27 y/o, 169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Galen L. Wyatt

— Wolałabym nie musieć chronić Ci dupy, musisz czasem dostać odrobinę autorefleksji i zastanowić się, jak twoje poczynania mogą na Ciebie wpłynąć. Jakbyś kogoś zabił, przysięgli, by Cię znienawidzili — skwitowała krótko, ale też oschle jak na nią. Uwielbiała Galena. Tylko zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jak inni ludzie go postrzegają. Nawet wobec niej zachowywał się jak dupek, a ona jak suka do niego. Tylko znali się jak łyse konie, obcych ludzi nie byłoby tak łatwo przekonać, a z jego stanowiskiem sprawa byłaby bardzo medialna — skarbie, z luksusami, które potrzebujesz znalazłabym Cię wszędzie — zacmokała Charlotte, unosząc jeden z kącików ust do góry. Przede wszystkim wątpiła, by Galen nie wykupił sobie dużej posiadłości. To już sprawiało, że był na jej celowniku. Postawiłaby cały kontynent, by znaleźć takiego palanta. Wkurzona kobieta jest w stanie poruszyć całą ziemię, byle by dostać to czego tak naprawdę chce. Kovalski była wyjątkowo niebezpieczna, bo miała zaskakująco dużo środków na koncie, by dopiąć swego. Na całe jego szczęście wzbudzał w niej na tyle sporo sympatii, że nie miał się o co martwić. Musiałby przelecieć jej siostrę, jeśli miałaby go naprawdę znienawidzić.
Kiwnęła z zadowolenia głową. Nie wchodziła zbytnio w sprawy cywilne. Galen mógł mieć kogoś innego w sprawie molestowań i nieprzyzwoitych zachowań w pracy. Przyjęłaby to z ulgą. Nie lubiła babrać się z emocjami ludzi żywych. Nawet na sali rozpraw, gdy dyskwalifikowała w oczach przysięgłych ofiarę gwałtu, momentami robiło się jej niedobrze. W końcu mogłaby siedzieć na jej miejscu, a obnażała kobietę z najgorszych momentów życia. Stuknęła się szklanką z Galenem. Mieli tyle tych toastów jednego wieczoru, jakby co najmniej znajdowali się na weselu.
Roześmiała się, gdy tylko uderzył się w czoło. Musiała odpowiedzieć źle, a właściwie w mniemaniu Galena źle.
— Dwa drinki to wypijesz w pracy, a kolejnego w drodze do domu — poprawiła go Charlotte. Czasem miała wrażenie, że oboje mieli problem z alkoholem. Kiedy razem siadali do butelki, nic tylko by z niej pili. Najczęściej kończyło sie to jednym, wymiotami — uważaj, bo jak polecę, to nie wrócę sama do domu — parsknęła krótko Lotte, udając, że wstaje od stolika. Kovalski nie była łatwa, po prostu miała swoje potrzeby. Gdyby wypatrzyła odpowiedniego mężczyznę, nie zastanawiałaby się długo, by zabrał ją do siebie — ojeju, świat wrócił do normalności, a od Ciebie bije niebiański blask — rzuciła zadowolona, poprawiając jego okulary na swoim nosie. To właśnie te momenty przywracały ją do normalności. Wtedy przypominała sobie, dlaczego nie wskoczyłaby jeszcze raz do łóżka Galena. Jeśli byli zbyt pijani możliwe, że tak się stało. Tyle byli zbyt podobni do siebie, by mogło to się udać.
— Z taką szczegółowością poznaje akta sprawy, że nie ma na to szans — odparła, marszcząc przy tym delikatnie swoje brwi — po prostu nie dla każdego ważna jest moja uroda, albo za bardzo się boi we mnie zadurzyć i widzi we mnie trollice — westchnęła ciężko, dopijając resztę  whiskey w szklance na raz. Z niemocą podsunęła ją do butelki, aż dało się usłyszeć dźwięk szkła. Powoli robiła się cięższa, a zamiast imprezowego nastroju zamieniła się w Charlotte płaczkę, zbyt martwiącą się o wszystkie szczegóły. Cassian owinął ją sobie wokół palca, nawet o tym nie wiedząc.
