ODPOWIEDZ
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- 22 -

Trzy dni po sukience.


Zaczęło się wczoraj, Galen siedział spokojnie w swoim gabinecie, szykował się na kolejne spotkanie, dzień, jak co dzień, żadnych rewelacji, sterta papierów na biurku. Papierów, które później ktoś strącił i rozsypały się po marmurowej posadzce. A prezes Wyatt został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z budynku przy akompaniamencie szeptów i pytań, wielu pytań, jak prawdziwy złoczyńca. Wszystkie spojrzenia były skierowane na niego, kiedy prowadzili go przez hol, dwóch policjantów, ale mimo wszystko Galen Wyatt szedł z podniesioną głową, w windzie nawet zerknął na tych gliniarzy.
- Serio... te kajdanki? Musiało się to stać tutaj? Mój prawnik nie będzie zadowolony - pokręcił głową trochę teatralnie. Już się zastanawiał czy kontaktować się z adwokatem jego rodziny, czy z Lottie, finalnie wybrał ją, była młodsza, żywsza, a przede wszystkim może odrobinę jej na nim zależało, jak na kumplu, i nie broniłaby go tylko dla kasy. Ktoś zdążył nawet zawiadomić reporterów, bo kiedy pakowali go do czarnego policyjnego wozu, w tych pięknych srebrnych bransoletkach, które nie pasowały mu do skórzanego zegarka, to nawet zrobili mu kilka zdjęć. Wspaniale, czyli to była zaplanowana akcja, taka, żeby uderzyć prosto w jego i tak wątpliwą reputację.


Przez kilka godzin go maglowali, nieskazitelna czarna koszula była już pamięta, miał pod szyją rozpięte kilka guzików, rękawy podwinięte, a na twarzy Wyatta wymalowane było zmęczenie. Widać w jego oczach było, że jest złamany, ale chyba jeszcze nie do końca pokonany, wciąż kręcili się w kółko, wciąż pytali go o to samo, jakie ma kontakty z rosyjskim światkiem przestępczym, bo znaleźli w jego papierach potwierdzenie takowych, ale to były nikłe ślady, mimo to starali się go zmusić do zeznań, chcieli, żeby sam się pogrążył. Chociaż trzeba przyznać, że Kovalski była świetna. Odpierała zarzuty i naprawdę dała z siebie sto procent. Siedział w pokoju przesłuchań i wciąż czekał na kolejne przesłuchanie, albo na Lottie, a najbardziej to na rychły koniec tego wszystkiego, ale nagle w drzwiach stanęła Charity Marshall, a Wyatt podniósł się z miejsca. Owszem Lottie wspominała mu, że przesłuchują też ją, ale również jego sekretarkę. Kilka innych osób z biura też. Ale tego się nie spodziewał, że Cherry stanie przed nim, tutaj, w tym miejscu. W tej chwili.
- Co Ty tu robisz? - zapytał chłodno, chociaż na jej widok serce zabiło mu mocniej. Nie widział jej od tego spotkania w salonie sukien ślubnych. A tak bardzo chciał ją zobaczyć... Ale nie tutaj, nie w takiej chwili, kiedy na nadgarstkach miał jeszcze ślady od kajdanek, kiedy oskarżali go o interesy z mafią rosyjską, a policja twierdziła, że jest winny, że nie ma innej opcji. zastanawiali się tylko ile czasu jeszcze potrzebują, żeby go złamać.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wezwanie jej na komendę policji, było dla niej sporym szokiem. Niecodziennie zmieniała wszystkie plany biznesowe, ale skoro chcieli ją przesłuchać to proszę bardzo. Siedziała w swojej czarnej sukience w marynarce i ze związanymi włosami dumnie. Tak jakby nic nie miało jej złamać. W międzyczasie zadzwoniła do swojego adwokata, nie do końca rozumiejąc, o co tak naprawdę chodziło. Jednak gdy zaczęli pytać ją o Galena, jedyne co powiedziała to jedno wielkie n i c.
