29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nic tak nie poprawiło jej humoru jak kontakt z ludźmi. Spotkanie z bliskimi doładowywało jej akumulatory, praktycznie zawsze przynosiło dobry skutek. W tej kwestii na spektrum była zdecydowanie bliżej ekstrawertyzmu. Oczywiście było kilka osób, z którymi spotkania dodawały jej jeszcze więcej energii. Bonnie zdecydowanie była w czołówce. Jeszcze siedząc przy biurku w pracy napisała do niej krótką wiadomość z propozycją spotkania. No dobra, wysłała kilka gifów z winem i smutnymi kotami, ale wiedziała, że Miller doskonale ją zrozumie. Przyjęła wyznaczoną godzinę i obiecała, że nie przyjdzie z pustymi rękami. Od razu zaczęło się jej lepiej pracować, żmudne zadania, jakimi dziś ją zasypano, przestały jej przeszkadzać, a godzina wyjścia z biura nadeszła zadziwiająco szybko.
Wysiadła z Ubera pod jej blokiem, wklepała kod w domofon i wgamoliła się na górę. Powitała przyjaciółkę szerokim uśmiechem.
— Wiesz, ile chipsów mięsnych, jest tak naprawdę wegańska? A pozostałe to tak niespecjalnie? — Podzieliła się świeżym odkryciem, wysuwając się z objęć przyjaciółki. April od jakiegoś czasu starała się trzymać diety wegetariańskiej, na weganizm nie miała jeszcze wystarczająco dużo silnej woli. Czytanie składów zaczynało jej wchodzić w nawyk. Weszła w głąb mieszkania, by rozstawić na jakimś stoliku w salonie sklepowe zdobycze. Ułożyła obok siebie butelkę wina, chipsy i ozdobną papierośnicę, w której od lat nosiła blanty.
— Bonnie, ratuj mnie. Te baby wszystkie, to są jakieś pierdolnięte. — Westchnęła teatralnie, opadając ciężko na kanapę. Wpatrywała się chwilę w najbliższą ścianę, cierpliwie czekając, aż Miller postawi przed nimi kieliszki i wszelkie inne potrzebne naczynia i usiądzie obok. Czuła się w jej mieszkaniu bardzo swobodnie, ale mimo wszystko nie chciała jej bez pytania grzebać po szafkach. A przynajmniej nie w pierwszych dziesięciu minutach po przekroczeniu progu.
Chwyciła za swój kieliszek, gdy Bonnie go już napełniła i stuknęła o jej szkło w geście prostego toastu. Upiła kilka łyków i zaczęła grzebać w swoim plecaku w poszukiwaniu zapalniczki, mieląc pod nosem kilka przekleństw. W końcu się na szczęście udało, ułożyła ją obok papierośnicy.
— Laska zaczęła mi opowiadać o swoich marzeniach z dzieciństwa. Chciała zostać astronautką. Uznałam to za urocze. Potem jednak okazało się, że zmieniła zdanie, bo dotarło do niej, że skoro oszukują nas nawet na takich sprawach, jak lądowanie na Księżycu, to ona nie chce mieć nic wspólnego z tymi rządowymi instytucjami. — Zaczęła od razu opowiadać o swojej ostatniej randce, po której nie zeszły z niej jeszcze emocje. Finch zdecydowanie miała tendencję do zbyt szybkiego proponowania i zgadzania się na spotkania ze wszystkimi, które tylko przesuną ją w prawo. A wystarczyłoby pewnie popisać kilka dni, żeby odkryć takie ananaski zawczasu i nie marnować wieczoru na dziwaczne randki.
— A potem jeszcze wyjaśniła, że pasję do kosmosu pielęgnuje w sobie do tej pory, bo jara się astrologią. Chyba nie spodobała jej się moja mina na tę rewelację, bo na koniec stwierdziła, że mój Saturn jest w ascendencie czy coś tam, sama nie wiem... — Zawiesiła na moment głos, próbując sobie przypomnieć konkretne sforumołwanie, jakiego użyła pani randka. Szybko jednak zrezygnowała, wzruszając ramionami.
— W każdym razie wyszło na to, że to ona dała mi kosza. — Dokończyła, wyraźnie oburzona i zażenowana tą sytuacją. Miller na pewno już wiedziała, jakie April miała podejście do takich rzeczy. No, nic dziwnego, że ze spotkania nic nie wyszło. To raczej cud, że nie doszło do rękoczynów i kłótni.

Bonnie Miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

2
outfit

Spotkanie z April brzmiało jak idealne zakończenie dnia, a jeśli doda się jeszcze do tego sugestię o piciu wina, to Bonnie nie potrafiła odmówić. Nie pytała już co miały oznaczać te smutne koty na gifach, domyślając się, że pewnie i tak dowie się wszystkiego, gdy przyjaciółka zjawi się w jej mieszkaniu. Podejrzewała - poprawnie zresztą, jak się później okazało - że znowu usłyszy opowieść o jakiejś wyjątkowo nieudanej randce, więc zdążyła przygotować się na to psychicznie.
