ODPOWIEDZ
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

#3
Zawsze, gdy tylko jarmark świąteczny się otwierał, namawiała znajomego, by się z nią na niego wybrał. Wprawiało ją to w dobry nastrój. Im była starsza, tym trudniej było kogoś znaleźć. Wszyscy kręcili nosami, byli totalnie pozbawieni świątecznego ducha. April była jednak uparta, zawsze w końcu kogoś namówiła. Tym razem los zesłał jej Teddy. To nastroiło ją jeszcze większą porcją pozytywnej energii niż ustawa przewiduje. Święta podobno wzbudzały dobry nastrój, bo budziły wspomnienia z beztroskich, młodzieńczych lat. A właśnie wtedy się poznały. Słowem – pełnia szczęścia.
Takie przemyślenia miała zanim dotarły na miejsce. Kilka minut w tym tłoku wystarczyło, by Finch zaczęła mieć tego serdecznie dość. Wszyscy łazili jak krowy po wsi, dzieci wydawały z siebie za dużo dźwięków i wszędzie było tak niesamowicie drogo. Można było oszaleć. April starała się jednak wmawiać sobie i całemu światu, że jest cudownie i wspaniale.
– Patrz, to ty! – Obróciła się od kasy, przy której kupiła wyjątkowo pokracznego piernika w kształcie bałwana. Miał wyjątkowo nietęgą, brzydką narysowaną twarz. April uśmiechnęła się dumna ze swojego żartu. Kiedy przykładała telefon do terminala, zastanawiała się jeszcze nad nazwaniem go jej starą, ale padło jednak na zrównanie samej Darling z bałwanem. Odgryzła mu głowę. Cóż, przynajmniej był smaczny.
– O, a tam jest chyba fotobudka! Zrobimy sobie absurdalnie drogie i brzydkie fotki, udając, że wcale nie miałybyśmy o wiele lepszych z telefonów? – Ruchem głowy wskazała w stronę pstrokato ozdobionej budki. Plusem robienia tam zdjęć był natychmiastowy wydruk. April zdecydowanie była tą osobą, która potem przyczepiała sobie takie fotki w okolicach biurka w pracy albo lodówki w mieszkaniu. Nie wyrzucała ich do najbliższego śmietnika, więc siłą rzeczy uważała to za mega atrakcję, wartą zmarnowania pieniędzy.
– Chyba że wolisz najpierw poznęcać się nad reniferami? – Spojrzała na znak wskazujący kierunek, gdzie powinny znaleźć żywe zwierzęta, które pewnie było można karmić i głaskać za pieniądze. To się akurat Finch bardzo nie podobało. Trudno było jej sobie wyobrazić warunki na takim jarmarku, w którym zwierzaki miałyby się czuć komfortowo. Była oczywiście minimalna szansa, że taką zagrodę tak zorganizowali, ale chyba nawet April nie umiała się aż tak oszukiwać.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

017.
Kochała magię świąt. I choć z każdym kolejnym rokiem Teddy dorastała, w jej oczach wciąż zapalał się ten sam dziecięcy blask na widok ozdób, mrugających światełek i całej grudniowej krzątaniny. W jej domu Boże Narodzenie zawsze miało raczej skromny charakter — spędzali je tylko we troje, w ciepłej, spokojnej atmosferze, bez wielkich przygotowań. Dopiero w następnych dniach ruszali z rodzicami do Orangeville, niewielkiego miasteczka oddalonego od Toronto o godzinę jazdy, gdzie dziadkowie od strony ojca postanowili zamieszkać na starość. Tam święta nabierały innego kolorytu — zapach pieczonych ciastek unosił się w każdym kącie, a dziadek opowiadał te same historie, które Teddy i jej kuzynostwo znali już na pamięć, lecz za każdym razem słuchali ich z równym zachwytem.
Na szczęście miała w swoim życiu nieposkromioną, żywą kulę energii w postaci April, a przyjaciółka zawsze wydawała się równie zafiksowana na okres świąteczny, co ona. Stąd też pomysł, żeby wybrać się na jarmark, który pomimo tłumów, miał swój niepowtarzalny urok.
