34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- 52 -




Wizyta w Wallmarcie była... ciężka.
Bardzo długo wybierali wszystko, czego potrzebowali, bo Cherry nic nie pasowało, ale Galen... jemu pasowało wszystko i wszystko chciał wkładać do koszyka. I kiedy on coś wkładał, to Cherry to wyjmowała, bo po co im jakieś... zapachowe patyczki? Ale były tak ładnie zapakowane, a do tego pachniały jakoś tak znajomo, że Galen je chciał.
I może nawet dobrze by było jakby mu pozwoliła je wziąć, a nie pozwoliła, bo teraz mogliby sobie je postawić na desce rozdzielczej w tym samochodzie, który im wynajął, a który wcale nie pachniał nowym autem, nawet pomimo tego, że na lusterku wisiała choinka o takim właśnie zapachu. Postawił w końcu na tego czarnego Dodge'a Challenger'a, którego silnik mruczał jak jakieś bydle, kiedy Galen tak dociskał pedał gazu, jakby chciał go sprawdzić. Ale przecież to nie miało żadnego porównania do Porsche, ani do Lambo, bo on wciskał pedał do oporu, a tego przyspieszenia wcale nie było czuć, za to mogli poczuć, jak tym samochodem aż telepie, jakby miał się zaraz rozsypać, więc, chciał, czy nie, musiał zwolnić i zjechać na ten wolniejszy pas.
- Ale grat... - mruknął zawiedziony, a potem sięgnął, żeby nacisnąć jakiś przycisk nawiewu, z którego nie dość, że poszło ciepłe powietrze, to jeszcze jakieś zatęchnięte. Galen się skrzywił i uchylił szybę. Poprawił swoją kraciastą koszulę z Wallmartu podwijając jej rękawy i puszczając kierownicę, która była tak oporna, że samochodem aż zatelepało na boki.
- Wybacz - rzucił do Cherry, kiedy tak nią wstrząsnęło, że aż wylądowała ręką na jego kolanie. Chociaż to akurat był jakiś przyjemniejszy akcent tego całego trzęsienia.
- W tym tempie to będziemy tam jechać kilka godzin - mruknął i zerknął na nią - jak Ci pokazuje nawigacja? - zapytał jeszcze, bo oni zdążyli też kupić te dodatkowe, tanie telefony, a swoje zostawili w apartamencie, tak jak i inne gadżety, a Galen wszystkie zegarki, chociaż na nadgarstku miał jakiś marketowy, bo jednak on bez zegarka czuł się jak bez ręki, kiedy nie mógł kontrolować czasu.
Zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, to nagle na desce zaświeciła się jakaś czerwona kontrolka i usłyszeli charakterystyczny dźwięk. Galen od razu spojrzał na lampkę.
- Co? Brakuje paliwa? Ile to pali? - mruknął i odwrócił się do Cherry - trzeba zatankować - póki co to Wyatt narzekał bardziej niż ona, ale on chyba się nie spodziewał, że ten samochód będzie jakiś taki... problemowy.
Ale czego on oczekiwał? Kiedy przesiadał się z Lambo do tego czegoś?

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Galen L. Wyatt

Wizyta w Wallmarcie została by nazwana przez Charity na miarę klęski narodowej. Nienawidziła tego miejsca. Nawet jeśli momentami znajdowały się w nich całkiem dobre rzeczy, to ona była nastawiona na konkretną listę zakupów, którą miała przygotowaną ze sobą. Śpiwory, pościel, ręczniki, ubrania, rzeczy do rozpalania w kominku. Ktoś kto by ich obserwował niesamowicie, by się zdziwił. Czy chcą w trakcie tego seks maratonu zabawić się w zwykłych ludzi?
Jakie było zażenowanie Charity na twarzy, gdy zobaczyła to stare auto. Z niezrozumiałego powodu przestało się jej podobać. Dalej posiadało w sobie odrobinę klasy... ale nie takiej jak ich osobiste samochody. Chciałaby móc do nich wrócić do ich standardowego poziomu. Auto nie było tak wygodne, a na ten nawiew miała prawie odruchy wymiotne. Normalni ludzie jeździli czymś takim? Aż przełknęła głośno ślinę.
Stęskniony za swoim lambo? — bo Cherry zdecydowanie. W lambo, czy bentleyu mogłaby zasnąć, a tak to nasłuchiwała każdego najmniejszego skrzypnięcia maszyny. To powodowało w jej głowie dyskomfort. Zwłaszcza że to nie ona pierwsza zaczęła narzekać na samochód. Uniosła delikatnie kącik ust ku górze.
Spokojnie, to tylko początek — mruknęła, ściskając delikatnie jego kolano. W głowie miała sporo myśli. Rozpoczynając od... ich wspólnej fantazji dotyczącego tego auta, a kończąc na celu ich podróży. Gdzieś w głowie przewijało się jeszcze jedno. Czy to auto na pewno się nie rozleci? Z przemyśleń wyrwał ją głos Galena. Wzięła telefon i wpisała cel ich podróży, ten domek pełen piekła.
Trzy i pół godziny trasy — rzuciła niezbyt zadowolona. Tyle czasu, a później będzie jeszcze gorzej. Doskonale czuła to w swoich żyłach. Im dalej, tym więcej kłopotów — a można tu puścić, chociaż muzykę z telefonu? Da się w ten sposób? — zagadnęła finalnie, bo miała już dosyć radia. Powoli zaczynały lecieć w nim kolędy, a ona nie chciała ich słuchać. Do grudnia były zakazane. Jednak to Last Christmas w tle powodowało delikatne ruszanie się nóżki.
