34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie chciał z nią rozmawiać. Najchętniej to zakopałby się pięć metrów pod ziemią i zakończył w taki sposób swoje nędzne życie.
Ale zasługiwała na wyjaśnienia, on przede wszystkim też. Nie chciał pozwolić na to, by ich ostatnie spotkanie na palarni było faktycznie tym ostatnim, bo rozstali się w naprawdę chujowy sposób.
Wpierw spotkał się z Cynthią, u której rozpoczął maraton alkoholowy. A przez następne cztery dni po rozprawie nie wychodził ze swojego mieszkania. Zamawiał zakupy uberem, przede wszystkim tanie alkohole, których wypił chyba z hektolitry. Nie potrafił poukładać sobie w głowie, budził się z wrażeniem, że jego życie już nie ma jakiegokolwiek sensu. Jeśli dobrze pójdzie to zostanie zawieszony, w najgorszym wypadku dostanie dyscyplinarkę i w taki sposób skończy się jego cała prokuratorska przygoda. Fascynujące w jak prosty sposób można spierdolić sobie całe życie.
Nie odbierał telefonu od ojca, nie chciał mieć z tym człowiekiem żadnego kontaktu. Doskonale wiedział, że znów czułby się jak dziecko, bo nie usłyszałby ani jednego pozytywnego słowa. Rozmowa z starym Lennoxem nie byłaby w żadnym stopniu pocieszająca. Nie potrzebował kogoś, kto będzie mu ględził, że to, co się wydarzyło nigdy nie powinno.
Sam był winny, nie potrafił nawet zaprzeczyć. Mógł w końcu nie brać swojej byłej narzeczonej za świadka. Zataił te informacje celowo, ale nie spodziewał się, że ktokolwiek kiedykolwiek może wyciągnąć to jako asa z rękawa. To był największy skandal publiczny w jego życiu - bo jedyny do tej pory.
Motywacja na spotkanie się z Charlotte przyszła mu, gdy skończył pić drugą butelkę whisky. Nie jakiejś drogiej, taniej, pierwszej lepszej, która wyskoczyła mu na aplikacji do zamawiania. Wstępnie chciał ubrać się i wsiąść do samochodu, by pojechać do mieszkania Kovalski, ale doskonale wiedział, że byłaby to przesada. Myślał względnie trzeźwo. Media czekały właśnie na taki moment, by znaleźć go w jeszcze bardziej kompromitującej sytuacji, aby zgnieść go jak robaka. Więc zdecydował się na taksówkę.
Z nienapoczętą butlą alkoholu wsiadł do windy, by wjechać na odpowiednie piętro. Oczywiście, że nie zapowiedział się, szczerze liczył, że odbije się od drzwi, bo ukochanej jej nie będzie w mieszkaniu. Byłoby to dla niego ostateczną porażką, po której mógłby zdecydować się na ostatni krok.
Niestety było inaczej, po zapukaniu do drzwi nie musiał czekać długo, by zostały otworzone.
Oparł się o framugę i z uśmiechem wyciągnął w jej kierunku rękę z prezentem.
Powitalnym. Albo przeprosinowym.
Z najtańszą whisky, którą i tak sam będzie pił.
Czekałaś na mnie? — rzucił na wstępie, a następnie nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie wszedł do środka. — Ładnie tu masz, dziwne, że jestem tu pierwszy raz.


Charlotte Kovalski
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Dla Charlotte nie był to łatwy czas. Oddała się do końca pracy, nie chcąc dopuszczać do siebie żadnych informacji z zewnątrz. Jednak słyszała te złośliwe rechoty dotyczące Lennoxa w swojej kancelarii. Wkurwiały ją. Raz na nich porządnie fuknęła. Nie było to w ogóle do niej podobne. Lotte nigdy nie pokazywała nadmiernych emocji w pracy, a z prokuratorów częściej się śmiała. Tym razem nie chciała, bo wiedziała, że to ona zniszczyła mu karierę.
Gdyby nie nieobecność Jonesa nie byłaby w to zamieszana, może siedziałaby właśnie pod drzwiami Lennoxa, sprawdzając, czy wszystko z nim w porządku. Jednak teraz nie mogła. Sama dołożyła do tego cegiełkę, ułożyła piękną oprawę do rozprawy. Każdy element wygłosiła tam głośno i dobitnie. Wyjątkowo nawet ojciec był z niej dumny, wysłał jej SMS'a, ten pierdolony dupek zdradzający matkę. Miała dosyć tych wszystkich wiadomości. Wszyscy dookoła niej przypominali jej, że zniszczyła mężczyznę, w którym zdążyła się zakochać.
