29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

W tych waszych szkołach dla bogaczy, to widzę jest straszna bieda — skwitowała, gdy on tak się rozwodził na temat elitarnych szkół, w których nie wiedzieli nawet, czym była rzecz tak prosta jak piłka lekarska. I chociaż pewnie Galen mógłby odbić piłeczkę w jej stronę i zarzucić jakimiś fikuśnymi nazwami rzeczy zrobionych z prawdziwego złota, o których Stewart nie miała zielonego pojęcia, tak dla niej, wciąż było to jakieś rozbrajające. — Jeszcze mi powiedz, że nie jadłeś hot-dogów na obiad — rzuciła, chociaż dałaby sobe rękę uciąć, że dokładnie tak było. Przecież w takich elitarnych placówkach zapewne karmili się kawiorem i jajkami jednorożca, polanymi sosem z moczu królewskiego sokoła.
I pewnie mogli tak sobie dyskutować o tym czego to nawzajem nie mieli w swoich życiach, jednak Lambo przecież samo się nie zaliczy, tak? A więc Pilar dała mu te dwie minuty dziesięć minut i już po chwili opuszczali Kingsway Boxing Club, witając się z zimą, panującą w Toronto.
Normalnie nienawidziła zimy, zdecydowanie wolała bardziej gorące klimaty, jednak po tym całym treningu i wszystkim, co miało miejsce, odrobina chłodnego powietrza zdecydowanie działała na korzyść. Pilar aż zaciągnęła się mocno, rozciągając mięśnie. Dopiero kiedy Galen stanął tuż przed nią z kluczykami w ręce, podniosła na niego ciemne spojrzenie.
Tak. Będziesz tak głupi — skinęła głową, malując na twarzy jeden ze swoich firmowych uśmiechów, a potem przysunęła się do niego bliżej, zaciskając palce na pilociku, który trzymał w dłoni. — Chociaż oboje dobrze wiemy, że będzie zajebiście — dodała już nieco ciszej, również pozwalając sobie na to, by opuszki jej palców musnęły jego gorącej skóry. Przejechała po jego otwartej dłoni, a kiedy już kluczyki w pełni wylądowały w jej ręce, podrzuciła nimi kilkakrotnie.
Obeszła samochód, dziękując w duchu, że Wyatt chociaż tyle pozwolił jej zrobić samodzielnie. Szanowała to jego dżentelmaństwo, nawet jej to imponowało, jednak Stewart też lubiła być samodzielna i sama wsiadać do auta, szczególnie kiedy zamiast wysokich szpilek miała na sobie płaściutkie kozaki.
Usadziła się wygodnie, przy okazji ściągając jeszcze płaszcz, który razem z torbą pozwoliła sobie rzucić na tylne siedzenie. Następnie poprawiła fotel — miała długie nogi, ale z pewnością nie tak długie jak Wyatt, więc naturalnie musiała się odpowiednio przysunąć. Umieściła kluczyk w stacyjce i nim cokolwiek, zaczęła się bawić ustawieniami ogrzewania.
Podgrzać ci tyłek? — spytała grzecznie, przy okazji już ustawiając odpowiednie parametry na siedzeniu kierowcy. Może nie powinna się tak rządzić w j e g o aucie, jednak z drugiej strony ich relacja była tak popierdolna, że Stewart z jakiegoś dziwnego powodu poczuła się, że jednak może. Poza tym, zainteresowała się jego prezesowskim tyłkiem, to chyba całkiem ładnie z jej strony, czyż nie? A potem nawet jeszcze zwróciła uwagę na ten ponownie zacięty pas. Aż uniosła brew w górę, przyglądając mu się uważnie.
Zapinanie pasów przerasta cię na porządku dziennym, czy tylko jak ja siedzę za kółkiem? — prychnęła, zaglądając w jego niebieskie oczy. Przez moment zastanowiła się, czy pomyślał o tym samym. Czy przypomniał sobie ten moment po wizycie i Seeleya, kiedy Stewart skończyła na jego kolanach. Bo ona z pewnością. Może dlatego podniosła się z miejsca o wiele bardziej ostrożnie niż wtedy i zamiast napierać na niego całym ciałem, przytrzymała się jedną dłonią siedzenia i dopiero wtedy sięgnęła jego pasa. — Lubisz jak się odwala za ciebie całą robotę? — spytała, wyciągając czarny materiał, który z ł a t w o ś c i ą wyszedł pod wpływem lekkiego pociągnięcia. Spojrzała na jego twarz, która okazała się zdecydowanie za blisko. — Musisz być bardziej delikatny — poinstruowała go na następny raz, kiedy będzie tu siedział z jakąś inną dziewczyną, a ona nie będzie już tak łaskawa jak Pilar, żeby go tak zapinać za każdy razem tak, jak zrobiła to i teraz.
