Trzy dni po sukience.
Zaczęło się wczoraj, Galen siedział spokojnie w swoim gabinecie, szykował się na kolejne spotkanie, dzień, jak co dzień, żadnych rewelacji, sterta papierów na biurku. Papierów, które później ktoś strącił i rozsypały się po marmurowej posadzce. A prezes Wyatt został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z budynku przy akompaniamencie szeptów i pytań, wielu pytań, jak prawdziwy złoczyńca. Wszystkie spojrzenia były skierowane na niego, kiedy prowadzili go przez hol, dwóch policjantów, ale mimo wszystko Galen Wyatt szedł z podniesioną głową, w windzie nawet zerknął na tych gliniarzy.
- Serio... te kajdanki? Musiało się to stać tutaj? Mój prawnik nie będzie zadowolony - pokręcił głową trochę teatralnie. Już się zastanawiał czy kontaktować się z adwokatem jego rodziny, czy z Lottie, finalnie wybrał ją, była młodsza, żywsza, a przede wszystkim może odrobinę jej na nim zależało, jak na kumplu, i nie broniłaby go tylko dla kasy. Ktoś zdążył nawet zawiadomić reporterów, bo kiedy pakowali go do czarnego policyjnego wozu, w tych pięknych srebrnych bransoletkach, które nie pasowały mu do skórzanego zegarka, to nawet zrobili mu kilka zdjęć. Wspaniale, czyli to była zaplanowana akcja, taka, żeby uderzyć prosto w jego i tak wątpliwą reputację.
Przez kilka godzin go maglowali, nieskazitelna czarna koszula była już pamięta, miał pod szyją rozpięte kilka guzików, rękawy podwinięte, a na twarzy Wyatta wymalowane było zmęczenie. Widać w jego oczach było, że jest złamany, ale chyba jeszcze nie do końca pokonany, wciąż kręcili się w kółko, wciąż pytali go o to samo, jakie ma kontakty z rosyjskim światkiem przestępczym, bo znaleźli w jego papierach potwierdzenie takowych, ale to były nikłe ślady, mimo to starali się go zmusić do zeznań, chcieli, żeby sam się pogrążył. Chociaż trzeba przyznać, że Kovalski była świetna. Odpierała zarzuty i naprawdę dała z siebie sto procent. Siedział w pokoju przesłuchań i wciąż czekał na kolejne przesłuchanie, albo na Lottie, a najbardziej to na rychły koniec tego wszystkiego, ale nagle w drzwiach stanęła Charity Marshall, a Wyatt podniósł się z miejsca. Owszem Lottie wspominała mu, że przesłuchują też ją, ale również jego sekretarkę. Kilka innych osób z biura też. Ale tego się nie spodziewał, że Cherry stanie przed nim, tutaj, w tym miejscu. W tej chwili.
- Co Ty tu robisz? - zapytał chłodno, chociaż na jej widok serce zabiło mu mocniej. Nie widział jej od tego spotkania w salonie sukien ślubnych. A tak bardzo chciał ją zobaczyć... Ale nie tutaj, nie w takiej chwili, kiedy na nadgarstkach miał jeszcze ślady od kajdanek, kiedy oskarżali go o interesy z mafią rosyjską, a policja twierdziła, że jest winny, że nie ma innej opcji. zastanawiali się tylko ile czasu jeszcze potrzebują, żeby go złamać.
Cherry Marshall