— Chciałabym mieć swojego księcia z bajki — wymruczała, kładąc się na stoliku i wywalając dolną wargę do przodu. Wyglądała, jak nieszczęśliwy kundel, który poszukuje właścicielka w schronisku. Totalnie ominęła kpinę ze strony przyjaciela — mogłabym zostać księżniczką, prawda? Byłabym taką najbardziej seksowną. Ktoś mógłby mnie nosić na rękach, doceniać mój umysł... — totalnie się rozklejała. Nie miała jeszcze trzydziestki, a strasznie rozczulała ją samotność. Tak pięknie i celnie punktowała z niej Lennoxa, że zapomniała o samej sobie. Miała niby dwa posty oraz kota. Ktoś czekał na nią w domu, ale potrzebowała przy sobie drugiej osoby. W takich chwilach przespałaby się z Galenem, tylko po to by myśli jej prysły. Fizyczność była dla niej wyjątkowa, miała w sobie pewien szczególny element. Tylko wtedy gdy odbywała się ze szczególną osobą, bliską jej sercu. Wtedy cały świat zamieniał się w coś prawdziwego.
Przysunęła się do przyjaciela, by popatrzeć na te dominy. Myślała, że rzuci oko na jakąś piękną kobietę, a zamiast tego jej twarz przybierała wyraz zwykłego obrzydzenia. W życiu by nie poszła na żadną z nich, nawet jeśli miałaby kutasa.
— Nie, ja żartowałam — odparła, kręcąc głową — ta modelka to wariatka, jeśli Ci tak powiedziała. Wziąłbyś ją w obroty i nie miałaby po tym sił, a ty mógłbyś po wszystkim pojechać szukać kolejnej ofiary — Charlotte nigdy nie lubiła modelek. Twierdziła, że gówno to mają w głowie. Jej oczami takie dziewczyny nic prócz wyglądu nie były w stanie sobą pokazać. Zresztą to było widoczne, skoro Galen dostał taki tekst. Jest tyle okazji, by dokuczyć mu lepszym komentarzem. Trzymał się dobrze. To wcale nie tak, że sama Lotte przed chwilą mu to wytknęła.
— Ale skąd wiesz, że podobno na Ciebie leci? — spytała jeszcze raz, marszcząc przy tym dość mocno swoje brwi — lecisz na nią. Przy mnie nie musisz się tego wypierać — zaśmiała się, dalej leżąc głową na tym stole. Myślała, że nic nie będzie w stanie ją obudzić, a jednak. Gdy usłyszała imię wybranka, wstała jak mumia z trumny i prawie że krzyknęła — ŻADNYCH ROZMÓW Z CASSIANEM — uderzyła, aż ręką w stół. Mówiła poważnie. Cały alkohol, który w siebie wlała, wydał się odlecieć jak za dotknięciem magicznej różdżki. W jej oczach pojawiły się wręcz płomienie. Wiedziała, jak to się skończy. Prokurator już słowem się do niej nie odezwie. Niby to normalne zwierzanie się przyjacielowi, ale wiedziała, oj doskonale wiedziała, że Galen musiał coś spierdolić w relacji z nim. Tak, zakładała to, gdy tylko usłyszała o szkolnej znajomości.
— No przyznaj, co przeskrobałeś — zaśmiała się Charlotte bez większego zastanowienia. Znała Galena. Gdyby miał dobrego kumpla, a nic by się nie wydarzyło, to by go znała. Cassiana nie znała, więc coś musiało być na rzeczy. Ciekawiło ją tylko co. Z tej pracy mózgu aż czknęła głośno. Faza smutnej dziuni zaczęła jej przechodzić. Rozpoczyna się pragnienie na kolorowe shoty.