Bawiła się z policją i nie wierzyła w to, co oni do niej mówili. Nie uwierzyłaby, że ten mężczyzna jest wplątany w interesy mafijne, a nawet jeśli... nie miała zamiaru go krzywdzić. Mówiła o nim w samych superlatywach. Pytając ją o romans, przyznała jedynie, że nikt nie miał tak gorących ust. U p s. Była w nim zakochana i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie skrzywdzi go, na pewno nie ona.
Może tak bardzo się zdziwiła, kiedy zadzwoniła do niej adwokatka Galena. Nie spodziewała się prośby o odwiedziny, ale... i tak chciała to zrobić. Chciała upewnić się, że wszystko z nim w porządku. By nikt nie złamał jej lwa. Mogła udawać oraz odpychać go. W tej chwili musiała unieść się ponad ducha firmy. Może właśnie z tego powodu się zjawiła? Z a l e ż a ł o j e j n a n i m.
Nie udawaj chojraka, przyszłam do Ciebie, bo chciałam — powiedziała miękkim tonem, od razu wbijając wzrok w jego niebieskie oczy. Musiały być tak piekielnie głębokie? Wzięła głęboki oddech, próbując sobie wszystko uporządkować. Firmę zostawiła za drzwiami, teraz mogła dać mu to, czego potrzebował, a potrzebował jej — chciałam się upewnić, że pozostaniesz lwem i... — urwał się jej głos. Za bardzo się o niego martwiła — powiedzieć, że jestem tu z Tobą. Jak się czujesz, Galen? — bez większego zastanowienia pokonała dzielący ich dystans, chwytając go za dłoń. Pokazał przy niej swoją słabą stronę, teraz musiał pokazać jak walczy. Nie zniosłaby jego widoku w więzieniu, za bardzo się o niego troszczyła, nawet jeśli... musiała wziąć ten pierdolony ślub.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Czy udawał chojraka? Może odrobinę, ale tak naprawdę wiedział, że nie maja na niego zbyt wielu dowodów, a to, że jego nazwisko pojawiało się w jakiś dokumentach w zestawieniu z jednym z szych z rosyjskiej Bratvy było... Właściwie przypadkiem, tak tłumaczył się Wyatt, nie zawsze przecież sprawdzał każdego swojego dostawcę, nie kontrolował każdej osoby, z która robił interesy. To było coś pośredniego, dotyczyło chyba handlu ludźmi, ale właściwie tylko tyle Galen wywnioskował po rozmowie z policją. Nie mówili za wiele, a on jeszcze mniej. Lotte działała za niego, doskonale wiedziała, gdzie postawić kropkę, kiedy skończyć dyskusję, która i tak nie miała sensu.
Nie... miała, ale tylko taki, żeby się poddał, zaplątał w zeznaniach i powiedział coś, co mogłoby go pogrążyć. Tylko, że Wyatt nie był taki głupi, jak wszyscy uważali, a przede wszystkim za jakiego go chyba mieli ci śledczy. Próbowali go podejść i to na różne sposoby, pytali też o Cherry, a nawet o Lanzarote, ktoś tutaj naprawdę odrobił lekcje. Skoro znał jego rozkład lepiej niż on sam.
- W czwartek byłem na tajskim masażu, ściągnęliście już tłumacza, żeby przesłuchać tę tajkę? - rzucił gdzieś między tymi wszystkimi pytaniami. Och, gdyby nie Charlotte to na pewno rozmawialiby z nim inaczej, widział to w oczach tego gliny.


Kiedy do sali przesłuchań weszła Cherry serce na moment mu stanęło, nie spodziewał się jej tutaj, ale naprawdę chciał ją zobaczyć. Spojrzeć w jej oczy, chociaż przez chwilę, żeby dodały mu odrobinę... otuchy?