Biegała dużo częściej, by wyrzucić z siebie myśli.
Całe wieczory spędzała albo w dokumentacji, albo na spacerach z psami.
Nic pomiędzy.
Nie była w stanie zatrzymać swoich niespokojnych myśli. Ciągle wracała myślami do ich ostatniego spotkania. Wiedział, gdzie mieszkała. Mógł się zawsze u niej pojawić, a jednak tego nie zrobił. Tego wieczoru siedziała przy swojej nowej sprawie, próbując znaleźć odpowiednią linię obrony. W domu miała tablicę, na której zapisywała wszystkie swoje myśli. Powoli zaczynała się zapełniać. Wtedy zadzwonił dzwonek do jej apartamentu. Otworzyła je bez większego zastanowienia, dopiero później stanęła jak wryta. Wraz z nią przybiegły dwa, białe samoyedy, które zaczęły ujadać na Cassiana. Nie znały go i na pewno śmierdział alkoholem.
Pojebało Cię? — spytała wpierw obronnym tonem, cofając się do środka mieszkania. Zanim zdążyła zareagować, psy szczekały w najlepsze — Mindy, Cindy spokój — powiedziała stanowczym tonem, a obie białe chmurki od razu usiadły. Zdążyła wejść od niego butelkę, by poczuć zapach whiskey — pijany jesteś? — był i ona zdążyła to poczuć — po co do mnie przyszedłeś? — spytała, zamykając drzwi do apartamentu. Nie potrafiła zrozumieć, co on tutaj właściwie robił. Stał. To widziała w stu procentach, a jednak coś ją mierzwiło od środka. Sama nawet nie wiedziała, w jaki sposób powinna to ująć. Kiedy takiego go widziała, coś zaczynało się w niej łamać. Twarz wydawała się łagodnieć po pierwszej serii pytań.
Ona mu to zrobiła.
Wszystko w porządku? — spytała cichszym tonem. Wiedziała, że nie. Pijanego widziała go zaledwie... nigdy. Po tych kilku drinkach tylko delikatnie poczuła procenty, teraz był inny. Widziała to gołym okiem.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mógł w ogóle tutaj nie przyjeżdżać. Może gdyby zignorował całą tę sprawę to po prostu więcej by na siebie nie wpadli, odbudowałby na nowo swój mur, Charlotte znalazłaby odpowiedniego dla niej faceta, a on może nie zaciukałby się przy pierwszej lepszej okazji.
Takie myśli miał trzeźwy Cassian, którego w ciągu ostatnich dni było naprawdę mało. Ten pijany przyprowadził go pod jej drzwi, by porozmawiać, chociaż nawet nie wiedział co dokładnie powinien jej powiedzieć. Gdyby tylko nie powiedziała mu, że wiesz gdzie mieszkam wtedy na palarni, to nigdy by sam nie wpadł na pomysł, by ją nachodzić.
Kochał ją i nienawidził jednocześnie. A z racji, że wcześniej nie miał w sobie tych dwóch najsilniejszych emocji, to miał wrażenie, że jest tykającą bombą. Sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
Nie przeszkadzały mu szczekające psy, nawet ich nie zauważył, dopiero, gdy Charlotte zwróciła im uwagę to przeniósł wzrok na białe chmurki.
Nazwałaś psy Cindy i Mindy? — zapytał niedowierzając czy na pewno dobrze usłyszał. To najgłupsze imiona z jakimi w życiu się spotkał, ale nie chciał mówić tego na głos, bo wiedział, że czym prędzej właścicielka wyprosi go z mieszkania.
A on tutaj przyjechał z misją.
Przyjechałem, bo… zaprosiłaś mnie. — Dla niego był to całkowicie logiczny ciąg zdarzeń. Gdyby nie powiedziała wtedy tamtych słów nie przyszłoby mu to w ogóle do głowy. Pewnie unikałby jej najbardziej jak by się dało, a później… już i tak nie pracowaliby ze sobą. Zablokowałby jej numer, przeprowadziłby się za granicę. Życie trwałoby dalej.