— Każdy w liceum miał mniej, dorosłość dużo zmienia — rzuciła, wywracając oczyma. Przypomniała sobie samą siebie z grzywką, aż wzdrygnęła. Gdyby ktoś pokazał jej zdjęcie, dostałaby zawału. Większość ludzi po fazie szkolnej przechodziła na nowy poziom wyglądu. Nagle pięknieli, albo stawali się łysymi typami. Dziwny okres gdy przyjeżdża się do rodzinnego miasta, a ludzie zaczynają się tak zmieniać, że nie da się ich poznać.
— Całkiem dobrze, skoro wyjście na randkę skończyło się u jego w domu, nie uważasz? — zaśmiała się pod nosem. Z początku jeszcze opierał się jej urokom, ale im dłużej spędzali razem czasu tym atmosfera wydawała się przyjemniejsza.
— Jezu, przepraszam, ale patrz, patrz, patrz — to się nakręciła dziewczyna. Wyglądała, jakby napiła się za dużo soku z gumijagód — no czy mam czas w weekend, nie że mnie zabiera na weekend — poprawiła przyjaciela, sprzedając mu kuksańca. Dla niej to była bardzo poważna praca — odpiszę od razu. Wie, że jestem pod telefonem, taka praca Galen — rzuciła, machając przy tym ręką — nigdy nie wiesz, gdy ktoś trafi do więzienia — dodała po chwili, unosząc kąciki ust — dobra... czekamy na odpowiedź — odparła, kładąc telefon z powrotem na blat. Może minęła minuta, a on ponownie zawibrował. Lotte aż podskoczyła, czując zawał serca — no umrę — mruknęła, biorąc telefon z powrotem do rąk — chce się umówić na spotkanie służbowe w sobotę o osiemnastej. Ma mnie odebrać z mojego domu, żebyśmy dogadali umowę — westchnęła ciężko —chyba czas na kolejnego kota — wymruczała, klikając w ekran telefonu, by odpisać ponurakowi. Teraz to naprawdę popsuł jej nastrój.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Przecież Galen takim dupkiem to był tylko przy Charlotte, albo przy Maemi… przy połowie kobiet z Toronto. Ale jak chciał to potrafił być ujmujący, i też pewnie niejedna kobieta by o tym zaświadczyła!
Czasami to było silniejsze od niego, czasami typowe dla niego, ale bywały momenty i takie, gdy ruszały go wyrzuty sumienia, gdy targały nim emocje nie do opisania, męczyły demony przeszłości, tylko on po prostu wolał z Kovalski nie poruszać akurat tych tematów, nie użalać się nad sobą, a troszeczkę się zabawić. Brakowało mu w życiu zabawy, bo jak nie praca, to rozterki miłosne opatrzone wielkim napisem, czy Ty w ogóle umiesz w miłość Galen. Albo demony przeszłości, które miały nigdy nie powrócić, a teraz uderzały w niego ze zdwojoną siłą.


Piwo z Charlotte było ucieczką, było odskocznią, ale zarazem kotwicą, która trzymała go na powierzchni, chociaż to chyba nie kotwica trzyma na powierzchni, a boja? Ciekawe czy Lottie by się obraziła jakby nazwał ją swoją boją?
- Mam taką nadzieję, że nie wrócisz sama, bo wrócimy razem - puścił do niej oczko. Galen już powoli miał dość tych powrotów do domu z dziewczynami, których imienia nawet nie mógł zapamiętać, rano się zastanawiał czy to była Maria, czy Anna, czy może Cleopatra? Wolałby wrócić z Charlotte, nawet jeśli miałby spać na kanapie, albo w łazience na posadzce niedaleko toalety. Nawet jeśli miałby ją tylko odstawić do domu i się zastanowić. Może na dobre by mu to wyszło, gdyby się zastanowił?
A najbardziej to by chyba wolał wrócić z kimś zupełnie innym, ale o tym to mógł sobie w obecnej chwili chyba tylko pomarzyć.
