29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

010.

Pierwszy powiedział jej Miles. Z początku myślała, że się z niej zgrywa. Jak to Galan Wyatt wylądował w szpitalu po zatrzymaniu akcji serca? S e r c a, kurwa. To chyba normalne, że nie chciała mu wierzyć. Ale potem szybko sprawdziła te informacje w najnowszym raporcie, w którym wylistowane były wszystkie poczynania podejrzanych i faktycznie — przyjęty do szpitala kilka dni temu z powodu zatrzymania krążenia w jakiejś prywatnej klinice, przewieziony do Mount Sinai Hospital, przeniesiony z oddziału kardiologii intensywnej na standardowy kardiologiczny zaledwie wczoraj.
Czytając to wszystko, coś ją w tym wszystkim zabolało bardziej niż powinno. Zmartwiła się, tak szczerze, o jego stan zdrowia. I może nawet dobrze, że dopiero teraz się o tym dowiedziała, kiedy jego stan był już stabilny. Bo Pilar Stewart chyba nie była gotowa przejmować się Galenem w sposób inny, niż zawodowy.
A jednak trochę to zrobiła.
Bo gdyby jej nie zależało, wcale nie podjeżdżałaby właśnie pod miejski szpital z zestawem kurczaczków z Wendy’s, schowanym w jednej z tych dużych, damskich torebek, które potrafiły pomieścić dosłownie w s z y s t k o oraz policyjną odznaką w dłoni, gdyby były jakiekolwiek problemy z wejściem.
Po drodze wzdłuż korytarza odbyła jeszcze dłuższą rozmowę z lekarzem prowadzącym, który oczywiście nie mógł zdradzić za wiele, ale zapewnił, że robią wszystko co w ich mocy, by wypuścić go jak najszybciej na to przesłuchanie, o którym najściemniała Pilar. A potem gdy stanęła już przed drzwiami do stali, zastanawiała się czy nie zawrócić. Bo może jednak nie wypada? Może nie powinna? Przecież wtedy po kolacji u Seeleya to miało być ich ostatnie spotkanie. A teraz to. Ale przecież chciała wiedzieć, co u niego.
Chuj.
Zastukała kilkakrotnie, a następnie nacisnęła klamkę. Serce zabiło jej jakoś szybciej, gdy zobaczyła go podpiętego do tych wszystkich urządzeń mierzących bicia serca. I może też trochę na widok samego Galena całego zdrowego?
Mogę? — spytała cicho, wbijając w niego spojrzenie. Jej twarz była delikatna, z niewielkim, ciepłym uśmiechem doklejonym do tego wszystkiego.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

When your heart misfires, doctors give you medication.
When your ego shatters, Pilar brings Wendy’s.


Czy Galen Wyatt dostał prywatną salę z jakimś takim wygodniejszym łóżkiem, komodą, fotelami i stolikiem kawowym, tylko dlatego, że regularnie wspierał szpital jakimiś datkami? Że właściwie ufundował pół wschodniego skrzydła?
Oczywiście, że tak, dostał też od szpitala balonik z helem z napisem "Wracaj do zdrowia!". Wysłali mu też kilka bukietów kwiatów i nawet jakiegoś misia, ta jego sala wyglądała przez to jak kwiaciarnia, albo jak jakiś sklep za pamiątkami. Całe szczęście nie musiał już chodzić w tej szpitalnej pidżamie, tylko w swojej własnej, chociaż aparatura od ekg wciąż mierzyła rytm jego serca, wciąż nie do końca spokojny.
Lekarze wiedzieli już co to, Galen też, on wiedział nawet wcześniej niż oni, przecież nie raz widział swoją matkę w podobnym stanie. Ale złego diabli nie biorą, może jego też nie wezmą? Oby.
Miał już nawet swojego laptopa, na którym właśnie przeglądał jakieś maile, serce mogło mu stanąć, ale świat się nie zatrzymał. Wszystko wciąż szło na przód poza murami tego szpitala i Galen nie mógł pozwolić, żeby to go omijało. Chociaż lekarz mu kazał.
Kazał mu też nie wyjmować tych wąsów od tlenu, a on wciąż to robił, bo mu przeszkadzały, chociaż...
Kiedy w drzwiach sali pojawiła się Pilar, to tego powietrza jakby bardziej mu zabrakło, bo wcale jej się tutaj nie spodziewał. Właściwie to nie spodziewał się jej zobaczyć już nigdy więcej, bo jednak oddając mu te kluczki jasno dała do zrozumienia, że to był już koniec ich współpracy.
To nie znaczy, że nie ucieszył się na jej widok, a serce... na szczęście biło dość miarodajnie dokąd podawali mu te wszystkie leki.
- Tylko jeśli nie będziesz mnie pytała jak się czuję i zdradzisz mi chociaż jedną dobrą wiadomość, którą podsłuchałaś u Seeleya - rzucił i również się uśmiechnął. Miło było ją widzieć.
Nie wstał jednak z łóżka, bo te kable mu przeszkadzały i naprawdę musiał poprawić ten tlen, żeby zaczerpnąć go w płuca nieco lepiej. Jeszcze kilka dni temu oddychał pełną piersią, a dzisiaj musiał się wspomagać jakimś okablowaniem. Gdzie ten świat zmierzał?

