29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

001.
Słońce świeciło wysoko na niebie, kiedy Pilar Stewart zaparkowała przy wysokim budynku w centrym miasta. Kawa którą kupiła w miejscowej kawiarni tego popołudnia była już całkowicie zimna. I może by jej to przeszkadzało, gdyby w ostatnim czasie chociaż raz wypiła ją ciepłą. Praca w ciągłym biegu uniemożliwiała spokojne wypicie kawy. Może gdyby pracowała w jednej z tych wielkich korporacji, jakie właśnie mijała przechodząc przez ulicę miałaby czas na spokojną konsumpcję i zebranie myśli, zamiast tego ścigała przestępców i próbowała rozwiązać sprawy od których każdy umywał ręce. I szczerze? Nie zamieniłaby tego na nic innego.
Pewnym krokiem weszła do przedszkolnego budynku. Dźwięk średniej wysokości obcasów obijał się od pozłacanej podłogi, podczas gdy oczy już skanowały całe otoczenie — wielka recepcja, trzy windy i czterech ochroniarzy, analizujących każdego przechodnia. Pilar uśmiechnęła się jedynie do jednego z nich i w ostatniej chwili wskoczyła do już zamykających się drzwi windy, wciskając odpowiednie piętro. Dziewiąte. To właśnie przy tej liczbie widniało niewielkie logo Northex Industries.
Miles ostrzegał ją, żeby tu nie szła. Wielokrotnie powtarzał, że to nie miało sensu, bo on i tak nic nie powie, ale przecież Pilar nie byłaby upartą sobą, gdyby nie postanowiła spróbować. Wyatt wpakował się w całkiem niezłe bagno, a przez to, że praktycznie nic się nie w tej historii nie dodawało, Stewart potrzebowała uzyskać dodatkowych informacji. Nie przyszła, żeby go aresztować. Chciała po prostu zrozumieć.
Dzień dobry — uśmiechnęła się do młodziutkiej recepcjonistki zaraz po wyjściu z winy, przyjmując przesadnie słodki wyraz twarzy. — Jestem umówiona na spotkanie z prezesem Wyatt — wyjaśniła grzecznie, ściągając z oczu okulary przeciwsłoneczne i upijając łyk kawy. Jej ubiór sugerował typowo biznesowe spotkanie — biała koszulka z dekoltem, czarna marynarka i długie eleganckie spodnie z wysokim stanem.
Dzień dobry, oczywiście, już sprawdzam — kobieta odwzajemniła uśmiech i zwróciła się do komputera. Wystukała kilka przycisków, a następnie zmarszczyła czoło. — Przykro mi, ale nie mam wpisanego żadnego spotkania przez następne dwie godziny — oznajmiła dość pewnym głosem, nabierając niechęci i nieco podejrzeń.
Pani chyba nie rozumie — Pilar pokręciła głową, odstawiając kawę na bok i nachyliła się nad ladą, wbijając intensywne spojrzenie w recepcjonistkę. — Pan prezes osobiście mnie zaprosił. Rozmawiał ze mną dosłownie dziesięć minut temu — wyciągnęła telefon i odblokowała wyświetlacz kodem pin. — ..ale skoro Pani nie chce mnie wpuścić, bardzo chętnie zadzwonię do niego i powiem, że mamy tutaj proble—
Oj nie, nie trzeba.
Nie trzeba?
Oczywiście, że nie. Skoro prezes osobiście zaprosił, to proszę bardzo. Brązowe drzwi na końcu korytarza w tamtą stronę — wskazała odpowiedni kierunek nieco rozdyganą dłonią, a Pilar zaczęła się szczerze zastanawiać, czy recepcjonistka tak z zasady bała się konsekwencji, czy może jednak Wyatt miał za uszami o wiele więcej niż transport ciał w kontenerze.
Dziękuje — Stewart uśmiechnęła się już po raz ostatni i łapiąc za kubek, wyzerowała zimną kawę, a następnie wyrzucając puste opakowanie do pierwszego lepszego kosza ruszyła do wyznaczonych drzwi.
Trzy puknięcia.
Delikatne naciśnięcie klamki.
Galen Wyatt? — weszła niepewnie, przyglądając się mężczyźnie za biurkiem. — Można? — uśmiechnęła się kokieteryjnie, pozwalając, by na twarz wypłynęły charakterystyczne dołeczki. Pchnęła drzwi jeszcze szerzej, wchodząc do środka i bez pytania rozsiadła się na jednym z fotelu tuż przed biurkiem.
Wygodne — skomentowała mebel, rozglądając się dookoła, a kiedy natrafiła na zaskoczone spojrzenie Galena, przechyliła głowę. — Śledcza Pilar Stewart — przedstawiła się w końcu, przyglądając mu się uważnie i jego reakcji. — Chciałam pogadać.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- 24 -





Wyatt wrócił do biura, chociaż wszyscy, nawet dozorca, patrzyli na niego podejrzliwie, był pewny, że cała firma widziała już jego zdjęcie w kajdankach w jednym z brukowców, ciekawe... ile z tych osób później czytało przeprosiny, które wydrukowali. Sam ich nie czytał.
Prawniczka radziła mu nawet żeby ich pozwał za zniesławienie, radziła mu też żeby pozwał tego policjanta od którego dostał w gębę, zrobiliby obdukcję i nie miałby szans się wybronić. Ale Galen nie zamierzał tego robić, nie zamierzał nawet iść z tym siniakiem pod okiem do lekarza. Szedł z nim dumnie przez firmę, z podbródkiem uniesionym wysoko, w tym swoim idealnie skrojonym garniturze, w białej, nieskazitelnej koszuli, bo przecież miał być lwem, obiecał to Cherry. Zresztą powinien się już chyba przyzwyczaić do tego, że o nim gadają. O jego romansie z sekretarką na przykład, a teraz o tym, że robił interesy z mafią. O ile w tym pierwszym było ziarno prawdy, to to drugie było kompletną bzdurą, ale rano znalazł na swoim biurku kilka wypowiedzeń. Właściwie nawet go to nie obchodziło. Śmieci się same wyniosły, czy jakoś tak...

