35 y/o
CHRISTMASSY
183 cm
ratuję życie nie tylko w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
święta, święta
i już zaraz znów wakacje
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Ucieszył się, gdy Miller nie zaczęła drążyć tematu wojska. To zdecydowanie zbyt świeża sprawa, by ot tak przejść z nią na porządek dzienny bez dodatkowych emocji. Poświęcenie czemuś dekady swego życia, po czym stracenie wszystkiego przez kilka irytujących kwestii, brzmi dość irracjonalnie, ale jakże często prawdziwie. Świat lubił być nieubłagany i nie naginać się do życzeń.
To istnieje w sferze niedopowiedzeń i niech tam pozostanie — uciął temat ślubów, wojska i reszty swoich porażek. Jeszcze tego brakowało, by zaczął się uzewnętrzniać, jednocześnie nasuwając na myśl dodatkowe pytania. To nie tak, że nie ufał Zaylee; wprawdzie minęło już trochę czasu, od kiedy po raz ostatni rozmawiali, o zwierzaniu się nie wspominając, a zwyczajnie wolał zamieść pewne tematy pod dywan i już nigdy więcej do nich nie wracać.
Nie do końca rozumiał kwestię bycia porwanym. Znał przemoc, adrenalinę płynącą z przebywania na froncie i ze świadomości, że każdego dnia można stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. No właśnie — każdego dnia stało się dla Grahama prozą życia, kiedy zamienił chłodne uliczki cywilizowanej Ottawy na upały Bliskiego Wschodu, a wraz z tym zaakceptował ryzyko płynące z relokacji, jak i zmiany zawodu. W armii wszyscy otrzymywali odpowiednie przeszkolenie, by móc mierzyć się z wrogiem, tu zaś ludzie wierzyli, że jeśli obejrzą dostatecznie wiele true crime stories, będą przygotowani na każdą ewentualność.
Becker nie żyje? Przykro mi — zdumiał się, pamiętając osobę mentora Miller. Kilka razy wdał się z nim w dyskusję nawet nie na tematy medyczne, co prywatne, kiedy wykładowca uznał, że Michael odciąga Zee od nauki i rozwoju kariery. Nie wyczuwał w nim szczerej niechęci, a zwykłą potrzebę przypilnowania, by aspirująca koronerka nie zaprzepaściła swojej przyszłości. — Granica między psychopatą i chorobą psychiczną bywa dość cienka. To chyba ulubiony wytrych linii obrony. — O ileż łatwiej było stwierdzić, że ktoś oszalał, nałożyć mu łatkę i wepchnąć nieforemny element do worka z innymi niezrozumiałymi. — Wiadomo, kto go egzaminuje? — Nie miał kontaktów w świecie prawniczym, bynajmniej takich, u których mógłby podpytać o postęp sprawy. Zapewne wystarczyłoby zapytać Johna, a ten dzięki kilku telefonom od razu dotarłby do sedna, jednak Michael wolał nie wykorzystywać zasobów ojca w ten sposób.
Przynajmniej wymyśl mi jakieś ciekawe epitafium. Wierzę, że mogę liczyć na twoją kreatywność. — Spojrzał na Zaylee z ukosa, już mając przed oczami wyobraźni kilka inspirujących tekstów. Sama koronerka była z tych, co to na pogrzebie stają w pewnej odległości w czarnych okularach i kapeluszu z wielkim rondem, zmuszając krewnych do zastanowienia, cóż to za tajemniczą przeszłość mógł mieć zmarły.
Podążył do stolika, wyręczając Miller w przenoszeniu filiżanek, skłoniwszy się przed nią teatralnie szarmanckim gestem.
Mama przestała cierpieć z braku swoich dzieci w domu. Nakupiła sobie tyle psów, że z powodzeniem zrobiłaby z nich zaprzęg, gdyby tylko nie rozpieściła ich na tyle, by mieli w dupie wszelkie polecenia. Ojciec za to zaczął chodzić na wykłady dla seniorów o „sile pozytywnego starzenia się”, a potem wraca do domu i porywa się na samodzielną naprawę dachu, choć w życiu tego nie robił. Wygląda na zadowolonego i jeśli to jest jego sposób na drugą młodość, to… nie będę mu mówił, jak ma ją przeżywać — mówił lekko ze wzruszeniem ramion. Zdecydowanie łatwiej było mu opowiadać o innych, niż o sobie samym. Opadł na oparcie krzesła i przeczesał palcami jasne włosy. — Nie do końca wiedzą, w jaki sposób pokazać rozczarowanie z mojego powrotu do kraju, jak i zadowolenie, w sumie chyba z tego samego powodu — stwierdził, nie do końca wiedząc, jak zahaczyć o równie istotny fakt zmiany statusu związkowego, niewątpliwie dokładający cegiełkę do mało komfortowej sytuacji. To pierwszy raz od lat, kiedy będzie obecny w Kanadzie na święta bożonarodzeniowe. Przywykł do unikania wszelkich uroczystości, zmuszających do wprowadzania uśmiechu na twarz i dzielenia się radością, więz ta zima będzie wyzwaniem.
