- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
— Ja w życiu nawet nie pomyślałbym o szukaniu milfa w „kole gospodyń”, co to w ogóle ma znaczyć — zażartował sobie John, bo pierwszy raz słyszał takie dziwne określenie, jakby nie patrząc, w końcu znajdowali się w wielkim Toronto, a nie na polskiej wsi. Oczy Hargrova przeniosły się na skośnookiego po wyzwaniu Galena, które sprawiało, że ten stawał się najbardziej łatwowierny z nich wszystkich. — Mówiłem — podsumował krótko wypowiedź Wyatta.
— Czy ja wiem. Miałem kiedyś taką Francuzkę z wymiany na studiach i nie powiedziałbym, że całują najlepiej... zresztą poza tym, to w większości są płaskie jak ściana, takie geny — podsumował John, a jak już było wiadomo, dla niego cycki miały większe znaczenie niż tyłek, więc Francuzki spadały w ogólnej klasyfikacji nisko, na pewno nie zajmując miejsca na podium w najlepszych pocałunkach.
— Gangster… To by było coś. Wchodzimy razem do lokalu, a on nam otwiera drzwi i nagle wszyscy kelnerzy stają na baczność. I oczywiście przy stoliku od razu siedzą najlepsze dziewczyny w mieście, jak z filmu — wyobraźnia go poniosła. Uniósł szklankę w geście toastu. Spojrzał po chłopakach z rozbawieniem. — Ja niestety nie, może Ryan poznał jakiegoś w przestworzach… Ale nie powiem, taka ekipa z gangsterem to by robiła wrażenie. Nawet nie musielibyśmy się odzywać, wszyscy i tak wiedzieliby, że jesteśmy kimś ważnym — podobała mu się ta wizja i reszcie chłopaków zapewne też, bo przecież wszyscy trzej uważali się za wyjątkowo ważnych w tym ich małym świecie.
Galen L. Wyatt Ryan Lee
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Jakby interesowało mnie koło gospodyń, to zadzwoniłbym do Ciebie — parsknął krótko Ryan, wpatrując się w Galena. Widział przyjaciela wśród tych gorących babć, gdy dziergają mu na szydełku, czy tworzą posiłki domowej roboty — skoro milfy tak bardzo Cię kręcą, ja ich nigdy nie dotknę — wzruszył ramionami, dopijając swoją porcję whiskey. Łatwiej mu się funkcjonowało, kiedy nie słyszał o takich ekscesach przyjaciela. Jakoś starsze babki zwyczajnie go brzydziły., Takie po porodzie to w ogóle musiały być całkowicie rozjechane.
— Oczywiście, żadnych kłamstw — na słowo harcerza. Pewnie zdarzało się mu być beznadziejnym, ale w ogóle się tym nie przejmował. Liczyła się dla niego własna przyjemność, a nie tych wszystkich latawic, które krążyły wokół niego jak prawdziwe sępy.
— Nie trzeba znać języki, by ich próbować, mój drogi — parsknął krótko Ryan. Nie ma to jak dobra piosenka, choć prędzej była o Galenie — a ty źle trafiłeś. Jakby jej język padłby Ci na chuja, to inaczej byśmy rozmawiali — tym razem zwrócił się do Johna, uśmiechając się jak typowy idiota. Coś w tym było. Jeśli ciało było typowo ładne, bez większych kształtów, za to jego posiadaczka miała umiejętności, to wszystko potrafiło zrekompensować.
— Pewnie byłyby podobne do naszych — zaśmiał się Lee. Dla niego ta profesja, księdza, wcale nie była taka święta — tak, takie z nielegalnego handlu ludźmi — skwitował Galena w sprawie najlepszych dup, wywracając oczami. Takiego typa wolałby się wystrzegać, jeszcze by był ciągany po komisariatach.
— Nie — nikogo takiego nie znał, zresztą w trójkę czuł się swobodniej — jakoś mnie nie kręci nielegalny biznes, wolałbym zrobić kac vegas w normalnym życiu — zrobić tatuaż, ożenić się z prostytutką, stracić pieniądze, najlepiej te Galena, idealny wyjazd.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Wywrócił oczami na te ich francuski, mogli się chwalić, ale prawda jest taka, że jakby polecieli do Paryża, to tylko Wyatt potrafiłby taką zaprosić na drinka, no bo znał francuski, a Ryan czy John mogliby się najwyżej głupio uśmiechać. Może jakaś by na to poleciała?
- Francuski są przereklamowane, najbardziej gorące są latynoski - stwierdził gdzieś miedzy tym jak się dochodzili na temat Francuzek. Ciekawe czy zaraz znowu zaczną mu jechać, że lubi latynoski, jeśli tak to chyba trzeba poszukać innych kolegów, bo Ci kompletnie nie znają się na kobietach.
