34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- 29 -







To był kolejny ciężki dzień w biurze. Northex wciąż działało na przyspieszonych obrotach, jakby wszyscy postanowili nagle się spiąć i wziąć do pracy, co prawda niektórzy wciąż się obijali przy automacie z kawą, ale Wyatt już robił listę takich pracowników, żeby potem wywiesić ją na ścianie wstydu. Nie no, nie mieli takiej ściany, ale na pewno ich sobie zapamięta. Dział PR za to dostał super premię, bo naprawdę dawali z siebie sto procent, z czego Galen był zadowolony.
Ale to na tym kończyłaby się jego radość w firmie.
Meena złożyła wypowiedzenie, mógł się tego spodziewać, spodziewał się, po prostu to czuł. Czuł też, że to jest jego wina, podpisał jej papiery w pierwszej kolejności, dając jej całkiem niezłą odprawę. Chciał do niej jechać, ale co miałby jej powiedzieć?
Wątpliwości utonęły w kolejnym kubku ohydnej kawy, którą parzyła Cindy z księgowości. Nie pojedzie, da jej po prostu święty spokój. Też na to liczył, na chwilę spokoju, gdy wreszcie skończył spotkanie służbowe z Lizboną i zamykał komputer. Dwadzieścia minut do kolejnego. Dwadzieścia minut względnego spokoju. Ale wtedy odezwał się jego telefon i zobaczył wiadomość od Pilar. Do końca jej nie ufał, nie, to złe słowo. Odrobinę jej ufał, bo przyszła do niego, bo podzieliła się postępami w śledztwie, ale jednak wciąż pamiętał o tych czterdziesty ośmiu godzinach na dołku. W pierwszej chwili nie wiedział co mam jej napisać, ale prawda jest taka, że Galenowi Wyattowi też ciążyła cała ta sytuacja, też chciał rozwiązać sprawę kontenerów i... trupów. Odpisał jej, że się zgadza, chociaż nie był do końca pewny, co ona właściwie kombinowała.
Reszta dnia minęła mu bez rewelacji, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że znośnie, kontrakty nie zostały zerwane, nie dostał kolejnych wypowiedzeń i nawet Cindy udało się zrobić w końcu dobrą kawę.


Do Cherry przyjechał przed dwudziestą drugą, ale właściwie wyszedł z biura pół godziny temu, pojechał do domu się przebrać, szybki prysznic, no i zapakował garnitur na jutro. Zadzwonił do drzwi, na progu stał Galen Wyatt w tej swojej bardziej luzackiej wersji, w skórzanej kurtce i zwykłym tshircie. Różniło się tylko jedno, na nosie miał okulary w czarnych oprawkach. A w ręce pokrowiec z garniturem, który nonszalancko przewieszony miał z tyłu na plecach.
- Cherry musisz mi dorobić kartę do Twojego apartamentu - powiedział od razu, kiedy mu otworzyła, ale później objął ją w talii i przyciągnął do siebie - na-resz-cie - mruknął jej w usta, zanim złożył na nich długi, namiętny pocałunek. Potem przywitał się z Koko, dla której nawet miał zabawkę, jakąś piszczącą, gumową piłeczkę. Tak zaaferował się psem, że jego garnitur w tym pokrowcu wylądował na oparciu krzesła, w kuchni. Znając Cherry to zaraz będzie go sprzątała.
- Koko przynieś piłkę - rzucił zabawkę pudlicy, bo to w sumie też był taki mały gest, który Galena jeszcze bardziej skłaniał ku Cherry. Nigdy nie zaprzyjaźnił się z żadnym zwierzakiem tych swoich pa-nie-nek.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Obudziła się w pustym łóżku. Westchnęła ciężko, bo w końcu liczyła na wspólne śniadanie. Jego mieszkanie puste jeszcze bardziej ją denerwowało. Choć naprawdę zirytowała ją łazienka bez bliskości. Szybko uwinęła się w swoje dresy i spakowała się do własnego mieszkania. Tam ubrała swoje najlepsze ubrania, ruszając później do firmy. Jej dzień wyglądał jak na co dzień. Oprócz tego że zaczęła poszukiwania najlepszego ginekologa w całym Toronto. Skoro mieli zabrać się poważnie za siebie, za stworzenie rodziny, to musieli mieć wokół najlepiej przygotowanych do tego ludzi.

