajomych lepiej byłoby, gdyby zostawił młodszego mężczyznę i znalazł sobie kogoś dojrzalszego. Tylko że Jay nie chciał nikogo takiego, on potrzebował właśnie Bowiego, tego, który z jednej strony był niesamowicie irytujący, a z drugiej na tyle uroczy, że potrafił w raptem kilka minut sprawić, że sportowiec zapominał, za co był właściwie zły.
Finalnie się przyzwyczaił: do obecności, do drobnych gestów i tych wszystkich czułości, które w zupełności mu wystarczały. Odrobina spędzonego wspólnie czasu uspokajała zazdrosną naturę Baudeta, a kilka czułych pocałunków potrafiło skutecznie rozpalić uczucia, jakimi Jay darzył ciemnowłosego. Nawet w takich sytuacjach, w których gotowy byłby go zostawić samego na ulicy.
Udawał całkiem dobrze, że wcale nie wie, co Bowie wyprawia z jego koszulą, a już na pewno próbował ukryć, że mu się to podoba. Zapewne resztki świadomości, że są w dość zatłoczonym miejscu, powstrzymywały go przed tym, by samemu nie zasypać swojego chłopaka czułościami. Pilnował się, zwłaszcza że nie chciał mieć na głowie tabloidów, które szukały jakiejkolwiek sensacji z życia sportowca, mającej na celu skupienie oka kamery na każdym jego najmniejszym ruchu. Czasem zazdrościł Vance’owi tego, że tak dobrze radzi sobie z tą całą popularnością. Powracając jednak do sytuacji w samochodzie, Jay zdecydował się odwzajemnić trącenie nosem, ze szczerym uśmiechem, który malował się na jego twarzy. Na tyle mógł tutaj sobie pozwolić.
Czy był zdziwiony, że ciemnowłosy zdecydował się zignorować jego wszelkie zakazy? Raczej nie. Zależało mu jedynie, by trafił do mieszkania w jednym kawałku, dlatego nie przeszkadzał mu, kiedy ten zmieniał muzykę, czy wystawiał głowę przez szybę. Dopiero kiedy zobaczył, jak jego ciało podnosi się z fotela, sprawnym ruchem jednej ręki ściągnął go na dół, nie siląc się nawet na żaden komentarz.  
Zmarszczył lekko brwi, by zaraz tylko prychnąć rozbawiony, kiedy dotarło do niego nie tyle, co powiedział Bowie, a co on sam zasugerował w swoich słowach. Pokręcił głową z niedowierzaniem, chociaż doskonale wiedział, że nawet gdyby jego chłopak był całkowicie trzeźwy, taki komentarz również by się pojawił. Zamiast tego wydał z siebie cichy pomruk, nieskładający się w żadne sensowne zdanie, ale świadczący o zadowoleniu, które wynikało z tych kilku pocałunków złożonych na jego szyi. 
Nie umiesz wytrzymać do mieszkania, co? 一 jego dłoń instynktownie powędrowała na udo chłopaka, a sam Jay zdecydował się nie usprawiedliwiać swoich działań. Mocniejszy uścisk, zapewne mógłby być wstępem do czegoś więcej, gdyby nie to, że właśnie zjechał na chodnik, aby poszukać w podłokietniku kluczyka do bramy od parkingu. Nie sądził, że Bowie wyjdzie z samochodu, ani tym bardziej że wyjdzie na ulice.