Ze swoimi pasami uporała się w kilka sekund i nim Galen zdążył jeszcze cokolwiek dodać, Stewart już zaciskała palce na kierownicy, malując na twarzy pełen ekscytacji uśmiech. Trochę jak małe dziecko, które po raz pierwszy zostało zabrane na nową salę zabaw.
Lambo zaryczało jak na zawołanie, gdy wcisnęła gaz.
Wybornie.
Ostrożnie wyjechała na zaśnieżoną ulicę, dołączając się do ruchu drogowego. Dopiero kiedy znaleźli się na ekspresówce, Pilar pozwoliła sobie docisnąć pedał jeszcze mocniej, sprawdzając prawdziwe możliwości samochodu.
Driftowałeś nim kiedyś? — spytała po chwili, wciąż patrząc przed siebie. Prędkość jaką osiągała, zdecydowanie wymagała na niej odpowiedniego skupienia, chociaż po jej głowie już chodził kolejny pomysł. W końcu była zima, parkingi były tak pięknie oszronione, ślizgały się… aż szkoda by było z tego nie skorzystać.

Galen L. Wyatt
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Uniósł jedną brew kiedy powiedziała o tych hot-dogach, oczywiście, że przypomniał sobie, jak wkręcał Cherry, że są zrobione z psa. Jednak postanowił zachować to dla siebie, pokręcił tylko głową.
- Hot-dogi na obiad? Ktoś tak w ogóle je? - druga brew też powędrowała do góry, bo Galen o hot-dogach wiedział tyle, że można je kupić na stacji, na meczu, w niektórych knajpach, ale żeby je jeść na obiad? On na obiad jadł krem z toskańskich pomidorów, albo kotlet z jednorożca w płatkach złota, a nie hot-dogi. A to wszystko posypane kawiorem i dolarami.
Jakoś nie mógł uwierzyć w te hot-dogi na obiad, chociaż z drugiej strony on w wiele rzeczy nie mógł uwierzyć, w to, że te kurczaki z Wendys są takie pyszna na przykład, a były.
Galen pewnie jeszcze by pociągnął temat, może zapytał jak taki hot-dog może być pełnowartościowym obiadem, bo Galen takie właśnie jadł, pełnowartościowe, warte tyle co czternaście, albo czterdzieści, hot-dogów. Ale zamiast tego poszedł się przebrać, a później to już wychodzili z tego klubu. Oczywiście kiedy to mroźne powietrze omiotło jego sylwetkę, to Wyattowi przeszedł po plecach dreszcz, bo jego płaszczyk był elegancki, drogi jakby był ze złota, ale wcale nie ciepły.
- Z ostatniego razu nie wszystko pamiętam, więc uznajmy, że okaże się, czy zajebiście - to ostatnie słowo powiedział jakoś dziwnie, bo przecież Galen rzadko tak mówił, dla niego mogło być cudownie, wspaniale, czy jakoś tam...
Chociaż zajebiście brzmiało intrygująco, do tego stopnia, że na chwilę zawiesił na Pilar te niebieskie tęczówki, kiedy obeszła samochód, żeby usiąść na miejscu kierowcy. A może on po prostu czasem nie umiał oderwać od niej spojrzenia?
W końcu wsiadł do samochodu, ale nie zdjął od razu swojego płaszcza, bo jednak Galen był delikatny jak francuski piesek, albo taki chihuahua w puchatej kurteczce.
- Tak, włącz... - powiedział i nawet sięgnął do tych ustawień podgrzewania, ale dotknął tylko na moment jej dłoni, na którą po prostu się nadział, bo ona już tam wszystko ustawiała. Nie dokończył też, bo sam to uwielbiał, bawić się tymi przyciskami, sprawdzać je na własnej skórze, w takiej swojej nowej, drogiej zabaweczce.