Osadził wzrok na twarzy Miller, podobnie do niej sprawdzając, jak bardzo zmieniła się od ich ostatniego spotkania. Nadal była piękną kobietą, zdecydowanie w jego typie z tą ciemną oprawą oczu, przebiegłym uśmiechem, czy ciętym językiem.
Uwielbiali cię, pewnie byliby zachwyceni, gdybyś się odezwała — podsunął, częściowo mając nadzieję, że do tego nie dojdzie. Już słyszał komentarze rodziców: ”Po co ci była ta Koreanka?”, “Zaylee była dla ciebie idealną partią!”. Choć państwo Graham pałali do Danielle sympatią, to żałowali, że nie pochodziła z odpowiedniej rodziny. — A co u twoich? Zapewne ciężko przeżyli ostatnie wydarzenia.

zaylee miller
space cadet
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie lubiła wiercić ludziom dziury w brzuchu, żeby coś z nich wyciągnąć. Chyba, że ci ludzie byli już martwi i potrzebowała wyjąć z nich narządy. Wyjątek stanowiła jej narzeczona, która, pomimo że była całkiem żywa, należała do dość milczącego grona, więc Zaylee niejednokrotnie musiała ciągnąć ją za język. Żadna z nich nie była skora do zwierzeń, wciąż nad tym pracowały, więc nieraz dojście do porozumienia zajmowało trochę więcej czasu. Z kolei trakcie rozmowy z Grahamem wywnioskowała, że ten, gdyby tylko chciał, na pewno kontynuowałby rozmowę o wojsku. Ale ten najwyraźniej nie chciał. I to był w porządku.
Cmoknęła z niezadowoleniem na samo wspomnienie Beckera. To ciągle był świeży i dość bolesny temat, ale nie mogła wiecznie od tego uciekać. Unikanie rozmów o mentorze z pewnością nie przywróci go do życia, a skoro sprawca został schwytany, żona i syn byłego mentora Miller mogli odetchnąć z pewną dozą ulgi.
Już dwukrotnie dokonywali zmian, bo Caleb Foster jest dość skomplikowanym przypadkiem — powiedziała, dopiero teraz uświadamiając sobie, że w rzeczywistości Mike mógł kojarzyć seryjnego mordercę. — Pamiętasz Fostera? Taki dziwny dzieciak z mojego roku — wyjaśniła, chociaż na roku Zaylee większość studentów była dziwna, w tym ona sama. — Nienaturalnie szczupły, zawsze trzymający się z boku? No to właśnie on stał za tymi zabójstwami. Uśmiercał koronerów w taki sposób, jak ginęli ich poprzedni denaci. Nigdy nie był zbyt kreatywny — prychnęła pod nosem, bo gdyby nie to, że Foster uprowadził ją i zamierzał utopić, nie przypuszczałaby, że w ogóle był zdolny do takich czynów. A może powinna, przecież często te ciche dzieciaki miały swoje za uszami i wcale nie były takie niewinne, jak na początku uważano.
Niewątpliwie zafundowałaby Mike'owi wymyślne epitafium, ale miała jednak nadzieję, że facet jeszcze pożyję i nie będzie musiała wygłaszać mowy pożegnalnej nad jego trumną, po tym, jak już go rozkroi i wyciągnie z niego bebechy. Wolała trzymać się wersji, że Graham nie dozna większego szoku, kiedy z każdą kolejną chwilą będzie dowiadywał się o niej czegoś nowego.
Uśmiechnęła się pod nosem, słuchając opowieści Michaela o rodzicach. Zawsze darzyła Grahamów szacunkiem i nawet nie musiała się za bardzo starać, aby zaskarbić sobie ich sympatię. Wystarczyło, że studiowała medycynę. Nie sądziła, aby czym innym mogła wpłynąć na osądy, w których uważali ją za idealną kandydatkę na jego żonę. Później miała do nich dość ambiwalentny stosunek. Właściwie nie wiadomo, jakby potoczyło się ich życie, gdyby tak bardzo nie naciskali na ślub.
Jako kociara absolutnie nie mogę powiedzieć, że rozumiem twoją matkę — zaśmiała się krótko, bo to wcale nie tak, że Zaylee nie lubiła psów. Lubiła, ale po prostu wolała koty. Sama miała dwa — szkocką zwisłouchą kotkę oraz czarnego dachowca znalezionego pośród bukietu warzyw po obkupieniu się na targu na obrzeżach Toronto. — Ale mój ojciec przechodził podobną fazę do twojego i brał się rzeczy, które nigdy wcześniej go nie interesowały. Przeszło mu tak samo szybko, jak niespodziewana chęć zmiany — wzruszyła ramionami, bo chyba najwyraźniej na starość ludziom zaczynało trochę odpierdalać. A potem upiła łyk kawy i przewróciła oczami. — Na pewno cieszą się, że mają cię na miejscu. Mogą udawać, że tak nie jest, ale oboje wiemy, że kamień spadł im z serca — uniosła wymownie brwi. Miłość rodziców i do rodziców bywała trudna. Trzeba jednak zawsze mieć na uwadze, że oni też po raz pierwszy przeżywają swoje życie i mają prawo do popełniania błędów.
