34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

032.
Przez zamieć, która w nocy przeszła przez miasto, Zaylee z trudem wjechała na parking przed muzeum, wciąż czując na skostniałych dłoniach skutki minusowej temperatury. Wysiadła, wdeptując prosto w śnieżną zaspę, a po tym, jak zaklęła pod nosem, sięgnęła po swoją torbę z narzędziami. W środku roiło się od policji. Od razu została pokierowana na piętro, gdzie znajdowała się wystawa figur, pośród których znaleziono prawdziwe ciało, a kiedy przekroczyła próg sali, w jej nozdrza dotarł charakterystyczny zapach wosku. Światło punktowych lamp odbijało się od lśniących powierzchni figur, ustawionych w teatralnych pozach. Rzeźby odwzorowywały celebrytów i ważne osobistości znane na całym świecie Wszystkie wyglądały niemal jak prawdziwe. Poza jedną, odstawioną na bok, przy której działali już technicy.
Miller zbliżyła się do postaci. Chyba ktoś próbował upodobnić ją do Donalda Trumpa, na co wskazywała paskudny wyraz twarzy, garnitur oraz czerwona czapka z daszkiem i napisem make america great again. Dlaczego figura kogoś takiego, jak prezydent USA w ogóle znalazła się w takim miejscu? Przecież w Kanadzie sondaże wyraźnie pokazują, że większość obywateli ma nieprzychylne zdanie o Trumpie i jego polityce.
Podchodząc jeszcze bliże, Zaylee zauważyła, że pracujący na miejscu technicy próbowali zedrzeć z ciała denata jak najwięcej wosku, ale w obawie, że coś uszkodzą albo zatrą ślady, szybko zarządziła, żeby położyli figurę na muzealne posadce i poprosiła o chwilę dla siebie. Musiała lepiej przyjrzeć się szczegółom, tym drobnym żyłach na dłoniach i dziwnym układzie palców. No tak, te i inne detale zdradzały prawdę. Ktoś bardzo chciał, aby to wyglądało na sztukę, jednak niewątpliwie miała do czynienia z ciałem pokrytym parafiną.
Zaczęła odsłaniać materiał, ale na pierwszy rzut oka nie było krwi ani widocznych ran, a wosk zakrywał wszystko, nadając ciału złudzenie spokoju. Jednak Miller, jako doświadczona i niezawodna w swojej dziedzinie, natychmiast wyczuła pod lateksową rękawiczką subtelne oznaki nienaturalnego ułożenia kończyn i sztywności, które świadczyły o nagłej śmierci.
Tak nagłej, jak to, że ktoś stanął nad nią znienacka, zasłaniając jedyne, nadające się do oględzin światło. Zaylee prychnęła pod nosem z nieukrywanym niezadowoleniem.
Ile razy mam powtarzać, że trochę potrwa, zanim coś znajdę — mruknęła i podniosła wzrok znad ciała, a jej oczom ukazała się twarz znajomej śledczej. — Stewart, musisz mi tu tak włazić z buciorami? — zapytała poważnym tonem, jednak w ciemnych tęczówka zatańczyło lekkie rozbawienie. — Oglądałaś horror Dom woskowych ciał w reżyserii Colleta-Serry? — zapytała, próbując zdjąć z odsłoniętego przedramienia denata warstwę wosku skalpelem. — Na twoim miejscu przyjrzałabym się dokładnie, czy to jednorazowa sytuacja, bo wcale nie jest powiedziane, że to jedyny nieszczęśnik wytaplany w parafinie. Przesłuchiwałaś już tego kogoś, kto go znalazł? — zapytała, wskazując podbródkiem na wspomnianego biedaczyny. Chociaż w sumie nie miała pewności, czy gość sobie na to nie zasłużył. Na razie Zaylee jedynie zdołała stwierdzić, że bez wątpienia był to mężczyzna w wieku zbliżonym do czterdziestki. Może niewiele starszy. I że istniało duże prawdopodobieństwo, że jego ciało zostało pokryte formaliną jeszcze wtedy, kiedy żył.

Pilar Stewart
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

013.
house of wax
Odkąd wróciła z Medellin, wszystko się jej sypało. Nie dość, że wiecznie chodziła wkurwiona, to jeszcze oprócz kontenerów dostała dwie inne sprawy, jakby miała za mało roboty przy h a n d l u l u d ź m i.
Najwidoczniej dla naczelnego tak.
Dlatego od dobrych dwudziestu minut siedziała w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, rozmawiając ze świadkami ostatniego zdarzenia. Oczywiście byłaby na miejscu wcześniej, gdyby nie przeklęte ścieżce, które zasypały całe miasto, przez co Pilar pierwsze męczyła się z odpaleniem samochodu, że finalnie musiała iść na autobus, a kiedy i on nie przejechał, butować przez pół West End, by dotrzeć na miejsce.
Nikogo więc nie powinno dziwić to, że humor miała średni, szczególnie, że kiedy już znalazła się na miejscu, technicy dawno robili swoje, a świadkowie w tym jakiś pyskaty gówniarz, rozchodzili się na wszystkie strony lub łkali w kołnierzyk, jak jedna z pracownic muzeum. Chociaż kiedy w końcu dowiedziała się o co chodzi od jednego z funkcjonariuszy musiała przyznać, że sprawa wydawała się nawet ciekawa. O ile ktoś patrzył na trupy przez pryzmat ciekawości. No ale to była Pilar, ona była pierdolnięta.