Znowu? Ledwo wyjechaliśmy z Kanady... — wymruczała niezbyt zadowolona. Kolejny przystanek na stacji benzynowej, a wydawali się być w niezbyt cywilizowanym miejscu. Sama z siebie nie chciałaby, tutaj mieszkać. Trochę jak z tym niedźwiedziem, na pewno jakieś tutaj żyją, albo okolica przypominała jej las kanibalów z jakiegoś słabego serialu — ale musiałabym do toalety i zjadłabym coś — odezwała się w końcu. Po całym aucie rozgrzmiał odgłos głodu, burczenie w brzuchu prawie jak przy wybuchu bomby — głodna jestem — powoli zbliżała się pora na lunch. Tylko w okolicy na pewno nie znajdą żadnej godnej uwagi miejscówki na zjedzenie — i przebrałabym się, te ubrania strasznie... — wymruczała, ciągnąc swoje satynowe, czarne dresy. Taniocha. Jak ludzie mogli w tym chodzić? Aż westchnęła ciężko — drażnią mi skórę — dużo nie było trzeba, aby Cherry zaczęła narzekać. Czuła się, jakby ktoś właśnie odpalił odpowiedni guzik — długo możemy jechać po takim dźwięku? — spytała, bo nie miała zielonego pojęcia. Nigdy nie jeździła takim autem. No może raz, ale Galen wydawał się być bardziej doświadczony w życiu zwykłych ludzi.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nawet nie musiała o to pytać, widać było do razu, że Galen oddałby wszystko, żeby w tym momencie siedzieć w Lambo, gdzie silnik mruczał jak kocur, a z głośników leciała jego ulubiona piosenka, i nawet z klimatyzacji leciało zimne powietrze o zapachu nowego, drogiego auta, a nie grzyba, jak tutaj.
- Mogliśmy nim jechać i ukryć go gdzieś w lesie - stwierdził, i chociaż to miał być żart, to jednak było w tym też trochę prawdy, że może to by był taki całkiem niegłupi pomysł, dojechaliby szybciej, wygodniej, w pełnym luksusie.
Nie skomentował tego, że to tylko początek, chociaż dużo słów mu się cisnęło na usta, a między innymi też takie, że może powinni zawrócić, bo to właśnie był dopiero ten początek, a Galen już najchętniej zostawiłby ten samochód na jakimś parkingu i wrócił do domu z pomocą drogową, albo autem zastępczym, które by mu podstawili i które byłoby lepsze niż ten grat.
- Trzy i pół godziny... - powtórzył po niej i od razu sobie obliczył, że Lambo byłoby połowę tego. Wywrócił oczami, bo to długo, przecież on się przez ten czas zanudzi. Chociaż Galen lubił jazdę samochodem i wtedy się odprężał, to nie dzisiaj, nie w tym aucie. Aż od razu sobie pomyślał o tym, że jednak to Porsche i Lambo to jest coś, czego by w swoim życiu nigdy nie wymienił.
Dopiero na to pytanie Cherry o muzykę, to przeniósł na nią spojrzenie, sięgnął do radia i powciskał kilka przycisków, ale zmieniła się tylko stacja.
- Wątpię w to Cherry, to jakiś stary typ radia - mruknął i jeszcze nacisnął jakiś przycisk, a z radia wyskoczyła... kaseta. Kto w dzisiejszych czasach słuchał kaset? Galen aż uniósł jedna brew, ale w sumie to jemu się nawet podobał taki oldskul.
- Jest kaseta, a może w schowku jest więcej, sprawdź - powiedział, a później włączyła się ta kontrolka paliwa i jego niebieskie oczy z Cherry przeniosły się na deskę rozdzielczą - ten samochód pali tyle co czołg - chociaż skąd niby Galen miał wiedzieć ile pali czołg? Ale tak to sobie wyobrażał, że podobnie. Dobrze chociaż rzeczywiście, że już dotarli poza granice Kanady, chociaż... może nie dobrze, bo właśnie byli na jakimś zadupiu. Galen spojrzał we wsteczne lusterko i poprawił na nosie aviatorki.
- Sprawdź za ile będzie stacja Cherry - zasugerował jej, a na te kolejne słowa, że jest głodna i że musi do toalety zerknął w jej kierunku - skorzystasz z toalety na stacji benzynowej? - zapytał, bo był tego ciekawy. Jakoś tego nie wiedział, ale może się mylił? Oby. Bo przecież nie będą jej szukali jakiejś królewskiej toalety w pobliżu. Jak to nawet wpisać w google?
- Bo ja mógłbym zjeść hot-doga ze stacji - nawet się uśmiechnął, kiedy sobie o tym pomyślał. I nawet przez myśl mu przemknęło, żeby jednak znaleźli po drodze jakieś Wendys, ale już byli w Stanach, to może na drodze powrotnej. Zerknął w dół na te jej satynowe, czarne dresy, a potem sięgnął, żeby oprzeć dłoń na jej udzie.
- Mnie się podobają... I ten materiał jest całkiem miły w dotyku - i nawet tak przejechał ręką wyżej po jej udzie, żeby jej to udowodnić, że miły materiał. Ale potem ona zapytała ile mogą jechać na rezerwie i Galen wbił spojrzenie w deskę rozdzielczą. Zabrał rękę. Powinien gdzieś być taki przycisk, żeby to sprawdzić. Zaczął coś naciskać i rzeczywiście pokazało się, że na rezerwie mogą zrobić jeszcze pięć kilometrów, mało. A właśnie minęli znak, że najbliższa stacja jest... za pięć kilometrów też.
- Na styk... Kurwa - mruknął Galen i zdjął nogę z gazu, żeby jechać jakoś bardziej ekonomicznie, mniejsze zużycie paliwa, żeby było...