Kilku kontrahentów odwołało też swoje spotkania i chyba to dotknęło go najbardziej, bo w momencie kiedy on już wybielił się z niektórych swoich błędów, kiedy już ta jego reputacja zdawała się wyglądać lepiej, to znowu na niego spadało takie gówno. Czuł w kościach, że na tym straci, a na to sobie nie mógł pozwolić. Od rana wisiał na telefonie, wideokonferencje i umawianie spotkań, jedno za drugim. Spotkań na których będzie się tłumaczył i płaszczył przed nimi, żeby tylko nie zerwali umów. Na samą myśl o tym skręcało go w żołądku. Chyba będzie musiał pogadać ze swoją prawniczką, żeby mu doradziła jak ma się bronić, w końcu nie mogli zerwać umowy z takiego powodu. Nie był oskarżony. Nic na niego nie mieli.
Mimo to czuł się dzisiaj tym dniem wyczerpany, czuł się jakby był winny, albo jakby cały świat chciał, żeby był. Bo tak byłoby prościej. Bo to nawet do niego pasowało. Galen Wyatt i jego kolejne grzechy. Idealny kozioł ofiarny.


Zamknął laptopa i oparł łokcie na biurku, dotknął skroni, potrzebował kawy, a najlepiej, to żeby ten dzień się wreszcie skończył, ale wtedy klamka opadła, a w drzwiach stanęła TA POLICJANTKA. Jego niebieskie oczy mimowolnie zatoczyły koło. Jeszcze jej mu tutaj brakowało. Uniósł jedną brew i nabrał powietrza w płuca, ale uszło z niego ze świstem, gdy nie wszedł za nią ten jej partner. To już by była przesada i może nawet Wyatt mógłby wezwać ochronę, a później złożyć ten pieprzony pozew, dla świętego spokoju.
- Skoro już tu Pani jest... - rzucił, ale nawet nie podniósł się z miejsca, wyprostował się tylko na tym swoim fotelu prezesa. Jego gabinet był raczej surowy, kilka stalowych rur przy suficie, oszklone ściany, a po środku duże dębowe biurko, po jednej stronie jego fotel, po drugiej dwa, na których rozmawiał z kontrahentami, stolik, ten od podpisywania ważnych dokumentów, i barek. Powiódł za nią spojrzeniem, a na ten jej komentarz na temat fotela, uśmiechnął się krzywo.
- Czarny orzech i włoska skóra licowa, podejrzewam, że nie macie takich na posterunku - rzucił patrząc jej w oczy. Czy był zaskoczony? Może tylko tym, że przyszła tutaj bez swojego goryla?
- Tak, pamiętam Pani nazwisko. A Pani partner... Nie zmieścił się w windzie? - może i Galen nie miał dobrej pamięci do imion, zwłaszcza tych panienek, które przewijały się przez jego apartament, ale ją zapamiętał. Nie wyciągnął jednak ręki na powitanie. Na jej słowa zerknął tylko na ten bajecznie drogi zegarek na swoim nadgarstku. Nadgarstku, na którym jeszcze był ślad po za mocno zaciśniętych kajdankach.
- Mam dziesięć minut do następnego spotkania, ale już wszystko powiedziałem - mówił spokojnie, a przez myśl mu przeszło, czy ma już wzywać adwokata, czy jeszcze nie. Na pewno Lotta nie byłaby zadowolona, że rozmawia ze śledczymi bez niej, ale w zasadzie... co mógł im powiedzieć, skoro sam wiedział niewiele.
- Jakieś postępy w śledztwie? - zapytał w końcu, no bo jednak odrobinę go to ciekawiło, czuł, że ktoś z jego pokładu zawinił. Może nawet dzisiaj złożył wypowiedzenie? Jakoś odruchowo zerknął na te dokumenty na swoim biurku.


Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Pilar nigdy nie zastanawiała się, jak to było prowadzić własny biznes. Ale co się dziwić, przez większość swojego życia, nie posiadała w kieszeni złamanego grosza, więc naturalnie nie musiała zaprzątać sobie myśli jakby tu je zainwestować. Nie uważała jednak, że bycie prezesem było trudne. Jasne, trzeba było dbać o dobry wizerunek i PR, ale przecież i od tego miał się ludzi, czyż nie? Na każdym jebanym kroku. Ludzie chodzili za tobą jak za małpą w zoo, podlizywali się na wszystkich płaszczyznach i próbowali załatwić sobie awans przez łóżko. Co mogło być skomplikowane w tak prostym życiu Cóż, zapewne dziesięć trupów w kontenerze mogło zachwiać nieco opinią publiczną, ale przecież z czym nie radzi sobie odpowiednia ilość pieniędzy?
Podejście Pilar do prezesów i właścicieli wielkich firm było zero jedynkowe. Wrzucała ich do jednego worka z Galenem na czele i nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Nawet teraz, gdy siedziała na pierdolonym fotelu z czarnego orzecha i włoskiej skóry licowej w fikuśnym gabinecie na dziewiątym piętrze jednego z najwyższych budynków w Toronto miała wrażenie, że Wyatt nie był nawet w najmniejszym stopniu wzruszony tymi utraconymi życiami, które przywiózł z Europy. Dupek.
To prawda, nie mamy takich na posterunku — rozsiadła się jeszcze wygodniej, łapiąc spojrzenie jego intensywnie błękitnych oczu. Dłonie leniwie umieściła na szóstkach oparciach i przejechała po nich opuszkami palców. — Raczej stawiamy na konkret i działanie niż fikuśna elegancję — dodała z błyskiem w oku. Czy była w tej wypowiedzi jakaś dwuznaczność? Cóż, to już postanowiła zostawić jemu do interpretacji.