Wyatt słuchał tak o tych gangsterach, ale w sumie też chyba doszedł do wniosku, że to mogłoby być jakieś niebezpieczne, a co jeśli przez takiego gangstera dostałby na przykład w swoją piękną twarz, którą pewnie ubezpieczył na grube miliony, no nie, chyba jednak gangster odpada. Za to spodobał mu się pomysł z Kac Vegas.
- Dobra... tylko któryś z was musi wziąć ślub, a ja opłacam wyjazd - stwierdził patrząc to na jednego, to na drugiego. A później się zastanowił.
- Piękny już jest - wiadomo, że miał na myśli siebie - śmieszny też - zerknął na Ryana, a później na Johna - tylko Johnny jeszcze musi zrobić masę - dodał i napił się jeszcze whisky. Która to już szklanka? A nieważne, Mindy później policzy.
Ryan Lee John L. Hargrove
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
— Ryan, wiesz co... może faktycznie masz rację co do tych Francuzek. Gdybym miał takie doświadczenia jak ty, to pewnie też zmieniłbym zdanie. Może kiedyś zapoznasz mnie z jakąś swoją koleżanką, która przedstawi mi ten inny poziom… finezji? — zapytał, spoglądając na niego wymownie i ledwo powstrzymując się przed roześmianiem. Uśmiechnął się znacząco, po czym jego wzrok przesunął się na Galena, który przez cały czas rzucał mu jakieś dziwne spojrzenia. Ten z kolei myślał zbyt intensywnie, co odbijało się znacząco na jego wyrazie twarzy – prowadził jakieś niełatwe kalkulacje.
— Z tym ślubem to nie do mnie, szukaj sobie innego głupiego… zresztą z nas wszystkich, to ty nadajesz się najbardziej do tej bajki — zasugerował. Jakby tak na nich popatrzeć, to w sumie żaden się nie nadawał, ale jak już to Galen dałby najprędzej namówić się na taki życiowy błąd i nawet nie zorientowałby się, że jednym „tak” dzieli się połową swojego ogromnego majątku. Johnny machnął ręką lekceważąco. — Mogę się poświecić i trochę więcej poćwiczyć, ale tylko dla was chłopaki… — Wzniósł szklankę w toście, uśmiechając się szeroko, dopił swoją szklankę do końca. — Ja spadam. Zaczynam jutro czterdziestoośmiogodzinny dyżur. Dzięki za dzisiaj — powiedział, odstawiając szklankę na szklany blat i podnosząc się do góry, by na odchodne pożegnać się z dwoma kumplami, było fajnie, było miło i było zabawnie, ale niestety obowiązki wzywało,
Ryan Lee Galen L. Wyatt
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Daj spokój Galen — prychnął, bo ewidentnie nie wiedział, o czym mówi. Mógł poznać jedną zaprzeczającą wszystkiemu Francuzkę. Wyjątek potwierdzający regułę. Ryana cała rozmowa bawiła, w końcu on nie musiał poznawać języków, by poznawać języki. Taki z niego był wielki macho — jakbym miał oceniać to Azjatki i one, długo się nie starzeją, więc wiecznie wyglądają h o t — i to że były młode najwięcej znaczyło. Już mógłby rzucić faktem, że się nie pociły. Faktycznie Azjaci mieli taki gen zajebistości w sobie — jak chcesz przejść stosunek pośredni, to ok — rzucił z cwanym uśmieszkiem do Johna. Nie miał zamiaru podawać mu nowego numeru, z którego jeszcze przecież mógłby jeszcze skorzystać. Co prawda... ostatnio rzuciła mu się w oczy pewna... stewardessa, ale zastanawiał się dalej, czy powinien do niej zadzwonić po ich wielkiej koreańskiej randce.
— Niech będzie — rzucił, wzdychając ciężko, ale... zgadzał się ze zdaniem Johna. Zarówno on, jak i jego kumpel nie byli osobami, którzy decydowaliby się na poważny związek, a co dopiero, hatfu, hatfu, na coś tak doniosłego i strasznego jak ślub. Zdecydowanie to nie byłby najwyżej priorytet ze strony Ryan'a, by znaleźć się w takim miejscu, na ślubnym kobiercu — płać, płać Galen — i to pewnie byłaby jedyna zachęta, by móc wziąć w tym udział.
— Jasne, dobranoc doktorku — parsknął Ryan, odprowadzając wzrokiem Johna. Później razem z Galenem napili się jeszcze kilka szklanek whiskey i zaczęli omawiać swoje ulubione pozycje seksualne, aż nie zaczęli rzygać tak mocno, że zapomnieli o całym wieczorze.
z/t x 3

 
				 
				