Przesłuchała kogo trzeba, na razie połowicznie, by w końcu skierować się do pomieszczenia, w którym został znaleziony denat… A raczej Donald Trump, bo to właśnie za niego wycharakteryzowany był trup. Przyjrzała mu się zawisajac nad ciałem. Minę miał równie skwaszoną jak oryginał, praktycznie jeden do jednego razem ze zmarszczkami i tą blond grzywą, która wystawała spod czerwonej czapeczki. Aż by się chciało na niego napluć.
I już miała coś powiedzieć, skomentować jakoś elokwentnie ten cały fakt, że ktoś postanowił sobie przerobić człowieka na figurę woskową i podstawić go do muzeum, kiedy z parkietu odezwała się poirytowana Miller. Urocza jak zawsze.
Ciebie też miło widzieć — uśmiechnęła się do niej ciepło. — Co słychać, Pilar, jak życie? Świetnie, dzięki, że pytasz, a co u ciebie? — sama za nie odbie odrobiła prawie całą gadkę na przywitanie, jakby między nią i Zaylee kiedykolwiek takie były. Raczej obie lubiły przechodzić prosto do konkretów, chociaż Stewart nie miałaby nic przeciwko podsłuchać o Miller i Swanson. Przynajmniej byłyby to jakiekolwiek pozytywne wieści w ciągu ostatniego czasu. Ale może jednak faktycznie pierwsze warto było zająć się Trumpem denatem.
Nie oglądałam — wzruszyła ramionami, pierwsze słysząc o tytule, który przytoczyła Miller. — A powinnam? — na dobrą sprawę sam tytuł sugerował, że tematyka była dość mocno zbliżona do tego, co tutaj miały przed sobą. — Tylko mi nie mów, że mamy do czynienia z wariatem, który naoglądał się kiepskich horrorów — nachyliła się bliżej, zabierając Zaylee jeszcze więcej światła do oględzin. — Chociaż jak już to musi to być jakiś zajebiście dobry wariat. Przecież to wygląda jeden to jeden jak on. Jest nawet tak samo pomarańczowy — i już chciała sobie dotknąć jego twarzy, jakaś nadzwyczajnie zafascynowana tym, co miała przed sobą, ale wystarczyło tylko jedno spojrzenie Miller, by Pilar się wycofała. Niby nie była głupia, wiedziała, że dowodów nie powinno się dotykać, a jednak naturalnie ciągnęło ją do naginania zasad.
Dopiero kiedy Zaylee spytała o świadków zdarzenia, Stewart wyprostowała się i wcisnęła ręce do kieszeni, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu.
Niestety — bo przecież inaczej nie dało się nazwać tych trzech rozmów, które odbyła. — Znalazł go jakiś republikański gówniarz, który trzy razy w ciągu rozmowy zapytał mnie dlaczego nie przesłuchuje go mężczyzna, a ja równe cztery chciałam dać mu w ryj. Przyjechał tu dzisiaj z bratem. Chcieli zrobić sobie zdjęcie z pomarańczą, tylko kiedy go objął, figurka się zachwiała, chciał ją przytrzymać i złapał podobno gdzieś w okolicy marynarki, a ona była mokra — wyrecytowała, co jej powiedział i aż przewróciła oczami na samo wspomnienie tej wybornej rozmowy. — Rozmawiałam jeszcze z pracownicą, która była na zmianie. Chociaż nie wiem czy można to nazwać rozmową, bo babka jednak więcej smarkała w chusteczkę niż mówiła, ale powiedziała, że kiedy przyszła rano nawet zwróciła uwagę, że koleszka Trump tutaj miał inaczej ułożone ręce, ale finalnie stwierdziła, że może się jej coś pojebało i olała temat. Poza tym wszystko było jak zawsze. Ah i powiedziała też, że przez śnieżyce kilka razy wywaliło prąd, a w tym też klimatyzację, więc kilka razy musieli przyjechać technicy, żeby poprawić te figurki. Dzisiaj jeszcze ich nie było — przeszła dookoła trupa, żeby już więcej nie zasłaniać Zaylee światła i przykucnęła pod drugiej stronie. — A no i oczywiście zgadnij co — wbiła w nią ciemne spojrzenie. — Akurat wyjebało prąd w na trzy godziny między drugą a piątą dzisiaj, więc nie ma żadnych nagrań z monitoringu.

zaylee miller
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Trudno było ją nazwać duszą towarzystwa. Zwłaszcza w pracy, kiedy pozostawała w stuprocentowo skupiona, jak na perfekcjonistkę przystało. Nie lubiła, jak ktoś jej trajkotał nad uchem, a już na pewno nie zwierzała się wtedy, kiedy miała robotę do wykonania.
I co jeszcze? Może powinnam rozłożyć ci czerwony dywan i zrobić się wilgotna na twój widok? — zerknęła na Stwart kątem oka, a potem podniosła się z kucek, tylko po to, żeby obejść ciało i pochylić się nad nim z drugiej strony. — Tak mi się skojarzyła sytuacja z tym filmem. Grupa ludzi trafia do muzeum figur woskowych, gdzie odkrywają, że figury wcale nie są zrobione z wosku, ale z prawdziwych ludzi, pokrytych parafiną. A potem sami stają się ofiarami. Klasyk. Chciałaś obejrzeć? To już nie musisz — wzruszyła ramionami, wcale nie żałując, że właśnie zaspoilerowała Pilar całą fabułę.
