42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

Ich ostatnia wspólna noc wprowadziła Scotta w dziwny nastrój. Letexier zachował się tak, jak na przyjaciela przystało: ugościł i wsparł swoją kumpelę w kryzysie, jednak przez zaledwie kilka godzin wiele między nimi się zmieniło. Zaczęło się od gestów: dotyku i czułości, które dotąd nie były obecne w ich relacji. Potem doszły te spojrzenia - niektóre dwuznaczne, niektóre bardzo jednoznaczne, które kierowały ich w zupełnie inne rejony, niż jeszcze chociażby przy okazji wspólnej popijawy w barze. Następnie zgodziła się na spędzenie z nim weekendu poza Toronto i nawet została u niego na noc. Początkowo na kanapie, w jego ramionach. Z czasem Scott przeniósł ją do swojej sypialni i ułożył wygodnie na łóżku, w którym sam też się położył. I choć początkowo chciał po prostu tylko spać przy niej, tak szybko uznał, że nie jest to wystarczające - Ward była bowiem niespokojna przez sen, dopóki Scott nie zdecydował się jej przytulić. I tak zasnął wtulony w nią i wstał dopiero wczesnym rankiem, obudzony własnym budzikiem biologicznym.
Przez ostatnie kilka dni wymieniali dość dużo wiadomości, co było dla niego kolejnym znakiem, że coś się zmieniło. Bardzo często łapał się też na tym, że myślał, co teraz Cynthia robi i bynajmniej nie tylko w kontekście tego, czy nie odwala jakichś głupot przez sytuację z Cassianem. Był ciekaw tego jak się ma, co robi, nawet co zjadła. Nie mówiąc już o tym, że tęsknił za jej dotykiem, zapachem czy spojrzeniem. Był ciekaw do tego stopnia, że już niedługo później znów ją zaprosił do siebie na noc. I Ward znowu u niego została.
W końcu nadszedł upragniony weekend i mogli odwiedzić dawne miejsce, które dotąd kojarzyło mu się wyłącznie ze szczęśliwymi chwilami spędzonymi z żoną. Podejrzewał, że sentyment był tylko jednym z dwóch istotnych powodów, dla których zaproponował w ogóle ten wspólny wyjazd. Drugiego jednak nie przyzna przed sobą samym, bo to mogłoby wprowadzić niepotrzebne komplikacje do ich relacji, która była przecież od lat niezwykle stabilna.
Spakował swoje rzeczy i wczesnym rankiem, o umówionej godzinie zjawił się pod domem Cynthii. Wcześniej zapowiedział swoje przybycie, by trochę brunetkę pospieszyć. Zaparkował gdzieś blisko, wszedł do niej do domu, by pomóc jej z bagażem, którego raczej nie powinna brać zbyt dużo na ledwie 3-dniowy wyjazd, ale nigdy nic nie wiadomo. Zapakowali się i już po kilkudziesięciu minutach ruszyli w trasę, przed nimi bowiem około 3 godzin podróży.
Kątem oka zerknął na brunetkę, której teraz mógł się trochę lepiej przyjrzeć: było jaśniej na zewnątrz, w jego samochodzie było dość dużo miejsca, wszak jeździł Camaro, a trasa była prosta, więc nie musiał zachowywać jakiejś szczególnej ostrożności. Delikatnie przegryzł dolną wargę, ciesząc się nie tylko na widok samej Cynthii w jego samochodzie, ale też z powodu jej ubioru, który... przykuł jego uwagę. Niby subtelny i elegancki, jak to u niej, jednak wydawało mu się, że koniec końców stylizacja była odważniejsza niż zazwyczaj. A może to jego wyobraźnia?
- Wygodnie ci się spało beze mnie? - wypalił nagle, wspominając o ostatniej nocy, którą ta spędziła w swoim domu, a nie u niego, jak miało to miejsce przez większą część tygodnia.
Letexier przyspieszył, pozwalając sobie na nagięcie przepisów, jednak dzięki dobrym warunkom jazdy oraz umiejętnościom, mogli oszczędzić sporo czasu, jeśli tylko Scott odpowiednio depnie.
- Cieszę się, że spędzimy wspólnie weekend - przyznał z subtelnym uśmiechem na ustach i... na dosłownie moment położył swoją dłoń na jej dłoni, którą zaraz szybko zabrał.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Pierwszej nocy ze Scottem przebudziła się lekko sparaliżowana w trakcie nocy. Zdziwiła się pozycją, w którą spali, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Jego bliskość oraz ciepło wprowadzały ją w błogi stan, którego potrzebowała. Zasnęła w jego ramionach, czując się pierwszy raz od dawien dawna bezpieczna. Nie potrzebowała więcej.
Przynajmniej tak myślała, bo gdy obudziła się sama w łóżku, poczuła lekki... zawód? Przejechała dłonią po pościeli i jeszcze raz położyła się po jego stronie, doszukując się jego zapachu. Czegoś, co przypomniałoby ich wspólny wieczór. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co powinna ze sobą zrobić. Tylko już sama nie wiedziała. Bała się, że coś popsuło.
Mimo to z uśmiechem między sekcjami odpisywała mu na wiadomości, dała się zaprosić jeszcze raz do niego na noc i... oczekiwała, że coś się stanie. Kłóciła się ze samą sobą w środku, nie do końca wiedząc, co powinna zrobić. Byli przyjaciółmi, a ona wyobrażała sobie stanowczo za dużo. Nawet Mara nie potrafiła sprawić, by to uczucie paraliżu zniknęło.
Została spakowana przez Lakefield. Sama nie spakowałaby takich ubrań. Nie ubrałaby się też w ten sposób. Niby miała na sobie dalej czarne ubrania, ale odsłaniające więcej niż normalnie sobie na to pozwalała. Walizki kobiety zawsze miały sporych rozmiarów. Kosmetyczka zawsze robiła swoje. Choćby miała się zatłuc, to i tak ukryłaby drobne niedoskonałości pod kremem bb. Byle cokolwiek mieć zasłonięte. Stąd ucieszyła się na jego widok pod jego drzwiami. Nie zmieniało to faktu, że dalej się obawiała. Nie chciała go stracić przed nieprzemyślaną decyzję w ich relacji.