Przyszłam sama — potwierdziła, to co już zdążył zauważyć. Chociaż przecież Miles mógł równie dobrze czekać za drzwiami i zainterweniować, jeśli byłaby taka potrzeba. Postanowiła jednak postawić na szczerość. Potrzebowała wzbudzić z Galenie zaufanie, a raczej nie mogłaby tego zrobić przy pomocy swojego partnera. — Także proszę się nie martwić o twarz — cmoknęła, nachylając w stronę prezesa i układając łokcie na biurku. — Mam nadzieje, że nie boli za bardzo? — spytała z udawaną troską, przyglądając mu się uważnie. Limo po uderzeniu wciąż było mocno widoczne, a siniak powoli z purpurowego zaczynał przechodzić w odcień żółci. Przez myśli Pilar przemknęła przelotna myśl, dlaczego jedna z tych jego laleczek nie nałożyła mu na tą ładną buzię tonę makijażu. Z pewnością dało się to łatwo zasłonić, a jednak wybrał chodzić z tym dumnie.
Dziesięć minut w zupełności mi wystarczy — wróciła na oparcie, wtapiając się w przeklęcie wygodny fotel. — A postępy… cóż, ciężko cokolwiek o nich powiedzieć, skoro główny podejrzany w żaden sposób nie chce współpracować z policją — wbiła w niego przenikliwe spojrzenie, jakby z jego oczu chciała wyczytać chociaż odrobinę prawdy lub czegokolwiek, co mogłoby pomóc sprawie. Na moment zapanowała intensywna cisza.
Przejdę więc do rzeczy — zaczęła ponownie, prostując się. — Jestem tutaj. Na twoim terenie. Na twoich zasadach. Chociaż równie dobrze mogłabym wezwać cię na komisariat i zrobić to samo w towarzystwie kamery, mikrofonu i trzech innych funkcjonariuszy za weneckim lustrem. Ja, jak widać, nie mam przy sobie nic — rozpięła guzik marynarki i odchyliła materiał, ukazując białą bluzkę na cieniutkich ramiączkach z której nie wystawał żaden kabelek. — Chce prawdy, Wyatt. Skoro to nie ty stoisz za tymi ciałami w kontenerze, to kto? — ponownie nachyliła się w jego kierunku. — Jest ktoś, kto chciałby cię wrobić? Masz jakiś wrogów? Co by to miało na celu?

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Właściwie... wiele osób widziało Wyatta przez dokładnie taki sam pryzmat jak Pilar, a on jakoś wcale nigdy nie starał się tego swojego wizerunku ocieplić, właściwie to można by dać mu koronę króla dupków i posadzić go na tronie z tej włoskiej licowej skóry. Wszystko by się zgadzało. Romanse, imprezy, życie proste i przyjemne, za pieniążki ojca. Tak chyba o nim pisali na jakimś kanadyjskim pudelku?
Prawda była jednak zgoła inna i tylko sam zainteresowany wiedział, jak wypruwał sobie nie raz żyły, żeby ojciec nie spojrzał na niego i nie powiedział, dostałeś firmę i zawaliłeś, tego się spodziewałem.
Nie mógł zawalić, bo nie mógł dać staremu Wyattowi tej satysfakcji. Odkąd prowadził ten cały syf, to podpisał kontrakty z Teksasem, z Tokio, a teraz chciał również zawojować Europę. Szkoda tylko, że teraz najprawdopodobniej tam będą kojarzyć Northex z trupami w kontenerach na statku. Walczysz o każdy kontrakt, zachwalasz tę swoją stal, jakby była darem od Boga, a tu ktoś pakuje do Twojego kontenera jakieś biedne kobiety i to nie jedną, tylko dziesięć. Żałował ich, ale co miał zrobić? Usiąść i płakać nad ich losem? W jego firmie pracowały setki, może tysiące ludzi, nie w samym Toronto przecież, może w jakimś Tokio małe japońskie dzieci właśnie czekały na ojca, który miał im przynieść do domu worek ryżu z pensji, którą wypłacał mu właśnie Wyatt, przecież nie mógł ich zawieść.
- Na posterunku macie okropne krzesła - wiedział coś o tym bo siedział na takim prawie dwie doby, jeszcze czuł na plecach te rurki, które wbijały mu się w kręgosłup - czy te najgorsze dajecie kryminalistom, żeby ich złamać? - znowu zawiesił na niej spojrzenie, na jej ciemnych tęczówkach. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy powiedziała, że przyszła sama, cieszył się, że rzeczywiście nie ma jej partnera? A może to było ukłucie satysfakcji spowodowane tym, że wyczuł, że ktoś tutaj boi się pozwu?
Albo jeszcze gorzej... teraz ona będzie przed nim zgrywać dobrego glinę?
Zmarszczył brwi, kiedy powiedziała o tym jego siniaku, nie bolał, ale za każdym razem gdy spojrzał w lustro, a w tym gabinecie ściany były z pierdolonego szkła, to przypominał sobie o tym dlaczego zarobił. A zarobił właściwie słusznie. To nawet było gorsze niż jakby znęcał się nad nim jakiś walnięty przemocowy glina. Chociaż z drugiej strony słyszał już w holu, jak jakieś recepcjonistki żałowały go, więc... Coś za coś.
- Nie złożyłem pozwu, czy to jest cel Pani wizyty, śledztwo na temat mojej skargi? - znowu strzelił oczami. Galen miał hopla na punkcie swojego wyglądu, na punkcie swojego wybujałego ego, więc to wytykanie mu tego ciosu, było... ciosem poniżej pasa, zirytowało go. Znowu zerknął na zegarek, dziesięć minut może wytrzyma.
Ściągnął usta w wąską linię...
- Już powiedziałem Pani koledze, że gdybym miał do zakopania trupa, to na mogile nie zostawiałbym swojej wizytówki - może nie tymi słowami to wtedy powiedział, może brzydszymi i za to dostał w ryj? Ale sens był ten sam. Po cholerę miałby wkładać zwłoki do swojego kontenera. Tę ciszę, która między nim zapanowała przerywało jedynie ciche brzęczenie wibracji w jego telefonie, na biurku, przed nim. Dobijali się do niego, ale Galen był jednak słowny, obiecał jej to przeklęte dziesięć minut, więc tyle czasu jej da.