Tylko, że kiedy oni minęli ten znak, że stacja już za jeden kilometr, to wtedy samochodem zaczęło szarpać i Wyatt musiał zjechać na pobocze. No musiał. Innej opcji nie było.
Walnął palcami w kierownicę.
- Dobra. Idę na stację - stwierdził i spojrzał na Cherry, bo chyba innego wyjścia to nie mieli. Ale przecież ten kilometr, to zaraz będzie widać stację. Szkoda tylko, że droga prowadziła przez jakiś las, a zaczynało się robić ciemno.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Galen L. Wyatt

Nie skomentowała tego ukrycia w lesie. Zgadzała się z nim. Byli rozpuszczonymi dorosłymi, którzy za największą wartość mieli swój komfort. Stąd oczywistym było, że piękne, drogie auta z funkcją podgrzewanych lusterek, kierownicy, a przede wszystkim siedzeń były najważniejsze. Szczególnie dla Charity. Nawet opcja puszczania własnej muzyki była jak złoto. Tylko teraz ten challenger przypominał jej bardziej złomka niż auto z dobrej półki.
Podobnie jak nie skomentowała tych trzech i pół godziny. Jej zdaniem nie miało to większego znaczenia. Siedzieli w tym narzekaniu oraz budowaniu negatywnej atmosfery razem we dwoje.
Ej Galen... pamiętasz kasety? — zagadnęła, widząc wysuwającą się kasetę z radia. Sama miała na nich nagrane ukochane bajki, którymi wręcz katowała swoich braci. W tej całej negatywnej atmosferze odblokowało się jej przyjemne wspomnienie z dzieciństwa, zapomniane wręcz — jasne, już sprawdzam — i wtedy znalazła jakieś kasety z the weekend, nelly furtado oraz innych wykonawców. Wyglądała, jakby właśnie obchodziła gwiazdkę. Nawet nie zwróciła uwagę na stwierdzenie o czołgu. Włożyła kasetę, a z głośników poleciało say it right. Aż westchnęła z zadowolenia. Nowe odblokowane wspomnienie. Zaczęła żyć we własnym świecie, fałszując Galenowi. Będzie miał, co opowiadać innym.
Spraaaawdzaam — rzuciła melodyjnym głosem, ruszając się w rytm muzyki. Nawet całe auto przestało ją obchodzić, była na wycieczce i w ten sposób właśnie się czuła, kiwając głową w rytm bitu. — jesteśmy blisko, zaraz będzie — odparła cała zadowolona. Czy mogłoby być coś lepszego niż muzyka, która sprawia, że tańczysz? Nie. Dopiero pytanie Galena zdołało wybić ją z rytmu. Tego się nie spodziewała. Wzięła głęboki oddech — chyba muszę? — brzmiała, jakby właśnie dostała najgorszy szlaban życia. Tylko nie było opcji, by w trakcie tej trasy mogliby gdziekolwiek zboczyć. To będzie jej najgorsze przeżycie, chociaż... bała się tej łazienki w ich domku. Na pewno będzie obskurna, a jak zobaczy w niej karaluchy, to prawdopodobnie umrze.
Co to hot-dog? — zadała całkiem poważne pytanie. Charity Marshall nie znała hot-dogów. Skąd by miała? Nigdy nie zjadłaby takiego jedzenia. Zresztą... bułka z parówką, to nie mogło być dobre. Jeszcze na domiar złego przyszło jej skojarzenie z GORĄCYM PSEM. Galen chciał zjeść... psa?
I kiedy ją dotknął wszystkie poważne rozważania o gorących psach prysnęły. Za to ona miała w głowie tylko jego dłoń, że mogłaby trafić na inne miejsce, dotknąć ją inaczej, bardziej intensywnie.
Wiesz... zaczęłam myśleć teraz o czymś innym — mruknęła pod nosem, bo nie do końca ją przekonał. Mogłaby siedzieć w zupełnie innym ubiorze... a najlepiej bez niego.
Czar prysnął, gdy rzucił to NA STYK. Przełknęła ślinę, a oczami spoglądała w telefon na tę stację benzynową, która miała być już całkiem blisko. Niby blisko, za to jednak tak daleko.
Nie zostawiaj mnie — krzyknęła niemalże od razu, odpinając pasy i od razu wysiadła z auta — nie wiesz... że w takich sytuacjach postacie giną? Jesteśmy na środku pierdolonego niczego... Boję się — mruknęła finalnie, spoglądając w las. Nigdy nie była w nim nocą. Zawsze był przytulny, luksusowy domek, gdzie mogła schować swoje cztery litery. Chwyciła Galena bardzo mocno za dłoń. Gdy tak szli, raz spoglądała na telefon, raz na mężczyznę. W końcu mocno go pociągnęła.
Galen... to łoś — a łosie przecież gwałcili grzybiarzy. Niby mogli spotkać niedźwiedzie, wilki, rysie, ale z tych wszystkich na środku drogi... pojawił się łoś.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Skinął głową, że pamięta kasety, akurat jak Galen był mały, to wszystko nagrywało się na kasetach i może jego matka nie nagrywała pirackich piosenek z radia, ale za to kupowała im oryginalne Smerfne Hity. Zerknął za Cherry kiedy zajrzała do schowka i znalazła te inne kasety, w takiej bryce to by się spodziewał bardziej jakiegoś ACDC, a tam Nelly Furtado i The Weekend, śmiesznie. Nie zdążył nawet nic powiedzieć... No dobra zdążył.
- Czekaj, tę trzeba wyjąć - i sięgnął po tę kasetę, która była w odtwarzaczu, bo Cherry już pchała tam swoją. I kiedy z głośnika poleciała ta Nelly Furtado, a Cherry zaczęła zawodzić razem z nią, to Galen naprawdę przez chwilę walczył ze sobą, żeby się nie zaśmiać. A jednak tego nie zrobił.