Większość trasy zerkała na niego kątem oka. Ta cisza wcześniej tak naturalna dla ich dwojga, zaczynała jej przeszkadzać. Chciała się z nim podzielić swoimi ostatnimi przypadkami, opowiedzieć o pierdołach, ale bała się zbytnio zaangażować. Co jeśli tylko ona wyobrażała sobie za dużo?
Słucham? — spytała odrobinę speszona. Rano nie zdążyła nałożyć na sobie jakiegokolwiek makijażu, więc na jej policzkach pojawiły się widoczne rumieńce. Delikatne, czerwone. Aż musiała odwrócić głowę, bo nie spodziewała się takiego pytania — nie, spać nie mogłam. A tobie? — mruknęła finalnie, odwracając głowę, by móc się mu bliżej przyjrzeć. Zobaczyć w jaki sposób on zareaguje. Nawet teraz czuła, jakby coś pomiędzy nimi się zmieniło. Wcześniej ta relacja wydawała się być prosta, tym czasem doszukiwała się w niej jakiejś dwuznaczności.
Przecież byli tylko przyjaciółmi.
Prawda?
Uśmiechała się delikatnie na wzmiankę o wyjeździe. Ona też się cieszyła, ale bardziej skupiła się na dotyku jego ręki. Spojrzała na niego skonsternowana. Chociaż w głowie już zaczęła się na samą siebie denerwować. Dlaczego chciała więcej? Przecież mogłaby go stracić. To był jej największy lęk. To był tylko przelotny, przypadkowy dotyk. W ten sposób tłumaczyła to sobie we własnej głowie. Musiała, inaczej nie dałaby rady.
Też się cieszę na ten weekend — powiedziała finalnie Ward, unosząc oba kąciki ust — a skąd pomysł na tę miejscówkę, Scott? Nie mówiłeś mi o niej wcześniej — zagadnęła Cynthia, spoglądając na Letexiera z czystą ciekawością. Nie spodziewała się odpowiedzi, którą usłyszy.
42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

Scott także nie sądził, że tak szybko przeskoczą etap docierania się wzajemnego i przejdą do bliskości, która była nieosiągalna czasem nawet dla najbardziej bliskich sobie przyjaciół. Było to o tyle intrygujące i niezwykłe, że oboje należeli do osób, którym przywiązanie i dotyk przychodziły z nieco większym trudem niż innym. A mimo to spędzili ze sobą nie jedną, a dwie noce i nieważne czy wypili coś wcześniej czy nie, sporą ilość czasu Cynthia spędziła w jego ramionach, nie mówiąc już o tym, że bardzo szybko przyzwyczaili się do snu w pozycji "na łyżeczkę".
Pierwszy raz od dawna Letexier ekscytował się na jakikolwiek wyjazd. Nie chodziło tu bowiem o to, że jadą w jedno z bardziej lubianych przez niego miejsc, a o to, z kim się wybiera na tę wycieczkę. Choć nie pokazywał po sobie tego jakoś bardzo mocno, serce waliło mu jak oszalałe, ilekroć myślał o spędzeniu wieczoru sam na sam z Ward, w dodatku w tak pięknej scenerii jak ta, która ich czekała. Co więcej, był to jeden z pierwszych razów, gdy w jego głowie nie pojawiały się żadne wątpliwości, ani tym bardziej wyrzuty sumienia.
Rumieńca na jej twarzy nie dostrzegł, jednak w głosie usłyszał charakterystyczne speszenie się, więc uśmiechnął się lekko. Zaskoczyło go natomiast, jak otwarcie powiedziała o tym, iż nie spało jej się zbyt dobrze bez niego.
- Brakowało mi włosów na twarzy - zażartował, wspominając kilka z ich ostatnich nocy, kiedy to leżeli wtuleni w siebie i Cynthia kilkukrotnie połaskotała go swoimi włosami po twarzy, które siłą rzeczy podczas zmiany pozycji gdzieś tam się plątały między nimi, nawet pomimo jej altruistycznych prób wciągnięcia ich pod siebie. - I jednak przy tobie lepiej się wysypiam - dodał już całkiem poważnie i choć z perspektywy "kochanków" można było to odczytać jako wadę, tak on traktował to jako niewątpliwą zaletę, wszak do niczego między nimi nie doszło, a sama obecność lekarki powodowała, że Letexier lepiej wypoczywał.
Prowadził uważnie aż do momentu, w którym brunetka nie spytała go o powód wybrania tego miejsca. Wtedy trochę zwolnił i spojrzał na nią kątem oka, uśmiechając się lekko.
- Jeździłem tam z Kate wiele razy - przyznał otwarcie, bo akurat Cynthia była jedną z nielicznych osób, przy których Scott tak otwarcie wspominał swoją żonę. Kobiety przecież znały się z racji jego przyjaźni z Ward. - To piękne miejsce i dawno tam nie byłem, więc to był odpowiedni moment - skinął lekko głową. Cisnęło mu się też na usta, że najważniejszym powodem zaproponowania akurat tego miejsca była chęć zbliżenia się do Cynthii, ale na to zwyczajnie zabrakło mu odwagi.
Kątem oka zerknął na brunetkę i znów dotknął jej dłoni, tym razem niby przypadkiem.
- Poza tym... - przygryzł delikatnie dolną wargę. - Chciałem po prostu spędzić z tobą ten weekend - a jednak się odważył!
