-
do you wanna build a house with me in sims?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
001.
Ashton cenił sobie swobodę. Mimo swojego codziennego zawodu, lubił nie zwracać na siebie uwagi i żyć powolutku. Nie był celebrytą, którego wszyscy znają, choć rodzinne nazwisko nieco wyróżniało go w towarzystwie z wyższych sfer. Oprócz tego, swoją sławę zdobywał zwłaszcza wśród pewnej grupy osób, które skupiały się na grach, internecie i influencerach, a to mu było bardzo na rękę. Sam wśród tłumu nie wyróżniał się niczym specjalnym — bez skupienia uwagi na szczegółach, nawet nie można byłoby stwierdzić, że wywodzi się z bogatej rodziny. Wyglądem przypominał zwykłego chłopaka, z którym chodziło się do liceum, a jedynie markowe ubrania mogły jakkolwiek nakierowywać, że w jego rodzinie żyło się nieco lepiej.
Nie był snobem, a całkiem sympatycznym chłopakiem, co z szerokim uśmiechem na ustach mówił sąsiadom dzień dobry, a babciom byłby w stanie pomóc przejść przez ulicę. Usposobieniem przypominał żywiołowego Golden Retrivera, choć kolor włosów zdecydowanie odróżniał go od złotowłosej rasy. Liczyły się jednak cechy charakteru i sposób, w jaki prowadził swoje życie. Patrzył na świat może nieco zbyt ufnie, ale w odpowiednim momencie potrafił zawrócić, aby nie dać się komuś oszukać.
Największym zaufaniem darzył jednak swoją rodzinę — to nie podlegało żadnym wątpliwościom. Niektórzy twierdzili, że z najbliższym najlepiej wychodziło się na zdjęciach, ale według Ashtona, to w ogólnym rozrachunku codzienne życie z nimi również nie wychodziło najgorzej. Uwielbiał swoje rodzeństwo i traktował je jako swoje drogocenne wsparcie; w tym nastawieniu było nieco dziecinnej łatwowierności, lecz co mógł na to poradzić. Wiadomo, jak to z rodzeństwem bywa, dokuczali sobie i mieli pewne zgrzyty, jednak w przypadku Charlotte, nie podejrzewałby jej o jakiekolwiek złe zamiary w stosunku do swojej osoby. Ba, cieszył się jak szczeniak za każdym razem gdy się z nią spotykał, nawet jeśli nie widzieli się tylko dzień.
Choć spożywanie alkoholu w wieku dwudziestu jeden lat nie było przestępstwem, to Ashton nadal czuł się jak dzieciak i czasami miał wrażenie, że robi coś złego. Wychodzenie na miasto, zwłaszcza do drogich lokali, nie było w jego ulubionej strefie komfortu, ale jednocześnie było to coś, do czego był najbardziej przyzwyczajony. Dopiero studia uczyły go uczęszczania do tych “biedniejszych” barów czy restauracji — i oczywiście, nie uważał tego za nic gorszącego! Wręcz przeciwnie, czasami wydawało mu się, że była to o wiele lepsza alternatywa do spotkań, a przede wszystkim, bardziej swobodna; tam nikt nie zwracał szczególnej uwagi na wesołych i głośnych nastolatków, bądź już teraz, młodych dorosłych.
Nie był osobą spóźniającą się, ale w tym przypadku przyjechał na styk, aby nie być pierwszym. Okazał się dowodem na wejściu, po czym szeroko uśmiechnął się, widząc w jednej z lóż swoją siostrę.
— Lotta! Jak dobrze, że już jesteś. Przez chwilę się bałem, że na mnie spadnie odpowiedzialność znalezienia idealnego miejsca do siedzenia — zażartował, jakby od tego zależał ich cały wieczór. Choć czy dobry widok na panoramę miasta nieco nie ulepszał tego cudownego spotkania ze starszą? — Wino? Czy dzisiaj celujesz w coś innego?
Charlotte Kovalski
Ashton cenił sobie swobodę. Mimo swojego codziennego zawodu, lubił nie zwracać na siebie uwagi i żyć powolutku. Nie był celebrytą, którego wszyscy znają, choć rodzinne nazwisko nieco wyróżniało go w towarzystwie z wyższych sfer. Oprócz tego, swoją sławę zdobywał zwłaszcza wśród pewnej grupy osób, które skupiały się na grach, internecie i influencerach, a to mu było bardzo na rękę. Sam wśród tłumu nie wyróżniał się niczym specjalnym — bez skupienia uwagi na szczegółach, nawet nie można byłoby stwierdzić, że wywodzi się z bogatej rodziny. Wyglądem przypominał zwykłego chłopaka, z którym chodziło się do liceum, a jedynie markowe ubrania mogły jakkolwiek nakierowywać, że w jego rodzinie żyło się nieco lepiej.
Nie był snobem, a całkiem sympatycznym chłopakiem, co z szerokim uśmiechem na ustach mówił sąsiadom dzień dobry, a babciom byłby w stanie pomóc przejść przez ulicę. Usposobieniem przypominał żywiołowego Golden Retrivera, choć kolor włosów zdecydowanie odróżniał go od złotowłosej rasy. Liczyły się jednak cechy charakteru i sposób, w jaki prowadził swoje życie. Patrzył na świat może nieco zbyt ufnie, ale w odpowiednim momencie potrafił zawrócić, aby nie dać się komuś oszukać.
Największym zaufaniem darzył jednak swoją rodzinę — to nie podlegało żadnym wątpliwościom. Niektórzy twierdzili, że z najbliższym najlepiej wychodziło się na zdjęciach, ale według Ashtona, to w ogólnym rozrachunku codzienne życie z nimi również nie wychodziło najgorzej. Uwielbiał swoje rodzeństwo i traktował je jako swoje drogocenne wsparcie; w tym nastawieniu było nieco dziecinnej łatwowierności, lecz co mógł na to poradzić. Wiadomo, jak to z rodzeństwem bywa, dokuczali sobie i mieli pewne zgrzyty, jednak w przypadku Charlotte, nie podejrzewałby jej o jakiekolwiek złe zamiary w stosunku do swojej osoby. Ba, cieszył się jak szczeniak za każdym razem gdy się z nią spotykał, nawet jeśli nie widzieli się tylko dzień.
Choć spożywanie alkoholu w wieku dwudziestu jeden lat nie było przestępstwem, to Ashton nadal czuł się jak dzieciak i czasami miał wrażenie, że robi coś złego. Wychodzenie na miasto, zwłaszcza do drogich lokali, nie było w jego ulubionej strefie komfortu, ale jednocześnie było to coś, do czego był najbardziej przyzwyczajony. Dopiero studia uczyły go uczęszczania do tych “biedniejszych” barów czy restauracji — i oczywiście, nie uważał tego za nic gorszącego! Wręcz przeciwnie, czasami wydawało mu się, że była to o wiele lepsza alternatywa do spotkań, a przede wszystkim, bardziej swobodna; tam nikt nie zwracał szczególnej uwagi na wesołych i głośnych nastolatków, bądź już teraz, młodych dorosłych.
Nie był osobą spóźniającą się, ale w tym przypadku przyjechał na styk, aby nie być pierwszym. Okazał się dowodem na wejściu, po czym szeroko uśmiechnął się, widząc w jednej z lóż swoją siostrę.
— Lotta! Jak dobrze, że już jesteś. Przez chwilę się bałem, że na mnie spadnie odpowiedzialność znalezienia idealnego miejsca do siedzenia — zażartował, jakby od tego zależał ich cały wieczór. Choć czy dobry widok na panoramę miasta nieco nie ulepszał tego cudownego spotkania ze starszą? — Wino? Czy dzisiaj celujesz w coś innego?
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Ashton Kovalski
Ostatnie dni miesiąca mogłaby z pewnością nazwać czystym zapierdolem. Branie spraw medialnych wiązało się z całodniowymi analizami, od których nie mogła najzwyczajniej w świecie uciec. Dodatkowo te dziwne przepychanki z prokuratorem powodowały u niej migreny. Wyższa instancja? Niech się człowiek nie zesra. W ostatnim czasie Charlotte broniła żonobójcę i dzieciobójcę w jednym. Sprawa nie była oczywista. Była w odcieniach szarości. Nawet jej samej trudno było znaleźć odpowiednią percepcję dla tej sprawy. Z drugiej strony widziała, co się działo przed. Sama kobieta mogłaby mieć wystarczające problemy, gdyby tylko klient złożył wcześniej na nią jakieś dowody. Do tragedii nie musiało dojść. Zawiódł system, najbliżsi, a teraz ona nie mogła go zawieźć. Potrzebowała krótkiego momentu resetu. Jednym z lepszych wyborów wydawał się jej brat. Dawno go nie widziała na oczy.