Skrzywił się odrobinę, kiedy Charlotte powiedziała, że widzi w niej trollicę, no jak? W niej? Galen to widział w niej wszystko, kotwicę, która ciągnie na dno i boję, która trzyma na powierzchni, ale nigdy trollicę, nawet gdy musiał jej trzymać włosy nad kiblem.
- To może mu powiedz, że się znamy, a jak się nie opamięta to będzie dwa razy tracił, gwarantuję, że zadziała - powiedział zanim zdążył ugryźć się w język. On naprawdę na trzeźwo by tego nie powiedział, bo wcale nie chciał tego roztrząsać. Po prostu za dużo alkoholu już w siebie wlali tego wieczora. A on im jeszcze dolewa, a ta druga butelka już niepokojąco pustoszeje.
- No a ja? Wiesz ile kobiet patrzyło mi w oczy z taką myślą, książę z bajki, czy to ty? - zapytał, ale przecież wiedział, że on i ona to były dwie zupełnie inne bajki. Księżniczki Galena może i były seksowne, ale umysł miały raczej płytki.
- Księżniczką już jesteś, teraz tylko niech książę się obudzi... Może wiesz obudzi go pocałunek prawdziwej miłości, czy coś? - to chyba było w Szreku, albo w Śpiącej Królewnie? Nie ważne, ważne jest to, że warto próbować!
Zastanowił się nad tym co powiedziała Charlotte, no może tak, może jeszcze tydzień temu to zaliczyłby jednej nocy dwie modelki i rano wstał do pracy, ale dzisiaj to najchętniej zaliczyłby już kanapę. Chyba się starzał, nie dość, że uleciała z niego energia życiowa, to jeszcze sama myśl o modelce go jakoś odpychała. Wolałby jakąś zwykłą dziewczynę, a konkretnie taką jedną.
Alkohol, ty zdradziecka świnio. Jak to człowiek w jednym momencie może upić się na wesoło, a z kolejnym łykiem złapać doła życia.
Westchnął ciężko, oparł głowę na nadgarstku, a potem wzruszyła ramionami.
- Właściwie to nie wiem, bo ona ze mną gada jak Ty, wiesz takie dwuznaczne teksty, a nie mogłaby po prostu powiedzieć Galen to jest randka i masz mnie zaprosić do kina? A jak ją zapraszam do kina, to ona mówi, że nie ma czasu bo pracuje, ale pracuje u mnie, to ja już kompletnie tego nie rozumiem Lottie. Les femmes sont compliquées - znowu mówił po francusku, czyli chyba naprawdę był już pijany, ale taka jest prawda, kobiety dla Galena były zbyt skomplikowane.
- I tak pewnie nie chciałby ze mną gadać i wiesz, na tę podwójną randkę, to też by pewnie nie poszedł - powiedział jakoś tak smutno i wzruszył ramionami. Znowu westchnął, na dobra, teraz to chyba powinien jej powiedzieć, skoro już zaczął i w ogóle.
- Jak zwykle poszło o kobietę, właściwie to dziewczynę, bo miała 17 lat - zastanowił się chwilę, nawet nie pamiętał jej imienia. Stare czasy, a on wciąż się nie zmienił, chyba nie świadczyło to o nim najlepiej. Dorosłość, chyba Gelna ominęła jakimś łukiem.
Pozwolił sobie na chwilę refleksji nad szklanką whisky, ale kiedy Lotte powiedziała, że randka skończyła się u Cassiana w domu, to uniósł na nią wzrok.
- Skończyła się na fortepianie, pod, czy w zupełnie innym pokoju? - zapytał unosząc jedną brew. Później kiedy tak się rozentuzjazmowała, to Galen wywrócił tymi swoimi niebieskimi ślepiami.