Wieczorny powrót do własnego apartamentu też ją denerwował. Cały czas spoglądała na zegarek, odliczając minuty do jego przybycia. Przed jego przyjazdem zaczęła porządkowanie garderoby. Chciała mu zrobić, choć jedną szafę pustą, ale im dłużej się nad tym głowiła, tym bardziej doprowadzało ją to do szału. Za mało miejsca zdecydowanie. Zbyt wiele ubrań nie mogła mieć. Choć może? Niektóre ubrania mogłaby oddać biednym, albo pracownikom? Mogliby kupić za to coś naprawdę dobrego, albo opłacić mieszkanie na kilka miesięcy. Dzwonek do drzwi był jak błogosławieństwo. Szybko podleciała do drzwi z szerokim uśmiechem. Miło było w końcu się nie kłócić. Szybko wpadła w jego ramiona, a z kieszeni spodni wyjęła kartę.
Proszę — zawsze myślała o wszystkim szybciej. Od razu zadarła głowę i odwzajemniła jego pocałunek. Nie potrzebowała żadnego zastanawianie się. Była przecież za-ko-cha-na — też tęskniłeś? — spytała jeszcze po tym pocałunku. Był zdecydowanie zbyt krótki. Głaskała jego policzek swoimi dłońmi. Później obróciła się, obserwując zabawę Galena z psem. Chyba chciał by jeszcze mocniej wpadł w jej łaski. Zabawa z jej ukochanym psem. Zdecydowanie dostanie za to dodatkowe punkty. Bez żadnego zwątpienia.
Jednak gdy zobaczyła ten garnitur na krześle, mimowolnie chciała coś powiedzieć. Zamiast tego zaniosła go od razu do garderoby. Pewnie zasady powinny zostać zachowane. Może powinna z nim o tym porozmawiać? Że jest pedantyczną perfekcjonistką.
Jak tak dalej pójdzie, to zakocham się w Tobie jeszcze bardziej — rzuciła, widząc go zabawy z jej psem. Ciekawiło ją tylko, czy samodzielnie wybrał dla niej zabawkę. Spojrzała na niego poważnym wzrokiem, finalnie musiała mu coś powiedzieć, coś co nie będzie wydawało się zbyt przyjemne — ale mamy jeden problem — zabrzmiała tak poważnie, jakby świat miał się skończyć, albo mieliby zerwać. Wzięła go za rękę i w ciszy doprowadziła do swojej garderoby, pełnej ubrań, torebek, butów, zegarków i biżuterii. Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy — albo mój apartament jest za mały na nasze ubrania, biżuterie i obuwie — i naprawdę wydawał się jej to niesamowicie poważny problem. Uniosła delikatnie głowę do góry, wzdychając ciężko — albo mamy za dużo ubrań — problemy bogatych ludzi. Patrzyła na garderobę i coraz mocniej dochodziła do wniosku, że będą potrzebowali wielką willę, jeśli mieliby we dwoje mieszkać.
I jest jeszcze jeden problem — tym razem dość poważnie zmartwiła brwi, a jej ciało całkowicie się spięło. Milczała dobre trzydzieści sekund, zanim zdecydowała się wypowiedzieć kolejne słowa — nie wiem, od kiedy nosisz okulary, ale podniecasz mnie jeszcze bardziej — wyglądał na intelektualistę. Chyba Cherry miała słabość do okularników. Naprawdę skręcało jej żołądek w pozytywnym sensie.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Właściwie to z tą kartą Galen rzucił bardziej tak, żeby zaznaczyć, że rzeczywiście chciałby tu z nią zamieszkać, nie spodziewał się, że od razu ją dostanie, ale oba kąciki jego ust momentalnie uniosły się ku górze. Wziął od niej kartę, ale zanim włożył ją do kieszeni, to jeszcze spojrzał jej w oczy.
- Jesteś pewna Cherry, teraz będę mógł tu przyjść o każdej porze... I zawsze, jak będziesz na mnie zła i jak będziesz na mnie czekać, albo mnie nienawidzić - podarowanie klucz do mieszkania chyba było takim dość ważnym krokiem w ich relacji. Bo to oznaczało, że teraz nawet gdyby nie chciała go widzieć, to nie miałaby się gdzie przed nim schować. Galen myślał przez chwilę, dziesięć sekund może, a w końcu sam wyjął kartę do swojego apartamentu i wsunął ją jej w dłonie.
- Teraz... ja też się przed Tobą nie ukryję - powiedział z tą typową dla siebie pewnością w głosie. Skoro ona zrobiła ten krok, to on wcale nie zamierzał zwalniać, zamierzał iść z nią ramię w ramię. Pocałował ją jeszcze raz, ale też krótko.
- Tak, ale jestem dziś... wykończony, tylu spotkań co dzisiaj nie przerabiałem dawno, nawet nie miałem czasu dłużej pomyśleć o tym jaka jesteś gorąca - tylko chwilę kiedy pił kawę i czytał raport z nowej filli w Quebec. Ach, to Quebec, czuł, że napsują mu tam krwi.
Na jej kolejne słowa obejrzał się na nią przez ramię, ale jeszcze chwilę pogłaskał Koko po kudłatym łebku. W końcu się wyprostował.
- Do tego dążę, że nie wytrzymasz, w końcu to powiesz i wtedy do Ciebie dotrze, że to prawda Cherry, ale poczekam, teraz mamy trochę więcej czasu - zrobił krok w jej kierunku i miał zrobić kolejny, ale zatrzymał się, gdy powiedziała, że mają problem. Zmarszczył brwi. Kolejny? Dopiero co się pogodzili, a tu już jakiś problem. Nie wiedział czego się spodziewać. Dał jej się poprowadzić za rękę, chociaż odrobinę się spiął, jej słowa dotarły do niego w zwolnionym tempie. Za mały apartament?
Parsknął śmiechem, a później objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
- Uwielbiam Cię Cherry i takie problemy mogę z Tobą mieć cały czas - uśmiechnął się z niebieskimi tęczówkami utkwionymi w jej twarzy - możemy kupić inny apartament, albo mogę ubrania trzymać u siebie, albo w ogóle połowy się pozbędę i tak w niektórych rzeczach nie chodzę, możemy też poszukać domu, takiego... rodzinnego - przysunął się do niej, bo chciał ją znowu pocałować, ale wtedy Cherry zaczęła o tym drugim problemie, spuścił głowę, ale zaraz nią skinął żeby mówiła. Tylko, żeby to był problem z tym, że mają za mało podświetlanych stojaków na buty, albo jej szuflady nie pomieszczą wszystkich jego firmowych bokserek. Na to co powiedziała uśmiechnął się zaczepnie i poprawił na nosie okulary.
- Właściwie to od dawna, ale zazwyczaj noszę soczewki, po prostu zapomniałem ich kupić, jutro to zrobię - najwidoczniej Galen Wyatt też miał jakieś takie swoje małe słabości, jak wada wzroku na przykład - skoro tak mówisz, to będę musiał to wykorzystać... - powiedział z tym swoim typowym bezczelnym uśmiechem i przesunął rękę z jej talii na udo - ale później Cherry, okej? Bo najpierw bym coś zjadł - ją też by schrupał, w całości, zwłaszcza kiedy jego dłoń tak powoli i sensualnie masowała jej pośladek, ale jednak jechał dzisiaj tylko na kawie, no i jakimś rogaliku, który przyniosła mu nieudolna Cindy. Mimo tego co powiedział, to jednak pochylił się do niej i musnął ustami jej wargi.
- Ale później obiecuję, że możemy nawet wykorzystać to, że dzisiaj mam okulary... Dwa razy, bo jutro mnie nie będzie, bo jadę do Quebec - utkwił spojrzenie niebieskich oczu w jej twarzy.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Spojrzała na niego z odrobiną niezrozumienia. Czy danie karty do mieszkania, to większy krok niż posiadanie wspólnej rodziny? Uśmiechnęła się szerzej. Wolała, by miał dostęp, gdyby cokolwiek się stało. Nikt nie dostałby się do jej mieszkania, nigdy nikomu nie dawała takiej karty.
Tak, jestem — odparła bez większego zastanowienia się — po pierwsze i tak masz się tu przeprowadzić, a po drugie dobrze, żeby ktoś miał dostęp do mieszkania, jeśli gorzej bym się poczuła. Wiesz, kobiety w ciąży mają różne dolegliwości. Jeśli będę rzygała jak kot do tego stopnia, że nie będę wstawała z toalety, to lepiej żebyś wchodził tu sam — powiedziała dosyć dojrzałym tonem. To nie tak, że się nad tym nie zastanawiała. Koniec końców stanowili jedną rodzinę. Mogli nie mieć ślubu, ale dziecko już będzie w drodze. Mogłaby zemdleć, a on by ją wtedy znalazł.
Istniał jeszcze trzeci powód. Nie chciała, by myślał o jej wątpliwościach. Obawiała się jego ucieczki. Skoro podjęli decyzję, niech idą za nimi prawdziwe gesty i przywiązanie do drugiej połówki. Jej zdaniem danie klucza to apartamentu było pokazaniem, gościu naprawdę Ci ufam, inwestuję w Ciebie. Zresztą... naprawdę go pokochała. Chociaż może to ten ciążowy mózg zaczął płatać jej figle?
Jesteś pewien, że nie chcesz mieć możliwości ucieczki? — spytała, trzymając jego kartę w dłoni. To on powinien się obawiać. Jej mózg już zaczął myśleć o pokoju dla dziecka, ubrankach, a przede wszystkim o imieniu.