Gdy już wszedł do środka to rozejrzał się i sięgnął po butelkę, którą prędko odkorkował. Nie bawił się w żadne picie ze szklanki, u Cynthii zrobił to samo i fakt, alkohol smakował o niebo lepiej. Usiadł na kanapie i wbił w nią swój mętny wzrok.
Tak, jestem pijany — przyznał i prychnął rozbawiony. Widać to było na kilometr, nie musiała upokarzać go tym pytaniem. Wzruszył ramionami i przysunął whisky do ust. — Pytasz czy wszystko w porządku… i tak, i nie. Dużo by opowiadać — rzucił i oparł się jedną ręką z tyłu, by przez przypadek nie zacząć się bujać na boki. — Plusem jest to, że nie będę musiał więcej martwić się pracą, której szczerze nienawidziłem. Pamiętasz jak narzekałem ci, że praca jako prokurator to było największe gówno w moim życiu? Bóg mnie w końcu wysłuchał, chyba naprawdę istnieje.


Charlotte Kovalski
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Tak — rzuciła praktycznie od razu. Cindy i Mindy. Typowe dwie biuściaste blondynki, które pewnie ruchał jej przyjaciel. Pasowały jej te imiona, bo te dwie chmurki były właśnie takie głupiutkie jak te dziewczyny Galena. Poza tym Charlotte miała dziwną słabość to pięknych imion, a te uzupełniały się nawzajem. Choć momentami widziała własne psy, jak te postacie z wyspy totalnej porażki — nie pasują Ci? — spytała atakująco, zakładając rękę na rękę, a obie jej brwi poszybowały wysoko. Uwielbiała te imiona. Miały w sobie coś magicznego. Pasowały do psiaków. Nie miała żadnych wątpliwości, kiedy tak je nazwała. Głupiutkie, ale za to jakie kochane i jakie wierne.
To dalej nie powód przyjazdu — odpowiedziała chłodnym tonem, wpatrując się badawczo w Cassiana. Wyglądał jak wrak człowieka, a ona sama mu to zafundowała. Czuła delikatny uścisk w sercu i pewnie dlatego oddała mu butelkę bez żadnego zastanowienia. Nie powinna. Jeszcze zrobi jej tajną misję i obrzyga jej mieszkanie, albo zrobi kupę na łóżku jak Amber Heard — powiedziałam, że wiesz, gdzie mieszkam, a nie że masz traktować moje mieszkanie jak własne — skwitowała, widząc, jak rozsiada się na jej kanapie. Widocznie tego pasożyta już nie będzie w stanie wyjąć z własnego mieszkania bez użycia siły. Zawsze mogła wezwać policję, zrobić awanturę, ale nie chciała. Jakoś bolał ją ten widok, łapał ją za serce. Nie była w stanie tego jasno wytłumaczyć. Im dłużej się w niego wpatrywała, tym miała większe wyrzuty sumienia.
Z barku wyjęła sobie butelkę wina i nalała sobie do kieliszka. Co miała mu więcej powiedzieć? W jaki sposób powinna się zachować? Sama do końca nie wiedziała, co mogła, a czego nie do końca. Westchnęła ciężko.
Przyszedłeś pokazać mi, jak bardzo zniszczyłam Ci życie, ta? — chłód jej nie opuszczał. Czuła się winna tego widoku. Jakby Cassian postanowił właśnie się nad nią znęcać. Westchnęła ciężko i wypiła cały kieliszek na raz. Było to dobre, drogie wino, które dostała od przyjaciela. Powinna traktować je z większym szacunkiem, ale... jakoś musiała sobie poradzić w starciu z mężczyzną, w którym była zakochana.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Powstrzymał się przed wybuchnięciem śmiechem. Imiona dla zwierzaków, szczególnie takie, były dla niego niezwykle śmieszne. Mimo że drgnęły mu mięśnie, zachował neutralny wyraz twarzy. To było coś, co ćwiczył całe życie i nawet nawalony w trzy dupy dobrze sobie z tym dawał radę.
Są w porządku, nie znam się na psach — mruknął i wzruszył ramionami. Trzeźwy Cassian nie znosił zwierząt, pijanemu nie przeszkadzały aż tak bardzo. Byleby przestały na niego warczeć, może nawet zdecyduje się na pogłaskanie ich.