Chociaż spóźnienie wystarczająco ją zirytowało. Liczyła każdą minutę, którą mogłaby spędzić w dokumentacji i wyszukiwaniu kruczków prawnych. Zdążyła spalić papierosa i zająć miejsce przed przyjściem Ashtona. Wpatrywała się w światła ulic. Chwila samotności pozwalała jej na lepsze poznanie własnych myśli, a one kotłowały się niemiłosiernie pod jej czupryną.
— Ashton, bejbiku ty mój uroczy — zaczęła, wstając od stolika, by móc przytulić się do młodszego brata. Chwila powitania i mogła rozpocząć prawdziwą tyradę — dla mnie liczy się mój czas, od dawna wiedziałam, gdzie chcę usiąść — krótka odpowiedź z delikatną szpileczką, ale nie na tym zależało jej tego wieczoru — powiem Ci tak, mojito, dla twojej świni — zaśmiała się Chartlotte, po czym podała bratu kartę. Jej zdaniem mógłby kupić sobie, co tylko by zechciał. To wspólny wieczór rodzeństwa, a Ashton był dorosły. — co tam u Ciebie brat? Wszystko Ci się układa? — spytała, kiedy dostała już swoje zamówienie. Uśmiechnęła się delikatnie i napiła się łyka swojego drinka. Imprezowanie shoty mogło odbyć się trochę później.
Ostatnie dni miesiąca mogłaby z pewnością nazwać czystym zapierdolem. Branie spraw medialnych wiązało się z całodniowymi analizami, od których nie mogła najzwyczajniej w świecie uciec. Dodatkowo te dziwne przepychanki z prokuratorem powodowały u niej migreny. Wyższa instancja? Niech się człowiek nie zesra. W ostatnim czasie Charlotte broniła żonobójcę i dzieciobójcę w jednym. Sprawa nie była oczywista. Była w odcieniach szarości. Nawet jej samej trudno było znaleźć odpowiednią percepcję dla tej sprawy. Z drugiej strony widziała, co się działo przed. Sama kobieta mogłaby mieć wystarczające problemy, gdyby tylko klient złożył wcześniej na nią jakieś dowody. Do tragedii nie musiało dojść. Zawiódł system, najbliżsi, a teraz ona nie mogła go zawieźć. Potrzebowała krótkiego momentu resetu. Jednym z lepszych wyborów wydawał się jej brat. Dawno go nie widziała na oczy.
Chociaż spóźnienie wystarczająco ją zirytowało. Liczyła każdą minutę, którą mogłaby spędzić w dokumentacji i wyszukiwaniu kruczków prawnych. Zdążyła spalić papierosa i zająć miejsce przed przyjściem Ashtona. Wpatrywała się w światła ulic. Chwila samotności pozwalała jej na lepsze poznanie własnych myśli, a one kotłowały się niemiłosiernie pod jej czupryną.
— Ashton, bejbiku ty mój uroczy — zaczęła, wstając od stolika, by móc przytulić się do młodszego brata. Chwila powitania i mogła rozpocząć prawdziwą tyradę — dla mnie liczy się mój czas, od dawna wiedziałam, gdzie chcę usiąść — krótka odpowiedź z delikatną szpileczką, ale nie na tym zależało jej tego wieczoru — powiem Ci tak, mojito, dla twojej świni — zaśmiała się Chartlotte, po czym podała bratu kartę. Jej zdaniem mógłby kupić sobie, co tylko by zechciał. To wspólny wieczór rodzeństwa, a Ashton był dorosły. — co tam u Ciebie brat? Wszystko Ci się układa? — spytała, kiedy dostała już swoje zamówienie. Uśmiechnęła się delikatnie i napiła się łyka swojego drinka. Imprezowanie shoty mogło odbyć się trochę później.
-
do you wanna build a house with me in sims?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Jego zawód pozbawiony był większych problemów. Niektórzy mogliby sobie pomyśleć, że tylko pykał w gierki — co w tym mogło być trudnego? Praca to praca i nawet jeśli dotyczy zainteresowań, to potrafi dawać w kość i być wymagająca. W końcu Ashton musi wymagać od siebie dużej dyscypliny, trzymania się terminów i zorganizowania. Musi być pomysłowy, ale jednocześnie uważać na to, aby się nie dublować z kimś innym i nie być oskarżonym o plagiat. Dodatkowo, siedzenie przed komputerem każdego w końcu męczy; chociaż ciężko to przyznać, to czasami nie chce mu się grać, nie chce mu się nagrywać i czasami podważa sens swojej pracy. Ma jednak cudowną publikę, od której dostaje pozytywne komentarze i wsparcie, a także znajomych w branży, z którymi chwilowa rozmowa potrafi podnieść na duchu i dać nieco kopa do działania. Doceniał ludzi, którymi się otaczał, bo dzięki nimi to wszystko miało jakiś większy sens — bez tego nie miałby nawet po co nagrywać.
Spóźnienie to za dużo powiedziane, w końcu chłopak był punktualny. Jego punktualność jednak nie dotyczyła bycia przed czasem, a jak samo określenie wskazuje — na czas. Tak jak w tym przypadku, wysiadł z windy i podszedł do stolika równo o umówionej godzinie. Można by rzecz, że często ma wszystko wyliczone, ale nic bardziej mylnego. Wolał nazwać to szczęściem głupiego niż swoim zorganizowaniem, bo czasami zdarzało mu się zawodzić.
Oddał przytulasa od siostry, nie komentując nazywania go bejbikiem — w końcu na takiego się nie czuł! Jedną nogą w grobie, ze wzrostem metr osiemdziesiąt pięć. Bliżej mu było do żyrafy na skraju swojego życia. Zmrużył lekko oczy, słysząc wbijaną przez nią szpileczkę i spojrzał na zegarek, który wskazywał minutę po ustalonej godzinie; ale no jeszcze w międzyczasie się witali, tak? — W takim razie dobrze, że byłem idealnie na czas — odpowiedział z niewinnym uśmiechem. Wiedział, że wolałaby, aby był wcześniej. On może i też preferowałby nie przychodzić na styk, ale dodatkowo musiał nieco przypalić głupa na dole, żeby samemu nie jechać windą; fobia rządzi się własnymi prawami. Zaśmiał się rozbawiony jej tekstem i nawet nie skomentował jej słów. W sumie nawet przekonało go to, aby również dla siebie wziąć koszmar barmanów. — To dwa razy mojito poprosimy — powiedział, gdy kelner podszedł do nich po chwili, aby zapytać, czy podać coś na początek. — W zasadzie mogę powiedzieć, że wszystko po staremu. Szykuje się na zrobienie sobie tygodniowego wolnego, ale na to potrzebuje materiałów, które będą w międzyczasie wychodziły — poinformował, bo był to intensywny czas. Ostatnio nagrywał film za filmem; w Simsach wychodził nowy dodatek, a jeszcze w międzyczasie miał do zrobienia kilka streamów, turniej w LOLu, co też wymagało dużo czasu. A filmy na youtube nie chciały się same nagrać i zmontować. — A ty jak, siostro? Masz jakiś upierdliwych klientów czy obecnie przestępcy mają urlopy? — zagadnął, bo lubił słuchać o jej sądowych sprawach. Wiedział, że nie zawsze mogła mu wszystko powiedzieć, ale na tyle co mógł usłyszeć, to zawsze chętnie chłonął.
Charlotte Kovalski
Spóźnienie to za dużo powiedziane, w końcu chłopak był punktualny. Jego punktualność jednak nie dotyczyła bycia przed czasem, a jak samo określenie wskazuje — na czas. Tak jak w tym przypadku, wysiadł z windy i podszedł do stolika równo o umówionej godzinie. Można by rzecz, że często ma wszystko wyliczone, ale nic bardziej mylnego. Wolał nazwać to szczęściem głupiego niż swoim zorganizowaniem, bo czasami zdarzało mu się zawodzić.