Na to czekał, aż przejdzie do rzeczy, nawet w pierwszej chwili chciał ją pospieszyć gestem ręki, tym, którym pośpieszał tych swoich podrzędnych pracowników ze słowami: czas to pieniądze Cal. Ale jednak tego nie zrobił, uniósł tylko jedną brew słuchając jej słów. Podrapał się po brodzie pokrytej kilkudniowym, ale idealnie przyciętym zarostem.
- Teraz mam się poczuć bezpiecznie? Bo Pilar Stewart weszła do klatki lwa bez broni i bez podsłuchu i liczy, że teraz będzie się z nim bawić jak z potulnym kotkiem? - pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem, a potem nabrał powietrza w płuca ze świstem - sam chciałbym to wiedzieć, ale chyba Ty tutaj jesteś gliną Pilar? - znowu utkwił w niej te niebieskie tęczówki. Jak tak będą prowadzić śledztwo to szybciej on sam do tego dojdzie. Na to pytanie o wrogów parsknął gorzkim śmiechem, krótko, potem oparł łokcie na biurku i pochylił się w jej kierunku.
- A kto ich nie ma? Każdy ma jakiś wrogów, a im więcej masz pieniędzy, tym jest ich więcej, możesz mi wierzyć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile osób chciałoby żebym zdechł - lista była długa... jak paragon z biedronki. Ale taka praca, żeby Northex wygrywał przetargi, to ktoś musiał je przegrać. A do tego jeszcze te wszystkie desperatki, którym Wyatt dał kosza. Dochodzili też ich zazdrośni kochankowie. Dwa paragony z biedronki i to takie na kilka stówek, jak nic.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Posterunek policji miał to do siebie, że z założenie nie miało tam być nikomu dobrze ani wygodnie. Było to miejsce, gdzie sprowadzało się przestępców i szczerze ostatnią rzeczą, o której ktoś powinien tam pomyśleć była jakoś podbicia i poduszka pod dupą przesłuchiwanych. Pilar uśmiechnęła się delikatnie, czując nieprzyzwoitą świadomość, że chociaż te czterdzieści osiem godzin, jakie Wyatt spędził na dołku były dla niego niekoniecznie przyjemne. Facet wyglądał, jakby na codzień pławił się w luksusie i licznych udogodnieniach, o których większość szarych ludzi mogłaby tylko pomarzyć, dlatego odrobina przyziemności zdecydowanie była wręcz dla niego zalecana. A oko.. cóż, to można było nazwać drobnym wypadkiem przy pracy.
Pańskiej skargi? — uniosła wysoko lewą brew, przyglądając mu się uważnie. Naprawdę myślał, że ktokolwiek z nich — a tym bardziej ona — będzie się fatygować na wizytę w zasranym korpo wieżowcu, tylko po to, żeby zajmować się jego zażaleniami co do sposobu przesłuchań? Urocze. — Przyznam szczerze, mało mnie obchodzi na co Pan się skarży i co dokładnie się nie podobało podczas przesłuchania — wzruszyła ramionami, dzieląc się rąbkiem prawdy. Pilar chociaż nie miała zamiaru tego pokazywać ani mówić publicznie, osobiście wcale nie podobała się metoda fizycznego wyciągania informacji z podejrzanych. Sama uważała, że o wiele więcej można było się dowiedzieć rozmową i odpowiednią manipulacją, gdy była taka potrzeba. Waits postawił na walenie po oczach i to jego prywatna sprawa, jak poradzi sobie z oficjalna skargą, którą zdawało się Wyatt już zdążył złożyć. A raczej jego prawnicy. — Niestety nie rozsyłamy jeszcze ankiet satysfakcji po przesłuchaniach — uśmiech na jej twarzy mógł być dla wielu wręcz nie do zniesienia. Mało było w nim czystej serdeczności, a więcej cwaniactwa, ironii i tej bezczelnej zaczepy, której jakimś sposobem nie potrafiła się pozbyć przez Galenem.
Grała w jego grę i w pełnym spokoju dołączyła do odbijania piłeczki przy każdej, pojedynczej wypowiedzi, doprawionej wydłużonym spojrzeniem znad biurka.
Ponownie przekręciła głowę, przyglądając mu się uważnie, kiedy zarzekał się, że nie miał z tymi kobietami nic wspólnego. A jednak w jego wypowiedzi brakowało wiele elementów i niestety, argument o wizytówce mało bronił się w zaistniałej sytuacji i warunkach, jakie wyszły podczas dokładnej sekcji zwłok.
No i widzisz, tutaj pojawia się problem — zaczęła spokojnie, praktycznie lustrując jego zachowanie. Odstawiła na podłogę nogę, która jeszcze chwile temu trwała oparta o kolano, po czym wstała z fotela. — Bo te kobiety miały dopłynąć do Toronto żywe — leniwie umieściła dłonie na swojej krawędzi biurka i zniżając ton głosu, również nachyliła się w jego kierunku, znajdując się, może bliżej niż powinna, biorąc pod uwagę, że jakby na sytuacje nie patrzeć, było to pewnego rodzaju przesłuchanie. I chociaż twarz Wyatta tego nie pokazywał, ta bliskość jednak pozwoliła Pilar zauważyć w jego oczach zaskoczenie. Czyli jednak nie wiedział? A może tylko udawał.