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dziwnie było go widzieć w takim stanie. Takiego uziemionego. Zdecydowanie to do niego nie pasowało. Ten brak błyszczącego Porche za plecami, wenflon w dłoni zamiast drogiego zegarka na nadgarstku i te przykre, szpitalne łaszki z zapewne dziurą wyciętą na dupę zamiast krojonych na miarę marynarek od najlepszych projektantów. Nie był sobą. A to godziło Pilar gdzieś w serce. I chyba on też to czuł, że nie był sobą, bo już na siłę próbował wrócić do jako-takiego normalnego życia z tym laptopem na kolanach. Gdyby Pilar nie starała się być miła, pewnie już przywróciłaby oczami na ten widok.
Stała w progu wciąż niepewnie, nie wiedząc, czy w ogóle chciał ją widzieć. Przecież równie dobrze mógł mieć już wystarczająco dużo odwiedzin i może potrzebował chwili dla siebie, albo po prostu nie chciał jej widzieć? Bo przecież mieli się już nie zobaczyć, a tu proszę, nie minęły nawet trzy tygodnie, a ona już stała przed nim. Co prawda już bez eleganckich sukienek i idealnie ułożonych włosów, a bardziej w jeansach i luźnej koszuli pod którą miała jedynie bluzkę na ramiączkach. Całkiem normalna Pilar, której chyba jeszcze nie miał okazji poznać. Ale przecież on też był w innej odsłonie.
Na jego słowa uśmiechnęła się szerzej i w końcu weszła w pełni do sali.
To świetnie się składa, bo gówno mnie obchodzi jak się czujesz — przewróciła oczami z udawaną obojętnością, jednak wszystko z uśmiechem i przysunęła sobie krzesło, ale jeszcze na nim nie usiadła. Jedynie torebkę zawiesiła na oparciu. — A tak serio, to rozmawiałam z lekarzem i wszystko wiem — wyjaśniła po krótce, a potem wbiła w niego spojrzenie. — Powiedziałam mu, że musisz się stawić za kilka dni na przesłuchanie, wiec mają cie poskładać w podskokach, bo inaczej wszystkich zakuje w kajdany — no może nie powiedziała mu dokładnie tego, ale chciała jakoś zachęcić go do uśmiechu. Domyślała się, że każdy kto tu do niego przychodził pewnie skakał dookoła niego, dopytując się, czy czegoś mu nie potrzeba i jak się czuje co pięć sekund i Pilar serio nie miała takiego zamiaru. Zamiast tego chciała chociaż trochę umilić mu ten czas. Nawet jeśli w środku tak naprawdę chciała sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze.
Pracujesz? — dopytała, wskazując na laptop, który miał na nogach. — No to świetnie się składa, bo właśnie czas na przerwę — podeszła nieco bliżej i nie pytając się go o zdanie, po prostu wzięła mu ten sprzęt, przy okazji strącając jego dłonie z laptopa. — No już, puszczaj — zamknęła go starannie i przeszła się wzdłuż łóżka, żeby zostawić mu go na szafeczce tuż obok, co by po jej wyjściu mógł spokojnie wrócić do robienia prezesiarskich rzeczy. Na pewno bardzo ważnych.
Kurde, nie wiedziałam, że dresscode na prezenty to kwiaty — rzuciła okiem na te wszystkie bukiety dookoła i zajebisty balonik z helem, bo on akurat był dojebany. — Jakbym wiedziała, to bym może skoczyła do kwiaciarni niż… — zawiesiła na chwile głos i spojrzała na niego tajemniczo, chociaż uśmiech cisnął się jej na twarz. — Ej dobra, ale nie możesz nikomu powiedzieć, że ci to przyniosłam, bo inaczej mnie zabiją. Pewnie nie powinieneś takich rzeczy nawet jeść w tym stanie, ale kurwa, trudno — przysiadła w końcu na tym krześle i złapała za torebkę, by już po chwili wyciągnąć z niej papierową torbę z Wendy’s. — Pomyślałam, że może miałbyś ochotę...

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Trochę to straszne jak życie może się wywrócić do góry nogami w jednej chwili, kiedy serce nagle staje i odbiera ci wszystko co znasz. Począwszy od oddechu, takiego pełną piersią, przez drogie ciuszki, po eleganckie buty. Wszystko, nawet włosy miał potargane i jakby wcale nie umyte szamponikiem z diamentów.
Dobrze, że chociaż nie zabrało mu języka w gębie i tych niebieskich oczu, którymi wywrócił na jej słowa, ale też się uśmiechnął.
- No to też się dobrze składa, bo mam już dość mówienia wszystkim, że jest dobrze, kiedy jest jednak chujowo... - miał jej wcale nie mówić jak się czuje, ale jednak powiedział, ale może właśnie czekał na kogoś, komu będzie mógł powiedzieć szczerze, że jest źle, a nie zapewniać, że jest świetnie. No i pojawiła się Pilar.
Galen miał już trochę dość udawania, że jest okej, a potem łapania się na tym, że brakowało mu tchu, kiedy czytał służbowego maila, albo, że nie mógł się przekręcić, bo tak bolały go żebra. A przy każdych odwiedzinach musiał udawać, ale przy niej nie.