Oddał przytulasa od siostry, nie komentując nazywania go bejbikiem — w końcu na takiego się nie czuł! Jedną nogą w grobie, ze wzrostem metr osiemdziesiąt pięć. Bliżej mu było do żyrafy na skraju swojego życia. Zmrużył lekko oczy, słysząc wbijaną przez nią szpileczkę i spojrzał na zegarek, który wskazywał minutę po ustalonej godzinie; ale no jeszcze w międzyczasie się witali, tak? — W takim razie dobrze, że byłem idealnie na czas — odpowiedział z niewinnym uśmiechem. Wiedział, że wolałaby, aby był wcześniej. On może i też preferowałby nie przychodzić na styk, ale dodatkowo musiał nieco przypalić głupa na dole, żeby samemu nie jechać windą; fobia rządzi się własnymi prawami. Zaśmiał się rozbawiony jej tekstem i nawet nie skomentował jej słów. W sumie nawet przekonało go to, aby również dla siebie wziąć koszmar barmanów. — To dwa razy mojito poprosimy — powiedział, gdy kelner podszedł do nich po chwili, aby zapytać, czy podać coś na początek. — W zasadzie mogę powiedzieć, że wszystko po staremu. Szykuje się na zrobienie sobie tygodniowego wolnego, ale na to potrzebuje materiałów, które będą w międzyczasie wychodziły — poinformował, bo był to intensywny czas. Ostatnio nagrywał film za filmem; w Simsach wychodził nowy dodatek, a jeszcze w międzyczasie miał do zrobienia kilka streamów, turniej w LOLu, co też wymagało dużo czasu. A filmy na youtube nie chciały się same nagrać i zmontować. — A ty jak, siostro? Masz jakiś upierdliwych klientów czy obecnie przestępcy mają urlopy? — zagadnął, bo lubił słuchać o jej sądowych sprawach. Wiedział, że nie zawsze mogła mu wszystko powiedzieć, ale na tyle co mógł usłyszeć, to zawsze chętnie chłonął.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Ashton Kovalski
Wbijanie szpileczki w rodzeństwo było dla niej czymś przypominającym sport. Zresztą uwielbiała wiercić mu dziurę w brzuchu. Uniosła delikatnie kąciki swoich ust, finalnie westchnęła cicho. Mogli nie widzieć się na co dzień przez jej pracę, ale gdy bywała samotna, puszczała w tle streama brata. Wtedy mogła usłyszeć jakikolwiek przyjemny głos.
— Minuta spóźnienia to dalej spóźnienie. W sądzie miałbyś już problemy — rzuciła niezwykle poważnym tonem, jakby nie mogła z tego nie żartować. Dopiero po dłuższej chwili uniosła kąciki ust i zaśmiała się cicho — dobrze, że w nim nie jesteśmy, prawda? — wcale nie była wymagającą osobą. Wiele rzeczy przyjmowała takimi, jakimi są. Może spóźniony klient na rozprawę, mógłby być w stanie zmieść jej poczucie siebie. Tak dla brata nigdy nie była wymagająca, lub surowa. Sama na siebie narzucała pewne standardy, by być w stanie zaspokoić ego ich ojca. Doskonale pamiętała chwilę, kiedy mówił jej, że wolałby mieć chłopca. Do dziś Charlotte próbuje udobruchać ego ojca. Szkoda, że zły plemnik wygrał ten wyścig.
— Dla dwóch świnek — dodała, gdy brat zamówił dla nich mojito. Mogła zaraz mieć trzydziestkę na karku, milion rozpracowanych spraw sądowych, a dalej kochała krzyczeć: mojito dla mojej świni. — planujesz gdzieś wyjechać? Skąd to tygodniowe wolne? — spytała zainteresowana życiem brata. Lubiła wiedzieć, co dokładnie się u niego dzieje — masz już kogoś na oku, braciszku? — kolejne tradycyjne pytanie, którego nie mogłoby zabraknąć. Uwielbiała wiercić w tej sprawie bratu dziurę w brzuchu — ktoś musi przedłużyć nasz ród — parsknęła Charalotte, bo jak wiadomo, ona nie przekaże dalej nazwiska. W tej konkurencji była daleko za bratem. Co prawda Lotte była dosyć spostrzegawcza i nie spodziewała się przyprowadzenia do niej żadnej dziewczyny na błogosławieństwo.
— Hmm... Nie wiem, jak Ci to powiedzieć — miała dużo spraw, o których mogłaby opowiedzieć. Ktoś jednak skutecznie potrafił wyprowadzić ją z równowagi i był dla niej wyzwaniem. — chyba zaczęłam się bawić w kotka i myszkę z jednym panem prokuratorem — różnie można było to zinterpretować. Denerwowało ją to jego smutne podejście do życia, bycie celem każdego, a z drugiej strony chciała móc poznać go bliżej — lubię wygrywać, on też. Chyba lubię jego towarzystwo, chociaż dla niego przebywanie ze mną kończy się prawdziwą męczarnią — zwłaszcza dla osoby, dla której synonim szczęścia to czerń — nie wiem, czy powinnam inwestować energię w tę znajomość, bo to ponurak —- mruknęła pod nosem. Ile mogła za nim ganiać? Może własnie to byłoby najlepsze rozwiązanie? Zamknąć buzię, by bardziej zwrócił na nią uwagę.
Wbijanie szpileczki w rodzeństwo było dla niej czymś przypominającym sport. Zresztą uwielbiała wiercić mu dziurę w brzuchu. Uniosła delikatnie kąciki swoich ust, finalnie westchnęła cicho. Mogli nie widzieć się na co dzień przez jej pracę, ale gdy bywała samotna, puszczała w tle streama brata. Wtedy mogła usłyszeć jakikolwiek przyjemny głos.
— Minuta spóźnienia to dalej spóźnienie. W sądzie miałbyś już problemy — rzuciła niezwykle poważnym tonem, jakby nie mogła z tego nie żartować. Dopiero po dłuższej chwili uniosła kąciki ust i zaśmiała się cicho — dobrze, że w nim nie jesteśmy, prawda? — wcale nie była wymagającą osobą. Wiele rzeczy przyjmowała takimi, jakimi są. Może spóźniony klient na rozprawę, mógłby być w stanie zmieść jej poczucie siebie. Tak dla brata nigdy nie była wymagająca, lub surowa. Sama na siebie narzucała pewne standardy, by być w stanie zaspokoić ego ich ojca. Doskonale pamiętała chwilę, kiedy mówił jej, że wolałby mieć chłopca. Do dziś Charlotte próbuje udobruchać ego ojca. Szkoda, że zły plemnik wygrał ten wyścig.
— Dla dwóch świnek — dodała, gdy brat zamówił dla nich mojito. Mogła zaraz mieć trzydziestkę na karku, milion rozpracowanych spraw sądowych, a dalej kochała krzyczeć: mojito dla mojej świni. — planujesz gdzieś wyjechać? Skąd to tygodniowe wolne? — spytała zainteresowana życiem brata. Lubiła wiedzieć, co dokładnie się u niego dzieje — masz już kogoś na oku, braciszku? — kolejne tradycyjne pytanie, którego nie mogłoby zabraknąć. Uwielbiała wiercić w tej sprawie bratu dziurę w brzuchu — ktoś musi przedłużyć nasz ród — parsknęła Charalotte, bo jak wiadomo, ona nie przekaże dalej nazwiska. W tej konkurencji była daleko za bratem. Co prawda Lotte była dosyć spostrzegawcza i nie spodziewała się przyprowadzenia do niej żadnej dziewczyny na błogosławieństwo.
— Hmm... Nie wiem, jak Ci to powiedzieć — miała dużo spraw, o których mogłaby opowiedzieć. Ktoś jednak skutecznie potrafił wyprowadzić ją z równowagi i był dla niej wyzwaniem. — chyba zaczęłam się bawić w kotka i myszkę z jednym panem prokuratorem — różnie można było to zinterpretować. Denerwowało ją to jego smutne podejście do życia, bycie celem każdego, a z drugiej strony chciała móc poznać go bliżej — lubię wygrywać, on też. Chyba lubię jego towarzystwo, chociaż dla niego przebywanie ze mną kończy się prawdziwą męczarnią — zwłaszcza dla osoby, dla której synonim szczęścia to czerń — nie wiem, czy powinnam inwestować energię w tę znajomość, bo to ponurak —- mruknęła pod nosem. Ile mogła za nim ganiać? Może własnie to byłoby najlepsze rozwiązanie? Zamknąć buzię, by bardziej zwrócił na nią uwagę.
-
do you wanna build a house with me in sims?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Prawdopodobnie Ashton nie miał świadomości, że jego siostra była taka słodka; że puszczała sobie jego streamy gdzieś w tle, zwłaszcza w jakiś gorszy dzień. Mogła do niego zadzwonić, a mimo wszystko wybierała tę formę wsparcia. Wiedział, że jego rodzeństwo gdzieś śledziło jego poczynania w internecie, ale nigdy nie wnikał w to, na jakim poziomie. Mimo to, zawsze go to rozczulało.
— Wysoki sądzie, postawię ci drinków tyle, ile chcesz — stwierdził z rozbawieniem, unosząc ręce w geście kapitulacji. Nie miał co się z nią kłócić, zwłaszcza gdy była poważna i odnosiła się do prawa. — Tak, bardzo dobrze, że w nim nie jesteśmy. Aczkolwiek czasami wydajesz się być straszniejsza niż sąd — rzucił żartem; choć czy czasami faktycznie tak nie było? Charlotte potrafiła zagrać na emocjach i jednocześnie trochę nastraszyć. Wiedział, że może liczyć na jej wsparcie, ale równie dobrze wiedział, że jest poważną panią prawnik i z nią nie ma przelewek.