Nie miała dużo czasu przed spotkaniem, gdy wpadła do mieszkania po pracy. Ogarnęła tylko to co absolutnie niezbędne (Finch i tak widziała już u niej większy syf), po czym przeczesała wszystkie szafki w kuchni oraz lodówkę w poszukiwaniu jakichś przekąsek, no i oczywiście alkoholu. Z zadowoleniem i wielką ulgą stwierdziła, że wycieczka do sklepu nie będzie konieczna, bo wino już się chłodziło (to najtańsze, ma się rozumieć, bo przecież wyznawała zasadę „byle jakie, byle sponiewierało”) i udało jej się ogarnąć wystarczającą ilość słodyczy na zagrychę. Zdążyła jeszcze szybko się przebrać w wygodniejsze ciuchy, czyli swój typowy domowy mundurek, którym był set na siłownię, czy tam inny pilates, na które nie chodziła i nie miała najmniejszego zamiaru.
Na widok blondynki od razu się rozpromieniła i przywitała ją mocnym uściskiem.
To przecież kawałek ziemniaka z przyprawą! Czy nie wszystkie powinny być wegańskie? — skrzywiła się lekko, trochę skonfundowana, drapiąc się przez chwilę po głowie, ale zaraz szeroko się uśmiechnęła i podekscytowana wskazała na mały stolik kawowy, który zdążyła już zasypać słodyczami — Ale wiesz co? Kupiłam ci wegańskie żelki, co wcale nie jest tak proste, jakby się mogło wydawać — powiedziała, wyraźnie dumna ze swojego znaleziska. Jej samej daleko było do wegetarianizmu, a tym bardziej do weganizmu, ale trzeba przyznać, że ona także zaczęła teraz uważniej czytać składy, podczas robienia zakupów. Trudno było jej sobie wyobrazić życie bez grillowanych żeberek, czy też sera, ale starała się wspierać przyjaciółkę w jej postanowieniach i przynajmniej słodycze kupowała takie, by Finch mogła je bez wyrzutów sumienia konsumować.
Boże, co znowu… — mruknęła na jej jęki, wyciągając kieliszki z szafki i ruszyła w stronę kanapy. Szybko poradziła sobie z otwarciem butelki i napełniła szkło. Spojrzała na przyjaciółkę wyczekująco, w końcu zajmując miejsce obok — No, mów — ponagliła, przyglądając się jej poszukiwaniom. Po chwili już słuchała uważnie, a na jej twarz znów zaczął wpełzać lekki uśmiech, którego za nic nie mogła powstrzymać. Na tekst o jaraniu się astrologią zrobiła prawdopodobnie taką samą minę jak April na randce, a na sam koniec opowieści wybuchnęła śmiechem, kręcąc głową.
Och, biedaku… przynajmniej się nie nudzisz! Skąd ty ją w ogóle wytrzasnęłaś? Muszę przyznać, że cię podziwiam, bo przynajmniej chodzisz na jakieś randki — wzruszyła ramionami i pociągnęła z kieliszka spory łyk wina.
Bonnie ostatnio w ogóle nawet nie próbowała nikogo poznać, a nie mowa już o umówieniu się na spotkanie. Tindera ściągała i kasowała już setki razy. To nie do końca tak, że było jej dobrze samej, bo naprawdę chciała mieć kogoś bliskiego. Słuchając jednak opowieści o niepowodzeniach przyjaciółki, stwierdzała zaraz, że chyba woli nudzić się sama w domu, niż marnować czas na takie niewypały.
Może czas przerzucić się na facetów? — rzuciła żartobliwie, po czym zrobiła krótką pauzę, udając, że się nad czymś zastanawia — A nie, czekaj. Jednak nie polecam!


April Finch
Ostatnio zmieniony pt gru 05, 2025 12:16 pm przez Bonnie Miller, łącznie zmieniany 1 raz.
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

— Wszystko ma w sobie tę durną serwatkę. Szkoda gadać. Ale ty za to jesteś anielicą – jak zawsze. — Uśmiechnęła się szeroko, zachwycona samym gestem, a nie konkretnymi słodyczami. Wegańskie żelki zje oczywiście z przyjemnością, ale w stanie obecnego wyposzczenia emocjonalnego mogłaby pochłonąć choćby i paczkę wegańskich śrubek, jeśli tylko byłby prezentem od Bonnie, która specjalnie się postarała, by zrobić jej przyjemność, bo przecież sama weganką nie jest. Finch doceniała takie drobne gesty i sama uwielbiała wpadać na takie pomysły. To zdecydowanie był jej jeden z głównych języków miłości.
— Większość znajduję na Tinderze. Online łatwiej mi zrobić pierwsze wrażenie, bo na żywo za często robię z siebie idiotkę. Albo biorą mnie po prostu za wyjątkowo miłą heteryczkę. — Wyjaśniła kręte koleje losu swoich nieudanych randek. No dobrze, może wcale nie były tak kręte. Właściwie były absolutnie typowe, wręcz do przesady jak na rok 2025. Finch właściwie nie była pewna, czy poznawanie się na Tinderze nie wyszło w międzyczasie z mody, a ona tego nie przespała. Praca w młodzieżowej branży nie gwarantowała nadążania za młodzieżą.
— Od facetów zdecydowanie wolę samotność. Oni są owłosieni w dziwnych miejscach, zagubieni emocjonalnie i zdecydowanie za wysocy. — Wymieniła pierwsze wady, jakie przyszły jej do głowy. Byłaby w stanie rozprawiać o tym choćby i całą noc, ale nie chciała jednak aż tak psuć jej wizji ślicznych chłopców, za którymi się uganiała. Mimo prób zdobycia perfekcyjnego chłopaka jeszcze w czasach nastoletnich, April nigdy nie udało się nawet zakochać w żadnym gościu. O pociągu seksualnym w ogóle nie mogło być mowy.