Uniósł brew na jej słowa, nie wiedząc co do końca powinien odpowiedzieć. Fakt, to co powiedziała nie było jasnym zaproszeniem w którykolwiek dzień. Gdyby nie pił alkoholu to nigdy by się na to nie zdecydował, bo wciąż stał przy zdaniu, że jej po prostu nienawidzi. Gdy już procenty znalazły się w jego krwi to zdecydował, że wypadałoby w końcu porozmawiać. Nie ochłonął w stu procentach, ale nie wyobrażał sobie, że zostanie sam. Za dużo negatywnych myśli było w jego głowie, a nie miał nikogo bliskiego z kim mógłby porozmawiać.
Nie, chyba — odpowiedział i potarł palcem czoło. Z jednej strony chciał pokazać co z nim zrobiła, żeby poczuła się jakkolwiek winna. Z drugiej… sam nie wiedział czego chce. Czuł praktycznie każdą możliwą emocję, ciężko było mu skupić się na czymś konkretnie. Uniósł butelkę, by napić się whisky. — Sama mówiłaś, że sam tego chciałem. Miałaś rację. Myślałem, że będę cwaniakiem, że nikt mnie na tym nie nakryje. — Gdyby nie Mark i całkowicie przegrana dla niego sprawa to nikt nigdy nie odkryłby prawdy. Nie mógł wyjść z podziwu, że temu dupkowi chciało się aż tak szukać, tylko dlatego, żeby odsunąć Lennoxa. — Muszę się nauczyć normalnie żyć jako ktoś inny. Może zostanę grabarzem, co sądzisz Charlotte? Chciałabyś być z kimś takim?
Oparł się wygodnie i wbił w nią swój wzrok. Próbował ją analizować, coś wyciągnąć z jej mimiki. Do tej pory wychodziło mu to idealnie, teraz czuł się jakby spoglądał na mur. Miał jej wiele za złe, ale dalej zależało mu na niej. Ona za to była zimna, nieprzystępna.


Charlotte Kovalski
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Nie skomentowała kolejnej uwagi o psach. Wiedziała, że to są w porządku, oznaczało kompletnie coś innego. Była kobietą, która wręcz uwielbiała dwuznaczności. Zwłaszcza takie w których musiała się pobawić, by dowiedzieć się, co dokładnie znajdowało się pod warstwą słowną. Zresztą nie chodziło o imiona psów, wątpiła by lubił jakiekolwiek zwierzęta.
Wprowadzały chaos, a on go nie lubił.
Chyba nie.
W ogóle się nie ruszała, obserwując go bacznym wzrokiem. Jakby była gotowa do ucieczki, jakby jednak zdecydował się z nią kłócić. W takich momentach szczerze nie wiedziała, co miał w głowie. Ba, kompletnie go nie znała. Tamta sprawa pozwoliła wyłożyć te karty na ławę. Mało jej o sobie mówił. Był ponury i grał na fortepianie. Chociaż ostatnio zwierzył się o rodzinie. Czuła, jakby zaczynali się powoli wiązać, a ona zniszczyła mu życie. Pewnie karierę. Znowu zacznie prowadzić najmniej znaczące sprawy. Taka rysa u prokuratora nie znika od razu. Oboje zdawali sobie z tego doskonale sprawę. Miła nadzieję, że to zgłosił.
Swoją relację i tamtej.
Ich nie chciał.
To czego mogła od niego oczekiwać? Wychodzi na to, że niczego.
Uniosła swoją brew stosunkowo wysoko, próbując dodać sobie jakiejkolwiek pewności siebie. Jakby ten gest miał faktyczne znaczenie.
To po co... — zaczęła Charlotte, próbując złożyć, w jakikolwiek sposób sensowny słowa. Wiele miała w głowie i coraz trudniej było jej wszystko wytłumaczyć — cały czas z nią pracowałeś? Czujesz coś do niej? — spytała wprost. Sama się po sobie tego nie spodziewała. Bała się zadawać trudnych pytań, jakby mogła nagle wpaść w jakąś sieć, z której nie miałaby żadnego wyjścia. Tak naprawdę mogłoby się stać, a ona jednak próbowała iść przez życie z odwagą. Tylko straciła ją wraz z każdym spojrzeniem na Cassiana. Wyglądał na złamanego drapieżnika. Zamkniętego tygrysa w klatce.
