30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Tylko Cherry teraz nie była pewna, czy chce w stu procentach Galena Wyatta. Widział każde jej oblicze, to szczęśliwe, przestraszone, smutne, a nawet to uniesione w przyjemności. To złamane również. Dalej gdzieś z tyłu głowy miała te uczucia, które krążyły jej przez głowę jeszcze nie tak dawno. Utrata dziecka, strach przed utratą mężczyzny życia, a także... dziwne uczucie zdrady.
Dalej mam wolność co do wyboru projektu? Czy chcesz jednak zatwierdzić, zanim ja zatwierdzę? — spytała tak dla jasności. Może wybieranie poszczególnych elementów ich domu mogłoby ich na nowo połączyć. Poszukiwała już inspiracji. Nie chciała, aby ich dom był modny, a posiadał w sobie duszę, iskrę dzieciństwa dla ich... no dzieci. Mogła mu nie wybaczyć, a dalej tylko go widziała, jako ojca swoich dzieci. Nikt wcześniej nie dotknął tak bardzo jej duszy.
Tak — kiwnęła głową, przymykając na moment oczy. Mogła go podsłuchiwać, patrzeć, co robi, jak prawdziwa tajna agentka. Lepszy podsłuch nie istniał — między spotkaniami owszem — znów kiwnęła głową. Chociaż to bardziej z troski i przezorności, którą miała w sobie niż z jakiegokolwiek przymusu, czy zazdrości. Chciała mieć pewność, że nic mu się nie zadzieje, kiedy jest poza jej wzrokiem, że naprawdę dba o siebie, odpoczywa, a nie nakurwia jakieś tabelki w excelu w trakcie wykłócania się z kontrahentem.
Że masz odpoczywać, brać tabletki oraz słuchać się poleceń lekarza — wyrecytowała, jakby była nauczona tej kwestii. Naprawdę była. Doskonale znała każdy element jego powrotu do zdrowia. Skoro miał zamiar zostać u niej, a nie w biurze, wolała go doglądać. Przynajmniej wtedy miała stu procentową pewność, że nie powróci do pustego domu z rozdzierającą ciszą, a bardziej do narzekającego Galena, który teraz nic nie może zrobić.
Nawet kawalerski będzie teraz spokojny, chłop się nawet nie napije. Z tego chyba... Cherry była zadowolona.
Sprzedała mu kuksańca. Opanowała delikatnie jego siłę, nie chciała go skrzywdzić, a jednak stanięcie serca wydawało się dla niej najgorszą możliwą rzeczą, którą mogłaby teraz usłyszeć.
A ja tak — powiedziała pewnym siebie głosem, wpatrując się w niego badawczym wzrokiem. Jakby próbowała z jego twarzy wyczytać coś ważnego, istotnego. Po tych wszystkich kłótniach, dramatach nie mogli sobie pozwolić na zgodę w łóżku. Nie dzisiaj, nie jutro... kiedyś. Gdy kardiolog da im zielone światło, a Galen wróci do normy. Przynajmniej częściowo, by mogli odzyskać normalność.
Tak będzie teraz wyglądało twoje życie nudne życie Galena Wyatt'a właśnie rozpoczynało swój pierwszy rozdział. Teraz będzie musiał go pisać, bez większych dramatów, skandali, a nawet kłótni. Ciekawe, ile będzie w stanie przeżyć w ten sposób. Życie bezstresowe jest stresujące. Sama mogła się z nim teraz przez krótki moment podroczyć.
Jednak wolę czarne dresy, albo piżamkę w pudelki — w żaden sposób nie seksowne. Choć dla Charity Marshall to pojęcie względne. Chyba tylko jej ubrania okresowe były totalnie aseksualne. Takie bez wyrazu, seksapilu, czy jakiegoś przedziwnego wyczucia. Kiedyś... za parę miesięcy może wróci do bardziej fikuśnych ubrań.
Tylko jej też brakowało jego bliskości. Takiej w której ich oddechy zlewają się w jeden, kiedy serca biją w tym samym, niespokojnym rytmie, a cały świat wydaje się po prostu ich. Stojąc przed nim w bieliźnie, mogłaby się złamać. Choć była dobra w spełnianiu wszystkich zasad i reguł, to była jedna z rzeczy, którą nauczył jej ojciec. Więc nie powinni, mimo to prowokowała go. Każdym krótkim spojrzeniem liczyła na więcej, nawet jeśli wiedziała, że teraz było to niemożliwe.
Skończyły się wielkie uniesienia i seks maratony.
To idź — mruknęła, odprowadzając go wzrokiem do łazienki — nawet nie poczułam — zaśmiała się z lekkim prowokującym uśmiechem. Chciałaby móc poczuć go bardziej, mocniej. Nawet na własnej skórze. Westchnęła, wypuszczając nerwowo powietrze z płuc. Wcale niczego jej nie ułatwiał, ale ona miała zamiar. Zdjęła swoją bieliznę, wrzucając go do kosza na pranie. Założyła na sobie jakiś czarny, koronkowy top i wsunęła na siebie spodnie. Będą czekali do tego zielonego sygnału od kardiologa.
Film puściła, dopiero gdy wyszedł z łazienki.
Słysząc go... westchnęła ciężko. Czy rozpoczął się wielki czas na matkowanie?
Mam okres do odwołania — powiedziała zdecydowanym tonem — dopóki kardiolog się nie zgodzi — może powinien dać mu pisemną zgodę? Galen Wyatt już może uprawiać seks. Przyjęłaby coś takiego do siebie, by mieć pewność... że jednak serce mu nie stanie — a ty — dotknęła go palcem w ramię — nie jesteś teraz prawdziwym marynarzem, kochanie — bo tylko taki mógłby przepłynąć przez czerwone morze — musisz się zadowolić... przytulasami — mruknęła finalnie, ciągnąc go za rękę, by mógł położyć się obok niej. Ona wtedy otoczyłaby go nogami niczym prawdziwa koala, czy inna panda — kto z Harry'ego wydaje Ci sie najgorszą postacią?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- A dlaczego miałabyś nie mieć? - zapytał, ale chyba wiedział, bo Cherry teraz się wahała. Znowu będzie się wahała, a jego znowu to będzie denerwowało, ale chyba sobie zasłużył? Zresztą przecież obiecywał sobie, że nie będzie się już denerwował, kłócił z nią, sprzeczał, bo to wszystko doprowadziło do tego, w jakim punkcie teraz się znalazł. Najpierw ta chwila szczęścia gdzieś z dala od niej, a później serce, które tego nie wytrzymało, które chyba pękło już za dużo razy... Nie, to nie tak, Galen wiedział, że ta choroba jest genetyczna, a jednak łudził się, że on jej nie odziedziczył, przecież była taka szansa, pół na pół. Ale życie byłoby za piękne, a jego jednak rzadko takie było.
Kiedy powiedziała to tak, że będzie go podglądać, to patrzył na nią tymi niebieskimi oczami, już chciał jej powiedzieć, że dlatego, że mu nie ufa, ale ugryzł się w język, przełknął te słowa, a jak mogła mu ufać?
- Boże, to brzmi jakbym był jakimś starym dziadem - mruknął na te jej kolejne słowa o tych tabletkach, brać tabletki, słuchać zaleceń lekarza i odpoczywać, a na obiad zjeść kleik i nie zapomnieć wyjąć sztucznej szczęki. Przewrócił oczami.
- Mogłabyś mi na przykład opowiadać o nocy poślubnej i tej bieliźnie którą na nią wybrałaś, to pewnie bardziej zadziałałoby jak jakieś lekarstwo na duszę, niż takie narzekanie - stwierdził nie spuszczając z niej spojrzenia, chociaż bał się trochę, że ona zaraz mu powie, że o żadnej nocy poślubnej nie ma coś myśleć, no bo może nie miał?
Ale nie oddała mu pierścionka, więc może jeszcze jakaś nadzieja była? Ta ponoć umiera ostatnia.
Chociaż umieranie to był teraz dla Galena trochę ciężki temat, bo wciąż jeszcze powracał do niego w snach. Nawet mu się śniła trumna, w której leżał i nad nią stojące Cherry i Pilar. Koszmar jakiś.
Zmarszczył brwi, kiedy powiedziała, że teraz będzie wiódł nudne życie, nie chciał. A może chciał? Troszeczkę spokojniejsze. Bez ciągłego biegu, stresu, bez kłótni.
- Tak myślisz Cherry, że teraz będziemy sobie razem nudno i spokojnie żyć? - zapytał znowu zaglądając jej w oczy. Z nią mógłby, nawet nudno i spokojnie. Nawet bez tych swoich skandali i dramatów. Chociaż dramatów przecież sam się nie prosił, one tak po prostu na niego spadały, jakby je przyciągał.