Na jej słowa przymknął na moment powieki. Czuł w kościach, że przyszła tu przez Lottie, bo zaczynał jej marudzić, zaczynał z niego wychodzić ten duży dzieciak, który ma już dość. Ale czy przy Charity Marshall mógł w ogóle pokazać, że ma dość? Wyprostował się dumnie i nawet poprawił tę wymiętą koszulę.
- Nie musiałaś - rzucił, ale prawda jest taka, że był jej tak kurewsko wdzięczny, jak chyba nigdy i nikomu na świecie. Wystarczyło spojrzenie w jej oczy, a te słowa, które wypowiedziała później chyba podbudowały go jeszcze bardziej. Lew, a nie chłopiec, nie duże, rozkapryszone dziecko, tylko zwycięzca. Nabrał powietrza w płuca i przeczesał palcami włosy.
- Jest... - zaczął, ale nie wiedział co ma jej powiedzieć, w jego głowie było teraz tyle pytań, jakieś rosyjskie nazwiska i jakieś liczby, próbował je wszystkie analizować, szukał gdzieś w odmętach pamięci, ale był już zmęczony. Chociaż, kiedy patrzył na Cherry, od razu odżył, minęło już tyle godzin... Sam nie wiedział ile, ale Lottie uważała, że jeśli nie będą nic na niego mieli to puszczą go po 48, zbliżali się do tej granicy.
- W porządku - dokończył, kiedy już przed nim stała. Kiedy chwyciła go za rękę, to od razu oparł sobie jej dłoń na karku, przysunął się do niej i wsparł czoło o jej skroń, tak bardzo potrzebował jej dotyku. Nie smaku jej ust, tylko bijącego od niej ciepła, i spokoju. Przymknął powieki wciągają w płuca zapach jej perfum, zmysłowy i zupełnie inny od smrodu tego pokoju przesłuchań.
- Nie przejmuj się Cherry, nie długo mnie wypuszczą - powiedział i głos rzeczywiście miał już pewniejszy, a kiedy otworzył powieki, to nawet te niebieskie oczy, jakby od nowa zapłonęły duchem walki. Dzięki niej.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Szybko zmienił postawę ciała. Nawet ona szybkim okiem była w stanie to wychwycić, wzięła głęboki oddech. Jego aresztowanie było w stanie zagiąć ją. Była pewna, że obejdzie ją to bokiem, ale bolał ją ten widok. Chciała móc go wspierać, nawet jeśli ją odrzucił. Może brzmiało to irracjonalnie, skoro miała go dopingować, kiedy dał jej kosza. Nie chciał z nią pojechać, a jednak ona tu stała. Każda komórka jej ciała mówiła, że dobrze zrobiła, pojawiając się tu. Nikt nie mógł go złamać. Ona miała zamiar tego dopilnować.
Nie słyszałeś, że chciałam? — spytała poważnym tonem. Pewnie gdyby nie ta prawniczka, nawet nie miałaby okazji, nie wiedziałaby, w jaki sposób to załatwić. Naprawdę długo nie musiała jej przekonywać, by pojawiła się ponownie tutaj. — doskonale wiem, że nie musiałam, ale chciałam — nie żartowała, nie mówiła chłodnym tonem. Próbowała go przekonać do siebie. Nie musiał widzieć w niej wroga. Przyszła tutaj tylko ze względu na niego. Naprawdę chciała, by widział w niej wsparcie. Może nigdy nie pomyśli o niej jak o materiale na żonie, tak czy siak chciała go wspierać.