Nie sądziła, żeby odezwanie się do Grahamów było słusznym pomysłem. Właściwie uważała to za fatalną myśl. Miller nie chciała psuć dobrego wrażenia, jakie po sobie pozostawiła.
Tak? — przechyliła głowę, wpatrując się w Mike dużymi, ciemnymi oczami. — A potem zaczęliby nagabywać cię do tego, żebyśmy do ciebie wrócili i spotkałyby ich same rozczarowania — zaznaczyła, bo po co im dokładać na stare lata?
Ojciec Zaylee nigdy nie przepadał za Grahamem. Nie dlatego, że miał mu coś do zarzucenia, ale dlatego, że z kimkolwiek nie związałaby się jego córka, to i tak — w mniemaniu Otto Millera — wszyscy byli dla niej nieodpowiedni. Nic dziwnego, że przez lata trzymał strzelbę przy drzwiach, aby odstraszać nieproszonych adoratorów. I adoratorki.
Do ostatniej chwili nie chciałam im mówić o tym, co się stało, ale media zrobiły swoje — mruknęła pod nosem. — Ojciec jak zwykle twierdził, że mnie nie dopilnowano. Jakby do tej pory nie przywykł do tego, że jestem już wystarczająco duża, żeby o siebie zadbać. Poza tym mają się dobrze. Mama dalej dorabia w bibliotece w Whitby, ojciec cieszy się wolnym czasem na emeryturze, chociaż czasami dalej doradza rolnikom i firmom w agrotechnicznych kwestiach. I wciąż ma problem z zaakceptowaniem mojego związku, chociaż dostrzegam znaczący progres — uśmiechnęła się z aprobatą, wspominając początkową niechęć Otto do Eviny, których relacje ostatnio nieco się ociepliły.

Michael Graham
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
35 y/o
CHRISTMASSY
183 cm
ratuję życie nie tylko w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
święta, święta
i już zaraz znów wakacje
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Koszmar ofiary i jego rodziny nie kończył się, póki nie zapadał ostateczny widok. Ta sprawa mogła się nadal ciągnąć w nieskończoność, a krewni Beckera być wciąż wzywani w charakterze świadków. Na ile Foster był szalony, na ile uprzedzony, a na ile zwyczajnie źle mu się w życiu powiodło?
Taki dobry chłopak, nic na to nie wskazywało — mruknął sarkastycznie, bo to standardowe hasło, jakie padało przy okazji morderców, zwłaszcza tych seryjnych. Ludzie byli wielce zaskoczeni, że ktoś, kto jest cichy i sympatyczny, może wyrządzić komuś krzywdę. Tyle że właśnie pod tą fasadą uprzejmości potrafiły kryć się skrzywione umysły, których wołanie o pomoc wybrzmiewało zdecydowanie zbyt słabo, by wyciągnąć rękę i naprostować to, co wymaga opieki. W pierwszej chwili nie potrafił sobie przypomnieć Fostera sprzed dziesięciu lat, łatwiej przyszło przywołanie zdjęcia umieszczonego na łamach wiadomości, kiedy rzeczywiście miał poczucie, że skądś te wychudzone rysy kojarzy. — Oby poszli po rozum do głowy i zrobili z tym porządek. — Co zresztą nie było ani sprawą prostą, ani oczywistą, bo mnogość praw i precedensów skutecznie wydłużała cały proces. Czy tak mocna odzywała się w nich powinność słusznego osądu, a może to po prostu obawa przed dostaniem po dupie, kiedy okaże się, że polegli na całej linii?
Kot zdecydowanie pasował do Zaylee. Pewnie mijali się w domu, każde podążając własnymi ścieżkami, nie wchodząc sobie wzajemnie w paradę, póki nie przychodzi czas na napełnienie miski, czy obowiązkową porcję głaskania.
Jeśli miałbym wybierać, co bym wolał, to pewnie też psa, ale kot miałby większe szanse przeżycia przy moim trybie pracy. W ogólnym rozrachunku nie zrobiłbym tego żadnemu z nich. — Zamykanie w domu samotnego stworzenia dla egoistycznej chęci posiadania kogoś, kto czeka, nie pasowało do Michaelowej wizji życia. Zwierzęta czekałyby wyłącznie na to, aż ktoś wymieni miskę z wodą i sypnie świeżego żarcia, ewentualnie wyczyści kuwetę, choć dla upartej, złośliwej istoty, każdy but, czy uchylona szuflada, byłyby doskonałym miejscem na pozostawienie po sobie śladu.
Który rodzic nie ucieszyłby się z wieści, że jego dziecko wraca z wojska w jednym kawałku? To argument, z którym nie dało się dyskutować. Graham wzniósł ręce w akcie poddania.