Nie zjadaj mnie! — zastrzegła natychmiast, ale zanim w ogóle jakkolwiek zdążyła zareagować, przyjaciółka wgryzła się w piernikowego bałwana. A przecież to była ona! Bezpardonowo wyrwała jej ciastko z dłoni i sama wygryzła się w bok. — Ale jestem pyszna — wymamrotała z pełnymi ustami, podążając wzrokiem za wspomnianą fotobudką. Tyle że atrakcji było tak dużo, że Darling nie miała pojęcia, na co patrzeć. — Ty myślisz, że ja śpię na pieniądzach? — zapytała, bo w straży pożarnej może nie płacili najgorzej, ale też nie na tyle, żeby roztrwaniać kasę na byle gówno. No i biorąc pod uwagę ostatni zamach terrorystyczny, po którym Teddy prawie straciła słuch i w którym zginął jeden z jej kolegów z jednostki, powinna dostać jakąś specjalny bonus.
Zacisnęła usta w wąską linię, zastanawiając się, czy wpierw powinny pójść zobaczyć renifery, czy może jednak cyknąć sobie kilka żenujących zdjęć, żeby mieć co nosić w portfelu zamiast powietrza.
Dobra, miejmy to z głowy — oznajmiła, ciągnąc Finch w stronę fotobudki. — Potem poużalamy się nad biednymi zwierzątkami — dodała, kiedy próbowały przedrzeć się przez tum. Co wcale nie było takie proste, kiedy inni napierali na nie, idąc pod prąd.
Dziwnym trafem kolejka przed budką wcale nie była jakaś ogromna. Ale biorąc pod uwagę cenę, to nic dziwnego. Dziesięć dolców za dwie odbitki? Co za zdzierstwo!
Poczekaj, bo tu jest strasznie mało miejsca — Darling odsunęła kotarę i zajrzała do środka. — Usiądę pierwsza, a ty na mnie — zadecydowała, dumna ze swojego pomysłu. I to wcale nie dlatego, że to był dobry pretekst, żeby potrzymać sobie April na kolanach.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Posłusznie oddała bałwana. A niech Teddy też coś ma z życia! Wprawdzie piernik był absurdalnie drogi i planem Finch było zapchanie się nim samodzielnie, ale ej, w końcu są Święta, nie? Za kilka tygodni są, ale klimat kapitalistyczny świat wciskał im siłą do gardeł już od połowy listopada, więc trzeba było się dopasować. A przecież w tym okresie jednak miłość do bliźniego była nieco ważniejsza niż drogie ozdoby i Mikołaj na Coli. Podobno.
— Mam powiedzieć, że jesteś do schrupania czy że w twoim wieku to można być porównywanym już tylko do piernika? — Odłamała jeszcze część bałwana, dochodząc do wniosku, że w Święta dużo lepszy jest komunizm niż kapitalizm. To było wspólne ciacho. Za tę cenę pewnie obie powinny czuć się najedzone, a to nie miało nawet szansy się wydarzyć. Cóż, przynajmniej naprawdę było smaczne. To już coś!
— Mówiłam ci przecież, że powinnaś założyć Only Fansa i pozować tam w mundurze. Albo chociaż TikToka. Ja cię dobrze zmonetyzuję. — Mówiła całkowicie poważnym tonem i nawet kiwała przy tym głową, jak prawdziwa profesjonalistka. Właściwie faktycznie nie żartowała. Gdyby tylko przyjaciółka wyraziła taką chęć, April z przyjemnością pomogłaby jej rozwinąć karierę w social mediach. I nie musiałyby nawet celować w mężczyzn! Znała te części internetu, w których lesbijki dałyby się pokroić za taką Teddy w szelkach i z sikawką. No, ale jak ona wolała skupiać się na szlachetnej służbie kanadyjskiej społeczności, to musiała się liczyć z trybem życia dalekim od hulaszczego.
Finch zajrzała do wnętrza budki, uważnie je badając, jakby chciała sprawdzić, czy Darling nie robi sobie z niej jaj. Profesjonalnie oceniła, że budka faktycznie nie należała do najmniejszych, więc ewidentnie nie było tu mowy o żadnych wkrętach i graniu na jej naiwności! Pchnęła delikatnie Teddy, zachęcając ją, by usiadła pierwsza.