Na pewno dobrze Cię traktują? — dopytała, biorąc głęboki oddech. Wpatrywała się w niego badawczym wzrokiem. Do tej prawniczki mógł dołączyć jej prawnik. Była w stanie go wesprzeć na każdy możliwy sposób, łącznie z wsparciem finansowym. Cholera, za mocno się do niego przywiązała. Jednak w takiej sytuacji musiała, to zrobić — mogę porozmawiać z twoją prawniczką... Podobno niedługo wychodzisz i ja... — przerwała, gdy ich głowy się dotknęły. Współczuła mu, chcąc mu wszystko wynagrodzić. Przecież musiała — będę na Ciebie czekać, Galen — jej głos był tak szczery, jak wtedy gdy opowiedziała mu o małżeństwie. Naprawdę mógł na nią liczyć. Cokolwiek by się stało, będzie u jego boku.
Wiem, ale musisz wytrwać, lwie — odpowiedziała, unosząc dłoń i głaszcząc go delikatnie po policzku — napisałam Ci mój adres, bo... — co prawda był to krótki SMS, ale odzyska go, kiedy tylko stąd wróci — jak wytrwasz, to klęknę — powiedziała miękkim tonem, choć jej policzki oblała czerwień, widoczna nawet przez jej makijaż — więc zrób to, bo nie wytrzymam bez Ciebie — czuła, jakby ta sytuacja złamała też ją. Nie powiedziałaby tego w standardowej sytuacji. Ta jednak taką nie była.
Jej serce należało do niego, nawet jeśli dłoń będzie, mówiła coś innego.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Tylko Cherry tak na niego działała, jak narkotyk, że mimo tego zmęczenia, potrafił się w jednej sekundzie pozbierać, jakby właśnie przyjął dawkę swojej trucizny. Cherry była jego trucizną, ale też lekarstwem jednocześnie. To tak jak z tym, że tutaj stała, oni wciąż się przyciągali, a później odpychali, a później znowu wpadali w swoje ramiona. To było silniejsze od nich, to co ich do siebie ciągnęło i chociaż chcieli by temu zaprzeczyć, to czy jeszcze się dało?
- Ale... - zaczął i już miał te słowa na języku, chciał jej powiedzieć, że ma przecież na głowie przygotowania do ślubu i że nie musi z nim stać w areszcie, bo chociaż może w tej chwili miał ważniejsze rzeczy na głowie, to wciąż go to gryzło. Jednak... nic nie powiedział, bo w tej chwili ważniejsze niż jej ślub było to, że przyszła, jej bliskość, jej ciepło, jej zapach.
- Dziękuję - rzucił krótko, trochę jeszcze oschle, ale po prostu w tej chwili był już jakiś pozbawiony emocji, wyprany z nich przez te wszystkie przesłuchania, te pytania. Jakieś zdjęcia dziewczyn, które wciąż miał jeszcze przed oczami, jakieś zarzuty, że przyłożył do tego rękę. Northex Industries przewoziło towar z jednego kontynentu na drugi ogromnymi kontenerami, naprawdę Galen Wyatt nie sprawdzał każdego osobiście.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, kiedy zapytała go, czy dobrze go tutaj traktują. Sięgnął do jej policzka, żeby odgarnąć z niego jakiś niesforny kosmyk włosów, włożyć go jej za ucho.
- Nie chcieli mi zamówić szampana i kawioru, ale przynajmniej dali kawę, chociaż to straszna lura - powiedział i nawet uśmiechnął się blado. Chociaż czuł, że gdyby nie Charlotte, to ten cały Waits by mu przywalił, sam go zresztą prowokował.
Podniósł rękę z zegarkiem, żeby na niego zerknąć, ale tak żeby też objąć ją ramieniem, przytulić do siebie jeszcze raz.
- Jeszcze kilka godzin i muszą mnie puścić - stwierdził i ręką przejechał w dół po jej plecach. Przez chwilę opierał czoło na jej skroni, zamknął oczy, uspokajał oddech, naprawdę to na niego działało, ale kiedy powiedziała, że będzie na niego czekać, to od razu otworzył jedno oko, żeby na nią spojrzeć. A później drugie, żeby znowu te niebieskie tęczówki utkwić w jej brązowych oczętach. To było dla niego ogromnie ważne, że będzie na niego czekać, uśmiechnął się jakoś tak bardziej szczerze.