- Jakbym wiedział, że urządzisz taki koncert, to już dawno bym ci załatwił radio na kasety - rzucił zerkając na nią kątem oka, postukał palcami w kierownicę w rytm tej muzyki.
A kiedy Cherry powiedziała o tej stacji to tylko się uśmiechnął, dobrze, że blisko, może... dojadą.
Galen nawet zaczął się o to modlić w duchu, może dlatego nie za bardzo zwrócił uwagę, na to jej chyba muszę, skinął tylko głową.
- Albo w krzakach - rzucił odruchowo, chociaż tego nie wyobrażał sobie jeszcze bardziej. Charity Marshall załatwiającą swoje potrzeby... w krzakach. No nie, to już chyba lepsza opcja to ta stacja. Byli już tak blisko...
I dopiero kiedy Cherry zadała to pytanie co to hot-dog, to Galen aż się na nią obejrzał i uniósł obie brwi.
- Cherry nie osłabiaj mnie... - mruknął, ale zaraz parsknął śmiechem. Wiadomo, że tacy ludzie jak oni się nie zajadają parówkami, a jednak, żeby nie wiedzieć co to jest hot-dog?
- Bułka z parówką - wyjaśnił jej od razu - takie jak serwują na meczach - bo Galen tam właśnie jadł hot-dogi, a ostatnio z Ryanem w knajpie. Na stacji jeszcze nie jadł. On nawet swojego samochodu nie tankował, bo miał od tego ludzi. Ciekawe czy będzie umiał? Ale to nie może być jakieś trudne przecież.
I kiedy on tak się zastanawiał nad tym tankowaniem, a jego ręka wtedy tak bezwiednie przesunęła się po jej udzie, a Cherry już zaczęła, że jej myśli już biegną innym torem, to Galen znowu się do niej odwrócił.
- A o czym? - zapytał, bo on o hot-dogu i o tym, żeby nie zalać benzyniaka dieslem.
Tylko, że chwilę później to już samochód stał na poboczu, a Galen zaczął się zastanawiać czy mają jakiś kanister. Dobrze, że w ogóle wiedział w czym tą benzynę przynieść, a nie wpadł na jakiś świetny pomysł reklamówki. Już miał wysiadać, ale wtedy Cherry pisnęła, żeby jej nie zostawiał.
- Muszę iść po benzynę - stwierdził i już chciał powiedzieć, że jeśli chce to może iść z nim, ale ona już wtedy wysiadała z samochodu, no to chyba chciała. Galen też wysiadł i obszedł auto, żeby zajrzeć do bagażnika, gdzie na szczęście obok ich walizek z Wallmartu był też kanister. W duchu podziękował komuś, kto go tam wsadził, komuś, kto pewnie wiedział ile ta bryka pali.
- Czego tu się bać? Zaraz dolejemy paliwo i pojedziemy na stację po hot-doga - rzucił zerkając na Cherry, właściwie Galen miał dość wybujałą wyobraźnię, ale nie bał się tego spaceru przez las. Co im tam się mogło stać?
Odeszli już trochę od tego auta i wtedy się okazało, co się może stać... Wyrosło przed nimi to bydle wielkości konia, w dodatku z porożem rozłożystym na dwa metry. Galen aż się cofnął chowając za sobą Cherry.
Tylko, że łoś nie był ich największym problemem, bo zanim oni zdążyli zareagować, to jakieś auto błysnęło im po oczach światłami, a potem walnęło w tego łosia z takim impetem, że zwierzę zaryczało i walnęło na ziemię. Bo to był jakiś ogromny pickup, inne auto nie miałoby szans. I Wyatt cofnął się jeszcze bardziej, jeszcze bardziej chowając za sobą Cherry.
- Ja pierdole... - mruknął, bo oni mieli jakiś ogromny fart, że ten samochód w nich nie walnął, albo ten łoś.
Tylko fart się chyba skończył bo nagle z tego pickupa wysiadła jakaś postać, oświetliły ją reflektory, ale nie za bardzo było widać kto to, pod to światło, i do ich uszu dotarł dźwięk przeładowywanej strzelby i Galen tylko zdążył się odwrócić, wypuścić z ręki ten kanister, a ręce położyć na uszach Cherry, kiedy ciszę przerwał dźwięk wystrzału.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Galen L. Wyatt

Była zbyt podekscytowana, by myśleć o wyjęciu kasety. Momentami działała jak Galen. Teraz, już, w tym momencie. Tymi słowami mogłaby z całą pewnością się kierować. Zwłaszcza gdy czegoś bardzo pragnęła. Oczy jej błyszczały na samą myśl. Gdy już weszła w trans muzyki, to nie była w stanie się z niego wyrwać. W takich chwilach żałowała, że nie mogła chwycić za butelkę taniego wina i wyrwać się na parkiet. Kiedyś życie wydawało się o niebo łatwiejsze, prostsze.
Co? Moja nowa wersja Ci nie odpowiada? — zaśmiała się, spoglądając na niego ciekawskim spojrzeniem — poszłabym do klubu... — mruknęła bardziej do siebie niż do Galena. Mogłaby się wtedy ubrać jak najgorsza, najdroższa szmata i poruszać się bardziej niż w trakcie zmieniania boku w łóżku. Albo poczuć większą ekscytację niż w trakcie przebieżki.