- A przecież lekarz miał nikomu nie udzielać informacji - stwierdził, ale w zasadzie to nie miał jej tego za złe, tyle co zdążył poznać Pilar, to jednak przekonał się, że ona lubi wiedzieć - to teraz nie wiem co mi będą podawać w tych kroplówkach, dzięki Pilar - rzeczywiście się do niej uśmiechnął, a niebieskie tęczówki odnalazły te jej ciemne, brązowe - a właśnie, jak śledztwo? - no musiał jej o to zapytać, chociaż starał się jakoś bardzo o tym nie myśleć, bo miał się nie denerwować, to jednak był ciekawy. Dostał już od Seeleya kwiaty i pięć maili z zapewnieniem, że świetnie sobie radzą. Kutas, teraz pewnie w ogóle ma tam w firmie bal.
Znowu wywrócił oczami kiedy zapytała czy pracuje.
- Nie, właśnie oglądałem sobie filmiki z śmiesznymi kotami - nieprawda, ale pewnie by mu to lepiej na zdrowie wyszło niż maile. Chociaż i tak wszystko ograniczało się do tego, że pisali mu, że jest dobrze, co jest zrobione i co działa, bo już wszyscy wiedzieli, że nie wolno denerwować prezesa Wyatta.
Oddał jej laptopa bez jakiegoś większego sprzeciwu, w zasadzie i tak lekarz powiedział, że lepiej by było, jakby z niego nie korzystał, właściwie najlepiej by było jakby leżał, tylko, że Galen nie potrafił leżeć i kiedy tylko doktor zaglądał do jego sali, to on pytał, czy już może wychodzić.
Uniósł jedną brew, kiedy Pilar tak zaczęła się tajemniczo do niego uśmiechać, a potem nawet trochę się nachylił w jej kierunku, ale żebra miał tak poobijane jakby przejechał mu po klatce czołg, więc trochę stęknął i się skrzywił.
Kiedy w końcu dotarło do niego o czym ona mówi, to uśmiechnął się szerzej, spuścił wzrok na tę torbę z Wendy's.
- Schowaj ją - powiedział, a potem podniósł spojrzenie na jej oczy - to znaczy schowaj, żeby nikt nie widział. Wiesz czym oni mnie tutaj karmią? Galaretką - to już lepszy był ten seitan Chloe, serio - pewnie, że mam ochotę, ale to musi być tajna misja Pilar - znowu się do niej uśmiechnął i znowu spojrzał jej w oczy, a później to sięgnął do tej torby z kurczakiem, żeby jednego wyjąć i wpakować sobie do buzi - no dla tych kurczaków to można by nawet umrzeć - rzucił jeszcze z pełną buzią, a wtedy ta aparatura, która mierzyła mu rytm serca zaczęła wydawać z siebie to charakterystyczne piiiiiiii… A na monitorze pojawiła się ciągła kreska, tylko, że Galen nie umarł, a się ruszył i pewnie mu się te diody poodpinały.
Do sali zaraz zajrzała pielęgniarka.
- Co ja mówiłam Panie Wyatt, żeby uważać na kable... - burknęła, ale Galen nic nie powiedział, bo jeszcze nie przełknął tego kurczaka, wzruszył tylko ramionami, a siostra podeszła, żeby go poprawić, na co Galen tylko strzelił oczami. Chyba pigule to nie umknęło, bo zaraz pokręciła głową.
- No ale jak do Pana przychodzą tylko takie ładne dziewczyny w odwiedziny, to nie ma się co dziwić, że serce źle pracuje - pogroziła mu jeszcze palcem, a później sobie poszła. Galen wreszcie mógł przełknąć kurczaka, a później to musiał się napić wody, bo prawie się nim udusił.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Niby gówno ją to obchodziło, a jednak jak powiedział, że jest chujowo, to spojrzała na niego tym swoim troskliwym spojrzeniem i zagryzła policzek od środka. Bo przecież ją obchodziło. Może nie znała się z Galenem od lat, ale miała wrażenie, że przez te kilka spotkań, naprawdę zdążyła go poznać i wytworzyć pewnego rodzaju niesamowitą więź. Otworzyli się przed sobą wtedy w Wendy’s, a przecież takie chwile szczerości bardzo zbliżały. Nawet miała takie głupie chwile przez te ostatnie tygodnie, kiedy myślała o nim. Zastanawiała się jak się ma. Ale kurwa ani jedna z tych myśli nie wpadłaby na to, że mogło być tak źle.
Straszna chujnia, co? — uśmiechnęła się blado. W pierwszej kolejności cisnęło się jej na język klasyczne przykro mi, ale przecież Galen nie potrzebował współczucia. Bardziej chyba potrzebował się w końcu wygadać. — Co jest najgorsze? Bycie uziemionym, czy jednak ten tlen w rurze? — dopytała, przyglądając mu się uważnie. Trochę go rozumiała. Sama nie raz przecież leżała w szpitalu. Chociaż zazwyczaj były to krótkie wizyty, a potem od razu wypisywała się na własne żądanie. Tylko raz posiedziała w nim dłużej. — Bo dla mnie najgorsza była ta kurewska niemoc i uczucie bycie bezużytecznym — wzruszyła ramionami, a na jego zdezorientowane spojrzenie poprawiła się na krześle i złapała za koszulkę, delikatnie podciągnęła ją do góry prawie do samych piersi. Bo to właśnie tam, w okolicy żeber po lewej stronie miała brzydką bliznę. — Po postrzale — wyjaśniła krótko, złapią jego niebieskie spojrzenie. — Mówiłam ci, że nigdy nie wiadomo, kiedy dostane kulkę. Jedną już kiedyś dostałam, ale całe szczęście nietrafioną — przysunęła się trochę bliżej, żeby mógł ją sobie dobrze obejrzeć bez wiercenia się na łóżku, żeby przypadkiem niczego nie zjebał, a potem schowała ją pod bluzką i opadła na krzesło.