— Tylko tyle? Czy resztę wyniosły na sobie pijane gapy? — Sięgnęła po opaskę z uszami renifera, która smutno zwisała na haczyku pod ekranem. Wsunęła ją sobie na czapkę i usadowiła się wreszcie na kolanach przyjaciółki. Naklikała na monitorze, co było trzeba. Popatrzyła na siebie na podglądzie ze sceptyczną miną. Obróciła się w stronę Darling, poprawiła jej jakiś niesforny kosmyk włosów, który nie zrobił absolutnie żadnej różnicy, ale wyglądała na bardzo zadowoloną ze swojego dzieła.
— Dobra, to najpierw jak modelki. — Zarządziła i wygięła się nienaturalnie, rozchylając delikatnie wargi. Starała się imitować miny tych wszystkich lasek z plakatów i influencerek z jej pracowego feeda. Jakoś to w jej wypadku nie działało tak dobrze, ale to nic, nadrabiała wszystko złudną pewnością siebie.
— A teraz jak debilki. W sensie, że głupie miny, nie że znowu jak modelki. — Wykrzyknęła rozemocjonowana i przejęta złowrogim odliczaniem na ekranie, które ostrzegało, że flesz zaraz błyśnie ponownie. Nie była pewna, czy zdążyła wyciągnąć język w odpowiednim momencie.
— I jeszcze buzi! — Zakomenderowała na koniec, ujęła twarz Teddy w dłonie i złożyła słodkiego buziaka na jej ustach. No, takiego trochę udawanego, bo zastygła w bezruchu, tym razem wymierzając pozę za szybko względem flesza. Trwały tak chwileczkę, zetknięte wargami, a cmoknięcie dokonało się dopiero po błyśnięciu. April sprawiała wrażenie absolutnie zachwyconej ich amatorskim pozowaniem.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Byłaby naprawdę bardzo rozczarowana, gdyby April nie podzieliła się z nią tamtym piernikiem. Przecież zawsze się wszystkim dzieliły! No prawie wszystkim — dziewczynami akurat nie, ale poza tym absolutnie wszystkim. Właśnie na tym polegała prawdziwa przyjaźń, prawda? Na drobnych gestach i na myśleniu o drugiej osobie bez przypominania. Poza tym Finch była dla Teddy kimś znacznie więcej niż tylko przyjaciółką. Była jak siostra, której nigdy nie miała. A ona była dla niej zapewne kolejną siostrą, trzecią już, trochę i może nawet tą, którą wybiera się świadomie, a nie daną z przypadku.
Przestań! — ostrzegawczo wymierzyła w April palcem, kiedy ta wspomniała o jakichś idiotycznych platformach z płatną subskrypcją. Co Darling miałaby tam niby pokazywać? Usmolony mundur? A może stopy z paznokciami, których nie miała czasu pomalować? — A ja ci mówiłam, że staram się randkować — powiedziała, bo musiała gdzieś tam wspomnieć, że była już na kilku spotkaniach z policyjną informatyczką i wcale nie grała na nich w bierki. Właściwie Teddy sama nie wiedziała, na czym dokładnie stoi, ale najważniejsze, że było miło.
Rzeczywiście, w budce nie było zbyt wielu akcesoriów. Poza opaską z uszami renifera znalazła się tam jeszcze broda Świętego Mikołaja na gumce, z której jednak Darling zdecydowanie wolała nie korzystać. Kto wie, ile osób przykładało ją wcześniej do twarzy? Zapewne przewinęło się przez nią całe mnóstwo ludzi, a wśród nich na pewno obskurni faceci, którzy zakrywali swoje prawdziwe, niechlujne brody tą sztuczną, zostawiając w niej okruszki jedzenia, tłuste ślady i nieprzyjemny zapach. Sama myśl o tym sprawiała, że Darling skrzywiła się z obrzydzeniem. Ohyda!
Starała się podążać za przyjaciółką, posłusznie wykonując jej polecenia i o ile poza modelki wyszła jej znakomicie, to na pozę "debilek" zaśmiała się głośno, bo przecież wcale nie musiały udawać! Mimo to wybałuszyła usta i nadęła policzki, żeby wyglądać jak buldog francuski czy inny mopsik, chociaż bardzo możliwe, że w którymś momencie przymknęła powieki. A kiedy Finch ujęła jej twarz i przycisnęła swoje usta do jej, Teddy znieruchomiała tylko dlatego, żeby nie zepsuć ujęcia.