A ja już zaczęłam wybierać imię między spotkaniami, ale tutaj trzeba przygotować się na prawdziwe negocjacje — nie miała zamiaru zdradzać swoich kart. Wolała się doskonale doinformować na taką rozmowę. Wiedziała, że z takim przypadku mogłaby się pojawić prawdziwa, ognista kłótnia, która zostałaby zakończona w łóżku — chyba ktoś tu nie wierzy w moje u c z u c i a — prychnęła Charity, kręcąc na Galena głową. Co miałaby mu więcej powiedzieć, co zrobić? Już i tak czuła skręty żołądka po spotkaniu z bratem. Tam powinien ją zobaczyć, jak walczyła o niego niczym prawdziwa lwica.
O ich uczucia.

Uśmiechnęła się szerzej, kiedy tylko ją objął. Naprawdę mogli mieć odrobinę beztroski. Brakowało jej tego, odkąd wyjechali z Lanzarote. Tam mieli zaledwie jeden taki dzień, a to ten spokój budował w niej dziwne uczucie miłości. Stabilizacja była dla niej ważna.
Naprawdę chcesz kupić ze mną dom rodzinny? — spytała, robiąc wielkie oczy. Dla nich byłaby to zwykła formalność. Wybór domu byłby zdecydowanie bardziej wymagający. Musiałby być idealny, bo to w nim zamieszkałoby ich wspólne dziecko. Jakoś automatycznie kolana zaczęły się jej giąć. Może Galen Wyatt był jej księciem z bajki? Nie, nie księciem. Królem, a ona jego królową. Brakowało im jedynie korony.

Nie musisz — odpowiedziała miękkim tonem wpatrując się w niego z uśmiechem — hmm... to raczej ja Ciebie wykorzystam — zaśmiała się, kładąc mu rękę na torsie i rysując na nim kółka. Uwielbiała jego zbyt mocne perfumy, ciepło dłoni. Mogłaby się w tym zatracić do reszty — dobrze. Zamówiłam dla nas pad thai'a, powinien przyjechać w każdej chwili — stwierdziła, zerkając na telefon. Kurier już był w okolicy, musiał właśnie jechać windą prosto na górę. Przymknęła oczy, kiedy tak ją masował, ale zaraz Quebec? Po co?
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wpierw poszła odebrać jedzenie. Położyła pojemniki z jedzeniem na stole, a sama jeszcze na moment ruszyła do kuchni, by nalać Galenowi szklankę whiskey. Postawiła mu ją przed nosem wraz ze sztućcami.
To jaki jest cel tej podróży służbowej? — zagadnęła Charity, bo z pewnością nie spodziewałaby się podróży do burdelu.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