No chyba jesteś niepoważny — zaczęła Charity w sprawie sikania w... krzakach — jeszcze kleszcz wszedłby mi w intymne miejsce i musiałbyś go wyjmować — najnowszy lęk Cherry został właśnie odblokowany. Kleszcze, krzaczki. To musiało się źle skończyć. Skoro już mu opowiadała o chorobach, to znała ich całkiem sporo. Dla jej matki był to jeden z największych lęków, przez opóźnioną szczepionkę. Musiała przyjmować surowicę, a ostatnia wizyta w szpitalu tylko powiększyła jej lęk.
Wywróciła oczami. Osłabiała go? Jej pojęcie o tanim żarciu równało się ze zerem. Nawet gdy gdzieś wyjeżdżała miała catering zapakowany na czarną godzinę. Zawsze, ale no niekoniecznie w tym momencie.
To dlaczego to się nazywa gorącym psem? — spytała, kiedy w końcu postanowił jej wszystko tak ładnie wytłumaczyć. Bułka z parówką. Tania bułka. Parówka z 0% mięsa w składzie. W ten sposób wyobraziła sobie to Marshall. Jadła bułki, a nawet parówki. Ale razem? Musiało to być wręcz obrzydliwe. Jeszcze pewnie do tego jakiś najtańszy ketchup. Może.... naprawdę była księżniczką?
O tym, czy moje uda nie byłyby lepsze bez tych dresów — przyznała całkiem wprost Marshall, uśmiechając się szeroko. Prowokująco. Jako pasażerka miała kompletnie gdzieś ten pusty bak w aucie. Przecież ten kawałek muszą dać radę dojechać. Co to byłoby dla nich? Widocznie całkiem sporo, bo kiedy samochód się zatrzymał, ona nie chciała zostać sama.
Przecież to zawsze źle się kończyło.
Tylko pójście we dwoje też tak mogło się zakończyć.
Dlatego szybko do niego wybiegła i chwyciła go dość mocno za dłoń. Nienawidziła lasu, owadów oraz tego wszechpotężnego zapachu wilgoci. Łosie też przestanie lubić. Kiedy zdała sobie sprawę, co za bydle stoi za nią, tylko mocno chwyciła Galena za kraciastą koszulę. Następne wydarzenia działy się zbyt szybko. Zdążyła otworzyć oraz zamknąć oczy, a już widziała rozjeżdżanego łosia. Aż pisnęła ze strachu i mocniej chwyciła Galena za rękę. Nie na taką wycieczkę się pisała. Miało być w niej więcej zabawy niż masakry.
Chciała coś powiedzieć, ale wtedy już ktoś wysiadał z auta. Serce biło jej, jakby właśnie przebiegła cały maraton. Nie zdążyła w żaden sposób zareagować, a łoś po usłyszeniu wystrzału w powietrze uciekł w las. Za to na nich spadł wzrok typowego myśliwego. Czapka, zielona kurtka i bardzo dorodny wąs.
— A Państwo to co robią na środku drogi, gdy jest sezon na łosie? — zaczął poważnym tonem, lustrując ich wzrokiem — miastowi to są jednak słabi ludzie. Jaki macie problem? Następnym razem mogę strzelić we Was, a nie tego dzikusa — aż westchnął przeciągle — nie słyszeliście? Tu się nie chodzi, poluje na tego pioruna, odkąd turyści zarzucili mu wściekliznę — wyglądał na całkiem przejętego człowieka, gdy dawał im największy wykład życia. Cherry za to pierwszy raz od dawna nie wiedziała, w jaki sposób powinna zareagować na człowieka. Kiedy do nich mówił, cały czas machał swoją strzelbą.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Galen sam nie wiedział czy odpowiada mu nowa wersja Cherry, która poszłaby do klubu, chociaż on też przecież lubił kluby. Lubił kiedyś je nawet zanadto, gdy co weekend bawił się w jakimś do rana, ale takiej zabawy niestety nie wyobrażał sobie z Cherry. Chociaż może powinni spróbować? Ona by się wystroiła jak najdroższa szmata, a on zrzuciłby marynarkę na rzecz jakiejś drogiej koszuli nonszalancko rozpiętej pod szyją. Tylko, że ta koszula najczęściej działała tak, że Galen z tego klubu wychodził w towarzystwie jakiejś długonogiej modelki. No a teraz wyszedłby w towarzystwie Cherry, w sumie nie jest to jakaś wielka różnica.
Tego kleszcza w miejscu intymnym nie skomentował, miliony ludzi załatwia się w krzakach i kleszcze wcale nie pchają im się w tyłki... A przynajmniej Galen nie słyszał o takim przypadku, ale nie chciał tego mówić przy Cherry, bo ona na pewno słyszała i zaraz by mu go obrazowo opisała, ze wszystkimi anatomicznymi szczegółami.
Dopiero na to jej pytanie o tego gorącego psa, zamrugał kilka razy i musiał jej odpowiedzieć, ale oczywiście musiał też troszeczkę podkoloryzować.
- Bo tak naprawdę te parówki robią z psów, w Wietnamie to przysmak i teraz w Stanach też się przyjmuje - rzucił z kamienną twarzą, ale w tych jego niebieskich ślepiach pojawiły się jakieś wesołe ogniki.
Nie znikły też kiedy zaczęła mówić, że jej uda lepsze byłyby bez tych dresów, nawet zerknął na dół na jej uda, żeby finalnie niebieskie tęczówki wbić w jej piękne, brązowe oczy.
- A najlepsze to są, kiedy jest między nimi moja głowa - mrugnął do niej jednym okiem, no bo nie tylko Cherry umiała być prowokująca. Galen też czasem potrafił, a zwłaszcza wtedy, kiedy tak bezwstydnie oblizał wargi, ale później to już wysiadali z auta.