Jakby nie patrzeć, gdyby nie wspomniany republikanin i wierny wielbiciel prezydenta, prawdopodobnie jeszcze przez dłuższy czas nikt nie zwróciłby uwagi, że coś nie tak było z jedną z figur. Nikt normalny nie przytulał się z Donaldem Trumpem, nawet tym sztucznym.
Mokra marynarka? — powtórzyła po śledczej i sama zbadała materiał dłonią w lateksowej rękawiczce. — Jakim cudem? Przecież tutaj jest zimno jak psiarni, nawet bez żadnych nawiewów — mruknęła, bo nie dość, że pogoda na zewnątrz pozostawała wiele do życzenia, to muzeum, pomimo wcześniejszej awarii, ewidentnie nie oszczędzało na klimatyzacji. Trochę jak w autobusie miejskim — latem nie działa klima, a jak jest zimno, to lodowate powietrze dmucha ci prosto w pysk, chociaż jest zima. — Może ten smarkacz miał wilgotne łapy z podniecenia, bo ja nic takiego tutaj nie widzę — stwierdziła, wystawiając rękawiczkę w stronę światła, aby dostrzec na niej jakieś krople, które potwierdziłyby zeznania gówniarza. Ale rękawiczka była suchutka.
Wyłączone kamery? Dlaczego jakoś ją to nie dziwiło? Zbyt długo pracowała dla policji, żeby chociaż udać zaskoczenie. No i była w związku z detektywką z wydziału zabójstw, więc niewiele rzeczy potrafiło ją zdziwić. Zresztą na co dzień pracowała przy wcale niemniej pojebanymi przypadkami, chociaż musiała po cichu przyznać, że miały ze Stewart do czynienia z nieźle szurniętym artystą.
O, dopiero teraz na szyi widać lekkie zsiniaczenia i kształt odciśniętych placów — oznajmiła, ściągając ze skóry donata wosk. — Pewnie był podduszany. Jak na moje, to tylko stracił przytomność, a potem ktoś oblał go gorącą parafiną. W niektórych miejscach można dostrzec poparzenia, widzisz? — w tym miejscu wskazała skalpelem na odsłonięty fragment biodra, które wystawało spod materiału spodni. — To nie jest gruby odlew, więc całość zaschnęła w nie więcej, niż pół godziny.

Pilar Stewart
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Czy miałaby coś przeciwko, żeby Zaylee zrobiła się mokra na jej widok? Ależ skąd. Przecież mogła. Toronto wolne miasto, takie bez ograniczeń. Już inna kwestia, że mogłaby mieć nieco niekomfortową sytuację potem do pracy, ale w sumie, kto jej zabroni? Na pewno nie Stewart.
I kiedy Miller tak ładnie opowiadała jej cały plot horroru, Pilar wciąż przyglądała się ofierze. Jakby nie mogła wyjść z podziwu, jak ktoś mógł w ogóle wpaść na tak odklejony pomysł, a tym bardziej dlaczego podstawił go tutaj do muzeum. Przecież musiał wiedzieć, że to tylko kwestia czasu zanim ktoś go znajdzie.
Na pewno jest świetny — tak mruknęła jeszcze na odpierdol co do tego filmiku, po czym podniosła spojrzenie na Zaylee. — Po co ktoś miałby go tu podstawić? Ile trzyma taki wosk? Nie trzeba by tego poprawiać? Jak dobrze można zamaskować rozkładające się ciało? — zarzuciła ją pytaniami, na które sama nie miała odpowiedzi, a Miller już pewnie tak. W końcu była najlepsza w swoim fachu. Nie to co cholerny Bobby-partacz-Hacman. Pilar do teraz pluła sobie w brodę, że to do niego zostały przydzielone trupy z kontenerów. Dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby Zaylee nie była wtedy na zwolnieniu, o wiele szybciej doszłaby do tego, że te ciała miały trafić do Toronto żywe, a co za tym szło — całe śledztwo pewnie byłoby już w o wiele lepszym stanie. Ale przecież dzisiaj nie o tym.
A to akurat jest bardzo prawdopodobne — prychnęła w odpowiedzi na fakt, że ten gówniarz mógł mieć po prostu przepocone rączki, kiedy łapał figurkę, a nie, że to był efekt topienia się wosku. — Nawet czapeczkę ma taką samą — aż się skrzywiła, po czym wskazałą gestem głowy na tą z wosku. I tą i tą by chętnie spaliła.
Słuchała uważnie, kiedy Zaylee opowiadała o zaczerwienieniach na ciele i śladach po podduszeniu. A kiedy wspomniała o tym, że facet mógł zostać zalany prawie żywcem tym gorącym woskiem, Pilar tylko pokręciła głową.