Zaśmiał się ze słów siostry, kręcąc z niedowierzaniem głową — bo to była właśnie jej wersja, którą młodszy Kovalski naprawdę uwielbiał. Kiedy była beztroska i mimo wieku, zachowująca się jak nastolatka albo chociaż studentka. — Nie mam póki co planów — przyznał, w zasadzie nie planując nic szczególnego. Nie przewidywał złapania żadnych wakacji na ostatnią chwilę, choć city break wydawała się odpowiednią opcją. Może powinien poudawać turystę w mieście, które zna przez całe życie? Często było to dobre rozwiązanie i nieco odświeżające pogląd na codzienność. Westchnął ciężko, na pytanie o sympatii. — A muszę? Nie mogę umrzeć w samotności? — zapytał, realnie zastanawiając się, czy tak nie będzie. — Nie oczekuj zbyt wiele, żadna odpowiednia jeszcze się nie napatoczyła, żeby wymieszać się z naszymi cudownym genami — parsknął. Sam nie wiedział do końca, w którym kierunku uderzał. Często tłumaczył się i mówił, że jeszcze szuka. Potencjalne kandydatki były, ale z pewnością Charlotte miała okazję poznać i kandydata; co prawda nie na przedłużenie rodu, ale chociaż na wstąpienie do rodziny.
— O siostro — rzucił, unosząc lekko brwi do góry. — Nie powiem, ale no dobra. Spicy. Proszę o szczegóły, ale nie za duże — podkreślił, bo nie wiedział, na jakim etapie było ich bawienie się w kotka i myszkę. Czasami im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. — Jesteś dla niego męczarnią? To jednak powinnaś go w dupę kopnąć, jak tak można w ogóle myśleć — zdenerwował się. W końcu jego siostra była cudowną kobietą — piękna, mądra i błyskotliwa. Taką znaleźć, to jak szukać igły w stogu siana. — Pytanie, czy inwestowanie energii w tę relację przyniesie ci korzyści, na których ci zależy — zagadnął wprost i w międzyczasie przyszły ich drink. Zamerdał słomką w mohito i zaraz wziął łyka. — Bo jeśli on chce cię unikać i nie czuje tego vibe’u co ty, to może lepiej kopnąć go w tyłek szybciej niż później — dodał po chwili. Nie chciał, aby jego siostra cierpiała przez jakiegoś palanta.
Charlotte Kovalski
— Wysoki sądzie, postawię ci drinków tyle, ile chcesz — stwierdził z rozbawieniem, unosząc ręce w geście kapitulacji. Nie miał co się z nią kłócić, zwłaszcza gdy była poważna i odnosiła się do prawa. — Tak, bardzo dobrze, że w nim nie jesteśmy. Aczkolwiek czasami wydajesz się być straszniejsza niż sąd — rzucił żartem; choć czy czasami faktycznie tak nie było? Charlotte potrafiła zagrać na emocjach i jednocześnie trochę nastraszyć. Wiedział, że może liczyć na jej wsparcie, ale równie dobrze wiedział, że jest poważną panią prawnik i z nią nie ma przelewek.
Zaśmiał się ze słów siostry, kręcąc z niedowierzaniem głową — bo to była właśnie jej wersja, którą młodszy Kovalski naprawdę uwielbiał. Kiedy była beztroska i mimo wieku, zachowująca się jak nastolatka albo chociaż studentka. — Nie mam póki co planów — przyznał, w zasadzie nie planując nic szczególnego. Nie przewidywał złapania żadnych wakacji na ostatnią chwilę, choć city break wydawała się odpowiednią opcją. Może powinien poudawać turystę w mieście, które zna przez całe życie? Często było to dobre rozwiązanie i nieco odświeżające pogląd na codzienność. Westchnął ciężko, na pytanie o sympatii. — A muszę? Nie mogę umrzeć w samotności? — zapytał, realnie zastanawiając się, czy tak nie będzie. — Nie oczekuj zbyt wiele, żadna odpowiednia jeszcze się nie napatoczyła, żeby wymieszać się z naszymi cudownym genami — parsknął. Sam nie wiedział do końca, w którym kierunku uderzał. Często tłumaczył się i mówił, że jeszcze szuka. Potencjalne kandydatki były, ale z pewnością Charlotte miała okazję poznać i kandydata; co prawda nie na przedłużenie rodu, ale chociaż na wstąpienie do rodziny.
— O siostro — rzucił, unosząc lekko brwi do góry. — Nie powiem, ale no dobra. Spicy. Proszę o szczegóły, ale nie za duże — podkreślił, bo nie wiedział, na jakim etapie było ich bawienie się w kotka i myszkę. Czasami im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. — Jesteś dla niego męczarnią? To jednak powinnaś go w dupę kopnąć, jak tak można w ogóle myśleć — zdenerwował się. W końcu jego siostra była cudowną kobietą — piękna, mądra i błyskotliwa. Taką znaleźć, to jak szukać igły w stogu siana. — Pytanie, czy inwestowanie energii w tę relację przyniesie ci korzyści, na których ci zależy — zagadnął wprost i w międzyczasie przyszły ich drink. Zamerdał słomką w mohito i zaraz wziął łyka. — Bo jeśli on chce cię unikać i nie czuje tego vibe’u co ty, to może lepiej kopnąć go w tyłek szybciej niż później — dodał po chwili. Nie chciał, aby jego siostra cierpiała przez jakiegoś palanta.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Ashton Kovalski
— Mój drogi, sądem to ja jeszcze nie jestem — ale kiedyś marzyłoby się jej zasiąść jako poważna pani sędzia, która gnoi prokuratorów. Może nie dosłownie, bo musiałaby być sprawiedliwa. Bardziej byłaby po stronie oskarżonego. To byłoby dla niej naturalne — ja? — spytała, pokazując na siebie palcem — przecież jestem prawdziwym aniołkiem — gdyby to był film do zmontowania, nad głową Charlotte pojawiłaby się właśnie niebiańska aureola, a jej strój zmieniłby barwę na biały. Pewnie w dzieciństwie okładała Ashtona poduszkami i dokuczała mu na wszystkie możliwe sposoby.
— Jak to nie masz planów? Trzeba odpocząć od komputera — stwierdziła, robiąc minę bardzo poważnej, dorosłej osoby, kręcąc z niesmakiem głową. Nie spodziewała się po nim takiego pracoholizmu — wiesz, witamina D3 i te sprawy — dorzuciła, spoglądając na niego zbyt poważnym wzrokiem. Powoli sama nie wiedziała, w jaki sposób powinna go ugryźć. W jego wieku marzyła o podróżach. Sama wywiozłaby młodszego, by zobaczyli odrobinę świata. Może powinna tak zrobić? Pozamykać sprawy i wyjechać, by rodzinnie pić drinki z palemką nad oceanem? Powinna rozpocząć planowanie na rozwód rodziców.
— Nie możesz — skwitowała krótko, taksując go wzrokiem — wiesz, to trochę zabawne, że jest nas trójka i żadne z nas nie jest po ślubie — stwierdziła finalnie, analizując ich sytuację rodzinną. Jej koleżanki rozpoczęły kampanię wrzucania zdjęć dzieci z zakończenia przedszkola, a ona? Dalej stała w miejscu, w którym pojawiła się na samym początku. Była adwokatką, zaczęła dostawać coraz trudniejsze sprawy, ale na partnera nie miała szans z jej trybem życia. Nawet jeśli... taki jeden się jej spodobał.
— Wpisz sobie w wyszukiwarkę Cassian Lennox, powinien Ci wyskoczyć — to już wiedziała, Galen właśnie tak obczaił jej miłosne zainteresowanie — no że ja jestem takim promyczkiem, a on to jakiś taki smutas no... Moja energia go niszczy — rzuciła finalnie. Czasami samą sobą była przebodźcowana. Było jej wszędzie pełno, zawsze idealnie ubrana, umalowana, żyjąca ze zwierzakami i rozmawiająca o pierdołach. On małomówny i w ogóle... mało cokolwiek — tego nikt nie wie — stwierdziła, wzruszając ramionami — ale założyłam się z nim. Jak wygram sprawę, idziemy razem na randkę — parsknęła śmiechem. Była pewna, że wygra tę sprawę, tylko dla własnej satysfakcji — ale chciałabym się pobawić w kotka i myszkę — rzuciła finalnie. To ją nakręcało w sprawie pana prokuratora. Wiedziała, że ich romans byłby niejako zakazany. Tylko ją to całą sobą kręciło.
