ODPOWIEDZ
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Popierdoliło Cię? — spytała, unosząc na niego głos. Znowu wrócił do swojej wcześniej postawy, a ją to wewnętrznie rozdrażniło. Co on sobie myślał? Firma była dla niej jak dziecko. Całe życie dyktowała pod to, by usiąść na jej tronie, by podpisywać wszystkie umowy jej nazwiskiem. Cokolwiek ojciec miał na myśli z tym ślubem, poskutkowało. Niczemu nie była tak oddana jak pracy. Na pewno jedna noc tego nie zmieni. Mogła mu się oddać. Wystarczyło jedno słowo, by zranić ją dotkliwie, a i tak finalnie myślała tylko o firmie. Jego słowa spowodowały się wytrzeźwienie. Odseparowała się od tego romantycznego weekendu, w którym jak dotąd tkwili.
Widocznie historia romantyczna nie była dla nich.
Może to był tylko seks?
Nie chciała w to wierzyć, bo serce łamało się jej w pół.
A co mam powiedzieć? — spytała wzburzona, czując jak łzy wypływają jej w oczu — dopiero się spotkaliśmy — złamał się jej głos. Dla niej tamta noc faktycznie coś znaczyła. Poczuła się, jak jedna z wielu jego dziewczyn. Tylko czy wtedy byłby tak wzburzony? Czy unosiłby na nią głos? Znowu drżała pod jego wpływem, ale tym razem inaczej. Nie z przyjemności, a z bólu. Każde jego słowo i gest udowodniały jej, że mu zależało. Jej też. Pewnych rzeczy nie mogła jednak zmienić. Nie porzuci firmy dla jednej nocy. Zauroczenia. Choć teraz ją to bolało później, będzie sama z siebie dumna. Nikt jej firmy nie odbierze, będzie mogła rządzić i zanurzyć się w swoim pracoholizmie. Marzyła by jeszcze raz oglądać z nim gwiazdy, ale widocznie była to jedynie mrzonka, o której dawno powinna zapomnieć.
Szczerze?
Marzyła, by usłyszeć walkę z jego strony. Powiedzieć, że będzie tylko jego. Obiecać w ogóle nieistotny ślub, byle mogli być we dwójkę.
Zamiast tego została opluta złością.
Pewnie by się nie zgodziła.
A może?
Potrzebowała jego oparcia, ramienia by nie zatracić się we własnych uczuciach. By pokazał jej jak istotna była. Bez żadnych śmiesznych tekstów. Tylko oni we dwoje. Dzielący wspólne pocałunki. Przytulający się, ale im dłużej tego nie odwzajemniał, tym ona bardziej drżała. Zbyt wiele wymagała. Kolejna noc i może by się w nim zakochała? Jeszcze jeden szczęśliwy dzień z uśmiechem na twarzy.
Gdy ją odsunął, złożyła się w pół. Nie słyszała nic innego. Pierwszy raz w życiu czuła, że coś mogło być tak istotne jak firma. Nie słyszała nic o znalezieniu. Chciała jedynie móc wrócić w jego ramiona. Tylko że ona nie prosiła, nie błagała. Nie była typem mówiącym, wybierz mnie. Zamiast tego wybiegła do swojego pokoju, gdzie ryczała przez dwie godziny. Płaczem nie można było tego nazwać. Nie była w stanie uspokoić oddechu.
Przestała, dopiero gdy wszystkie krople wypłynęły z jej oczu.
Jakby innych już nie było.
Jakby przez niego się skończyły.

Musiała wyczyścić umysł. Może dlatego znalazła się na kamienistej plaży gdzieś z daleka od jakiekolwiek cywilizacji. Wynajęła auto i wyszła z auta. Szła po plaży, próbując wyłapać racjonalne myśli. Tylko ich już nie było. Może dlatego rozsiadła się na jakimś kamieniu. Jej czarna, zwiewna sukienka tańczyła wraz z wiatrem, a ona spoglądała w bezkres oceanu. Przypominał mężczyznę, który obiecał nie wypuścić jej z ramion, ale to zrobił. Założyła na oczy okulary przeciwsłoneczne, a włosy związała, próbując w jakikolwiek sposób się uspokoić.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Chyba rzeczywiście go popierdoliło.