A jeszcze później szli za rękę przez ten las. Mogło być miło, bo nad nimi już zaczęły się pojawiać gwiazdy, gdyby nie wyskoczył przed nimi ten... jak się okazało WŚCIEKŁY łoś.
A później to auto i wystrzał. Galen aż zamknął oczy, bo on w tym pierwszym odruchu zasłonił uszy Cherry, a nie swoje, więc kiedy ta strzelba huknęła tak blisko, to dźwięk odbił się od drzew i przerwał ciszę. Łoś, chociaż ranny, zerwał się na nogi i pognał w las, a przed nimi stanął ten myśliwy. Galen objął Cherry ramieniem i cofnął się o krok.
- To był wściekły łoś? - zapytał, a jego niebieskie tęczówki, w tym świetle całkiem ciemne, spoczęły na tym myśliwym.
- Mógł mieć wściekliznę, była tabliczka - powiedział spokojnie, a Galen od razu sobie pomyślał, że oni na pewno by ją zobaczyli, kiedy tak namiętnie zajmowali się sobą, a Wyatt dodatkowo miał jakiś chory zapęd do ignorowania wszelkich znaków drogowych.
- Tabliczka, wściekłe łosie? - zapytał unosząc brwi. Na co myśliwy pokiwał głową. Ale Galen nie mógł sobie wyobrazić jak taka tabliczka ze wściekłymi łosiami może wyglądać. W ogóle jak wygląda wściekły łoś? Tak jak ten tutaj?
I dopiero jak ten leśniczy zaczął się produkować, to Galen schylił się po ten swój pusty kanister, żeby mu go pokazać.
- Zabrakło nam benzyny - wyjaśnił, ale mężczyzna powiedział, że ma w bagażniku pełny kanister i zapytał gdzie jest ich auto. Galen od razu mu wyjaśnił, a zanim Cherry zdążyła zareagować, to Galen już się dogadał z leśniczym i pchał ją obok niego na siedzenie do tego pickupa. Bo Galen usiadł przy drzwiach, a Cherry w środku.
- Czy jest tu więcej takich łosi? - zapytał Wyatt.
- Mogą być.
- Czy taki łoś może zabić człowieka?
- Może.
Po tej wymianie zdań, to Galen zaczął mieć jakieś dziwne lęki, aż się przysunął do Cherry i wyszeptał jej na ucho.
- Musimy sobie załatwić strzelbę - tylko jej raczej na pewno nie można było kupić w Wallmarcie, ale może jakiś spray na wściekłe łosie?
Jechali może trzy minuty, bo jednak ich auto stało niedaleko, a leśniczy stanął obok oświetlając Dodge'a reflektorami. Galen od razu wyskoczył z samochodu i pomógł Cherry.
- O To Challenger, chyba dużo pali? - zapytał leśniczy, a Galen już opierał się o samochód, jakby to było jego bajeczne Porsche.
- Tak, ale to wersja limitowana... - i zanim ten leśniczy dolał im paliwa, to Galen jeszcze mu pokazał jakieś tam fotele z czerwonej skóry w edycji limitowanej, a później jeszcze pogadał z nim trochę o samochodach i stwierdził, że zawsze chciał mieć takiego terenowego pickupa. Bo chciał. On chciał mieć każde auto świata, łącznie ze swoim wozem strażackim.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Galen L. Wyatt

Te kleszcze w miejscach intymnych istnieją. Nawet jeden z nich w trakcie obozu, na który pojechała Cherry, znalazł się pod napletkiem. Wszystkiego dowiedziała się z beki, jaka była kręcona przez innych chłopców. Dla niej było to wystarczające, by nigdy, przenigdy nie sikać w krzakach.
Nie chciała mu uwierzyć, a jednak uwierzyła. Hot-dogi. Przecież jakieś znaczenie tych słów musiało być konkretne. Mogła nie dać się w bajerę własnego narzeczonego, ale miał zdecydowaną większą wiedzę o przeciętnych wyjadaczach chleba niż ona.
I my to jemy? Parówki jemy? — spytała całkowicie przerażona całą sytuacją. Nie zauważyła tego błysku w jego oku — to tak... jakbyśmy zjadali Koko — dodała po chwili całkowicie przerażona Charity. Teraz już nigdy nie zje parówki. Może by to sprawdziła, poszukała prawdziwego pochodzenia tego słowa, gdyby nie ta czysta prowokacja. Wyobraźnia niemalże od razu zrobiła fikołka. Zamiast zjadanej Koko widziała Galena między swoimi nogami i aż delikatnie się otrząsnęła.
A... — zaczęła się zastanawiać, co tak właściwie powinna mu powiedzieć. Zagryzła dolną wargę i spojrzała na niego — może dzisiaj... zrobimy to wspólnie? — cokolwiek kryło się tymi słowami, znaczyło wiele. Przed wyjściem z auta zdążyła jeszcze chwycić go mocno za udo z anielskim uśmiechem. Nic dziwnego, że nie widzieli żadnych znaków, skoro byli bardziej zajęci sami sobą.
Chwilę później mocno ściskała jego rękę, idąc przed siebie. Mogło być cudownie, niezobowiązująco, a za to był łoś. Symbol Kanady, jakby tylko na to nie spojrzeć. Tylko że Charity bała się dzikich zwierząt. Dlatego nigdy nie dokarmiała wiewiórek, będąc na Fuertaventurze, siostrzanej wyspie Lanzarote. One też mogły mieć wściekliznę. Tylko były urocze. Teraz nic takie nie było. Wystrzał, chęć ucieczki. Chciała uciec. Broń w dłoniach innego człowieka wzbudzała w niej irracjonalny lęk, sama nawet nie wiedziała, kiedy wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
Wściekły łoś... — powtórzyła skonsternowana Cherry, a w jej głowie odblokował się nowy lęk. Ten bardziej irracjonalny, niezmierzony. Aż pokręciła delikatnie swoją głową, starając się powrócić do jakiegokolwiek porządku. Tylko nie była w stanie. Nabrała powietrza do płuc. Nie tego się spodziewała. Chwyciła jeszcze mocniej Galena za rękaw, próbując samą siebie przywrócić do porządku. Tylko nie była w stanie. Bała się. Tabliczka wściekłe łosie.