Wiesz, że jak chcesz się ze mną całować, to wystarczy powiedzieć? — wymruczała prosto w wargi April, po czym odsunęła się od niej z porozumiewawczym mrugnięciem. Trochę tych pocałunków miały już za sobą, jeden czy dwa kolejne na pewno by niczego nie zmieniły. — No dobra, złaź ze mnie — ponagliła ją i obie wypadły z fotobudki, aby móc odebrać zdjęcia, które wypluła automat. — Och — jęknęła Darling, widząc swoje miny na fotografiach. Były żenujące, ale czy nie o to w tym chodziło? — Piękne — skwitowała z uśmiechem. — Powieszę sobie je w szafce w remizie — dodała jeszcze i już ciągnęła przyjaciółkę w kierunku żywych zwierząt, żeby mogły się nad nimi poużalać.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

— To się nie wyklucza. — Wzruszyła ramionami, nie wchodząc już głębiej w ten temat. Z poprowadzeniem kariery duetu też oczywiście dałaby sobie świetnie radę. Wolała jednak skupić się na kibicowaniu jej podbojom miłosnym, a nie rekordom na koncie bankowym. Miłość dla April była zdecydowanie ważniejsza od pieniędzy, a skoro Teddy miała na nią widoki na horyzoncie – to najważniejsze.
Nie poruszyła nawet tematu po raz drugi już w samej budce. A mogła! Mogłaby prawić peany na temat tego, jak wspaniale Darling pozowała, ale pewnie byłaby przy tym też lekko stronnicza. Przyjacielska miłość, jaką darzyła ją April, automatycznie przenosiła Teddy w poczet najpiękniejszych kobiet stąpających po Ziemi. Z drugiej strony – po prostu zawsze czuła do niej miętę, z czym przestała się kryć lata temu, a to jednak ją uwiarygodniało. Nie przyjęłaby marudzenia, że wyolbrzymia wyłącznie z dobrego serca albo litości. Na te przepychanki przyjdzie jednak jeszcze pora, teraz musiały skupić się na świętowaniu no.... Świąt.
— No tak, przepraszam. Trudno mi się przy tobie opanować. — Pokręciła głową z rozbawieniem. Sadowiła się na niej bez zamiarów przekraczających granicę koleżeństwa, ale teraz, gdy Teddy już o tym wspomniała, odruchowo spojrzała na jej wargi. Przyglądała im się zaledwie moment. Wystarczająco długi, by Teddy mogła to bez problemu wychwycić, a przy tym na tyle krótki, że zanim zdążyła jakkolwiek to skomentować, Finch podniosła się z jej kolan i wygramoliła z budki. Na zewnątrz otrzepała kurtkę, nie będąc pewną, czy nie wyniosła za sobą jakiegoś okropieństwa z tego koszmaru osób z klaustrofobią.
— Będę twoją dziewczyną z kalendarza? Nareszcie! — Wypięła dumnie pierś do przodu i ruszyła w stronę zwierzaków. Mogła tylko żałować, że zima w Kanadzie była raczej bezlitosna i swoją rozkładówkową sesję zaliczyła w grubej kurtce. Nie była typem osoby, która robi sobie często wyuzdane zdjęcia. Ba, nawet nie ma na życiowym koncie zbyt wielu wysłanych nudesów. Ale bycie laską z pracowych szafek było niezłą fantazją.
Przejście na drugi koniec jarmarku nie było aż tak skomplikowane, jak mogłoby się wydawać. Wystarczyło się nie zatrzymywać i nie rozglądać za pierdołami. Finch przyglądała się stoiskom już wcześniej, nie miała też ochoty na większą liczbę pierników, więc parła przed siebie zdecydowana i bez kombinowania. Sprawnie przeciskały się między tłumem, więc wreszcie udało im się dotrzeć do zagrody.