- Masz piżamkę w pudelki? - zapytał się i uśmiechnął - nie umiem sobie jej wyobrazić - bo pewnie w głowie Galena to wciąż była jakaś kusa koszulka w pudle.
Kiedy stała przed nim w samej bieliźnie, to prawie go złamała, mało brakowało. Bo Galen to jednak nigdy sobie nie umiał odmawiać takich przyjemności. A Cherry to już działała na niego tak, że mógłby się z nią kochać wszędzie i zawsze, po zawale też. Nawet przez chwilę jeszcze chciał spróbować, ale kiedy poczuł jak to serce bije do niej szybciej, to skapitulował i poszedł do tej łazienki.
A jednak ten zimny prysznic chyba do końca nie ostudził jego zapału, bo kiedy już siedział na łóżku, a ona leżała w tej koronkowej koszulce, to spróbował znowu.
- A może się zgodził? Powiedział, że trzeba spróbować i zobaczyć jak zareaguje serce - rzucił, ale zmyślał, kłamał na poczekaniu, bo lekarz mu powiedział jasno, że trzeba się oszczędzać i dał mu całą listę rzeczy zakazanych, na której była nawet za mocna herbata. No to chyba seks z Cherry był trochę bardziej niebezpieczny niż za mocna herbata jednak. Zmarszczył brwi na tego marynarza.
- A może jestem, nie wiesz Cherry - rzucił jeszcze, ale później westchnął ciężko, bo jednak co by mu nie powiedziała, to miała rację. A on przecież też miał się jej trochę bardziej słuchać. Dał się jej pociągnąć na łóżko, ale najpierw to podparł się na ramieniu i pochylił nad nią, żeby ją pocałować, miękko, krótko, bo już samo to sprawiało, że oddech stał mu się trochę bardziej płytki niż powinien, a jednak Galen nie chciał wracać do aparatu tlenowego, więc opadł obok niej, plecami na poduszkę i tylko objął ją ramieniem. Oblał pierwszy test, czyli chyba jeszcze rzeczywiście nie pora, ale... spróbuje jutro. Pojutrze i dopóki mu się to w końcu nie uda. Pozwolił jej się opleść nogami i tylko przytulił ją do siebie mocniej.
- Umbridge - odpowiedział od razu na to jej pytanie, bo to chyba była najgorsza postać, po prostu nie dało się jej lubić - a według Ciebie Cherry? - pogłaskał jej włosy - a najlepsza to Snape, jest chyba najbardziej jakiś taki... ludzki - pogłaskał jej policzek, żeby finalnie zahaczyć dłonią o jej podbródek, unieść jej głowę tak, żeby móc znowu spojrzeć jej w oczy. Błyszczące, duże, piękne.
- Nie rozumiem dlaczego matka Harry'ego go nie wybrała, skoro był jej taki oddany aż do samej śmierci - chociaż to James był przedstawiany bardziej jako dupek, to może Galen jednak powinien się z nim utożsamiać i brać jego stronę, a nie Snape'a?

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Bo może chcesz się w to troszeczkę bardziej... zaangażować w projekt, w dobór działki, a nawet w budowę domu? — zagadnęła, spoglądając na niego badawczym wzrokiem. Przecież mógł, dał jej możliwość zbudowania władzy nad ich domem, ale... to miał być przecież ich dom. Jeśli by im nie wyszło, zawsze mogliby go się po prostu pozbyć. Była w stanie sama kupić działkę, wybudować dom, ale potrzebowała go też przy tym. Mogła tego nie mówić, za to dało się to zobaczyć w jej oczach. Tę niemą prośbę, którą do niego kierowała. Takie kłótnie dotyczące domu... mogłyby być właściwie szczęśliwe?
Dobrze, że nie czytała mu w myślach, bo znowu by się pokłócili.
Serce Ci stanęło, to będzie, tak brzmiało — został w jej oczach skarbem, o który chciałaby móc zadbać. Sprawdzać dawkowanie jego leków, przygotowywać mu posiłki, sprzątać dookoła niego, co prawda Cherry nigdy nie była i nie będzie typową kurą domową. Nigdy nie będzie. Za to teraz będzie próbowała się nim zaopiekować na własny sposób.
Może kupi mu PS5? Chociaż w grze sobie szybko pojeździ.
Przewróciła oczami, słysząc jego propozycję.
Wtedy na pewno serce, by Ci stanęło — brzmiała jak na nią chłodno, zdecydowanie. Widocznie ktoś z nich musiał zachować się jak dorosły, związek z chorym dzieckiem — poza tym... nie wiem, co z naszym ślubem. Nie wiem, co ze sobą zrobić i kiedy je zrobimy — wiedziała, że go to zaniepokoi. Fakty były takie, że nie mieli jeszcze daty ślubu, nic nie zdążyli ustalić, nawet obrączek nie wybrali. Już na nie trzeba było poczekać, wybrać odpowiedni wzór, próbę złota. Spoglądała na niego, wzdychając ciężko. Nie miała sił, ani chęci myśleć o organizacji, a z drugiej strony... nie była osobą, która w organizacji tak ważnego dnia pozwoliłaby sobie na spontaniczność.
Chciałabym, żeby moje najgorsze dramaty dotyczyły tylko firmy Galen... — przyznała całkiem szczerze, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Wolała spokój zamiast ciągłego napływu adrenaliny, zwłaszcza że ich ostatnie wiązały się z życiem, lub śmiercią. Mogli wieść życie NORMALNYCH ludzi zapełnione szczęśliwymi wspomnieniami, przecież tego właśnie chciała.
Pidżama w pudle, w takie Koko cały czas — prychnęła na to, nie mogę sobie tego wyobrazić. Po prostu w normalnych ubraniach jej nie widział. Takich bardziej znoszonych, tradycyjnych. Rzadko kiedy pozwalała sobie na wygodę, najczęściej wtedy gdy przebywała sama. Nawet z braćmi każdy jej element musiał być dopracowany do perfekcji. Cordiana musiała ogarnąć, Cyrusem rządziła, a trzeci był najgorszym cwelem.

Nawet prysznic nie podziałał, a ona wywróciła oczami.
Jak tak będziesz, mówił to przed naszym pierwszym stosunkiem, będę potrzebowała pisemnej zgody kardiologa z pieczątką — powiedziała poważnym tonem, na jej twarzy malowało się stwierdzenie: kurwa, mówię serio. Była w stanie serio wymagać od niego zaświadczenia od lekarza, by mógł uprawiać seks. Tylko wtedy wybrałaby takiego, który by był opłacony przez nią, a nie pierwszego lepszego.
Chciała mieć pewność, że gdy będą czerpali przyjemność ze swoich ciał, serce mu nie stanie. Poza tym potrzebowała czasu, jego bliskość była kusząca, ale przynajmniej będzie w stanie uporządkować sobie w głowie wszystkie kwestie.
Nie jesteś — pokręciła głową. Pociągnęła go w stronę łóżka i uśmiechnęła się szerzej, czując jego wargi na swoich. Serce zabiło jej mocniej, stęskniła się za nim, za tą bliskością. Sama miała ochotę go rozebrać, ale myśli się jej kotłowały, przypominając o wszystkim, co się działo w ciągu ostatnich tygodni. Przeżyli całkiem sporo, patrząc na to, że znali się niecałe dwa miesiące — zdegradowałam Cię, marynarzu — odparła, gdy rozłączyły się ich wargi. Spojrzała mu głęboko w oczy, by móc po chwili ułożyć się wygodnie na jego torsie, gdy w tle leciał Harry Potter. Wtuliła się, przymykając oczy. Film mógł lecieć w tle, a dla niej najważniejszy był rytm jego serca.
By biło.
Też nie lubię tej wywłoki — trochę przypominała jej matkę Galena — no też Umbridge — przyznała z większą dosadnością, jakby faktycznie myślała, by opluć kobietę. W głowie pojawiła się jej inna suka, nie ta różowa, a ta co przyszła do jej domu w futrze. Następnym razem jej nie — ja najbardziej lubię Lunę, a kiedyś miałam crusha... na Draco — stwierdziła całkiem szczerze. Potter ją wkurwiał, podobnie Ron de-bi-le, gdyby nie Hermiona zginęliby już w pierwszej części. Dziewczyny to jednak powinny być bardziej doceniane — dobry chłopak wychowany w złym miejscu — czasami tak widziała samą siebie. Gdyby miała innego ojca, mogłaby zachowywać się inaczej. Ona tylko chciała spełnić jego oczekiwania, nieważne jakie by były. Momentami podobnie czuła się z Galenem, bała się, że nigdy go nie zadowoli.