I tym razem to on się zarumienił, jednak mogło to zostać nie dostrzeżone przez Cynthię. Letexier powrócił zatem do obserwowania tego, co działo się przed nim, wszak podróż mijała im dość szybko i byli coraz bliżej miejsca docelowego.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Nie przyznałaby tego przed samą sobą, ale czekała na tę wycieczkę. Pierwszy raz od dawna nic poza nią się nie liczyło. Mara mogła dać jej wiele rad, wskazówek, tylko Cynthia nie potrafiła jeszcze zadecydować. Pragnęła bliskości Scotta. Stąd raz na jakiś czas zerkała na niego kątem oka. Jego obecność powodowała u niej odprężenie. Przestała myśleć o tym, co działo się w Toronto, a zamiast tego zastanawiało ją jedno... dlaczego przy nim serce bije tak spokojnie?
Widziała ten uśmiech. Niezręcznie czuła się z tym, co od do niej mówił. Jakby nagle delikatnie w brzuchu coś się jej wierciło. Nieprzyjemny skurcz, nazywany przez niektórych motylkami w brzuchu. Nie czuła się w ten sposób od ponad dziesięciu lat. Jej samej kąciki poszły delikatnie w górę na wzmiankę o włosach. Próbowała. Przynajmniej drugiej nocy nad nimi zapanować, ale ich magia okazała się silniejsza od nich.
Ja przy Tobie też... — mruknęła ciszej pod nosem. Ciężko było jej do tego się przyznać, ale czuła zmianę między nimi. Jakby ich relacja zaczynała ewoluować, trwale się zmieniać. Nie potrafiła tylko określić co dokładnie. W jej głowie zachodziło jeszcze jedno pytanie, które chciała zdać. Bardziej przypominało ono prośbę. Chciała móc wylądować z nim w łóżku, ale nie chodziło o seks, a o zwykłą, naturalną potrzebę bliskości. Bycia przy nim w jego ramionach, słuchania bicia serca — będziemy... znowu spali razem? — spytała finalnie, biorąc przy tym głęboki oddech. Denerwowała się wyroku. Tak, lub nie. Przecież mógł wynająć domek z dwoma sypialniami, ale... chyba oboje chcieli być blisko siebie?
Lekko spoważniała, słysząc o Kate. Ten temat uważała za jeszcze bardziej wrażliwy, odkąd... Scott zaczął się jej podobać. Dziwne słowo. Fascynował ją. Nie tylko pod względem fizycznym, a bardziej emocjonalnym. Chciała móc czuć jego dłonie drapiące ją po głowie. Widzieć jego uśmiech, kiedy ona zrobi coś głupiego.
Będę musiała podjąć się recenzji w takim razie — odpowiedziała krótko, choć w głowie zachodziło jej pytanie... Dlaczego zabrał ją do miejsca, w którym spędzali wakacje? Próbowała rozwijać tę myśl, ale nic nie miało sensu. Przyjacielski weekend. Tyle mogła powtarzać jak mantrę w głowie.

Wstrzymała na moment oddech, czując jego dłoń. Spojrzała na niego ukradkiem i wypuściła powietrze z płuc. Nawet atmosfera w tym aucie wydawała się być napięta.
Szczerze też nie mogłam się doczekać — stwierdziła finalnie Cynthia. Mówiła całkowicie prosto z serca. Ostatnimi dniami nie mogła przestać myśleć o Letexierze. Ciepło zrobiło się jej na sercu. Tylko czy tych słów nie powiedziałby przyjaciółce? Zagryzła dolną wargę dość mocno. Przez całą drogę, bite trzy godziny, zastanawiała się, w jakim charakterze oni tutaj przyjechali. Przyjaciele, a może... jednak coś więcej?

Znaleźli się na miejscu. Drewniany domek w lesie przy jeziorze. Obok nich nie było dosłownie żadnej żywej duszy, za to uspokajający szum drzew i jeziora. Faktycznie, tutaj będą mogli przestać myśleć o czymkolwiek innym. Miejsce praktycznie bez żadnych zbędnych mediów. Na tarasie stał grill, jacuzzi, jakieś miejsca do siedzenia. Idealne miejsce do spędzenia we dwoje.
To prowadź — rzuciła, kiedy wysiadali z auta. Wzięła swoją walizkę, o ile Scott się nie zaproponował. Dopiero w samym środku oczy jej błysnęły. Przepiękne miejsce, a salon z wielkim oknem, tak by mogli za dnia podziwiać widok na jezioro — no ładnie tutaj. Mogłabym stąd nie wychodzić — stwierdziła, odkładając gdzieś z boku bagaż. Zwróciła się przodem do Scotta. Mieli przed sobą praktycznie cały dzień do zagospodarowania. Lekarka nie znała tych terenów, więc musi się zdać na Scotta — to jakie mamy plany? Pójdziemy gdzieś coś zjeść? Na spacer? Łowienie ryb? — szczerze nie wiedziała, co się robi w trakcie takich weekendów. Te jej były stanowczo zbyt dawno temu, a wspomnienia były odrobinę rozmazane — przepraszam, że tyle mówię — westchnęła finalnie, czując przedziwne wyrzuty sumienia, których nie była w stanie wytłumaczyć racjonalnie. Cieszyła się, jednocześnie bojąc się, że weźmie ją za idiotkę — pierwszy raz od dawna chyba... — zaczęła, nie wiedząc, co dokładnie i w jaki sposób powinna powiedzieć. Jakby nagle zabrakło jej języka w ustach, ale to wyznanie, które chciała mu przekazać, miało dla niej spore znaczenie — czuję się szczęśliwa, wiesz? — przy Tobie. Tyle jej zabrakło. Domek w środku lasu, przytulny, wiatr szumiał na zewnątrz, a ona jedyne, na czym mogła się skupiać to na przyjacielu.
42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

W pewien sposób dziwiło go to, jak szybko przyzwyczaił się do jej obecności w swoim życiu, mimo tego, że przez lata utrzymywali między sobą pewną barierę. To powodowało, że był bardziej otwarty na wszystko i chociaż daleko było mu do zadurzenia się, tak czuł, że powinien przeć do przodu i nie oglądać się za siebie. Pierwszy raz od dawna Letexier widział coś więcej poza pracą i samotnymi wieczorami zakrapianymi alkoholem.
