I właśnie za to uwielbiała Teddy. Przytuliła ją mocno, czując, jak napięcie z ramion w końcu opada. Cieszyła się, że nie musi niczego wyjaśniać, ale i zrobiło jej się głupio, że nie zaufała przyjaciółce. Z automatu założyła, że będzie musiała dzielić się tym wszystkim, co przeżyła. I zazwyczaj robiła to z ekscytacją! Opowiadała o idiotach, których spotykała w pracy, wtopach, jakie zaliczała, sercowych
Słysząc jej tłumaczenia, roześmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
– Sorry, Teds, ale nie zmieniaj profesji, bo jesteś beznadziejnym złodziejem. Nawet martwy by cię usłyszał – powiedziała z pobłażliwym uśmieszkiem.
Nie można było być we wszystkim dobrym. Wystarczyło, że Teddy ratowała życia i gasiła pożary.
– To świetnie się składa, bo nie zamierzam cię nigdzie wypuszczać – powiedziała ciepło. – Może i jesteś beznadziejnym włamywaczem, ale i tak narobiłaś mi strachu. Nie wiem, jak ty, ale ja muszę się czegoś napić. I coś zjeść! Wracasz prosto z pracy, prawda? Chryste, musisz być głodna jak wilk! – zaczęła paplać jak najęta, kierując się w stronę korytarza. – W domu mam chyba tylko ciastka i piwo… Chyba że coś zamówimy? - zapytała, poruszając zawadiacko brwiami.
Wysłała Teddy na dół, a sama zaszyła się w sypialni, by szybko się przebrać. Przez chwilę szperała w szafie, aż w końcu wyciągnęła wygodny dres i miękką bluzę z napisem „I hope you step on Lego”, którą dostała sto lat temu od siostry na gwiazdkę. Zeszła na dół i natychmiast ruszyła w stronę lodówki.
– Dobra, włamywaczu roku – rzuciła z rozbawieniem, wyciągając dwie butelki piwa. – To opowiadaj, co mnie ominęło? – Podała Teddy jedną z nich i oparła się biodrem o blat kuchenny.
Wiadomo, przez ostatnie dwa lata często ze sobą telefonowały. Teddy na pewno starała się, żeby Mabel była na bieżąco z tym, co dzieje się w Toronto, ale to nigdy nie zastąpi wspólnie spędzonego czasu.
teddy darling

 
				
 
									 
				