Słuszna uwaga — przytaknął, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie zamierzał wykorzystywać tej okazji, by jakkolwiek Miller podpytać i sprawdzić, czy istnieje szansa, by do siebie wrócili. Dla niego ten pociąg już dawno odjechał i dawny sentyment, czy doskonała figura Zaylee tego nie zmienią. — Przebywanie z nimi byłoby o wiele przyjemniejsze, gdyby dali sobie już spokój z tymi oczekiwaniami. Wiesz, że przez ostatnie dziesięć lat nie odwiedziłem ich na święta? — powiedział, zanim zorientował się, że to dość intymne wyznanie, jak na kogoś, kto nie lubi się uzewnętrzniać, a już na pewno nie przyznawać do podobnej słabości. Tak, bo traktował ten dystans jako słabość, której nigdy dla siebie nie planował. Rodzinie Grahamów daleko do ideału, do bezwarunkowej miłości oraz wsparcia, ale nigdy nie życzył sobie zupełnego odcięcia. Teraz działo się to zarówno za sprawą Michaela, co rodziców, którzy mimo wieloletniego doświadczenia w kontaktach międzyludzkich nadal nie rozumieli, jak słabym ruchem jest dyktowanie warunków komukolwiek, zwłaszcza swoim dorosłym już dzieciom. Teraz mieli dodatkową pożywkę, ciężki argument w postaci rozpadu małżeństwa, nad którym klamka zapadła trzy miesiące temu, a przynajmniej oficjalnie.
O popatrz, a sądziłem, że po prostu ja nie przypadłem mu do gustu — ożywił się nieco, kiedy temat przeszedł na rodziców Miller. Łatwiej było mówić o kimś, niż o samym sobie. — Cóż jest takiego kontrowersyjnego w twoim związku? — Odcięty od Kanady i dawnych znajomych, nie śledził ich poczynań, social mediów, czy plotek. Poza tymi, które podrzucała mu Dorothy, oczywiście, lecz Zee nie przewijała się w tamtych litaniach.

zaylee miller
space cadet
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie mogła powstrzymać się od zduszonego parsknięcia. Niby od rozpoczęcia studiów wszyscy z roku Caleba wiedzieli, że coś ewidentnie było z nim nie tak, ale nikt nie spodziewał się, że miał zadatki na seryjnego mordercę. A już na pewno nie Zaylee, która po prostu miała go za dziwaka. Tylko kto na medycynie sądowej nie był dziwakiem? Problem w tym, że wszyscy, a ona jakoś nie wyrosła na przesiąkniętą chęcią zemsty zabójczynię. Jak to podsumował Michael — z Fostera był taki dobry chłopak. Przynajmniej zawsze mówił wykładowcom dzień dobry i do widzenia. Wolała jednak zostawić temat swojego oprawcy, bo z każdą kolejną chwilą wracał obraz tamtego ulewnego popołudnia.
Koty lubią samotność bardziej, niż ci się wydaje — oznajmiła, obracając filiżankę w dłoniach. — W rzeczywistości człowiek jest im potrzebny do tego, żeby otwierać puchę i od czasu do czasu podrapać za uchem. A i ręce i nogi robią za świetny drapak, więc łatwo zaoszczędzić na akcesoriach do pielęgnacji pazurów — wzruszyła ramionami, bo nie potrafiła nawet zliczyć, ile razy została zaatakowana w nocy przez własne koty, kiedy szła do łazienki. Albo w ogóle bez powodu, w trakcie snu, kiedy młody kocur dostawał szału i skakał po łóżku. — Ale psy? To już większy poziom dostępności i organizacji czasu — skinęła głową, bo sama nigdy nie zdecydowałaby się na takiego czworonoga. Ale kim była, żeby wypowiadać się w tej kwestii, skoro planowała adopcję dziecka? I to przy jej trybie życia oraz ryzyku zawodowym, które tyczyło się Eviny. Czyste szaleństwo.
Na wieść, że Graham od dziesięciu lat nie odwiedzał rodziców na święta, Miller uniosła wysoko brwi. Właściwie nie wiedziała, czy zaskoczył ją tym wyzwaniem, czy akurat tego mogła się po nim spodziewać.
A poza świętami? — zainteresowała się, podnosząc filiżankę do ust. — Widywałeś ich bez okazji czy całkiem się odciąłeś i dzwoniłeś wyłącznie po to, żeby się upewnić, czy jeszcze żyją? — dopytała, ale w pewien sposób utożsamiała się z Michaelem. Jej relacje z rodzicami również nie należały do najłatwiejszych. Świadczyło tym sam fakt, że zwykle jak najdłużej utrzymywała w tajemnicy, kiedy w jej życiu działało się coś złego. Tłumaczyła to tym, że nie chciała ich martwić, ale tak naprawdę zyskiwała na czasie, żeby uniknąć ciągłych pretensji. I wywodów. Bo o ile matka Zaylee (swoją drogą również Dorothy) starała się rozumieć więcej, to ojciec nie pozostawiał na niej suchej nitki.
Zaśmiała się, trochę gorzko, kiedy dyskusja objęła gusta Otto Millera. Szczerze powątpiewała, że kiedykolwiek ktokolwiek przypadłby u do gustu. Zaylee mogła związać się z samym księciem, a on i tak musiałby się czegoś dopierdolić.