Wybrała Jamesa, bo się zmienił i miał duszę — stwierdziła, odwracając się w stronę Galena ze wzburzeniem — wiesz, wewnętrzna przemiana bohatera. — takie rzeczy to kiedyś się opisywało w liceum, a nie rozmawia się z ukochaną połówką — a Snape to... jest dla mnie za bardzo dwuznaczny — dupkowaty do samego końca. Mógł inaczej się zachowywać, chociażby gdy trenował okulemncję z młodym czarodziejem. Okazanie litości dla nastolatka, który widział, jak ktoś chce zabić mu ojca przyjaciela — nie potrafiłabym kogoś bronić przez jednoczesną nienawiść — stwierdziła finalnie. Nie potrafiła działać niezgodnie z uczuciami. Dlatego nie była w stanie patrzeć jakiś czas temu na Galena.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Zamyślił się, bo z jednej strony nie wiedział, czy chce, bo to jednak stres, a stres źle mu będzie działał na serduszko, a z drugiej by chciał, budować z nią ich wspólny dom, w którym kiedyś zamieszkają i będą nawet wychowywać dzieci. Ale naprawdę je wychowywać, a nie tak jak matka Galena na przykład.
- Chcę, ale z umiarem Cherry, bo w tej chwili wszystko muszę robić z umiarem - stwierdził bezpiecznie, bo trochę przecież wiedział, że z nią to nie zawsze jest umiar. Bo oni trochę byli pod tym względem do siebie podobni, że jak już się kłócili to dopóki coś się nie wydarzyło, a jak kochali to też trochę na zabój, a przynajmniej Galen, który prawie rzeczywiście z tej miłości umarł. Chociaż to może nie z miłości, ale może trochę tak. Bo przy Cherry serce przecież biło mu zdecydowanie szybciej już od dawna. A może to nie przez Cherry, tylko przez chorobę i mógł już wcześniej zareagować?
Zastanawiał się też nad tym trochę, czy rzeczywiście gdyby poszedł do lekarza wcześniej, gdy czuł jakieś pierwsze odchylenia od normy, a czuł, kiedy ją poznał, tylko zganiał to wszystko na te wzburzone emocje, to może dostałby leki wcześniej i nie przechodził przez ten zawał. Może tak.
- Nie wiesz, bo nie jesteś już pewna, czy nie wiesz, bo przyszłość jest niepewna? - zapytał odnośnie tego ślubu i spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał z nich wyczytać odpowiedź. Spodziewał się, że nie jest pewna. No i w zasadzie ta przyszłość z nim też wcale nie była taka kolorowa, bo jednak to była choroba, na którą ludzie po prostu umierali. Galen też mógł umrzeć. Bał się tego. Starał się o tym nie myśleć, odpychać od siebie jak najdalej te myśli, ale jednak, bał się tego.
- A ja bym chciał, żeby największe dramaty dotyczyły tego jaką tapetę wybierzemy do pokoju dziecinnego - stwierdził wciąż patrząc na jej ciemne, piękne oczy. Chociaż Galen był uzależniony od adrenaliny, on po prostu nie umiał usiedzieć spokojnie na miejscu, ciągle w biegu, to teraz przecież... będzie musiał. Żyć spokojniej, żyć wolniej. Nawet jeśli chodziło o firmę, może wejdzie na rynek Europejski, ale to już nie był target, który mają wykonać do końca roku, może za rok, dwa, za pięć. Powoli. Małymi kroczkami.
- Muszę ją zobaczyć - rzucił odnośnie tej piżamy w pudle. Właściwie to Galen też częściej chodził w garniturach, koszulach, które kosztowały tyle, że można by było za nie opłacić dwumiesięczny czynsz, ale Cherry już go widziała chyba w dresie, w wersji bardziej casualowej na pewno.

Może by podziałał jakby do niego pod ten prysznic przyszła... Chociaż wtedy by gorzej podziałał pewnie. Gorzej na serce.
- A co on może wiedzieć - rzucił wywracając oczami. Nie to, że lekarz widzi jak to jego serce pracuje i robi mu jakieś testy wydolnościowe, więc może jednak trochę wie, ale wiadomo Galen to zawsze był mądrzejszy od wszystkich. Chociaż może teraz się będzie trochę bardziej pilnował? Zobaczymy ile to potrwa. Aż poczuje się lepiej i znowu wszystko wróci na stare tory? Oby nie.
Nie był gotowy, czuł to, ale to nie tak, że nie chciał, bo chciał i każda komórka jego ciała chciałaby poczuć Cherry, ale się bał, bo czuł też to przyspieszone bicie serca i coraz płytszy oddech i od razu myślał i masce tlenowej i o tym pierdolonym ekg, do którego tyle czasu był podpięty. Nie mógł, jeszcze.
Bezpieczniejszą opcją był jednak chyba Harry Potter, chociaż dobrze, że wybrali tę trzecią spokojną cześć, bo w siódmej już mogłoby być dla niego za dużo akcji.
- Wywłoki? To moja matka jest na równi z Umbridge? - uśmiechnął się lekko unosząc jedną brew i wpatrując w jej twarz. Może coś w tym było, obie były dość paskudne. Na Lunę jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, ciekawe dlaczego Cherry lubiła najbardziej odklejoną postać? Za to na tego Draco Malfoya parsknął śmiechem.
- A ja zawsze miałem go za tego złego, może Charity Marshall lubi jednak bad bojów? - wplótł palce w jej włosy bawiąc się luźnymi kosmykami. To by też wyjaśniało trochę czemu lubiła jego, czemu w ogóle go polubiła, jak przecież na początku był w stosunku do niej kompletnie zły, dupkowaty.
Kiedy spojrzała na niego taka wzburzona, to aż się uśmiechnął, zaraz mu się oberwie wykład na temat postaci z Harry'ego Potter'a, czuł to w kościach.
- A Snape się nie zmienił całe życie czuł wszystko na maksa, kochał ją do śmierci, bardziej się nie dało, nienawidził też całym sercem, bo nie umiał wybaczyć Jamesowi, a jednocześnie umiał przy tym pomóc jej dziecku, to jest bohater tragiczny - Galen tak bardzo tego nie analizował, ale sam by tak zrobił, kiedy już by się zakochał to na zabój, do śmierci, znienawidziłby też na całe życie, zwłaszcza mężczyznę, który odebrał mu ukochaną kobietą, a jednak miał odrobinę litości do jej dziecka. Dla niego to było najbardziej ludzkie zachowanie. Bo w te wielkie, wewnętrzne przemiany to on za bardzo nie wierzył.
- A Snape potrafił, nienawidził Harry'ego a jednak na sam koniec mu pomógł jak nikt inny, ryzykując swoje życie. I to jest autentyczne, a nie jakieś jesteś złolem, a nagle zaraz stajesz się dobry, żeby wyrwać dupę, tak się dzieje tylko w bajkach - zmarszczył nos, no chyba, że się udaje, żeby tą dziewczynę poderwać, może James tak naprawdę całe życie udawał? Galen aż zmarszczył brwi myśląc nad tym chwilę, ale później zapatrzył się w ekran, gdzie się pojawiła Luna, więc znowu zerknął na Cherry.
- A czemu Luna? - zapytał - wyobrażałaś sobie jej związek z Draco? - no bo skoro to była jej ulubiona postać i jej crush, to może tak było? Galenowi to pewnie się podobała Hermiona, bo była taka mądra i rozważna, dobra... aż szkoda wielka, że wylądowała z ciapą Ronem.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

A umiesz robić z nim rzeczy? — spytała całkiem szczerze, zaglądając mu głęboko do oczu. Zdążyła zauważyć, że dla Galena nigdy nie było nic pomiędzy. Kochał na zabój, oświadczał się, chciał wychować wspólnie dziecko, brać ślub, ale nigdy nie mógł poczekać. Czas był dla niego najbardziej trudną rzeczą do odgadnięcia. Za to Cherry nauczyła się cierpliwości dzięki biznesowi. Chodziła za Richardem dobry rok, zanim zawiązała oficjalnie współpracę. Wtedy usłyszała o Galenie, że nie będzie jedyna, mimo to nie poddała się, dostała tego, czego chciała... może nawet z nawiązką? Nigdy nie spodziewałaby się po sobie, że Król Dupków będzie mieszkał razem z nią, że będzie chciała móc dzielić razem z nim ich wspólne życie. Dla niej cała ta sprawa wydawała się, aż nader skomplikowana. Nie minęły dwa miesiące, a ona nie wyobrażała sobie bez niego życia.