Zignorowała jego pytanie o śledztwo. Nie powinien sobie zawracać tym głowy. I w sumie planowała to robić dopóki nie zauważy. A akurat w tym przypadku rozpraszacz uwagi miała całkiem niezły, bo kurczaczki, które mu wzięła, były z nowego menu i Pilar musiała przyznać, że były d o j e b a n e, jak podjadła dwa w drodze do szpitala. Normalnie rozpływały się w ustach.
Kurwa, galaretką? — oburzyła się na jego kolejne słowa. — A co na obiad, KISIEL? — aż ją naciągnęło. Ale może było to też związane z tym, że w bidulu bardzo często zapychali ich żołądki właśnie takimi proszkowanymi potrawami. Nie dość, że szybko się je przygotowywało, były tanie, to jeszcze po takim kisielu człowiek nie miał już ochoty na nic innego. — Gdybym wiedziała, to zrobiłabym ci zapasy na przynajmniej tydzień — pokręciła głową, bo to jedno pudełko mogło być naprawdę za mało, jak go tak głodzili. — A w tajnych misjach akurat mam trochę wprawy, więc nic się nie martw — machnęła ręką i przysunęła się bliżej, kiedy zgarnął jednego kurczaka i wsadził go sobie do ust. CAŁEGO. Już go miała opierdolić, że jest niepoważny i zaraz zamiast zejść na zawał to się udusi i tyle z niego będzie na tym świecie, ale wtedy aparat przy jego łóżku już zdążył go uśmiercić. Pilar w sekundę się wyprostowała, wrzucając pudełko z powrotem do torebki, gotowa pobiec po pomoc. Tylko że wcale nie musiała, bo pielęgniarka już stała przy łóżku, poprawiając mu te wszystkie kable w łapach. I Pilar aż musiała zasłonić twarz dłonią, żeby nie zaśmiać się przy siostrze, kiedy tak koło niego latała, a on z tym kurczakiem w ustach i kompletnie wypchanych policzkach, jakby był jakimś chomikiem. Na uwagę o pięknych paniach, uśmiechnęła się szczerze.
On to tylko z ładnymi się zadaje, to już powinien być przyzwyczajony — przewróciła oczami, przypominając sobie te wszystkie modelki, o których opowiadał. — Może dlatego, że sam jest niczego sobie — zawiesiła na nim oko i pielęgniarka również, gdy tak obchodziła łóżko. Może i była trochę starsza, ale z pewnością musiała sobie pomyśleć, że z tego Galena to przystojna jednostka. Nawet kiedy tak leżał podłączony do kabelków.
Faktycznie wszystkie ładne — siostra zahihotała, kierując się już do wyjścia. — Ta z blond włosami, co często przesiaduje też śliczna — rzuciła jeszcze na odchodne.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Bywało sto razy lepiej, nawet na strasznym kacu - stwierdził, bo jednak czuł się tak wymięty przez życie, że nigdy się tak nie czuł, nawet gdy zabalował przez kilka dni z rzędu i też musiał brać kroplówkę, żeby dojść do siebie, ale teraz było gorzej. Na jej kolejne pytanie zmarszczył brwi.
- Łóżko zdecydowanie - ten tlen też mu przeszkadzał, ale jednak najgorsze było to leżenie... Bo właśnie to sprawiało to poczucie bezużyteczności, co komu po prezesie leżącym w łóżku? Czuł tą niemoc aż za bardzo. Chciał, a nie mógł.
Uniósł jednak jedną brew z jakimś takim niemym pytaniem, bo jednak go trochę ciekawiło dlaczego Pilar wylądowała w szpitalu, chociaż przecież to logiczne, że ze względu na pracę. Kiedy powiedziała o postrzale to tylko skinął głową i spojrzał jej w oczy, czyli... może nawet rozumiała go lepiej niż mu się wydawało, kiedy też życie przebiegło jej przed oczami?
- Bolało? - zapytał trochę naiwnie, ale przecież znał odpowiedź, bolało kurewsko, tak jak jego serce, tak jak moment, w którym otworzył oczy po reanimacji. Wyciągnął rękę, jakby chciał dotknąć tej blizny opuszkami palców, tej jaśniejszej skóry, ale tego nie zrobił. Zamiast tego podwinął piżamę, żeby pokazać jej siniaki na klatce piersiowej, teraz już fioletowo-zielone, ale wciąż widoczne.
- Złamali mi trzy żebra, ale mój adwokat twierdzi, że nie mogę ich za to pozwać, bo jednak uratowali mi życie - chciał trochę zażartować, ale jednak minę miał poważną - umieranie jest chujowe, prawda? - zapytał wzrok znowu unosząc na jej oczy. Kiedy się wykrwawiała też musiała mieć takie myśli. w ogóle Galen, który zawsze się tak pilnował z każdym słowem, nagle zaczął używać tych brzydkich, jakby to było normalne. Może ten zmartwychwstały Wyatt już będzie tak miał?