Jak pamiętasz, mój ojciec ma nieco... Konserwatywne poglądy — zaczęła, chociaż nieco to było za mało powiedziane. — Jak oficjalnie dowiedział się, że wolę kobiety, to chłop prawie się przekręcił. A po tym, jak się zaręczyłam — w tym miejscu uniosła lewą dłoń, gdzie na serdecznym palcu widniał wysadzany drobnymi szmaragdami i diamentami złoty pierścionek. — Długo nie potrafił pogodzić się z tym faktem. Dopiero kiedy powiedziałyśmy mu o tym, że chcemy zaadoptować dziecko, trochę zluzował z tonu. Zawsze chciał mieć wnuki, a mnie już dawno położył kreskę — wywróciła ostentacyjnie oczami. Wprawdzie Zaylee miała trójkę młodszego rodzeństwa, ale na razie żadne nie kwapiło się do tego, żeby zostać rodzicem. Ona zresztą też nie, bo nigdy nie chciała mieć potomstwa, ale wtedy los postawił na ich drodze Sama, którego pojawienie się zupełnie zmieniło jej podejście do macierzyństwa. Ba, dziewięciolatek zrodził w niej instynkt, którego wcześniej nie posiadała. — Wyglądasz tak, jakbyś się tego nie spodziewał? — popatrzyła na Mike'a spod przymrużonych powiek, chociaż nie miała pojęcia, jaka dokładnie reakcja malowała się na jego twarzy. Zaskoczenie? Zdziwienie, ale w pozytywnym sensie? Trudno stwierdzić.

Michael Graham
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
35 y/o
CHRISTMASSY
183 cm
ratuję życie nie tylko w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
święta, święta
i już zaraz znów wakacje
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Dalsze drążenie tematu seryjnego mordercy uznał za zbędne. Tragedia wydarzyła się całkiem niedawno, więc rozdrapywanie takiej świeżej rany mogło przynieść więcej szkody, niż pożytku. Teraz mając już konkretne personalia oraz pewność, że Zaylee jest z tą sprawą związana, na własną rękę może poszukać czegoś więcej.
Czyli polecasz? — uniósł kącik ust, jakby nawet brał tę opcję pod uwagę. Kot to odpowiedzialność, nawet jeśli mniejsza, niż przy psie, czy poważniejsza, niż przy rybce. Problem z akwarium jest taki, że ciężko mieć z rybek pożytek większy, niż możliwość przyglądania się kojącemu widokowi po ciężkim dniu pracy, ale takiego zwierzaka trudniej pogłaskać. Ale to drapanie rąk i nóg? Posiadanie takiego pupila zmusiłoby Michaela do podwojenia liczby pryszniców i dezynfekcji. Ludzi uczulonych na kocią ślinę, było na pęczki, a sierść miała to do siebie, że lubiła kleić się do każdej możliwej powierzchni. Do tego każde kocie drapnięcie, to naruszenie naskórka, możliwość wdania się zakażenia oraz… Przed oczami wyobraźni szybko przesunęła się seria obrazów, możliwych katastrof, do których doprowadziłby Graham, gdyby skusił się zwierzęce towarzystwo. Machnął więc lekceważąco ręką, rozpraszając zbędne myśli. — Może kiedyś, gdy dojdę do wniosku, że zdziadzieję do reszty z braku kogoś, do kogo można otworzyć gębę. — Oby ten dzień nie zbliżał się wielkimi krokami.
Znajomość z Miller rządziła się specyficznymi prawami. To ciekawe, że nie interpretował jej wysoko uniesionych brwi, jako przytyk, czy naganę. No dobrze, może niewiele przytyków jakkolwiek brał do siebie, ale przy Zaylee miał poczucie braku oceny. Potrafiła doprowadzić rozmówcę do łez, opowiadając o pogodzie, gruboskórność oraz dystans mocno się przydawały.
Oczywiście, że się widywaliśmy, po prostu rzadko. Średni czas trwania jednej misji, to pół roku. Medyków wprawdzie wysyła się częściej, niż przeciętnych żołnierzy, ale korzystałem z okazji, by zobaczyć się z rodziną. — Pojedyncze, siłą wyrwane z codzienności chwile, utrzymujące pozory normalności. — Trochę się wycwaniłem, bo pod moją nieobecność, żona utrzymywała z nimi bliższy kontakt — wspomniał o Danielle, szczerze kobiecie wdzięczny za całą pracę i zaangażowanie w ich wspólny projekt. Gdyby nie ona, John i Dorothy już dawno postawiliby na synu kreskę, uznając go za zupełnie odciętego od rodziny. Do tego nie chciał doprowadzać, bo w ogólnym rozrachunku, był z nimi związany i nie chciał ich tracić. Gdyby tylko spuścili z tonu ze swoimi warunkami…
Rewelacje, jakimi poczęstowała go Miller, sprawiły, że zastygł na krótki moment, kiedy w umyśle zaczęły przestawiać się trybiki. Wysadzany drogimi kamieniami pierścionek, lekki ton, wywrócenie oczami — uświadomił sobie, od jak dawna nie miał z nią kontaktu, przegapiwszy tyle istotnych momentów z życia. Dekada, można by rzec, że zleci, jak z bicza strzelił, lecz upływający czas bardziej zaskakuje przy mnogości opowieści.