- Jeśli mi kobieta odpisuje od razu to wiem, że jej cholernie zależy. A jeśli jej zależy to będzie nudno, bo nie będzie tej całej pogoni za zajączkiem... Ale rób jak chcesz - no i po co on jej tłumaczy to działanie damsko-męskiego świata, kiedy ona odpisuje od razu.
Taka praca... Meena też odpisywała od razu, bo była w pracy. Te kobiety to tylko o pracy, a tu trzeba też żyć poza nią, jeść, modlić się, kochać, czy jak to tam leciało.
Napić się.
Galen się właśnie napił, ale jak Charlotte powiedziała, że Cassian zaprosił ją na "spotkanie służbowe" w sobotę to aż parsknął tym alkoholem i się zadławił. Uderzył się w splot słoneczny, żeby złapać oddech.
- Kurwa... - Galen naprawdę rzadko przeklinał, więc albo prawie się udusił i myślał, że zejdzie, albo miał jej coś do powiedzenia - jak zaprasza Cię na takie samo spotkanie służbowe, jak ja swoją sekretarkę, to już go masz dziewczyno, szykuj koronkową bieliznę - klepnął ją w ramię, a później odsunął już swoją szklankę, zemdliło go od tego kasłania.
- Idę do łazienki, zaraz wrócę - rzucił. Podniósł się i zachwiał, ale udało się utrzymać równowagę, skierował swoje kroki do toalety.


Szkoda tylko, że Galen nie wrócił wcale, bo w drodze powrotnej coś się wydarzyło, jakiś gościu rzucił w jego kierunku jakimś krzywym tekstem, a że był tak samo pijany jak on to pewnie zrozumieli się w ogóle opacznie, i zaczęli się szarpać, do tego stopnia, że ochrona wyprowadziła ich z baru.
Na całe szczęście Charlotte ruszyła za nim i miejmy nadzieję, że zareaguje, kiedy Galen i ten gościu w skórzanej kurtce rzucają w siebie epitetami jak z rynsztoka.


Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o, 169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Galen L. Wyatt

— Może... jak oboje dobijemy do 50., a będziemy sami, to weźmiemy ślub? Albo na 40.? Spłodzimy za pomocą in vitro potomka i będziemy żyć jak pies z kotem? — spytała, spoglądając na Galena. Pewnie kiedyś, jak Charlotte była na studiach mówili to samo po 30. W końcu ile można siedzieć w samotności? Przyjacielska obietnica wyszłaby im na dobre, nie musieliby spędzać samotnie wieczorów, a mogliby siedzieć wspólnie, popijając drogą whiskey. Kovalski oczami wyobraźni wyobraziła sobie ich jeszcze sprzed dziesięciu lat, kiedy dni wydawały się być dużo prostsze. Wtedy najebani w trzy dupy, złożyli sobie obietnicę na mały paluszek. Nigdy nie spełnioną, bo nie potrafiliby tyle ze sobą wytrzymać. Tylko Lotte nie chciała zostać sama do końca życia. Chciała od życia czegoś więcej niż dwa psy i kota. Już płaciła za opiekunkę, to mogła dopłacić, by opiekowała się jeszcze dzieckiem.
— Galen! — aż wstała, by walnąć go w ramię. Zaraz zrobiła się czerwona — nie łatwiej byłoby mu pokazać cycki, albo ubrać się jeszcze bardziej prowokująco? Jezu, jak on usłyszy, że się z Tobą przyjaźnię, to biedny spierdoli — spytała już bardziej zażenowanym tonem. Pewnie widział ją w bikini, jeździli pewnie na jachty na jeziora odpoczywać na łonie natury z dużą ilością alkoholu. Musiał widzieć jej różne oblicza. Nawet teraz miała na sobie delikatnie wyzywającą sukienkę. Dla Cassiana ubrała jeszcze lepszą, ale nie połknął haczyka. Jedną z jej zasad był brak inicjacji kontaktu fizycznego. Już go przekroczyła w trakcie tańca oraz kiedy skończył grać. Jedyne czego mogła trzymać się mocno to zero jakichkolwiek pocałunków.