Przecież to Galen Wyatt zazwyczaj po takiej nocy znika, i już się wcale nie interesuje, nie dzwoni nawet, zapomina jej imię i daje sobie spokój. A dzisiaj przyszedł do niej na śniadanie i dzisiaj próbował jakoś rozwiązać ten problem z jej ojcem. Tylko, że właśnie to nie są jego sprawy. A może chciałby, żeby były? Może właśnie to go tak gniotło w środku?
To były fakty, dopiero się spotkali, chociaż nie do końca, bo to nie było ich pierwsze spotkanie, ale pierwsze, które coś między nimi zmieniło. Głupi Galen Wyatt otworzył się przed tą kobietą, a ona miała to po prostu gdzieś.
Chyba bardziej zły był na siebie niż na nią, ona oberwała rykoszetem.
Co on sobie wyobrażał, co siedziało w jego głowie? Te myśli, które pędziły i nie dawały mu spokoju, miał wrażenie, że mózg mu eksploduje. Musiał odejść, musiał chociaż spróbować to wszystko jakoś ułożyć. Odciąć się, nie myśleć o niej, o tym ślubie, o tym, że on stracił dla niej głowę.
Przecież był dupkiem, był pierdolonym Galenem Wyattem, a on nigdy w życiu nie stracił głowy dla kobiety. Chociaż... Raz, dawno temu. Teraz się zastanawiał, czy czeka go powtórka z tych mrocznych czasów, najmroczniejszych w życiu. Ile razy jeden człowiek może przejść przez coś takiego? Ile razy głupio i naiwnie wejdzie znowu do tej samej rzeki, przecież wiedząc dokładnie, że w niej utonie, że opadnie na samo dno. Ledwo się z tego wygrzebał. A jednak chciał powtórki, tylko, czy kolejny raz go już zupełnie nie złamie?
Po prostu był głupi, i chyba go popierdoliło.
Nie wrócił nawet na chwilę do pokoju, właściwie to cały czas się kręcił gdzieś po Lanzarote i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nawet przy barze, nawet na jachcie, nawet z jakąś ładną blondynką gdzieś w ustronnym miejscu. Nic go nie cieszyło i nic nie pozwalało się uspokoić.


Ta plaża jakoś go do siebie przyciągała, pusta, dzika, kamienista, jakaś taka surowa, miała w sobie coś z Podziemia, coś mrocznego. Nie spodziewał się, że spotka na niej Persefonę. Długo stał z tyłu obserwując jej sylwetkę, tańczące na wietrze włosy i czarny materiał jej sukienki. Wahał się, bo wiedział, że kolejny szczęśliwy dzień, jeszcze jeden ostatni, będzie jak kolejny stopień prosto do piekła, że jeszcze gorzej będzie mu ją zostawić. A jednak ruszył powoli w jej kierunku, stanął kilka kroków za jej plecami.
- Czy to jest jeszcze chociaż odrobinę aktualne, Cherry? - zapytał, ale nie podszedł bliżej. Już nie spędzą tego szczęśliwego dnia, ale może chociaż by mogli... ostatni szczęśliwy wieczór? Może teraz już nieszczęśliwy, ale wciąż ostatni? Albo jakikolwiek, ale razem. Ostatni raz razem?
Chyba już się z tym pogodził, że przez jakieś głupie uniesienie, przez to, że podał jej na tacy tę swoją najmroczniejszą cześć duszy, to przecież i tak nie miał prawa, zaprzepaszczać jej kariery. To wciąż nie są jego interesy, nie jego sprawy. Musiał to przyjąć takim, jakim mu ofiarowała, po prostu.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Dźwięk oceanu okazał się dla niej największą karą, jaką była w stanie sobie sprawdzić. Fale od strony oceanu szalały, tak jak oni poprzedniej nocy. Przypominały jej Wyatta. Były równie szalone i ekscytujące. Chciała się w nich zanurzyć. Móc w nich zniknąć. Jednak równałoby się to z przekreśleniem całego swojego istnienia. Tak własnie czuła się w tym momencie. Oczy miała zamglone, serce biło jej szybko, a ona nie wiedziała, co powinna zrobić. Zagryzła swoją dolną wargę. Poszukiwała jakiegoś znaku w błękicie oceanu.