No właśnie nie jestem pewien, czy bardziej zaskakuje mnie fakt lubienia kobiet, bycia zaręczoną, czy adopcji dziecka — wydusił z siebie, nie owijając w bawełnę. Rzucane pojęcia były mu dobrze znane, ale z trudem łączył je sobie z Zaylee. — To znaczy, gratulacje, wygląda na poważne. — W przeciwieństwie do jego związku, który poważnie wyglądał wyłącznie na papierze i zdjęciach oprawionych w ramkę na regale u Grahamów. Czy Miller była gotowa na macierzyństwo? Musiała, skoro podjęła się tego planu, nie ma szans, by ktoś ją do czegokolwiek zmuszał, niemniej wciąż było to dość zaskakujące.
Nachylił się nieco ponad blatem stolika, bo może i omawiali prywatne tematy od samego początku przejścia do kawiarni, tak teraz czuł, że rozmowa przeszła na nieco bardziej intymne tory.
Czy ty… zawsze tak miałaś? Że faceci, to nie? — Bo przecież powiedziała, że woli kobiety, a nie, że też są w porządku. Czy przez ten czas, kiedy się ze sobą umawiali, kiedy okazywali sobie czułość, nie tylko w przyjacielski sposób, musiała się do tego zmuszać? A może traktowała go niczym zasłonę dymną, podobnie co on z Danny, by wmówić wszystkim wokół, że wszystko jest w porządku? Nie pasowało mu to do obrazka Zee, ale wolał dopytać, niż się domyślać.

zaylee miller
space cadet
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jako ktoś, kto od zawsze miał obsesję na punkcie zarazków, szybko przekonała się, że koty są niezwykle czystymi zwierzętami. Kiedy jej wcześniejsza partnerka, Marigold, postanowiła przygarnąć szkocką kotkę zwisłouchą, Zaylee początkowo wahała się, czy będzie w stanie dogadać się z tym sierściuchem. Elvira nie przepadała za nią od samego początku, ignorując jej obecność i reagując ostrym syczeniem przy każdej próbie nawiązania kontaktu. Los sprawił jednak, że Zaylee i Elvira zostały na siebie skazane, kiedy Marigold zdecydowała się odejść, pozostawiając kotkę pod opieką Miller. Początkowo miała plan, żeby oddać zwierzę komuś, kto poświęci mu wystarczająco dużo uwagi i troski. Jednak każdy dzień spędzony z futrzakiem sprawiał, że powoli przywiązywała się do tej nieprzystępnej istoty.
Nie będę cię zachęcać do posiadania kota, Mike — zaprotestowała natychmiast. — Dobrze wiesz, że to musi być świadoma decyzja. Tak, jak wiele innych — nie wiedziała, czy w tym miejscu nawiązywała do ich rozstania, czy może do ślubu, na który naciskali Grahamowie.
No tak, niewątpliwie misje wojenne przekładały się na rzadszy kontakt z rodziną. To miało sens. Czy jednak wzmianka o żonie wywołała w niej zdumienie? Niekoniecznie. Bardziej zastanawiała ją, na jakich zasadach opierał się ten związek. I czy mieli z tym coś wspólnego rodzice Michaela.
Pewnie twoja szanowna małżonka umierała z niepokoju, kiedy byłeś tak daleko od domu. Co u niej? — zagadnęła lekko, bo w przeciwieństwie do niego, nie była zaskoczona. Właściwie zdziwiłaby się, gdyby mężczyzna taki, jak Michael, nie został w końcu zaobrączkowany.
Jego reakcja sprawiła, że Zaylee parsknęła pod nosem zduszonym śmiechem. Naprawdę wyglądał na mocno zdezorientowanego. Zbiła go z tropu? Najwyraźniej. W dodatku duża napływ informacji w niczym nie pomagał.
Dzięki. To jest poważniejsze, niż sama na początku myślałam — wyznała, bo przecież ani ona, ani Swanson nie spodziewały się, że wieloletnia współpraca przeobrazi się w relację opartą na miłości i zrozumieniu. Zapalnikiem była wszechobecna chemia, jednak to pracoholizm połączył ich drogi.
Dostrzegłszy, że Mike nachyla się nad stolikiem, zrobiła to samo. Mogła domyślić się, że padnie podobne pytanie, bo będąc razem, nie mieli w zwyczaju rozmawiać o swoich wcześniejszych związkach. A przecież przed nim Zaylee spotykała się z dziewczyną, a Helena była jej pierwszą, wielką miłością.