— Mój drogi, sądem to ja jeszcze nie jestem — ale kiedyś marzyłoby się jej zasiąść jako poważna pani sędzia, która gnoi prokuratorów. Może nie dosłownie, bo musiałaby być sprawiedliwa. Bardziej byłaby po stronie oskarżonego. To byłoby dla niej naturalne — ja? — spytała, pokazując na siebie palcem — przecież jestem prawdziwym aniołkiem — gdyby to był film do zmontowania, nad głową Charlotte pojawiłaby się właśnie niebiańska aureola, a jej strój zmieniłby barwę na biały. Pewnie w dzieciństwie okładała Ashtona poduszkami i dokuczała mu na wszystkie możliwe sposoby.
— Jak to nie masz planów? Trzeba odpocząć od komputera — stwierdziła, robiąc minę bardzo poważnej, dorosłej osoby, kręcąc z niesmakiem głową. Nie spodziewała się po nim takiego pracoholizmu — wiesz, witamina D3 i te sprawy — dorzuciła, spoglądając na niego zbyt poważnym wzrokiem. Powoli sama nie wiedziała, w jaki sposób powinna go ugryźć. W jego wieku marzyła o podróżach. Sama wywiozłaby młodszego, by zobaczyli odrobinę świata. Może powinna tak zrobić? Pozamykać sprawy i wyjechać, by rodzinnie pić drinki z palemką nad oceanem? Powinna rozpocząć planowanie na rozwód rodziców.
— Nie możesz — skwitowała krótko, taksując go wzrokiem — wiesz, to trochę zabawne, że jest nas trójka i żadne z nas nie jest po ślubie — stwierdziła finalnie, analizując ich sytuację rodzinną. Jej koleżanki rozpoczęły kampanię wrzucania zdjęć dzieci z zakończenia przedszkola, a ona? Dalej stała w miejscu, w którym pojawiła się na samym początku. Była adwokatką, zaczęła dostawać coraz trudniejsze sprawy, ale na partnera nie miała szans z jej trybem życia. Nawet jeśli... taki jeden się jej spodobał.
— Wpisz sobie w wyszukiwarkę Cassian Lennox, powinien Ci wyskoczyć — to już wiedziała, Galen właśnie tak obczaił jej miłosne zainteresowanie — no że ja jestem takim promyczkiem, a on to jakiś taki smutas no... Moja energia go niszczy — rzuciła finalnie. Czasami samą sobą była przebodźcowana. Było jej wszędzie pełno, zawsze idealnie ubrana, umalowana, żyjąca ze zwierzakami i rozmawiająca o pierdołach. On małomówny i w ogóle... mało cokolwiek — tego nikt nie wie — stwierdziła, wzruszając ramionami — ale założyłam się z nim. Jak wygram sprawę, idziemy razem na randkę — parsknęła śmiechem. Była pewna, że wygra tę sprawę, tylko dla własnej satysfakcji — ale chciałabym się pobawić w kotka i myszkę — rzuciła finalnie. To ją nakręcało w sprawie pana prokuratora. Wiedziała, że ich romans byłby niejako zakazany. Tylko ją to całą sobą kręciło.
-
do you wanna build a house with me in sims?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Jeszcze. Życzę ci tego, żebyś mogła straszyć ludzi karą finansową za brak szacunku i walić młotkiem, jak ci się coś nie spodoba — parsknął, ale tego właśnie chciał dla siostry; spełnienia wszystkich jej marzeń i rozwoju, ale bez pracoholizmu. Nie lubił, jak się przemęczała, jak siedziała do późna w pracy i jak miała wzrok szalonego królika na mefedronie. Ogromnie szanował jej pracę, ale równocześnie uważał, że i Charlotte przydałyby się wakacje. — Aniołkiem? Chyba jak śpisz. Pod tą aureolą wystają ci rogi, schowaj je — zaśmiał się, bo dobrze wiedział, że to było na pozór. Co prawda, Lotta w żadnym wypadku nie była złym człowiekiem, ale potrafiła człowiekowi skutecznie uprzykrzyć życie lub dokuczyć — a tak aniołki nie robią.
— Nie no, od komputera to odpocznę — odpowiedział od razu, w zasadzie zgodnie z prawdą, aby jego siostra nie myślała, że wolne od pracy przed komputerem spędza na robieniu innych rzeczy, również przed komputerem. Ten sprzęt zdecydowanie wyłączy na cały tydzień, a najchętniej to odepnie od prądu, byle czasami nagle się nie włączył i nie zagonił go do roboty. — Będę chodził na jeszcze dłuższe spacerki z Fioną. To wystarczy? — zapytał przekornie, kręcąc głową. — Nie mam nawet kompana na wyjazd, a siedzenie w domu i zajmowanie się czymś innym niż pracą i tak uważam za odpoczynek — powiedział po chwili. Nie wyobrażał sobie siebie na Malediwach czy w innym ciepłym miejscu, zażywając kąpieli słonecznej. Nie był tym typem osób. Czasami udawało mu się zorganizować wypady w góry z kumplami, ale w tym roku urlopy nieco im się rozjechały; co niektórzy znaleźli sobie drugie połówki, które skutecznie przeszkodziły im w planach. — Chyba że ty rzucisz wnioskiem urlopowym i będziesz chciała gdzieś pojechać — zaproponował nagle, patrząc na nią niepewnie. Nie oczekiwał aprobaty, ale może w ten sposób udałoby mu się ją podpuścić, aby nieco zluzowała.
— Trzymaj te konie na wodzy, siostrzyczko. Jak już myślisz o ślubie to najpierw dam się wykazać tobie i Pavlowi — rzucił, próbując ją nieco uspokoić. Całe szczęście, Ashton był najmłodszy z całej trójki, miał dwadzieścia jeden lat i w jego głowie definitywnie nie było myśli o ślubie. Po pierwsze — z kim? Po drugie — po co? Uważał, że ma jeszcze przed sobą dużo lat młodzieńczego życia i powinien spożytkować je lepiej niż uwiązując się do jakiejś baby. Albo chłopa; bo kto wie, co życie przyniesie?
— Cassian Lennox — mruknął pod nosem, powtarzając imię i nazwisko crusha jego siostry i wpisując zaraz w wyszukiwarkę, rzeczywiście znalazł profil mężczyzny. — To on? — zapytał, przechylając telefon w stronę siostry? — Zarościk, rozumiem. Mhm, pan prokurator, okej — zaczął przeglądać ten niewielki profil, który był dostępny w internecie i zaraz spojrzał na starszą. — Ile ma lat? Po rozwodzie? Ma dzieci? Nie ma jakiś chorób psychicznych? — przeprowadził krótki wywiad, chcąc ocenić jego bezproblemowość. Musiał, bo przecież nie można byle kogo do rodziny wpuszczać, już ona sama w sobie jest wystarczająco popaprana. — Na zdjęciu faktycznie wygląda jak smutas. Ale słuchaj, może właśnie potrzebuje swojego promyczka — zasugerował, bo w końcu nie można być całe życie smutnym. Realnie wierzył w to, że Charlotte jest w stanie rozjaśnić mu życie. — Na randkę? Już tak od razu z grubej rury? A on wie że to spotkanie ma być randką? — dopytał, bo w zasadzie było to ważne doprecyzowanie; bo co jeśli Lotta określiła to w innych słowach? — To co cię przed tym powstrzymuje? Ty dyktuj zasady w tej relacji — odpowiedział, jakby było to najprostsze na świecie; bo w mniemaniu Ashtona tak to właśnie działało. Gorzej jak pan prokurator miał silniejszy charakter niż ona i biedna prawniczka zostanie zdominowana. Wierzył jednak w moc tego promyczka.
Charlotte Kovalski
— Nie no, od komputera to odpocznę — odpowiedział od razu, w zasadzie zgodnie z prawdą, aby jego siostra nie myślała, że wolne od pracy przed komputerem spędza na robieniu innych rzeczy, również przed komputerem. Ten sprzęt zdecydowanie wyłączy na cały tydzień, a najchętniej to odepnie od prądu, byle czasami nagle się nie włączył i nie zagonił go do roboty. — Będę chodził na jeszcze dłuższe spacerki z Fioną. To wystarczy? — zapytał przekornie, kręcąc głową. — Nie mam nawet kompana na wyjazd, a siedzenie w domu i zajmowanie się czymś innym niż pracą i tak uważam za odpoczynek — powiedział po chwili. Nie wyobrażał sobie siebie na Malediwach czy w innym ciepłym miejscu, zażywając kąpieli słonecznej. Nie był tym typem osób. Czasami udawało mu się zorganizować wypady w góry z kumplami, ale w tym roku urlopy nieco im się rozjechały; co niektórzy znaleźli sobie drugie połówki, które skutecznie przeszkodziły im w planach. — Chyba że ty rzucisz wnioskiem urlopowym i będziesz chciała gdzieś pojechać — zaproponował nagle, patrząc na nią niepewnie. Nie oczekiwał aprobaty, ale może w ten sposób udałoby mu się ją podpuścić, aby nieco zluzowała.