— Sama nie wiem, czy takie randki są lepsze niż żadne. No wiesz, mogłabym tamten wieczór spędzić jakoś produktywnie, a nie na słuchaniu bzdur. A bardziej produktywna byłaby nawet kąpiel i jakaś oczyszczająca maseczka. — Sięgnęła po wspomniane wcześniej żelki. Spróbowała, żuła przez moment jakiegoś jednorożca czy inne cholerstwo i była na tym wyjątkowo skupiona. Badawcza mina wskazywała, że podeszła do testu na poważnie. Pokiwała w końcu głową z uznaniem i sięgnęła po kolejne dwie. Zdały test.
— A ty ostatnio porzuciłaś poszukiwania księcia z bajki? Czy masz już przesyt tych wariatów walących tu drzwiami i oknami? — Zagała niby żartobliwie i od niechcenia, ale faktycznie była bardzo ciekawa odpowiedzi. Chciała być na bieżąco z życiem miłosnym Miller i to nie tylko przez jakąś dziwaczną zazdrość, która tliła się gdzieś głęboko w żołądku April. Chciała po prostu, żeby kumpela była spokojna i szczęśliwa. Dla całej masy osób emocje te najłatwiej budziły się w relacjach romantycznych. Póki tylko Bonnie nie trafi na jakiegoś okropnego typa, który będzie ją wykorzystywał, by na końcu pokruszyć jej serce – April będzie im kibicować. Sama z facetem by się w życiu nie związała, ale miała masę koleżanek i kolegów, którzy byli w związkach z mężczyznami i wychodziło im to na dobre. Najwyraźniej dało się znaleźć takie perełki.

Bonnie Miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie chciało jej się do końca wierzyć w to, że April na żywo robi nienajlepsze pierwsze wrażenie. Była przecież czarująca, zabawna, no i w dodatku śliczna! Jej komplementy w kierunku Bonnie zawsze miały wyższą wagę niż te padające z ust kogokolwiek innego. Nie wiedziała dlaczego.
Ponadto Miller uważała, że Finch miała w sobie to tajemnicze coś - nie potrafiła co prawda tego nawet nazwać, ale przyjaciółka zdecydowanie to w sobie miała! Tylko totalna kretynka by tego nie dostrzegła.
Naprawdę? Ja tam nie sądzę byś miała… hetero aurę — przyznała szczerze, przechylając lekko głowę, gdy przyglądała się towarzyszce dokładnie, od stóp do głów — Oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tych słów znaczeniu! — dodała jeszcze z lekkim śmiechem, by nie było żadnych wątpliwości, że miała to odebrać jako słowa uznania.
Jeśli chodzi o randki, to Bonnie raczej nie nadawała się do tego, by dawać przyjaciółce, czy komukolwiek, rady na tym polu. Jej dotychczasowe związki kończyły się zdecydowanie szybciej niż się zaczynały, a ona sama nie przywykła do tego, by ot tak po prostu randkować i „badać grunt” bez ładowania się od razu w jakieś zobowiązania. Jeśli już na kogoś zwracała uwagę, to chciała od razu mieć go na wyłączność, co często odbijało jej się potem czkawką.
I śmierdzą! — wtrąciła do wywodu blondynki, stukając delikatnie swoim kieliszkiem w jej szkło, jakby właśnie powiedziała coś niesamowicie odkrywczego. Przez chwilę z zapartym tchem przyglądała się testowi smaku wegańskich żelek i uśmiechnęła się szeroko, usatysfakcjonowana werdyktem w postaci kiwnięcia głową z aprobatą. To wystarczyło.
Jakiego księcia? Błagam cię, ja już dawno się poddałam! Może to wszechświat wysyła mi znak, by zamiast tego poszukać jakiejś księżniczki — rzuciła od niechcenia i sięgnęła do paczki z żelkami, by spróbować jednego — Ty już coś jarałaś, Finch? Widzisz tu kogoś? — dodała zaraz, rozbawiona sugestią April o tym, że adoratorzy ustawiali się do Miller w kolejce. Rozejrzała się po pokoju ze śmiesznym grymasem na twarzy i bezradnie rozłożyła ręce.
A tak poważnie, to ja przeszłam już całego Tindera wzdłuż i wszerz. To chyba nie dla mnie. Wolałabym poznać kogoś tak normalnie, na żywo. Najlepiej przypadkiem, gdzieś w sklepie, barze albo w kawiarni. Mogłabym na przykład wpaść na niego, oblać drinkiem albo rozsypać zakupy, a potem od słowa do słowa… Wiesz, jak na filmach — wyznała, wyraźnie rozmarzona. Dokładnie to sobie wszystko obmyśliła! Tyle że z wykonaniem tej perfekcyjnej, iście romantycznej wizji, był problem. Zwykle gdy na jej drodze pojawiał się ktoś kto teoretycznie „miał potencjał”, bardzo szybko okazywało się to po prostu niewypałem. Kolesie którzy w pierwszej chwili wpadali jej w oko, zazwyczaj nie mieli nic mądrego do powiedzenia. A jeśli już z kimś dobrze jej się gawędziło, to zaraz wychodziło na jaw, że miał dziewczynę albo żonę… albo jedno i drugie! I czar pryskał.