Zamiast tego usłyszała go.
Czy było aktualne? Nie odwróciła się w jego stronę. Czuła, jak znowu do jej oczu napływają łzy. Nie chciała być jego tylko dzisiaj, ale... dłużej. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować wszystkie swoje myśli. Jedna noc potrafiła naprawdę sporo zmienić. Jakby całe jej życie nie było nic wartego. Znowu płakała przez jedną noc pełną seksu. Płakała też przez Niego. Nie chciała wybierać. Na pewno nie teraz. Finalnie odwróciła się w jego stronę. Za czarnymi okularami nie mógł widzieć łez napływających jej do oczu. Chciała móc skryć się w ramionach, o ile by ją do nich przyjął.
Zawsze będzie, nawet jeśli będę żoną innego — odparła, unosząc szeroko kąciki ust. Nie było w tym radości. Uśmiechała się, bo jeszcze raz mogła go tu spotkać. Na neutralnym gruncie pozbawionym zobowiązań, którym mieli się oddawać się sobie nawzajem. Jeszcze raz spojrzała w głębie oceanu. Może powinna dać mu się pochłonąć? Nie oceanowi, Galenowi. Dalej czuła się uzależniona od niego. Chciała móc go jeszcze raz skosztować.
Nie pytaj, co będzie jutro — poprosiła ostatni raz — ja chcę jeszcze raz uwierzyć, że poprzednia noc była prawdziwa — to było jej szczere wyznanie względem jego. Pewnie długo się na to nie zdobędzie. Serce zbyt mocno ją bolało. Jeszcze mocniej zaboli, gdy opuści to piękne miejsce — że jestem twoja, Galen — wyciągnęła w jego stronę dłoń, licząc, że jeszcze ją złapie. Z bezsilności spłynęła jej kolejna łza. Nie była w stanie zdecydować, czego chciała. Jednak rozsądek był za firmą.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Dzisiaj ocean zdawał się szaleć jeszcze bardziej niż wczoraj, fale uderzały o brzeg, a jego szum dzwonił w uszach. Był dziki i bezwzględny. Ocean, nie Galen, bo Wyatt chociaż się starał, to jednak nie potrafił opuścić tej wsypy bez pożegnania z nią. Chciał to zrobić, był już taki moment, kiedy stał w windzie z walizką, ale finalnie poszedł do Cherry, tylko, że jej nie było. Bał się, że to zepsuł, że już jej nie spotka, a jednak los znowu ich do siebie pchnął. Zadrwił sobie po raz kolejny.
Czekał na jej odpowiedź, a jego spojrzenie nie było zawieszone już na jej sylwetce, raczej na błękicie, który rozciągał się przed nimi. Dopiero kiedy się odwróciła, to powoli zdjął okulary, schował je do kieszeni koszuli, ale nie ruszył się z miejsca. Tylko utkwił w niej te niebieskie ślepia, w jej twarzy ukrytej pod czarnymi okularami.
Zrobił krok w jej kierunku, ale znowu się zatrzymał, zamknął powieki, żoną innego - znowu odbiło mu się to echem w czaszce. Ten ślub tak go drażnił, że zrobiło mu się niedobrze. Ślub, ślub, po co ludziom są śluby? On wiedział po co jej to, a jednak nie mógł sobie tego przetłumaczyć, przyswoić, jakby zamierzała robić najgorszą głupotę w życiu. Właściwie dla niego tak było, najgorsza głupota w życiu... ślub. Ślub z przyjacielem gejem. To już mogła brać ten ślub z kimś sensownym, z jakimś facetem, z którym Wyatt mógłby o nią zawalczyć. I tak mógł. Ale...
