Ale, może po kolei. Zaczęło się od niewinnych, zakupowych planów. Nadszedł listopad, czyli miesiąc tych wszystkich śmiesznych promocji i okazji, których nie można było ponoć przegapić. Witryny sklepów krzyczały nie tylko za pomocą szerokiej gamy żarówiastych kolorów, ale również i najróżniejszej maści sloganów. Od tego wszystkiego na raz potrafiły zaboleć oczy. Miało to natomiast nieco lepsze strony i pomogło uporać się Sylvie z dylematem dotyczącym tego, gdzie zabrać Teddy na odstresowanie. Zakupy miały być strzałem w dziesiątkę, ale nie pomyślała o innej, równie ważnej rzeczy. Black Friday zwiastował zazwyczaj jeszcze większy stressing i bitwę o sklepowe skarby, które w dobie wyprzedaży stają się obiektem pożądania nawet pomimo braku zainteresowania klienteli przed wprowadzeniem niższej ceny. Niby mogły liczyć na kupony lub jeszcze większe zniżki w ramach rekompensaty, ale tu nie o to chodziło. Ale po fakcie mówi się trudno, tyle.
Gorzej, bo w drodze do centrum handlowego napotkały kolejną, potencjalnie stresującą przeszkodę – korek. Sylvie słyszała już w porannych wiadomościach o śmiałym łosiu, który zapragnął skorzystać z uroków miejskiego życia, więc teoretycznie mogła się tego spodziewać. Nie sądziła jednak, że sprawdzona przez nią osobiście droga na skróty okaże się równie załadowana po brzegi. Bo, oczywiście, nie śmiała twierdzić że ten korek był efektem łosia we własnej osobie, a spowodowany był przez całe zamieszanie związane z objazdami czy blokadami tras. Mając jednak ograniczony dostęp do informacji na żywo innego wniosku nie miała prawa wymyślić.
Tak czy siak, była sfrustrowana przesuwaniem się do przodu w tempie wolniejszym od żółwiego. Dodatkowo czuła się winna temu, że plany nie układały się jak powinny, a tym samym – Teddy nie mogła się odstresować, bo siedziały w jednym samochodzie i brały udział w tym samym korkowym wydarzeniu. Kolejny ruch o parę centymetrów do przodu sprawił, że Hayward aż prychnęła z rozsierdzenia, włączając samochodowe radio i ustawiając je na miejską stację, by dowiedzieć się, ile to wszystko jeszcze potrwa.
— To jakiś cholerny koszmar. — powiedziała na głos, milknąc jednak wraz z momentem, w którym usłyszała głos spikera. Randomowy żart, zupełnie niezwiązany z obecnie panującą na drodze sytuacją sprawił natomiast, że tylko westchnęła i oparła się z rezygnacją o samochodowy fotel. Pewnie i na sensowniejsze newsy sobie poczekają.
teddy darling