Nie — wyszeptała konspiracyjnym tonem, a w jej oczach zatańczyło rozbawienie. — Przecież spotykałam się z tobą, idioto. Nie do wiary, biseksualizm istnieje i Michael Graham jest w szoku — uniosła ręce w udawanym obronnym geście. — Nie wydaje mi się, żeby miłość miała płeć. Zawsze lubiłam kobiety, ale lubiłam też facetów. Ciebie lubiłam, na przykład. Po prostu z wiekiem stwierdziłam, że jednak bardziej widzę się w związkach z tymi pierwszymi — wzruszyła beztrosko z ramionami. W Evinie też nie planowała się zakochiwać. To po prostu się stało. — Chcesz zobaczyć zdjęcia chłopca, którego zamierzamy adoptować? — zapytała i zanim Graham zdążył odpowiedzieć, wyciągnęła telefon i wyświetliła fotografię uśmiechniętego, dziewięcioletniego Samuela.

Michael Graham
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
35 y/o
CHRISTMASSY
183 cm
ratuję życie nie tylko w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
święta, święta
i już zaraz znów wakacje
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Poczuł ten mimowolny ścisk w dole brzucha, przywołujący skojarzenie z decyzją o ślubie. Czy robiła mu to specjalnie, wytykała coś, z czym zdążył się pogodzić, a co tkwiło w sercu zadrą przez długi czas? Sądził, że się z tego wyleczył, zamknął za sobą drzwi do dawnej porażki, kładącej się cieniem na sile charakteru. Kiedyś wielokrotnie zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby sam wtedy sprzeciwił się rodzinie, zdecydowanie zaznaczając niechęć wobec dyktowania sobie warunków. Czy nadal byłby z Zaylee? Na jak długo, biorąc pod uwagę, że ta finalnie stwierdziła, że woli kobiety? Nigdy nie znalazłby się w wojsku, nie zdobył doświadczenia, jakie mocno ukształtowało go jako człowieka, którym dzisiaj był. Zmienne były na tyle drastyczne, że mógłby snuć dowolną fantazję.
Tak, wiem — przytaknął tylko krótko z oszczędnym skinieniem. Jeśli to miała być prowokacja, nie zamierzał się jej poddać. Co do samego kota, może nawet dałby się namówić, gdyby miał ze stworzeniem więcej czasu na oswojenie i spostrzeżenie zalet. To jednak nie był ten dzień.
Rozmowa o Danielle z ludźmi, których niegdyś znał i trzymał blisko, zdawała się średnio komfortowa. Tym dziwniej czuł się przy Miller, kiedy miał się przyznać do specyfiki tej relacji, trochę jakby przyznawał się do porażki. Czy nie byłoby lepiej, jakby rzeczywiście był w związku z miłości, a nie dla oszustwa? Niektórzy uznaliby pomoc Koreance za szlachetną, ale w głębi serca czuł, że to mało odpowiednie, kiedy jego własną pobudką była potrzeba związania rodzicom rąk.
To nie było typowe małżeństwo, a bardziej… transakcja wiązana — sprostował, szukając odpowiednich słów. Czy był powód, dla którego miał ukrywać przed Zaylee prawdę? Przecież wiedział, że nie rozpowiadałaby tego na prawo i lewo, nie pobiegłaby też do państwa Graham, by wyznać szczegóły przewin ich syna. — Danny potrzebowała poświadczenia obywatelstwa, a ja czystej głowy. Rozstaliśmy się kilka miesięcy temu, a moja rodzina… — zawahał się, bo przecież nie chodziło wyłącznie o Johna, Dorothy i rodzeństwo, a resztę świata, która miała uwierzyć, że to prawdziwe uczucie. — Powiedzmy, że wkrótce ich uświadomię, dlaczego tak się stało. — Czy wyśmieje go, skrytykuje, oceni na miejscu i zacznie prawić morały? Momentalnie wzniósłby mur, bagatelizując problem i zachowując dystans, ale pomimo dekady braku kontaktu, nadal miał poczucie, że może się przed nią otworzyć, na własnych warunkach, oczywiście.
Parsknął, kręcąc głową na przełomowy news, momentalnie dostrzegając absurdalność wniosków. Wygłupił się, to jasne, ale Miller dawno temu dostała niezbywalne prawo do wyśmiewania go, kiedy miała rację. Boczył się wtedy zwykle, dusząc w sobie draśnięcie dumy, by zaraz odpuścić tę bzdurę.
Wybacz, oczywiście, że rozumiem — odparł, orientując się, że to już druga jego była partnerka, która deklarowała preferencję względem kobiet. Danny była wobec niego otwarta, wyznała powód ucieczki z Tajlandii, więc od początku miał możliwość się z tym oswoić, a Zee go zwyczajnie zaskoczyła. Uśmiechnął się na widok wyjmowanego telefonu, czując rozbawiony ścisk w brzuchu. Do czego to doszło, że spędza czas z Miller, oglądając zdjęcia potomstwa? Czy to znaczy, że już dziadzieją?
Nawet podobny — rzucił w żarcie, nie wiedząc w sumie, co w takich sytuacjach się zwyczajowo mówi. Chłopiec sprawiał wrażenie sympatycznego, ale znając umiejętności Danielle, wiedział, że każdemu można zrobić dobre zdjęcie. — To już prawie dorosły facet, w jakim jest wieku? Wydawało mi się, że pary preferują jak najmłodsze, żeby wychować je po swojemu. — Problem dziećmi do adopcji tkwił właśnie w tym, że mało kto chciał przygarnąć duże dziecko, inaczej nie byłoby kwestii przepełnionych sierocińców. — Jaki jest? — Skoro już rozmawiali o Samuelu, warto wiedzieć o nim coś więcej.