— No dobra, myślałam, że będzie gorzej. — Przyjrzała się z krytyczną miną zwierzętom przed nimi. Nie wyglądała jednak zbyt groźnie – może przez tę opaskę z rogami, której oczywiście zapomniała zostawić w budce. Zagroda nie była zbyt duża, ale w środku nie było też za dużo zwierzaków. Wokół kręciło się zdecydowanie za dużo ludzi, by dać reniferom pełen komfort, ale przynajmniej żadne rozkrzyczane dzieciaki nie wbiegały do środka. Panowała względna kultura.
— Możemy też wrócić tu w nocy i je uwolnić. Kto wie, może któryś z nich marzy o otwarciu sklepu z ceramiką gdzieś w Greektown? — Westchnęła, opierając się o barierkę. Przyglądała się rogaczom, które stały kawałek dalej i grzecznie dawały się głaskać jakiemuś starszemu małżeństwu.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przyjaźń między lesbijami bywała dziwna. Teddy zawsze zastanawiała się, czy to nadal tylko etap, w którym żartowały i udawały, że nic je nie łączy, czy może w końcu powinny spróbować czegoś więcej. W końcu nie było powiedziane, że cokolwiek musiałoby się zmienić, ale przynajmniej mogłyby to odhaczyć, a Darling przestałaby zachodzić w głowę, czy seks z April jest dobry. Na pewno był, ale wrodzona ciekawość nie dawała jej spokoju.
Czekam na dzień, w którym w końcu się ze mną prześpisz — wypaliła i przez moment nie była pewna, czy naprawdę powiedziała to na głos, czy dalej były to wyłącznie zbereźne myśli. — Ale na razie musi wystarczyć mi twoje zdjęcie w szafce. Będę wzdychać do ciebie za każdym razem, kiedy będę się przebierać na służbie — uśmiechnęła się łobuzersko, ale nie mówiła poważnie. A może właśnie mówiła? To już Finch musiała sobie sama dopowiedzieć.
Tłum na jarmarku sprawiał, że zboczenie, ale tym razem zawodowe, zmusiło Darling do myślenia o wyjściach ewakuacyjnych. Czy miejsce było dobrze zabezpieczone? Czy organizatorzy wystarczająco zadbali o to, żeby uniknąć jakichś tragedii i czy byli przygotowani, gdyby nagle w przechodniów wjechał ciężarówką jakiś zamachowiec ze wschodu?
Na szczęście widok zwierząt odgonił te czarne wizje, ale i tak renifery w zagrodzie nie napawały ją entuzjazmem. Zwierzęta były urocze, owszem, ale powinny hasać sobie gdzieś po lesie, a nie robić za rozrywkę dla ludzi.
Uwolnijmy je — zgodziła się nagle, bez większego zawahania. — Mówię serio, April. Poczekamy, aż wszyscy się rozejdą i wtedy otworzymy zagrodę. Tylko czy one nie są później przewożone w jakieś inne miejsce? Chyba nie będą sterczeć tutaj do końca trwania jarmarku? — Teddy ściągnęła brwi, bo przecież ta atrakcja dla mas miała być otwarta do końca świąt, więc nocą obiekt na pewno był ściśle przez specjalnie wynajętych na tę okazję ludzi. Właśnie, żeby zapobiec pomysłom takich dwóch wariatek.
O, można je karmić — zauważyła, bo starsze małżeństwo właśnie sięgało do zawieszonego na ogrodzeniu pojemnika, w którym znajdowały się zioła i siano. — Dajmy im coś dobrego i chodźmy napić się grzanego wina — zadecydowała, bo jakoś widok uwięzionych reniferów działał na nią trochę depresyjnie. Niby nie miały tragicznych warunków, ale sam fakt, że ktoś narażał je na bodźce w postaci tłumu i ulicznego gwaru wywoływał w Darling wewnętrzny smutek. — Mam plan, żeby cię upić i wykorzystać. Upić, bo potem będziesz łatwiejsza — zaznaczyła z poważną miną, chociaż może w rzeczywistości Finch była łatwa, tylko z Darling taka cipa.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Uniosła brew, przyglądając się jej z zainteresowaniem. Nie miała nawet zamiaru udawać, że nie przeszło jej to nigdy przez myśl. Nie była jednak pewna, czy Teddy mówi poważnie. Od imprezowych pocałunków do seksu był jednak kawałek – o związku nawet nie wspominając. To ostatnie pewnie wyszłoby im najgorzej. Na pewno byłyby dla siebie absolutnie cudowne, ale to też nie byłaby miłość, na jaką obie zasługiwały. Tak się przynajmniej April wydawało. Ale może faktycznie powinny się wreszcie ze sobą przespać i zabrać znad głów to widmo domysłów? Któraś w końcu wejdzie w poważny związek i stracą okazję, a przecież młodsze się nie robią.
