42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

Ich spojrzenia już kilkukrotnie się spotkały i za każdym razem były one nazbyt intensywne. Nie pasowały do przyjaciół, którzy chcieli spędzić ze sobą miły weekend. Między nimi było zbyt dużo napięcia, jednak takiego pozytywnego. Letexier nie był głupi i domyślał się, że jej chęć bliskości nie wynikała jedynie z chęci poczucia bezpieczeństwa. Między innymi to właśnie dlatego coraz trudniej było mu się powstrzymywać od tego, by nie spojrzeć na nią jak na kobietę, z którą... chciałoby się zgrzeszyć.
Jej pytanie wyrwało go z zamyślenia, jednak o dziwo w żaden sposób nie zakłopotało. Trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej dalej spoglądał na brunetkę.
- Zachwyciłaś mnie - odparł również chłodniej, z charakterystyczną dla siebie pewnością oraz niedopowiedzeniem. Z jednej strony nie przyznał jej wprost, że spodobała mu się, choć jego wzrok wydawało się, że mówił wszystko. Z drugiej użył czegoś, co odpowiednio zinterpretowane mogło zabrzmieć jeszcze wynioślej i poważniej... i taka też była jego prawdziwa intencja.
Kiedy podeszła do niego z łyżką, bez problemu spróbował dania, które dla nich przygotowywała. Było to dla niego coś znajomego, bo sam często jadał ryby z racji ich wartości odżywczych, jednak w takim wydaniu kosztował ich niezwykle rzadko. Choć brakowało mu trochę pikanterii w daniu, nic nie powiedział, bo sam smak był bardzo dobry, on by tylko podostrzył.
Zamiast jednak skupić się całkowicie na teście, bardziej zwrócił uwagę na bliskość i to, że miał jej biodra na wyciągnięcie ręki. Mocno walczył ze sobą, by nie położyć dłoni tuż obok jej pośladka.
- Dobre - przytaknął tylko, kiedy już odsunęła się od niego i uśmiechnął lekko na potwierdzenie swoich słów. Nigdy nie wątpił w jej umiejętności kulinarne, bo choć zazwyczaj jadali coś na mieście, tak raz czy dwa zdarzyło się, że poczęstowała go czymś własnej roboty i za każdym razem było to coś dobrego.
Kolejnego pytania się nie spodziewał, jednak z jakiegoś powodu ono również nie wprawiło go w zakłopotanie. Być może dlatego, że Letexier był coraz bardziej samoświadomy i szło to w kierunku, który tak naprawdę chciał obrać już od początku tego wyjazdu.
- Czemu? - spytał sam siebie i zrobił chwilową pauzę. - Lubię na ciebie patrzeć - rzucił dość neutralnie, jednak w rzeczywistości bardzo zważał na każde słowo, które wypowiadał w tej chwili. - Czuję się przy tobie dobrze, jestem też typem obserwatora, co na pewno wiesz - rzucił, a następnie przegryzł delikatnie dolną wargę, spoglądając na Cynthię. - I jesteś ładna... - dodał już ciszej, ale dalej słyszalnie dla niej, powstrzymując się także od komentarza "jest na czym oko zawiesić", ponieważ nie chciał zabrzmieć jak jakiś napalony rolnik.
Ward poszła po łyżkę, on w tym czasie z pomocą korkociągu otworzył jej wino i nalał do przygotowanego wcześniej kieliszka. On z kolei zadowolił się piwem przyniesionym przez lekarkę, które otworzył chwilę po odkorkowaniu jej trunku.
Gdy pochyliła się delikatnie nad nim, poczuł przypływ ekscytacji pomieszanej z niepewnością. Dawno już nie jadł z nikim takiej kolacji, nie wspominając już o tym, że w ich domu często to właśnie Kate nakładała im posiłki z racji przyjęcia roli perfekcyjnej pani domu po pracy. Na domiar złego, sukienka Cynthii była z dekoltem, który znacznie lepiej wyeksponował się podczas pochylenia, aniżeli w normalnej sytuacji.
- Dzięki i wzajemnie... Cynthia - odparł z podobnym do niej poddenerwowaniem i sam także zaczął od alkoholu, którym zwilżył usta. To go poniekąd rozbawiło i spowodowało też, że napięcie z niego zeszło, a na twarz wstąpił uśmiech. - Pyszna kolacja, świetne widoki, piękna kobieta... nie pamiętam, kiedy ostatnio zanosiło się na tak dobry wieczór - zaczął, znów wprost przyznając, że jest pod wrażeniem jej urody. I tym razem nie było to już szczeniackie "ładna" tylko znacznie mocniej nacechowany siłą przymiotnik "piękna".