W sumie jakby to ze sobą porównać, to oba kroki są znaczące, ale chyba jednak ta rodzina wygrywa. Tylko, że w normalnym świecie to chyba najpierw jest to wspólne mieszkanie, a później rodzina? Ale w zasadzie to świat Galena Wyatta i Charity Marshall nie był do końca normalny.
Oba kąciki jego ust uniosły się ku górze gdy powiedziała, że jest pewna, bo jeszcze wczoraj kłócili się o to, że nie była. Nie była wcale pewna jego. Ale teraz, małymi kroczkami, może się w końcu przekona?
Zmarszczył brwi słuchając jej słów.
- To może trzeba tu założyć kamerę? Dla bezpieczeństwa? - zapytał dość poważnie, chociaż znając Galena to by pewnie cały czas siedział i patrzył, co ona robi, jak go nie ma, po prostu z czystej ludzkiej ciekawości i swojego zamiłowania do nowinek technicznych, nie z jakiejś zazdrości, czy coś. Nie spodziewał się, żeby Cherry w swoim mieszkaniu chodziła na jakieś schadzki, zresztą... w ogóle się po niej nie spodziewał takich rzeczy.
- Nie, nie będzie już żadnych ucieczek - powiedział i uśmiechnął się nawet patrząc jej w oczy. Galen był pewny tego uczucia, chociaż... nie był taki pewny, że tego nie zepsuje, bo miał do tego naturalny dar. Ale wtedy to prędzej ona ucieknie, a on miał już kartę do jej apartamentu.
Na wzmiankę o tym imieniu uniósł brew, imię? To nie Galen junior?
- I co wybrałaś? - znowu ciekawość brała górę, chociaż rzeczywiście spodziewał się negocjacji, bo to musiało być idealne imię. Zastanowił się.
- Galen pochodzi z greckiego i oznacza spokojny i cichy, chyba moi rodzice spodziewali się po mnie trochę... innych rzeczy - rzucił wywracając tymi niebieskimi oczami, ale się uśmiechnął - a wiesz co oznacza Charity? - zapytał, bo on wiedział. Galen miał pewną słabość do imion, a zwłaszcza do ich znaczenia. Kiedyś zdecydowanie wolał swoje drugie imię, Leopold - odważny, dzielny, nawet w pewnych kręgach, na studiach na przykład, przedstawiał się jako Leo, ale później to Galen Wyatt weszło w niego tak mocno, że nikt już inaczej się do niego nie zwracał. Chociaż Galen nie był ani odrobinę spokojny.
Wych kolejnych słów, że nie wierzy w jej uczucia nie skomentował, wierzył, chyba ją podpuszczał, chciał w końcu to usłyszeć, ale takie naturalne nie wymuszone tym, że przed chwilą dał jej zajebisty orgazm.
- Chcę. Chcę z Tobą wszystko Charity - powiedział poważnie, a później zbliżył policzek do jej szyi, musnął ją wargami, omiótł ją ciepłym oddechem, aż w końcu wyszeptał jej do ucha - Charity to z łaciny i oznacza... Miłość - odsunął się i poprawił na nosie okulary. Galen inteligent w okularkach, nawet trochę znał łacinę, no proszę.
- Czekam na to - uśmiechnął się prowokująco, kiedy powiedziała, że go wykorzysta. Skinął tylko głową, gdy powiedziała co zamówiła, właściwie Galen w tej chwili to mógł zjeść nawet kanapkę z serem, ale Cherry to jednak potrafiła zadbać o wszystko. Już znowu zbliżył twarz do jej ramienia, ale mogła poczuć na nim tylko jego oddech, bo wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Cherry poszła otworzyć, a Galen usiadł sobie przy stole i znowu głaskał Koko, która cały czas pokazywała mu nową zabawkę. Kiedy stanęła przed nim ta szklaneczka z whisky to uniósł spojrzenie na Cherry.
- Whisky w środku tygodnia, nie wiem jak to się skończy - rzucił, ale podniósł ją i się napił, przecież jedna whisky to nawet lepsze na spanie niż jakieś proszki. Na jej pytanie podrapał się po skroni.
- Właściwie nie wiem i to jest tak jakby związane z tą sprawą... Wiesz z kontenerami, nie wiem czy mogę o tym rozmawiać - nie mógł, a właściwie to chyba też nie chciał. Zwłaszcza, że propozycja Pilar była dziwna i nie do końca ją zrozumiał. Od razu zabrał się za jedzenie, bo kiedy poczuł jego zapach to dopiero dotarło do niego jak jest głodny.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Charity znając schematy postępowania Galena, postanowiła się sparzyć. Jeśli dla niego coś jest, lub czegoś nie ma, to chciała móc zainwestować w nich. Zresztą odkąd dowiedzieli się o ciąży, raz za razem coraz mocniej przekonywał ją do siebie. Aż czuła, że przestało to być moralne pod jakimkolwiek względem. Chciała, by mógł ją pochłonąć jego ogień.
Żebyś mnie podglądał w pracy? Może jeszcze kamera pod prysznicem? — spytała lekko rozbawiona — chcę tu czuć trochę prywatności, jak się źle poczuję, to od razu Ci napiszę, dobrze? — dodała, spoglądając na niego lekko błagalnym tonem. Nie chciałaby, żeby widział jak goli nogi, albo pachy, albo kiedy zatraca się w pielęgnacji twarzy, chodząc w maseczce jak jakiś potwór. To zostawi mu na wyższy poziom znajomości. Może nawet razem będą ją nosili?
Cieszę się Galen, jeśli się odsunę, masz walczyć jak lew — to była wręcz prośba, którą wypowiedziała tego wieczoru. Naprawdę myślała o nim poważnie. Za to w głowie raz na jakiś czas przychodziły jej rozterki związane z wątpliwościami. Nie byłaby sobą, gdyby nie analizowała. Mózg faceta jest jak karton. Otwierasz, zamykasz, bierzesz nowy. Za to u kobiet od zawsze wszystko było ze sobą specyficznie połączone.

