ODPOWIEDZ
24 y/o
For good luck!
182 cm
pianista, student toronto symphony orchestra
Awatar użytkownika
o, muzo moja biedna co się z tobą stało?
w tych marzycielskich oczach nocnych widzeń roje,
a szaleństwo i groza kolejno twe ciało
przyoblekają w chłodu i milczenia zbroję.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Noc pachniała dymem — duszą składaną na stosie rozpaczy, by uniosła się ku niebu w niemym wołaniu o błogie zapomnienie. Pocałunek litości nadesłanych spod samych gwiazdozbiorów nie opadł na jego blade lico, pozostawiając na nim jedynie uczucie porzucenia malowane chłodnym wiatrem. Ten wkradał się pomiędzy jasne pasma włosów, gdy przemierzał ulice Toronto okrytego nocnym płaszczem w swej wędrówce bez celu. Bez przywiązania do tego ż y c i a, wszakże nikt inny nie przejąłby się losem młodego pianisty. Być może — okrywając spełnieniem dawne marzenia — ktoś zapłakałby nad jego grą, lecz egzystencja Vincenta pozostawała wyłącznie ulotnym dodatkiem.
Z nieopisanym niesmakiem spoglądał w wyświetlacz telefonu, który po kilku zdesperowanych próbach nie zaświecił się choć na chwilę. W ciemnym odbiciu jego własne oczy przeszywały go mrożącym spojrzeniem. Po kolejnych uderzeniach serca schował zdegustowany nic niewartą elektronikę do kieszeni kurtki i mamrocząc pod nosem groźby do całego wszechświata, dalej kierował się przed siebie w mroki skrywane przez niepisanego kochanka słońca. Tarcza księżyca blado oświetlała mu drogę, gdy z chaotycznych rozmyśleń wyrwał go warczenie jakby z samych czeluści piekielnych. Delikatnie Beauregard odwrócił lekko głowę w kierunku nieprzyjemnego dźwięku, by dostrzec lśniące ślepia bestii; dzikiego psa, którego dzieliły sekundy od rzucenia się na swoją przypadkową ofiarę.
Uciekaj.
Myśl rozbiła się w jego umyśle boleśnie na chwilę przed tym, jak stopy rytmicznie zaczęły wygrywać pełną desperacji balladę o młodzieńcu uciekającym przed przeznaczeniem. W płucach zapanowała pożoga, kiedy przedzierał się przez krzaki raniące go drobnymi zadrapaniami i tylko cudem — niewartym zbyt wiele dla człowieka pozbawionego wszelkiej wiary — chwycił swój los we własne dłonie i uchronił przed nić przed nożycami samej Atropos.
I z gęstwin z tarczą chwały wypadł wręcz na nieznane mu podwórko; schronienie rzucone mu przez przychylność bogów. Dlatego tym razem bez zawahania się przyjął ten podarek, by opadły z sił opadł na ławkę przed paleniskiem. Spoglądając w nie, starał się uspokoić nierówny oddech po walce o życie i — być może — w nietrzeźwym umyśle uznał, że wspaniałym pomysłem będzie rozpalenie ułożonego przed nim drewna. Drżącymi lekko dłońmi sięgnął po zapałki leżące nieopodal i od niechcenia rzucał podpalone jedna po drugiej w stos swego smutku, by rozniecić ogień dla obumierającej od chłodu duszy. W dodatku przy domu jego własnej prawniczki, ale to wydawało się najmniej ważnym elementem w jego pijackiej przygodzie.


laken bradford
-
a dajcie mi żyć w spokoju
32 y/o
For good luck!
172 cm
adwokat & partner w vishwakar, bradford & grant llp
Awatar użytkownika
i'm sorry - i was the grenade
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