Nie uciekł, zrobił kolejny krok w jej kierunku, a to już jest postęp. Później następny, tak, że finalnie zatrzymał się te kilka centymetrów przed nią, nie za blisko, ale na wyciągnięcie ręki.
- Jutro... może wcale nie istnieć - powiedział to w końcu patrząc na nią, chociaż jego myśli mówiły coś innego, chociaż wciąż nie potrafił nad nimi zapanować. Serce biło mu jak szalone, jak podczas tej wspólnej nocy, tylko... teraz czuł, że nie bije w rytmie pożądania, a zupełnie czegoś innego, jakiejś... niemocy.
- Była Cherry, bo... jesteś - powiedział te słowa na wydechu, spojrzał na jej dłoń wyciągniętą ku niemu. I chociaż wiedział, że będzie to cholernie bolał, zacisnął palce na jej nadgarstku i przyciągnął ją do siebie. To było jakby wkładał rękę w ogień, wiedział, że parzy, wiedział jak to się skończy, ale to zrobił. Dla tej jednej, ostatniej wspólnej nocy, gotowy był nawet na piekło.
Przyciągnął ją do siebie blisko, tak, że jej ciało zetknęła się z jego, zamknął ją w objęciach, sięgnął ręką do jej okularów, żeby je zdjąć, żeby mógł spojrzeć jej w oczy. Jedną ręką obejmował ją ciasno, drugą sięgnął do jej policzka, żeby zetrzeć z niego łzy kciukiem, przesunął nim do kącika jej ust.
- Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała - gdyby wiedział ile dzisiaj łez przez niego wylała, to chyba serce pękło by mu na pół. Wolał udawać, że tego nie wie i wolał, żeby po jej policzku nie pociekła już ani jedna. Pocałował jej skroń i przytulił ją do siebie, tak, jak powinien to zrobić wcześniej. Tak, jakby jutro miało nie istnieć, jakby liczyli się tylko oni. Jeszcze ten jeden raz.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Los z nich zadrwił, łącząc ich firmy do wspólnej inwestycji. To było najbardziej rozdzierające. Gdyby była to tylko letnia miłość, z pewnością przeżyłaby to, unosząc brodę do góry. Teraz wyglądało to odrobinę inaczej. Wiedziała, że za każdym razem, gdy będzie go widzieć, oczami wyobraźni powracać będzie do wspólnej nocy. Przestała się zasłaniać, zastanawiając się, co może ich dalej czekać. Przy każdym spotkaniu będzie marzyć, by powrócić w jego ramiona.
Lepiej z facetem, z którym można konkurować? Typowy król dupków Galen Wyatt. Mężczyzna mógłby ją wykorzystać, a przyjaciel gej nie. Ufała mu bezgranicznie od dzieciństwa. Też by chciał jej szczęścia. Dlatego brał z nią ten pierdolony ślub, by widzieć uśmiech na jej twarzy. Lustrowała Galena wzrokiem. Bała się jego bliskości.
Bała się jego odejścia.
Jednak zdecydowanie bardziej chciała móc go zaznać ostatni raz. To nie była dla niej wakacyjna przygoda, a bardziej wakacyjna niespełniona miłość.
Ale boję się kolejnego wschodu słońca — mogło nie istnieć, ale zaistnieje. Oboje o tym wiedzieli. Jej głos drżał, kiedy mówiła. Chciała móc zaoferować mu się cała, nie mogła. Sprawy firmowe już na nią czekały, piętrząc się na jej biurku. Już nie mogła przestać udawać, że nie było tu nic nieistotnego. Musiała przeczytać każdy najmniejszy kawałek ich wspólnej historii. Teraz jeszcze mieli okazje ją napisać, ale zniknie, jak rysunek serca zalany przez falę na piasku.
Ich relacja też zniknie wraz z tym widokiem.