Też się mogła pobawić, Galen nie miał nic przeciwko temu, a nawet jeden kącik jego ust drgnął do góry, bo oni mimo, że tak różni, to odrobinę byli do siebie podobni, chociażby pod tym względem, że byli ciekawi tych swoich światów. On tego jej, a ona jego.
Dopiero kiedy ustawiła grzanie, to Galen zdjął płaszcz i rzucił go do tyłu, wyprostował koszulę przejeżdżając ręką po swojej klatce piersiowej, bo przecież musiała być nieskazitelna, a potem... szarpnął ten pas.
Wypuścił mocno z płuc powietrze, bo na siedzeniu kierowcy mu się to nie zdarzało. A tutaj może ciągnął pod złym kątem? Aż się obejrzał do tyłu, ale zaraz jego intensywnie niebieskie oczy zwróciły się na nią, kiedy się odezwała.
- Na co dzień ich nie zapinam, ale dzisiaj boję się mandatu - rzucił, ale oczywiście kłamał, bo zapinał pasy, bo na co dzień wcale nie miał z tym trudności. Z nią miał, oczywiście przypomniał sobie, kiedy po kolacji u Selleya ona mu je zapinała, w jego Porsche, lądując u niego na kolanach. Niebieskie tęczówki spoczęły na jej dużych, czekoladowych oczach, które z tak bliska zyskiwały jeszcze taką specyficzną głębię, kiedy się nad nim pochyliła.
- Nieszczególnie... - zaczął i na pewno miał powiedzieć coś jeszcze, ale zaraz usłyszał za uchem to charakterystyczne szuranie wysuwanego pasa i aż wywrócił oczami, które potem znowu zatrzymały się na jej twarzy - delikatny? - powtórzył po niej - to jakim cudem Tobie się udało Pilar? - bo ona nie była wcale delikatna, a przynajmniej według niego. Nie miała w sobie tej delikatności, ani w ruchach, kiedy całowała go tak dziko, ani nawet kiedy miała udawać damę z wyższych sfer, to jednak wcale nie delikatną.
Nie odezwał się już jednak wcale, kiedy Pilar odpaliła silnik, kiedy Lambo zaryczało głośno, gdy zjechała z krawężnika, pewnie z miejsca dla inwalidów, które Galen nagminnie zastawiał. Jego spojrzenie wciąż błądziło z zaśnieżonej ulicy, do jej twarzy, na której finalnie się zatrzymało. Chociaż na tej ekspresówce, gdy ona dodawała gazu, a wcale nie było tego czuć, jedynie po tych latarniach, które tak szybko mijali, innych samochodach zostawionych z tyłu, to Wyatt spojrzał w szybę. Lubił szybką jazdę, a jednak dziwne było to, że to nie on to kontrolował, to zawrotne tempo. Aż się odrobinę spiął i zacisnął palce na rączce na drzwiach.
- Co ci chodzi po głowie Stewart? - odpowiedział pytaniem na jej pytanie, chociaż chyba wiedział. Nawet przez chwilę chciał powiedzieć, że to nie jest auto do driftowania, ale z drugiej strony... nie chciał psuć zabawy. A na śliskiej powierzchni, jaką akurat mieli, każde auto pojedzie, nawet to Lambo wyposażone w te wszystkie antywypadkowe bajery. Sięgnął ręką, żeby jej przełączyć na tryb sport, czyli pewnie powyłączać te wszystkie udogodnienia. Już miał cofnąć rękę, ale oparł jeszcze palce na jej dłoni, tej która spoczywała gdzieś tam na biegach.
- Tylko go nie rozwal, już ostatnio wydałem krocie, żeby go naprawić po tym ataku niedźwiedzia - mruknął i przesunął palcami po jej gładkiej skórze, delikatnie, bo on przecież wbrew temu co powiedziała, to był delikatny.
Poprawił się na siedzeniu, kiedy zjechała z drogi na jakiś z tych parkingów na uboczu miasta, Galen nawet nie wiedział co się tutaj znajduje, pewnie jakiś supermarket, a on nawet w takich nie bywał. Przysunął nos do szyby, żeby przez nią wyjrzeć, puściusieńko, a w tle jakiś majaczący, ciemny budynek.