#2

Choćby nie wiadomo jak bardzo się starała - sen tej nocy nie przychodził.
Pomimo ciążącego zmęczenia, które emanowało od niej na kilometr i widoczne było jak na dłoni - twarz miała lekko opuchniętą, oczy zaczerwienione i podkrążone, nie wspominając nawet o napadach ziewania, które atakowały ją w najmniej spodziewanym momencie - nie umiała zmrużyć oka nawet na kilkanaście minut. Bez ustanku przewracała się z boku na bok w poszukiwaniu tej idealnej pozycji, a nie znalazłszy jej, w końcu z niezadowolonym sapnięciem opadła na materac i tępo wbiła wzrok w sufit, jakby to w nim odnaleźć miała odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
Jak miałaby odpłynąć niebyt, skoro jej mózg od ostatnich kilku tygodni stale pracował na najwyższych obrotach? Nie umiała go tak po prostu wyłączyć - była na to zbyt wielką perfekcjonistką. Ziewając po raz trzydziesty w przeciągu trzech minut, wzrokiem bezsensownie śledziła cienie tańczące na suficie. Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane? Dlaczego problemy nie mogły się samoistnie rozwiązać? Dlaczego ktoś bezczelnie obrał ją sobie za cel? Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym mniej rozumiała, ponieważ w tym równaniu zbyt dużo było niewiadomych. Pod znakiem zapytania stało - kto, po co i z jakiego powodu akurat teraz. Nie prowadziła aktualnie żadnej wielkiej sprawy, o której byłoby głośno w mediach, więc musiało chodzić o coś innego. Może w przeszłości posłała kogoś za kratki, a on po latach szukał sposobności na zemstę idealną? Nie, zbyt banalne.
Westchnąwszy przez narastającą w niej frustrację, poderwała się w końcu z łóżka, bo skoro sen i tak dzisiejszej nocy odpadał, to może powinna zająć się czymś bardziej produktywnym, jak na przykład analizą zebranych do tej pory poszlak. I tak zmierzając w kierunku własnoręcznie zbudowanej tablicy zbrodni, mimochodem wyjrzała przez okno i momentalnie spauzowała. Przetarłszy lekko oczy - wzrok mógł wszakże płatać jej figla - zamrugała dwukrotnie i zerknęła jeszcze raz. Nie, zdecydowanie ktoś właśnie bawił się zapałkami na jej podwórku. Nie zastanawiając się długo, narzuciła na siebie puchaty szlafrok i w kapciach popędziła na dwór, po drodze zgarniając ze sobą kij bejsbolowy, który trzymała specjalnie na takie okazje.
Kiedy jednak otworzyła drzwi i już, już szykowała się do wymierzenia sprawiedliwości, gwałtownie przystanęła, gdy zorientowała się, że znała tego ancymona, który najwyraźniej poczuł w sobie zew podpalacza.
VINCENT? — spytała z niedowierzaniem, jeszcze nie opuszczając swojego kija, ponieważ równie dobrze mężczyzna mógł mieć złego brata bliźniaka, który zmierzał do puszczenia z dymem dobytku jej życia. Oh well.

vincent beauregard
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
24 y/o
For good luck!
182 cm
pianista, student toronto symphony orchestra
Awatar użytkownika
o, muzo moja biedna co się z tobą stało?
w tych marzycielskich oczach nocnych widzeń roje,
a szaleństwo i groza kolejno twe ciało
przyoblekają w chłodu i milczenia zbroję.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Niech płonie ogień wraz z moją duszą!
Szepczące myśli w ciemnościach nocy układały się w to jedno niezgrabnie wybrzmiewające pragnienie; ciche zaklęcie wypowiadane nieświadomie nad paleniskiem. A w ruchach Vincenta — niczym utkwionego w głębokim śnie — niektórzy doszukiwać się mogli nawet odrobiny magii. Czyż nie pętał swej egzystencji ciasnymi więzami z uczuciami tak lotnymi, gdy w pamięci desperacko poszukiwał jej głosu?
W momencie, gdy do uszu Vincenta dobiegł ostry kobiecy wrzask, ogień wręcz buchnął ku górze. Jedna z rzucanych od niechcenia zapałek w końcu dosięgnęła swego celu i spełniła swoją misję. Leniwie skierował ciało w kierunku i n t r u z a, który po chwili znalazł się prawie przy nim samym. W drodze bardzo mądrej dedukcji doszedł do wniosku, że powitała go właśnie właścicielka posesji i prawdopodobnie mógł znaleźć się w dość nieprzyjemnej — a jego zdaniem zbędnej — sytuacji. Dlatego przede wszystkim zamierzał zachować dobrą minę do złej gry,, choć przemawiać mogły przez niego również spożyte nie tak dawno trunki wysokoprocentowe.
Rozpalam ogień — Spokojny ton głosu ubrany w był w płaszcz przyjemnie trzaskających płomieni w palenisku. Nieśpiesznie przeniósł spojrzenie ponownie na własne dzieło, zastanawiając się przez chwilę nad słowami s w o j e j prawniczki. Nie pomyślał — jak przez większość swojego życia, gdy stawał nad przepaścią swych niemądrych wyborów — że w jakiś sposób mógł naruszyć miejsce czyichś wierzeń, rzucając zapałki pod stos drewna.
Zrozum... jest brama w Lwie, a ja potrzebuję porady prawnej — Wyprostował się nieznacznie, strzepując delikatnie pył ze spodni, który zapewne znalazł się na nich w wyniku desperackiej ucieczki przed dziką bestią. Kłamstwo przychodziło mu z łatwością; usta same układały się do kolejnych słów mijających się z prawdą. Poniekąd trochę kluczył też we własnym wyznaniu, gdyż faktycznie coś podobnego miało dzisiaj miejsca. Nie wiedział jednak, czy dobrze zapamiętał przeczytaną przypadkiem w internecie informację, lecz przekazał ją z taką pewnością, iż on sam momentalnie w nią uwierzył i porzucił wszelkie troski związane z przyłapaniem na gorącym uczynku. Odchylił lekko głowę, wzrokiem wędrując do ciemnych oczu rozmówczyni i z zadziornym uśmiechem unoszącym powoli kąciki ust ku górze postanowił jedno; nie zamierzał uciekać.
Jesteś wiedźmą? — Bez większych ogródek z zaciekawieniem pochylił się nieznacznie w jej kierunku, czekając niecierpliwie na odpowiedź. Nie ukrywał, iż liczył na coś, co pozwoliłby jego uwadze uciec od natrętnych i nieprzyjemnych myśli.


laken bradford
-
a dajcie mi żyć w spokoju
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”