Kącik ust drgnął mu nieznacznie, gdy Ward sama sobie potwierdziła, że jej również spało się dobrze. Cieszyło go to, ponieważ to oznaczało, iż były większe szanse na powtórzenie tego, a na tym Scottowi zależało dość mocno. I choć cieszyłby się ze zwykłego weekendu spędzonego w jej towarzystwie, tak nie obrazi się, jeśli powędruje to w bardziej intymnym kierunku.
Dlatego też, kiedy odważyła się spytać, czy będą spać znowu razem, Letexier wciągnął powietrze do ust i ledwo powstrzymał się od tego, by nie wybuchnąć z radości. Spojrzał na nią jedynie kątem oka oraz z jednoznacznym uśmiechem na ustach.
- Będziemy, jeśli tego chcesz - odparł, dając jej pewne pole do manewru, jednak po prawdzie to Scott zarezerwował im domek z jedną, dużą sypialnią, w której znajduje się typowe, małżeńskie łoże.
Skinął głową, zgadzając się, że Ward powinna wyrobić sobie własną opinię na temat tego miejsca, jednak nie miał wątpliwości, że będzie ona pozytywna. Kanada skrywała w sobie wiele miejsc z potencjałem, a oni wybierali się do takiego rodem z pocztówek. Nie było lepszego miejsca na spędzenie weekendu, jeśli chciało się poczuć trochę kanadyjskiego, chłodnawego klimatu.
Kiedy dojechali na miejsce, Letexier od razu podjechał pod zarezerwowany domek i obok wejścia. Wypakował z samochodu walizki i przeniósł je pod same wejście, nim się od niego nie odbili. Z całego zaaferowania tym wyjazdem zapomniał o tym, by wbić udostępniony przez firmę kod i wyciągnąć klucz, który w tym momencie był dobrze zabezpieczony w skrzynce po prawej stronie.
Szybko naprawił ten błąd i już po chwili znaleźli się w środku. Z racji tego, że było tu dokładnie tak, jak to zapamiętał, jego zachwyt nie był aż tak duży jak u brunetki, toteż on zajął się wprowadzaniem kolejnych bagaży do środka, podczas gdy Cynthia miała szansę zapoznać się z wnętrzem.
- W zasadzie, to możemy zrobić wszystko - skwitował i wyprostował się, po czym spojrzał na zegarek na nadgarstku. Faktycznie mieli niemal cały dzień dla siebie, toteż warto było coś zaplanować. - Możemy zacząć od jedzenia - wolisz iść do restauracji, czy zamówić coś do domku? - nie były to najtańsze domki, więc właściciele realizowali również dostarczanie posiłków pod same drzwi. Co prawda była za to dodatkowa opłata, ale wydatek kilkudziesięciu dolarów więcej przez weekend nie był dla jego portfela czymś, czego nie udźwignie.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na nią nieco skonsternowany. Przez moment zastanawiał się, czy zasugerował jej jakkolwiek, że zbyt dużo mówi, jednak gdy doszedł do wniosku, że nic takiego nie miało miejsca, zmarszczył brwi. Postanowił też podejść do Cynthii i wyciągnął ku niej rękę, gładząc ją palcami po dłoni.
- Nie przepraszaj - odpowiedział spokojnie. - Masz być przy mnie sobą - dodał i choć brzmiało to trochę jak rozkaz, tak nie o taki wydźwięk mu chodziło. - Chcę prawdziwą Cynthię, nie musisz nic udawać - rzucił już znacznie lżejszym, niemal troskliwym tonem i przeniósł dłoń na jej włosy, których kosmyk zaczesał za jej ucho.
Scott uśmiechnął się lekko.
- Cieszę się - odparł, nie posądzając jej w tym momencie o jakiekolwiek koloryzowanie. - Jest nas dwoje w takim razie - uśmiechnął się szerzej i zaraz cofnął rękę, jednocześnie przekręcając się plecami do niej w kierunku walizek, konkretnie swojej, z której wyciągnął od razu kilka podstawowych rzeczy, by zadomowić się w klimatycznym domku.
Kątem oka zerknął za siebie, kiedy to Ward obróciła się w kierunku okna i patrzyła w dal, podziwiając widoki. On podziwiał zupełnie inny widok. Jego wzrok utkwił na jej biodrach, które doskonale zostały podkreślone przez strój. W ciągu ponad trzech godzin podróży zlustrował cały jej przód, teraz miał okazję pogapić się na tył. I choć nie było w tym nic erotycznego, siłą rzeczy zrobiło mu się goręcej.
Z powrotem wrócił do walizki, z której wyciągnął również zabrany ze sobą alkohol - ten wstawił od razu do lodówki, by wieczorem mogli sobie wypić schłodzony, jeśli najdzie ich taka ochota.
- Na razie rozpakujmy się i potem pomyślimy co dalej - zaproponował.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Zmierzyła go badawczo wzrokiem, słysząc odpowiedź. Nie takiej oczekiwała. Widziała ten jego uśmiech, poraził ją odrobinę. Przełknęła nerwowo ślinę, odwracając wzrok. Rzadko w którym momencie wiedziała, co dokładnie powinna ze sobą zrobić. Teraz naprawdę nie wiedziała. Z jakiegoś powodu zaczęła się bardziej bać, do czego doprowadzi ten weekend. Speszyła się odrobinę. Doskonale wiedziała, czego dokładnie chciała i potrzebowała w tym momencie.
A ty... — zaczęła lekko niezręcznym, wręcz niepodobnym do niej, głosem. Zdołała zawiesić na nim przez dłuższy czas wzrok, by finalnie go odwrócić. Wbić w te krajobrazy, które mijali w trakcie jazdy autem — chcesz? — spytała finalnie cichszym głosem. Bała się takich rozmów. Wkroczenie ze Scottem w takie... rejony, były dla niej nie lada przeżyciem. Ich relacja wydawała się być niezmienna. Za to jedno złamanie zasady, jedno odsłonięcie się, wiele ją kosztowało. Czuła to w każdej komórce ciała. Zaczynało jej inaczej zależeć na Letexierze.