— Trzymaj te konie na wodzy, siostrzyczko. Jak już myślisz o ślubie to najpierw dam się wykazać tobie i Pavlowi — rzucił, próbując ją nieco uspokoić. Całe szczęście, Ashton był najmłodszy z całej trójki, miał dwadzieścia jeden lat i w jego głowie definitywnie nie było myśli o ślubie. Po pierwsze — z kim? Po drugie — po co? Uważał, że ma jeszcze przed sobą dużo lat młodzieńczego życia i powinien spożytkować je lepiej niż uwiązując się do jakiejś baby. Albo chłopa; bo kto wie, co życie przyniesie?
— Cassian Lennox — mruknął pod nosem, powtarzając imię i nazwisko crusha jego siostry i wpisując zaraz w wyszukiwarkę, rzeczywiście znalazł profil mężczyzny. — To on? — zapytał, przechylając telefon w stronę siostry? — Zarościk, rozumiem. Mhm, pan prokurator, okej — zaczął przeglądać ten niewielki profil, który był dostępny w internecie i zaraz spojrzał na starszą. — Ile ma lat? Po rozwodzie? Ma dzieci? Nie ma jakiś chorób psychicznych? — przeprowadził krótki wywiad, chcąc ocenić jego bezproblemowość. Musiał, bo przecież nie można byle kogo do rodziny wpuszczać, już ona sama w sobie jest wystarczająco popaprana. — Na zdjęciu faktycznie wygląda jak smutas. Ale słuchaj, może właśnie potrzebuje swojego promyczka — zasugerował, bo w końcu nie można być całe życie smutnym. Realnie wierzył w to, że Charlotte jest w stanie rozjaśnić mu życie. — Na randkę? Już tak od razu z grubej rury? A on wie że to spotkanie ma być randką? — dopytał, bo w zasadzie było to ważne doprecyzowanie; bo co jeśli Lotta określiła to w innych słowach? — To co cię przed tym powstrzymuje? Ty dyktuj zasady w tej relacji — odpowiedział, jakby było to najprostsze na świecie; bo w mniemaniu Ashtona tak to właśnie działało. Gorzej jak pan prokurator miał silniejszy charakter niż ona i biedna prawniczka zostanie zdominowana. Wierzył jednak w moc tego promyczka.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Ashton Kovalski
Uniosła kąciki ust. Od zawsze była ambitna. Może nigdy nie chciała wdrążyć się do rodzinnego biznesu. Wolała zbudować coś własnego, coś swojego, coś czemu będzie w stanie poświęcić się bez dłuższego myślenia. To motywowało ją do życia jeszcze bardziej niż jakiekolwiek puste słowa. Zostanie kiedyś sędzią, własna kancelaria, piękny biznes. Oto chodziło jej w życiu, byle ktoś mógł jej przy tym towarzyszyć.
— Ja? Diabełkiem? — udała delikatnie zdziwioną — bądźmy szczerzy, kiedyś uprzykrzałam Ci trochę życie, ale od tego momentu wiele się zmieniło. Rogi pokazuję jedynie na sali rozpraw — odparła delikatnie rozbawiona sytuacją. Faktycznie, nigdy nie była złym człowiekiem, za to już ich broniła. Potrafiła wywalczyć absolutnie przedziwny wyrok, jeśli tylko chciała postawić na swoim. Inaczej nie wygrałaby żadnej rozprawy.
— Na pewno? — spytała nadto matczynym tonem. Sama dużo pracowała przy komputerze, tego od niej wymagała jej praca. Jednak nie było to stricte związane z jej pracą, dużo miała powiązania z papierologią, a także kontaktami towarzyskimi — tak, ale z nich nie zobaczę transmisji — zaśmiała się pod nosem, słysząc słowa brata — w domu nie pozyskasz witaminy D3, przydałoby Ci się standardowe wyjście do ludzi — rzuciła, wzruszając przy tym ramionami — twierdzisz, że spędziłbyś ze mną wakacje? — nie mogła ukryć własnego rozbawienia. Co prawda na co dzień lubiła rozmawiać z bratem, próbować znaleźć z nim jakiekolwiek wspólne zainteresowania, ale byli tylko rodzeństwem. Zbyt długie spędzenie ze sobą czasu wiązałoby się z jednym. Kłótnią o każdą najmniejszą pierdołę.
— Ja i Paveł to beznadziejne przypadki, a ty jako jedyny wydajesz się normalny — wyrzuciła finalnie z siebie Charlotte, rozkładając przy tym ręce. Co by miała nie powiedzieć, czuła rację. Ona pracoholiczka z nadmiernym perfekcjonizmem. Brat zbyt frywolny, by mógł kogokolwiek znaleźć. Tak wyglądało ich wspólne życie. Nawet jeśli Kovalski miała kogoś na oku, to miną miesiące zanim do czegokolwiek dojdzie.
— Tak, to ten smutas — kiwnęła głową, spoglądając ciut dłużej na zdjęcie. Mimowolnie przegryzła jedną ze swoich warg — słońce, skąd mam wiedzieć? Znam go od paru rozpraw i się z nim założyłam — stwierdziła, unosząc ręce. Jej brat stwierdził, że poprowadzi własne śledztwo. Nie ciągnęło jej do sprawdzania go. Był takim typem człowieka, który nic nie wstawia do social mediów. — no założyłam się z nim o wygraną rozprawę. Jestem niemalże pewna, że wyjdę z niej zwycięsko —odparła, unosząc kąciki ust do góry. Pewność siebie w tym zawodzie wydawała się być konieczna — a już tego nie robię? To ja walczę o jego uwagę, nie on o moją — co mogła więcej zrobić? Wykonać salto?
Uniosła kąciki ust. Od zawsze była ambitna. Może nigdy nie chciała wdrążyć się do rodzinnego biznesu. Wolała zbudować coś własnego, coś swojego, coś czemu będzie w stanie poświęcić się bez dłuższego myślenia. To motywowało ją do życia jeszcze bardziej niż jakiekolwiek puste słowa. Zostanie kiedyś sędzią, własna kancelaria, piękny biznes. Oto chodziło jej w życiu, byle ktoś mógł jej przy tym towarzyszyć.
— Ja? Diabełkiem? — udała delikatnie zdziwioną — bądźmy szczerzy, kiedyś uprzykrzałam Ci trochę życie, ale od tego momentu wiele się zmieniło. Rogi pokazuję jedynie na sali rozpraw — odparła delikatnie rozbawiona sytuacją. Faktycznie, nigdy nie była złym człowiekiem, za to już ich broniła. Potrafiła wywalczyć absolutnie przedziwny wyrok, jeśli tylko chciała postawić na swoim. Inaczej nie wygrałaby żadnej rozprawy.
— Na pewno? — spytała nadto matczynym tonem. Sama dużo pracowała przy komputerze, tego od niej wymagała jej praca. Jednak nie było to stricte związane z jej pracą, dużo miała powiązania z papierologią, a także kontaktami towarzyskimi — tak, ale z nich nie zobaczę transmisji — zaśmiała się pod nosem, słysząc słowa brata — w domu nie pozyskasz witaminy D3, przydałoby Ci się standardowe wyjście do ludzi — rzuciła, wzruszając przy tym ramionami — twierdzisz, że spędziłbyś ze mną wakacje? — nie mogła ukryć własnego rozbawienia. Co prawda na co dzień lubiła rozmawiać z bratem, próbować znaleźć z nim jakiekolwiek wspólne zainteresowania, ale byli tylko rodzeństwem. Zbyt długie spędzenie ze sobą czasu wiązałoby się z jednym. Kłótnią o każdą najmniejszą pierdołę.
— Ja i Paveł to beznadziejne przypadki, a ty jako jedyny wydajesz się normalny — wyrzuciła finalnie z siebie Charlotte, rozkładając przy tym ręce. Co by miała nie powiedzieć, czuła rację. Ona pracoholiczka z nadmiernym perfekcjonizmem. Brat zbyt frywolny, by mógł kogokolwiek znaleźć. Tak wyglądało ich wspólne życie. Nawet jeśli Kovalski miała kogoś na oku, to miną miesiące zanim do czegokolwiek dojdzie.
— Tak, to ten smutas — kiwnęła głową, spoglądając ciut dłużej na zdjęcie. Mimowolnie przegryzła jedną ze swoich warg — słońce, skąd mam wiedzieć? Znam go od paru rozpraw i się z nim założyłam — stwierdziła, unosząc ręce. Jej brat stwierdził, że poprowadzi własne śledztwo. Nie ciągnęło jej do sprawdzania go. Był takim typem człowieka, który nic nie wstawia do social mediów. — no założyłam się z nim o wygraną rozprawę. Jestem niemalże pewna, że wyjdę z niej zwycięsko —odparła, unosząc kąciki ust do góry. Pewność siebie w tym zawodzie wydawała się być konieczna — a już tego nie robię? To ja walczę o jego uwagę, nie on o moją — co mogła więcej zrobić? Wykonać salto?