Dokładna sekcja zwłok wykazała, że powodem śmierci wcale nie były rany na ciele i ślady gwałtu, a odwodnienie i brak odpowiednie cyrkulacji powietrza w środku kontenera — nie powinna mu tego mówić. Gdyby Miles był teraz obok, zapewne szarpnąłby ją za fraki i wyprowadził z pomieszczenia, żeby zjebać od góry do dołu za ujawnianie postępów w śledztwie, jednak jak inaczej mogła wyciągnąć cokolwiek z tego zimnego buraka niż zaskakując go namiastką prawdy? Potrzebowali by chociaż trochę zaczął z nimi współpracować lub w najlepszym wypadku po prostu z czymś się wysypał. Bo to, że nie było na niego żadnych dowodów wcale nie znaczyło, że w oczach policji był niewinny. — A wiesz co to oznacza, Wyatt? — oparła ciężar ciała nadgarstkach, w pełni zawisając nad biurkiem i z zaciekawieniem oraz zimną krwią zajrzała w błękitne oczy podejrzanego. — Że mamy tu do czynienia z handlem ludzi — wyszeptała, obniżając ton głosu do absolutnego minimum. Gdyby którekolwiek z nich oddaliło się chociaż trochę, Galen nie usłyszałby, co do niego mówiła. — Nieudanym w dodatku. Dlatego twoja gówniana wizytówka w tym przypadku nie ma tutaj nic do rzeczy, skoro w oryginalnym zamyśle mogiły miało wcale nie być. Dlatego na twoim miejscu rozważyłabym jeszcze raz ten brak chęci współpracy z policją, bo zaczyna to nie wyglądać dla ciebie zbyt kolorowo.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Może to był problem posterunków, że ludzie nie chcieli tam nic mówić, bo dostawali najgorsze krzesło, które wbijało się w zad, a do tego jeszcze w łeb od jakiegoś policjanta, który sobie nie radził z agresją. W Northexie wszyscy chcieli rozmawiać, kontrahenci w tych fotelach z czarnego orzecha rozpływali się i podpisywali kolejne umowy. To chyba coś musi znaczyć? Może trzeba się nad tym naprawdę zastanowić.
W zasadzie to Galen chętnie uzupełniłby taką ankietę satysfakcji, zawsze robił to w każdej przychodni, w ogóle wszędzie gdzie się dało i liczył, że ta jego opinia coś zmieni. Nawet na dole w holu były takie ankiety, dla pracowników i dla odwiedzających... Wszystkie jak leci lądowały w biurze Cala od niszczarki, tak, to ten gość, którego Galen zatrudnił w momencie, w którym czuł, że jego nadgarstki są już przeciążone od wkładania papierów do niszczarki. Tak... Nie od dźwigania szklanki z bajecznie drogą whisky, to na pewno od niszczarki.
- A powinniście, na dole taką znajdziesz, w mojej firmie liczymy się z każdą opinią, może dlatego gości przyjmujemy na takich fotelach i wszyscy są zdecydowanie bardziej rozmowni - znowu wywrócił ślepiami, skoro ona sobie żartowała, to on też mógł. On nawet lubił takie odbijanie piłeczki, takie słowne potyczki, w pewnym sensie go to kręciło. Zerknął nawet na Pilar spod przymrużonych powiek, może gdyby nie chciała wsadzić go do paki, to mogłaby mu wpaść w oko.
Dopiero kiedy powiedziała o tym problemie, to wyprostował się na krześle, jeśli zaraz zakuje go w kajdanki i stąd wyprowadzi, to na pewno wniesie skargi na wszystkich, na kogo się da. Jeszcze jedne fotki w tych srebrnych bransoletach krążyły po sieci, a jego dział PR robił już drugą dobę bez przerwy i płakał, kiedy tylko Wyatt tam dzwonił.
- Jaki... problem? - zapytał powoli, zaczął się delikatnie bujać na tym swoim krześle, w prawo, w lewo. Mało miał jeszcze pro-ble-mów?
Wbił w nią spojrzenie tych intensywnie niebieskich tęczówek, gdy wstała. A kiedy to powiedziała, że one miały być żywe to rzeczywiście był zaskoczony, bo to zmieniało postać rzeczy. Te jego niebieskie oczy zaszły jakby mgłą, a nozdrza rozszerzyły się, gdy nabrał w płuca powietrza, zbyt szybko i gwałtownie.
- No i co to znaczy... Pilar? - zapytał od razu, nie cofnął się nawet na milimetr, patrzył na nią, z bliska. Według powszechnie panującej opinii Wyatt nie był taki głupi, szybko łączył fakty i teraz też wiedział, że skoro ktoś wkłada do kontenera płynącego z Europy do Kanady dziesięć żywych kobiet, to nie po to, żeby im zrobić wycieczkę życia. W Kanadzie one miały spełnić swoje przeznaczenie. Oddech mu przyspieszył, kiedy mówiła dalej. To musiała być potworna śmierć, w blaszanej puszce, bez jedzenia, bez powietrza, ze strachem idącym wzdłuż kręgosłupa, ze strachem w oczach koleżanek, z którymi się tam znalazłaś. Może i Galen Wyatt był burakiem, był królem dupków i właściwie mało w nim było jakiś ludzkich odruchów, ale poczuł w tym momencie jak żołądek mu się ściska i robi mu się niedobrze. Handel ludźmi. Na jego kontenerach?
- Co to za kobiety? Wiecie kim były? - zapytał od razu, bo to nie dawało mu spokoju. Galen lubił podróżować i w Europie też bywał, poznał tam nie dziesięć kobiet, może dwieście, albo więcej, coś go dotknęło, że jakaś ładna hiszpanka, która uśmiechała się do niego w barze, mogła...
- Czy to były przypadkowe kobiety? - zapytał znów, bo teraz się na tym zafiksował. Jego wzrok, który do tej pory błądził gdzieś po biurku, bo myślami był z tymi kobietami, które miały żyć... ale miały też przeżywać piekło tutaj w Kanadzie, wysiadając z kontenera z logo Northex Industries. Aż ciarki przeszły mu po plecach.
Zastanowił się nad jej słowami. Nie przekonała go, a jednak...
