ODPOWIEDZ
24 y/o, 180 cm
prasuje, przebiera i sprzedaje ciuszki w public butter vintage
Awatar użytkownika
I heard he lives down a river somewhere with six cars and a grizzly bear! He's got eyes, but he can't see... well, he talks like an angel, but he looks like me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

the first one
i'm sorry i spilled the wine onto your expensive shirt, actually, i absolutely mean to do it. oh, you're hurt by the shards of glass? so sad, so sad.

Aplikacja związana z nagłymi zleceniami nagle zabrzęczała, gwałtownie wyrywając młodzieńca z letargu spowodowanego przebieraniem ubrań do nowej dostawy. Ktoś — najpewniej jego szef, niemniej czy to było takie ważne? — wspominał, iż nie powinien zerkać do ekranu komórki w trakcie pracy, ale to należało do ostatnich zmartwień Darrena. Jeśli miał ochotę aktualnie odpisać na wiadomości od znajomych, zerknąć na najnowszą gazetkę promocyjną czy zareagować emotikonką na esemesa od swojej matki, dokładnie to robił. To zachowanie odnosiło się również do pozostałych części jego życia, albowiem Farley nie przykładał wagi do tego, co wolno, a czego nie. Kierując się tą z ł o t ą myślą, szybko zaakceptował propozycję bycia kelnerem na najbliższej gali, nawet się nie zastanawiając nad formalnym strojem, lakierowanymi butami czy koniecznością znoszenia zrzęd przed całą noc. Takich, które to miały zbyt wiele pieniędzy, aby zachować przy tym równocześnie rozsądek.
Finansowa stabilność była w końcu czymś, o czym sprzedawca ubrań absolutnie marzył, ale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Przez to — a w zasadzie, przez b r a k tego — łapał się czegokolwiek; wyprowadzał psy, doglądał starszych ludzi, sprzątał mieszkania, sprawdzał bilety na festiwalach, zbierał pieniądze na ratowanie pszczół (Chryste, wszyscy wiedzieli, że to absolutny scam) i poniżał się bardziej, byleby opłacić mieszkanie i zakupić paczkę papierosów. Czasami trafiały się bardziej fancy zlecenia, jak chociażby wspomniana gala.
Farley z odmętów szafy wyciągnął starą, białą koszulę, w której ostatni raz był zapewne podczas przyjęcia na studia, a także garniturowe spodnie, przykrótkie w kostkach. Nie brakło eleganckich, acz przeżywszy lata swojej świetności mokasynów i nawet udało mu się ułożyć włosy, przez co w Guild Inn Estate był na czas, gotowy na szkolenie. Jego obowiązki nie były skomplikowane; odpowiadać na zachcianki gości, donosić alkohol, jedzenie, więcej alkoholu i jeszcze trochę serowych koreczków z oliwkami, a później, po wszystkim, posprzątać i przyjąć solidny przelew na konto. Łatwe, no nie?
Pech chciał, że zarówno Farley nie potrafił trzymać języka za zębami, jak i goście gali rozdania nagród nie potrafili przestać pić, gdy organizm nie domagał, a i komentować, gdy wypadało. Nic dziwnego, że przez natężenie powyższych cech był zarówno znienawidzonym, jak i najbardziej obleganym kelnerzyną, gdyż te wszystkie s n o b y uwielbiały, gdy ktoś potrafił im się postawić. Miał pełne ręce roboty, dlatego gdy któryś z młodzieńców — na oko wyglądał na kogoś w jego wieku, był wysoki, szczupły, miał rozkoszne piegi i figlarny błysk w oku — poprosił go o doniesienie butelki wina, Darry jedynie wywrócił oczami i odmruknął jasne, się robi, nim faktycznie zniknął w odmętach piwniczki z winami.
Nie chciał, w porządku? Może tylko odrobinę, gdy widział, jak chłopak bajeruje blondynkę z długimi rzęsami i jeszcze dłuższymi nogami, a ona głośno i irytująco chichocze. Nie chciał, a jednak się stało, gdy przy otwieraniu wina jego noga swobodnie kopnęła w nóżkę krzesła wspomnianej dziewczyny, a przeszywający ból przeszedł od czubków palców, aż po udo. Nie chciał, gdy z jego ręki wyślizgnęła się butelka, obijając o kant stołu i trzaskając szyjkę, a zarazem rozlewając czerwoną, pełną procentów ciecz, na koszulę kawalera i na podłogę pod nimi. NIE CHCIAŁ, a jednak na jego twarzy pojawił się złośliwy, udawany uśmieszek, w którym to skrucha była teatralnym aspektem.
Och, ja najmocniej... — zaczął, przewracając oczami na pisk towarzyski Bowiego, a następnie kucnął, policzkiem muskając zgięte kolano Vice'a. Rzucił mu przydługie spojrzenie spod długich rzęs, przechylając delikatnie głowę w bok, gdy policzek zarazem wypchał językiem. — Mężczyźni piją wódkę, nawet wino nie mogło tego znieść — krzywo się uśmiechnął, rozluźniając ramiona. Wyciągnął serwetki z kieszeni, aby zetrzeć nimi wino i zarazem ciężko westchnął. — Twoja koszula i tak jest już cała czerwona, nie chcesz jej zdjąć? Potrzebuję większej ilości materiału do starcia podłogi — pomruk był niski, wydobywający się z głębi gardła.
Drapieżny, żartobliwy, absolutnie złośliwy.
Eat the rich, babe.