Zresztą nieważne. Pewnie uznasz, że już na maksa mnie odkleiło! — machnęła wolną dłonią, śmiejąc się z samej siebie i tego, że zapragnęła romansu żywcem wyjętego z krindżowej uroczej komedii.


April Finch
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi na ten specyficzny komplement. W jej świecie było to piękne wyróżnienie, z którego można być dumną. Trudno było jej zaakceptować fakt, że ktokolwiek mógł myśleć inaczej.
— Prawda? Dziękuję! Chociaż przyznaję, że najczęściej biorą mnie za nią właśnie hetero laski. Mój gej-radar czasami totalnie zawodzi. — W jej rzeczywistości była najbardziej lesbijską lesbijką w tym mieście. Ale jednak do pomyłek dochodziło. Sama również je popełniała, głównie ze względu na overthinking. Dziewczyny, od których za grosz nie bije queerowy vibe brała za swojaków, bo przecież pozory mylą. Z kolei te, które mogłyby wytatuować sobie na czole tęczową flagę, uznawała za zbyt oczywiste przykłady i czasem zakładała, że po prostu próbują się wpasować w jakiś dziwny trend modowy. Musi nad tym jeszcze popracować.
Przyssała się do swojego kieliszka, gdy usłyszała o księżniczce. Pociągnęła kilka zdecydowanie zbyt długich łyków, niemal opróżniając przy tym kieliszek. Zreflektowała się dopiero, gdy odsunęła szkło od ust. Wzruszyła jednak ramionami, zakładając, że nic się przecież złego nie stanie, jeżeli alkohol uderzy jej do głowy nieco szybciej.
— Ostrzegam tylko, że dziewczyny są też totalnie odklejone. Po prostu w trochę inny sposób niż faceci. — Smutna rzeczywistość szybko sprowadziła ją na ziemię, zanim jeszcze zdążyła się rozmarzyć na temat zamku, do którego mogłaby wsadzić księżniczkę Bonnie. Na pewno byłby wielki, piękny, miałby fosę, a Disney zzieleniałby z zazdrości.
— Nie odkleiło cię. To nic złego, że marzysz o najnudniejszej historii miłosnej świata. — Zażartowała, puszczając jej oczko. Zdecydowanie miało to swój urok. Z tyłu głowy April prawie powstał zamek i bohaterska, dramatyczna historia, a tymczasem Miller opowiadała o najprostszej możliwej konstrukcji opowieści. Różnice w ich podejściu do życia cementowały tę przyjaźń, oszalałyby ze sobą, gdyby były identyczne. Nietrudno jednak stwierdzić, że podejście Bonnie było dużo bardziej realistyczne i rozsądne. Może Finch się czegoś od niej nauczy? Zamiast próbować ze wszystkiego robić olbrzymie wydarzenia z fajerwerkami, po prostu utopi się w codzienności i jakoś to będzie? Tak, to brzmiało zadziwiająco przyjemnie.
Dopiła resztkę wina i odłożyła kieliszek na stół. Wstała z kanapy, podnosząc przy tym też Bonnie. Gestem poprosiła ją, żeby poczekała. Odsunęła się na drugi koniec pokoju, sięgnęła po drodze po pierwszą lepszą książkę, jaka się nawinęła. Otworzyła ją w połowie i udała, że jest w niej totalnie zaczytana. Wolnym krokiem prawdziwego filmowego marzyciela ruszyła w stronę kumpeli. Wpadła na nią, popychając ją delikatnie biodrami. Wypuściła książkę z rąk i nabrała gwałtownie powietrza, dając z siebie trzysta procent aktorskich możliwosci.
— O matko, przepraszam bardzo, nie zauważyłam cię. Zaczytałam się w ten przeintelektualizowany artykuł na temat twórczości Marka Rothko. To taki niszowy artysta dla sentymentalnych dusz, jak ja. — Palnęła pierwszego popularnego współczesnego malarza, jaki przyszedł jej do głowy, by jeszcze bardziej przerysować postać amanta, w którą się wcieliła. Uśmiechnęła się przepraszająco i schyliła po książkę. Zamknęła ją, podniosła i przytuliła do piersi.
— Czy mogę ci jakoś wynagrodzić zderzenie z moim zadziwiająco miękkim i seksownym ciałem? Może jakaś kawa w parku? W trakcie spaceru mogę ci wytłumaczyć, dlaczego wszystkim wydaje się, że Frida Khalo była feministką. — Przeczesała włosy palcami, mając nadzieję, że wyglądała przy tym jak w reklamie szamponu. Trudno jej było wymyślić kolejne przykłady bezczelnego mansplainingu, ale Frida była niezłym początkiem. Stanęła na palcach, bo przypomniało jej się, że potencjalny amant powinien być przede wszystkim wysoki.

Bonnie Miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jej oczy rozszerzyły się momentalnie ze zdziwienia, widząc to w jakim tempie przyjaciółka opróżniła właśnie na raz cały kieliszek wina. Nie miała oczywiście bladego pojęcia, że to jej słowa były powodem takiej reakcji u Finch, bo niby skąd mogłaby to wiedzieć? Nigdy nie zauważyła żadnych znaków, które świadczyłyby o tym, że dziewczyna była zainteresowana nią i czymś więcej poza zwykłą znajomością, czy przyjaźnią. Już na samym początku Bonnie musiała zaakceptować fakt, że najprawdopodobniej nie była w jej typie, więc sama też nie brnęła w kierunku czegoś, co mogłoby mieć potencjał na romantyczną relację. Poza tym była też święcie przekonana o tym, że blondynka dobrze wiedziała o jej upodobaniach, tak więc nie dotarło do Bonnie to, że jej wypowiedź wywołała u April taki szok.