Wziął widelec do ręki i zapoznał się tym razem z całą kompozycją dania, które bardzo mu podeszło. I tym razem też było już odpowiednio ostre, być może dlatego, że w ciągu tych kilku chwil danie lepiej przeszło przyprawami.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Wiele zdążyło się zmienić w jej życiu, odkąd przekroczyła próg Scotta. Zaczęła czuć swego rodzaju stabilizację, której potrzebowała z całego serca. Czegoś co sprawiłoby, że mogłaby przez moment się zatrzymać i poczuć ciepłe uczucie wypełniające całe ciało. Coś zaczynało pękać w barierze, stworzonej przez nią sama wiele lat temu. Czuła się bezpieczniej, nie dopuszczając nikogo do siebie. Jakby żadne problemy faktycznie przestały istnieć. Obecność Scotta dawała jej to, nawet jeśli w jej głowie chodziły wątpliwości. Zawsze kiedy się do kogoś zbliżała, oddalała się na parę kroków.
Zachwyciła go. Zmarszczyła brwi, patrząc na niego kilka sekund zbyt długo. Czekała na jego reakcję. Jakieś dobre słowo, zawahanie w głosie. Nigdy nie ubierała się przy nim w ten sposób. Może Mara zbyt mocno zamieszała jej w głowie. Te słowa mogły przypominać zwykły, przyjacielski komplement. Musiało tak być. Inaczej ich relacja stałaby się mniej klarowna. Jasności potrzebowała Ward, by być w stanie kierować życiem.
Cieszę się — odpowiedziała, unosząc oba kąciki ust do góry. Dawno nie dzieliła się z nikim własnym posiłkiem. To wzbudziło w niej przedziwne skurcze. Zwłaszcza kiedy patrzyła mu prosto w oczy, czuła, jakby własne policzki miały ją poparzyć. Tak intensywnie wymalował się na nich rumieniec. Nie chodziło o nic seksualnego, a o bliskość i pewną intymność, którą mu dawała. Klasyczna Cynthia Ward nie gotowała, spędzała czas w prosektorium, próbując przeżyć kolejny dzień i ruszyć do przodu.
Odwróciła głowę w inną stronę, czując powolne palpitacje serca. Lubił na nią patrzeć? Jej myśli zwariowały, a każda kolejna nachodziła na drugą. Próbowała je uprościć, uogólnić. Przyjaciel też mógł to robić. Lubić. Na. Nią. Patrzeć. Chciała mieć w sobie tyle odwagi, by chwycić za telefon niczym nastolatka i napisać o tym Marze. Może ona byłaby w stanie lepiej zinterpretować sytuację. Dopiero ten typ obserwatora lekko ją ostudził. Ubrała się ładnie, ale nic poza tym ubraniem w niej nie widział. Tak musiało być. Finalnie odwróciła z powrotem do niego głowę.
No tak, racja — mruknęła niewyraźnie pod nosem, skupiając się na ostatecznym przygotowaniu dania. Dopiero gdy usłyszała kolejne słowa, jej wzrok padł na niego. Bardziej badawczy, pytający. Jakby nie rozumiała, w jaką sytuację wpakowali siebie nawzajem.
Dobrze jest... — zaczęła nerwowo, słysząc jego słowa. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Jeden z kącików ust jej drgnął, a jej płuca napełniły się głębokim oddechem. Próbowała siebie uspokoić. Wiele słów miała na ustach, ale finalnie wydukała z siebie jedynie — spędzać z Tobą czas — chciała samą siebie walnąć. Kto mówi? Spędzać z Tobą czas? Trudno było jej rozszyfrować własne uczucia, a co dopiero jeszcze Letexiera. Wlała w siebie kieliszek wina praktycznie na raz, a później szybko zjadła makaron, znajdujący się na jej talerzu.
Było dobre — stwierdziła, wstając od stolika. Zanim ruszyła do kanapy, nalała sobie jeszcze jeden kieliszek. Wypiła go na raz. Za bardzo sytuacja wprowadziła ją w dyskomfort. Sama nie wiedziała, co powinna myśleć. Już miała odchodzić, ale chwyciła jeszcze za butelkę. Położyła ją na ławie obok kanapy i rozsiadła się na niej wygodnie.
Gorąco tutaj... — tylko wcale nie chodziło o temperaturę pomieszczenia, a coś co zaczęło pękać, odkąd pojawiła się u niego w domu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”