Kolejne pytanie zbiło ją z tropu.
Nie wiedziała, co właściwie powinna powiedzieć. Czy szczerze powinna wyjawić wszystkie własne wątpliwości? Na pewno, powinna. Spoglądała głęboko w oczy Galenowi, próbując złapać z nim nić porozumienia, dowiedzieć się, co tak właściwie kryło się w jego głowie. Mogła pozwolić sobie na chwilę słabości? Czy on znowu by się wycofał? Bała się tego. Nie chciała, żeby od niej uciekał.
Nie chodzi o przyszłość, bo dalej chcę być twoją żoną i wychować z Tobą dzieci — powiedziała spokojnym, miękkim tonem, wpatrując się w niego badawczo. Próbowała odgadnąć, co dokładnie siedziało mu w głowie. Czy aby teraz go nie odstraszy? Przecież była taka możliwość, Galen zbyt szybko się płoszył, uciekał, a jednak musieli być ze sobą szczerzy — z tyłu głowy mam dalej myśl, że może nie jestem jedyna — wydukała z trudem, patrząc mu prosto w oczy. Skoro mieli budować własną przyszłość na nowo, musieli wpierw zbudować zaufanie. Cherry w końcu musiała przestać bać się mówić, tak by Galen był w stanie ją zrozumieć. Zajrzeć do jej duszy, by móc się nią zaopiekować. Codziennie przypominając jej, że poza nią nie widzi świata. Pewnie gdyby nie dziecko, kłóciliby się, nie byłoby pierścionka, ani żadnych obietnic, ale tak życie widocznie miało się potoczyć. Powinni być za nie wdzięczni.
Kiedyś może będzie jeszcze piękniejsze?
Też dobre, albo w wyborze rasy nowego psa... — rzuciła nagle, wpatrując się w Galena. Czy chciała nowego psa? Tak, zdecydowanie. Myślała o tym od jakiegoś czasu, w domu zawsze panował spokój, a kolega dla Koko byłby w stanie wprowadzić odpowiednią ilość hałasu, przygód i nieznośnych dźwięków. Trochę jakby mieli mieć szybciej dzieci, tylko Cherry nie musiałaby ich rodzić oraz nosić przez dziewięć miesięcy w brzuchu.
Może kiedyś Ci się uda mnie przekonać — bo to była jednak odzież za-ka-za-na. Musiałaby czuć się odpowiednio słabsza, by móc ją ubrać. Dres i czarny, koronkowy top były odpowiednie. Jeszcze okresowa Charity się nie pojawiła u Galena. Taka, która miała dosyć wszystkiego. Dużo twarzy Cherry właściwie Wyatt zdążył ominąć. Sporo widział, zwłaszcza tego zakresu maksymalnego, a bardzo mało tego zwyczajnego. Wtedy gdy wyglądała, gdy leciało z niej jak z kranu.

Nie przyszłaby do niego pod prysznic. Charity była, mimo wszystko, stosunkowo odpowiedzialna. Nie brała w garść tych najbardziej ryzykownych rzeczy. Wolała skupiać się na teraźniejszości, a teraz najważniejsze było, żeby Galen czuł się cały czas dobrze.
By serce nie przestało mu bić.
No wie zdecydowanie więcej od Ciebie... pewnie miał wielu takich napaleńców, którym żony kazały przynosić zdolność fizyczną do seksu — parsknęła Cherry. Próbowała obrócić ten kawałek ich życia w żart. Trochę nim był. Galen Wyatt, który nie mógł w żaden sposób jej dotknąć, by serce mu nie stanęło. Nawet po zgodzie uważałaby jeszcze bardziej niż normalnie. Będzie musiała przejąć kontrolę, by wrodzony automatyzm nie przerwał pracy.
Co nie zmieniało faktu, że dalej łaknęła jego bliskości pod każdym pierdolonym względem. Chciała mu zaglądać w oczy, widzieć w nim ten znajomy błysk. Musiała obejść się smakiem, ważniejsze że był obok niej. Jego obecność była ważniejsza.
Ciekawe tylko, czy czuł się szczęśliwy?
Teraz przy niej gdy tak beztrosko rozmawiali o Harrym Potterze.
Jakby zamiast futra ubrałaby się na różowo, to mogłaby ją odgrywać — powiedziała całkiem spokojnym tonem, trochę niewinnym. Dla niej Felya była typową teściową. Taką o której wybrzmiewały najgorsze żarty. Mam dla pana złą i dobrą wiadomość. Zła jest taka, że auto spadło z klifu. Gość patrzy i wyczekuje na dobrą. Wtedy drugi mówi mu, że była w nim jego teściowa. W ten sposób widziała właśnie Felicie. Aż zastanawiała się, jaki był ojciec Galena. Dlaczego akurat pokochał on taką kobietę? Bez litości uczuć, delikatności.
Charity Marshall lubi dupków, którzy uganiają się za innymi — odparła odrobinę złośliwie, puszczając mu oczko. Co prawda dawno nie nazywała go w ten sposób. Zrobiła to z większą przekorą niż prawdą. Mogliby chociaż na to sobie pozwolić, prawda? Na delikatne szpileczki wbijane w siebie nawzajem od czasu do czasu. Chociaż kto wie.... może w tej szczęśliwej scenerii nagle zaczną się kłócić? Dobrze, że Cherry zamówiła własne AED, by łatwiej wykonać resuscytację, gdyby coś się mu stało. No kobieta była przygotowana.
Mówisz tak, jakbyś się utożsamiał ze Snape'm. — powiedziała poważnym tonem i zaśmiała się delikatnie. Kochał na zabój, nienawidził na zabój i troszczył się w ten sam spokój. Może coś w tym było? Dlatego tak przepadał ze Snape'm? Ona sama nie byłaby w stanie tego zrozumieć. Nie da się cały czas na maksymalnych obrotach, a Galen był tego idealnym przykładem — a tobie bliżej jest do Snape'a, czy do James'a? — ciekawiło ją, jak brzmiała jego odpowiedź. Właściwie by wyrwać dupę zmienił się. Może jednak był Potterem, a chciał zostać bardziej złożoną, trudniejszą postacią? Coś w tym mogło być. Nawet wyobrażenie Galena na swój własny sposób musiało być namaszczone byciem wyjątkowym.
Bo jest odklejona i jako jedyna rozumiała niezrozumiałych — a taką osobą niezrozumiałą była sama Cherry. Nikt do końca nie był w stanie zrozumieć jej uczuć. Może nawet sam Galen miał z tym problem— no Hermiona próbowała, zakładając to swoje stowarzyszenie dla skrzatów domowych, ale zachowywała się jak typowy bogacz, który myśli, że pomaga — robiła to w sposób sztuczny, nienaturalny. Trochę jak bogacze przekazujący pieniądze na cele charytatywne. Jakby myśleli, że pieniądze są w stanie wszystko zrekompensować. Nie były i nigdy nie będą — nie. Za to wyobrażałam sobie Dracona z Hermioną... a ty jakich masz ulubieńców? — przyznała całkiem szczerze, niewinnie i przekazała mu pałeczkę. Pytanie brzmiało, czy w ogóle wyobrażał sobie postacie Harry'ego jako pary? To zawsze była domena kobiet — już wiem, że nie Ginny i sznurówki — parsknęła śmiechem, wspominając ich poprzednią rozmowę na ten temat. Chociaż... Galen trochę wyrwał ją na sznurówki. Mogły być one parkiem wulkanów, jej ulubioną winnicą, ale były czymś zwykłym, naturalnym.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

I to było dobre pytanie, a odpowiedź na nie pewnie brzmiała nie, nie do końca? Galen nigdy w niczym nie miał umiaru, pewnie dlatego teraz był w tym miejscu, bo żył intensywnie w każdym aspekcie tego życia. W uczuciach, w luksusach, w pracy. On zawsze dawał z siebie sto procent, zawsze ponad normę, żeby zadowolić wszystkich dookoła, chociaż... teraz już po prostu chyba taki był, robił to dla siebie, dla nikogo innego. Bo to jego życie musiało być intensywne, było, dość, do póki serce się nie zbuntowało. Bo teraz to on prawie nic nie mógł.
Westchnął ciężko.
- Nauczę się - stwierdził, chociaż przecież wiedział jakie to będzie trudne. Trudniejsze niż wszystko czego w życiu próbował, a próbował różnych rzeczy, bo jednak był uzależniony od adrenaliny. A teraz nawet nie mógł o niej pomyśleć, teraz to mógł być uzależniony jedynie od herbaty, słabej do tego.