Nie wiem i nie zdradzę. Wolę przygotować się do negocjacji bez twojego przygotowania do moich propozycji — rzuciła miękkim tonem, wpatrując się w niego. Wolała, by odpuścił. Nie miała nic konkretnego wybranego. Wszystko dalej toczyło się w jej głowie. Jeszcze musieliby poczekać na ogłoszenie płci dziecka. Może ona powinna wybrać dla faceta, a on dla dziewczynki? Byłby to bardzo sprawiedliwy układ.
Albo stwierdzili, że będziesz chodzącym oksymoronem — zaśmiała się, wpatrując się w niego. Jakoś uwiodła ją ta wymiana zdań. Aż delikatnie kąciki ust poszły jej ku górze — nie, ale zaraz pewnie się dowiem — skłamała. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Każdy dzieciak na jakimś etapie sprawdzał znaczenie swojego imienia. Tylko ona nie przykładała do tego tak dużej uwagi, wolała skupiać się przede wszystkim na przyszłości.
Wyczekiwała zdradzenia tej tajemnicy, a on wydawał się jedynie ciągnąć ją za nos. Wabił ją.
Jesteś niemożliwy, Galenie Wyattcie — zaśmiała się, czując jego usta na swojej szyi. Serce szybciej jej zabiło, kiedy tylko musnął jej szyję. Mógłby to robić codziennie, chociaż... chyba niedługo będzie to robił codziennie? — jesteś pewny, że musimy poczekać na jedzenie? — spytała, kiedy poprawiał okulary. Ten widok był dla niej zbyt gorący. Czuła, jak automatycznie gną się pod nią kolana. Myślała, że bardziej nie mógł już na nią działać, a jednak zaskoczył ją. — ja też — mruknęła, czując już jego oddech. Miauknęła z niezadowolenia, gdy dzwonek zadzwonił. Nie, życie zaczyna ją torturować.

Jedna whiskey nalana dłońmi ukochanej to zawsze dobry pomysł — poprawiła go Cherry, a na jej twarzy malowało się niesamowite zadowolenie. Naprawdę serce biło jej niewiarygodnie szybko. Wpierw zaczęła jeść ze spokojem, ale odłożyła sztućce, słysząc, że to nie służbowy wyjazd. Nie wiedział, czy mógł z nią o tym porozmawiać? Aż uniosła wysoko brwi. Mówił to ciężarnej kobiecie, która nosiła jego dziecko pod sercem? Może nie minął jeszcze miesiąc, jeszcze nie słyszeli bicia serca, ale... chyba z niej kpił. Co jesli coś by mu się stało? Miałaby zostać samotną matką prezeską z mężem gejem. Mimowolnie się wyprostowała i spojrzała na niego zirytowanym wzrokiem.
Galen, mam w brzuchu twoją latorośl, a ty nie chcesz mi powiedzieć? — spytała, a jej brew wręcz wystrzeliła. Przestało liczyć się dla niej jedzenie, bo gdyby w jej wzroku był laser, to Galena już by tu nie było — i przepraszam Cię bardzo, co ty chcesz tam robić? Od tego jest policja, teraz powinieneś dbać o siebie, nie wtrącać się do tych spraw — a jej głos finalnie się złamał — co miałabym zrobić, gdyby coś Ci się stało? Galen, to handel ludźmi. Nie mieszaj się w to, nie dam rady sama — kolejne pytanie, bardzo ważne. Westchnęła ciężko i wstała od stołu. Nie wyobrażała sobie ich pierwszego, wspólnego wieczoru w ten sposób. Aż żyłka zaczęła jej pulsować na czole z irytacji.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wyobraził sobie kamerę pod prysznicem i jak podgląda Cherry miedzy spotkaniami, zważając na to, że ostatnio wracał później od niej? Oczywiście. Tylko, że to chyba nie był dobry pomysł, bo Galen musiał być teraz skupiony, jak nigdy wcześniej, a ona aż za bardzo go rozpraszała.
- Ale od razu. Powinniśmy też mieć taką osobę, która może do Ciebie przyjechać w każdej chwili, bo jak ja będę gdzieś na wyjeździe? Może moja gosposia Lucita, kiedyś opowiadała mi, że odbierała na wsi poród krowy... - powiedział z poważną miną, chociaż porównanie chyba nie było dość trafne, ale z drugiej strony lepsze to niż na przykład nieudolna Cindy, która pewnie nie potrafiłaby nawet otworzyć drzwi kartą. Od razu pomyślał o Meenie, bo ona byłaby do tego idealna, Galen potrzebował na gwałt jakieś sekretarki, chociaż ten gwałt to może niekoniecznie, bo jeszcze nie oczyścił się do końca z jednych zarzutów.
- Dla Ciebie zawsze lew - powiedział od razu i znowu się uśmiechnął. To, że teraz tak ochoczo chodził do firmy i walczył z tymi wszystkimi przeciwnościami, jak prawdziwy lew, też chyba zawdzięczał jej, nie mógł się poddać, skoro miał zostać mężem Charity Marshall, to musiał wszystkim dookoła pokazać, że Galen Wyatt to lew, a nie potulny kociak.
- Dobrze, to jak coś zdecydujesz to będziemy negocjować, ale to jest naprawdę ważne - dla niego było, bo jego dziecko nie mogło mieć imienia, które nic nie znaczy, a takie teraz były wyjątkowo modne. Na jej kolejne słowa wywrócił oczami, chociaż była to prawda, jego imię to było przeciwieństwo jego zachowań, jeśli matka o tym wiedziała nadając mu je, to stwierdzi, że naprawdę była czarownicą.
Kiedy powiedziała, że zaraz się dowie to aż uśmiechnął się szerzej, Galen nie byłby sobą, gdyby jej tego nie powiedział, chociaż prawda jest taka, że tych swoich innych lasek nigdy tak nie podrywał, ale co mogło znaczyć jakieś imię Cindy? W ogóle jest takie imię, czy to pseudonim dla lalki Barbie? Podobało mu się, kiedy powiedziała, że jest niemożliwy, chciał być, chciał ją chociaż odrobinę zaskakiwać. Na jej kolejne słowa zamyślił się na moment, miał już powiedzieć, że nie, bo w zasadzie, mogli zjeść później, a potem znowu porobić inne rzeczy. Już otworzył usta, ale wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ale może to i dobrze, bo jak facet będzie żył tylko kawą i seksem, to może do tych narodzin swojego dziecka nie dociągnąć.
- Dłońmi ukochanej, bardzo dobrze to brzmi - powtórzył po niej i to, że ukochana kobieta nalała mu whisky chyba rzeczywiście sprawiało, że smakowało lepiej. Jedzenie też mu smakowało, do pewnego momentu, bo kiedy zobaczył minę Cherry to zatrzymał widelec w pół drogi do ust i go odłożył.
- Nie, że nie chcę. Nie mogę, to jest różnica - powiedział spokojnie, uniósł powoli szklaneczką do ust i wypił dwa łyki. No to chyba w najlepszym wypadku nici z kolacji, a w najgorszym też z seksu. Chociaż Galen liczył, że ją jeszcze udobrucha. Odłożył szklankę na stół, a potem wstał za nią.
- Cherry... - zaczął i podszedł do niej - to w zasadzie jest taka... wizyta. Wiesz moja firma ma tam filię, ja już tam jeździłem - nie wiedział za bardzo jak ma jej to powiedzieć. A zresztą nie mógł jej ujawniać za wielu informacji, dla jej bezpieczeństwa.
- Będziesz sama jeden wieczór, obiecuję, a potem już znowu ze mną, jak chcesz to przyślę tu moją gosposię - jego ręka już wylądowała na jej biodrze, kiedy stanął za jaj plecami - a może uda nam się wiesz, odkryć kto to robi, bo to mógł nie być pierwszy transport, a te biedne kobiety... mogło ich być więcej - mówił spokojnie, a policzek zbliżał do jej szyi - nie złość się, bo nie możesz się teraz denerwować, nawet nie zauważysz, a ja wrócę - dodał jeszcze i przytulił ją od tyłu. Mógł w ogóle przemilczeć ten temat, ale z drugiej strony, jakby jutro zadzwoniła do niego Cherry i zapytała gdzie jest, to co by jej powiedział, w burdelu w Quebec?