Poważnie? Sądziłam, że od razu potrafisz to wyczuć na kilometr i to bezbłędnie! W sumie to ciekawe… — zmrużyła lekko oczy, przyglądając się jej i zastanawiając nad czymś przez chwilę — A co w takim razie twój gej-radar podpowiedział ci na mój temat? Tylko szczerze! Co pomyślałaś, gdy mnie zobaczyłaś pierwszy raz? „Hetero na sto procent”? — spytała, śmiejąc się cicho. Nie obraziłaby się przecież, gdyby tak rzeczywiście było. Nigdy jakoś specjalnie nie obnosiła się ze swoją orientacją, a znaczna większość jej dotychczasowych partnerów to byli jednak mężczyźni.
Wiem coś o tym, laski też potrafią mieć swoje odklejki. Sama jestem tego najlepszym przykładem — zaśmiała się znów, choć tym razem dało się usłyszeć w tym nutę goryczy. Nikt jeszcze przecież nie wytrzymał z nią dłużej niż kilka miesięcy. Najpierw myślała, że po prostu trafiała na niewłaściwe osoby, zwyczajnie nie miała szczęścia. Po jakimś czasie jednak, mając już tyle niepowodzeń na swoim koncie, musiała przyznać przed samą sobą, że być może to z nią było coś nie tak - nie nadawała się do tego.
Och, przepraszam bardzo! Jak to najnudniejszej?! Masz jakiś lepszy scenariusz idealnej historii miłosnej? Co, mądralo? Opowiadaj! — zażądała, lekko oburzona, po czym wzięła kilka małych łyków wina. Widząc ile jeszcze trunku pozostało jej w kieliszku, dotarło do niej, że musiała trochę podkręcić tempo picia, jeśli chciała dogonić April.
Być może w zestawieniu z wizją przyjaciółki, podejście Bonnie wydawało się bardziej realistycze, ale ona także potrafiła równie mocno bujać w obłokach i nawet porządnie odlecieć, romantyzując każdą głupotę w swoim - zdaniem niektórych - nudnym życiu. Według niej przewidywalna codzienność nie musiała być wcale taka straszna.
Nachylała się już w stronę stolika, by sięgnąć po butelkę i napełnić pusty kieliszek Finch, ale w tym samym momencie poczuła na nadgarstku jej dłoń. Nie wiedziała o co chodzi, ale posłusznie wstała i zaciekawiona obserwowała poczynania przyjaciółki, pozwalając jej nawet na siebie wpaść. Nie mogąc się powstrzymać, parsknęła śmiechem i pokręciła głową, rozbawiona, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Na wspomnienie o miękkim, seksownym ciele, zmierzyła ją wzrokiem, przygryzając przy tym lekko wnętrze policzka, jednak zaraz się opamiętała, słysząc chyba najgorszy w życiu podryw.
Była w stanie wybaczyć zachwyt twórczością Rothko, choć sama nie widziała w jego dziełach żadnej treści, tak jednak słowa „mogę ci wytłumaczyć” były już w tej sytuacji gwoździem do trumny. Jej dłoń machinalnie złapała za łokieć dziewczyny, dla asekuracji, gdy zauważyła jak ta zachwiała się, stojąc na palcach. Ściskając usta, znowu pokręciła głową, tym razem z wyraźną dezaprobatą.
Dramat, kochana! Co za dramat! Jeśli tacy kolesie naprawdę istnieją, to błagam, niech mnie coś od nich uchroni! — powiedziała z malującym się na twarzy obrzydzeniem i teatralnie się wzdrygnęła — Serio, to uosobienie wszystkich moich koszmarów. Nie wiem jak ci się to udało, ale szacun.
Odsunęła się na moment, by uzupełnić wino w kieliszkach, po czym chwyciła za swój i odeszła w stronę kuchennego blatu.
To teraz pokaż mi jak ty to robisz. Ja będę grać jakąś hotówę z baru, a ty masz do niej zagadać. Znaczy do mnie… znaczy do- wyobraź sobie po prostu, że to jakaś gorąca sztuka, okej? Tylko nie kpij! Potraktuj to poważnie. No… gotowa? To kamera! Akcja! — poinstruowała ją szybko, poprawiając włosy, po czym odwróciła się do niej plecami, udając, że jest zajęta rozmową z barmanem.


April Finch
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Irytowało ją, że w takich chwilach zachowywała się jak głupiutka nastolatka. Niby dojrzała z niej kobieta, zaraz doczłapie się do trzydziestki, miała poważną pracę i stabilną wizję przyszłości, a jak przychodziło co do czego, to traciła całą pewność siebie i nie umiała się pozbierać. Nic dziwnego, że nigdy nie była randkową wyjadaczką. Nie wytrzymałyby tego nerwowo. Sięgnęła do przyniesionej przez siebie papierośnicy i wyjęła z niej jednego skręta. To na pewno pomoże jej się uspokoić. I przyspieszy zgubne działanie alkoholu we krwi. Wyrzuciła ten fakt w tył głowy, po cichu jednak na niego też licząc. Jak już wleci na orbitę, to przestanie się przynajmniej stresować.