Nie mów tak... — powiedziała, będąc już przy nim. Oddech nie był w stanie się jej uspokoić. Nie była w stanie zapanować nad własnymi myślami, bo, cholera, ona naprawdę go chciała. Pierwszy raz żałowała, że nazywała się Marshall. Jako normalna dziewczyna nie miałaby takich problemów — bo nie będę potrafiła odejść — wyszeptała, a jej ciało zadziałało wręcz mechanicznie. Wtuliła się w niego całą sobą. Potrzebowała tego momentu, w którym do reszty zatraci samą siebie. Zwyczajnie schowała się w jego ramionach tak, jak tego potrzebowała rano. Za to pojedyncze łzy zamieniły się w szloch. Mógł zobaczyć jej przeszklone oczy i łzy płynące stróżkami z jej oczu, To były zaledwie kilka dni, a ona się w nim zakochała.
Za późno Galen — wyszeptała Cherry, chowając się w jego ramionach — wrócę ze złamanym sercem — już jej krwawiło. Jedynie jego dotyk był ją w stanie uspokoić — ale teraz chcę zapomnieć o jutrze — powiedziała finalnie, stając na palcach, by złożyć na jego ustach najdelikatniejszy pocałunek. Jakby właśnie mówiła mu, żegnaj.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Los bywa przewrotny. Może to, że ich firmy połączyły interesy było jakimś znakiem? Gdyby to się nie wydarzyło, to Galen trwałby w tym swoim dziwnym marazmie, wciąż tylko umacniał swoją pozycję króla dupków, bo nie byłoby kobiety, której chciałby udowodnić, że jest inaczej. Może jednak musiał spotkać Cherry, żeby coś zrozumieć? Coś zmienić? Nawet jeśli to z góry musiało być skazane na porażkę. Porażki też czegoś uczą. Też kształtują człowieka i ta może odciśnie swoje piętno na Galenie Wyattcie?
Już nie ważne jest wcale czy to miał być przyjaciel gej, czy jakiś inny mężczyzna, ważne jest jedno, że miał być ślub. Ślub Cherry z kimś innym. Ciekawe czy zaprosi Galena? Ciekawe z kim by przyszedł. Pewnie z jakąś Cindy, Mindy, albo Dolly.
Wyatt również bał się tego wschodu słońca, ale chyba jeszcze bardziej się bał momentu, w którym właśnie spotka ją na neutralnym gruncie, w biurze, w Toronto, już w firmie o nim gadali, że ma romans z sekretarką, a teraz co powiedzą? Że stracił głowę dla swojej wspólniczki? Galen Wyatt chciał być lwem, a wychodziło na to, że nie bała się go ani jego asystentka, ani jego wspólniczka, ani nawet jego pracownicy. Znowu dochodził do ściany, pod którą zastanawiał się co ma teraz zrobić. Co będzie dalej. Tylko teraz w tym momencie czuł się, jakby był w pułapce, jakby te ściany były ze wszystkich stron i tylko zaciskały się coraz ciaśniej.
Chyba był gorszym prezesem niż Charity Marshall, bo on wiele razy zastanawiał się, co by było gdyby to wszystko rzucił. Z jednej strony Northex było jego perłą koronną, z drugiej utrapieniem, które spadło na jego barki nagle, w momencie, w którym się w ogóle tego nie domagał.
- A może jutro słońce wcale nie wzejdzie? - głupie gadanie, ale oddałby wszystko żeby tak było, może nawet i Northex, oparł policzek na jej głowie, wtulił go w jej włosy, które pachniały zabójczo, jej perfumami i oceanem, to był chyba zapach wolności. A przynajmniej takie wrażenie miał Galen. Wplótł palce w kosmyki, które spływały jej po plecach, bawił się nimi, delikatnie muskając jej plecy opuszkami palców.
- I tak to zrobisz - szepnął tylko i przez chwile poczuł, jakby serce na moment mu stanęło, ale przytulił ją do siebie mocniej, mimo, że w głowie miał tylko myśl - bo taką już podjęłaś decyzję. A Galen Wyatt nie miał prawa się wtrącać. Kiedy się rozkleiła, to w pierwszej chwili nie wiedział co ma zrobić, w takich momentach zawsze znikał, zdarzało się, że te biedne dziewczyny przez niego płakały, ale wtedy na scenę wchodziła Meena, wyciągała paczkę chusteczek i odsyłała je z kwitkiem. Ale tutaj nie było Meeny, była tylko Cherry i Galen nawet nie chciał jej odesłać, tylko nie wiedział za bardzo jak ma reagować.