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Mamy — stwierdziła pewnym tonem, marszcząc przy tym swoje brwi dość mocno — mojego brata. Jest moim asystentem oraz drugiego brata bliźniaka. Właściwie to powinieneś ich poznać. W moim biurze jest ukryta karta do mieszkania — zabrzmiała dość poważnie? Oferowała coś jeszcze bardziej poważnego, poznanie jej rodziny. Zdawała sobie sprawę, jak każdy z jej braci mógł do tego podejść. Momentami była ich największym oczkiem w głowie, a ona nigdy tego nie ukrywała. Jedyna spośród czwórki rodzeństwa dziewczyna. Nic dziwnego, że ojciec wolał syna na prezesa. Tyle ich naprodukował, a żaden się nie nadawał. Za to smykałkę do biznesu odziedziczyła Cherry.
Kochała braci, a skoro myślała o Wyatt'cie poważnie... to musieli się poznać. Zdawała sobie z tego sprawę, im szybciej przeżyje ich braterski test, tym lepiej dla niego.
Na wzmiankę o lwie uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że walczył. Nie wyobrażałaby sobie utrzymywania mężczyzny. Stąd z entuzjazmem znosiła spotkanie późno wieczorne. Były one czymś spowodowane. Była w stanie to zrozumieć. Gdy ich dziecko się urodzi, będzie mogło wybrać, którą z firm będzie chciało przejąć.