— Mniej więcej. Przez moment zastanawiałam się, czy nie byłaś w liceum tą laską, która po pijaku całuje się z koleżankami na imprezach, ale zanim jeszcze postawiłaś przede mną kawę, byłam już pewna, że ociekasz heteryzmem. — Wyjaśniła, odpalając skręta. Zaciągnęła się porządnie, wstała, by odnaleźć coś, co posłuży jej za popielniczkę i wróciła na miejsce. Była zupełnie szczera. Nigdy nie podejrzewała Bonnie o zainteresowanie w jakąkolwiek inną stronę. Oczywiście miała nadzieję, że nie ma racji, ale też dziwaczną pewność, że to tylko durnowate marzenia. Wyciągnęła w jej stronę jointa, ruchem głowy wskazując, że może się częstować, jeśli tylko ma ochotę.
— Girl, każdy scenariusz będzie lepszy. — Pokręciła głową z udawanym politowaniem. Robienie rankingów potencjalnych historii miłosnych tak czy siak nie miało przecież sensu. Każda opowieść, która dla kogoś kończy się happy endem, była idealna. W tym wszystkim chodziło przecież o szczęście, miłość i spełnienie, a April zdecydowanie zawsze była pierwszą to życzenia tego każdej napotkanej istocie ludzkiej.
Scenka, którą odegrały, dała jej dużo więcej radości niż się spodziewała. Celowe robienie z siebie głupka zawsze wychodziło jej dobrze i nie musiała się nim przejmować. Gdyby nie zajmowała się zawodowo opieką nad influencerami, sama pewnie by wydurniała się w internecie za pieniądze. Albo na scenie.
— Wydawało mi się, że przedstawiam typowe doświadczenie flirtu kobiety i mężczyzny. Przesadziłam? — Zaśmiała się, opadając znów na pięty. Romantyczna wizja perfekcyjnej historii Bonnie okazała się nie aż tak świetna, ha! Czyli jednak April miała rację. Wprawdzie bardzo się postarała, by wyszło najgorzej, jak się da, ale to drobny szczegół. Wszystkie chwyty dozwolone.
Na jej kolejną prośbę zareagowała kolejnym sięgnięciem po używki. Najpierw wino. Upiła kilka większych łyków, oblizała wargi i odstawiła kieliszek na stolik. Zaraz po tym sięgnęła z powrotem do skręta, na nowo go odpalając, bo w międzyczasie zdążyły go przygasić. Wzięła bucha, obserwując sylwetkę Bonnie. Poczuła, jak się rumieni. Była w stanie wyobrazić sobie barową sytuację bez żadnego problemu. Zaszumiało jej w głowie od tempa i różnorodności używek, którymi się potraktowała. Nagle poczuła, że propozycja Miller to właściwie genialny pomysł i powinny na niego wpaść dużo wcześniej, bo przecież będzie świetna zabawa. To chyba nie za dobrze. Znów zamieniła skręta na kieliszek, tym razem dla posiadania rekwizytu. Wypięła pierś do przodu i ruszyła w jej stronę. Czuła jak przyspiesza bicie jej serca.
— Hej. Znajomi ostrzegali mnie, żebym do ciebie nie podbijała, bo złamiesz mi serce w niecały kwadrans. Ale mam dzisiaj w sobie trochę za dużo odwagi i wina, więc... zaryzykuję. Masz ochotę sprawdzić, czy mieli rację? — Zatrzymała się tuż za Bonnie, nieco z boku, by móc swobodnie obserwować wyimaginowany bar, który był przed nimi. Mówiła nieco przyciszonym i przydymionym używkami głosem. Oparła dłoń na blacie, blokując Miller możliwość ucieczki z jednej strony. To trwało jednak tylko sekundę. Przesunęła dłoń, wsunęła się na miejsce obok kumpeli, postawiła na blacie swoje szkło. Skinęła głową na niewidzialnego barmana, pokazując mu swój kieliszek, jakby chciała zamówić ponownie to samo. Oparła się wreszcie wygodnie o blat i obróciła głowę w stronę Bonnie, posyłając jej przy tym uśmiech numer trzy, którym zazwyczaj starała się oczarowywać dziewczyny w barach.

Bonnie Miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Naiwnie sądziła, że jej to nie dotknie, a jednak! W pierwszej chwili zareagowała śmiechem, ale trzeba przyznać, że komentarz przyjaciółki wywołał dziwne ukłucie w piersi. Ociekasz heteryzmem.
April wypowiedziała te słowa z taką pewnością, że Miller nawet nie śmiała wyprowadzać jej z błędu. Cóż, to wiele wyjaśniało.
Muszę cię rozczarować — odpowiedziała po chwili, tonem znacznie bardziej gorzkim, niż w ogóle zamierzała — Byłam tą laską, która po pijaku całuje się z koleżankami — przyznała, nie mając pewności czy Finch weźmie to za wyraźny znak i wskazówkę, czy może uzna, że było to nic innego jak po prostu młodzieńcze wybryki Bonnie, bo przecież każda dziewczyna prędzej czy później eksperymentuje, prawda? Nie czekając jednak na jakąkolwiek reakcję, zaraz dodała — Byłam też tą laską, która oferuje swoim koleżankom poćwiczenie na niej całowania z facetem. To akurat zupełnie na trzeźwo.
