-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowyczas narracjiprzeszłypostaćautor
Hej maleńka, załóż naszą fotowoltaikę, a następnym razem już Cię nie zaboli, gdy spadniesz z nieba
Nie, to było beznadziejne. Nie zrobi tego, bo na stówę ją ojciec wtedy nie awansuje. Dlatego przez tak słabą randkę uznała, że potrzebuje spaceru i świeżego powietrza. Stąd wynika brak taksówki. A czemu zdecydowała się iść przez park? Bo w połowie drogi zmieniła zdanie i postanowiła jednak dotrzeć do domu wcześniej.
Dlatego teraz szła nieco żwawym krokiem, bo miała wrażenie, że idzie ktoś za nią. Naoglądała się za dużo horrorów, żeby się tym nie przejmować w tym momencie. Kroki były coraz bliżej, a jej serce podchodziło do gardła.
Maleńka! Gdzie się tak śpieszysz?!
Jej intuicja się nie myliła - trafiła na kolejnego idiotę. Pech w tym, że była teraz z nim sam na sam w środku jebanego parku. Jej kroki przyspieszyły jeszcze bardziej, aż nagle poczuła dłoń na swoim ramieniu. Próbowała ją stracić jednocześnie poszukując w torebce gaz pieprzowy. Powinien gdzieś być, bo przecież Jay jej go tam wcisnął ostatnim razem słysząc , co odwalała w nocy z koleżankami na mieście. Pewnie lepszy miejscem na ten gaz byłaby kieszeń kurtki, ale na to już za późno. Może zaraz jej zwłoki zostaną poćwiartowane i rozrzucone po całym parku? Nie. Tak nie może być.
- Pomocy!- krzyknęła czując metalowy ciężar w dłoni. Wyjęła ją z torebki szarpiąc się z mężczyzną i próbując w niego wycelować.
Abby Wallace
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
002.
I was gonna get up and find the broom,
but then I got high
Zazwyczaj jeździła do pracy samochodem. Nie dość, że było to praktyczne, szybkie i wygodne, to jeszcze udało się jej załatwić własne miejsce parkingowe. O ile przez załatwienie mówimy tutaj o fakcie, że pewnego dnia przyniosła własną tabliczkę po tym, jak usłyszała, że Gloria z socialnego rozwaliła auto i nie będzie go miała przez następne dwa miesiące i bezczelnie przywłaszczyła sobie jej miejsce.
Istniał jednak pewien wyjątek od reguły, w którym Abby wybierała komunikację miejską, a mianowicie te dni, w których razem z innymi rezydentami po zakończonej zmianie kończyli w barze, zaledwie ulice od szpitala.
I tak też było tym razem — posiedzieli, popili, przedyskutowali dzisiejsze przypadki, zaczynając od tych najprostszych, a kończąc na skrajnych sytuacjach, których wcale nie dało się rozwiązać bez dalszej diagnostyki. Zdążyła trzy razy posprzeczać się z Tommym, że u faceta spod piątki to wcale nie była zwykła amnezja po alkoholu, a nabyta prozopagnozja po udarze, a na koniec wygrać darmowego shota na odchodne za to, że pomogła kelnerce ze szklankami.
Czuła się wybornie.
Tak wybornie, że nawet nie miała zamiaru kłopotać się, by iść na autobus i zdecydowała się postawić na najbardziej niezawodny transport: własne nogi.
Przeszła dwie przecznice, zagryzając hot-doga, którego przy okazji zgarnęła ze stacji benzynowej i weszła do parku. Miało pójść szybko, miało pójść gładko, jednak kiedy blondynka była w połowie drogi, usłyszała donośne krzyki.
Stanęła jak wryta, czując, jak przez ciało przebiegł chłodny, nieprzyjemny dreszcz. Nie była walczakiem — nie potrafiła się bić ani nawet nie miała przy sobie żadnego pożytecznego narzędzia, które pomogłoby w samoobronie — a jednak bez większego namysłu ruszyła w stronę hałasu.
Na żwirowej ścieżce tuż obok rzędu drewnianych ławek stała drobna kobieta w towarzystwie mężczyzny, który mocno osadzał palce na jej ramieniu. Dziewczyna zawzięcie szukała czegoś w torebce i może nawet miałaby szansę to wyciągnąć lub jakoś się facetowi odwinąć, jednak Wallace była szybsza. W ułamku sekundy znalazła się w bliskiej odległości od całej sytuacji.