Niewiele potrzebowała, by zachwycić się widokiem. Rzadko kiedy w jej oczach dało się zobaczyć prawdziwy błysk. Jednak świecił się on. Domek miał w sobie coś magicznego. Podobnie jak samo odludzie, poza nimi nie było tutaj żywej duszy. Uśmiechnęła się, widząc jego zapomnienie się. Widocznie nie tylko ona wydawała się być podekscytowana całym wyjazdem. Raz może spytała, czy pomóc mu z walizkami. Później już dała sobie spokój, próbując zauważyć każdy szczegół. Dom mógł nie przypominać fascynujących zwłok, ale patrzyła na niego z takim samym dużym podziwem.
Łowienie ryb w takich temperaturach? — spytała, unosząc lekko, prowokująco kąciki obu ust do góry. To była jej propozycja, ale była tak absurdalna, że musiała mu zwrócić na to uwagę. Finalnie nabrała powietrza do płuc i wypuściła je po dłuższej chwili — chyba musiałbyś mi zapalić ognisko — a chciała powiedzieć ogrzać mnie. Powstrzymała się. Wolała przyjąć chłodniejszą minę, finalnie pokręciła delikatnie głową. Co mogła powiedzieć więcej? Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co mogłaby zaproponować — wyjdźmy gdzieś indziej, tu spędzimy sporo czasu. Może przy okazji się przejdziemy? — tak będzie chyba najlepiej. Zjeść coś, przejść się po okolicy, o tym czasie roku szybko robiło się ciemno. W okolicach szesnastej słońce już zachodziło, a oni mogliby spędzić czas, wygrzewając się w jacuzzi.
Teraz to ona też stanęła skonsternowana, widząc jego reakcję. Ukryła swoją reakcję przez brak jakiejkolwiek mimiki. Było to dla niej naturalne. Rzadko kiedy się uśmiechała, chociaż Letexier wydawał się wszystko w niej zmieniać. Wewnętrznie spięła się, czując jego dotyk na siebie. Jednocześnie bała się i pragnęła tych drobnych gestów.
Dobrze — mruknęła pod nosem, czując delikatny ucisk w brzuchu — ale bez trupów będzie oto ciężko, Scott — dodała, uśmiechając się finalnie. Mógłby częściej dawać jej ten rodzaj czułości. Naprawdę tego potrzebowała. Uniosła brodę ku górze, wpatrując mu się intensywnie w oczy. Z płuc wypuściła powietrze, dopiero gdy się od niej odsunął.
Nie skomentowała jego słów szczęściu. To były jedne z tych słów, powodujący nieprzyjemny ucisk żołądka. Był jej przyjacielem, a ona bardziej przypominała nastolatkę, wpatrzoną we własnego crusha. Finalnie odwróciła się w stronę policjanta i kiwnęła głową.
Tak, jest panie komendancie — powiedziała spokojnym tonem, delikatnie żartobliwym i dała mu się poprowadzić do sypialni. Stanęła delikatnie wryta widokiem. Wielkie, małżeńskie łoże. Rzuciła na niego kątem oka. Musiała ubrać coś ładniejszego, ale bała się, co w niej odnajdzie.
Ma być zimno... — mruknęła, sprawdzając pogodę w telefonie. Przewróciła delikatnie swoją walizkę i zaczęła w niej szperać. Tylko tam było zdecydowanie za dużo zbyt frywolnych ubrań. Aż przełknęła nerwowo ślinę. Ona pozwoliła na takie szmaty? W ogóle miała je we własnej garderobie? — ja pierdolę... — mruknęła pod nosem i gdy podnosiła jedną z nich, wyleciały kostki do Kamasutry. Cała oblała się kolorem czerwonym na twarzy — przepraszam... — mruknęła, próbując je wyzbierać, a jedna z nich poleciała wprost do nóg Scotta — Mara mnie spakowała — zaczęła nerwowym głosem, wyciągając dłoń, by odebrać kostkę. Patrzyła w sufit, czekając na jakąś żenującą reakcję Letexiera — i nie mam nic ciepłego oprócz tego, co mam — powiedziała cicho jak obrażone dziecko na całą rodzinę. Gdy tylko dorwie Marę, to ją rozerwie na milion kawałeczków.
42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

Scott miał znacznie więcej pewności w sobie, ale to też wynikało z jego charakteru. Brunet należał do osób spokojnych i wyważonych, toteż wszystkie kwestie emocjonalne były dla niego dużo łatwiejsze do przyswojenia. I choć miał jak każdy swoje problemy, tak potrafił kogoś docenić lub wyrazić swoje potrzeby choćby w małym stopniu.
- Gdybym nie chciał, to nie rezerwowałbym domku z jednym łóżkiem - odparł sugestią, która była tak oczywista, że powinna ostatecznie zakończyć wszelkie dywagacje na temat tego, czy Letexier chciał spać znowu z Cynthią. Chciał i to było tego potwierdzenie.
Scott pokiwał głową na boki, realnie zastanawiając się nad opcją łowienia ryb.
- Łowiłaś kiedyś w przeręblach? - spytał, bo jemu dawno temu zdarzyło się to, kiedy wyjechał na północ w czasie tutejszej zimy. I choć nie uznawał się za jakiegoś wybitnego wędkarza, tak udało mu się coś tam złowić, toteż chyba najgorszy w te klocki nie był?
- Mamy kominek tutaj, ale to proponuję zostawić na wieczór - puścił jej oczko z małym uśmiechem na ustach.