Patrzył w jej oczy, kiedy myślała nad odpowiedzią na jej pytanie, może mógł powiedzieć, że to nieważne, w tej chwili, że jeszcze o tym porozmawiają, ale chyba chciał wiedzieć, teraz, już. Kiedy zaczęła to słuchał jej słów, bo właściwie to zaczęła dobrze, chciał takiej odpowiedzi, a jednak to co powiedziała później sprawiło, że wywróciła oczami i odchylił do tyłu głowę.
- Cherry… przecież jesteś jedyna. A ja byłem z Tobą tak kompletnie szczery, że kurwa bardziej się nie da - rzucił i nawet na moment nie spuścił wzroku z jej oczu - nie wiem jak mam Cię o tym przekonać, ale... wymyślę coś - dodał i sięgnął ręką do jej policzka, żeby ją na nim oprzeć, żeby pogłaskać go kciukiem. Bo Galen to pewnie znowu nie rozumiał tego, że musi dać jej czas, że musi to zaufanie odbudować. Znowu płonął w tych swoich uczuciach i w tej nieumiejętności robienia czegokolwiek z umiarem.
Jak zwykle.
- Nowego psa? A co z Koko? - zapytał i odszukał wzrokiem pudla, który leżał gdzieś na łóżku w nogach, oczywiście się spojrzała, kiedy użył jej imienia. Galen lubił psy i zawsze chciał takiego mieć, ale nigdy nie miał na nie czasu. Chociaż teraz miał mieć ten miesiąc w domu, ale z drugiej strony co to jest miesiąc.
- Na pewno mi się uda Cherry, mówisz jakbyś mnie nie znała - bo Galen jak coś chciał, to to brał, to to robił. Nie było dla niego jakiś rzeczy niemożliwych, chociaż... teraz były. Teraz czuł je bardzo dobitnie, bo niemożliwe było nawet kochanie się z Cherry, chociaż jeden raz.

- Takich napaleńców? - powtórzył po niej i wywrócił oczami - to Ty tak na mnie działasz Cherry - mruknął, chociaż prawda jest taka, że Galen lubił seks, nigdy nie miał z nim problemów i właściwie to stanowił on jakąś ważną cześć jego życia, jak praca na przykład.
A w tym momencie musiał wszystko ograniczać, jeśli to nie wróci do normalności, to jak on to w ogóle przeżyje? Może nie przeżyje, ale to już chyba wolałby zejść na ten zawał niż być abstynentem.
Miał bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony było mu przyjemnie z Cherry obok, trzymając ją w objęciach, czując jej bliskość, a z drugiej czegoś mu brakowało. Dużo mu brakowało, więcej ognia jakby. Ale może teraz będzie musiał się przyzwyczaić do tego spokoju? Do takich rozmów na jakieś błahe tematy?
- Ale nie jest do niej podobna, ja jestem do niej podobny, zawsze wszyscy mi to mówili - stwierdził i spojrzał na nią tymi niebieskimi oczami, takimi samymi, jak te jego matki. On nawet to pierdolone serce miał po niej. Chociaż tego się wcale nie domagał, nie spodziewał nawet, bo do tej pory było przecież dobrze.
- O nie, to ja już się nie uganiam, nie wiem jak Charity Marshall to przeżyje... - powiedział unosząc jedną brew i patrząc jej w oczy. Ile razy miał jej jeszcze to dzisiaj powtarzać, zapewniać, że jest jedyna? Mógłby tysiąc, akurat do tego Galen miał dużą cierpliwość. Na to stwierdzenie, że mówi jakby utożsamiał się ze Snapem, to wzruszyła tylko ramionami.
- Raczej z Wielkim Gatsbym, mógłbym robić takie legendarne imprezy - raz nawet zrobił i wtedy przyszła do niego Marcie. Przez chwilę zastanowił się co u niej, ale zaraz wrócił myślami do Cherry. Bo jednak chciał żeby Cherry była jedyna. Była, chociaż przecież w życiu Galena Wyatta było naprawdę mnóstwo kobiet. A to nawet nie tak, że on je wszystkie prowokował, bo niektóre prowokowały jego. Ciekawe czy Snape też miał takie problemy? W końcu był zajebistym mistrzem eliksirów, może też czarownice się za nim uganiały, a on jednak był oddany Cherry. Lily.
- Najbliżej mi jest do Ciebie Cherry - rzucił i pochylił się, żeby musnąć ustami czubek jej głowy. Bo Galen to mógłby być nawet McGonnagall, gdyby od tego zależało to, czy Cherry będzie za nim, czy nie. Czy odzyska do niego to zaufanie. Zresztą on był po prostu sobą, Galenem Wyattem, trochę postacią tragiczną, jak kiedyś usłyszał, ale trochę też złożoną.
- Jak Ty Cherry? - zapytał znowu zaglądając jej w oczy. Może miała coś z Luny, ale też z Hermiony i nawet z Ginny. A może to znaczy też, że Charity Marshall była jednak sobą, równie skomplikowaną, co Galen, ale przez to zyskującą dużo w jego oczach. Miała w sobie takie cechy, które uwielbiał, ta jej waleczność, zaciętość, to jaka potrafiła być troskliwa, romantyczna. Galen może i nie był na pierwszy rzut oka jakiś romantyczny, a jednak potrafił być, jednak ten poetyzm i ta nostalgia były w nim jakoś głęboko zakorzenione.
- Ale Hermiona była dobra - stwierdził, bo można było jej wiele zarzucić, ale serce miała jednak po właściwej stronie, miała w sobie jakiś taki pierwiastek, który czynił z niej dobrą dziewczynę, kojarzyła mu się trochę z Pilar. Sam nie wiedział do kogo mógłby porównać Cherry, może Cherry nie dała się porównać do nikogo? Bo była wyjątkowa, tak jak on?
- Dracona z Hermioną? - powtórzył po niej, a palcem rysował jakieś wzory na jej ramieniu - no i co oni robili w składziku na miotły Cherry? - zapytał, ale na jej kolejne słowa o tej Ginny i sznurówkach, to aż parsknął śmiechem - jakbyś mi teraz powiedziała, że zawiążesz mi sznurówki, to w dwie sekundy zerwałbym się na równe nogi, a nawet nie mam butów skarbie - ale pewnie tak by było, że by się zerwał, a potem może nawet dostał zawału, jakby Cherry upadła przed nim na kolana, kto to wie.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Uniosła kąciki ust delikatnie, słysząc to przepiękne nauczę się. Musiał. Już nie mógł próbować, musiał się tego nauczyć, by jego serce mogło bić dalej dla niej. Umiar, czas, brak pośpiechu. Te słowa zdecydowanie nie kojarzyły się jej z Galenem, a jednak będzie musiała pomóc mu je osiągnąć. Trochę jak ze zdobywaniem szczytu. Wpierw trzeba trenować pod okiem specjalistów, tylko na to Wyatt nie miał chwili. Zanurkował głęboko, tracąc dech w płucach i musiał się wynurzyć. Po to by mogli stworzyć szczęśliwą parę, by mogli trzymać się mocno za ręce, ruszyć dalej i nie przejmować się innymi ludźmi. Patrzeć w tę samą stronę ze spokojem w oczach i w sercu.
Bo mieli siebie.
Spojrzała na niego z delikatnym smutkiem. Mógł jej to mówić tysiąc razy, ale ona czekała na czyny. Wyszedł ze szpitala, spędzali ze sobą czas, czując się szczęśliwi... ale czy na pewno tak było? Czy on przy jej boku, w jej domu, a później w łóżku był szczęśliwy?
Kochanie, ale tu tylko pomoże czas — powiedziała finalnie, marszcząc przy tym brwi. Każda minuta z nim przekonywała ją do tego. Tylko że tutaj byli zamknięci w swoim świecie. Co się stanie, kiedy z niego wyjdą? Dalej nie będzie poszukiwał kontaktu do tej policjantki? Może dalej go trzymali? Urwałaby mu uszy, gdyby dowiedziała się o szpitalnej wizycie. Bała się o niego i jego uczucia — to próbuj... Uwielbiam Cię. Za to boję się, że nie potrafię się uszczęśliwić — patrzyła mu w oczy, gdy chwycił ją za policzek. Wiele musiała poświęcić, żeby mu o tym powiedzieć, aby tak mocno się odkryć. Obawiała się tego. Skoro trzy spotkania wystarczyły, by dać mu to czego ona nie potrafiła. Było widać na jej twarzy zwątpienie oraz pewnego rodzaju smutek, którego nie dało się już ukrywać. Bała się oto, że ją zostawi. Nie wiedziała, czego konkretnie potrzebował. Bardziej kwestionowała ich związek przez pryzmat samej siebie, bo może faktycznie była dla niego niewystarczająca.
