ODPOWIEDZ
26 y/o, 178 cm
barman w Spirit of York Distillery Co.
Awatar użytkownika
As long as I see the strobe lights I'm dancin' all night long
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#1
Letnie słońce leniwie zaczynało przechylać się w stronę zachodu, kiedy Gabriel skopał z nóg kołdrę i z ciężkim westchnieniem wcisnął twarz w poduszkę. Podnoszenie się z łóżka równało się stanięciu twarzą w twarz z rzeczywistością w jakiej się znalazł, a było to ostatnim na co miał ochotę. Chciałby żyć dalej w pełnej ignorancji, mieszać drinki i chodzić na imprezy, z rodzicami widzieć się od święta i odkładać w nieskończoność narzucaną mu konieczność zajęcia się ich biznesem. Czy naprawdę prosił o tak wiele? Irytująca melodyjka budzika ponownie rozbrzmiała ze schowanego pod poduszką telefonu, zmuszając Gabriela do przekręcenia się na drugi bok i wyłączenia alarmu na dobre. Koniec z drzemkami. Po tym zarządzeniu dał sobie jeszcze kwadrans na zbieranie sił przed pojedynczym przysiadem na dobry początek dnia i podciągając zjeżdżające z biodra spodnie dresowe zbiegł po schodach do kuchni.
Poranna, czy w tym przypadku popołudniowa, rutyna przychodziła mu już mechanicznie, bezmyślnie, co niestety dawało mu pole do myślenia o innych, bardziej naglących kwestiach. Takich jak rozmowa z ojcem, niechętnie przyznającym się do zatargów z niekoniecznie dobrymi ludźmi. Nie podał mu wszystkich szczegółów - oczywiście, że nie, w jego oczach Gabriel wciąż był nieodpowiedzialnym dzieciakiem (i nie można go było za to winić) - jednak nie były mu potrzebne by zaczął kwestionować wszystko co znał i w co wierzył przez całe życie. Przeżuwając ostatni gryz zrobionej na szybko kanapki i przewiązując na jeansach czarną koszulę w kratę ruszył do wyjścia z mieszkania. Miał ze sobą klucze, telefon, a jako że jeszcze szanował swoje oczy, przed wyjściem na korytarz wpakował na nos okulary przeciwsłoneczne i chwilę później wychodził już na ulicę, gotowy spędzić następne kilka godzin za barem, znajdując rozrywkę w słuchaniu problemów obcych ludzi i upijając się oparami. Jednak zanim zdążył obrać kierunek na swoje miejsce pracy, w końcu zwrócił uwagę na postać, która zdawała się na niego czekać. Zsunął okulary do połowy nosa by obdarować mężczyznę krytycznym spojrzeniem i westchnąć z rezygnacją.
- Miałem nadzieję, że to był tylko zły sen - mruknął z nieukrywaną niechęcią i ponownie przesłonił oczy przed promieniami słonecznymi, po części też po to by ukryć jak bardzo ta sytuacja grała mu na nerwach. - To co, teraz będziesz tak po prostu - wykonał rękami bliżej nieokreślony gest w kierunku mężczyzny. - śledzić mnie jak cień? - upewnił się, mimo tego, że dokładnie to zostało mu już przekazane. Zwyczajnie odmówił przyjęcia tego do wiadomości. - To... nie wiem, chodź. Posiedzisz sobie ze mną czy coś, nie mogę się spóźnić - zadecydował i odwrócił się na pięcie by ruszyć żwawym krokiem w stronę baru z nikłą nadzieją, że jak ponownie się odwróci jego ochroniarz rozpłynie się jak fata morgana. Po drodze wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów i wcisnął sobie jednego między wargi, dopiero po chwili refleksji oferując kartonik w stronę swojego nowego znajomego. - Palisz? - dopytał, bardziej instynktownie niż z chęci faktycznego prowadzenia z nim rozmowy. Te kilka przecznic dzielących go od miejsca pracy zwykle stanowiło okazję na komfortowy, samotny spacer i zdaje się, że właśnie bezpowrotnie to stracił.

Graham Malone
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spirit of York Distillery Co.”