Przestań się nad sobą użalać — warknęła Charlotte, wpatrując się w niego z agresją — co to kurwa za pytanie? Ty się bałeś mnie dotknąć, a teraz masz odwagę zadawać takie pytania? — była zła na całą sytuację, którą spowodował. Przecież to nie była jej wina, a jego. Nagle pytał, czy chciałaby być z kimś takim?
Weź się ogarnij, jesteś żałosny — warknęła Kovalski, bo mógł zrobić coś więcej niż czekanie. Mógł zadziałać, próbować oczyścić własne imię. Zrobić cokolwiek, a on się użalał, nie przyszedł do niej nawet na trzeźwo.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Gdyby był trzeźwy to zachowywałby się kompletnie inaczej. Przyszedł tutaj nie by dostać jakieś współczucie, bardziej z zamysłem, że Charlotte, zupełnie tak jak Cynthia, najlepiej sprowadzą go na ziemię. Nie chciał pogrążać się w negatywnych emocjach, użalać się nad sobą czy coś takiego - potrzebował wielu gorzkich słów, które sprawią, że się w końcu otrzęsie.
Wcześniej chciał się z nią kłócić - chciał spytać jak się czuła, gdy wbiła nóż w plecy komuś, kogo podobno kochała. Teraz nawet nie chciał myśleć o tym temacie, bardziej chciał zobaczyć jak ona się trzyma. Musiała być równie zniszczona co on, Cynthia, którzy byli w centrum uwagi. Czyli dobrze, że nie wyszło publicznie, że się spotykają. Inaczej w trójkę musieliby mierzyć się z tą popierdoloną sytuacją.
Podniósł butelkę do ust i przechylił, by napić się alkoholu. Nie spuszczał z niej wzroku.
Pracowałem z nią, bo… — zaczął i pokręcił głową. Każde wytłumaczenie, które cisnęło mu się na usta brzmiało totalnie żałośnie i beznadziejnie. — Nie wiem. Chyba jej ufałem, jako jednej z nielicznych osób w moim otoczeniu. To mój błąd, że nie otwieram się na innych ludzi i tak głupio… i kurczowo się jej trzymałem. Ale wiedziałem, że ona jako chyba jedna z niewielu robi swoją pracę naprawdę, kurwa mać, zajebiście. — Z każdym następnym słowem czuł się coraz gorzej. Miał wrażenie, że cofnął się dwadzieścia cztery lata do tyłu i tłumaczył przed mamą, że naprawdę nie chciał popchnąć tamtego chłopca w szkole podczas przerwy. — Nie, Charlotte. Nie kocham jej. To ja ją zostawiłem, zerwałem nasze zaręczyny, bo nie czułem się dobrze w tej relacji. Wszystko było za szybkie, ja spanikowałem. Zdałem sobie sprawę, że lubię ją, ale nie kocham i nie dam rady tak spędzić całego życia. I tak, mam do niej sentyment, może właśnie tym się kierowałem biorąc ją do tych wszystkich spraw jako świadka. Czułem się trochę tak jakbym robił jej przysługę, chociaż niczego nigdy jej nie obiecywałem. — Westchnął po całym wywodzie i znów upił łyk alkoholu, tym razem większy, wprost z butelki. — I przez to, że to jest moje widmo przeszłości… bałem się zrobić coś z tobą. Bałem się, że znowu będzie tak samo, ja
się zauroczę, otworzę, nasza relacja pójdzie gwałtownie do przodu i ja… znów spanikuję.
— To było najprostsze wytłumaczenie tego, dlaczego bał się ją pocałować wtedy nad jeziorem, zaprosić gdziekolwiek w miejsce publiczne i przede wszystkim - sprawić, że ich związek stanie się oficjalny. Byli dorosłymi ludźmi, ukrywanie się było dla dzieci.
Dokładnie rozumiał to, co Kovalski czuła w sobie. Wyjątkowo, ale potrafił wejść w jej buty i postawić się w sytuacji. Została wyznaczona do wyjawienia tej prawdy, za to Lennox nie był zły, co najwyżej dziwiło go to, że akurat to była ona. Mark może nie wiedział, ale idealnie się złożyło, bo… Charlotte miała wątpliwości co do szczerości uczuć Cassiana.
Pierdolony kurwa jasnowidz.