— Będę wzdychać, myśląc o tym, jak się przebierasz. — Ten mundur robił jednak robotę. Wizja Teddy zmieniającej piżamę na strój, w którym miała zamiar iść do spożywczaka, nie była aż tak pasjonująca.
Wyszczerzyła się, zachwycona roztaczaną wokół nich wizją. Plan uwolnienia reniferów od razu podrasował jej humor. Nawet jeśli tylko tak sobie gdybały, April cieszyła się, że miała z kim gdybać. Przyjaciółka chętnie wchodziła z nią w rejony durnowatego myślenia i to właśnie na tym polegały Święta! No mniej więcej. To właśnie była przyjaźń, miłość i dobre serce. Nadal brakowało tylko Coca Coli.
— Obawiam się, że mogą je na noc zabierać do jakiejś stadniny. Tam trudniej będzie się włamać. Ale możemy spróbować patentu na człowieka z drabiną, to zawsze działa. A jak nie, to pomachasz im przed oczami odznaką. Bo chyba jakieś macie, co? — Przeniosła wzrok ze zwierzaków na Teddy, zastanawiając się, czy kiedykolwiek widziała coś poświadczającego o byciu strażakiem. Może chociaż jakaś legitymacja? Albo tajny uścisk dłoni? Musiało coś być! Po co należeć do grupy tego typu, jeśli nie mają wyróżnika? Bez sensu.
Przesunęły się bliżej miejsca, w którym były w stanie wzbudzić zainteresowanie w jakimś znudzonym reniferze. Finch sięgnęła do kosza i wyciągnęła z niego nieco siana. Podobną porcję podała Teddy. Wyciągnęła swój pęczek w stronę zwierzaka.
— Kici, kici, Kometa. Albo Kupidyn? Na Rudolfa to ty mi nie wyglądasz. — Zagaiła do rogacza, który akurat nie spoufalał się ze staruszkami. Przez moment badał dziewczyny spojrzeniem, ale w końcu zdecydował się sprawdzić, czy mają coś dobrego. Niestety miały mu do zaoferowania tylko to, co wcześniej przygotowali właściciele zagrody. April jak zaczarowana przyglądała się zwierzakowi żującemu sianko bez większego entuzjazmu. Pogłaskała go z czułością po szyi, którą nadstawił po przełknięciu posiłku. Podejrzewała, że to wyuczona sztuka albo po prostu cwaniactwo renifera, który liczył na smaczniejsze kąski.
— Zajebiście. — Ruchem głowy wskazała przyjaciółce na innego zwierzaka, który po przyjęciu nadprogramowych porcji postanowił zrobić wyjątkowo nadprogramową kupę, co wywołało falę entuzjazmu wśród obserwujących to dzieci. April wzięła Teddy pod rękę i pociągnęła ją za sobą z daleka od rogaczy, w stronę alkoholu.
— Wiesz, że wystarczy, że będziesz dla mnie miła, a ja się i tak dam, nie? Ale podoba mi się wizja upicia się. — Puściła do niej oczko, znów nie będąc wcale pewną, czy sobie żartują. Znaczy no bycie miłym zdecydowanie wystarczało, by poderwać April, ale czy da się poderwać akurat teraz? Zatrzymała je przy świątecznie ozdobionej ladzie, którą jakiś bar wystawił przed wejście. Wyglądało na to, że na dworze można było kupić tylko grzańce – po wódkę trzeba było jednak wpakować się do środka.
— Dwa razy to, co największe i najmocniejsze. — Zamówiła z rozbrajającą szczerością i od razu zapłaciła. Kiedy dostały alkohol, powąchała go niepewnie i nieśmiało (i niekulturalnie) siorbnęła porządnego łyka.