Może też częściej będzie jadł kurczaki z Wendy's bo były zajebiste.
- Na obiad zupa krem, na śniadanie paćka z mlekiem. Chyba powinnaś mnie odwiedzać częściej - rzucił znowu patrząc jej w oczy. Bo trzeba przyznać, że Galen też o niej myślał, chociaż w jego życiu ostatnio tyle się działo, że nie miał na to za specjalnie czasu, ale teraz kiedy siedziała przed nim to musiał przyznać, że tęsknił.
- A jak ten podsłuch? - zapytał znowu, kiedy rozmawiali o tych tajnych misjach. Już drugiego dnia on chciał do niej pisać jak podsłuch, ale...
Pilar dała mu jakby jasno do zrozumienia, a przynajmniej według Galena był to jasny sygnał, że to koniec ich znajomości. Nie chciał żeby to był koniec, ale też wiedział, że tak może będzie lepiej. A mimo to cieszył się, że przed nim siedziała. I może nawet chciałby, żeby przychodziła do niego codziennie z tym kurczakiem, tylko, że chyba nie powinien wcale tego chcieć. Dwa miesiące temu Galen Wyatt by miał to wszystko gdzieś, ale teraz kiedy to życie przeleciało mu przed oczami, to może jednak powinien to w końcu wyjaśnić. Powinien być z nią szczery, był, ona z nim też była, w Wendy's i w tym burdelu, kiedy się przed sobą otworzyli. A on przed nią ukrywał tak ważną rzecz.
Kiedy w końcu pielęgniarka poprawiła mu te kable, kiedy przełknął tego kurczaka, którym prawie się udusił i nabrał do płuc tlenu, napił się wody, to jego niebieskie tęczówki znowu spoczęły na twarzy Stewart.
- Pilar... - zaczął i miał w głowie sto różnych myśli, że to nie jest odpowiednie miejsce, że wygląda źle. Może powinien jej to powiedzieć jak wyjdzie ze szpitala, w Porsche na przykład, w tej nowej koszuli od Armaniego? A nie w szpitalnym łóżku podpięty do tlenu. Ale jak nie teraz to kiedy?
Sięgnął ręką, żeby oprzeć palce na jej dłoni.
- Ja wiem, że my się wcale nie znamy, ale jesteś dla mnie ważna... Myślę o tobie i uwielbiam Cię, ale ta blondynka to jest... moja narzeczona.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Kurewsko — taka właśnie była z niej dama. Zamiast odpowiedzieć tak Galen, bolało nawet bardzo, oczywiście on musiała wyrzucić z siebie trochę łaciny. Może to przez nią Wyatt zaczął tak więcej przeklinać? Sprowadzała go na manowce? Ale przecież w przeklinaniu nie było nic złego. A przynajmniej Stewart uważała, że soczyste kurwa potrafiło podkreślić zdanie lepiej niż nie jeden wykrzyknik czy gest. Może dlatego tak klnęła? Bo ona akurat bardzo dużo rzeczy podkreślała i czuła. Tak jak właśnie ten postrzał, gdy to się stało. — Całe życie mi przeleciało przed oczami — skrzywiła się na samo wspomnienie. — A że miałam je całkiem chujowe, zrobił się z tego bardziej żałosny horror kategorii B niż ładny montaż jak na filmach — wzruszyła ramionami. Smutne ale prawdziwe. Bo kiedy została postrzelona podczas pościgu i wykrwawiała się na chłodnym asfalcie, to zamiast wspominać dobre chwile, jedyne o czym myślała, to jak bardzo jest jej zimno i automatycznie miała przed oczami te wszystkie razy, kiedy marzła w bidulu z poszarpanymi włosami bez koca albo na chłodnych kafelkach w toalecie, cała zapłakana. Nic kurwa przyjemnego. Ale to akurat zostawiła już dla siebie. Przyszła tu przecież rozmawiać o nim, a nie o sobie. Tylko, że on znowu wróciła temat do Seeleya i podsłuchu. I tym razem zrobił to dość dosadnie, wiec Pilar westchnęła i spojrzała na niego z udawanym gniewem.
A co ty się tak interesujesz, co? To sprawy policji — rzuciła w pierwszej kolejności, ale przecież była mu winna odpowiedź na to pytanie. Jakby na to nie spojrzeć, miała te wszystkie informacje, z którymi właśnie działała dzięki Galenowi, a to upoważniało go do poznania chociaż minimalnej części tych nagrań. — Mam nazwiska, które stoją za transportami — rzuciła ostrożnie. — Co prawda jeden już nie żyje, ale jest jeszcze pozostała dwójka. Następny etap to dowiedzenie się, kiedy dokładnie odbędzie się kolejny transport. A pewnie niedługo, skoro Seeley wie, że jesteś tu uwięziony — wbiła w niego spojrzenie i wzruszyła ramionami. — No i to by było na tyle z tych przyjemnych rzeczy, których się nasłuchałam — mina trochę jej zrzedła, kiedy przypomniała sobie te wszystkie razy, kiedy Arthur lał Chloe po gorszym dniu, a ona płakała i krzyczała naprzemiennie. Chwilami Pilar naprawdę żałowała, że udało im się zainstalować tą trzecią słuchawkę w sypialni. Może lepiej by spała po nocach, gdyby jej tam nie było.