Być może pożałuje tego nagłego przypływu szczerości, ale w tamtym momencie spojrzała na nią trochę tak, jakby chciała powiedzieć „Co? Mam ci to przeliterować?”. Odmówiła grzecznie palenia póki co, bo miała dziwne przeczucie, że wymieszanie używek tego wieczoru jej nie posłuży, a wręcz mogłoby być katastrofalne w skutkach. Nie miała pojęcia co w nią nagle wstąpiło i czemu do tego wszystkiego podeszła tak ofensywnie. Przecież sama była sobie winna! Mogła od początku postawić sprawę jasno, przyznać przy pierwszej możliwej okazji, że lubi zarówno kobiety jak i mężczyzn i może nawet spróbować ją poderwać. Co w tym trudnego? Stchórzyła i tyle.
Przesadziłaś, ale tylko odrobinkę. Niby nigdy mi się to nie przytrafiło, ale i tak jakimś cudem miałam flashbacki z Wietnamu — co jak co, ale talentu aktorskiego Finch nie można było odmówić. Zdołała sprawić, że Bonnie nagle odechciało się przeżycia meet cute rodem z filmów - klasyków komedii romantycznych, które tak uwielbiała i pochłaniała na potęgę. Chociaż… chyba już całkowicie odechciało jej się randkowania, niezależnie od scenariusza.
Ożywiła się nieco, gdy zaczęły wczuwać się w kolejną scenkę. Stojąc przy kuchennym blacie, prawie całkowicie odwrócona do przyjaciółki plecami, popijała wino i cicho paplała jakieś głupoty w stronę szafek, gdzie miał znajdować się wyimaginowany barman.
Serce uderzyło mocniej, gdy tylko poczuła, że dziewczyna do niej podeszła.
Ja? — spytała, kładąc dłoń na klatce piersiowej i zwróciła twarz w jej stronę — Jak mogłabym złamać serce takiej ślicznotce? — westchnęła głośno i pokręciła głową, po czym, śledząc wzrokiem to jak przyjaciółka zmienia położenie i opiera się o blat, przysunęła się trochę bliżej. Oczarowana jej uśmiechem, odwzajemniła go i przechyliła lekko głowę, pytająco. Odezwała się powoli, ściszonym niemal do szeptu głosem — Powiedz… czy naprawdę wyglądam na kogoś tak okrutnego?
Napięcie trwało tylko krótką chwilę, gdy wpatrywały się w siebie nawzajem. Miller nie wytrzymała i wyłamała się jako pierwsza - parsknęła, odstawiając kieliszek na blat, by przypadkiem go nie upuścić i opadła na April, śmiejąc się głośno, jakby próbowała tym zamaskować swoje zdenerwowanie — Wybacz, to było słabe! Mam nadzieję, że te twoje laski są bardziej elokwentne!
Nice save, Miller!

April Finch
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nowe informacje na temat Bonnie nieco zbiły ją z tropu. Odkrycie w niej nowego rodzaju szaleństwa było raczej przyjemne. Jeszcze kilka minut temu w głowie April jawiła się jako totalna heteryczka, więc przemiana była całkiem spora. Nadal jednak trudno było ją określić jako faktycznie zainteresowaną kobietami. Może gdyby Finch nie mieszała używek tak chętnie, miałaby teraz dużo bystrzejszy umysł i doszłaby do dużo rozsądniejszych wniosków. Wciąż jednak uznawała to wszystko za jakiś dziwny przypadek. Sporo dziewczyn eksperymentuje w liceum i na studiach. April miała mnóstwo takich koleżanek. Część z nich nawet nie zdawała sobie sprawy, że ich próby i rozważania często były nad wyraz nietaktowne. Na szczęście większość była nieszkodliwa, nie miała złych zamiarów i w żaden sposób mnie umniejszała kobiecym związkom. Oczywiście nie brakowało też takich, które po takim eksperymencie odkrywały nagle, co w nich drzemie. Niby to wszystko wiedziała, ale jakoś trudno było jej to przełożyć na Miller. Nawet to całowanie się z dziewczynami na trzeźwo nie było wystarczającym argumentem. Wszystko to wywołało kolosalny alarm w głowie April, ale równie szybko pojawiła się tam ochrona, która starała się to wycie wyłączyć i wytłumaczyć awarią systemu.
— Dużo miałaś chętnych? — Zapytała niby od niechcenia, chcąc jakkolwiek pomóc rozpaczliwemu alarmowi. Była szczerze ciekawa odpowiedzi. Może okaże się, że jej totalnie hetero przyjaciółka ma większe doświadczenie z kobietami niż wyoutowana od lat April?
Scena, w którą wpadły, była cholernie pasjonująca. Finch jako rasowa nerdka miała za sobą rozegraną niejedną sesję RPG, a mimo to miała wrażenie, że ten króciutki teatrzyk znajdzie się wśród najlepszych momentów rozegranych kiedykolwiek. April wpatrywała się w przyjaciółkę jak zahipnotyzowana. Fikcyjna bliskość, w której się znalazły, sprawiała, że robiło jej się zdecydowanie zbyt ciepło. Na moment udało jej się nawet zapomnieć, że to tylko zabawa. Kilka żartobliwych ripost wpadło jej do głowy i już była gotowa się odezwać, gdy Miller nagle wybuchła śmiechem.