Pojebane — mruknęła, przyglądając się tym znaczeniom, które pokazywała Zay, podczas gdy brwi Stewart ściągały się coraz bardziej do środka. — I to nie jest gruby odlew? To jakim cudem on stał? W sensie jak to w ogóle działa? Mógł to zrobić jakiś amator, czy raczej mamy do czynienia z kimś, kto się na tym zna? — bo przecież nie była to zwykła świeczka, a pewnie jakiś specjalny środek. Nie mówiąc już o tej obłędnej charakteryzacji, która była jeden do jeden jak oryginał. Swoją drogą ciekawe gdzie był prawdziwy woskowy Trump? Został wyniesiony? Wyjebany na śmietnik za muzeum? Zapisywała w głowie te wszystkie pytania i poszlaki i już miała obrzucić Zaylee kolejnymi, kiedy tuż za jej plecami wyrósł jeden z pracowników policji, a dokładniej stażysta na praktyce, Otis. Ładny chłopaczek, ale trochę przygłupawy.
Stewart — postukał kilkakrotnie w jej ramię, a kiedy w końcu na niego spojrzała z tego parkietu, to tylko zamrguał.
No? Mów — nie lubiła takiego owijania w bawełnę. Chciał jej coś powiedzieć, to mógł przecież przejść od razu do rzeczy, a nie tak stać jak kołek. Może jeszcze będzie chciał sobie porozmawiać o pogodzie? Dopiero kiedy jego spojrzenie przeniosło się na Zaylee, a na twarzy wymalowało zmieszanie, Pilar aż przewróciła oczami. — Kurwa, no przecież to jest nasza koronerka. Gadaj, Goldfish. Nie mam całego dnia — bo przy kim jak przy kim, ale akurat przy Miller nie było się co wstydzić, chociaż to jej spojrzenie faktycznie bywało przerażające. Mordercze chwilami.
A okej, no to ten no… — Otis podrapał się po głowie, jakby na moment zapomniał, co chciał powiedzieć. — Przyjechał ten artysta, co to niby robił te wszystkie prace, no w sensie to coś z wosku, te postacie w sensie. I chciałby tu wejść. Krzyczy. I ten no, co mam powiedzieć?

zaylee miller
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Może zrobiłaby się mokra na widok śledczej Stewart, gdyby ta przynajmniej była w jej typie. A nie była, w co pewnie niektórym trudno uwierzyć, ale o gustach się nie dyskutuje. Co nie zmienia faktu, że ceniła sobie ich współpracę i towarzystwo. Pilar była jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się, że Miller i Swanson starają się o adopcję Samuela. Zaylee nawet nie pamiętała, jak to wyszło, ale od słowa do słowa wyszło, że Stewart wychowywała się w domu dziecka i wtedy temat zszedł na Samuela. Śledcza miała tam znajomości, więc zawsze mogła szepnąć kilka dobrych słów o znajomych z pracy. Pewnie w żaden nie przyspieszy to procesu adopcji, ale przynajmniej będzie wiadomo, że cieszyły się dobrą reputacją.
Wyprostowała się i stanąwszy obok Pilar, skrzyżowała ręce na piersiach i przyjrzała się uważnie zawoskowanym zwłokom.
To ty jesteś tutaj od rozwiązywania zagadek, nie ja — zauważyła, bo jakby nie patrzeć, Miller była koronerką. Mogła powiedzieć dużo o ciele ofiary, jednak nie ona prowadziła śledztwo. — Pewnie powodów było wiele, nie? Może ktoś chciał wszystkich zmylić, opóźnić identyfikację albo zwyczajnie działał w panice. Ludzie w stresie robią rzeczy pozornie nielogiczne — ponownie obeszła zwłoki woskowego Trumpa, patrząc teraz na nie z innej perspektywy. — Wosk to nie jest materiał cudotwórczy. Trzyma w sumie tyle, ile pozwalają warunki. W najlepszym przypadku może spowolnić wrażenie postępującego rozkładu, ale nie zatrzyma całkowicie procesu. Ktoś zamaskował je tak, żeby zmylić laika, ale przecież nie oszuka kogoś, kto codziennie grzebie w tkankach — wzruszyła ramionami, bo jakby nie patrzeć, zwiedzający odkryli, że figura woskowa nie jest figurą woskową kompletnie przypadkowo.
Była pewna, że odlew nie był gruby. Zdradzała to powierzchowna, nieregularna warstwa. Wosk tuszował, ale w pełni nie podtrzymywał ciała.
Parafina tylko daje złudzenia stabilności, bo wygładza kontury i ukrywa detale, które normalnie widać gołym okiem — spojrzała na Pilar, jakby chciała się upewnić, czy ta nadąża. Chyba nadążała. — I tutaj dzieje się prawdziwa magia, Stewart — ktoś ustawił ciało w pozycji, zanim materiał całkowicie stwardniał — Zaylee wyjęła spod pazuchy swój notatnik i zanotowała w nim skrupulatnie o wcześniej wspomnianych sińcach i wszystkie te notatki będzie później musiała nanieść do protokołu. — Och, zdecydowanie mamy do czynienia z kimś, kto się na tym zna. Albo z kimś, kto ma dostęp do dużej ilości wosku. Żeby uzyskać taką ilość, trzeba byłoby najpierw stopić całą inną figurę woskową — stwierdziła, co w sumie wyjaśniłoby nieobecność prawdziwego woskowego prezydenta USA.
Chciała coś jeszcze dodać, ale wtedy przyleciał stażysta, który jej nie zna. W porządku, byli kwita, ona też nie miała pojęcia, skąd się urwał.