- A jak mnie wsadzą? - zapytał, ale chyba bardziej, żeby się z nią podrażnić. Nawet nie czekał na jakaś odpowiedź, zresztą Cherry mówiła dalej. A kiedy nazwała go lwem, to Galen przybliżył twarz do jej, żeby delikatnie musnąć wargami jej usta, ale to był taki szybki, krótki gest, który jednak miał wyrazić jak bardzo jest jej wdzięczny. Jej dotyk na policzku sprawił, że po plecach przeszedł mu przyjemny dreszcz. Na pewno się nie podda, teraz to ten Waits mógł mu nawet dać w dziób, a on będzie walczył. Uniósł jedną brew na jej kolejne słowa, że napisała mu adres, a na te następne, to druga momentalnie podskoczyła do góry. Czy ona to powiedziała, czy może miał już omamy? Za mało snu, za dużo kawy, za wielki mętlik w głowie?
- Cherry... - zaczął, ale widział po jej spąsowiałych policzkach, że mówiła mu prawdę. Miał ochotę wpić się w jej usta do utraty tchu, ale nie będzie tutaj robił przedstawienia, na pewno ich obserwowali, w końcu te weneckie lustra, chociaż Lottie i tak ubłagała, żeby dali im chwilę sam na sam. Ale to nie znaczy, że detektyw i jego partnerka nie siedzieli za szybą.
Nabrał powietrza w płuca, bo ważył jeszcze co ma jej powiedzieć, że ją kocha? Że jest najcudowniejsza na świecie? Że już nie może się doczekać aż stąd wyjdzie? Albo, że już jest gotowy, żeby wziąć z nią ślub?
- Będę jak lew, dla Ciebie - on też dotknął jej policzka, przejechał po nim kciukiem, tak mu się podobał ten rumieniec pod delikatnym makijażem, bo był specjalnie dla niego, przez niego.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Przez to ale zdążyła delikatnie zadrżeć. Rzadko zdobywała się na takie kroki jak ten. Bała się o niego. Naprawdę. Pewnie gdyby nie realna groźba utraty go, nie mówiłaby do niego w ten sposób. Tylko wszystko się zmieniło, kiedy go zamknęli. Bała się go stracić. Nie liczyły się żadne przygotowania do ślubu, czy przejęcia firmy, gdy... nie chciała go stracić. Nawet to widzenie go raz na jakiś czas w biznesowych sytuacjach, potrafiło ją usatysfakcjonować. Teraz musiała się zachować jak na kobietę mężczyzny przystało. Stać przy jego boku, nawet jeśli świat miałby się skończyć.
Nie ma za co — odparła, unosząc kąciki ust do góry — też nie pozwoliłbyś, by ktoś mnie skrzywdził — czuła, jak głos jej zadrżał. Czy właśnie nie z tego powodu zobaczył ją w sukience? Im dłużej z nim przebywała, tym mniej się zastanawiała na temat, co się stanie dalej. Galen nie raz powiedział, co myśli na temat ślubu. Jednak nigdy nie zaprotestował. Wziął to, co mówiła jako pewnik. Nie próbował w żadnym razie jej odzyskać, zawalczyć. Nie zrobił tego, co ona właśnie mu ofiarowała. Za to doskonale zdawała sobie sprawę z jednego, nie mogła dać mu okazji do zwątpienia w jej słowa. Chciała, by czuł się szczęśliwy. W tej chwili wiedziała, w jaki sposób mogła mu to podarować. Nawet jeśli potem, znowu będzie przez niego płakać.