Wiem — odpowiedziała, wpatrując się w niego poważnym wzrokiem — dlatego przyjdę z dobrą propozycją, by móc brać udział w tych negocjacjach — uśmiechnęła się niewinnie. Tak naprawdę szła tam, by wygrać. Bała się przedziwnych imion, jak jakaś Cindy, Mindy, czy jakaś Dolores. Albo imion typowych podrywaczy jak Christopher, Brad, Bob. Jej dziecko musiało mieć dumne imię. Po rodzicach, którzy idą z głową uniesioną wysoko. Już rozpoczęła planowanie edukacji. Podobno nawet przedszkole miało wpływ.
No w naszym wieku słowo dziewczyna wydaje się być śmieszne — zażartowała Cherry, unosząc oba kąciki ust. Tym dla siebie byli, chociaż zdecydowanie bardziej wolała słowo partner. Powaga była zachowana, a jej oczy mogłyby się świecić w nieskończoność. Jeszcze to piękne słowo. Ukochana. On był jej ukochanym. Może serce by się jej rozpływało, gdyby nie te kontenery...
Serio Galen? — spytała poważnym tonem, unosząc już nie jedną, a obie brwi. Żyłka pulsowała ją ze zdenerwowania. Nie mógł jej czegoś powiedzieć? Może jeszcze niech powie, że jedzie sobie poużywać, skoro miał być związany z nią do reszty życia. Totalna kpina — nie możesz? A to nie miało być tak, że mam zostać twoją żoną? Powinieneś mi wszystko mówić — stwierdziła finalnie Charity i wiedziała, że ma w tym rację. Założyła rękę na rękę, a głowę mocno zadarła, by widział tę determinację, która tkwiła w jej oczach. Już raz myślała, że mogła go stracić. Nie widział jej, gdy oglądała z łzami zdjęcia paparazzi, jak w kajdankach wychodził z budynku swojej firmy. Teraz wszystko miałoby się powtórzyć? Nie, nie mógł ryzykować. Aż uwolniła ręce, a jedną z dłoń położyła na swoim brzuchu — chyba że mam odwołać odwołanie geja — ona naprawdę traktowała go poważnie. Nie mówiła mu o tym. Pierścionek jej rodziny leżał głęboko w szufladzie. Chciała dać go któremuś z braci. Serce biło jej zbyt mocno.
Oh, czyli nie będziesz tam robił nic niebezpiecznego?— spytała finalnie poważnym tonem. Tak, lub nie. Wszystko, albo nic. Jej całe ciało się spięło.
Na chuj mi gosposia, jak będziesz robił coś takiego? — spytała, bo nie rozumiał. Nie bała się spędzić kolejnego wieczoru w samotności. Bała się spędzić noc, zastanawiając się, czy nic mu się nie stanie. Tak piekielnie bała się go stracić — nie dotykaj mnie, jak się złoszczę w sposób uzasadniony — warknęła podirytowana, odsuwając się od niego. Zdawała sobie sprawę, że wystarczyło jedno muśnięcie skóry za dużo i by się złamała, a nie mogła. Ten strach był zbyt wielki. — to nie twoja odpowiedzialność, od takich rzeczy są federalni, policja, a nie prezes i przyszły ojciec — ostatnie czego potrzebowała to jeszcze większych kłopotów i wtedy to poczuła — ała — mruknęła, a na jej twarzy pojawił się grymas. Tym razem mocniej chwyciła się za brzuch, osuwając się po szybie na ziemię. Przysunęła do siebie nogi, bo nigdy nie czuła tak silnego, kującego bólu.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Kiedy powiedziała o swoich braciach to uniósł jedną brew, wiedział, że nadejdzie taki dzień, że będzie musiał ich poznać, ale czy to już? A może w ogóle powinien zapytać jej ojca zanim poprosi ją o rękę, Galen Wyatt w takich względach był staroświecki, musiał się nad tym zastanowić.
- Chciałbym ich poznać - powiedział - i Twoich rodziców - dodał po chwili, wszystko, albo nic, tak to miało wyglądać? On też będzie musiał jej przedstawić swoją rodzinę, tylko Yvonne nie dawała znaku życia, a jego rodzice udawali, że nie mają wifi, kiedy tylko do nich dzwonił. Tak było dla wszystkich wygodnie, ale przecież mógł ją zabrać do Hiszpanii do tej ich winnicy. Kiedyś pewnie to zrobi.
- Tylko to naprawdę musi być dobre imię, Rex to król, ale w zasadzie mi się nie podoba, brzmi jak imię dla psa - teraz Galen też zaczął się zastanawiać nad tym imieniem. Pewnie zanim ona mu powie jakie wybrała, to zrobi swoją listę, żeby tylko nie była długa, bo on się w życiu nie zdecyduje. Na pewno w tym związku w niektórych względach Cherry będzie musiała być osobą decyzyjną, bo kiedy Wyattowi podobały się na raz dwie rzeczy, albo trzy kobiety, to decyzje były ciężkie.
- Podoba mi się też dziewczyna, to Cherry moja dziewczyna, brzmi dobrze - bo Galenowi wystarczało to słowo moja, a czy drugim była kobieta, czy dziewczyna, czy ukochana, to już w zasadzie mniejsza różnica. Moja.
Widział tę żyłkę na jej czole i wiedział już, że będzie źle, mógł się kurwa nie odzywać, albo w ogóle tu nie przyjeżdżać. Napisać krótką wiadomość, mam służbowy wyjazd do Quebec, będę pojutrze. Może się na przyszłość nauczy.
Z jednej strony miała rację, bo powinien jej mówić... niektóre rzeczy, ale nie wszystko. A on to jednak zawsze za dużo gadał.
- Ale nie jesteś jeszcze moją żoną... - rzucił, znowu powinien ugryźć się w język? Najprawdopodobniej.
- Są rzeczy, których ja na pewno nie będę mógł Ci powiedzieć, bo w pewnych kwestiach mnie też obowiązuje tajemnica zawodowa, sama o tym wiesz - no tak, o niektórych kontraktach w ogóle nie mogli rozmawiać - a to jest tajemnica śledztwa, nawet ja nie powinienem tego wiedzieć - chciał jej to wyjaśnić, ale poznał ją już na tyle, żeby wiedzieć, że jak Cherry się uprze, to na nic jego słowa. A tym bardziej, że jego czułe gesty też na nią nie działały.
- Cherry nie drażnij się ze mną... - warknął, bo jakie odwołanie geja? To on już nie może jechać do Quebec służbowo? Jeździł całe życie gdzie chciał i tylko na jednym wyjeździe zaliczył sekretarkę.
- Nie-będę - wycedził przez zęby, teraz to na sto procent jej nie powie co będzie robił. Chciał być szczery, ale jak miał być, kiedy ona robiła mu jakieś sceny nawet dokładnie nie wiedząc po co tam jedzie.
- Jadę tam tylko po to, żeby przekazać dokumenty, nie można tam nikomu ufać, ja muszę to zrobić osobiście, będę siedział w biurze, tak jak tutaj - piękne kłamstwo wymyślone w trzy sekundy. Takie naturalne i takie autentyczne.
Kiedy powiedziała, żeby jej nie dotykał to zrobił krok w tył. W sposób uzasadniony? Dla Galena wcale.
- Daj już z tym spokój, to jest też MOJA sprawa, chcesz, żeby nasze dziecko urodziło się jako dziecko faceta, który jest zamieszany w handel ludźmi? - zapytał i chyba przesadził, bo nagle zobaczył ten grymas na jej twarzy. W sekundzie znalazł się obok niej, kucnął na przeciwko i oparł jej ręce na ramionach.
- Cherry co jest? - wbił w nią spojrzenie, już po chwili jego ręce były na jej policzkach - Cherry mam wezwać pogotowie? - trzymał w ręce telefon - albo zawiozę Cię do szpitala... Cherry powiedz coś do mnie - przejął się, bo niepotrzebnie jej to powiedział. W ogóle niepotrzebnie tu do cholery dzisiaj przyszedł.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Czy wszystko nie wydawało się przychodzić zbyt szybko? Możliwe, ale było w tym odrobinę naturalności, świeżego powiewu powietrza. Przymknęła na moment oczy, spoglądając na Galena i uśmiechnęła się.
To musimy się z nimi spotkać — odpowiedziała, unosząc delikatnie kąciki ust — twoją stronę też chcę poznać — może nawet liczyła na zobaczenie zdjęć małego Galena. Naprawdę chciała. Chciała poznać, móc dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Porozmawiać o tym, jakie głupoty kiedyś zrobił. Może nawet usłyszeć radosne westchnięcie? Charity była idealną partią. Kobieta sukcesu, wykształcona, nie uwikłana w żaden skandal.
No chyba, że liczymy fakt szaleńczego oddania serca Galenowi. Takie skandale się liczą, czy nie?