- To jeszcze wyłącz - sięgnął ponad jej udem, żeby wyłączyć jeszcze jakieś inne zabezpieczenia, z którymi to auto by ich pewnie zaraz samo wyprowadziło z poślizgu.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Spojrzała na niego uważnie, gdy powiedział, że z ostatniego razu nie pamiętał wszystkiego. Ciekawe co w takim razie pamiętał? Przez moment przebiegły po jej myślach wspomnienia tamtego wieczoru — kolacja u Arthura, kiedy po raz pierwszy prowadziła jego samochód, gdy wyciągała go z auta, by z bliska obejrzeć jego obitą dłoń, by wydrzeć się na niego, że był kompletne bezmyślny, gdy troszczyła się o niego, że coś mogło mu się stać, aż końcu jak zabrała go do Wendy’s, bo przecież jedyne co tam zjedli u tego gwałciciela, to było jakieś gówno z cukinii i piachu. Z Wendy’s też wszystko pamiętała. Każdą, pojedyncza rozmowę, którą przeprowadzili, kiedy rozmawiali o marzeniach, szczęściu w życiu i miłości. Na samo wspomnienie tego wszystkiego, przez ciało Pilar przeszedł dreszcz; zawędrował od czubka głowy aż po same lędźwia, chociaż ona nie dała nic po sobie poznać. Nie mogła. Nie mogła przecież być jeszcze większą hipokrytką niż na sali. Nie mogła mówić mu jednego, a potem robić drugiego.
A jednak kiedy zapinała mu pas, kiedy znowu jego twarz była tak blisko jej, nie mogła się powstrzymać, by nie przesunąć po niej wzrokiem. By nie zwrócić uwagi na jego obłędnie błękitne oczy, na włosy, w których palce same chciały się schować i usta, które jakiś czas temu zachłannie całowała. Bo może ona faktycznie nie potrafiła być delikatna? Tylko i wyłącznie dzika, jak zwierzę, które dopiero co zostało wypuszczone z klatki — narwane i impulsywne. Może przy nim nauczyłaby się tonować? Może gdyby przejęła chociaż trochę tego jego spokoju, umiałaby być bardziej wyczulona?
Sugerujesz, że nie potrafię być delikatna? — spytała w końcu, przysuwając się do niego jeszcze bliżej, wyzywająco wręcz. Drgnęła nawet dłonią, by przejechać po przyjemnym materiale jego koszuli, a dokładniej bo bielutkim kołnierzyku, który podwinął się nieznacznie. Poprawiła go ostrożnie, d e l i k a t n i e. I chociaż przez moment miała ochotę przesunąć palcami w dół, wzdłuż guzików, bardzo szybko wybiła z głowy ten pomysł i wróciła na miejsce, by zaraz sunąć pośpiesznie po autostradzie.
Lambo prowadziło się wybornie — było ciche, lekkie, absurdalnie łatwe w kontroli, a przy tym tak podniecająco szybkie. Stewart kochała prędkość. Była uzależniona od adrenaliny, a kiedy na liczniku było prawie trzysta, krew w żyłach naturalnie wrzała, podczas gdy serce w piersi waliło w zastraszającym tempie.
Czuła na sobie jego wzrok.
On zaś mógł zobaczyć na jej twarzy szczerą, dziecięcą wręcz ekscytacje. Każde, pojedyncze dociśnięcie gazu powodowało na jej ciele dreszcze i to był chyba taki jedyny moment, w którym Pilar żałowała, że nie jest obrzydliwie bogata. Bo gdyby była szybka furka byłaby pierwszym, co by sobie sprawiła — chuj z domem, chuj ze spłaceniem kredytu… f u r k a.
Co ci chodzi po głowie Stewart?
W tym aucie? — spojrzała na niego przelotnie, uśmiechając się pod nosem, a zaraz potem przygryzła jeszcze dolną wargę. — Kurewsko dużo rzeczy — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Bo chociaż oczy były w pełni skupione na drodze, w myślach tworzyła się setka pomysłów związana z lambo; gdzie chciałaby je zabrać, czego wypróbować, jakie funkcje przetestować… i też ten śnieżny drift, o którym wcześniej wspomniała. Lista była całkiem długa i nawet miała zamiar przedstawić ją Galenowi, tylko wtedy on zaczął przestawiać tryby na ekranie, by już po chwili osadzić ciepłą dłoń na jej, równie gorącej, a może nawet bardziej. Jego dotyk był przyjemny, delikatny, zupełnie inny niż Noriegi — mniej elektryzujący, bardziej bezpieczny — i może dlatego nawet nie drgnęła. Pozwoliła mu na ten drobny gest, nie dając niczego po sobie poznać.