Co mam Ci zamówić, jak wyjdziesz? — spytała szeptem, wpatrując się w jego oczy. W areszcie poczuła się prawie jak na Lanzarote. Zapomniała o tym, kim była, by móc się cała mu ofiarować — whiskey już mam... Sushi? Makaron, kawior, czy nuggetsy z maka? — mogli być obserwowani, ale na niej nie robiło to żadnego wrażenia. Nawet te wybujałe oskarżenia nie robiły. Galen był królem dupków. Za to o przestępstwa by go nie podejrzewała. Nabrała powietrza do płuc. Musiała zachować dla niego spokój.
Za te parę godzin ubiorę najseksowniejszą bieliznę i ubrania — odparła w jego niebieskie tęczówki. Były jak ocean, a do niego zawsze chciała wracać. Zdawała sobie sprawę, jakie słowa do niego dotrą. Co powinna mu powiedzieć, by uwierzył w siebie. Tamta noc była dla niej najlepsza w życiu. Mogła się za nią odwdzięczyć. Niech Ci detektywi posłuchają, jak powinien wyglądać prawdziwy romans.
Odwzajemniła dotyk jego warg. Tęskniła za nimi. Nie za ustami, a za ich dwójką, która mocno ściskała swoje dłonie. Gdy ich serca biły w tym samym rytmie. W tym momencie nie liczyło się już nic poza tym, że stał obok niej. Nie skomentowała tego wsadzenia do paki. Może wywróceniem oczami.
Auto też Ci załatwiłam — zaśmiała się pod nosem — moje i pragnę Ci tylko przypomnieć, że bentley jest o klasę wyżej niż porsche. Lew nie będzie jechał uberem, a na mnie czekają pracownicy, żebym mogła w domu dopinać umowy, czekając na c i e b i e — jak życie byłoby prostsze, kiedy nie myślała o ślubie. Byli tylko oni dzielący się najgorszymi sekretami i Ci policjanci oglądający ich zza szyby. Nieźle sobie pomyślą, zaręczona pani prezes będzie klęczała przed prezesem innej firmy. Tak właśnie będzie, kiedy tylko wyleci Galen z aresztu.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Patrzył się w jej oczy, a na jego twarzy malował się cień uśmiechu, który jednak przygasł odrobinę, gdy to powiedziała, że nie pozwoliłby, żeby ktoś ją skrzywdził. Nie pozwoliłby, nie chciał pozwolić. Ale pozwalał na ten ślub, a był dla niej krzywdzący. Czy naprawdę musieli go kurwa zamknąć, żeby zrozumiał, że musi coś z tym zrobić?
Chyba tak.

Bo zrozumiał. Kiedy patrzył w te piękne, błyszczące oczy Cherry, w tej dziwacznej scenerii, ciemne ściany, metalowy stół i niewygodne krzesła, to wreszcie to do niego dotarło, że on też nigdy nie pozwoli skrzywdzić Cherry. Nawet jakby miał jej ojca zapakować w taki kontener i wysłać do Meksyku. Nie, no, z kontenerami nie miał nic wspólnego, ale może jakby dobrze poszukał to znalazłby takich ludzi...
Lepiej będzie jak z nim porozmawia, albo z nią, szczerze, ale nie tutaj. Nie w momencie, w którym szykują na niego pozew, albo nie szykują, bo nie mają go z czego ulepić? Zapewne to drugie.
- A możesz zrobić coś sama? - zapytał, chociaż nie był pewny czy Charity Marshall umiała w ogóle gotować, pewnie nie, bo po co jej to? Ale z drugiej strony chociaż Galen też tego nie potrafił, to miał swoje popisowe danie. Może ona też je miała? Nagle zaczęło go to ciekawić, a przede wszystkim też to, czy się zgodzi, zrobić coś specjalnie dla niego. Chociaż przecież już się zgodziła i teraz Wyatt nie mógł przestać o tym myśleć, że Charity Marshall, która nie klęka przed żadnym facetem, to jednak to zrobi, dla niego.