Powrót do rzeczywistości był dość brutalny. Z hukiem trzasnęła o rzeczywistość. Zamrugała niepewnie, chcąc się w pełni uziemić. Iskry, które jeszcze przed momentem krążyły między nimi, uleciały gdzieś w głąb mieszkania. Miała nadzieję, że udało jej się zapamiętać sposób, w jaki na nią patrzyła. A może właśnie powinna natychmiast wyrzucić ten wzrok z głowy? Cholera jasna.
— Łapiesz się w średnią. Nie martw się, zdarzały się dużo bardziej niezręczne odpowiedzi. — Zaśmiała się, klepiąc przyjaciółkę po plecach w ramach pocieszenia. Mówiła szczerze, mogło być dużo gorzej.
— Ratuje cię urok osobisty. Jakby dziewczyna w barze uśmiechnęła się do mnie w ten sposób, to pewnie zapomniałabym, jak się nazywam. Podryw też ćwiczyłaś z koleżankami? Miałaś jakieś dobre recenzje? — Sięgnęła odruchowo po wino. Dopiero przełykając zdała sobie sprawę, że chyba się nieco w tej wypowiedzi rozpędziła i była zbyt szczera. Na szczęście alkohol, który właśnie dołączył do wielkiej imprezy w jej organizmie, wyjaśnił jej, że nie ma się czego bać. Wino z marihuaną dodawało jej (za) dużo animuszu.

Bonnie Miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie wiedziała czemu taką trudność sprawiało jej otwarcie się przed April w tej kwestii. Przecież się przyjaźniły i zwykle jakoś nie było między nimi tematów tabu. No… może poza tym jednym, najwyraźniej. Nie żeby Miller jakoś specjalnie kryła się ze swoją orientacją, ale też się z tym nie obnosiła i chyba nigdy nie wypowiedziała tego wprost przed Finch. Dopiero w tej chwili zdała sobie z tego sprawę. Być może jej dotychczasowe wypowiedzi nie były wystarczającym znakiem dla blondynki, a może po prostu zdecydowanie za dużo paplała w jej obecności o facetach?
Nie martw się, po latach dotarło do mnie jakie to pojebane — zaznaczyła jeszcze, nadal z tym samym, lekko gorzkim uśmiechem. W przypadku Bonnie nie były to eksperymenty, a nabieranie doświadczeń, choć to i tak bez znaczenia, bo jak by tego nie nazwała, to można zarzucić jej, że poniekąd wykorzystała te biedne, niczego nieświadome dziewczyny. Żeby było jasne - nigdy żadnej do niczego nie zmuszała, po prostu rzucała propozycję, a to że miała w tym jakieś swoje ukryte korzyści, to już inna sprawa. Tak, działała samolubnie, jednak wiedziała, że grając w otwarte karty, nie miałaby szans na przeżycie czegoś podobnego.
Bez przesady, nie było ich dużo. Dwie, może trzy? W sumie dobrze już nie pamiętam — odpowiedziała zupełnie szczerze, popijając wino. Zaczynała żałować powoli, że w ogóle poruszyły ten temat. Miała nadzieję, że w tym stanie upojenia (i upalenia!), April niewiele z tej rozmowy zapamięta.
Podobnie pożałowała tego, że tak szybko się poddała i wybuchła śmiechem, nie będąc w stanie wytrzymać tego napięcia, które się nagle między nimi wytworzyło. Mogła przecież pociągnąć to dalej, zobaczyć jak się rozwinie. Mogła spróbować ją poderwać, bo przecież to tylko zabawa, prawda?
Przez chwilę nie ruszała się z miejsca i tak jak opadła na Finch, tak trwała, próbując opanować nerwowy chichot. Uspokoiła się, gdy tylko poczuła to - bardzo przyjacielskie - klepanie po plecach. To ją nieco otrzeźwiło. Odsunęła się dopiero na dźwięk jej słów, na początku tylko odrobinę, by móc spojrzeć jej w oczy.
Wiem, że pewnie się zgrywasz, ale to miłe — powiedziała cicho, czując jak się rumieni - po części z zawstydzenia, a po części za sprawą alkoholu. Po chwili opuściła dłonie na blat, by się od niego odepchnąć i odsunęła się od April… na bezpieczną odległość.
Nie, podrywu nigdy nie ćwiczyłam. Dlatego świetnie całuję, ale w gadce jestem beznadziejna — pokręciła głową i znowu parsknęła śmiechem w reakcji na swoje własne, kolejne zbyt szczere wyznanie. Sięgnęła po swój kieliszek i odwróciła się na pięcie, by wrócić na kanapę, zanim znowu palnęłaby coś, czego od razu by pożałowała. Rozsiadła się wygodnie i tym razem to ona uraczyła się skrętem, znów go odpalając. Miała nadzieję, to połączenie pozwoli jej się znieczulić przed kolejnymi, wstydliwymi gafami, bo z jakiegoś powodu czuła, że to jeszcze nie koniec i nie dała tego wieczoru jeszcze w pełni popisu swoich możliwości — Obiecałam sobie, że będę grzeczna tym razem i postaram się żeby mnie nie sponiewierało.
I zobacz co ze mną robisz.


April Finch
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
ODPOWIEDZ

Wróć do „#106”