Pewnie jest wkurwiony, że ktoś zniszczył jego działo — stwierdziła, dając śledczej do zrozumienia, że chyba powinna go tutaj przyprowadzić. Może chociaż zdradzi im szczegóły swojej pracy albo podsunie pomysł, jak ktoś mógł tutaj ustawić zwłoki. Albo prawie zwłoki, bo Miller wciąż uważała, że denat wciąż jeszcze żył, kiedy ktoś stawiał go na podeście.

Pilar Stewart
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Faktycznie, ona tam była od rozwiązywania zagadek. Tylko żeby za którąkolwiek się w ogóle zabrać, Pilar potrzebowała pierwsze zrozumieć jak to wszystko działało. Jak działał taki wosk, jak to wszystko funkcjonowało i przede wszystkim, jak do tego doszło. To ile trzymała ta parafina też było ważne, bo przecież skoro za kilkanaście godzin i tak zaczęłoby wychodzić, że pod woskiem jest ciało, morderca wcale nie planował go tu po prostu schować. Chciał, żeby go znaleziono. Chciał zwrócić na siebie uwagę, a to zaś rzucało na sprawę całkiem nowe światło.
Rozumiem, że zrobił to ktoś, kto zna się na laniu wosku — skinęła głową w stronę Zaylee, dając jej do zrozumienia, że nadążała nad tymi jej wywodami i każdym z osobna. — Ale to przecież musiał być też ktoś, kto potrafi to gówno też malować. Jakiś artysta — bo przecież zalać ciało woskiem to jedno, ale upozorować, żeby jeden do jeden przypominał Trumpa i jego podobiznę, to już musiał być pewnego rodzaju talent. Ktoś, kto nie robił tego z pewnością po raz pierwszy. Ile takich ludzi mogło być w Toronto? Dziesiątka? Może mniej, może więcej.
Zanotowała co trzeba w głowie i spojrzała na praktykanta, który już przebierał nogami, jakby miał co najmniej owsiki.
Jak musisz iść do kibla, to po prostu idź — machnęła na niego ręką i jeszcze raz spojrzała na trupa, jakby to miało jej pomóc zebrać myśli.
Faktycznie rozmowa z autorem tych wszystkich figur byłaby pomocna i zdecydowanie trzeba go było przesłuchać, tylko czy one tu już zrobiły wszystko, co mogły? Może warto by było porozmawiać z nim gdzieś na osobności, a nie pokazwać mu trupy. Szczególnie, że jeszcze nie udało się ustalić tożsamości tego faceta. I Pilar już miała odwrócić się do Otisa i mu o tym powiedzieć, kiedy nagle zza drzwi prowadzących na korytarz wybrzmiały donośne krzyki.
Macie natychmiast mnie tam wpuścić!!! — spojrzała w kierunku hałasu, gdzie wysoki facet z wąsem i berecikiem szarpał się z jednym z policjantów. — To moje prace mam prawo tu wejść — wymachiwał rękami na lewo i prawo, aż oberwało się niczemu niewinnej roślince stojącej tuż obok.
No ten tego, to właśnie ten typ — odezwał się Otis i podrapał po głowie. — Wpuszczamy go?
No wpuść kurwa. I tak zaraz tu wszystko rozniesie — machnęła ręką i rzuciła tylko Zaylee wymowne spojrzenie. Może chociaż powie im coś przydatnego. W końcu to jego dzieła, może będzie w stanie zauważyć coś, co przegapiła Miller, chociaż Pilar szczerze w tą wątpiła. — Tylko powiedz mu, że ma się zachowywać, bo inaczej opuści cały obiekt w trybie natychmiastowym — ostrzegła jeszcze i odprowadziła Otsa wzrokiem, przy okazji zawieszając spojrzenie dłużej na artyście. Twarz miał czerwoną od natłoku emocji, a trzęsące ręce było widać już z daleka. Chociaż kiedy podszedł bliżej, dla Stewart wyglądał bardziej na zestresowanego niż złego czy przerażonego widokiem trupa. Aż zmarszczyła brwi.
Oh non, pourquoi? — rzucił coś po francusku, kiedy tylko znalazł się przy nich, a następnie padł na kolana zaraz na przeciwko Miller. — Gdzie jest moje dzieło? Kt-kto tak zbezcześcił moją pracę?! — Stewart aż uniosła brew w górę. Tym się przejmował? Że ktoś zniszczył jego pracę, a nie faktem, że miał przed sobą trupa? A potem jeszcze wyciągnął rękę w jego stronę, jakby chciał sobie dotknąć tego wosku. No ale chyba Zaylee mu nie pozwoli?

zaylee miller
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Istniało duże prawdopodobieństwo, że stał za tym ktoś, kto znał się na rzeczy. Według Zaylee na dziewięćdziesiąt procent był to ktoś z branży artystycznej, ale wolała nie dawać sobie odciąć ręki, bo jeszcze zostałaby bez dłoni, a z kolei w jej branży te były na wagę złota. I potrzebowała też swoich zręcznych palców do innych rzeczy, które w ogóle nie były związane z pracą.