Nic nie rozwalę, Wyatt — wywaliła oczami na jego uwagę. Kierowała się na opuszczony teren, co ona mogła tam rozjebać? Przecież tam nie było w co wjechać, nawet gdyby chciała. Na uwagę o niedźwiedziu uniosła brew w rozbawieniu. — Słyszałam — zacisnęła usta w wąską linie, próbując nie wybuchnąć śmiechem. W związku z tym, że Galen wciąż był podejrzany o handel ludźmi, policja prowadziła szczegółowe raporty z jego życia i oczywiście, że to zgłoszenie ratunkowe również dotarło na komisariat. Nawet stało się historią tygodnia w kuluarach. Dalton przygotował nawet głosowanie na tablicy korkowej, w której inni głosowali, kto wygrałby staracie — baby niedźwiedź czy Wyatt, ale to akurat postanowiła zostawić dla siebie.
Włączyła kierunkowskaz, zjeżdżając z głównej drogi i już po chwili sunęła po pustej, oblodzonej przestrzeni tuż przed starym, zamkniętym marketem. Zatrzymała się na samym środku, by jeszcze raz poprawić fotel i przysunąć go nieco bliżej, tylko pech chciał, że Galen akurat nachylił się, żeby pogrzebać przy ustawieniach pod jej udami i chcąc nie chcąc, ich dłonie spotkały się tuż pod jej rozkraczonymi nogami.
Jak tak wszystko powyłączasz, to nic nie będzie działać — odezwała się cicho, przyglądając mu się uważnie. Dłoni wcale nie cofnęła, trwała przez moment w bezruchu i dopiero po chwili przesunęła ją wzdłuż jego knykci w górę, finalnie się prostując. — Siadaj porządnie, żeby nic ci się nie stało — wbiła ciemne spojrzenie w jego błękitne oczy. — Będzie szarpać — ostrzegła, żeby mógł się przygotować. Nie wiedziała, na ile Galen miał doświadczenie w tego typu zabawach, ale Pilar miała całkiem spore. Tak właśnie spędzała przerwy w robocie z chłopakami z komisariatu, szczególnie zimą, chociaż nigdy nie robiła tego w Lambo.
Serce zabiło jej szybciej.
Lamborghini stało przez moment nieruchomo, podczas gdy silnik cicho mruczał. Wiedziała, że lód nie wybacza błędów i właśnie to sprawiało, że skóra na jej karku mrowiła z podniecenia.
Lubisz adrenalinę, Galen? — spytała jeszcze zaczepnie, zaciskając palce na kierownicy. Chciał czuć, dać się porwać? No to zaraz będzie miał okazję. Dlatego nie czekając już na nic, a tym bardziej na jakąkolwiek reakcje czy sprzeciw z jego strony wcisnęła gaz. Opony straciły przyczepność niemal natychmiast, a samochód ruszył przed siebie.
Lewa stopa przytrzymała sprzęgło, prawa zawisła nad gazem, a potem już tylko energiczny skręt kierownicy, podczas czy palce zwinnie szarpnęły za ręczny. Tył lambo natychmiast zerwał przyczepność. Puściła ręczny i wbiła gaz, a samochód poszedł bokiem szerokim, bezczelnym łukiem. Następnie kontra: szybki ruch nadgarstków, precyzyjny, wyćwiczony, jakby robiła to już setki razy. Bo przecież tak właśnie było.
Drift był długi, śliski, niemal bezwstydnie płynny. I d e a l n y.
Serce waliło jej w skroniach, gdy kontrowała każdy ruch, wydłużając to wyborne doświadczenie, powtarzając je jeszcze kilka razy, aż w pewnym momencie lamo wykręciło idealne kółeczko wokół własnej osi. Aż w końcu się zatrzymała. Z impetem. Dobrze, że mieli na sobie pasy, bo jeszcze któreś wylądowałoby na przedniej szybie.
Spojrzała na Galena, czując jak całe jej ciało buzowało. Klatka piersiowa unosiła się energicznie, a krew przepływała w zastraszającym tempie.
I co myślisz? — wydyszała, przyglądając mu się uważnie. — Chcesz spróbować?

Galen L. Wyatt
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kingsway Boxing Club”