— Hej!! — krzyknęła na całe gardło i nie myśląc zbyt wiele, cisnęła tym w połowie zjedzonym hot-dogiem prosto w mężczyznę. Chociaż nie umiała się bić, cela miała wyjątkowo dobrego. Bułka trafiła szemranego typa prosto w twarz, a keczup, który z niej wyleciał chyba dostał się do oka mężczyzny, bo już po chwili zgiął się w pół, klnąc pod nosem i przykładając dłonie do twarzy.
— Głupia suk…
— Policja już jedzie — przerwała mu praktycznie od razu, powoli podchodząc bliżej. — Więc lepiej, żeby zaraz cię tu nie było! — krzyknęła stanowczo, chociaż w środku cała się trzęsła. I chociaż często los odwracał się przeciwko niej, tym razem postanowił zadziałać na jej korzyść, bo wraz ze słowami Wallace w tle wybrzmiały policyjne syreny.
Naturalnie, funkcjonariusze zapewne kierowali się w zupełnie inne miejsce, jednak sam dźwięk wystarczył, by facet wzdrygnął się energicznie, przeklął pod nosem i… zaczął uciekać. Abby zamrugała kilkakrotnie, jakby sama nie mogła uwierzyć, że poszło aż tak łatwo.
Podbiegła do dziewczyny, przyglądając się jej uważnie.
— Wszystko okej? — spytała z wyjątkową troską, tonem, który często używała w pracy, przyjmując nowych pacjentów. — Coś ci zrobił? — przeskanowała kobiete szybkim spojrzeniem, a kiedy nie znalazła nic niepokojącego, rozejrzała się dookoła. Tuż obok nieszczęsnego hot-doga — a raczej jego resztek — leżał idealnie skręcony, chociaż lekko powyginany joint. — No proszę — schyliła się po skręta, a następnie spojrzała na dziewczynę.
Cora Marshall
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowyczas narracjiprzeszłypostaćautor
Ze wszystkich sił próbowała się wyszarpnąć z jego uścisku, aż nagle usłyszała głos za swoimi plecami, a wraz z nim jego palce nieco się rozluźniły. Wykorzystała ten moment, aby się wyswobodzić i cofnąć o krok akurat wtedy, gdy tuż przy jej twarzy coś przeleciało lądując wprost na oczach faceta. Ten obrazek był zaskakujący, aż nie zdążyła się zorientować co to w ogóle było. Nawet się nie odwróciła, a jedynie zaczęła się cofać cały czas będąc zwrócona w stronę swojego przeciwnika. Nie chciała, aby znowu zaatakował ją od tyłu. Najwyraźniej jednak pogróżki policją i rzeczywisty odgłos syren w tle, przestraszył go na tyle, że spierdolił.
- Tak, właśnie! Spierdalaj!- krzyknęła jeszcze na doczepkę wymachując ręką, gdy uciekał. Pewnie jej nawet już nie widział, a nawet gdyby to mogłaby go tylko rozśmieszyć aniżeli wystraszyć. Ale sama się czuła trochę pewniej, gdy mogła mieć chociaż minimalny wkład w to, że dalej żyła.
Gdy w końcu mężczyzna zniknął za horyzontem, Cora mogła głośno wypuścić powietrze. Nawet nie zdawała sobie, że w ogóle wstrzymywała oddech. Adrenalina nagle zaczęła z niej schodzić, więc i zaczęła głośniej i głębiej oddychać, by się nie stresować już. - Jezu, laska… uratowałaś mi życie-spojrzała na kobietę będąc po pełnym podziwem, ale również w szoku. Nie spodziewała się, że będzie miała tyle szczęścia i jednak przeżyje ten napad. Na jej pytanie pokręciła szybko głową.- Nic mi nie zrobił. Dzięki za wszystko- dodała będąc niesamowicie wdzięczna nieznajomej i podążyła za jej wzrokiem. - I przepraszam za hot-doga….- w pierwszej chwili zauważyła tylko rozwalone jedzenie na ziemi. Głupio się jej zrobiło, że kobieta poświęciła jedzenie, a z drugiej strony była pod wrażeniem, że to była jej jedyna broń! Musiała mieć niezłe jaja.