Żadnych Rexów. Chyba że chcesz mieć drugiego psa — rzuciła poważnym tonem, kręcąc głową, a Koko szczeknęła. Chyba młoda postanowiła przeprowadzić głośny sprzeciw przeciwko własnemu rodzeństwu. Czy można było się jej dziwić? No, niekoniecznie. Koko była idealnie, wypieszczoną i rozpieszczoną jedynaczką. Tutaj nie było co ukrywać. Listę imion Charity stworzy i będzie szukała najbardziej odpowiedniego. Potrzeba było czasu, listy imion całego świata oraz wolnego wieczoru, w którym będzie mogła się w to zagłębić.
Uśmiechnęła się szerzej. Tak, była jego, a niedługo będą mieli razem dziecko. Nawet to przedziwne sformułowanie moja dziewczyna spowodowało u niej szybsze bicie serca. Mogłaby do tego przywyknąć, do tych śmiesznych rozmów, do Galena w jej apartamencie, do jego zabaw z Koko. Powoli zaczęła wyobrażać sobie w ten sposób codzienność. Czuła, że błoga chwila nadeszła, ale chwilę później... znowu się kłócili? A mieli być przecież szczęśliwi.

Zaśmiała się.
Gorzki śmiech wypełnił pomieszczenie, a ona pokręciła głową. No tak, nie była jego żoną, w tym momencie ochota na zostanie nią drastycznie spadła.
Czy ty się słyszysz?! — spytała zirytowana. Takiego argumentu w tej wymianie zdań nie potrzebowała. Uciekał od niej? Nabrała powietrza do ust, próbując się, chociażby na krótki moment uspokoić. Musiała, a zamiast tego gromiła go spojrzeniem. Najchętniej by go teraz rozszarpała żywcem — masz rację żoną nie jestem, za to matką twojego nienarodzonego dziecka już tak. To będzie bardziej trwałe niż małżeństwo, bo od dziecka nie można wziąć rozwodu — aż głowa zaczęła ją boleć, mocnym, promieniującym wręcz bólem. Oddychała powoli, próbując dojść do tego, co powinna zrobić. Każde jego kolejne słowo było jak obuch.
Czyli ja wiadomości dotyczące ciąży mam ukrywać za tajemnicą lekarską i prywatnością? — oh Cherry naprawdę potrafiła się kłócić. Wiedziała, co mogłoby zaboleć. Taka wiadomość dla przyszłego ojca było prawie jak strzelenie mu plaskacza. Chociaż czy Galena by to zabolało? Pewnie nawet nie wiedział, że niedługo będzie mógł usłyszeć bicie serca własnego dziecka. Aż zaczęło ją kusić pójście do ginekologa samodzielnie. W końcu tajemnica lekarska ją chroni, prawda?

Ja się z Tobą drażnię? Chyba żartujesz — prychnęła, kręcąc głową. Czy to Galen jej nie nauczył tego prostego wszystko, albo nic? — drażnię się? Bo co? Bo się o Ciebie martwię? Chyba powinieneś zrozumieć takie uczucia — nie wiedziała, co zrobić z rękoma. Cała sytuacja powodowała, że mimowolnie robiło się jej słabo. Najchętniej zniknęłaby w ramionach mężczyzny, przymknęła oczy i zasnęła głębokim snem. Tylko nie w takiej sytuacji.
Nie kłam, to najgorsze co możesz mi zrobić — skwitowała zarówno brak niebezpieczeństwa, jak i siedzenie w biurze — w dokumentach nie sprawdzisz niczego nowego poza firmą. Teraz wszystko trzyma się online. Nie rób ze mnie idiotki — może gdyby Charity nie była prezesem, byłaby w stanie w to wszystko uwierzyć. Na ten moment odpychał ją sam od siebie. Najgorsze co mógł zrobić, to pozbawiać ją zaufania do niego. Aż coś w środku naprawdę mocno ją skręciło.

Tylko później nie mogła zgrywać bohaterki i niezależnej kobiety.
Boli — powiedziała krótko, kładąc sobie ręce na brzuchu. Zacisnęła mocno oczy, ale gdy usłyszała o lekarzu, pogotowiu. Nie było na to szans — nie — mruknęła, a w głowie miała jutrzejsze spotkanie biznesowe. Potrzebowała odpoczynku. Łóżka. Termoforu, a przede wszystkim świętego spokoju. Choć przez ten ból zaczęła się obawiać o dziecko, o ciążę. Czy to na pewno coś normalnego? Nieważne. Nie pojedzie do szpitala, na pewno nie, gdy musiała głaskać innych inwestorów, którym nie pasowała jej współpraca z Galenem.
Zaniesiesz mnie do łóżka? — spytała słabym głosem, a na twarzy pojawił się jeszcze mocniejszy grymas. Oby szybko przeszło, bo nie mogła pozwolić sobie na wolne w pracy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”