— Deklaracja o zaliczaniu i drinki w niecały kwadrans? Ostro pogrywasz. Powiedziałabym, że masz niezłe tempo, gdyby nie fakt, że rozbieg do tego momentu zajął ci jakieś piętnaście lat. — Spojrzała na nią znad kubka, uśmiechając się przy tym prowokująco.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
30 y/o
Mark your calendar for Canada Day
167 cm
strażaczka toronto fire station 132
Awatar użytkownika
easy, tiger, don't you cry
people gonna love you, then thy're gonna leave you
that's just the way of life
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Szkoda, że nie wiedziały, jak bardzo myślały podobnie. Być może była to ich jedyna okazja, żeby wreszcie się o wszystkim przekonać — zrobić to, co od dawna plątało się w głowie, a nigdy nie znalazło odwagi, żeby wybrzmieć na głos. Później mogło być już tylko gorzej. Któraś z nich się zakocha — oczywiście nie w tej drugiej — i wraz z nowym uczuciem zamknie drzwi, które i tak były ledwie uchylone. Wtedy już nic nie uda się sprawdzić. Zostanie jedynie plucie sobie w brodę, powracające nocami pytania i uporczywe co by było, gdyby, które z czasem przestaje być ciekawością, a staje się wyrzutem. Zdecydowanie powinny to przegadać, zanim życie zweryfikuje to za nie.
Mundur zawsze robił robotę. Teddy widziała to setki razy. Wystarczyło, że po służbie wpadła w nim do baru obok remizy, a spojrzenia same do niej lgnęły. Kobiety wzdychały, uśmiechały się zbyt szeroko, poprawiały włosy i robiły te charakterystyczne, maślane oczy. Szkoda tylko, że właściwie zawsze było to zainteresowanie chwilowe. Po jednym, czy dwóch drinkach, wychodziło na jaw, że w domu czekają mężowie, trójka dzieci i życie tak poukładane, że nie było w nim miejsca nawet na odrobinę szaleństwa. Tak więc mundur rozpalał wyobraźnię, ale rzadko prowadził do czegokolwiek prawdziwego.
Och — westchnęła cicho, bo tak, jak przypuszczała, renifery pewnie były ewakuowane z jarmarku wraz z nadchodzącą nocą. No tak mogłyby to zmarznąć. Chyba? Może jako udomowione zwierzęta nie były przystosowane do takich warunków pogodowych, pomimo futra. — Tak, od razu pomacham im wężem przed nosem i zastraszę, że ich osikam lodowatą wodą — przytaknęła z poważnym wyrazem twarzy. Strażacy nie mieli żadnych odznak. Prędzej odznaczenia na zasługi, które przypinali do wyjściowych mundurów, a już na pewno Darling nie nosiła ich ze sobą za każdym razem, kiedy tylko wychodziła z domu.
Ona również wystawiła rękę, żeby pogłaskać renifera, choć ten wydawał się dość rozczarowany, że żadna z nich nie przyniosła im jakichś innych łakoci. Teddy nie mogła się temu dziwić, ileż siana można w siebie wcisnąć? Na pewno bolały ich od tego brzuszki, stąd ta kupa.
Już nie udawaj, że jesteś taka łatwa — zaśmiała się, a kiedy przyjaciółka zamówiła alkohol, przejęła od niej kubek z... Z czym to właściwie było? Bo na pewno trunek nawet nie stał obok grzanego wina. Co z rumem? W każdym razie paliło w gardło, jednocześnie smakując wybornie. Zdradliwe połączenie. — Serio? — uniosła brwi i spojrzała na April z nieukrywanym zdziwieniem. — Za kogo ty mnie masz, Finch? Miałam ci się dobierać do majtek bez wiedzy, że w ogóle chciałabyś, żebym ci się do nich dobrała? A co potem? Wezwanie do sądu i oskarżenie o gwałt? — pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. — Słuchaj, powiedz tylko słowo, a zamówimy taksówkę i pojedziemy do mnie. Albo nie wiem, będziemy takie rozrzutne, że wynajmiemy sobie pokój w hotelu w centrum miasta. O, na przykład tam — uniosła rękę i wskazała na migający nieopodal szyld. Trudno stwierdzić, czy Darling mówiła poważnie. Ona sama chyba tego nie wiedziała. Po części tak, ale wolała udawać, że wcale nie.