W jej głowie panowało pytanie: dlaczego to zawsze musieli być oni?
Nie prosili się o kłopoty, a one same ich znajdowały.
Chciała zaprotestować. Dać znać, by nie wsiadali. Człowiek z bronią, wywóz z lasu. Tak też się zaczynały horrory. Jeszcze mógł się okazać szalonym naukowcem, albo jeszcze gorzej... kanibalem. Wzięła kolejny głęboki oddech, próbując opanować własne serce, a Galena mocno chwyciła za nogę. Spojrzała na Galena ostrzegawczym spojrzeniem. Mogli wziąć strzelbę na polowania z jej rodzinnego domu. Miała na nią pozwolenie. Ojciec lubił ten... sport. W ten sposób to nazywał. Cieszyła się, gdy dojechali. Charity praktycznie wyskoczyła z tego auta, a myśliwemu dała pieniądze za pomoc. Na szczęście tylko krótko podziękował, a oni mogli pojechać dalej wprost na stację benzynową.
Galen to było dziwne — odezwała się, dopiero gdy parkowali obok dystrybutora paliwa — naprawdę masz zamiar zjeść... hotdoga? — spytała poważnym tonem, lustrując go wzrokiem. Zdecydowanie bardziej zrozumiałaby zjedzenie ŁOSIA. Chociaż za dziczyzną nigdy nie przepadała. — ta stacja wygląda, jakby tu tez straszyło... Albo jakby zamiast kasjera obsługiwały wściekłe łosie — budynek wyglądał, jakby był wybudowany jakieś dwadzieścia lat temu i nie przechodził od tego czasu żadnych remontów. Szyld stacji był oświecony tylko częściowo, a z boku stało całkiem sporo motocykli. Nie wydawało się to miejsce za przyjazne.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Galen jeszcze podziękował leśniczemu dziesięć razy i powiedział, że jak kiedyś będzie w Kanadzie, w Toronto, to musi go odwiedzić, bo on tam ma prawdziwe bryki i mu je chętnie pokaże. Galen w zasadzie nie miał wielu znajomych tak bardzo zapalonych na punkcie samochodów jak on sam, więc to była dla niego taka miła odmiana. Aż mu się ta cała wycieczka zaczęła podobać, bo od razu w głowie pojawiła mu się myśl, że może on pozna więcej takich wspaniałych ludzi i wszystkich zaprosi do Toronto. Tylko, że Galen naprawdę mógłby ich wszystkich ugościć, zrobić jakiś bal na sto par, bo było go na to stać.
Kiedy wsiadali z Cherry znowu do tego Challengera, to on już też jakby odzyskał entuzjazm, bo to było auto, tak mu powiedział tamten starszy pan z wąsem, to Galen od razu w to uwierzył, i od razu mu się lepiej prowadziło. I od razu z jakąś większą czułością zaciskał palce na kierownicy, a kiedy już podjechali na stację i stanęli przy dystrybutorze, to nawet drzwi zamknął delikatnie, a potem podniósł pistolet z benzyną.
- Dziwne? Dlaczego? To całkiem miły facet - powiedział Galen, bo dla niego było to całkiem przyjemne. Jakiś gość, który pomógł im bezinteresownie i jeszcze z nim porozmawiał o wściekłych łosiach i samochodach. Jeśli normalni ludzie tak żyją, to on chyba... chciał być normalny. Włożył pistolet do baku i zaczął tankować opierając się o dach samochodu ręką i ponad nim zerkając na Cherry.
- Zamierzam zjeść dwa, też chcesz? - zapytał, bo on kompletnie już nie myślał o tym, że jeszcze przed chwilą wciskał jej kit, że to z psa. Dopiero kiedy Cherry tak zaczęła narzekać na tę stację, to Wyatt obejrzał się, żeby obrzucić ją spojrzeniem.
- Moim zdaniem wygląda dobrze - rzucił, bo dla Galena, to już wszystko wyglądało na tej wycieczce sto razy lepiej, a kiedy zobaczył te motocykle zaparkowane z jednej strony stacji, to aż oczy mu zabłyszczały. Zalał do pełna, a potem szybko odwiesił pistolet.
- Idź zapłać Cherry, co? I zamów mi hot-dogi, a ja przeparkuję i zaraz przyjdę - stwierdził, a potem wsiadł do auta, żeby je rzeczywiście zaparkować gdzieś z boku, skoro oni chcieli tutaj jeść te hot-dogi, chociaż prawda jest taka, że ruchu to tutaj nie było. A jednak Galen stanął obok tych motocykli, a kiedy wysiadł, to już był przy nich. Już dotykał jednego z nich...
A w tym momencie z budynku stacji wyszedł ten cały gang motocyklistów w skórzanych kurtkach. Popatrzyli na Galena i ruszyli w jego kierunku szybkim krokiem.
A później to Cherry mogła zobaczyć przez okno, jak Galen o czymś z nimi dyskutuje i wszyscy są bardzo ożywieni, wymachują rękami.
- O chyba będą się bić... - mruknęła małolata za kasą, żując gumę i obserwując to zajście na kamerze.