- Kazałem sprawdzić wszystkie kontenery, które przypłynęły z Europy w tym roku, dzisiaj na biurku ma być raport, numer, data, kto go zlecił, wszystko co mamy w komputerach. Mogę jeszcze... Kilku pracowników złożyło dzisiaj wypowiedzenie, podejrzewam, że nie chcą pracować dla kryminalisty, ale może jest w tym jakiś głębszy sens? - może Galen Wyatt chciał współpracować, tylko ta współpraca zaczęła się trochę od dupy strony? Zazwyczaj w ryj dostawał na koniec, a kajdanki to wchodziły gdzieś tak w środku nocy, a nie jeszcze przed kolacją.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W takim razie upewnię się, żeby wypełnić taką, gdy będę wychodzić — odpowiedziała momentalnie, spoglądając na niego swoimi orzechowymi ślepiami. — Jest kilka rzeczy, które można by poprawić — bezczelnie zmierzyła go wzrokiem, podłapując ten sam schemat. Ubrany był elegancko, zresztą jak zawsze, kiedy miała okazję go widzieć (czyli całe dwa). Koszula oczywiście wydawała się idealnie wyprasowana, a guziki starannie zapięte. Oprócz jednego u góry, zaraz pod kołnierzem, który odsłaniał szyję i delikatny zarost. Pilar przez moment zastanowiła się, czy był to zabieg celowy, czy może jednak zapomniał go zapiąć po wizycie u swojej sekretarki. Przez ułamek sekundy miała nawet ochotę go o to zapytać, jednak szybko ugryzła się w język.
Jako prawili policjanci naturalnym było, że zaraz po incydencie wykonali wywiad z pracownikami i cóż, można było powiedzieć, że niektórzy z nich zdecydowanie nie potrafili trzymać języka za zębami. A nawet gdyby trzymali, uwadze Pilar zdecydowanie nie uszłyby zarumienione policzki i zaciśnięte nogi połowy damskiego personelu na samo wspomnienie Wyatta.
Wciąż nachylona nad biurkiem, uważnie obserwowała każdą jego reakcje. Nie umknęło jej najmniejsze drgnięcie powieki i każdorazowo uniesiona brew. Zaskoczyła go. Albo był tak dobry aktorem. Chociaż z jakiegoś powodu chciała wierzyć w to pierwsze. Na pytanie o kobiety, przechyliła głowę i wyprostowała się.
Bingo.
Głównie wyrzutki społeczne — zaczęła ostrożnie, w pełni świadoma, że nie powinna zdradzać mu nic z tego, czego właśnie się dowiadywał, a skoro już to robiła, ważnym było, by zważać na słowa, żeby przypadkiem nie powiedzieć o dwa słowa dużo. — Niektóre zarejestrowane na bezrobociu, inne pracujące za najniższą krajową. Kilku z nich dalej nie jesteśmy w stanie zidentyfikować. Nie miały przy sobie żadnych dokumentów, a nikt nie zgłosił ich zaginięcia, wiec możemy obstawiać, że były samotne — wyjaśniła, przez cały czas bacznie go obserwując i reakcje, jakie oddawało jej jego ciało. Zignorowała pytanie o przypadkowość kobiet. Tego jeszcze sami nie wiedzieli. Chociaż dało się przy tym wszystko zauważyć pewną zależność — nie od wczoraj w przypadku handlu ludźmi przede wszystkim łapało się kobiety, które nie miały za dużo bliskich. Porywano je po cichu i zmuszano do tego, by po cichu żyły i umierały. Ta myśl sprawiła, że twarz Pilar skrzywiła się automatycznie. Nikt nie zasłużył na taki los, niezależnie od tego jak bardzo spierdoliło się swoje życie. Każdy powinien mieć wybór i szanse, by się pozbierać. Z natłoku myśli wybiły ją słowa Galena.
Zleciłeś raport? — uniosła brew w zaskoczeniu. W jej głosie dało się usłyszeć lekkie rozbawienie, chociaż było to bardziej wewnętrzne zadowolenie z tego, że Wyatt jednak poczynił jakieś kroki, by dowiedzieć się czegoś więcej. W końcu, kurwa. Może jednak nie był tak bezdusznym burakiem, za jakiego go miała? — W końcu jakieś konkrety — wróciła na fotel i przysunęła się w stronę biurka. — Rozumiem, że mogę liczyć na to, że podzielisz się z nami tym raportem? — zapytała z nutką nadziei. To był bardzo dobry krok i zdecydowanie pomogłoby zaważyć poszukiwania oraz przesłuchania do osób faktycznie zaangażowanych w transport kontenera. Informacja o wypowiedzeniach zaś szczerze ją zaskoczyła.
Jasne, może nie każdego jara współpraca z kryminalistą — rzuciła mu intensywne spojrzenie, a następnie na nowo się zamyśliła. — Ale mogłoby to też świadczyć o tym, że ktoś wiedział za dużo lub był w to bezpośrednio zamieszany i teraz ucieka od odpowiedzialności — przesunęła opuszkamim palcy po biurku, a następnie zastukała o blat paznokciami. — Powiedz, Wyatt. W skali od jeden do dziesięć jak bardzo ufasz swoim pracownikom?

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen miał słabość do ciemnych oczu, właściwie do Latynosek, jeszcze jakby Pilar mu mówiła po hiszpańsku, to pewnie byłby najbardziej pomocnym świadkiem pod słońcem. Chociaż... policjanci trochę stracili w jego oczach przez to przesłuchanie. Wrócił z niego wymęczony, jak po weekendzie w Vegas.
- Tylko nie podpisuj imieniem i nazwiskiem, to anonimowe, wystarczy pseudonim, mała czarna, czy coś - powiedział i uśmiechnął się też trochę bezczelnie. Ale ten właśnie uśmiech dopełniał całego obrazka pana prezesa. W nieskazitelnej koszuli i z tym specjalnie rozpiętym pod szyją guzikiem. Sięgnął do niego jakby chciał go jeszcze poluzować, ale finalnie tylko podrapał się po gardle. Czuł w nim ucisk, kiedy powiedziała o tych wyrzutkach społecznych. Nie powinien ich żałować? Tylko, że Galen Wyatt też miał w swoim bajecznym życiu taki epizod, gdzie z tymi wszystkimi wyrzutkami siedział na mitingu i witał się słowami - cześć jestem Galen, chciałem się zaćpać, bo...