- Cherry, nie płacz - pogłaskał ją po plecach, gdy wstrząsnął nią ten szloch. Czuł to samo, jak jego serce pęka na pół, przez ten jej ślub, a teraz jeszcze rozsypuje się w pył tylko dlatego, że ona tak płacze. A mógł tego nie psuć, nie zadawać tych ciężkich pytań, pozwolić jej się jeszcze jeden dzień tym cieszyć, gdyby tylko mógł cofnąć czas... Gdyby mógł go zatrzymać.
- Wszystko się jakoś ułoży - mruknął bez większego przekonania wciąż głaszcząc jej włosy, jej plecy, delikatnie, pocieszająco. Chociaż sam wcale nie czuł się pocieszony, a ten pocałunek... Chociaż czekał na niego cały dzień, chociaż miał najsłodszy smak na świecie, to jednak był gorzki. Pocałunek na pożegnanie. Odwzajemnił go, ale krótko, delikatnie.
Nie chciał o tym myśleć, złapał ją znowu za rękę.
- Chodźmy stąd Cherry - właściwie nie wiedział jeszcze gdzie, stąd, daleko, brzegiem tej plaży, a może na koniec świata? Po prostu musiał się ruszyć, musiał sprawić, że jego głowa zacznie pracować nieco inaczej, zobaczy ją z innej perspektywy, zeszli z tej kamienistej plaży na sam brzeg oceanu, tam gdzie fale uderzały o brzeg, gdzie pod stopami był ten przyjemny, biały piasek, dawał zupełnie inne spojrzenie na tę ognistą wyspę.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Zatrzymasz je dla mnie Hadesie? — spytała, uśmiechając się przez łzy. Nie wierzyła w przeznaczenie, a jednak ono złączyło ich. Przez współpracę firm, spotkanie na Lanzorote, a nawet teraz to, że byli we dwoje.
Serce jej stanęło. I tak odejdzie. Ścisnęła go mocniej. Nie chciała odchodzić. Wiedziała, że powinna. Podjęła taką decyzję. To była zaledwie noc, ale chciała, by trwała dłużej. Nie raz, nie dwa, a... dłużej. Bała się własnych myśli. Jeśli tylko zostanie z nią sama, zeżre ją od środka. To nie był tylko seks. Chciała móc w to uwierzyć. Inaczej serce by jej się tak bardzo nie rozdzierało. Na dwie połowy. Jakby miała wybrać pomiędzy matką a ojcem.
Jak mam nie płakać? — spytała łamiącym głosem. Jak nie miała płakać, skoro chciała pierwszy raz pójść za głosem serca? Pierwszy raz w życiu pragnęła zrobić to, czego potrzebowała, ale nie mogła. Przekreślenia całego jej życia nie wchodziło w grę. Firma, rodzina, obowiązki wydawały się być jedynie kolcem w jej sercu. Wypuszczający truciznę. Bała się przyszłości z Galenem, chociaż jeszcze bardziej bała się jej bez niego.
Nie okłamuj mnie — powiedziała prosto przy jego ustach. Chciała mieć pewność, że oboje czują to samo. Złączyła ich usta razem, ale w tym pocałunku dało poczuć się jej łzy. Te które raniły ich obojgu. Serce jej drżało, jakby nie miało się zatrzymać. Marzyła, by zatrzymać tę chwilę jeszcze dłużej, a zamiast tego ten czas mijał. Jakby nie miało być końca.
Dobrze — wymruczała, idąc w kierunku oceanu. Chciała mu jeszcze powiedzieć. Błagam, nie puszczaj mnie. Nie odważyła się. Za to ten wieczór nie był wesoły. Był ich pożegnaniem, które zdawało się im obojgu rozdzierać serce.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”