Może tak, może nie — podsumowała krótko. — Trudno ustalić sprawcę po wosku. Na pewno to był ktoś, kto miał dostęp do parafiny. Kosmetyczka, dermatolog, lekarz medycyny sądowej — przy ostatnim uniosła znacząco brwi. Ona sama czasem używała parafiny podczas pobierania tkanek w trakcie sekcji i stosowała ją do zabezpieczenia próbek. — Ale to nie ja. Nie zrobiłabym ofierze takiego paskudztwa i nie przerobiłabym go na drugiego Trumpa — skrzywiła się ostentacyjnie, bo nikt o zdrowych zmysłach nie popierał rządów amerykańskiego prezydenta.
Niosące się po korytarzu krzyki sprawiły, że Miller spojrzała w tamtym kierunku. Nie minęła chwila, a obok nich wyrósł mężczyzna z podkręconym wąsem i wypiekami na twarzy. Jego zachowanie wskazywało na to, że bardziej przejął się zniszczoną figurą niż samymi zwłokami.
Ce qui s'est passé? — odparła Zaylee, również po francusku, chcąc zrozumieć jego wzburzenie.
Mężczyzna gwałtownie wciągnął powietrze przez nos i wypuścił je głośno, wyrzucając w powietrze ręce.
Co się stało? — powtórzył po niej, nie kryjąc poruszenia. — To ja wykonałem tę rzeźbę, a ktoś ją zbezcześcił! To się stało!
Miller przeniosła wzrok na wspomnianą rzeźbę, która nie była już rzeźbą, tylko ludzkim ciałem. No cóż, faktycznie nie wyglądało to najlepiej. Zwłaszcza że sama rozgrzebała wosk skalpelem.
Teraz jest to ofiara morderstwa — wyjaśniła krótko. — Stewart, może przesłuchasz pana, a ja dokończę swoją robotę? — zaproponowała, sięgając do kieszeni marynarki denata, ale nie znalazła w niej nic oprócz zużytych chusteczek. Za to z kieszeni spodni wyciągnęła dokument tożsamości. Świetnie, to wiele ułatwi w identyfikacji zwłok. — Sandro Lunetti — odczytała na głos i podała dowód Pilar. — Prawdopodobnie Włoch. Teraz trzeba potwierdzić dane, bo może ktoś to tylko tutaj podrzucił — dodała, a wtedy stało się coś dziwnego — Francuz zesztywniał niczym jedna z jego woskowych figur.
Merde! — zaklął, po czym odwrócił się na pięcie i rzucił w kierunku wyjścia.
Miller i Stewart wymieniły spojrzenia i kiedy ta druga ruszyła pędem za uciekinierem, Zaylee niewiele myśląc, wyciągnęła ze swojej torby butelkę preparatu do dezynfekcji i cisnęła nim przed siebie. Butelka poszybowała w powietrzu i — ku ogromnemu zdziwieniu Miller — trafiła Francuza prosto w głowę. Mężczyzna zachwiał się, stracił równowagę i runął na posadzkę jak długi. Kurwa, Swanson byłaby dumna.
Podniosła się kucek i podeszła zbiega, którego Stewart dociskała kolanem do ziemi.
Je n'ai rien fait! — krzyknął, zarzekając się, że nic nie zrobił. — Puszczaj, immédiatement!
Gaspard! — zza rogu wychyliła się starsza kobieta. — Co ty wyprawiasz?!
Zna go pani? — Zaylee przeniosła wzrok z Francuza na kobietę. Identyfikator na jej piersi świadczył, że była jedną z właścicieli muzeum.
To Gaspard Marchal — wyjaśniła od razu. — Tworzył tę wystawę, ale kilka dni temu rozwiązaliśmy z nim umowę.


Pilar Stewart
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wszystko w tej sprawie było dziwne. Zaczynając od faktu, że ze wszystkich możliwych woskowych figurek, morderca wybrał akurat tą Trumpa, aż po zachowanie właściciela wystawy, który padł na kolana przed trupem i zamiast przejąć się faktem, że miał przed sobą rozkładające się ciało, on spuszczał się nad faktem, że ktoś zbeszcześcił jego dzieło. Było to dziwne z kilku powodów; po pierwsze, nikt o zdrowych zmysłach, by się tak nie zachował, a po drugie zazwyczaj ludzi, który na co dzień nie mają do czynienia z trupami taki widok mocno paraliżuje, zachowują się wtedy nienaturalnie, są wyjątkowo przerażeni i zestresowani, natomiast szanowny pan francuz kompletnie nic sobie nie robił z tego przypadku. Zupełnie jakby już wcześniej z tym albo innym trupem obcował.
Proszę wstać z kolan. Zapraszam tam — starała się być miła, chociaż facet krzyczał tak głośno te swoje żale, że Pilar w pierwszej kolejności miała ochotę wyszarpać go w górę za fraki. — Porozmawiamy na spokojnie o tym, co tutaj się stał… — ale nawet nie dokończyła, bo Zaylee w tym czasie znalazła coś, co wyglądało na dokumenty denata, a pan malarz nagle zerwał się z miejsca i zaczął uciekać.
Prosto przed siebie po tym wielkim pomieszczeniu, jakby przy drzwiach wcale nie było policji, która i tak by go zatrzymała. I chyba on również o tym pomyślał, bo już po chwili skręcił i zaczął kierować się w stronę… okna. Pilar aż złapała w płuca więcej powietrza i spięła się, by go dogonić, nim stanie się jakaś tragedia.