Skinął głową z aprobatą, zgadzając się na jej pomysł z wyjściem. Cynthia miała rację, że jeśli chcieli trochę pospacerować, lepiej było robić to wcześniej, nim nieba nie zacznie pokrywać ciemność. Byli w lesie i choć było to w miarę zurbanizowane miejsce poprzez rozsiane domki na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, tak w dalszym ciągu było to w środku lasu, w którym mieszkały różnej maści zwierzęta. W tym drapieżniki.
Jemu ta bliskość także odpowiadała, co zrozumiał niemal od razu, jak tylko zaczął ją obejmować te kilka dni temu. Przeszedł do tego też bardzo naturalnie, co tylko potwierdzało, jak komfortowo czuł się w jej obecności.
- Zawsze możemy kogoś zabić i wtedy trupy będą - rzucił tak poważnie, że przez moment faktycznie można było wziąć to za jakaś propozycję. Na koniec jednak zaśmiał się cicho, wyraźnie wskazując, że dopuścił się teraz czarnego humoru.
Gdy znaleźli się w sypialni, Letexier od czasu do czasu zerkał na Ward, pozwalając sobie na zlustrowanie wzrokiem jej ciała, które bardzo go pociągało z wiadomych względów. Cynthia miała wszystko na miejscu, a mając jeszcze w pamięci dość świeżą sytuację sprzed kilku nocy, gdy to przez moment widział ją w negliżu przez szybę własnej kabiny prysznicowej, wyobraźnia po prostu szalała.
Obrócił się w kierunku brunetki i w tejże chwili na podłodze wylądowały kostki, które okazały się być do kamasutry. Scott spojrzał na nie dość zdziwiony, skonsternowany wręcz, a następnie przeniósł wzrok na Cynthię, która nerwowo podjęła próby zebrania ich. Jedna trafiła pod jego nogi i brunet schylił się, by ją podnieść, a następnie skupić się na tym, co wskazywała wylosowana ścianka.
- Cała Mara... - odparł, nie wiedząc trochę jak się zachować, a jednocześnie nie chcąc wprowadzać ich w jeszcze większy dyskomfort. - Dobrze jest mieć przyjaciółkę, która... lubi planszówki - wysilił się na denny żart, z którego nawet się nie zaśmiał, a zamiast tego dodatkowo się zawstydził sam. Wręczył Cynthii kostkę i kiedy zabrała ręce oraz wróciła do walizki, przygryzł delikatnie wargę na samą myśl o tym, że mogliby to zrobić w tej pozycji. I od razu był ciekawy kolejnych, które były tam na ściankach kości.
- Ja mam tylko kurtkę - odparł, zastanawiając się głośno, czy wziął ze sobą coś, co mógłby odstąpić Ward i byłoby to pomocne przy tej aurze. - Rozumiem, że skoro Mara cię pakowała to masz tam więcej... ekhem - zaciął się na moment. - ... wieczorowych strojów niż codziennych - rzucił najdelikatniej, jak się tylko dało, co wcale nie poprawiło jego komfortu. Rozbudziło natomiast jego wyobraźnię do niebotycznych rozmiarów, gdy zdał sobie sprawę, że lekarka może mieć tam nawet seksowną bieliznę, którą wzięła... specjalnie z myślą o nim. Wszak musiała zaakceptować to, co wybrała dla niej Lakefield. Wychodziło więc na to, że chyba nie tylko on myślał o tym, iż ten wyjazd może skończyć się na różne sposoby.
- Możemy podjechać do lokalnego sklepu i wziąć ci coś... bardziej adekwatnego do pogody - rzucił. - Albo... - zrobił pauzę na moment. - Możemy darować sobie ten spacer i iść do jacuzzi, albo na kanapę i napalić w kominku - poruszył sugestywnie brwiami z uśmiechem, bo tak jak liczył na spędzenie chociaż odrobiny czasu na świeżym powietrzu, tak wizja wspólnej kąpieli w basenie czy siedzenia na kanapie wtuleni w siebie przy rozgrzanym kominku były jeszcze bardziej intrygujące. No i... Cynthia w stroju kąpielowym albo w luźniejszych, odsłaniających znacznie więcej ubraniach... czemu on o tym tak mocno teraz myślał?

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Odwróciła głowę w stronę okna. Gdyby coś piła, właśnie by się zakrztusiłaby się właśnie. Jednocześnie chciała to usłyszeć, a w jej głowie mimowolnie grała pieśń żałobnika. Co mogłoby wydawać się śmieszne, bo... Scott jest wdowcem. Tylko Ward bała się wpuszczać kogokolwiek do swojego serca. Ufała Letexierowi, jednak wizja wspólnego łóżka odrobinę ją przerażała. Chciała móc zasnąć w jego ramionach, jednocześnie bojąc się, że zostanie w nich na zawsze. Lub co gorsza, po wyjeździe zostanie bez przyjaciela.
Nie — stwierdziła i dodała bez żadnego zastanowienia — ktoś naprawdę łowi ryby w taką pogodę? — spytała, unosząc z poważną miną jedną brew. Ward lubiła przebywać w chłodzie. Temperatura prosektorium była dla niej idealna, podobna jak woń formaliny oraz ich odczynników, które używała w trakcie sekcji zwłok. Jednak spędzenie czasu na łowieniu ryb z przeręblem wydawało się dla niej całkowicie nieinteresującym zajęciem. Wędkarstwo wymagało cierpliwości, a Cynthia by ją straciła w ubraniach spakowanych przez Marę.
Kiwnęła głową. Film, kominek i popcorn. Brzmiał jak plan idealny. Doda się do tego odrobinę alkoholu, odpowiednią ilość snu. Będą mogli odpocząć, nie zastanawiając się nad tym, co działo się w Toronto. Zniknąć, zapomnieć, chociaż na jeden krótki weekend.
Parsknęła krótko pod nosem, słysząc jego żarcik. Kwestie trupów zawsze powodowały delikatny uśmiech na jej twarzy. Malował się on niemalże od razu. Nie potrzebowała wiele. Praca wydawała się być od jakiegoś czasu najprzyjemniejszą rzeczą, którą potrafiła robić.