Dopiero po chwila dostrzegła blanta, którego już trzymała w dłoni. - To nie mój, chyba tego debila- kiwnęła głową w kierunku dokąd pobiegł. Raczej nie zamierzała go odszukiwać i oddawać mu zgubę. Wprost przeciwnie - miała ochotę zapalić i się odprężyć po tych wieczornych atrakcjach. Jednak to nie ona go znalazła. Nie do niej należał. Niestety. - Jak chcesz, może być Twój. Należy Ci się relaks za pogonienie jakiegoś zboczeńca- dodała z lekkim uśmiechem, chociaż w głębi duszy miała nadzieję, że się z nią poczęstuje. W końcu można przyznać, że razem go pokonały! Im obu należała się nagroda, a ta wydawała się odpowiednia.
Cora jednak przypomniała sobie co jeszcze sprawiło, że jej napastnik się przestraszył. - W ogóle gdzie ta policja?-spytała rozglądając się wokół, ale wydawało jej się, że są całkowicie same w parku.
Abby Wallace
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona jejtyp narracji3 osczas narracjiprzeszłypostaćautor
Całe szczęście nic takiego nie miało miejsca, gdyż kobieta już po chwili zaczęła jej dziękować za interwencje.
— No coś ty, każdy zrobiłby to samo na moim miejscu — odparła, łapiąc większy haust powietrza. Tylko czy na pewno każdy właśnie tak by się zachował? Czasami miala wrażenie, że żyła w czasach, kiedy zimnota ludzka niekiedy przekracza wszelkie granice — człowiek potrafił być obojętny na krzywdę i cierpienie, przekładając własne dobro i wygodę nad wszystko inne. — Cieszę się, że wszystko okej — uśmiechnęła się blado, nie wchodząc w większą dyskusję. Była zadowolona, że mogła pomóc, szczególnie widząc ewidentną ulgę na twarzy nowo poznanej kobiety.
Kiedy wspomniała o hot-dogu, Wallace szybko namierzyła go wzrokiem i podeszła nieco bliżej — leżał cały rozwalony z parówką kilka centymetrów dalej i czerwonym sosem, wyglądającym jak krew, który wylewał się z ugryzionej bułki.
— I tak nie był jakiś wybitny — wzruszyła ramionami. — Prosiłam gościa o sos czosnkowy, a on i tak dał mi ketchup — aż przewróciła oczami, bo przecież każdy szanujący się człowiek wiedział, że hot-dog z samym ketchupem to była największa nuda na świecie. No cóż, najwyraźniej innego zdania był pracownik stacji benzynowej, który ją obsługiwał. Jednym ruchem kopnęła bułkę w stronę trawy, żeby nie leżała tak na samym środku chodnika, tym samym zaciskając dłoń i przypominając sobie o joincie, który znalazła.
— Wygląda jak zwykły joint… — stwierdziła, przysuwając go sobie pod sam nos i dokonując oględzin. Ekspertką nie była — raczej stroniła od tego typu zabaw — ale kilka w życiu spaliła. — Chociaż na dobrą sprawę pod bletką może być tak naprawdę wszystko, więc wypalenie tego może być ryzykowne… — wciąż się wahała, przewracając go między palcami. Dopiero kiedy jej spojrzenie uniosło się na twarz kobiety i zobaczyła, jak wciąż wydawała się zestresowana, Wallace wyprostowała się i odchrząknęła. — Ale wiesz co? W sumie nie dowiemy się, jak nie spróbujemy — w końcu wystarczył jeden buszek, żeby łatwo stwierdzić, czy było to faktycznie zielsko czy jakieś inne majeranki. Kolejnym problemem na ich drodze okazał się natomiast ogień. A raczej jego brak. Całe szczęście Abby w ostatniej chwili przypomniała sobie, że miała w plecaku paczkę zapałek. Zawsze nosiła je przy sobie, bo średnio co kilka dni, dostawała nagłej potrzeby pojechania na grób brata, a znicze same się nie odpalą.
Rozejrzała się dookoła.
— Tam jest jakiś plac zabaw — wskazała dłonią na ogrodzony teren na środku parku, o tej porze kompletnie opustoszały. — Dawaj, zapalimy sobie — posłała jej szczery uśmiech, a kiedy dziewczyna spytała o Policje, Wallace wybuchnęła głośnym śmiechem. — A nie wiem, pewnie nie przyjadą, bo wcale ich nie wezwałam. Tak tylko gadałam od rzeczy, a to, że akurat faktycznie przejeżdżali był czystym przypadkiem — niesamowitym swoją drogą, bo jakie istniało prawdopodobieństwo na powtórkę takiej synchronizacji wydarzeń? Raczej niskie. A nawet bardzo niskie.