Tylko żadna tragedia nie miała miejsca, bo nim Stewart dobiegła do uciekiniera (a już prawie go miała!), to facet dostał czymś w głowę i w sekundę zwolnił, łapiąc się za pulsujące miejsce. Pilar od razu wykorzystała sytuacji i rzuciła się na niego, opadając z nim na chłodną podłogę. Zgarneła do tyłu oba nadgarstki francuza i wcisnęła mu kolano w lędźwia, mocno, żeby to kurwa poczuł i żeby następnym razem mógł się dwa razy zastanowić, jak będzie chciał zrobić podobną głupotę.
Czemu uciekałeś? — warknęła na niego, dociskając go jeszcze bardziej do ziemi. — No gadaj! — tylko zanim on zdążył cokolwiek więcej z siebie wyrzucić w pomieszczeniu pojawiła się właścicielka galerii i oznajmiła, że temu panu to już dawno galeria podziękowała.
Jak to kilka dni temu? — spytała Stewart, spoglądając to na kobietę to na Gasparda, który wił się niemiłosiernie i tylko rzucał przekleństwami po francusku. — Przecież ta wystawa dalej tutaj jest…
Tak, to prawda. Okres wypowiedzenia trwa do końca tego tygodnia — wyjaśniła spokojnie, chociaż jej twarz zdradzała cały kalejdoskop emocji. Dało się w nich zobaczyć zaskoczenie, przerażenie ale i również gniew. I w sumie nie było co się jej dziwić.
OSZUŚCI!!! — wydarł się Gaspard, a potem zaczął kaszleć, chyba łapiąc w usta nieco kurzu z podłogi. Ups? — Oszukali mnie! Zdradzili!!! — wydzierał się na całe gardło, a Stewart tylko posłała kobiecie pytające spojrzenie.
Podpisaliśmy umowę z kimś innym — wyjaśniła, wzruszając ramionami. — Ale nie ma z nim kontaktu od dwóch dni — oznajmiła, zaciskając palce na czerwonej marynarce, jakby sama do końca nie wiedziała, ile powinna powiedzieć policji. I chociaż otwierała usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, Pilar tylko odwróciła się przez ramię i posłała Zaylee porozumiewawcze spojrzenie.
A nie miał przypadkiem na imię… — zaczęła, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć naziwska, które Miller jeszcze chwile temu wyczytałą z dokumentu. — Zay, jak to było?

zaylee miller
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Francuz, który pojawił się na miejscu zdarzenia, od początku jej śmierdział. Nie dlatego, że naprawdę go wąchała — nie zbliżył się na tyle — ale sama jego obecność, a potem ten nerwowy sprint przez korytarz układały się w jedną całość. Gość miał swoje z uszami. I raczej nie chodziło o zwykły brud. Choć, kto wie, może i to by się znalazło? W każdym razie instynkt podpowiadał jej, że warto mieć na niego oko.
Wszyscy jesteście tacy sami! Nic wam nie powiem! — krzyczał dalej artysta ze swoim charakterystycznym, francuskim akcentem. — Oh, je suis si pauvre — użalał się, bo w wolnym tłumaczeniu oznaczało to nic innego, jak "jestem taki biedny".
Zaylee cmoknęła, ściskając dokument denata w dłoni, a kiedy Pilar poprosiła, żeby pokazać go dyrektorce muzeum, jeszcze raz przyjrzała się nazwisku.
Sandro Lunetti — przeczytała na głos. — Znaleźliśmy to przy zawoskowanych zwłokach.
Och! — pani Bowen przycisnęła sobie dłoń do ust. — To nasz nowy zleceniobiorca! Czy to znaczy... Czy to może być... — w tym miejscu zerknęła w kierunku leżącego na podłodze ciała.
Rozpoznałaby go pani? — zaintrygowała się Miller. — Wprawdzie twarz jest jeszcze cała w parafinie, ale myślę, że za chwilę zdołam wszystko zdrapać, nie uszkadzając skóry — skinęła głową, chcąc umocnić swoje słowa, a starsza kobieta zbladła. Nie, nie zbladła. Zrobiła się zielona, bo to, co powiedziała koronerka, chyba przyprawiło ją o mdłości.
Nie słuchaj ich, Barb! — wydyszał Gaspard Marchal spod kolana Stewart. — Oni chcą obrócić wszystko przeciwko mnie! Mon cher, znasz mnie przecież. Nawet jeśli nasza współpraca nie szła, jak należy i nawet jeśli mam cię za starą kurwę, nie byłbym w stanie zrobić czegoś podobnego! — wydusił, ale ten rozpaczliwie błagalny ton był spowodowany jedynie tym, że Pilar jeszcze mocniej przygniotła gościa do muzealnej posadzki. — Ugh. Pierdolony Sandro — wychrypiał pod nosem, a Miller pochyliła się nad nim, żeby go lepiej słyszeć.
Co powiedziałeś? — ściągnęła badawczo brwi. — Co on powiedział, Stewart? — dopytała śledczą. Znajdowała się najbliżej Gasparda, który wił się pod nią jak wąż.