Znienawidzi kostki.
Czuła gorąc, pojawiający się na jej twarzy. Miała ochotę zasłonić własne policzki. Najchętniej zniknęłaby w tym momencie z tego pomieszczenia. Pierdolona Cudowna przyjaciółka musiała zostawić jej prezent na miłą noc. Tyle razy wspominała jej, że żadnego seks-maratonu nie będzie. Ward naprawdę w to wierzyła, tylko trudno było się jej odnieść do wszystkiego na raz. Schowała nerwowo kostki gdzieś w głębi walizki. Za to ten żart spowodował u niej delikatny uścisk w żołądku. Schowała twarz za włosami, nie chcąc spojrzeć Letexierowi w twarz. Bała się oceny.
Nie musisz mi nic dawać, poradzę sobie — stwierdziła, grzebiąc jeszcze w walizce. Była gotowa na wszystko, poza mroźnymi spacerami. Co prawda przyjechała w płaszczu, ale wśród ubrań nie miała nic, co mogłoby, chociażby przypominać ciepły sweter, w którym mogłaby zniknąć — zdecydowanie za dużo takich strojów, chociaż mówiłam, że będzie zimno... — mruknęła, a wzrok utkwiła w tych szmatach. Spodnie, w których idealnie wyglądały jej pośladki. Były. Sukienki były. Za to Ward poszukiwała czegoś cieplejszego. Im dłużej grzebała, tym bardziej miała dosyć.
Wzdrygnęła się, słysząc jego propozycję. Cały czas relacjonowała go Marze. Nawet jedno krótkie zdjęcie mogłoby ją zdradzić. Mimo że Cynthia przypominała mroźną smoczycę, to istniała jedna osoba, której się bała.
Mara.

Nie — odpowiedziała lekko spanikowana, prawie jak nie Cynthia. Pierwszy raz odwróciła głowę i uniosła się znad walizki. Kąciki ust poszły jej ku górze. Nabrała odrobiny powietrza — dam radę na krótkie spacery, ale może... zamówmy tu jedzenie i ugrzejmy się w jacuzzi, co? — zaproponowała Ward, unosząc do góry oba kąciki ust. Dla niej taki przebieg wydarzeń wydawał się najbardziej rozsądny. Chwila moczenia się w cieple, a później odrobina upragnionego relaksu z kominkiem.
Jak powiedziała, tak słowo się rzekło. Zdążyli się rozlokować, zjeść i pójść na upragniony spacer. Do jacuzzi finalnie nie zawitali, a zamiast tego powoli szykowali sobie kolację na wspólny wieczór filmowy z kominkiem. Cynthia zmieniła odrobinę strój, na sobie miała dość krótką, czarną sukienkę. Pamiętała w głowie swoją gafę, ale... to Mara wybierała jej ubrania.
Napalisz w kominku, a ja usmażę mięso? — zaproponowała Ward, krzątając się dalej w kuchni. Robiło się jej delikatnie chłodno. Żałowała tych ciepłych ubrań, tylko czy było czego? Zaraz Scott rozgrzeje atmosferę.
42 y/o
For good luck!
185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
typ narracjiTypiczny
czas narracjiKażdy
postać
autor

Scott miał problem z wybadaniem nastroju Cynthii i choć czasami jej reakcje były wręcz zabawne, tak do końca nie miał pewności, czego kobieta tak naprawdę oczekuje. Były momenty, w których widziała w nim jedynie opokę, przyjaciela, który gotów jest zasłonić ją własnym ciałem i przy którym brunetka czuje się bezpiecznie. Były jednak też takie, w których rzucała mu dwuznaczne spojrzenia i choć było to subtelne oraz niezbyt częste, tak Letexier nie potrafił nie odnieść wrażenia, że ta chęć kontaktu czy uwagi nie wynika jedynie z potrzeby poczucia bezpieczeństwa, ale i pewnego napięcia, być może nawet o podłożu romantycznym.
- Łowią - przytaknął. - Trudne to, ale dochodowe i mniejsza konkurencja niż w sezonie, więc większa szansa na złowienie czegoś - dodał, choć sam nie był jakimś specjalistą wędkarskim.
Kostki wprawiły go w zakłopotanie, jednak wyjaśnienie Cynthii było dla niego wystarczające. Mara była specyficzną osobą i zdecydowanie nazbyt otwartą w pewnych względach, toteż spakowanie kamasutrowych kostek do walizki brzmiało jak coś bardzo realistycznego w wykonaniu rudej. Dało mu to jednak do myślenia, ponieważ Ward dotąd nie określała się zbyt mocno w kwestii zbliżenia i on także tego nie robił, choć okazję już do tego miał, choćby podczas wspólnych nocy gdy dzieliło ich naprawdę niewiele materiału bielizny, którą mieli wtedy na sobie. Jeśli jednak Lakefield dopuściła się czegoś takiego, to mogło to być podyktowane dwoma rzeczami: zwierzeniem się Cynthii i chęcią popchnięcia jej w kierunku Letexiera, bądź głupkowatym pomysłom Mary, która czasem najpierw działała, a dopiero potem przychodził czas na refleksję. Pytanie tylko, co było motorem napędowym działań przyjaciółki brunetki?
- Ok - odparł jedynie, nie chcąc się narzucać i wrócił do rozpakowywania rzeczy, podczas gdy Ward dumała nad tym, co na siebie nałoży, by wytrzymać chociaż te kilkadziesiąt minut spaceru.
Po powrocie do domku, Scott od razu zrzucił z siebie kurtkę oraz buty, które miał na sobie niemal cały dzień. Rozprostował się i kiedy Cynthia poszła się przebrać, on skorzystał z toalety, a następnie wyminął brunetkę, robiąc to samo: miał ochotę na coś luźniejszego, więc narzucił na siebie czarne dresy oraz tank top, który dobrze podkreślał jego muskulaturę. Poczuł się jednak jak debil, kiedy wyszedł w tak casualowym stroju, podczas gdy przyjaciółka miała na sobie krótką sukienkę, w której wyglądała jak milion dolarów.