Przechylił znów butelkę, czując, że nie wytrzyma ilości emocji, które zaczęły się w nim kotłować. Nie mógł rozpłakać się przed nią, po prostu nie mógł, nie pozwalał sobie na to.
Pierdolę głupoty wiem — przyznał i wzruszył ramionami. Charlotte jako druga kobieta w jego życiu podkreśliła, by przestał się nad sobą użalać. Pierw jego ex, teraz prawie aktualna… brakowało do tego mocnych słów rodzicielki. — Muszę przestać pić. A później… chyba wezmę to na klatę, nie? Nie mam co tłumaczyć, zresztą nie chcę robić Cynthii więcej problemów, sam fakt nasza wspólna historia jest upubliczniona wystarczająco nie jest jej na rękę. To moja sprawa, moja wina i moje błędy.


Charlotte Kovalski
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

To uczucie względem Cassiana zdążyło się rozpierdolić, zanim na dobre zakiełkowało. Charlotte była osobą, która potrzebowała czynów. Czuć w swoich żyłach pierdoloną chwilę uniesienia, taką wręcz pędzącą po jej żyłach. Uczucie adrenaliny, muśnięcia się wargami i to poczucie, gdy wiedziała, że mogła się komuś oddać. Gdy patrzyła na Cassiana, tego żałosnego, nie miał w sobie nic, co wcześniej z niej wybudził. Nie miał tego błysku w oku, kiedy z nią rywalizował. Był śmieciem. Tyle mogłaby o nim teraz powiedzieć. Teraz chlał na jej kanapie, żaląc się na własne beznadziejne życie.
Trzymałeś się laski, którą sam porzuciłeś — wypomniała mu to praktycznie wprost. Nawet ona trzymała się z daleka od swoich byłych. Zwykłe, krótkie spotkania były w stanie wybudzić dawne emocje, to charakterystyczne bicie serca nie do zatrzymania — po prostu chciałeś zostawić sobie furtkę, co? — dalej nie była w stanie go zrozumieć. Nie był w stanie zaufać innym ludziom na własne życzenie, rozbudował mur wokół siebie na tyle, że nawet rodzina wydawała się dla niego nie istnieć — wiem, słyszałam wszystko na sali — nie potrzebowała na nowo rozgrzebywania historii jego miłości. Wpatrywała się w niego wściekłym wzrokiem, bo choć jej nie znała, to jej współczuła. Ta cała opieka, którą ją otaczał, była niczym innym jak iluzjądupek z Ciebie — warknęła Kovalski i finalnie ruszyła do kuchni. Nie będzie siedziała z nim na trzeźwo. Otworzyła sobie butelkę drogiego wina, najlepszego, jakie miała i nalała je sobie do kieliszka. Pierwszą porcję wypiła na raz, dopiero przy drugiej upiła kilka większych łyków.
Kurwa Cassian pocałunki i seks nie są zobowiązujące — aż wywróciła teatralnie oczyma. Nie byli w liceum, gdzie seks oznaczał, będę twój do końca twoich dni. Dorośli ludzie uprawiali seks dla czystej satysfakcji, poznania swoich preferencji, a dla Lotty był on ważny — dopóki obie strony się nie zgodzą na to, by tak było — w końcu nawet jeśli by się przyznali względem siebie do relacji, to nic by nie zmieniła. Chodzili na randki. Przy czym jedna była służbowa, na co wychodzi, że mieli jedną normalną — przyznaj się do tego, że w ogóle Cię nie obchodzę — prowokowała go. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Chciała móc usłyszeć coś odwrotnego, coś prawdziwego — że nie możesz na mnie patrzeć — bo nie mógł. Zniszczyła całą jego karierę, nie mówiąc mu słowa. Tylko czy powinna go uprzedzać? W końcu nie mieli żadnej relacji, nie okazywał jej takiej uwagi, którą ona wręcz potrzebowała.
Na jego kolejne słowa strzeliła oczami. Nie tego potrzebowała, nie tego oczekiwała. Była egoistką. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Teraz też, bo miała dosyć słuchania jego niepotrzebnego pierdolenia.