— Widocznie nie mają sobie nic do zaoferowania, skoro widzą w Tobie księcia — zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową. Wierzyła, że kiedyś Galen znajdzie tą jedyną. Mogła to być nawet ta sekretarka, o której tak namiętnie jej mówił tej nocy. — nie będę go całowała pierwsza. Jeszcze pomyśli, że jestem wariatką, lub go molestuje. Poszliśmy na randkę, tylko dlatego że wygrałam sprawę — powiedziała z delikatnym przekąsem Kovalski, robiąc przy tym smętną minę. Gdy wchodziły smętne tematy, alkohol tylko pogłębiał stan, w którym się znajdowała. Jedyne co przychodziło jej do głowy, to ten pierdolony pan prokurator, nie widzący jej uroku. Z każdym już by się przespała, wypisywałby do niej, a na pewno pozwolił opowiedzieć o nim przyjaciółce. Z Lennoxem wszystko było na przekór.
— To weź ją zaproś na służbowe wyjście do kina. Próbowałeś? Albo poudawaj niedostępnego. Kobiety też to lubią. Pytanie, czy ona wie o twoich nocach z innymi? — tu na moment wyszła trzeźwość jej umysłu. Inne kobiety były dla niej jak płachta na byka. Jeśli o jakiejkolwiek by usłyszała, szybko by się wycofała.
— Wiesz Galen, może wpierw wyznaj, że nie widzisz poza nią świata i wtedy zaproś ją na randkę — powiedziała finalnie Lotte. Dla niej pewne sprawy wydawały się proste. Każda kobieta chciała móc się czuć wyjątkowa. Sama była jedną z nich. Jeśli była jedyna, nie wchodziła do innych rzek, a próbowała całą sobą zainwestować w związek. Tak funkcjonowała Charlotte.
— Może powinieneś jakoś zainicjować spotkanie i go... nie wiem... przeprosić? — normalny człowiek właśnie tak by postąpił — bros before hoes, czy coś takiego Wyatt? — spytała, próbując znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Co prawda bardzo nie chciałaby, żeby pogodzili, dopóki Charlotte docierała się cały czas z Cassianem, ale... lubiła uśmiechniętego przyjaciela. Może brakowało im siebie nawzajem.
— Zasnęliśmy na kanapie bez seksu — powtórzyła niczym mantrę. Zero seksu, zero pocałunku, nawet czułego przytulania. Czuła jak głowa zaczyna jej wariować, kiedy powtarzała to. Dałaby się oskórować, by skończyło się inaczej. Wtedy byłaby pewna, że zwariował na jej punkcie.
— To nie ja jestem w tym duecie zajączkiem, a on — odparła, przegryzając swoją dolną wargę. Ona była łowcą, próbującym złapać swoją ofiarę. Sama napisała to już było coś. Pewnie skupiłaby się bardziej na myślach, ale podskoczyła, gdy Galen zaczął się krztusić. Aż wstała, by poklepać go po plecach.
— No właśnie jak ty swoją sekretarkę — zaśmiała się pod nosem. Była dla Cassiana, jak sekretarka dla Galena? Zaczynała w to wątpić. Nawet jeśli widziała od niego SMS'y na swojej skrzynce — a znając go, to może być spotkanie służbowe... — rzuciła, napełniając swoje policzki powietrzem, by po chwili je wypuścić — jasne, odpiszę mu coś — tak zaangażowała się w odpisywanie, że nie zauważyła braku obecności Wyatta. Zaczęła szukać go po pubie, aż finalnie zobaczyła go na zewnątrz łupiącego przekleństwami jak głupi.