Wspólnymi siłami złapały Francuza pod ramiona i postawiły go do pionu, ale ten dalej nie był skory do współpracy. Mamrotał coś pod nosem, głównie w ojczystym języku, ale paplał tak cicho, że nawet Miller, która biegle porozumiewała się po francusku, nie potrafiła go zrozumieć. Wyglądał trochę tak, jakby był w jakimś szaleńczym amoku i tylko co jakiś czas zerkał w kierunku zwłok, a to już było wystarczająco podejrzane. Zresztą już sam fakt, że facet spierdalał, jak złodziej był wystarczająco podejrzany, żeby zarzucić mu zabójstwo. Na razie nie miały jeszcze dowodów, ale wszystkie tropy prowadziły do niego. Muzeum rozwiązało z Marchalem umowę i nawiązało współpracę za Lunettim, więc jeśli nie Gaspard tutaj cuchnął, to Zaylee już nie wiedziała kto.

Pilar Stewart
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Grudzień był pojebanym miesiącem. Nie dość, że dookoła panowała chora otoczka wokół świąt — wszyscy biegali w chaosie, kupując choinki i taplając się w śniegu — to jeszcze przestępczość drastycznie wzrastała. I były to tak skrajne przypadki, że Stewart czasami naprawde zastanawiała się, czy to ta magia narodzin Jezusa tak na ludzi działa, czy może jednak była to wina konkretnej fazy księżyca. Zupełnie jak dzisiaj — bo przecież nie mogło to być normalne morderstwo, zadźganie nożem czy zrzucenie ze schodów, nie… ktoś musiał zrobić z człowieka FIGURKĘ z wosku, w dodatku przypominającą Trumpa, jakby gorszego wyboru już nie można podjąć.
I jakby tego wszystkiego było mało, cała ta sprawa z minuty na minutę robiła się coraz dziwniejsza. W jednej chwili pojawił się właściciel wystawy, w drugiej uciekał, a w trzeciej jeszcze wyszło na jaw, że został wywalony z pracy i miał całkiem dobry powód, żeby osobiście leżącego na ziemi w parafinie denata tam umieścić. Szczególnie, kiedy okazało się, że człowiek wyglądający jak Trump to nikt inny, jak nowy inwestor w muzeum.
Pilar trzymała uciekiniera szczelnie zamkniętego w silnym uścisku i chociaż ten wierzgał się na wszystkie strony, stękając głośno i klnąc po francusku, i tak nie miał żadnych szans z jej kolanem, którym Stewart tak ochoczo dociskała go do chłodnej posadzki. Chociaż te jego krzyki powoli doprowadzały ją do szału.
Zamknij się — warknęła. Może nieco zbyt głośno niż powinna, bo biedna Barb aż podskoczyła na swoich malutkich szpileczkach i zacisnęła palce na mundurku. Pilar jedynie spojrzała na nią ze skruchą, ale z pewnością nie miała zamiaru kobiety przepraszać za to, że tylko wykonywała swoją pracę. A tym bardziej nie miała zamiaru odpuszczać Gaspardowi.
Arrêt, przecież to boli!! Połamiesz mi plecy — jęknął, prężąc się i uderzając brodą o podłogę.
Skąd znasz Sandro? — kompletnie zignorowała jego wołanie o pomoc. Nachyliła się jedynie jeszcze bliżej do jego ucha, by dodać kilka słów od siebie tak, żeby Barb nie mogła ich usłyszeć. — I lepiej nie ściemniaj, bo kurwa inaczej porozmawiamy — groziła mu? Może trochę, ale biorąc pod uwagę fakt, że przez czterdzieści procent czasu to faktycznie działało, jakoś nie miała przed tym większych oporów. Szczególnie, że jego zachowanie jasno wskazywało na to, że miał z tym coś wspólnego. Tylko po co tu przyszedł? Co za głupiec by się tak po prostu podstawił?
Pytania mnożyły się jej głowie, jednak nie miały nawet czasu porządnie się zakorzenić i wykiełkować w postaci odpowiedzi, bo Zaylee już zabierała sie usuwanie wosku, podczas gdy Stewart przekazała Gasparda w ręce Otisa. Praktykant przez dobre dziesięć minut męczył się, żeby w końcu założyć podejrzanemu kajdanki, a potem posadził go na końcu pokoju, na jednej z chłodnych, drewnianych ławeczek.
OH! — krzyknęła nagle Barb, spoglądając znad ramienia Miller. Oczy miała jak pięciozłotówki a twarz kompletnie bladą (jakby zobaczyła trupa hehe). — No przecież to on! To Sandro, nasz nowy inwestor, słodka matulu! — i nim Stewart zdażyła do niej podejść, jakoś zareagować, managerka obiektu wybiegła z pomieszczenia z płaczem, kompletnie roztrzęsiona.
I właśnie tak powinien reagować człowiek, który pierwszy raz na oczy widział tego typu morderstwo, a nie tak, jak to zrobił autor figur, co tylko potwierdzało ich podejrzenia. Stewart spojrzała wymownie na Zaylee.
Ale mi kurwa prezent zrobiłaś — skwitowała krótko, bo chyba w najpiękniejszych snach Pilar przychodząc tutaj, nie spodziewała się, że ta sprawa mogła tak szybko się wyjaśnić. Oczywiście wszystko wymagało jeszcze dalszego dochodzenia i zebrania dowódów, ale miały opracowały już tutaj całkiem solidny motyw zbrodni, nie wspominając o tym, że podejrzany numer jeden siedział na końcu pokoju już w kajdanach, dzięki koronerce, która swoim nienagannym rzutem sprowadziła go do parkietu.

zaylee miller
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Museum of Contemporary Art”