Szukała czegoś dla siebie i całkowicie przypadkiem trafiła na rarytasy dla kogoś innego. Dobrze się składało, że tego popołudnia miała się spotkać z Kirą, bo pewnie inaczej ten niesamowicie miły sprzedawca, by jej nie omotał i straciłby drobny dodatek do wypłaty. Perfekcyjnie wmówił April, że ma jej do zaoferowania same rarytasy i przez to siedziała teraz w pizzerii, czekając na siostrę, z totalnymi głupotami leżącymi obok stolika.
— Cześć, Skarbie. Wyglądasz jak zwykle doskonale. Mam coś dla ciebie. — Przywitała się z Kirą, kiedy ta dotarła na miejsce. Objęła ją czule. Pogłaskała po włosach i ujęła jej twarz w dłonie, przyglądając się jej badawczo, jakby szukała jakichś niedociągnięć w makijażu albo oznak chronicznego zmęczenia. Najwyraźniej nie znalazła niczego, do czego mogłaby się od razu przypierdolić, więc zostawiła buźkę siostry w świętym spokoju i sięgnęła po torbę prezentową, na której namalowano radosnego Zygzaka McQueena. W środku znajdował się breloczek do kluczy w kształcie gitary elektrycznej, metalowe pudełko na narzędzia ozdobione ich rysunkami oraz wielkim napisem Przydasie Krisa oraz kubek w kształcie śruby, która na pewno była w jakiejś części do samochodu.
— Niestety nie było pudełka z twoim imieniem. W ogóle prawie nie było takich z damskimi imionami, wyobrażasz sobie? Wybrałam coś względnie podobnego. — Wyjaśniła, siadając z powrotem przy stoliku. Sprzedawca próbował jej jeszcze wcisnąć kupon do auto detailera, ale April obawiała się, że tego wyboru młoda może już nie przeżyć. Najstarsza Finch właściwie nawet nie do końca zrozumiała, co ci ludzie od kuponów robią, a jakby jeszcze zaczęli jej w sklepie zadawać pytania o auto, które miałoby zostać poddane zabiegowi, to na pewno by coś pomyliła i narobiła tylko dodatkowych kłopotów.
— Siadaj, siadaj. Opowiadaj, jak się czujesz. Zjesz ze mną na pół serową czy rozpaczliwie potrzebujesz mięsa do przeżycia? — Sięgnęła po menu, szukając opisu wspomnianej przez siebie pizzy. Od jakiegoś czasu starała się trzymać diety wegetariańskiej, a serowa pizza z miejsca stała się jej ulubioną. Nie pojmowała, jak mogła wcześniej psuć smak placka i gorgonzoli jakimiś głupotami pokroju martwych osłów albo świń. Starała się przy tym nie wywyższać poza znajomych, którzy wciąż jedli mięso, bo zdawała sobie sprawę, że to najgorsza z możliwych opcji do przekonania kogokolwiek do zmiany przyzwyczajeń.
kira finch