— KURWA GALEN — krzyknęła Charlotte, mierząc go wzrokiem. Dobrze, że zdążyła wpakować jedną niespożytą butelkę whiskey do torebki. Będą musieli zadowolić się piciem pod gwiazdami, o ile przerwie tę dziwną męską przepychankę samców alfa — chce pan porozmawiać z jego prawnikiem? A ty, Wyatt... idziemy — pociągnęła go ze sobą, licząc, że facet się odczepi. Cały czas słyszała za sobą jego bluzgi. Ostatnie czego potrzebowała to wzywanie policji. Doskonale wiedziała, że jej tam nienawidzili — wzięłam nam butelkę ze stołu. Możemy dalej pić stary druhu, a teraz... — chciała rozpocząć zabawę pod nocnym niebem, ale coś jej nie pasowało. Typ dalej szedł za nimi, a ona miała opory z ciągnięciem za sobą dorosłego typa — możesz przestać łypać wzrokiem na tego typa? — spytała w końcu odrobinę zirytowana. Niby to dorosłe, ale gorsze niż osioł.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen zmarszczył brwi, bo sobie to kalkulował, do czterdziestki miał sześć lat, to wcale nie jakoś dużo. Czy on przez sześć lat się zdąży wyszaleć?
- To może lepiej do pięćdziesiątki, ale wtedy dziecko będzie nam odraz mówić, zgredy, więc nie wiem czy to dobrze? - stwierdził. W zasadzie po takiej pięćdziesiątce, kiedy już nie chciałoby mu się latać za tymi modelkami, to mógłby siedzieć z Lottie i pić z nią tą drogą whisky, gadali by wtedy o sensie życia, filozofii, jej tyłku, jego dupkowatości i jakoś by im ten czas leciał. A jeszcze jakby rzeczywiście postarali się o dziecko, to ktoś by im na starość tę szklankę wody podał i Galen by nie musiał się zastanawiać, czy jest w stanie tego nauczyć na przykład szympansa.
- Opcje są dwie, albo spierdoli, albo nie. Na mnie wyzywające ubranie działa... Na przykład taka czerwona, satynowa sukienka, możesz zapytać Meenę gdzie ją kupiła, Gwarantuje Ci, że Cassian się nie oprze - powiedział, ale w sumie to nie wiedział. Bo już dziwne było to, że ją zaprosił i grał jej koncert, a nie zaprosił ją, żeby jej pokazać sypialnię. To znaczy dla Galena to było dziwne, bo inni ludzie pewnie uznaliby to za dość romantyczne. A może to Galen powinien się zapisać do Cassiana na jakieś lekcje romantycznych podrywów?
- Lottie, jak wytrzeźwiejesz to spójrz na tę twarz i wtedy mi to powiedz, że nie widzisz tu księcia - prychnął, bo Galen się uważał za ósmy cud świata, wiadomo - no to co, to teraz kobieta już nie może pocałować pierwsza? Ale Ty jesteś staromodna Charlotte - rzucił, bo on czasem lubił jak kobieta przejmuje inicjatywę, ale tylko czasem, bo jednak Galen to był typ człowieka który lubił mieć kontrolę. Kiedy Kovalski powiedziała, żeby zaprosił Meenę do kina, to stwierdził, że powinien, ale potem ona dodała coś, czego on wcale nigdy nie brał pod uwagę. Że jak zrobi ten krok, to co wtedy będzie z innymi? Tymi nocami z innymi.
Uniósł jedną brew.
- To wszystkie muszą o sobie wiedzieć? Przecież jakoś da się to połączyć tak, że wcale nie muszą - dobra, Galen był już pijany, pewnie zaraz zacznie bełkotać. Ale może jutro, kiedy ta whisky odrobinę wyparuje mu z głowy, to dotrze do niej, że jak zacznie kręcić z Meeną, to będzie musiał przestać kręcić z kimkolwiek innym. Może.
Machnął ręką, kiedy powiedziała, żeby wyznał Meenie, że świata poza nią nie widzi. Przecież widział, teraz nawet PODWÓJNIE!
Chyba Galen jednak będzie musiał to wszystko omówić z Charlotte na trzeźwo, albo najlepiej najpierw ze swoim terapeutą, a później jeszcze z nią, żeby to wszystko jakoś ogarnąć.