Chociaż to nie był jedyny powód, dla którego zawarła kilka nocy, cierpiąc na bezsenność. Kiedy Galen wypowiedział jej imię w ten specyficzny sposób, doskonale wiedziała, że nie będzie to kolejny żart o szpitalnym żarciu. Ton jaki temu towarzyszył nastrajał na chwile szczerości, a nie szpitalne zawody. Wysłuchała go z wielkim spokojem, nie odrywając od niego spojrzenia, a potem wzięła głęboki oddech.
Wiem — odpowiedziała po chwili. I chociaż uwagę niezmiennie miała skupioną na nim, tak jej wzrok kilka razy uciekł w stronę tego ustrojstwa do mierzenia uderzeń serca. Niewielki wykres od kilku dobrych sekund prezentował tendencje zwyżkową, a to na pewno nie było dobre dla jego serca. W ogóle nie powinien się stresować, a on wyskakiwał z takimi rzeczami, kiedy ledwo co uszedł z życiem. No debil. Tak samo jak wielkim był debilem, ukrywając przed nią ten d r o b n y szczegół ze swojego życia. — Przeczytałam w raporcie — oznajmiła z lekko skwaszoną miną, spuszczając spojrzenie na tą jego dłoń z wenflonem, która teraz delikatnie muskała jej. Wysunęła ją ostrożnie, pozwalając palcom Galena spotkać się bezpośrednio z materacem łózka, a sama schowała swoje w kieszeniach spodni, biorąc głębszy oddech.
Była zła, kiedy się dowiedziała, Nawet bardzo. Poczuła się oszukana. I to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze bo myślała, że relacja, którą budowali, podczas tych przepełnionych szczerością rozmów wychodziła naprawdę z czystego serca, podczas gdy on karmił ją jedynie zdawkowymi informacjami. Przeszło jej nawet przez myśl, czy to wszystko co opowiadał, było w ogóle prawdą. Bo czy można było wierzyć człowiekowi, który ukrywał tak ważną część swojego życia? I nie mógł powiedzieć, że nie miał okazji, by jej powiedzieć. Bo miał. Miał ich aż za dużo. A jednak tego nie zrobił. Zwodził Pilar za nos ten cały czas. Chciał owinąć ją sobie wokół palca tylko po to by.. no właśnie co? Tej jednej rzeczy nie potrafiła zrozumieć. Wiec przestałą próbować zrozumieć. Zawiodła się na nim. Bardzo. Ale czy to pierwszy raz, kiedy zawiodła się na jakimś mężczyźnie? Na pewno nie pierwszy i nie ostatni. I właśnie dlatego wtedy przy kurczaczkach powiedziała mu, że miłość i uczucia nie są dla niej. Bo potem człowiek tylko się zawodzi. Całe szczęście tej sytuacji to się nie tyczyło, a ten cały tydzień kiedy wiedziała, pozwolił jej to wszystko przetrawić i teraz spoglądać na niego ze stoickim spokojem. Bo w każdych innych okolicznościach dostałby od niej w twarz. Mocno. A może nawet skończył ze złamanym nosem.
Westchnęła na jego wciąż zdezorientowane spojrzenie.
Jesteś głównym podejrzanym za morderstwo i handel ludźmi, Galen — wbiła w niego ciemnie spojrzenie. — Jesteś prześwietlony od góry do dołu. Nawet te wasze ostatnie wizyty w klinice — zamilkła na moment, po prostu patrząc w te jego błękitne oczy. — Przykro mi z powodu dziecka. Ale tego już chyba nie musiała dodawać. Te dwa słowa były wystarczajaco dogłębne, by zrozumiał, o co jej chodzi.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Chyba to właśnie, że Pilar nie była żadną damą, żadną modelką, która zamawiała sałatki, która używała tych wyszukanych słów, go tak kupiło. Zwykła, dobra dziewczyna. Za dobra.
- To chyba najgorsze w umieraniu, że ta jebana śmierć robi Ci rachunek sumienia... - zmarszczył brwi, bo jego film streszczający życie może nie był horrorem, ale miał jakieś naleciałości z chamskiego porno, kiepskiej komedii i nudnej obyczajówki, w której Galen sam nie chciał grać. Nie podobało mu się to, kilka szczęśliwych chwil na przeciw całemu temu kiepskiemu zestawieniu. Tak ma wyglądać życie, że na koniec nie jest się z niego wcale zadowolonym? Nie chciał, żeby tak wyglądało.
Słuchał jej kiedy mówiła o tych sprawach policji, ale trochę jego też, tylko, że teraz z tym chorym sercem, to on nawet nie mógłby dać Seeleyowi w zęby.
- Arthur pewnie teraz czuje się jak król w firmie, zarząd go lubi, wszystkim wchodzi w dupę, a ja też poprosiłem go, żeby zajął się moimi sprawami - bo Galen może i nie był najlepszym tajnym agentem, ale nie był głupi. Specjalnie to zrobił, żeby Seeley poczuł się pewniej, żeby w końcu podwinęła mu się noga.