Bowie Vance
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
błazenada
metagaming oraz kierowanie moją postacią; don't worry, ja sobie poradzę!
23 y/o, 183 cm
too cool to hustle, too wild to give a damn
Awatar użytkownika
It hurts like hell but it feels like heaven.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

They whisper that I don’t take anything seriously.
But trust me, I take pleasure, provocation and the effect I have on people very seriously
outfit
   Muzyczna gala, dwudziestolecie, impreza pełna sław, snobów i gry pozorów. Wszystko, aby dobrze wypaść, aby mieć najlepszą kreację, na czerwonym dywanie być jak król albo królowa. Nawet jego pseudo zbuntowany ojciec wskoczył w eleganckie ciuchy, oblał się flakonem najdroższych perfum, pewnie głównie po to, aby ukryć smród wódy, bo o tej godzinie nie wypada tak walić, i zaczesał długie włosy do tyłu.
   Jego matka, stąpająca w wysokich szpilkach z ręką ojca owiniętą wokół jej smukłej talii, miała na sobie dopasowaną, fioletową sukienkę do ziemi. Vice podejrzewał, że ubiera się już tylko w ten kolor, odkąd przeszła duchową przemianę i spotykała się ze świrami od eko, bio, koktajlów mocy, wewnętrznej energii i trzeciego oka czy co tam jeszcze głosili w tej swojej sekciarskiej mini społeczności.
   Ludzie szczerzyli się do kamer, robili wszystko, aby zwrócić uwagę dziennikarzy, być w centrum uwagi, błyszczeć wśród fleszy i lizać dupy sławniejszym od siebie. Impreza zorganizowana była nad jeziorem, częściowo na świeżym powietrzu. Od pewnej godziny alkohol lał się już strumieniami, a kelnerzy dwoili się i troili, aby obsługiwać podpitych gości i donosić przekąski do szwedzkiego stołu.
   A w tym wszystkim był on, Bowie Vance, rozpierdolony przy jednym z mniejszych stolików, nonszalancko opierając się łokciem o blat, z nogami rozstawionymi, a jedna z nich wyciągnięta przez siebie, zakończona stylowym trampkiem. Co prawda matka wcisnęła go w białą koszulę (rozpiął ze trzy guziki) i marynarkę, ale nie zdołała powstrzymać go przed wskoczeniem w skórzane spodnie i czarne conversy.
   Obok niego siedziała początkująca aktorka Stacy Anne Wrathley, długonoga blondynka w krótkiej, czarnej sukience i z fajnymi cyckami falującymi w sporym dekolcie. Była kilka lat starsza od niego, ale ani jej, ani tym bardziej jemu, to nie przeszkadzało.
   一 No co ty, nie pierdol. Naprawdę tak powiedziała? Co za suka, ja bym tak nie mogła. A widziałeś Mayę? Chyba jej stylista się naćpał, bo wygląda, jakby się jej we włosach zalęgło jakieś zwierzę 一 powiedziała piskliwym głosem i zaśmiała się, a Bowie uniósł jedną z brwi i z aroganckim uśmiechem spojrzał prosto na jej cycki, myśląc tylko o tym, że mógłby wsadzić między nie twarz, gdyby tylko raczyła się w końcu zamknąć.