- Nie ubieraj nic - powiedział ciszej, na te słowa o najseksowniejszych ciuchach, bo wiadome jest to, że szybko jej ich pozbawi. Chociaż... uwielbiał te jej wyzywające sukienki. Kręciły go wszystkie, nawet ta niebieska pod kolor jego oczu.
- Auto? - zapytał, bo w zasadzie dopiero do niego dotarło, że przecież wyciągnęli go z biura, a jego Porsche stało sobie zaparkowane pod firmą. Ciekawe czy wszyscy już wiedzieli, czy po necie krążą już jego zdjęcia w kajdankach?
- Twoje auto Cherry? - zapytał znowu, bo to też dużo dla niego znaczyło. Wiecie komu Galen Wyatt dał kiedykolwiek poprowadzić swoje Porsche? Nikomu, nigdy. A czasem laski go o to wręcz błagały. Może Cherry by dał, zastanowił się nad tym, ale tylko chwilę, bo później się uśmiechnął i oparł na jej policzkach dłonie, przejechał po nich kciukami.
- Czyli o wszystko zadbałaś królowo - powiedział, a później znowu złączył ich usta w pocałunku, dłuższym, bardziej głębokim. A niech się gapią, niech go nawet zamkną na kolejne dwie doby, ważne jest, że Cherry będzie na niego czekać. Że założył dla niego najseksowniejsze ciuszki i że zrobi coś, co Wyatt liczył, że zapamięta do końca życia. Cherry była cudowna, potrafiła zadbać o wszystko, była wspierająca, była gorąca, była jego królową. Nie mógł kurwa pozwolić na ten ślub. Nawet jeśli będzie musiał posunąć się do ostateczności.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Zaśmiała się na wzmiankę o przygotowaniu posiłku. Kilka potraw wykonywała wraz z matką. Niewiele, a jednak miała kilka takich, które gotowała z czystej przyjemności. Co prawda bardziej skomplikowane potrawy nie były dla niej. Doskonale o tym wiedziała. Chociaż Galen raczej nie spodziewał się wykwintnych dań.
Dla Ciebie zrobię, ale nie spodziewaj się nic dobrego — zaśmiała się pod nosem. Nie była idealną panią domu. Miała przecież od tego ludzi. Gotowanie, pranie i sprzątanie. Przychodziła do domu i wszystko było gotowane. Nawet nie pamiętała, kiedy ostatnio przygotowała posiłek dla kogokolwiek. Dla Galena mogła pójść do sklepu spożywczego, by zrobić dla niego spaghetti. Uwielbiała mięso mielone, pieczarki i ten zapach pomidora unoszący się po całym domu.
Wpierw chciałabym Cię jednak nakarmić — odparła swobodnym tonem, szepcząc mu to praktycznie w usta. Musiała mieć coś na sobie. Mogłaby dla niego zamienić się w kurę domową. Co prawda byłby to tylko jeden wieczór, ale dalej. Poświęci się dla niego, byle wytrwał w areszcie jeszcze kilka godzin. Powinni wiedzieć wszystko.
Tak, auto — uniosła delikatnie kąciki ust. Mogła nie znać go bardzo mocno, a jednak pamiętała, w jaki sposób mówił o aucie. Nie pozwoliłaby jechać mu uberem. Niech pędzi, na tyle ile starczy mu benzyny. Powinien wiedzieć, że ona zadba o niego najlepiej — moje auto, więc uważaj na nie. Będzie dobrze — chyba był jedynym mężczyzną, który będzie nim jechał. Może Corey mógł nim kierować, ale na pewno nie jej na-rze-czo-ny. Oddawała je tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Dla króla wszystko — powiedziała sekundę przed pocałunkiem. Chwilę później na nowo kosztowała smak jego ust. Tęskniła za tym, prawie jak za słońcem zachodzącym za horyzontem. Długo nie trwał, bo przerwał im strażnik. Charity spojrzała ostatni raz na Galena, a po zamknięciu drzwi... trafiła do kanadyjskiej wersji lidla.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Police Service Headquarters”