Tak, pierdolisz głupoty i robisz z siebie męczennika — odparła bez żadnego zawahania. Miała dosyć tego użalania się nad samym sobą — tak twoja sprawa, twoje błędy i może czas wytłumaczyć mi, po co tu jesteś? — dopiła drugi kieliszek do końca na raz i już nalewała sobie kolejny — po to by się nad sobą użalać? Czy przyznać się do tego, że coś do mnie poczułeś? — nie była już w stanie myśleć, jakie fikołki zrobi. Jedyne nad czym się wahała to... czy go stąd nie wyrzucić?
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie chciał się z nią kłócić. Chyba. Charlotte nie była winna tej sytuacji… w sensie, no była, bo ona użyła tego jako argumentu na sali rozpraw. Ale nie ona to wszystko wymyśliła, była ofiarą, zupełnie tak jak on. Co zmieniłoby, gdyby zaczął na nią krzyczeć? Nawet nie zrobiłoby mu się lepiej, pewnie dostałby gorszych wyrzutów sumienia.
Z drugiej strony ich spotkanie wyobrażał sobie kompletnie inaczej, a czuł się tak, jakby miał powtórkę z rozrywki z wizyty u Cynthii. Tamta też obrażała go i pastwiła się nad nim, jakby był najlepszą zabawką. Też wspominała co chwilę, że jest żałosny, że ma się nie wybielać, bo to nic nie da.
A on nawet nie miał zamiaru.
O czym ty w ogóle gadasz? — Uniósł brew do góry zdziwiony. Nie rozumiał w ogóle skąd w jej głowie pojawiły się takie myśli i dlaczego zaczęła ten temat. — Pracowałem z nią, bo… jest najlepszym lekarzem medycyny sądowej. Nigdy w życiu nikomu tak nie zaufałem w kwestii pracy jak jej. Tylko dlatego się jej trzymałem — wyjaśnił próbując utrzymać spokojny ton. Jej następne słowa sprawiły, że wręcz się zagotował. Chciał unieść głos, ale powstrzymał się i sięgnął po butelkę z alkoholem. Otworzył ją i upił łyk. — Czemu miałbym sobie otwierać furtkę na powrót do kobiety, do której nie czuję nic oprócz sentymentu? Dlaczego miałbym być z kimś z kim nie chciałem brać ślubu kilka lat temu i wręcz uciekłem z urzędu stanu cywilnego? Dlaczego miałbym to, do kurwy nędzy, zrobić?
Rzeczy, które insynuowała Charlotte były kompletnie bezsensowne. On tak nie działał, nie był na tyle skomplikowanym człowiekiem. Faktycznie jedyne co łączyło go z byłą narzeczoną to fakt, że jej ufał, a on bardzo rzadko potrafił komukolwiek wierzyć, szczególnie jeśli chodziło o temat pracy.
Wiem, że jestem dupkiemi chujem, największym na świecie, dodał w głowie. Ta rozmowa coraz bardziej przypominała tę, którą odbębnił niedawno z Cynthią, ale nie chciał mówić o tym na głos, bo ta informacja dolałaby oliwy do ognia. A Cassian… chciał się teraz pogodzić z Kovalski.
Dla mnie to jest zobowiązujące. Bo nie całuję się i nie rucham z kimś, kto dla mnie niczego nie znaczy — wypalił i znów sięgnął po alkohol. Gdy przełknął palący trunek to dodał: — I dlatego tak bardzo bałem się z tobą wtedy pocałować, bo przeraża mnie fakt, że ktokolwiek mógłby mnie chcieć i kochać. I boję się, że zrozumiem, że się w tobie zakochałem i spanikuję.
Raczej nie chciał tego mówić na głos, ale czuł się zdenerwowany. Nienawidził, gdy musiał się tłumaczyć, nie robił tego praktycznie przez całe swoje życie, a teraz kolejny raz był zmuszony do rozmawiania o tym wszystkim.
Jeżeli byś mnie w ogóle nie obchodziła to nie przyszedłbym tutaj, żeby się z tobą pogodzić i błagać cię, żebyś chciała w ogóle mieć ze mną jakikolwiek kontakt — przyznał i znów napił się alkoholu. Chyba pierwszy raz przyznał się nawet sam przed sobą dlaczego tutaj się pojawił - może gdyby nie maraton picia to prościej by mu się zbierało własne myśli.
Fakt, zniszczyła jego karierę, ale gdyby chciał to idąc na łatwiznę i prosząc ojca o pomoc udałoby mu się utrzymać pracę. Ale nie chciał tego robić, teraz chciał naprawić swoją relację z Charlotte… w której się zakochał.
