Powtarzał Georginie o tym wydarzeniu od przeszło dwóch miesięcy, podkreślając, że było naprawdę, ale to naprawdę ważne i oboje musieli się na nim pojawić. Po konferencji miała odbyć się uroczysta kolacja, a później jak zwykle czas na luźniejsze pogawędki i poobracanie się trochę w prestiżowym towarzystwie. Zabierał ją na każdą ważniejszą imprezę, czasami dosyć brutalnie twierdząc nawet, że była jego ślicznym dodatkiem – lepiej to zresztą wyglądało, gdy miał u boku swoją żonę, zamiast zjawiać się gdzieś w pojedynkę. Jeszcze przed porannym wyjściem z domu w biegu rzucił jej, żeby przyjechała do hotelu The Ritz-Carlton nieco szybciej, najlepiej przed większością gości. To właśnie tam wszystko miało się rozpocząć. Sam musiał pozałatwiać parę spraw przed wieczorem i nie zdążyłby jej zabrać, jechał na miejsce prosto z kancelarii.
Początek eventu zbliżał się nieubłaganie, a jej nie było. Ani kilkanaście minut przed, ani równo z wybiciem godziny szóstej po południu. Nie dzwonił do niej, nie chciał robić scen. I tak zbyt często zerkał w telefon, w myślach przeklinając nie tylko Gigi, ale i każdego, kto tamtego wieczoru zdecydował się spytać: „dzisiaj bez pięknej żony?”. Wysłał jej tylko jednego, krótkiego sms-a.

Było już grubo po pierwszej w nocy, gdy wjechał na podświetlony podjazd posiadłości, chowając samochód do garażu. Najchętniej trzasnąłby drzwiami z impetem, ale to czarne BMW traktował czasem lepiej niż ludzi. Upewnił się tylko, że zamknął bramę i przez piwnicę wszedł do środka domu, przy okazji nerwowo ściągając z szyi krawat, który zaczynał go drażnić. Uderzył w niego znajomy, przyjemny zapach świeczek. Zapalone, lekko przyciemnione światło świadczyło o tym, że musiała być na dole. Intuicyjnie skierował się w stronę salonu połączonego z kuchnią.
Podszedł do potężnego stołu i rzucił na niego trzymany w dłoni krawat, od razu kierując wkurzone spojrzenie na Georginę. Musiał też zdjąć marynarkę, robiło mu się za gorąco. Ją też bezwładnie cisnął na mebel.
— Gratuluję — syknął, opierając obie dłonie o blat. Nie przestawał na nią patrzeć. — Dobrze się dzisiaj bawiłaś? Ja świetnie. Zwłaszcza kiedy pytali mnie, dlaczego cię, do kurwy nędzy, ze mną nie ma — wycedził.

 
				
 
									 
				