Spojrzał na nią znowu unosząc jedną brew, a może ona wcale nawet nie opadła, bo teraz to co mówiła wydawało mu się bardzo abstrakcyjne. Jakieś randki, jakieś wyznania i jeszcze przeproszenie Cassiana.
- I co bym mu powiedział, wiesz stary sorry, że jakieś piętnaście lat temu odbiłem ci dziewczynę, ale nawet nie pamiętam jak miała na imię. Głupota, zresztą myślisz, że on wciąż o tym pamięta? Pewnie od tej pory miał już ze czterdzieści dziewczyn - wzruszył ramionami. Galen to pamiętał, więc chyba było to jakieś charakterystyczne, przełomowe, albo coś w ten deseń. Nie pamiętał imienia jej, ale pamiętał minę Cassiana.
Kiedy powiedziała, że zasnęli na kanapie bez seksu to odchrząknął, co miał jej powiedzieć? Szkoda? To fajnie? Jak on to zrobił? Byliście za bardzo pijani?
- No i to Ci odpowiadało? - zapytał w końcu, bo nie umiał czytać w jej myślach, ale był ciekawy czy Charlotte Kovalski to wystarczyło.
Podniósł swoją szklankę, ale na szczęście była pusta, więc tylko zajrzał do środka i odłożył.
- Jeśli Ci to pasuje... Pasuje Ci to? - musiał to z niej wyciągnąć. On by nigdy się nie zamienił, dusza zdobywcy, a nie... zajączka.
Kiedy zajęła się smsami, to Galen zdążył iść do łazienki, a później nawet wylecieć z baru.

W zasadzie Galen ledwo stał, ten drugi również, ale ten drugi miał kolegę, a Galen miał lampę, opierał się o nią ręką. Coś tam bełkotali, ale to były słowa niezrozumiałe dla ludzi, którzy nie wlali w siebie takiej ilości alkoholu jak oni, Charlotte mogła je rozumieć.
Obejrzał się kiedy wykrzyczała jego imię. Tak to on, GALEN.
Spojrzał na nią, ona to zawsze miała takie wejście smoka, albo smoczycy, może nie jak Cynthia, ale prawie.
- To jest mój prawnik, możesz napisać do niej skargę na piśmie, a ona weźmie ją i wytrze... w nią sobie nos! - zawołał i wskazała Charlotte palcem. Klasa Galen naprawdę.
Tamten też coś tam jeszcze bełkotał, ale jego kumpel też chyba musiał być prawnikiem, bo odciągnął go na bok i tak skończyły się te przepychanki. Chociaż rzeczywiście rzucał za nimi jakimiś przekleństwami, ale Galen już nie potrafił stwierdzić czy to angielski, czy może hiszpański, a oba te języki znał.
Tym razem obyło się bez bójki Charlotte wygrała, tamten kolega też wygrał, może powinni się teraz wymienić numerami?
Właściwie to ta dwójka stała przy jednej lampie, a tamta przy drugiej, dzieliło ich może kilka metrów, ale Galen odwrócił się do nich plecami i spojrzał na Charlotte, a później sięgnął do niej i oparł jej ręce na ramionach.
- Już na nikogo się na patrzę, tylko na Ciebie... - powiedział, a jak zobaczył tę butelkę, którą miała to już w ogóle oczy zaświeciły mu pijackim blaskiem - jesteś najlepsza - chociaż w zasadzie Galenowi to już nic więcej nie było potrzeba. Wypił już ZA DUŻO.
- Zamówię nam transport... - pomacał się po kieszeniach, ale w ogóle nie miał swojej marynarki. Musieli więc wrócić do baru, w międzyczasie Charlotte zamówiła taksówkę, a potem wsiedli w nią oboje i pojechali do Galena i nie wiem co tam będą robić. Ciekawe.

/kończymy

Charlotte Kovalski
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spirit of York Distillery Co.”