I nagle jeden z tych wielkich typów się zamachnął... i chwycił Galena za szyję, jakby chciał mu skręcić kark. A mógł to zrobić w jednej sekundzie, bo miał łapy wielkości małych pieńków!
Tylko nic takiego się nie stało, bo zamiast tego to Wyatt wyciągnął swój telefon i zrobił im zdjęcie, a potem jeszcze nawet mu pozwolili zrobić sobie zdjęcie na jednym z tych motorów. Bo Galen oczywiście też zaczął z nimi takim ożywionym tonem rozmawiać o tym, że kiedyś taki miał, i że to jest najwspanialsza na świecie maszyna. Ale nie ściemniał bo miał, stał i kurzył się w willi Wyattów, jego motocykl, a nawet kilka.

Cherry Marshall
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Galen L. Wyatt

Nie rozumiała entuzjazmu Galena. Ją ta cała sprawa zaczynała przerażać. Randomowy, stary człowiek wyjmuje strzelbę i na całe szczęście nie wycelował jej prosto w nich. Tylko w powietrze, a później ta dziwna pogawędka. Ten wąs, co niejedną dupą trząsł. Zbyt dużo miała w głowie Cherry, by całą sprawę zostawić w głowie bez jakiegoś niesmaku. Nie wierzyła w to, co się działo. Była to kiepska scena w jakimś filmie, byle by zbudować napięcie dla bohaterów i później zaskoczyć ich czymś dużo poważniejszym.
Wściekłe łosie, gość, które wjeżdża w nie z buta autem, a na sam koniec strzela w powietrze. To nie jest definicja dziwnej sytuacji? — spytała całkiem poważnym tonem, lustrując twarz Galena. Chociaż... rozumiała go. Gdyby spotkała osobę, która doceniłaby jej torebki, z pewnością zareagowałaby bardzo podobnie. Tylko między tą rozmową o torebkach wydarzyło się jednak coś dziwnego, wręcz niepokojącego. Jakby... na nowo znajdowała się w emptiness. Brakowało jeszcze pogryzionego penisa w obskurnym zapleczu.

Będziesz jadł psy? Przecież to mogła być nasza Koko — odparła cała zbulwersowana, mrucząc coś jeszcze pod nosem. Naprawdę mu uwierzyła i wierzyła w to całą sobą. Teraz jedynie gromiła go spojrzeniem, bo co innego mogła zrobić? Jak tak dalej pójdzie, to przez Galena przejdzie na wegetarianizm. Tylko roślinne parówki, ale zdecydowanie glutenowe żarcie. Bez niego nie przeżyłaby nawet jednego dnia w firmie. Teraz gdy o niej sobie przypomniała, aż zaczęła się zastanawiać... czy na pewno zrobiła wszystko, co miała w planach. Ostatnio mniej mogła się na niej skupić, swoje myśli zbyt mocno zawracała własnym ukochanym.
Wygląda, jakby ktoś tu umarł — powiedziała poważnym tonem — albo jak stolica jakiegoś gangu — bo Cherry wbrew pozorom w takich sytuacjach zostawała pesymistką. Westchnęła cicho, widząc te jego błyszczące oczy. Czyli nie będą w stanie stąd uciec, pięknie. Mogliby odjechać na bardziej ludzką stację, ale te motocykle wydawały się wszystko przesądzić.
Jasne — kiwnęła głową i poszła do kasjerki. Zanim zapłaciła, wzięła ze sobą jakieś soki, energetyki, przekąski, dopiero cała gotowa stanęła przed kasą. Z całą powagą wtedy spytała — hot-dogi naprawdę są robione z psów? Poproszę dwa i jeden wege — powiedziała z całą powagą sytuacji Cherry. Wyłożyła odpowiednią ilość gotówki, spakowała zakupy, a kasjerka wydawała się mieć całkiem niemrawą minę. Na pewno będzie rozpamiętywała o szalonej klientce, myślącej o parówkach z psów. Co gorsze... potwierdziła jej tę wersję wydarzeń. Charity kompletnie opadła szczena i nie mogła się z tego pozbierać. Finalnie westchnęła cicho i spojrzała na szybę. Dopiero wtedy dotarły do niej słowa kobiety, a wraz z nimi spadła jej cała torebka z zakupami. Bez zastanowienia wyszła ze stacji. Chciała już krzyczeć, wtedy... zaczął się z nimi dogadywać. Zmarszczyła brwi, patrząc to na mężczyzn, to na Galena. Wróciła się jeszcze na moment po torbę, by później stanąć przy boku ukochanego.
Ty to z każdym potrafisz się dogadać — powiedziała przemiłym głosem, ale sama nie wiedziała, czy bardziej była pod wrażeniem, czy bardziej sikała pod siebie na samą myśl tego, co mogło się stać. Wręczyła Galenowi hot-doga i popatrzyła po mężczyznach — często się zdarzają tacy fani motorów? — spytała, uśmiechając się delikatnie, choć w środku właśnie umierała z nerwów, bo... MIAŁA RACJĘ. Znaleźli się w jakimś szalonym miejscu, gdzie czas wydawał się stanąć.
Częściej złodzieje — odparł jeden z nich, a później zaczął chwalić znajomość Galena. Cherry potakiwała, ale w pewnym bardziej niezręcznym momencie poszła do tej toalety. To co zobaczyła, spowodowało, że ten roślinny hot-dog chciał z niej wyjść. Zwykła toaleta, nawet czysta, a jakoś... ohydna? Nie była w stanie tego pojąć. Musiała sikać na Małysza. Mycie rąk... wydawało się jej, że z kranu leci tylko brudna woda. Aż zdezynfekowała ręce po wszystkim i cała... słaba, z lekkim nudnościami wróciła do Galena, jakby właśnie została skazana na gilotynie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”