Powiedziałem przed chwilą. Nie wiem czy mam coś więcej do dodania. Jak chcesz to mnie wyrzuć, zablokuj i zapomnij. Tyle, ale nie zarzucaj mi, że przychodzę jedynie się użalać.


Charlotte Kovalski
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Przyszedł do niej pijany i czuł się jak panicz we własnym domu. W jaki inny sposób powinna go potraktować? Oczywiście, że emocje w niej wrzały. Miała dosyć każdym, najmniejszym centymetrem własnego ciała. Może gdyby przyszedł trzeźwy, wyglądałoby to inaczej? Teraz nie była w stanie pojąć tego, co dokładnie działo się przed jej oczyma. Zamknęła dość mocno oczy, zastanawiając się, co powinna zrobić z tą sprawą. Problem był jeden. Nie miała kompletnie żadnego pomysłu. Każdy kolejny wydawał się gorszy od poprzedniego.
To się nazywa działanie na zakładkę, Lennox. — skwitowała, patrząc mu prosto w oczy. Czuła, jakby w jej sercu właśnie coś drgnęło. Tylko sama jeszcze nie wiedziała co. Spotkali się raptem na parę randek, a przeżywała go, jakby został miłością jej życia. Trudno było jej żyć z taką drzazgą w sercu — zaufałeś... w kwestii pracy... — powtórzyła za nim i nie wiedziała, co powinna mu powiedzieć. Dawno nie słyszała tak dobrej bajki. Wiele rzeczy cisnęło się jej na usta. Wkurzona kobieta była najgorszym, co mogło spotkać mężczyznę. Jeszcze gorsza była wtedy, gdy czuła się upokorzona — a powiedz mi jedno, kiedy ostatnim razem z nią spałeś, co? — wybuchła jadem. Sama po sobie się tego nie spodziewała, ale czuła, jakby plątała się w najgorsze gówno na świecie. Nie chciało się jej wierzyć, że Cassian nie był zaangażowany w tę relację. Mógł to być po prostu pic na wodę, musiała za to usłyszeć o faktach.
Najlepszą wymówką na spotykanie się z byłą wydawała się być praca.

Jesteś — z jej ust wylewał się czysty jad. Sama była w szoku, jak bardzo ktoś potrafił nadepnąć jej na piętę. Dla niej była to totalnie niezbadana sprawa. Nie spodziewała się tego po samej stronie. Ba, odrobinę bała tego uczucia, które wzbudzał w niej Cassian. Obrzydzenie, wstręt pomieszane z chęcią wybaczenia.
Jednak z każdym kolejnym jego słowem czuła, jak ta cała buntowniczość z niej wyparowuje. Sięgnęła po kieliszek wina i wypiła go na raz. Dawno nie była tak zmieszana. Czekała na to od dawna. Jakiegoś zwierzenia, jasnego sygnału, a pierwszy raz czuła się... trudno to określić. Nalała sobie kolejny kieliszek wina, bo trzeźwość jej tylko szkodziła.
A co w tym złego? — w angażowaniu się. Ona zdążyła to zrobić. Nie wiedziała, nawet w jakim momencie, a najbardziej bała się odrzucenia. Tylko się spotykali, w żaden sposób się przed nią nie obnażył. Nie patrzył na nią w sposób, którego by oczekiwała. Nabrała powietrza do płuc, próbując wytłumaczyć sobie wszystko we własnej głowie, ale nie była w stanie. Finalnie je wypuściła — chciałam minimum zaangażowania z twojej strony — prosty gest, by byli w stanie pójść dalej. Finalnie spuściła wzrok. Im dłużej go słuchała, tym bardziej w jej żołądku tworzyły się przedziwne skurcze, których nie była w stanie jasno wytłumaczyć.
Na razie to się nad samym sobą użalasz — mruknęła, strzelając oczyma. Przyszedł ją błagać. Sama nie wiedziała, co powinna z tym fantem zrobić. Finalnie krótko pokręciła głową. Nie tego spodziewała się po mężczyźnie, z którym miała wielką bitwę w sądzie.
Zostań. — mruknęła finalnie, dolewając sobie wina. Czwarty kieliszek. Nie chciała z nim rozmawiać. Patrzenie też przychodziło jej z trudem, a jednak... pragnęła czuć jego obecność.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#19”