No... miałaby rodzeństwo — powiedziała spokojnym tonem, jakby to była największa oczywistość. Przecież nie zostawiłaby swojej kompanki. To ona wtulała się w jej brzuch, kiedy miała okres. Pocieszała ją w trakcie złych momentów. Była przy niej zawsze, czasem nawet w firmie, czasem na wakacjach. Wszystko zależało od tego, gdzie się znajdowała w danym czasie, co miała do zaoferowania. Uwielbiała tego pudla i nigdy by go nie oddała.
Po prostu pies przestałby być sam.
A może to będzie twoje pierwsze, niespełnione marzenie? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi dość wysoko. Była mu w stanie tego nie dać. Uwielbiała tę piżamę, chodziła w niej, gdy pogoda robiła się szaro-bura, a ona nie miała siły stroić się dla samej siebie. Wtedy pozwalała sobie na odrobinę luzu.

Ty na mnie też — odpowiedziała z lekko przekornym uśmiechem. Ściągnęłaby z niego teraz te dresy i dobrałaby się do jego penisa bez wahania, tylko... za dużo się naczytała o jego chorobie, zakazach, nakazach. Wbrew pozorom Charity bardzo mocno respektowała reguły, chociaż specjalizowała się też w ich naginaniu. Tylko teraz nie mogli sobie na to pozwolić. Mogła jedynie pomarzyć, by poczuć się jak we willi Wyatt'ów, u niego pod prysznicem, czy na Lanzarote — ale nie będę ryzykowała twojego serca — powiedziała finalnie i utkwiła w nim poważne spojrzenie. Nie była osobą, która będzie narażała jego zdrowie. Mieli na siebie chrapkę, oboje o tym wiedzieli. Za to jej lepiej pójdzie uporządkowanie myśli w głowie, gdy kardiolog dał jej czas. Chciała móc spędzać z Galenem każdą, możliwą chwilę, ale... czy on nie miał w głowie innych?
Może z wyglądu — stwierdziła, patrząc w jego piękne, niebieskie oczy. Dalej mogłaby w nich utonąć, oddać się ich głębi, ale było coś, co wyróżniało Galena od matki — ale nie jesteś do niej podobny z charakteru, ty jesteś dobry i... — przerwała na moment, zagryzając swoją dolną wargę — byłbyś lepszym rodzicem niż ona — powiedziała to finalnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Galen z genów był podobny do matki, ale jednak diametralnie się od niej różnił, gdy zaczynała być respektowana dusza oraz to co w głębi niej siedziało. Nie skrzywdziłby ich dziecka, na pewno nie z premedytacją.
Jak to nie? — spytała, uśmiechając się żartobliwie — za panienką Koko się uganiasz — parsknęła finalnie śmiechem, a zaraz na łóżko wskoczył do nich pudel. Szybko zaczął Galena lizać po twarzy, merdając ogonem. Spokojny wieczór z psem. Może teraz takie miało być ich życie? Drobne przepychanki słowne, przekomarzanie się ze sobą nawzajem. Zwykłe życie standardowych wyjadaczy chleba.
Bardziej do Ciebie pasuje ponurak Snape niż imprezowicz — wypomniała mu jego stan, ale nie byłaby sobą, gdyby nie wbijała mu delikatnych szpileczek. Chociaż stale próbowała kontrolować, czy nie przesadziła. Jeden żart o zawałowcu na spotkanie. Takie granice powinna sobie ustawić. Miała wrażenie, że musiała stąpać jak po delikatnym lodzie, ale... może potrzebowali odrobinę humoru w tej przedziwnej sytuacji?
Wywróciła oczami.
Nie no pytam poważnie, kim byś był w świecie Potter'a? — spytała, wpatrując się w niego intensywnym spojrzeniem, bo chciała wiedzieć. Normalna rozmowa w łóżku. Wolała się skupić na niej, niż na dobieraniu się do jego spodni. Wiele Marshall nie potrzebowała, by otworzyć swoją bombę. Jej samej go brakowało, ale może wpierw... powinna pójść do ginekologa po tabletki? Trzy miesiące, tyle musieli wytrzymać. Trzy miesiące ze zabezpieczeniami, może nawet mniej, wszystko zależało od pozwolenia kardiologa.
Uważasz, że jestem odklejona, czy rozumiem niezrozumiałych? — dopytała, unosząc się, by lepiej zobaczyć jego twarz. Film mógł trwać w najlepsze, a ją i tak bardziej interesowało, co Galen miał do powiedzenia. Może na dobre im wyjdzie ta abstynencja? Będą w stanie bardziej się poznać, dotrzeć do siebie i poznać własne granice. — nie mówię, że nie była, ale jak coś ubzdurała, to nie dało się jej powstrzymać — jak Galena. Brał sobie coś na cel i nie zważał na wszystko, co jest dookoła niego. Może dlatego pozwolił sobie na chwilę szczęścia z policjantką? Nie zważał ani na Charity, ani na ich nienarodzone dziecko. Przełknęła nerwowo ślinę, gdy ta myśli wwiercała się jej w głowie.
Zgadza się — pokiwała przez moment głową, a później wbiła w niego spojrzenie — nie będę opowiadała Ci erotyków nastoletniej Cherry, bo jeszcze serce Ci stanie, jak pomyślisz, że mogłabym to zrobić z Tobą — przymknęła na moment oczy, by Galen mógł dać się ponieść swoim fantazjom. Czego pragnęła młoda Marshall? Jak wyglądałaby taka relacja Hermiony z Draconem? To wolała zostawić jego wyobraźni. Niektóre sekrety powinny nimi pozostać.
— Zawiążę Ci sznurówki — zaśmiała się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i przytulając go jeszcze mocniej do szyi. Tak by nie mógł od niej uciec, nawet przez krótki moment. Na udobruchanie złożyła mu kilka, delikatnych pocałunków na szyi. Stęskniła się za jego smakiem... to oczekiwanie na zgodę kardiologa będzie tor-tu-rą.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Czas.
Tylko, że Galen czuł jakby ten czas to była jakaś potworna kula u nogi, jakby ten czas sprawiał, że stoi w miejscu, albo się cofa. On nienawidził czekać, on od razu chciał działać. Jest myśl, jest uczucie i jest działanie. Nie ma czasu.
Bo on tego czasu rzeczywiście może już miał coraz mniej?
On też zmarszczył brwi, kiedy powiedziała to, że boi się, że może nie potrafi go uszczęśliwić. Galen sam nie wiedział czy jest szczęśliwy, czy w tej chwili kiedy wciąż trawił w głowie te wszystkie zakazy był? Kiedy słuchał Cherry, że kupiła nianię elektroniczną, żeby się nim zająć był? Powinien być, bo się o niego troszczyła. Ale... nie mogła mu po prostu powiedzieć ufam ci Galen?
Patrzył w jej oczy i wtedy był szczęśliwy, wtedy kiedy powiedziała, że go uwielbia, chociaż może bardziej czekał na to kocham Cię. Wciąż Cię kocham, bo miłość, to nie jest taka rzecz, co przestaje istnieć z dnia na dzień.
- Jestem z Tobą szczęśliwy Cherry - powiedział, dłonią przesuwając po jej policzku, kciukiem muskając jej delikatną skórę. Chciał być z nią szczęśliwy, bardzo. Tak jak szczęśliwi byli wtedy na Lanzarote, albo gdy się jej oświadczył i gdy mu powiedziała, że go kocha, tylko...
Teraz chyba po prostu to szczęście w jego sercu jakby w ogóle zgasło. Wrócił do domu, miał obok Cherry, miał Koko, a cały czas czuł jakąś pustkę.
Jakby razem z tym zawałem stracił jakąś część siebie, pozostawało pytanie, czy ona wróci, czy teraz powinien ją czymś zastąpić? Ale... czym?
Psem?
Uniósł jedną brew.
- Myślisz, że będziemy mieć czas na dwa psy? - zapytał, bo jednak Galen zamierzał zwolnić, ale nie chciał zupełnie ze wszystkiego rezygnować. On nawet marzył sobie, że kiedyś to wszystko wróci do takiej normy, że on będzie jeszcze mógł wrócić do swojego starego życia, przynajmniej po części.
- Marzenia są po to, żeby je spełniać Cherry - powiedział powoli, bo tak uważał. Te jego marzenia często właśnie były takie przyziemne, na wyciągnięcie ręki. Często spełniał te swoje marzenia.

