-
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowyczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Ale to mogłaś dzisiaj wcale nie przychodzić, skoro nie chciałaś tutaj być- mogła jeszcze zrozumieć, że nie chciała wychodzić w trakcie spotkania z różnych swoich powodów, ale mogła przecież w ogóle tutaj nie przyjeżdżać. Nie umawiać spotkania, skoro nie czuła, że Mara jej pomaga, a przecież od dwóch miesięcy była tutaj co najmniej raz w tygodniu. Początkowo znacznie częściej. Skoro terapia nie była narzucona z góry, a Zaylee uważała, że psychoterapeuta jej nie pomaga, czemu zjawiała się w gabinecie? To był kolejny punkt, który kompletnie nie trzymał się kupy.
- Kpiący uśmiech, który towarzyszył Twojej wypowiedzi niezbyt pasował do tego luźnego tonu- pamiętała bardzo dobrze mimikę Zay, ale nie chciała już wchodzić w te szczegóły. Już nie. Nabrała powietrza, bo nie do końca czuła się komfortowo z tym co miała do przekazania. Bardzo rzadko rezygnowała z pacjentów. Na palcach jednej ręki mogłaby policzyć, ilu takich było w całej jej karierze. Jednak czasami to było jedyne rozwiązanie.
- Mam niestety czasami wrażenie Zaylee, że mówisz mi to co akurat chcę usłyszeć, a z kolei innymi momentami próbujesz manipulować rzeczywistością- zaczęła neutralnym tonem, bo w sumie nie miała wobec tego jakiś większych odczuć. Nic poza tymi spotkaniami je nie łączyło.- Sugerujesz, że chciałaś rzucić pytanie na rozładowanie atmosfery, a na moją sugestię, że jeżeli chcesz opowiedzieć szczegóły, to śmiało, to powiedziałaś, że nie chcesz mi o niczym mówić. Gdzie w takim razie jest tutaj ta luźna atmosfera?- uniosła znacząco brew, ale nie czekała na odpowiedź. To było pytanie z tych retorycznych.- Dlatego nie mogę być dalej Twoim terapeutą. Jeżeli będziesz chciała, mogę Ci polecić innych psychologów . Przekażę też Cassie na recepcji, aby zwróciła Ci pieniądze za dzisiejszą wizytę- mimo, że to nie było praktyką tej kliniki, weźmie koszty na siebie, skoro to ona oficjalnie zrezygnuje z prowadzenia przypadku Miller. Nie chciała, aby pacjentka została obciążona kosztami za spotkanie, które Mara w trakcie trwania chciała odwołać. - Czy masz jakieś pytania?- spytała jeszcze nie ruszając się z miejsca.
Zt
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Świetnie — powiedziała, wstając z kanapy. — Ja manipuluję rzeczywistością, ciebie przerastają pacjenci, którzy nie tańczą, jak im zagrasz. Jako psychoterapeutka powinnaś wiedzieć, że nie zawsze jest słodkopierdząco. Może czas się przebranżowić? — zasugerowała, ale faktycznie uważała, że Lakefield lepiej zrobiłaby dla siebie i innych, gdyby jednak znalazła sobie inną pracę, bo swoim podejściem mogła po prostu zaszkodzić pacjentom. — Nie chcę zwrotu pieniędzy, a już na pewno nie chcę od ciebie żadnych rekomendacji. Nie sądzę, żeby twoi znajomi potrafili wywiązać się z obowiązków — rzuciła, dochodząc do drzwi. Złapała za klamkę, ale zanim ją nacisnęła, spojrzała przez ramię na Marę. — Nie mam pytań. Dzięki za nic — dodała obojętnie, po czym opuściła gabinet. W recepcji zgarnęła swój płaszcz i pożegnała się grzecznie z recepcjonistką, bo przecież nie jej wina, że musiała pracować wśród niekompetentnych specjalistów. W sumie Zaylee wcale nie zdziwiłaby się, gdyby Lakefield miała lewe papiery i okazała się zwykłą naciągaczką.
Po tej kilkuminutowej nic niewnoszącej terapii udała się prosto do domu, gdzie narzeczona szybko wybiła jej z głowy irytacje fantastycznym seksem, a cały ten pobyt w gabinecie uświadomił Miller, że nie potrzebuje kontynuować terapii, która przyniosła więcej wkurwienia niż rzeczywistego spokoju.