-
do you wanna build a house with me in sims?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Na starość się to zmieniło — przyznał, bo od kiedy byli dorośli — a dokładniej, od kiedy ona wydoroślała — dziecięce przepychanki poszły w zapomnienie. Oczywiście, czasami byli dla siebie uszczypliwi, ale takie były uroki bycia rodzeństwem. — Tam to pokazuj tych rogów ile chcesz — zaśmiał się. Ważne, że z dobrym skutkiem i przede wszystkim, skutkiem, który ją satysfakcjonował.
— Na pewno — uspokoił starszą. Nawet gdyby było inaczej, to zrobiłby wszystko, aby ją uspokoić. Co prawda musiałby się pilnować, aby nie wydać się na kłamstwie, ale to wszystko było z troski; Charlotte miała dużo spraw na głowie, a Ashton nie chciał być kolejnym problemem. Potrafił o siebie zadbać, był dość zaradnym chłopakiem, jedynie z małymi potknięciami. — No nie, chociaż myślę, że Fiona, swoimi sztuczkami i urokiem osobistym, przyciągnęłaby wiele widzów. — Nie od dzisiaj wiadomo, że zwierzaki przyciągają ludzi; zwłaszcza słodkie pieski, które robią równie słodkie rzeczy. Ash jednak nie był osobą, która zdobywa wyświetlenia i pieniądze kosztem swojego pupila. Niech prowadzi swoje spokojne, pieskie życie, o smaczki bać się nie musiała. — Suplementuje. Oczywiście witaminę d3, a nie wyjścia do ludzi — parsknął, po czym rozłożył ręce, ukazując zaistniałą sytuację. — Chociaż to też w zasadzie robię — wyszedł, spotkał się z siostrą. Byłaby z pewnością w szoku, jak za niedługi czas usłyszy, że wyjechał do lasu! To dopiero jest osiągnięcie. — No… byłby to ciekawy eksperyment. Oczywiście nie na takie 24/7, bo doceniam naszą dobrą relację, a co za dużo to niezdrowo. Może bardziej jakiś citybreak — stwierdził. Był dobrym kompanem do podróży, bo był bezproblemowy, niewiele marudził i w zasadzie dawał się ciągać po różnych miejscach do zwiedzania; nawet jeśli początkowo niechętnie, to zawsze udawało mu się znaleźć w tym trochę radości dla siebie. Tygodniowe lub dłuższe wakacje byłyby zagrożeniem dla ich relacji; z tym lepiej nie ryzykować.
— Normalny to pojęcie względne. Raczej bym powiedział, że wszyscy w trójkę jesteśmy ulepieni z jednej i tej samej gliny. — Żadne z nich nie miało wybitnego szczęścia w miłości. Wszyscy byli fatalnymi przypadkami, a nie ma co oszukiwać; z całego rodzeństwa, to Ashton miał najmniej możliwości na spotkanie swojej miłości życia. W końcu dużo siedział w domu, a poznawał ludzi głównie poprzez ich nicki w internecie. To, że nie do końca umiał sprecyzować swoje upodobania to była odmienna kwestia.
— Musisz się dowiedzieć, abym mógł dać błogosławieństwo. Chyba że sam mam bezpośrednio się dowiedzieć. Z pewnością starzy ludzie gdzieś podają na takich stronach swoje e-meile… — mruknął, przeglądając stronkę i nawet znalazł; ale czy chciał wzbudzać w Lottcie taki zawał serca? Tak, choć realnie nigdy by nic nie napisał ani nic nie wysłał. — A jak on wygra to co? Dajesz mu spokój? Nie podoba mi się to… — bo skoro siostrze już zabiło mocniej serduszko, to dobrze byłoby to wykorzystać. — Chociaż nie, nie przyjmuje innej opcji niż twoja wygrana. Tym bardziej, że widać po tobie pewność siebie. — Czy była inna szansa niż wygrana? Może w jakiś setnych i zależało to od łutu szczęścia pana Lennoxa. W innym przypadku, perfekcjonizm Kovalskiej zmiatał przeciwnika z planszy. — Skoro ty walczysz o jego uwagę, a nie on twoją, to jednak ma nieco więcej przewagi — zauważył, bo to ona musiała biegać i wychodzić z inicjatywą. — Chyba że ci na tym nie zależy. Ale w innym przypadku, może spróbować podyktować zasady tak, że to on będzie za tobą latał — zasugerował. Średnio znał się na związkach, ale o tyle o ile coś w nich bywał, to wiedział, że dziewczyny lubiły uwagi. Jego osobiście to nieco męczyło, ale tu skłaniał się ku temu, że wybierał nieodpowiednie partnerki.
Charlotte Kovalski
— Na pewno — uspokoił starszą. Nawet gdyby było inaczej, to zrobiłby wszystko, aby ją uspokoić. Co prawda musiałby się pilnować, aby nie wydać się na kłamstwie, ale to wszystko było z troski; Charlotte miała dużo spraw na głowie, a Ashton nie chciał być kolejnym problemem. Potrafił o siebie zadbać, był dość zaradnym chłopakiem, jedynie z małymi potknięciami. — No nie, chociaż myślę, że Fiona, swoimi sztuczkami i urokiem osobistym, przyciągnęłaby wiele widzów. — Nie od dzisiaj wiadomo, że zwierzaki przyciągają ludzi; zwłaszcza słodkie pieski, które robią równie słodkie rzeczy. Ash jednak nie był osobą, która zdobywa wyświetlenia i pieniądze kosztem swojego pupila. Niech prowadzi swoje spokojne, pieskie życie, o smaczki bać się nie musiała. — Suplementuje. Oczywiście witaminę d3, a nie wyjścia do ludzi — parsknął, po czym rozłożył ręce, ukazując zaistniałą sytuację. — Chociaż to też w zasadzie robię — wyszedł, spotkał się z siostrą. Byłaby z pewnością w szoku, jak za niedługi czas usłyszy, że wyjechał do lasu! To dopiero jest osiągnięcie. — No… byłby to ciekawy eksperyment. Oczywiście nie na takie 24/7, bo doceniam naszą dobrą relację, a co za dużo to niezdrowo. Może bardziej jakiś citybreak — stwierdził. Był dobrym kompanem do podróży, bo był bezproblemowy, niewiele marudził i w zasadzie dawał się ciągać po różnych miejscach do zwiedzania; nawet jeśli początkowo niechętnie, to zawsze udawało mu się znaleźć w tym trochę radości dla siebie. Tygodniowe lub dłuższe wakacje byłyby zagrożeniem dla ich relacji; z tym lepiej nie ryzykować.
— Normalny to pojęcie względne. Raczej bym powiedział, że wszyscy w trójkę jesteśmy ulepieni z jednej i tej samej gliny. — Żadne z nich nie miało wybitnego szczęścia w miłości. Wszyscy byli fatalnymi przypadkami, a nie ma co oszukiwać; z całego rodzeństwa, to Ashton miał najmniej możliwości na spotkanie swojej miłości życia. W końcu dużo siedział w domu, a poznawał ludzi głównie poprzez ich nicki w internecie. To, że nie do końca umiał sprecyzować swoje upodobania to była odmienna kwestia.
— Musisz się dowiedzieć, abym mógł dać błogosławieństwo. Chyba że sam mam bezpośrednio się dowiedzieć. Z pewnością starzy ludzie gdzieś podają na takich stronach swoje e-meile… — mruknął, przeglądając stronkę i nawet znalazł; ale czy chciał wzbudzać w Lottcie taki zawał serca? Tak, choć realnie nigdy by nic nie napisał ani nic nie wysłał. — A jak on wygra to co? Dajesz mu spokój? Nie podoba mi się to… — bo skoro siostrze już zabiło mocniej serduszko, to dobrze byłoby to wykorzystać. — Chociaż nie, nie przyjmuje innej opcji niż twoja wygrana. Tym bardziej, że widać po tobie pewność siebie. — Czy była inna szansa niż wygrana? Może w jakiś setnych i zależało to od łutu szczęścia pana Lennoxa. W innym przypadku, perfekcjonizm Kovalskiej zmiatał przeciwnika z planszy. — Skoro ty walczysz o jego uwagę, a nie on twoją, to jednak ma nieco więcej przewagi — zauważył, bo to ona musiała biegać i wychodzić z inicjatywą. — Chyba że ci na tym nie zależy. Ale w innym przypadku, może spróbować podyktować zasady tak, że to on będzie za tobą latał — zasugerował. Średnio znał się na związkach, ale o tyle o ile coś w nich bywał, to wiedział, że dziewczyny lubiły uwagi. Jego osobiście to nieco męczyło, ale tu skłaniał się ku temu, że wybierał nieodpowiednie partnerki.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Ashton Kovalski
— Czy ja wiem braciszku — zaśmiała się pod nosem. Miała mniej okazji do uprzykrzania młodszemu bratu życia. Może powinna dać jakieś zawstydzające donate'y na jego streamie? Takie które zdradzałyby jego zachowanie jako dzieciaka? Była do tego zdolna, ale wolała nie psuć bratu imienia. Sam dobrze by sobie z tym poradził, jeśli tylko by chciał — tam mnie potrafi zgasić sędzia, nie mogę być czystym wcieleniem zła — a czasami się nim czuła. Niektóre sprawy brała ze względu na to, że zostały jej zlecone. Obawiała się bronić gwałcicieli, a jednak dostawała te sprawy. Głównie przez sam fakt bycia kobietą. Skoro broni przestępce płeć piękna, to nie może mieć nic za uszami? Stosunkowo skrajne poglądy, przed którymi niesamowicie się broniła.