Dlatego kiedy powiedziała, że wie, to nie zdziwił się za bardzo. Trochę to przeczuwał, skoro nawet jego matka wywłoka potrafiła się o tym dowiedzieć z drugiego końca świata, to policja by nie wiedziała? Ona by tego nie wiedziała?
- Tak myślałem, wiedziałaś już o Seeleya? - zapytał z wzrokiem utkwionym w swojej ręce na tym zimnym materacu, ale finalnie uniósł te niebieskie tęczówki, żeby znowu na nią spojrzeć.
Nie chciał jej mówić o swojej narzeczonej, bo może to zabrzmi dupkowato, to pewnie nawet znowu zwraca mu ten tytuł honorowy króla dupków, ale kiedy Cherry nie było, to on przez tę krótką chwilę był z Pilar szczęśliwy.
I szczery. Nie licząc tej wpadki z narzeczoną, kompletnie szczery.
Ale czy to jeszcze miało jakiekolwiek znaczenie? Chyba nie. Właściwie nie wiedział, co teraz powinien jej powiedzieć. Przeprosić? Za własne uczucia? Za serce? Serce zbyt duże.
Pokiwał głową na jej kolejne słowa.
- Nie zaszkodziłem Ci tym? - zapytał, no bo jednak może to Quebec, ta wizyta u Seeleya były bardzo nieostrożne w momencie, w którym on był tak bardzo pilnowany. Nie chciał jej zaszkodzić, nie chciał jej skrzywdzić i Cherry też nie chciał. A w tej chwili to zrobił to im obu.
Ale czy mógł postąpić inaczej, kiedy życie stanęło mu przed oczami i było... no właśnie, chujowe.
- Mi też jest przykro - rzucił dość poważnie, ale chyba nawet nie chodziło mu w tym momencie o dziecko. O coś zupełnie innego, że tak to właśnie wyszło.
- Ona też już wszystko wie - dodał jeszcze, chociaż sam nie do końca wiedział, po co. Może należały jej się jakieś wyjaśnienia? Ale jak to w ogóle wytłumaczyć?
Okłamał ją, okłamał je obie. Obie zranił. Obie pewnie by zraniły jego, w sposób bardziej dotkliwy, jak na przykład załamanie nosa, albo zabicie, gdyby nie te maszyny, które liczyły każde uderzenie jego serca, które sprawdzały jak pracuje.
Pracowało zdecydowanie źle. Ale nie fizycznie, psychicznie bardziej.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Skrzywiła się na te wszystkie informacje o Seleeyu. Miała to już po dziurki w nosie. Serio. Miała wrażenie, że jeszcze raz w jakiejkolwiek rozmowie przewinie się to jego durne nazwisko to wstanie i wyjdzie. Bo kurwa nie dość, że miała go w pracy, miała go też w domu na podsłuchu, to jeszcze jakimś kurwa cudem pojawił się nawet w Emptiness i napluł krwi nie tylko jej ale i Madoxowi. Jak ten facet to robił? Jakim cudem był kurwa wszędzie i to jeszcze będąc tak niechcianym. Nic mu na to nie odpowiedziała. Wzruszyła jedynie ramionami, bo naprawdę słuchani o Arthurze miała już po dziurki w nosie.
Ten kolejny temat również wolałaby przemilczeć. Bo co on tak naprawdę oczekiwał? Że przyzna się do kłamstw jak jakiś rycerz na białym koniu i będzie przez to bohaterem? Na szczerość było już kurwa trochę za późno. Bo mleko się rozlało, a Galena nie było obok z ręczniczkiem papierowym, żeby to chociażby powycierać. Nie. On zostawił je rozlane do tego stopnia, że całe stęchło i wsiąknęło w podłogę. Nic się z tym nie dało zrobić. I chociaż Pilar obiecała sobie być spokojna w tym temacie i opanowana, kiedy Wyatt zadał to wyjątkowo durne pytanie, nic nie mogła poradzić na adrenalinę rosnącą w jej ciele.
Czy wiedziała już u Seeleya?
No chyba kurwa żartujesz — ze spokojnego, bez większych emocji wyrazu twarzy, przeszła w ten gniewny, oceniający. — Naprawdę myślisz, że gdybym wiedziała, że masz narzeczona.. n a r z e c z o n ą, Galen, to pozwoliłabym na.. — zawiesiła głos, bo chyba pierwszy raz od bardzo dawna czuła, że trochę brakuje jej słów. Z jednej strony chciała na nie zważać, dobierać ostrożnie, bo nawet w największym wkurwieniu nie mogła przejść obojętnie obok tej pieprzonej maszyny mierzącej bicia jego serca, a z drugiej nie umiała udawać, że wszystko było okej. Nie umiała być jak on. — to — wbiła w niego spojrzenie i wykonała niezdarny ruch ręką, który miał przypominać okrąg, w którym przez moment trwali. Inaczej nie umiała tego podsumować. Dobrze wiedział, o co jej chodziło. Też to czuł. Pilar nie była idiotką. Widziała dokładnie te iskierki w jego oczach, gdy rozmawiali i ukradkowe spojrzenia na jej usta, nie wspominając już nawet o tych przeklętych wiadomościach.