Otworzyła furtkę i skierowała się prosto w stronę huśtawek. Zajęła miejsce na jednej, a kiedy kobieta usiadła tuż obok, Wallace wygramoliła z kieszeni skręta.
— A tak w ogóle, to jestem Abby — wyciągnęła rękę w jej kierunku, podczas gdy drugą umieściła jointa w ustach.
Cora Marshall
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowyczas narracjiprzeszłypostaćautor
Przyglądała się jej jak podchodziła do narzędzia zbrodni, czyli hot-doga. Miała nadzieję, że nie była bardzo głodna, bo Cora w swojej torebce mogła wygrzebać jedynie gumę do żucia. - Mam nadzieję, że chociaż ostry, żeby wypaliło temu pojebowi oczy- rzuciła słysząc o ketchupie. Nie wiedziała czy tak by to zadziałało i w ogóle nie była typem osoby, która życzyła innym źle, ale facetowi, który ją napadł i nie wiadomo jakie miał ostatecznie wobec niej plany? Tak, życzyła wypalenie oczu przez ostry ketchup.
- Może się nawet poszczęści i będzie znacznie lepszy towar- zdobyła się nawet na lekki uśmiech w kierunku kobiety, gdy ta akurat oceniała, co może skrywać ten skręt. Cora raczej nie stroniła od tego typu używek, ale też nie była wielkim znawcą. Lubiła po prostu od czasu do czasu pomóc sobie w rozluźnieniu.- Już się bałam, że nie zaproponujesz- powiedziała z wyraźną ulgą pozwalając opaść swoim spiętym ramionom, a kąciki jej ust poszybowały momentalnie ku górze. To kobieta ją uratowała i ona znalazła tego jointa, więc był jej. Marshall jednak miała ogromną ochotę go wypalić od razu , gdy tylko go zauważyła, więc chęć podzielenia się przyjęła z wielkim entuzjazmem .- Zajaranie to jest to , czego właśnie potrzebuję tuż po tym jak przed oczami widziałam swoje poćwiartowane zwłoki w tych krzakach- pomału zaczęła się też już odprężać w towarzystwie nieznajomej. Nic tak nie zbliża jak uratowanie przed śmiercią, prawda? A jeszcze, gdy usłyszała, że policja wcale tutaj nie jedzie, to aż się roześmiała głośno zarówno z pomysłu jak i zbiegu okoliczności. - Kurwa , dobra jesteś. Nie pomyślałabym, żeby tak krzyknąć- Cora pewnie w takim momencie krzyknęłaby zgodnie z prawdą, że zaraz wezwie policję. Niestety kiepsko działała pod presją czasu. Jej starsza siostra była w tym znacznie lepsza.
Poszła z kobietą na plac bez chwili zawahania. Może powinna się zastanowić czy to, aby dobry pomysł jarać teraz blanta niewiadomego pochodzenia z nieznajomą kobietą, gdy kilka minut temu została zaatakowana przez jakiegoś zboczeńca. Rzecz w tym, że Cora nie zawsze działała racjonalnie, ale uważała też, że posiada szósty zmysł i wie, kiedy może zaufać ludziom. A kobieta wzbudziła jej zaufanie tym rzutem hot-dogiem za dziesięć punktów. - Cora, miło mi- podała jej rękę, a następnie złapała się za łańcuch od huśtawki po obu stronach i odchyliła się do tylu.- Chyba powinnam sobie darować randkowanie. Porządny facet powinien mnie odprowadzić do domu, prawda? Albo kurwa zaprosić do siebie, a ja spierdalałam z tej randki jak oparzona wybierając drogę na skróty przez park. Nigdy więcej tindera. To zło- jak widać jej szósty zmysł do ludzi czasami zawodził. Przejęła od Abby skręta i zaciągnęła się głęboko przytrzymując dłużej dym w płucach zanim go wypuściła. Stety niestety, ale była to trawka. - Też byłaś dzisiaj na jakiejś chujowej randce, a hot-dog miał być na pocieszenie?- spytała jeszcze zanim zaciągnęła się drugi raz. Tym razem szybciej, by przekazać jej blanta.
Abby Wallace