April Finch
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
157 cm
Head of Creative & Strategy Department
Awatar użytkownika
W te Święta dostałem Od Was w prezencie
12 robaków
11 dzieciaków
sąsiadów okropnych
9 lat bezrobotnych
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wizja zastraszania zalaniem też się jej spodobała. Pewnie przez to, że w jej głowie wyglądało to dużo bardziej dramatycznie niż byłoby w rzeczywistości. Niewiele trzeba było, żeby poniosła ją fantazja. A ponieść mogła wyjątkowo daleko! Całkiem możliwe, że Teddy skończyłaby w tej opowieści jako magini wody, ratująca całe miasto reniferów przez okrutnym kultem kapitalizmu. Byłaby przy tym oczywiście mega hot. Na szczęście tym razem April darowała sobie streszczanie jej tej wizji. Przyjaciółka znała ją na tyle dobrze, że wiedziała, że jej nerdowska wyobraźnia potrafi nieco przesadzić. Ale no nie ma co Teddy przed świętami stresować, nie?
— Nie no, totalnie jestem księżniczką ukrytą w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży. — Wywróciła oczami, nie próbując nawet na moment uwierzyć w te słowa. Może nie była łatwa jak to się czasem określa osoby, które po prostu lubią przygodny seks, ale poderwanie jej na pewno nie było skomplikowane. To pewnie wina jakichś braków w pewności siebie, wymieszanych z kolosalną potrzebą obdarowywania wszystkich miłością. Na szczęście nie miała do czynienia z żadną okrutnicą, która miałaby to wykorzystać.
— Całkiem odważne założenie, że mam na sobie majtki. — Odbiła piłeczkę, czepiając się najciekawszej rzeczy z tego całego wywodu. O oskarżeniach o gwałt nie mogło być tu mowy. A zresztą! To za poważny temat, który pewnie zestresowałby ostatecznie Finch, gdyby podążyła dalej tym torem żartów. Niestety po alkoholu wyobraźnia nie zawsze była jej posłuszna. Na szczęście teraz po prostu uśmiechała się, dumna ze swojego żartu.
April odłożyła na moment kubek z tajemniczym alkoholem. Zbliżyła się do Teddy o krok. Zacisnęła palce na połach kołnierza jej płaszcza, uniosła się delikatnie na palcach, by nadrobić dzielące je centymetry. Złożyła na jej wargach delikatny, czuły pocałunek – tym razem taki prawdziwy.
— Technika bez zarzutu, ale wyczuwam lekkie wahanie. To chyba kwestia braku treningu. — Mówiła cichym, spokojnym głosem, nie odsuwając się jeszcze przez ten moment. Przejechała kciukiem po kąciku warg i policzku przyjaciółki, jakby zdejmowała z nich krople grzańca, których pewnie tam nawet nie było. Dopiero wtedy cofnęła się o połowę odległości, którą wcześniej pokonała i puściła jej płaszcz. Myślała, że przez te parę sekund poczuje się zupełnie jak na ich treningach w liceum, ale to zdecydowanie nie było to. Wbrew pozorom nie była już taką samą April. Tamta była dużo mniej odważna, na trzeźwo w życiu by tak przed Darling nie cwaniakowało. A i pod wpływem pewnie poszłoby gorzej, bo za młodu potrzebowała bardzo niewiele używek, by odlecieć przez nie w kosmos.
— A w te wasze fałszywe obietnice, by uspokoić cywilów, nawet nie zamierzam wierzyć. — Sięgnęła z powrotem po swój alkohol i upiła kilka łyków. Może straż pożarna nie była najbardziej znana z pustych obietnic, ale oni również mówili czasem głupoty, by wszyscy się odczepili i dali im w spokoju mieć kryzys za zamkniętymi drzwiami remizy. Na pewno obiecanki zaciągania obywateli do łóżka były bezpieczniejsze niż ciągłe przekładanie kontroli dróg ewakuacyjnych.

teddy darling
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Werka
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Jarmark Bożonarodzeniowy”