— Nic nie szkodzi zbierać pieniądze na wakacje dla Fiony. Może z nią powinieneś gdzieś pojechać? — to nie tak, że naciskała specjalnie na wyjazd. Ostatnio na instagramie widziała te piękne filmiki z pieskami na deskach, kajakach. Aż jej samej zamarzyło się takie życie. Albo wesoła psia ferajna zdobywająca najwyższe szczyty Kanady. Było w tym coś pięknego — to może czas suplementować to drugie — mruknęła mniej wyraźnie pod nosem, unosząc wzrok na Ashtona. Witamina D3 nie będzie w stanie zapewnić takiego wewnętrznego wkurwa, jakiego zapewniał drugi człowiek. Warto raz na jakiś czas stoczyć wewnętrzną walkę też z nim — spotkania ze mną się nie liczą — wypomniała mu Lotta. Wszak jej chodziło o spotkania z innymi przedstawicielkami płci pięknej, lub te... mniej ładnej. Dla niej liczyło się jedno. By miał z kim spędzić życie, wtedy nie skończyłby jak ona, czy Pavel — szczerze mówiąc, pojechałabym na jakąś ciepłą wyspę. Nawet mogłabym na niej pracować z plaży, byle się wygrzać, opalić i pić drinki z palemką — więcej Kovalski nie potrzebowała do szczęścia. Byle miała przy sobie laptopa. Nawet w trakcie pracy i przygotowań na rozprawy mogłaby odpoczywać. Ważne było tylko miejsce, w którym się to robiło. Mogłaby zebrać odpowiednią ilość energii, by wrócić jeszcze bardziej wystrzałowa na salę rozpraw.
— Wiesz, ja spotykam głównie przestępców i żmije niewarte poznania. Spróbuj kogoś poznać, otwórz się. Nawet jakbyś był transseksualny, przeżyłabym to — stwierdziła finalnie, kończąc swój cały wielki wywód na ten temat. Więcej nie była w stanie powiedzieć. Najważniejsze zostało wypowiedziane. Nieważne, co będzie się działo, ona całą sobą zaakceptuje brata. Mógłby nawet zrobić sobie róg jednorożca na czole, to też by przeżyła.
— Dowiem się, jak się bliżej poznamy. Nie mieliśmy, kiedy o tym pogadać — stwierdziła, robiąc przy tym stosunkowo poważną jak na nią minę — nie wygra. Ci przysięgli mnie pokochali — dodała, uśmiechając się szeroko. Mentalnie była w stanie przewidzieć losy rozprawy, kiedy zaczynała rozmowę początkową. Znała sprawę, znała swoją prezencję, a Cassian wyglądał przy niej co najmniej mizernie. Na miejscu każdej kobiety zwróciłaby uwagę na jego przetartą togę. — jesteś uroczy, jak tak wierzysz w starszą siostrzyczkę — stwierdziła finalnie, wysyłając młodszemu buziaka. Miała oczy, miała uszy, a przede wszystkim całkiem dobrą, kobiecą intuicję. Ona pozwalała jej mniej więcej oszacować, co przysięgli myśleli na temat jej oskarżonego. Tym razem wydawała się być spokojna. — skarbie, takie typy nie biegają za kobietami — pokręciła chwilę głową, by później dodać — najpierw ja zdobywam jego, by on później za mną latał — z jej perspektywy tak to miało wyglądać. Widziała to oczyma wyobraźni, czując dziwne rozluźnienie. Może gdy powiedziała to głośno, to finalnie mogła w to uwierzyć?
— Czy ja wiem braciszku — zaśmiała się pod nosem. Miała mniej okazji do uprzykrzania młodszemu bratu życia. Może powinna dać jakieś zawstydzające donate'y na jego streamie? Takie które zdradzałyby jego zachowanie jako dzieciaka? Była do tego zdolna, ale wolała nie psuć bratu imienia. Sam dobrze by sobie z tym poradził, jeśli tylko by chciał — tam mnie potrafi zgasić sędzia, nie mogę być czystym wcieleniem zła — a czasami się nim czuła. Niektóre sprawy brała ze względu na to, że zostały jej zlecone. Obawiała się bronić gwałcicieli, a jednak dostawała te sprawy. Głównie przez sam fakt bycia kobietą. Skoro broni przestępce płeć piękna, to nie może mieć nic za uszami? Stosunkowo skrajne poglądy, przed którymi niesamowicie się broniła.
— Nic nie szkodzi zbierać pieniądze na wakacje dla Fiony. Może z nią powinieneś gdzieś pojechać? — to nie tak, że naciskała specjalnie na wyjazd. Ostatnio na instagramie widziała te piękne filmiki z pieskami na deskach, kajakach. Aż jej samej zamarzyło się takie życie. Albo wesoła psia ferajna zdobywająca najwyższe szczyty Kanady. Było w tym coś pięknego — to może czas suplementować to drugie — mruknęła mniej wyraźnie pod nosem, unosząc wzrok na Ashtona. Witamina D3 nie będzie w stanie zapewnić takiego wewnętrznego wkurwa, jakiego zapewniał drugi człowiek. Warto raz na jakiś czas stoczyć wewnętrzną walkę też z nim — spotkania ze mną się nie liczą — wypomniała mu Lotta. Wszak jej chodziło o spotkania z innymi przedstawicielkami płci pięknej, lub te... mniej ładnej. Dla niej liczyło się jedno. By miał z kim spędzić życie, wtedy nie skończyłby jak ona, czy Pavel — szczerze mówiąc, pojechałabym na jakąś ciepłą wyspę. Nawet mogłabym na niej pracować z plaży, byle się wygrzać, opalić i pić drinki z palemką — więcej Kovalski nie potrzebowała do szczęścia. Byle miała przy sobie laptopa. Nawet w trakcie pracy i przygotowań na rozprawy mogłaby odpoczywać. Ważne było tylko miejsce, w którym się to robiło. Mogłaby zebrać odpowiednią ilość energii, by wrócić jeszcze bardziej wystrzałowa na salę rozpraw.
— Wiesz, ja spotykam głównie przestępców i żmije niewarte poznania. Spróbuj kogoś poznać, otwórz się. Nawet jakbyś był transseksualny, przeżyłabym to — stwierdziła finalnie, kończąc swój cały wielki wywód na ten temat. Więcej nie była w stanie powiedzieć. Najważniejsze zostało wypowiedziane. Nieważne, co będzie się działo, ona całą sobą zaakceptuje brata. Mógłby nawet zrobić sobie róg jednorożca na czole, to też by przeżyła.
— Dowiem się, jak się bliżej poznamy. Nie mieliśmy, kiedy o tym pogadać — stwierdziła, robiąc przy tym stosunkowo poważną jak na nią minę — nie wygra. Ci przysięgli mnie pokochali — dodała, uśmiechając się szeroko. Mentalnie była w stanie przewidzieć losy rozprawy, kiedy zaczynała rozmowę początkową. Znała sprawę, znała swoją prezencję, a Cassian wyglądał przy niej co najmniej mizernie. Na miejscu każdej kobiety zwróciłaby uwagę na jego przetartą togę. — jesteś uroczy, jak tak wierzysz w starszą siostrzyczkę — stwierdziła finalnie, wysyłając młodszemu buziaka. Miała oczy, miała uszy, a przede wszystkim całkiem dobrą, kobiecą intuicję. Ona pozwalała jej mniej więcej oszacować, co przysięgli myśleli na temat jej oskarżonego. Tym razem wydawała się być spokojna. — skarbie, takie typy nie biegają za kobietami — pokręciła chwilę głową, by później dodać — najpierw ja zdobywam jego, by on później za mną latał — z jej perspektywy tak to miało wyglądać. Widziała to oczyma wyobraźni, czując dziwne rozluźnienie. Może gdy powiedziała to głośno, to finalnie mogła w to uwierzyć?