I nawet teraz nie wiem, po co w ogóle ci to mówię — prychnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Skoro ta szczerość i tak gówno znaczy — gdyby przyjrzał się jej dokładniej, zobaczyłby w jej oczach żal. Żal pomieszany z takim szczerym, przykrym zawodem. Bo to właśnie to bolało ją najbardziej. Już chuj z tą narzeczoną, serio, ale fakt, że nie był z nią szczery. Tu ją bolało. Bardzo. — Kurwa, powiedziałam ci te wszystkie rzeczy o mnie, o bidulu, o tym co mi tam robili… — oczy ją zapiekły. Na ten brak lojalności i przeczucie, że została oszukana. — A ty ściemniałeś w żywe oczy — nachyliła się na krześle, wspierając ciało na łokciach, które opadły ciężko na kolana. — Mówiłeś, że z każdym zamieniłbyś się życiem. Że wcale nie jesteś szczęśliwy.. tylko po co? Jaki cel miało wciskanie we mnie te wszystkie kłamstwa? Chciałeś się pośmiać potem z narzeczoną podczas eleganckiej kolacji z tej jednej laski z bidula, która za szybko ci uwierzyła? — źle jej było z tym wszystkim. Jakoś ta całą sytuacja siedziała jej na śledzionie i ciążyła. Nie lubiła takich akcji. I normalnie byłaby ponad to. Serio, olałaby to i wyszła. Albo w ogóle tu nie przyszła. A jednak to zrobiła. Może dlatego, że była głupia. Może bo trochę łudziła się, że to wszystko jeszcze dało się jakoś logicznie wyjaśnić.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Patrzył na nią tymi niebieskimi oczami i czekał, aż powie na co. Na co by pozwoliła? Bo jemu się wydawało, że właśnie mu nie pozwoliła, że właśnie to zabiła, zanim na dobre to wykiełkowało. Teraz może jej był za to wdzięczny, może jej powinien podziękować, ale wtedy odrobinę go to zabolało. Tak, jak teraz go to bolało, ale teraz chyba to, że jednak ją oszukał. Nie wtedy kiedy się jej zwierzał, ale dlatego, że nie powiedział jej o Cherry, powinien zrobić to od razu. Ale on egoistycznie chciał to ciągnąć. Bo chciał... być szczęśliwy spokojny, chciał poczuć to, że ktoś mu ufał, ktoś w niego wierzy, tego mu wtedy brakowało u Cherry, to dała mu Pilar.
Tylko mógł kurwa pomyśleć o jej uczuciach, ale Galen miał z tym jakiś wieczny problem, z uczuciami. Zwłaszcza tymi innych.
Całe życie się z nimi nie liczył, a teraz miał. Teraz tych uczuć innych było za dużo, były zbyt skomplikowane. To wszystko było łatwiejsze, kiedy zmieniał te swoje modelki z tygodnia na tydzień. Bo wtedy nie było uczuć.
Były, tylko Galen się nigdy z nimi nie liczył, ale teraz chciał się liczyć. Tylko, że to było zbyt skomplikowane.
- Ale ja Cię nigdy nie okłamałem Pilar, nie licząc tej narzeczonej - musiał jej to powiedzieć, bo przecież był z nią kompletnie szczery, on się przed nią otworzył bardziej niż przed Cherry, może na równi z jego terapeutom? Może to był dla niego jakiś rodzaj terapii? Jakaś pierdolona spowiedź, która kazała mu myśleć, że może to być początek czegoś, ale właśnie czego?
Widział ten żal i ten zawód w jej oczach i sam też żałował, kurewsko żałował, że ją poznał, że przyszła wtedy do jego biura, a mógł przyjść tamten jej partner. Wtedy on by nic nie poczuł, nie musiał się tłumaczyć Cherry, a ona by nie siedziała tu przed nim taka smutna.
- I myślisz, że to mnie nie ruszyło Pilar? Myślisz, że w tej małej Pilar z bidula, nie dostrzegłem tego chłopca z willi? - dostrzegł i wtedy sobie pomyślał, że może jednak nie dzieli ich tak wiele. A później dostrzegł, że dzieli, kiedy poszli do tego pieprzonego Wendy's, ale kiedy...
- Ale ja byłem wtedy szczęśliwy, z Tobą, nie z nią, z Tobą w Wendy's, i to jej powiedziałem, że poznałem kobietę, z która przez chwilę byłem szczęśliwy. Bo z nią wtedy nie byłem, bo straciliśmy dziecko, bo nie umiała mnie docenić... A Ty umiałaś - skończył i przez chwilę tylko na nią patrzył, w końcu wyciągnął rękę, ostrożnie, zważając na swoje kabelki i dotknął jej kolana - ja nie wiem czemu to się stało, bo ja chyba w ogóle nie umiem panować nad swoim sercem, ale to się stało Pilar, nie umiem Ci tego wytłumaczyć, wam obu nie umiem tego wytłumaczyć - bo Cherry też nie umiał. Z Charity budował związek, w którym było wszystko, ale w pewnym momencie czegoś brakło i to coś dała mu właśnie Pilar. Przecież jej do tego nie zmusił, nie prosił się o to, to samo wyszło gdzieś z serca, zarówno u niej, jak i u niego.
A najgorsze jest to, że chciał, żeby to nic nie znaczyło, ale jednak... znaczyło.
Znaczyło tyle, że postanowił się z tego spowiadać swojej narzeczonej na łożu śmierci.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”