Wszystko działo się niezwykle szybko, czuł się jak na torze łuczniczym, kiedy śledził tor lotu strzały, która właśnie opuściła cięciwę jego łuku, by w ułamku sekundy trafić w tarczę. Wyskoczył na ulicę od razu za chłopakiem, łapiąc go za rękę, którą wyciągał w jego stronę, jakby chciał go ochronić przed zagrożeniem, które właśnie odjeżdżało. Zamknął Bowiego w szczelnym uścisku, zdecydowanie zbyt mocnym, co mogło jasno świadczyć o przerażeniu, jakie momentalnie ogarnęło Jaya. Dopiero po krótkiej chwili był w stanie ocenić, czy faktycznie nie zareagował zbyt gwałtownie. Nie był zirytowany, nie był zły na Bowiego – był to nieszczęśliwy wypadek, w którym na całe szczęście nic się nikomu nie stało. 一 Cholera jasna, mogło ci się coś stać! Czy ty… 一 nie skończył zdania, zamiast tego ściągnął go z ulicy, aby oprzeć się o maskę samochodu. Dłoń, która jeszcze chwilę temu znajdowała się na ramieniu Vance’a osunęła się w dół po jego skórze, by finalnie spleść palce obu mężczyzn w czułym geście. 一 Nie rób mi tak więcej, okej? Wolę cię oglądać w sypialni, a nie na szpitalnym łóżku 一 mówiąc to, odszukał wzrokiem jego oczy, by posłać mu blady uśmiech. Nerwowy ruch klatki piersiowej jasno wskazywał, że Jayem dalej targały emocje. Zamiast kolejnej bury, kolejnej uwagi, którą przecież mógłby zwrócić swojemu chłopakowi, zdecydował się na coś, co miało przekazać zdecydowanie więcej.
Lekko pociągnął Bowiego w swoim kierunku, by na jego ustach złożyć długo wyczekiwany pocałunek. Nie było w tym dawnej irytacji, nie było w tym też tego czystego pożądania. Była tygodniowa tęsknota i wdzięczność, za to, że ten znowu jest przy nim, że nic złego mu się nie stało. Odsunął się wodząc wzrokiem po twarzy Vance’a, doszukując się być może jakiejś odpowiedzi na pytanie, którego nawet nie zadał. Odgarnął jeszcze kapryśny kosmyk włosów z jego czoła, by zaraz uśmiechnąć się czule.
Więc, tak jak obiecałem, zaniosę cię na górę…一 mówiąc to, jedynie wcisnął przycisk na pilocie, aby zamknąć samochód, by po chwili tylko schylić się i podnieść Bowiego do góry, licząc, że ten zrozumie aluzję, jak ma się w tej sytuacji zachować. Chciał cały czas widzieć jego twarz, być może mieć okazję do małych czułości. 一… i mam nadzieję, że pójdziesz grzecznie spać 一 odpowiedział z szerszym uśmiechem, składając kilka pocałunków na szyi Vance’a. Zaraz jednak uniósł wzrok ku górze na jego twarz, powoli kierując się w stronę głównego wejścia do apartamentowaca. Próbując zachować równowagę w drodze (przy jednoczesnych, licznych rozpraszaczach), zapytał ciszej 一 Chyba że mam napisać do trenera, że nie dotrę na trening?

Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Bowie sam nie wiedział czego tak naprawdę chce od ich relacji, był trochę jak pies ogrodnika; nie potrafił się określić, nie potrafił powiedzieć wprost o swoich uczuciach, a jednocześnie aż skręcało go na myśl, że Jay mógłby zainteresować się kimś innym. Nie, w zasadzie to on nawet nie dopuszczał do siebie takiej myśli i gotów był zamienić życie w piekło każdej osobie, która tylko by spojrzała na Baudeta, nie mówiąc już o wyciąganiu do niego rąk, ani innych części ciała.
   Dorastał w świecie, w którym wbrew pozorom na wszystko trzeba było zapracować, a skoro pieniędzy zawsze było pod dostatkiem, tym wszystkim była uwaga ludzi, na których mu z jakiegoś powodu zależało. Vice nie osiągnął sławy jakimś wyczynem, ona nie przyszła do niego w pewnym momencie, nagle zmieniając jego życie. On urodził się celebrytą i jego narodziny śledził cały świat, podobnie jak dzieciństwo i dorastanie. Nie znał niczego innego, więc kiedy ktoś pytał go: jak radzisz sobie z popularnością? On po prostu zbywał to śmiechem lub głupim żartem, bo zwyczajnie tego pytania nie rozumiał. Jak to jak sobie radził? Z czym niby?
   Nie przejmował się plotkami, bo te przychodziły i odchodziły, a on zdążył nauczyć się tego, że niczego specjalnie nie zmieniały. Wszystko dalej się kręciło, po prostu czasami ktoś pytał o co głupiego lub niewygodnego, a on pokazywał wtedy środkowy palec i dalej robił swoje. Tak po prostu, bo jednocześnie nie zależało mu wcale na dobrej opinii, bo nie od niej zależała jego pozycja. Niezależnie co by zrobił, dalej byłby słynnym synem Cassa i Alissy Vance. Muzycznie utalentowanym 一 pewnie o tym też by wspomniano, ale gdzieś tam dalej, jedynie w tle.
   一 Nic na to nie poradzę 一 wymruczał rozbawiony, pomiędzy pocałunkami i głaskaniem przez lata wypracowanych mięśni. Podobało mu się, że Jay był sportowcem i nie chodziło jedynie o to, że miał świetną sylwetkę, ale również o dyscyplinę, bo Bowie uważał, że łucznictwo było niezwykle seksowne i uwielbiał oglądać Baudeta podczas treningów i zawodów. Zamruczał cicho, kiedy poczuł na udzie dłoń Jaya i otarł się o nią jak kot, spragniony pieszczot.
   Nie zaprzeczyłby, że już myślał tylko o jedynym, a przynajmniej do momentu, w którym stał jak wryty, zdając sobie sprawę, że o mało co nie potrącił go samochód. W następnej chwili poczuł szarpnięcie, kiedy został przyciągnięty do Jaydena i z cichym stęknięciem oparł się o niego, jedną z dłoni układając na jego ramieniu, na drugiej czując zaciskające się palce. Kilka loków opadło mu na czoło, ale wzrok uparcie powędrował na twarz chłopaka, który wydawał się bardziej przerażony od niego samego. To go trochę zaskoczyło, więc zmarszczył brwi i zamrugał, nie bardzo wiedząc jak zareagować. Nie wydawał się zły ani zirytowany, a faktycznie przestraszony.
   一 Okej 一 wydusił z siebie, co absolutnie nie było do niego podobne, szczególnie, że nawet nie skomentował wzmianki o sypialni, bo chyba do niego jeszcze nie dotarła. Automatycznie przeniósł dłoń z ramienia Jaya na jego policzek, gdy ten musnął jego usta swoimi. Zacisnął też własną dłoń na jego, pocałunek oddając czule, ale zdecydowanie i przez chwilę ten gest zgubił zabawny i pożądliwy charakter, którym cechowały się pocałunki i pieszczoty w klubie i w samochodzie i stał się bardziej poważny, bardziej zobowiązujący, ze skrytymi w sobie obietnicami i oczekiwaniami. Był ciężki, ale niesamowicie przyjemny, taki, po którym nie chce się odchodzić, nie w przenośni i nie dosłownie, ani na krok.
   Przesunął końcówką języka po kąciku jego ust, unosząc zaczepnie spojrzenie, obniżając doń na jego szyję, kciukiem przesuwając po jej boku i z zadowoleniem przyjął, że ten dalej chciał zanieść go do mieszkania. Bowie był wysoki, ale bardzo szczupły, co akurat dawało możliwości do noszenia go, o ile nosząca osoba miała wystarczająco siły, a Jay miał i muzyk nie raz się już o tym przekonał. Wyprostował się, obejmując go mocno nogami w pasie, udami ściskając jego biodra, a dłonie splatając na karku sportowca. Nie odrywał spojrzenia od jego twarzy, po chwili unosząc kąciki ust w hipnotyzującym uśmiechu. Przyglądał mu się tak przez chwilę, a kiedy ten pocałował jego szyję, odchylił głowę, aby dać mu lepszy dostęp i odwzajemnił pieszczotę, chociaż na tym nie skończył. Całował go czule, ale i z nutką narastającego pożądania, naznaczając wilgotną ścieżkę również językiem, smakując miejsca tuż za uchem, pulsującej szybko szyi, linii jego szczęki i znowu ust, szczególnie, kiedy wjeżdżali windą na najwyższe piętro.
   一 Napisz 一 zgodził się, bo na pewno nie miał zamiaru spać, a już na pewno nie grzecznie. 一 Zrobię ci trening w łóżku, skoro tak bardzo lubisz mnie w sypialni 一 dodał, odrywając się na chwilę od niego, żeby wpleść palce w jego włosy czułym gestem i rzucić mu zaczepne spojrzenie. 一 Kochaj się ze mną, Jay 一 wyszeptał z lekkim uśmiechem prosto w jego wargi, ocierając się o nie swoimi, a potem rozsunął je szerzej językiem, wsuwając go głębiej i oddając się przyjemności płynącej z kolejnego ekscytującego pocałunku. Winda zatrzymała się na najwyższym piętrze, a drzwi się rozsunęły i wszystko się zatrzymało, a Bowie miał wrażenie, że nawet czas. Słyszał tylko ich przyspieszone oddechy, chociaż w uszach dudniło mu również jego własne szybkie i mocne tętno.

jayden baudet
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
27 y/o, 181 cm
strzela z łuku do celu dla kanadyjskiej reprezentacji
Awatar użytkownika
I'm slamming the door, but I'm staying I make up my mind then I change it It's you that I want when we're breaking Every time I tell you that we're done, I'm fakin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Bowie Vance
23 y/o, 183 cm
You make me money I'll make you laugh
Awatar użytkownika
Too cool to hustle, too wild to give a damn.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


jayden baudet
Myre
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
ODPOWIEDZ

Wróć do „#5”