- Łatwy cel... - stwierdził i wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic, ale prawda jest taka, że trochę go to dotknęło i mogła to zobaczyć tylko w jego spojrzeniu, które opadło na biurko, w tym jak się zamyślił. Jaki jest Galen Wyatt wszyscy widzą, przystojny, przebojowy i na wskroś zepsuty... Ale nie wszyscy wiedzą, że Northex wspiera też akcje charytatywne. Wiadomo, łatwiej się pisze o jego wciąganiu koksu z brzucha jakiejś modelki w nocnym klubie, chociaż potem sprostowali, że to nie kokaina, a chusteczka...
Niż o tym, że wspiera dom samotnej matki, czy coś. Ale Pilar może wiedziała, jeśli już sprawdzili jego wyciągi bankowe.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, gdy zapytała o ten raport, uniósł brew.
- Może nie jestem dobrym świadkiem, ale raporty to moja specjalność - parsknął, a siedział za biurkiem zastawionym tymi raportami tak, że ledwo mieścił się tam kubek z kawą. Bo sekretarka nie zdążyła ich jeszcze pozbierać, pewnie miała inne zajęcia. Na kolejne słowa jego niebieskie ślepia zatoczyły koło.
- Ktoś musi się tym zająć... - rzucił, pijąc do tego, że oni nie robią za wiele, chociaż to było raczej takie drażnienie się, przecież podzieliła się z nim informacjami, o których Wyatt wcale nie miał pojęcia. Zmrużył powieki znowu wbijając w nią intensywne spojrzenie, w końcu skinął głową.
- Zostaw mi swój adres, wyślę do Ciebie kuriera Pilar - kiedy Galen Wyatt mówi takie rzeczy, to trzeba było się dwa razy zastanowić. Ale przecież się nie wpraszał, jeszcze, no i po godzinach nie robił też za kuriera. A tym raportem mógł się z nią podzielić w ramach wdzięczności za te informacje, które mu przekazała. Na te słowa, że nie każdego jara współpraca z kryminalistą znowu strzelił oczami. Krzyż na drogę dla Galena Wyatta i jazda do paki.
- Jeszcze ich nie przejrzałem, pobieżnie, ale jest tam facet, który od roku pracuje... - sięgnął po te papiery, przełożył jakieś dokumenty, przesunął długim palcem po białym papierze - dział logistyczny - rzucił - ale właściwie tylko transport lądowy - podniósł na nią wzrok. Na to pytanie na ile ufa swoim pracownikom znowu oparł się wygodnie na oparciu prezesowskiego fotela.
- Na trzy. Trzem ufam - westchnął ciężko, ale co miał jej powiedzieć? Nie był pluszową maskotką Northexu, był raczej problemowy, a pracownicy chyba bardziej niż owocowe czwartki, to lubili o nim plotkować, czego zresztą miała świadomość rozmawiając z nimi. Może nie chcieli, żeby zdechł, bo jednak wypłaty były zawsze na czas, ale jednak... Mogli go zamknąć, prawie każdy na jego miejscu byłby lepszy.

Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o, 169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Gdyby wiedziała, że Galen miał taką słabość do latynosek, pewnie lepiej by się do tego przygotowała. Może odziałaby się w sukienkę, pokręciła włosy i faktycznie mówiła do niego jedynie po hiszpańsku, byleby tylko wyciągnąć z niego każdą, pojedynczą informację na temat tej cholernej sprawy. Bo przecież wszystko mogło okazać się istotne. Coś co dla niego mogło być jedynie randomową informacją, dla Pilar i policji mogła być to kolejna poszlaka lub niewielki puzzelek, który finalnie mógł przyczynić się do dokończenia tej układanki. Zamiast tego siedzili w jego biurze, zaglądając sobie bezczelnie w oczy i rozmawiali o pierdolonych krzesłach i ankietach zadowolenia.
Cóż, bez tego jednak nie byłaby w stanie dojść do informacji o raporcie, o których nagle tak ochoczo zaczął odpowiadać. Może jednak Galan był typem, który potrzebował gry wstępnej zanim zabrał się za konkrety? Prychnęła głośno, kiedy wspomniał o zostawieniu adresu.
Chyba w pierwszej kolejności pyta się o numer telefonu — zaczęła rozbawiona, spoglądając na niego znad biurka, pop czym opadła na oparcie na kosmyki włosów, które jeszcze chwile temu spoczywały na jej ramionach przeniosły się na plecy. — A dopiero potem o adres — dokończyła zaczepkę, chociaż w rzeczywistości nie obchodziło ja w jaki sposób dostarczy jej ten raport, liczył się tylko fakt, że faktycznie planował to zrobić. Razem z Milesem niby dostali wyciągi ze zmian, jednak istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że była to jedynie namiastka faktycznych informacji, przekazana żeby było i policja mogła się odpieprzyć. Za to Wyatt z pewnością był w stanie uzyskać najbardziej szczegółowe wykazy kto, kiedy, gdzie i nawet ile razy podczas zmiany korzystał z toalety.
Transport lądowy też trzeba wziąć pod uwagę — poprawiła go, bo Pan prezes chyba nie zdawał sobie sprawy, jak ważne to było dla sprawy. — To, że transportowali je w kontenerach przez ocean wcale nie znaczy, że docelowo nie jechały gdzieś dalej — wyjaśniła, spuszczając nieco z tonu. Czasami zapominała, że nie każdy jej rozmówca był szkolony w akademi policyjnej pod względem psychologii, podważania każdego podjętego działania, a także myślenia cztery kroki do przodu. Dla Pilar (nieudana) przygoda tych kobiet wcale nie kończyła się w porcie. Chciała wiedzieć wszystko; gdzie jechały, skąd je wzięli i nawet kurwa za ile dolarów liczyli sobie od sztuki. Wtedy będzie można postawić odpowiednie tezy i zawęzić listę podejrzanych.
Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego zaciekawiona, kiedy wymienił liczbę pracownikow, którym ufał.
Trzem? — upewniła się, czy przypadkiem jej głowa nie usłyszała czegoś w złej kolejności, a kiedy Galen skinął głową, Pilar nachyliła się w jego stronę. — To o trzy za dużo — wyszeptała, wodząc wzrokiem po jego twarzy. Była to może i przykra prawda, jednak w takich momentach nie można było ufać nikomu. Niestety statystyki — niezależnie od tego jak osoby pokroju Pilar ich nienawidziły — mówiły jasno; prawie osiemdziesiąt procent przestępstw i morderstw było popełnianych przez najbliższych. Te osoby, które na pewno nie mogłyby tego zrobić. I Stewart wcale by się nie zdziwiła, gdyby w tym przypadku było podobne. Przecież nikt z ulicy nie byłby w stanie dostać się z taką łatwością do kontenerów Northex, a co dopiero umieścić tam dziesięć kobiet.
Moja rada? — wstała leniwie i przeszła się po pomieszczeniu, rozglądając dookoła. Nie było w nim za dużo. Czyżby Galen cenił sobie minimalizm czy może jednak był po prostu tak wielkim nudziarzem? Spojrzała na niego z drugiego końca pokoju. — Dopóki to się nie wyjaśni, nie ufaj nikomu — ruszyła w jego stronę. —Z nikim nie rozmawiaj o tym, czego się dzisiaj dowiedziałeś — okrążyła biurko i umieściła dłoń na stercie papierów. — A tym bardziej o tym, co jest w tych papierach. Rozumiesz? Mówię serio, Wyatt. Potrzebujemy cię po naszej stronie, jeśli to ma się udać. I jeśli faktycznie jesteś niewinny, oczywiście.

Galen L. Wyatt
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Mam Ci wysłać te raporty smsem Pilar? - zapytał unosząc jedna brew. On czasem w ogóle nie rozumiał ironii, z jednej strony sam jej używał, lubił te słowne zaczepki, a z drugiej nabierał się na nią jak małe dziecko. Chyba to wszystko za sprawą jakiś dziwnych traum z dzieciństwa, ale to w ogóle jest temat rzeka, dzieciństwo w domu Wyattów.
Zresztą Galena było bardzo łatwo rozproszyć, wystarczyło, że ona tak wstawała, siadała, że te jej włosy najpierw spływały luźno na ramionach, a później na plecach i on już jakąś większa uwagę skupiał na ruchu jej ciała, niż na jej słowach, powinni do niego przysyłać jakiś policjantów, którzy siedzieli w miejscu jak wryci, a do tego może nie byli atrakcyjnymi Latynoskami? Chociaż... z drugiej strony, jakby do niego przyszedł jej partner, to nie powiedziałby ani słowa.

Na jej kolejna słowa postukał palcami w blat biurka, jeśli będzie musiał prześwietlić cały sektor logistyczny, to chyba zejdzie mu na tym pół roku, a wtedy to już ludzie, którzy rzeczywiście byli w to zamieszani na pewno pochowają się po największych dziurach jak karaluchy.
- Musicie dać mi jakiś konkret, miejsce docelowe, wiesz ile dziennie samochodów wyjeżdża z naszych składów, ile statków wypływa - duuużo, było tego naprawdę dużo, aż Wyatt zaczął się zastanawiać ile takich transportów mogło już dojść do skutku - myślisz, że to nie był pierwszy taki transport? - musiał jej o to zapytać, bo to właśnie w tym momencie chodziło mu po głowie. Nie dawało spokoju.
A może w zeszłym tygodniu pił sobie tutaj w tym biurze to podłe whisky, zarezerwowane dla jego pracowników, z tą gnidą, która była w to naprawde zamieszana? Może ten typ patrzył mu bezczelnie w oczy? Tylko, że Galen nie był detektywem i nie łapał w ogóle takich niuansów.
Tych jej zagrywek też do końca nie łapał, ale Wyatt miał też problem z granicami, więc kiedy Pilar była bliżej niego, kiedy się pochylała i wpatrywała w jego twarz z bliska, to on nie cofał się nawet na milimetr, może nawet jeszcze się przysunął? Z gościem było chyba więcej problemów niż, pożytku, no cóż.

Zastanowił się na jej słowa, właściwie już wcześniej się nad tym zastanawiał, kto wpakował go w to gówno, bo musiał być winny, tylko pytanie kto się odważył, albo kto był na tyle głupi?
Wodził za nią wzrokiem, gdy przechadzała się po gabinecie, właściwie było w nim wszystko co potrzebne, bo Galen mimo swojej słabości do rzeczy... pięknych, to lubił raczej praktyczne zastosowania. Chociaż na jego biurku stała jakaś niewielka, i na pierwszy rzut oka całkiem paskudna, figurka ze złoconymi elementami przywieziona z Japonii.
Oparł się o oparcie, kiedy ruszyła w jego kierunku, zmarszczył brwi czekając na tę dobrą radę. Była świetna, tylko... czy w takim razie mógł jej ufać?
Trzy sekundy zajęło mu myślenie nad tym, a później wypalił.
- Zjesz ze mną kolację? - no bo gdzie najlepiej poznaje się kobietę, jak nie na kolacji? No a skoro miał być po ich stronie, to może powinien ją trochę poznać? Kolejne trzy sekundy intensywnego myślenia, aż podrapał się po policzku.
- Czy to jest niedozwolone jeść kolację z podejrzanym? - oparł łokieć na biurku i wsparł na nim głowę zerkając na nią z boku, nawet się trochę odwrócił na krześle w jej kierunku. Nie powinien jej tego proponować? Może. Ale w jego słowniku nie było słów - nie powinieneś.


Pilar Stewart
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Northex Industries”