- Wow... - nie mógł ukryć swojego zaskoczenia, a jednocześnie podziwu na widok Cynthii, na której zawiesił wzrok trochę zbyt długo, jak na zwykłego przyjaciela-pocieszacza. Nie wspominając już o tym, że sukienka dość dobrze podkreślała jej kształty, co przywróciło wiele z okołoseksualnych wizji, które towarzyszyły mu z przerwami niemal cały dzień.
- Dobrze - odpowiedział tylko i zgodnie z sugestią brunetki poszedł ogarnąć kominek. Miał już doświadczenie, więc nie było to trudne: przygotował kilka kawałków drewna, podpałkę, w zasięgu miał pogrzebacz, szczypce i łopatkę, gdyby były potrzebne i już po chwili osiągnął zamierzony efekt: pokazał się ogień. Na początku niewielki, jednak z czasem się rozszerzył i tym samym im bliżej się go było, tym coraz więcej ciepła się odczuwało. Z racji dobrego systemu grzewczego, ciepło szybko rozeszło się również po całym domku, wprowadzając cieplutki nastrój.
Scott stanął przy wysepce kuchennej i oparł się o nią pośladkami, po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zapach był fenomenalny, jednak widok który miał przed sobą przebijał wszystko: Cynthia krzątająca się w kuchni, która doskonale wiedziała co ma robić. Zero zbędnych ruchów, gracja i płynność, a to wszystko w stroju, który raczej nie był typowym ekwipunkiem kucharza. No i te biodra falujące z każdym jej krokiem... hipnotyzujący widok.
Uśmiechnął się lekko i zawiesił na niej spojrzenie, krzyżując także ręce na klatce piersiowej. Nie odzywał się, jedynie obserwował i był wdzięczny za to, że może spędzić z nią taki wieczór, że Ward nie rozpamiętuje sytuacji z Cassianem i jest w dobrym nastroju oraz że ma przed sobą seksowną kobietę, która go pragnie, tylko jeszcze nie potrafi tego wyrazić. Albo te kostki to po prostu głupi żart Mary, który miał im tylko popsuć ten weekend.
Miał nadzieję, że nie.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Scott Letexier

Dzień ze Scottem był dla niej odpoczynkiem, którego potrzebowała od wielu dni. Rozmowy o wędkowaniu, komiczna sytuacja z kostkami od Mary. Poniekąd wracały do jej głowy racjonalne myśli. Spokój zaczął panować w jej sercu, ale wyraźnie coś się w nim zmieniło. W ich relacji coś zaczynało powoli kiełkować. Wcześniej przyjazna, radosna atmosfera zgęstniała. Pojawiło się w niej dużo dwuznaczności, ukradkowych spojrzeń, a sama Ward zaczynała powoli je zauważać. Przymknęła na moment oczy, biorąc głęboki oddech.
Usłyszała jego słowa. Odwróciła się od kuchni, by móc go zlustrować wzrokiem. Przełknęła nerwowo ślinę i pokręciła jego głową. Widziała to spojrzenie. Coś się zmieniało. Zrobiło się jej momentalnie niezręcznie. Przede wszystkim dlatego, że naprawdę chciała czuć to spojrzenie na sobie.
Spodobałam Ci się, czy skąd ten wzrok? — spytała tym swoim charakterystycznym, chłodnym tonem. Wiele wydawały się zdradzać jej delikatne rumieńce. Nie spodziewała się takiego zawieszenia wzroku na swoim ciele. Coś w nim ją uwierało. Byli przyjaciółmi, a jednak oni w ten sposób na siebie nie patrzyli. Przymknęła powieki, zastanawiając się, co dokładnie powinna powiedzieć. Czy nie za bardzo przesunęła pewnej granicy?
Zajęła się w spokoju przygotowaniem makaronu z łosiem. Szybki przepis, ale efektowny. Na pewno smaczny, choć niezbyt gustowny dla kogoś o bardziej wyszukanym smaku. Dla niej był wystarczający. Uwielbiała go smakować raz za razem. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co dokładnie powinna zrobić.
Spróbuj — powiedziała, nakładając odrobinę makaronu zmieszanego z sosem. Podeszła zdecydowanie zbyt blisko. Stanęła na palcach i przysunęła mu do ust łyżkę z daniem. Uniosła delikatnie kąciki ust, aż zdała sobie sprawę, że dzielący ich dystans wydaje się być zbyt mały. Zrobiła krok do tyłu, przegryzając nerwowo dolną wargę — smakuje Ci? — spytała finalnie, czekając na jego werdykt. Ciekawiło ją, jaki będzie. Jak dotąd nigdy dla niego nie gotowała. Robiła to głównie dla samej siebie, a z innymi ludźmi jedynie spożywała gotowe posiłki.
Wytłumaczysz mi, dlaczego... — zaczęła, rozstawiając talerze i sztućce do stołu — tak intensywnie się na mnie patrzysz? — widziała to. Był to inny wzrok, od tego do którego była przyzwyczajona względem Scotta. Pełen dwuznaczności. Uniosła nerwowo kąciki ust. Na stole położyła podkładkę, a na niej ułożyła patelnię. Wszystko gotowe.
Otwórz mi butelkę wina, dla Ciebie mam piwo — rzuciła, kierując się jeszcze raz w stronę kuchni, by wziąć większą łyżkę do nałożenia kolacji dla nich. Kiedy Letexier usiadł, pochyliła się delikatnie nad nim, by móc mu nałożyć jedzenie — proszę... Smacznego Scott — odpowiedziała ciut nerwowo, zasiadając do stolika. Nałożyła jeszcze samej sobie jedzenie, ale wpierw zanurzyła usta w winie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”