Westchnął ciężko, kiedy powiedziała to, że on też na nią działa, ale nie będzie ryzykowała. Stary Galen przecież od razu by jej powiedział, że bez ryzyka nie ma zabawy, bo tak uważał, kto nie ryzykuje, ten nie pije, kurwa, szampana. Wolał żyć krótko, ale jak lew, niż długo i szczęśliwie... Właściwie nieszczęśliwie, bo co to za szczęście w takim spokojnym życiu? Tylko, że jak zajrzał w oczy śmierci, to stwierdził, że może przyszła pora, żeby te wartości pozmieniać. Żyć trochę wolniej, ale może dłużej? Chciał żyć wolniej? Jeszcze wciąż tego nie wiedział.
W jednej chwili myślał, że wie, kiedy patrzył w oczy Cherry i marzył o tym, żeby kiedyś stworzyć z nią prawdziwą rodzinę. Marzył o rodzinie.
W drugiej wątpił, bo to wolne życie wydawało mu się takie kompletnie obce, jak nie jego.
Dopiero kiedy Cherry powiedziała, że może jest do matki podobny z wyglądu, to wrócił myślami na ziemię, do niej. Niebieskie tęczówki zawiesił na jej twarzy.
- Tak myślisz Cherry, że byłbym dobrym rodzicem? - zapytał, chociaż on to kompletnie tego nie wiedział, może dlatego, że nie wiedział jacy w ogóle powinni być dobrzy rodzice. Raczej nie tacy jak ci jego. Czy Galen umiałby taki być? A może w pewnym momencie sam stawiałby poprzeczkę za wysoko? Lubił wysoko stawiać sobie poprzeczkę. Innym czasem też. Miał duże oczekiwania, które czasem trudno było spełnić. Galen zdawał sobie z tego sprawę, dlatego też czasem miał wątpliwości, czy byłby dobrym ojcem.
- Za panienką Koko chyba mogę? - rzucił jeszcze zanim Koko zaczęła go lizać i trochę ją odsunął od siebie - już Koko, dobrze - wytarmosił ja za uszy, a ona ułożyła głowę na brzuchu Cherry. Z jednej strony znowu przeszło mu przez myśl, że jest miło, mieć obok Cherry i jej psa. Nie myśleć o problemach, naprawdę się odprężyć. Ale z drugiej czuł się trochę nie na miejscu, jakby Galen Wyatt jakoś nie pasował do tego szczęśliwego obrazka.
- Tak myślisz, że ponurak ze mnie? - zapytał i nawet się delikatnie uśmiechnął. A może on był naprawdę ponurakiem, stąd te wszystkie myśli? Jakieś takie ponure.
- Voldemortem - odpowiedział na to jej pytanie kim był z Harry'ego Potter'a i roześmiał się, bo to był żart, chociaż... może coś w tym było. Bo Galen przecież zawsze chciał być wielki, nie liczył się z innymi i to dzieciństwo też miał dość trudne. Może on naprawdę był Voldemortem i jak Voldemort kiedyś skończy?
Pokonany przez kurwa moc prawdziwej miłości, czy coś?
- I to, i to - stwierdził, a później schylił się, żeby musnąć lekko wargami jej usta - mnie rozumiesz - powiedział patrząc jej w oczy, a Galena to jednak trudno było czasem zrozumieć, on sam czasem tego nie pojmował, tego co się dzieje w jego głowie, co on w ogóle oczekiwał od życia, czego od niego chciał.
Na jej kolejne słowa uśmiechnął się delikatnie.
- To tak jak Ty Cherry, Ciebie też nie da się powstrzymać - stwierdził, bo taka była prawda, ciężko było Charity Marshall przekonać do swojej racji i Galen się już o tym przekonał. Chociaż jego też było ciężko, był uparty, a jednak miał w sobie też coś takiego, że umiał po prostu przyznać się do błędu i przeprosić.
- Och, to skoro nie możesz tego ze mną zrobić, to chociaż mogłabyś poopowiadać - westchnął ciężko i wywrócił oczami, rękę z jej ramienia przesunął trochę niżej, na talię - od czegoś trzeba zacząć - stwierdził przez moment się tylko w nią wpatrując. Kiedy powiedziała o tych sznurówkach, to parsknął śmiechem.
- Wstałbym, ale nie chcę przeszkadzać Koko - oczywiście pudlica podniosła łebek, kiedy wypowiedział jej imię. Kiedy Cherry musnęła wargami jego szyję, to chociaż te pocałunki były niewinne to przesunął dłoń na jej pupę, żeby zacisnąć palce na jej pośladku, i jeszcze ją do siebie bardziej przyciągnąć. I jednak Koko przeszkodzili, obraziła się i zeszła na podłogę.
Drugą ręką sięgnął do jej podbródka, żeby te jej usta naprowadzić na swoje, żeby je złączyć w czułym pocałunku. Długim, namiętnym, takim do utraty tchu, żeby poczuć jej smak, jej język połączony ze swoim w zmysłowym tańcu. Może od samego całowania to mu to serce nie stanie jednak?

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Chciałaby móc mu coś takiego powiedzieć. Tylko zdążył nadszarpnąć jej zaufanie. Zbić wieżę układaną z kart na drobny popiół, jakby całkowicie przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Taka skrzętnie budowana przez parę godzin, imponująca. Przecież wierzyła mu, że tego nie zrobił. Zaufała mu też na tyle, by chcieć urodzić jego dziecko i wziąć z nim ślub. Tylko teraz przestała wierzyć w każde jego słowo. Oświadczył się, by chwilę później uszczęśliwiła go inna.
To bolało.
Kochała go. Tylko bała się wypowiadać takie mocne, piękne słowa. Skrzywdził ją. Czy tego chciał, czy nie, musiał liczyć na to, że czas dużo zmieni. Nie oddała mu pierścionka, dalej chciała założyć z nim w rodzinę. Jej czyny powinny dać mu do myślenia. Mogła go ulokować w jego apartamencie, zostawiając go samego, a ona dalej przy nim tkwiła.
Ja z Tobą też... — powiedziała spokojnym tonem, próbując sprawdzić, czy w jego oczach tkwiła szczerość. Coś co mogłoby jej pomóc na nowo mu zaufać. Jego dotyk działał na nią magicznie, bo od razu zaczynała się rozpływać. Jakby jutro faktycznie nie istniało. Może powinni zaznać odrobiny spokoju we dwoje? Wyjechać gdzieś daleko, tylko on... on nie mógł wyjechać.
A będziesz miał na dziecko? Pies to mniejsza odpowiedzialność — stwierdziła Charity, choć sama Koko miała pewien zestaw. Zajęcia z behawiorystą, psie przedszkole, spacery z panią, też z Cyrusem, kiedy ona przebywała na spacerach. Koko była bardziej szczęśliwa niż niektórzy ludzie w Toronto. Żyła jak pączek w maśle.
Pokręciła krótko głową. Marzenia o zobaczeniu narzeczonej w nieseksownej piżamie były stosunkowo proste jak na Galena. Trochę się po nim tego nie spodziewała. Może kiedyś pewnego dnia, gdy będzie miał ochotę, a ona niekoniecznie, w ramach protestu ubierze właśnie ją. Najzwyklejszą piżamę. Taką, w której Galen nie zdążył oglądać kobiet.

Tak — odpowiedziała bez większego wahania w głosie — wiedziałbyś, czego nie robić, by nasze dziecko był normalne i... spędzałbyś z nim czas. Grałbyś na trawniku w ogrodzie w piłkę, składał samochody z lego, a przede wszystkim byś w niego wierzył — oczami wyobraźni już to widziała. Gdy była w ciąży, widziała w oddali jezioro Toronto, a oni bawili się na ogródku. Rzucali razem piłkę Koko, ścigali się. Uczyli się pływać w ich bajecznie drogim, podgrzewanym basenie, a wieczorami oglądali... no właśnie Harrego Pottera.
Galen byłby cudownym ojcem, bo by... pochłonąłby się w tym w całości.
Zdecydowanie — zaśmiała się, widząc jak pies próbuje atakować jęzorem Galena. Przynajmniej jedna z nich była w stanie pokazać całą swoją czułość. Charity się hamowała, nie chciała dawać sobie zielonej flagi do startu. Jeszcze okazałby się falstartem jak ich ciąża — chociaż to ona chyba bardziej uwielbia Ciebie — stwierdziła, gdy tak tarmosił jej uszy. Chwilę zastanawiała się, co powinna mu powiedzieć. Odwróciła głowę w stronę pudla i uśmiechnęła się szeroko — lubisz tatę, co Koko? — nie zareagowała, jedynie wpatrywała się w nich tymi pieskimi oczami. Chociaż to wyrażało więcej niż tysiąc słów.