zaylee miller
space cadet
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Co oni wszyscy mieli z tą translacją wiązaną z obywatelstwem? Kiedy pół roku temu Helena — jej pierwsza, a zarazem nastoletnia miłość — przyjechała do Toronto, również uraczyła Zaylee wiadomością, że wyszła za mąż wyłącznie dla korzyści. Wcale nie chodziło o uczucia, po prostu małżeństwo było czysto transakcyjne, podporządkowane formalnościom, papierom i perspektywie nowego paszportu. Facet dostał odpowiedni dokument, a Peregrine cokolwiek, co sobie z nim ustaliła. A teraz nagle Miller spotkała Mike'a, którego małżeństwo wyglądało podobnie. Czy na tym świecie nie było już związków opierających się na miłości? Czy tylko ona chciała poślubić Evinę, bo faktycznie ją kochała? I czy gdyby wyszła za Helenę albo Michaela, to także miałoby to związek z korzyściami? Tylko z drugiej strony jakimi, skoro Zaylee była Kanadyjką?
Och, wow— odparła znad filiżanki kawy. — Nie chciałabym widzieć wyrazu twarzy twoich rodziców, kiedy powiesz im prawdę. Alb nie, wiesz co? W zasadzie to chciałabym widzieć ich miny — z pewnością Grahamowie nie spodziewali się czegoś takiego po swoim pierworodnym. — Lubili Danny? — dopytała jeszcze. — Bardziej ode mnie? — w tym miejscu posłała Mike'owi rozbawione spojrzenie. Oczywiście, że go prowokowała. Zresztą niepierwszy raz podczas tej rozmowy.
Kto by przypuszczał, że nadejdzie dzień, w którym Miller zacznie pokazywać zdjęcia swojego dziecka? No dobra, może Sam nie był jeszcze jej, ale wraz ze Swanson traktowały go, jak własnego syna. I gdyby ktoś powiedział kilka miesięcy temu, że nagle odnajdzie w sobie instynkt macierzyński, pewnie wybuchłaby niepohamowanym śmiechem i rzuciła jakimś sarkastycznym tekstem.
Teraz też się zaśmiała, bo Młody ani trochę nie przypominał jej wizualnie. Już prędzej Evinę, która przynajmniej miała niebieskie oczy, zupełnie jak Sammy.
Ma dziewięć lat — wyjaśniła, pokazując jeszcze inne fotki, na których chłopiec kopał piłkę albo siedział przy grze planszowej. Na jednej pozował w stroju Darth Vadera — to akurat było Halloween, kiedy zafundowały mu wieczór horrorów i okazało się, że odwaga Samuela kończy się tam, gdzie na ekranie pojawia się Leatherface. — Kocha Gwiezdne Wojny, co zresztą widać. Uwielbia piłkę nożną, klocki lego i superbohaterów, czyli wszystko, za czym przepadają dzieciaki w jego wieku — wyliczyła, bo akurat pod tym względem Młody nie różnił się od rówieśników. — Był świadkiem zabójstwa Harlana Beckera. Akurat w tę noc nawiał z sierocińca. To znaczy, może nie do końca świadkiem, bo kiedy Becker zawisł na drzewie, to już nie żył, ale Sam widział właśnie ten moment. Przyjechałyśmy do domu dziecka, żeby go przesłuchać, w zamian za współpracę oferując wspólne seans Gwiezdnych Wojen. I tak to się zaczęło. Wcześniej żadna z nas nie myślała o dzieciach. Evina odchowała już własne, a ja... No błagam cię, Mike — Zaylee wywróciła ostentacyjnie oczami. — Widzisz mnie w roli matki?
Po kilku miesiącach obcowania z dziewięciolatkiem wiedziała, że będzie tym złym gliną, który więcej zabrania, niż pozwala. Była dla niego znacznie surowsza, kiedy Swanson przymykała oko na niektóre wybryki.
Jest bardzo bystry — kontynuowała, bo skoro Graham dopytywał, to oznaczało, że był zainteresowany. — I dociekliwy. Strasznie dużo gada i zadaje mnóstwo pytań. Przekręca wyrazy, czym doprowadza mnie do szału. Trudno go przekonać, kiedy już się czegoś uprze. Chętnie się przytula i wciąż jest na etapie chodzenia za rękę, kiedy wychodzimy gdzieś wspólnie. Pewnie dlatego, że w sierocińcu nie zaznaje tak dużo czułości. To dobry dzieciak. Mam tylko nadzieję, że rozpatrzą naszą kandydaturę pozytywnie — wzruszyła lekko ramionami. Było kilka spraw, które mogły negatywnie wpłynąć na ostateczną ocenę. Na przykład fakt, że jeszcze nie miały ślubu i obie z Eviną wykonywały zawody, przez które częściej bywały w domu, niże rzeczywiście w nim były.

Michael Graham
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ontario Science Centre”