   一 Poważnie, mała. Ale mniejsza o nią, myślałaś może o tym, aby zmienić miejscówkę? 一 rzucił, klepiąc się sugestywnie po udzie. Przesunął leniwie językiem po wargach, przyglądając się jej przez chwilę, chociaż z mniejszym zainteresowaniem, niż można się było spodziewać. Właściwie to trochę się nudził, ale może kolejna butelka wina zmieni jego nastawienie i ten świdrujący w uszach głosik przestanie mu tak przeszkadzać.
   一 Ah… O boże, uważaj jak chodzisz, może? 一 zawołała Stacy, podskakując, gdy kelner zahaczył stopą o jej krzesło. Bowie skrzywił się nieznacznie, po czym zsunął jeszcze bardziej po krześle, leniwie przesuwając wzrok na chłopaka, który podszedł do nich z winem. Kolejny pisk zranił mu wrażliwe uszy, kiedy jednocześnie rozległ się huk i butelka rozbiła się o kant stołu, zalewając mu winem koszulę, spływając bordowymi strumieniami na ziemię. Drgnął, ale nie na tyle, żeby można było mówić o jakimś większym poruszeniu.
   Mlasnął cicho, wpatrując się w młodego chłopaka, który zaskarbił sobie całą jego uwagę, co wcale takie łatwe nie było. Rozszerzył duże, niebieskie oczy, podkreślone kredką i powoli rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, pochylając się do niego ciekawsko, gdy zaczął robić miny, jednocześnie ocierając się o niego policzkiem.
   W pewnym momencie odchylił głowę i wybuchnął głośnym śmiechem, unosząc dłoń, rozprostowując palce, aby następnie przesunąć nimi po wilgotnym, zabarwionym na czerwono materiale koszuli, zsuwając je na swój brzuch. Chłopak był słodki, a jego humorki niesamowicie zabawne. W dodatku cała wpadka z winem niezwykle pobudzająca.
   Zaparł się o blat, uprzednio uderzając w niego dłonią i podniósł się powoli, po czym stanął tuż przed kucającym kelnerem, o mało co nie wciskając jego nosa w swoje wilgotne od wina krocze. Zdjął marynarkę, odrzucając ją niedbale na krzesło, po czym zaczął rozpinać kolejne guziki koszuli. Całkowicie i zapewne bezpowrotnie stracił zainteresowanie aktorką, która obserwowała całą scenę z rozchylonymi w zdziwieniu wargami. Zdjął koszulę z ramion, odsłaniając szczupłe ciało pokryte tatuażami i kucnął, rzucając nią w chłopaka niedbałym gestem, przekrzywiając przy tym głowę.
   一 A ja potrzebuję mniej materiału na tobie i może butelkę wódki, hmm? 一 rzucił, na koniec puszczając mu oczko. W pewnym momencie spoważniał jednak i uniósł dłoń, którą podparł się chwilę wcześniej o ziemię, na wysokość oczu, aby spojrzeć prosto na wbite paskudnie w skórę szkło.
   一 Hmm 一 mruknął niskim, chrapliwym głosem, odrobinę zaskoczony, ale dalej niezbyt przejęty. Uniósł spojrzenie i powiódł wzrokiem po sali, aby odnaleźć znak wskazujący drogę do toalet.

Darren Farley
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
hush
w rozgrywkach nie lubię ai, braku interpunkcji i inicjatywy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Guild Inn Estate”