W końcu Cherry nazwała Galena jej panem.
A myślisz, że... ponuraki też sprowadzają szczęście? — jak tak, to mógłby nim zostać. Ona czuła się przy nim szczęśliwa. Chociaż potrafił wrzucić ją w czarną rozpacz, której nie była w stanie okiełznać, to kochała go całym sercem. Wystarczyło, że leżeli wtuleni w siebie, a jej serce biło mocniej.
Nie — mruknęła Charity, pstrykając go w... — przecież masz nos — no właśnie tam. Chociaż może za przystojnego Toma Riddle'a mógłby uchodzić. Wtedy gdy jeszcze miał nos. Wpatrywała się w niego wielkimi oczami... może jednak im się uda?
Słodki jesteś — mruknęła, przymykając oczy i próbując wsłuchać się w rytm jego serca. Może ono powinno jej powiedzieć, czy... mogliby trochę naruszyć zakazy lekarskie? Seks to samo zdrowie.
Naprawdę? — zagadnęła, kręcąc głową — tak jak wtedy, gdy ubrałam czerwoną sukienkę i się poryczałam na kolacji z inwestorem? — jedna historia miłosna, trochę wina, potrafiło naprawdę mocno ją zmiękczyć. Dopiero wtedy poczuła, że naprawdę chciałaby móc kogoś pokochać, później odkryła, że taką osobą był Galen.
Cóż, mogę jedynie powiedzieć, że moje białe, koronkowe body z falbankami... — trochę mogła mu zdradzić, ale resztę wolała zachować dla siebie — sprawi, że stanie Ci serce — zaśmiała się uroczo, dalej się z nim drażniąc. Nie chciała tworzyć wielkich oczekiwań, bo nie wiadomo było, na ile jego serce mu pozwoli. Raz i do spania? Ręczna robota i skończone? Trudno było wyrokować. Dlatego wolała o tym nie myśleć, chciałaby móc go po prostu poczuć w sobie.
Może dlatego tak ochoczo całowała go po szyi, zostawiając na niej mokre ślady. Potrzebowała też tego rodzaju bliskości z nim. Nie zauważyła, nawet kiedy pies zszedł na dół. Potrafiła skupić się jedynie na jego cieple, bijącym sercu pod jej dłonią i silnych dłoniach, ściskających jej pośladek. Podobnie bardzo potrzebowała tego pocałunku. By choć na chwilę prawdziwa namiętność pojawiła się między nimi. Wcześniej chowała się w szpitalnej sali i dźwięku EKG, a teraz wybuchała na nowo jeszcze silniejsza niż kiedykolwiek.
Wszystko w porządku? — spytała, odsuwając się od niego na moment. Potrzebowała zgody, potwierdzenia, by móc kontynuować.
Może... oni po prostu nie potrafili być spokojni?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Uśmiechnął się delikatnie kiedy powiedziała to, ja z Tobą też, bo może to było właśnie to szczęście? Kiedy ona mówiła, że też jest z nim szczęśliwa, Galen jakby nagle był zdecydowanie bardziej, jakby mniej się zastanawiał nad tym czego chce od życia. Chciał jej, jej szczęścia.
Chciał też tego dziecka, chociaż wcale się nie zastanawiał czy będzie miał dla niego czas, a może powinien? W końcu był dość zapracowanym człowiekiem, jak jego ojciec, jego ojciec nigdy nie miał czasu, dla niego, dla jego siostry.
Ale Galen chciał mieć ten czas dla dziecka, każdą chwilę by mu poświecił, nawet jeśli miałby zupełnie zmienić styl swojej pracy, swoje życie.
Teraz tego czasu więcej chciał też poświęcać Cherry.
- Wiem, że dziecko to odpowiedzialność Cherry, ale chciałem je z Tobą mieć - powiedział powoli, ale później zmarszczył brwi - myślisz, że jak nie miałem nigdy czasu na psa, to na dziecko też bym nie potrafił go wygospodarować? - zapytał kompletnie szczerze, bo teraz właśnie taka myśl przeszła mu przez głowę. Może on wcale nie byłby dobrym ojcem, bo nawet nie umiałby temu dziecku poświęcić wystarczającej ilości czasu? Może.
Dlatego kiedy tak od razu odpowiedziała na jego pytanie czy byłby dobrym ojcem, to Galen wcale nie był tego taki pewny, czy byłby, czy miałby dla tego dziecka czas, czy wiedziałby czego nie robić? On nic nie wiedział o dzieciach. On nawet w piłkę nie za bardzo umiał grać, bo nigdy nie grał w jakieś gry zespołowe. Westchnął ciężko.
- No właśnie nie wiem Cherry, chyba byłbym bardzo złym ojcem - stwierdził i od razu sobie pomyślał, że może byłby takim ojcem, jak ten jego, mało angażującym się. Powinien się jednak może bardziej angażować? We wszystko, żeby później być też dobrym ojcem.
Psim może trochę był, uśmiechnął się kiedy Cherry go tak nazwała, tatą Koko. Lubiła go pewnie dlatego, że za każdym razem jak Cherry nie było, to on dawał jej smaczki. Dziecko może też by tak rozpieszczał i potem by wyrosło na tak zepsutego człowieka jak on? Miał nadzieję, że nie, ale jak wcześniej tak tego nie analizował, to jednak tacierzyństwo wydawało mu się zdecydowanie łatwiejsze. Teraz miał znowu dużo myśli, dużo pytań, dużo wątpliwości.
- Na pewno lubi, a kto z nią rano wychodzi na spacer? - no bo jak był u Cherry, to wychodził z nią rano, kiedy przed pracą szedł pobiegać. Teraz nie będzie pewnie przez jakiś czas biegał, ale może z nią wciąż wychodzić. Lekarz mu na to pozwolił, krótki spacer.
- Chyba nieszczęście? - stwierdził odnośnie tych ponuraków, bo nie brzmiało to za szczęśliwie. Bardziej ponuro, no i Galen to też ostatni miał jakiegoś takiego pecha, może ściągał to nieszczęście?
- Ale może kiedyś nie będę go miał, Michael Jackson też podobno nie miał - stwierdził zaczepnie, kiedy Cherry go tak pstryknęła w nos. Chociaż on już chyba wolał ten nos mieć, zresztą Galen nie był jakimś zwolennikiem operacji plastycznych, więc może mu to nie groziło? Utrata nosa, czy mimiki twarzy.
- Słodki? - mruknął - jakoś dziwnie to brzmi. Dzieci są słodkie, albo małe pieski - zmarszczył brwi, bo jakoś nigdy Galen Wyatt nie myślał o sobie, jak o słodkim. Przystojnym, fajnym, ale słodkim?
Na jej kolejne słowa zmrużył oczy wpatrując się w te jej.
- Na kolacji z inwestorem miałaś niebieską sukienkę, jak moje oczy - przecież jeszcze wciąż gdzieś na telefonie miał jej zdjęcie i ten garnitur, który kupił specjalnie pod jej kolor, w szafie. Nie wiedział czy go sprawdzała?
Na te białe, koronkowe body z falbankami znowu się uśmiechnął.
- Takie kupiłaś na noc poślubną? - zapytał, a nawet próbował je sobie wyobrazić. Cherry w tym body.
Dobrze, że mu jednak to serce nie stanęło.
Chociaż zdecydowanie zabiło mu szybciej podczas tego pocałunku, gdy jego dłoń masowała jej krągły pośladek, a usta szukały tylko tych jej, więc kiedy Cherry się odsunęła i zapytała czy wszystko w porządku, to z jego ust wyrwał się jakiś jęk zawodu, bo żałował że się odsunęła. Złapał jej dłoń i ułożył ją sobie na klatce piersiowej, na sercu.
- A jak ono bije? Czujesz Cherry? - zapytał, ale już jej nie pocałował, tylko kciukiem przejechał po jej pełnych wargach - oszaleję przez Ciebie, ale bez Ciebie też - mruknął i zabrał rękę z jej pośladka, żeby oprzeć ją lekko na jej biodrze. Nie było mu słabo, nie poczuł się gorzej, ani nie brakło w piersiach tchu, a jednak poczuł jak to serce zabiło mocniej, do niej, dla niej. Galen tylko nie był pewny czy to dalej jest normalne, czy jednak nie. Bał się tego, że znowu coś przegapi, czegoś nie zauważy.
- Film się skończył - stwierdził odkrywczo, bo oni znowu obudzili się właściwie na napisy końcowe, jak ostatnio.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”